Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-10-2017, 12:29   #351
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
27 dzień Słonecznego zenitu. Południowy brzeg Potoku Sember


Dilla wzięła głęboki wdech i poklepała czarną kocicę po głowie. Spojrzała na wschodzące na niebie słońce i wzruszyła ramionami
-Odprowadzę cię przynajmniej milę czy dwie…- zaproponowała dosiadając pumy. Kot już nie był najeżony, a kiedy niziołka podeszła bliżej puma otarła się o bok Dill prawie ją przewracając.
-A co to za próba?- spytała.
- Tylko jeśli jest to tobie po drodze - zastrzegła paladynka poważnym tonem. Złapała za swoją torbę i wrzuciła ją na grzbiet Młota. - To próba dla rycerzy takich jak ja. By dowieść, że jestem godna. Muszę ją przejść, żeby spełnić pokładane we mnie nadzieje, potwierdzić mój rodowód - odpowiedziała w bardzo pokrętny sposób. - Ruszajmy - ponagliła i dosiadła czarnego rumaka.

Wierzchowiec niziołki nie miał problemu by dotrzymywać kroku Młotowi. Puma poruszała się bardzo zwinnie i giętko.
-Nic nie rozumiem… Jaki rodowód? To jesteś tą elfką czy nie?- wyglądała na autentycznie zagubioną.
- [i]Mówiłam ci przecież, że nie jestem elfem[i] - odparła panna Oakenfold z lekdkim rozbawieniem. Pokierowała Młotem by znaleźć się na ścieżce, z której był widok na Potok Sember - Jestem w głównej mierze człowiekiem, ale mam w sobie nieco krwi niebian - wyjaśniła jej, kierując na towarzyszkę swoje przenikliwe spojrzenie błękitnych oczu. - Takie osoby nazywa się planokrwistymi, a dokładniej to aasimarami
-Hm… To chyba dziwne, jeśli tak naprawdę nie wiesz kim jesteś… A ta twoja próba to niby na czym polega?- dopytywała Dilla zaintrygowana słowami rycerki.
- Tak, to nieco frustrujące... - skrzywiła się paladynka. - I nie, nie wiem na czym ma polegać moja próba, jak wyglądać. Ale przynajmniej po swoim bogu mogę być pewna, że nie muszę się spodziewać składania ofiar z dziewic - wzruszyła ramionami.

-Czyli Helma, to ktoś równie dobry jak Ilmater?- dopytywała.
- Nawet lepszy - stwierdziła z przekonaniem Venora. - A ty tak sama się kręcisz po tych lasach tu? Pochodzisz stąd?
-Tak. Służę Shoundakulowi i mieszkam w tych lasach, choć nie mam swego domu. Midnigth zawsze znajdzie bezpieczne miejsce na nocleg, a jak jest zimno to wystarczy się w nią wtulić- uśmiechnęła się -Długa droga przed tobą jeszcze?-
- Nie wiem ile jeszcze przede mną. Mówiono mi, że droga może mi zająć kilka dni - odparła Venora kręcąc głową i wbiła spojrzenie przed siebie, w samą dal. - A twoja rodzina? - pytała dalej.
-Mój starszy brat mnie wychował i wszystkiego nauczył. Nic w tym lesie mnie nie zaskoczy! Tu jest mój dom i jest moja rodzina- odparła łapiąc pumę za grzbiet jakby to było małe i niegroźne kocię.
Paladynka uśmiechnęła się do niej ciepło. Zdecydowała się jednak nie ciągnąć tematu, przewidując, że chyba coś bolesnego mogłaby tym rozdrapać.
- Wiesz, a ja nie jestem taka bezbronna bez zbroi. Raz mając tylko miecz zabiłam złe smoczydło - powiedziała rycerka by dać przykład swojej zaradności.

-Też mi coś! Ja tą włócznią przeszyłam prawdziwego orka na wylot! Co ty na to?- uniosła brwi z podziwu do samej siebie i swoich umiejętności bojowych.
- Nieźle. Godne podziwu - stwierdziła Venora uśmiechając się przyjacielsko. - Ja to tak naprawdę sama za wiele nie dokonałam. Zdecydowanie wolę działać w grupie, szczególnie jak coś naprawdę nieprzewidzianego wyskoczy
-A gdzie twoje współziomki, skoro daleko ci do charakteru samotnika?-
- Czekają aż wrócę z tej wyprawy - odparła.
-Aha rozumiem. Na mnie to nikt nie czeka. Ani ja na nikogo nie czekam. No po za tą cholerą, ale ona zawsze wraca. Czasami nie ma jej kilka dni, ale i tak mnie znajdzie- Dill znów się rozgadała jak opętana, a Venora na chwilę zatęskniła za ciszą i samotnością.

~***~

Kilka godzin później, kiedy słońce już minęło zenit, niziołka uśmiechnęła się wesoło -Dotarliśmy do miejsca, gdzie Potok Sember przemienia się w krótką rzekę, a kilka mil stąd na wschód wpada do ogromnego jeziora, gdzie miesza się z trzema innymi rzekami i ostatecznie spływa na wschód jako jedna wielka i bardzo niebezpieczna rzeka- wyjaśniła krótko Dilla.
Venora zatrzymała Młota. Paladynka chwilę wpatrywała się w dal. Posmutniała zaraz.
- Musimy się rozdzielić - stwierdziła wyraźnie niezadowolona z tego co mówi. - Było mi miło móc z tobą podróżować ten krótki czas. Ale już dalej nie możemy jechać razem. Wolę bardziej nie ryzykować, że jednak się okaże, że robię coś niezgodnie z zasadami - zaczęła się tłumaczyć. Dill opuściła ze smutkiem głowę
-Wy mieszczanie i te wasze dziwne zasady…- skomentowała nie kryjąc rozczarowania na mimice twarzy -Zawracamy Midnight… Nie chcą nas tu- pociągnęła za futro na bok wielkiego kota, a ten niczym prawdziwy rumak skręcił w bok.
- Może w drodze powrotnej uda się spotkać- pocieszyła ją Venora, ale też i siebie.

Spojrzała za oddalającą się niziołką ze smutkiem. Chwilę się tak przyglądała mocno zastanawiając się czy pozwalając sobie na ten odpoczynek od samotności przypadkiem nie zaszkodziła swojej próbie oczyszczenia. Od razu zaczęła się tym zamartwiać, przez co w posępnym nastroju ruszyć dalej przed siebie, już wyłącznie w towarzystwie Młota.
Nim słońce zaszło za horyzontem Venora zdołała dotrzeć do miejsca, gdzie las powoli się przerzedzał, aż w końcu ustąpił piaszczystym wydmom i najwytrwalszym krzewom, które wystawały z piaszczystego podłoża. Rycerka wzięła sobie całkowicie na poważnie wytyczne niebianina, który nakazał jej wyruszyć na próbę samotnie. Venora wiedziała, że następnego dnia dotrze już do Toni Yeven i jedyne co będzie musiała zrobić, to odnaleźć dokładne miejsce swojej próby. Póki co jednak musiała rozbić obóz na granicy lasu i wydm. Miejsce samo w sobie wydawało się dość bezpieczne, a że znajdowało się na lekkim wzniesieniu, to Venora mogła do zachodu słońca spoglądać na piękne widoki olbrzymich piaszczystych połaci. Las ciągnął się dalej od południa ale na wschód jak okiem sięgnąć był tylko piach.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-10-2017, 12:58   #352
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
28 dzień Słonecznego zenitu. Południowy brzeg Potoku Sember


Chłodny wiatr z północy przyniósł ciemne chmury i nim Venora otworzyła oczy, czuła jak wicher smaga ją po twarzy i szarpie jej włosami. Rycerka czuła się dość dziwacznie, gdy pierwszą rzeczą, którą musiała zrobić po przebudzeniu było strzepanie piasku z ubrania i włosów.
W końcu jednak doprowadziła się do porządku, a Młot tylko czekał aż w końcu ruszą w drogę. Po drodze nic jej nie niepokoiło, a piaszczysta plaża okazała się być jałowym półwyspem, wchodzącym w Toń Yeven od południa. Niebo było przykryte kłębiącymi się chmurami, zapowiadającymi zbliżającą się jesień. Co jak co, ale na letnią pogodę Venora nie mogła narzekać. Chwilę po południu panna Oakenfold dotarła do najbardziej wysuniętego czubka półwyspu, skąd było widać ogromną przestrzeń Toni Yeven. Było tu pięknie, lecz Venora nie miała czasu podziwiać widoków. Musiała odnaleźć miejsce gdzie czekała ją jej próba.

Wiatr przybierał na sile, a ona wciąż nie mogła zrozumieć za czym powinna się rozglądać, a jedyną dziwną rzeczą, której poświęciła dłuższą uwagę był szczyt dachu jakiegoś zatopionego budynku dobrą milę od brzegu. Spod powierzchni wody wystawały tylko dwa metry szpiczastego dachu budowli, a po za tym rycerka nie widziała niczego, co mogłoby ją naprowadzić na dobrą drogę.
Venora siedząc na końskim grzbiecie usilnie starała się wypatrzeć coś co mogłoby dać jej podpowiedź. Jednak jej spojrzenie ciągle wracało w dostrzeżony daszek wystający nad lustrem jeziora. W zmartwieniu złapała się za głowę.
- Mam złe przeczucie, że to właśnie tam muszę się udać - powiedziała z wielkim niezadowoleniem. Jej ostatnie próby "pływania" gdy walczyli młodymi czarnymi smokami skończyły się nieciekawie. Fakt, znalazła na dnie zbiornika relikwiarz. Ale gdyby Balthazaar jej wtedy nie wyciągnął to utonęłaby. Rozsądnie próbowała podejść do tematu, nawet skierowała Młota i przejechali kawałek wzdłuż wybrzeża, wypatrując jakiegoś wejścia, jak to pod wielkim dębem prowadzące do zamku Simona, o którym wspominał jaszczur gdy uciekali przed nekromantką.

Panna Oakenfold zatrzymała konia jak tylko zdała sobie sprawę, że nawet jeśli jest takie przejście do zatopionego budynku to jest ono równie bardzo zalane jak i on sam. Zawrócili się do poprzedniego miejsca. Tam paladynka zeskoczyła z grzbietu Młota i podeszła do linii wody.
- Simon dał mi miksturę oddychania pod wodą... Ale działa ona tylko godzinę, więc jeśli teraz ją wezmę... - jej mina wskazywała na sceptyczne myśli co do tego pomysłu.
~ Mogłabym spróbować przepłynąć wpław, ale wtedy nawet sam miecz i torba będą dla mnie już dużym obciążeniem ~ skrzyżowała ramiona przed sobą. ~ A jak coś pływa w wodzie? ~ zmartwiła się. Zaczynała denerwować się tą całą sytuacją, niepewna czy tak właśnie ta próba miała wyglądać, żeby wejść do zalanej świątyni i poddać się temu co tam na nią czekało. A może starzec nie wziął pod uwagę, że budynek został przez te lata pochłonięty przez wody Toni Yeven czyniąc to zadanie niemożliwym do wykonania?
~ Nie, to musi być to. Bo z jakiego innego powodu dostałabym tą konkretną miksturę? ~ wróciła wspomnieniami do rozmowy z Simonem i Michaelem. ~ “Szukać świątyni w Toni Yeven”... Nie sądziłam, że mówi to dosłownie… ~ westchnęła.
- ...Muszę wejść do komnaty, w której dowiem się więcej o rytuale... - powiedziała na głos i zaczęła rozmyślać ile jest w stanie wytrzymać pod wodą ze wstrzymanym oddechem, gdyby tak już znalazła się przy niej i chciała zanurkować. - Na pewno nie więcej jak dwie minuty - skomentowała wpatrując się w jezioro, w którego lustrze odbijały się chmury zasłaniające niebo.
Venora przestała się w końcu zastanawiać i wzięła się do działania. Młot wchodził do wody dość niepewnie, a kiedy już się zanurzył i tylko łeb wystawał ponad taflę jeziora rycerka czuła jak jest podekscytowany. Dla Młota było to coś zupełnie nowego. Na szczęście koń dzielnie się spisał i dopłynął bez większych problemów do miejsca, gdzie znajdował się skrawek dachu zatopionej budowli.


Woda była przyjemnie ciepła i choć Toń Yeven zasilały trzy różne rzeki, było tu czysto i przejrzyście. Daszek wieży wystający ponad powierzchnię wody był dość stromy, ale Venora dała radę na nim usiąść. Jezioro było głębokie. Rycerka nie potrafiła wypatrzeć dna, choć bardzo wytężała wzrok.
- Młot, wracaj do brzegu - machnęła paladynka ręką do swojego wierzchowca, którego ciężar mógł zawalić daszek na którym sama się znajdowała. Po tych słowach Venora sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej miksturę. Chwilę przyglądała się fiolce.
Wyobraziła sobie gmach wielkiej katedry Helma w Suzail. Była wielka, sięgająca kilku pięter. Jeśli więc teraz znajdowała się na szczycie takiej katedry, zakładając że była to budowla typowa dla budownictwa świątyń jej boga, to zanurzanie się na czas jaki sama była w stanie wytrzymać pod wodą, na niewiele jej się zda.
- Czas start więc... - mruknęła do siebie. Odkrokowała fiolkę i wypiła jej zawartość. Poprawiła jeszcze torbę którą ją przepasała przez ramię. Podeszła do krawędzi daszku i bez większego wahania wskoczyła w toń wody.

Mikstura rozlała się po brzuchu rycerki przynosząc dziwne uczucie marznięcia od środka. Venora nurkowała w dół mijając kolejne metry wieży. Panna Oakenfold wypuściła z płuc powietrze i nagle poczuła dziwne uczucie swobody, jakby mogła zaczerpnąć powietrze zgromadzone pod wodą. Było to niesamowite uczucie, którego nie dało się opisać słowami.
Po kilku chwilach nurkowania w końcu dotarła do skalnego występu, na którym kiedyś postawiono budynek. Wszędzie dookoła znajdowała się masa glonów, które w kontakcie ze skórą sprawiały odpychające wrażenie. Venora rozglądała się za wejściem do budynku, lecz było ono kompletnie zasłonięte ogromnymi kawałami frontowej ściany, która najwyraźniej popękała pod naciskiem wody. Paladynka nie musiała długo szukać innego rozwiązania i wartko podpłynęła do strzaskanych witraży, kilkanaście metrów wyżej, tuż pod dachem głównego budynku świątyni.
Panowała tu ponura atmosfera, a poza fragmentami sklepienia i ścian nie dało się znaleźć nic ciekawego. Na środku holu leżał przewrócony pomnik Helma porośnięty zielonymi glonami i wodorostami.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 08-10-2017, 15:01   #353
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
~ Muszę szukać sali, w której dowiem się o próbie ~ wspomniała słowa Simona i popłynęła ku powalonemu posągowi mężczyzny w pełnej zbroi płytowej, który symbolizował awatar Helma. Uznała, że musi rozejrzeć się po sali z perspektywy osoby stojącej w głównej sali.
Venora rozglądała się po zrujnowanej i zatopionej świątyni licząc się z uciekającym czasem działania mikstury. Wszystko tu było pokryte mułem, lub glonami, a to znacznie utrudniało szukanie jakichkolwiek przejść. Na próżno wypatrywała obrazów naściennych, czy jakiejkolwiek płaskorzeźby, która mogłaby ją nakierować. Służka Helma nie należała do osób, które zbyt łatwo się poddają i postanowiła opłynąć całą salę świątynną, by dokładnie jej się przyjrzeć. Długo nie musiała szukać na szczęście. Tuż za właściwym miejscem, gdzie wcześniej spoczywał posąg, z pod warstwy mułu na posadzce wystawała żeliwna kołatka. Klapa, którą szybko odsłoniła ręką prowadziła do podziemi, gdzie mogły znajdować się pomieszczenia potrzebne do obrzędów. Niestety na drodze stał potężny kawał stropu, który blokował możliwość otworzenia ów klapy.

Venora rozejrzała się wokół za czymś czym można by było podważyć kamienny blok, gdy nagle kątem oka zauważyła ruch za ramieniem.
Paladynka natychmiast spojrzała w tamtym kierunku. Sięgnęła też do swojej magicznej torby i wyciągnęła z niej Pożogę. Obnażone ostrze wprawiało wodę we wrzenie, gdy magiczne płomienie stykały się z wodą.
~ Jeszcze tego mi brakuje, żeby walczyć ~ pomyślała czujnie się rozglądając wkoło.
Venora dostrzegła dziwną humanoidalną istotę rodem z podwodnego świata. Kształtem sylwetki przypominała ona kobietę, lecz jej skóra była pokryta zielonkawą łuską, a od głowy, przez całe plecy, aż do kości ogonowej ciągła się płetwa grzbietowa, która w największym miejscu mierzyła ponad pół metra. Kobieta miała spore błony między palcami rąk, oraz stóp i poruszała się bardzo zwinnie. Jej białe oczy wpatrzone były w Venorę. Ów istota nie miała przy sobie żadnej broni, ani też nie wydawała się lękać Pożogi. Powoli i ostrożnie zbliżyła się do rycerki wyciągając w jej kierunku swoją dłoń.


Skonsternowana panna Oakenfold przyglądała się zbliżającej do niej postaci. Nie wyczuwała od niej zła, dlatego zaniechała od zamachnięcia się na nią mieczem. Zamiast tego lewą rękę wyciągnęła i zamachała w geście mówiącym by istota się do niej nie zbliżała. Nie miała pojęcia czym jest nieznajoma i zawsze istniało niebezpieczeństwo, że samym dotykiem może zranić paladynkę. Venora cofnęła się od tej istoty. Na razie więc Pożogę trzymała nisko, ale w gotowości do użycia jej.
Wodna istota powiodła wzrokiem za dłonią Venory, po czym sama wykonała identyczny gest. Na jej bladozielonej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, ale szybko spoważniała i zbliżyła się jeszcze bardziej jakby chciała dotknąć falujących włosów Venory.

~ Czego ona chce ode mnie? ~ zmarszczyła brwi, ponownie cofając się, by zwiększyć dystans od niej. Jednak w zachowaniu tej istoty Venora nie widziała niczego złowrogiego. Raczej ciekawość. ~ Może zwyczajnie pierwszy raz widzi człowieka... Tak jak ja pierwszy raz widzę kogoś jej rasy ~ Venora wyciągnęła ku niej rękę, tym razem próbując dotknąć jej. Kobieta przechyliła lekko głowę w bok i pozwoliła się Venorze dotknąć. Łuski były śliskie i zimne. Istota poruszyła ustami, lecz Venora nic nie usłyszała.
Paladynka pokręciła głową, wzruszyła ramionami i zrobiła smutną minę. Miała nadzieję, że nieznajoma zrozumie, że ona jej nie rozumie. Sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej pochwę, w którą schowała Pożogę i przywiązała je do pasa. Wtedy przypomniała sobie, że ma przecież diadem rozumienia języków więc i po niego sięgnęła do torby, zakładając go na głowę. Nawet jeśli nie przyda się do porozumiewania z nieznajomą, to już na pewno znajdzie się w świątyni okazja do zrobienia z niego pożytku. Panna Oakenfold spojrzała zaraz na zawalone wejście do piwnic świątyni. Wskazała je palcem i zrobiła gest rękami jakby coś ciężkiego podnosiła, po czym podpłynęła do tego kawałku stropu chcąc go przesunąć siłą.

-Ciężkie… Ciężkie…- usłyszała Venora, lecz istota mimo wszystko podążyła za nią i spróbowała pomóc Venorze. Niestety mimo wszelkich starań wielki kawał stropu był za ciężki by kobiety dały radę go przesunąć. Istota spojrzała na Venorę przyglądając się jej nieustannie.
-Co tam? Co tam jest?- fuknęła.
Venora uśmiechnęła się rozumiejąc co mówi nieznajoma. Spróbowała więc jej odpowiedzieć.
- Muszę tam wejść - odparła, ostrożnie wypowiadając słowa.
-Ja słaba. Mój brat wielki samiec! Mój brat silny! Mój brat władca sumów! On pomoże, on pomoże- zaproponowała podekscytowanym tonem.
- [i]Byłabym wdzięczna za pomoc[i] - odpowiedziała rycerka na tą propozycję. - Nie mam wiele czasu - dodała.
-Czasu?- pytała zaciekawiona.
- Jestem z powierzchni. Mogę tu być tylko krótki czas - wyjaśniła. - A gdy on minie, a ja zostanę w wodzie to umrę - dodała z powagą.

-Nie! Sakayah nie pozwoli umrzeć! Płynie! Płynie za mną!- oznajmiła z poważną miną i wartko zanurkowała w kierunku wybitego witrażu, po za budynek świątyni. Płynęła znacznie szybciej i zdecydowanie bardziej zwinnie niż Venora. Kiedy rycerka opuściła budynek świątyni tajemniczej, podwodnej istoty już nigdzie nie widziała. Paladynka rozglądała się dookoła. Sakayah nie było ani pod taflą wody, ani w ciemnościach osłaniających dno akwenu.
~ Tracę czas... ~ zmartwiła się Venora i skierowała się na powrót do wnętrza świątyni. Tam, ponownie unosząc się przed zawalonym wejściem, zaczęła rozglądać się za czymś co mogłoby posłużyć jej za dźwignię, kawał belki, kamień... wcisnąć to pod kawałek stropu i nacisnąć.
Nim cokolwiek znalazła, woda pod jej nogami zawirowała, a po chwili ujrzała znajomą twarz podwodnej istoty, która trzymała się płetwy potężnego suma. Ryba miała ogromną paszczę i wąsy dłuższe od ręki Venory. Ryba mierzyła może nawet i dwa metry.
-Trzyma się! Trzyma bo nie ma wiele czasu!- ponagliła paladynkę.
- Nie - pokręciła głową rycerka. - Najpierw muszę tam wejść - wskazała na klapę i zaczęła rozglądać się czy może jest jakieś pęknięcie w podłodze, które mogłoby być alternatywnym wejściem do piwnic.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-10-2017, 19:22   #354
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Niestety nigdzie wkoło nie było widać szczelin, ani też przedmiotów które mogłyby jej pomóc w podważeniu zawalonego stropu. Spojrzała więc na Sakayah. Przynajmniej tak jej się wydawało, że na imię ma wodna istota.
-Znalazłaś swojego brata? - zapytała niepewna czy przypadkiem owym bratem nie jest ryba z którą wróciła. - Może twój towarzysz z naszą pomocą da radę to przepchnąć? - zaproponowała.
-Płynie! On płynie i nas zabierze do brata!- odpowiedziała.
Venora zrobiła strapioną minę. Jej czas był mocno ograniczony. Jeśli nie znajdzie komnaty o której mówił Simon, to będzie musiała się wracać po kolejną miksturę, bezsensownie tracąc na to kolejne dni.
- Popłyń do niego sama. Ja w tym czasie sprawdzę czy może jest inne przejście - odparła i uważnie obejrzała posąg Helma. A gdy to nie dało jej żadnej podpowiedzi to ruszyła by przepłynąć wzdłuż ściany, przejść do innych komnat.

Jedyne przejście jakie prowadziło na zaplecze, było zawalone. Niestety to już nie była kwestia samego przejścia. Całe pomieszczenie było zasypane ogromnymi kawałkami muru
i dachu. Widząc to Venora zastanawiała się jak wieża wystająca ponad taflę wody ocalała.
Paladynka pokręciła głową z rezygnacją i wróciła do głównej sali. Ewidentnie to właśnie zasypane przejście musiało być jej celem. Bo jeśli nie, to istniało spore ryzyko, że sala ze wskazówkami była już ruiną, której nie było możliwości sprawdzić.
Będąc już spowrotem w głównej sali pierwsze co zauważyła to pustka. Kobieta i sum zniknęli i Venora miała nadzieję, że już wkrótce wrócą z pomocą. W oczekiwaniu na jej powrót, rycerka pochwyciła za kółko do otwierania klapy, z nadzieją, że może zawias został zniszczony i wystarczy ją tylko wyciągnąć. Przyjrzała się też dokładniej samej klapie, oceniając z czego jest zrobiona. Postukała ręką, bo może była ze zbutwiałego drewna i wystarczyłoby uderzyć kilka razy w to buzdyganem by roztrzaskać.

Rycerka szarpnęła za żeliwne ogniwo, ciągnąc z całej siły. Niespodziewanie ogniwo oderwało się z kawałkiem deski, do której było przymocowane. Klapa wpadła do środka pod naciskiem sporego głazu, który runął do podziemnego przejścia. Na szczęście na dole było dość miejsca, by Venora odsunęła głaz od przerdzewiałych drzwi. Nie poszło łatwo, ale udało jej się. Zamek był wyłamany i po chwili rycerka znalazła się w lochu o niskim sklepieniu. Wąski korytarz typowy dla piwnicy prowadził do większego pomieszczenia, gdzie na pierwszy rzut oka, nic wartego uwagi się nie znajdowało.
Venora płynęła powoli, dokładnie rozglądając się po wszystkich ścianach w poszukiwaniu znaków albo jakiś napisów. Zatrzymała się na środku pomieszczenia przyglądając się przedmiotom zastanawiając się czy któryś nie nosi na sobie symboli zdradzających ich przeznaczenie, a następnie zwróciła uwagę na rozrzucony na posadzce gruz i podpłynęła do nich. Dłonią odsuwała okruchy, szukając czy w podłodze nie ma kolejnego przejścia.
Venora nie znalazła przejścia, ale udało jej się odnaleźć piękny, błyszczący błękitem kamień, wielkości ludzkiej dłoni, mocno osadzony w posadzce. Paladynka zbliżyła do niego twarz, by dokładniej się przyjrzeć. Po chwili też dotknęła go dłonią, przyciskając do podłoża. Kamień nawet nie drgnął. Kamień, jak to kamień kusił pięknem, lecz ktoś kto go tu osadził zadbał by przypadkowy rabuś nie dał rady nim nawet poruszyć.


Dotknięcie klejnotu niczego nie dało, podobnie pocieranie go. Jednak jego obecność w tej sali wskazywała jasno, że nie była to piwniczka na wino mszalne, co sprawiło, że nadzieja na znalezienie sali w Venorze wzrosła. Paladynka zaczęła przeszukiwać dokładniej podłogę wkoło klejnotu, szukając napisów lub symboli, a w tym celu odgarniała kawałki gruzu na boki.
Venora dostrzegła bardzo cienki kanalik wydrążony w posadzce. Rycerka odgarnęła muł i drobne kawałki gruzu wzdłuż linii aż odkryła kolejny, identyczny kamień osadzony w podłożu. Rzuciła też spojrzeniem wstecz, oceniając odległość pomiędzy kamieniami. Swobodnie mogła do obu sięgnąć rękami.
~ Mam nadzieję, że to nie wymaga wlania w rowek żadnej cieczy, bo w tych warunkach to będzie niemożliwe ~ zmartwiła się Panna Oakenfold. Zdecydowała się dotknąć obu kamieni na raz.
Nadal nic się nie działo, lecz służka Helma szukała dalej i prędko odkryła kolejny kamień w takiej samej odległości od poprzedniego. Venora prędko odgarnęła resztę gruzu i odnalazła łącznie sześć kamieni i dziurę w posadzce po siódmym kamieniu.

Wszystkie te klejnoty układały się w okrąg o średnicy metra.
~ Komuś się chyba udało wydłubać jeden ~ skrzywiła się patrząc na puste miejsce po kamieniu, znajdujące się w linii tego koła. Szukała dalej mając nadzieję na znalezienie napisów, które mogłyby jej podpowiedzieć działanie. Jednocześnie spoglądała na boki, mając cichą nadzieję, że może brakujący kamień kryje się gdzieś w gruzie.
Po straceniu kolejnych cennych minut na szukanie, niestety nie znalazła niczego. Venora wróciła do okręgu i przyjrzała się temu pustemu miejscu. Wyglądało ono jakby coś tam powinno być, jakby ktoś perfekcyjnie wydłubał klejnot, ale nie dostrzegła żadnych śladów po narzędziach którymi mógłby on zostać usunięty, nie było nawet drobnych zadrapań, co znowu sugerowało, że ten kamień musiał być jedynie wkładany w to miejsce w czasie obrządku.
~ Ktoś go stąd zabrał ~ poważnie zmartwiła się i stanęła po środku okręgu. Paladynka spojrzała na ścianę naprzeciw wejścia. Tam dostrzegła ślad nadpalenia. Skojarzyło jej się, że może tam stała wielka lampa olejna czy pochodnia oświetlająca całe pomieszczenie. Albo ktoś na przykład uderzył w tamto miejsce płomiennym czy elektrycznym czarem. Spojrzała w górę, na sufit, oglądając go.

Czas uciekał, a ona od czasu odkrycia brakującego klejnotu i śladów na ścianie nie mogła znaleźć nic wartego uwagi. Płuca powoli zaczynały o sobie przypominać kurcząc się regularnie co kilka chwil. To uczucie było nieprzyjemne i rycerka wiedziała, że czas najwyższy wracać na powierzchnię a podarowana przez Michaela godzina została zmarnowana. Panna Oakenfold wypłynęła z komnaty, pomogła sobie w wąskim przejściu drabiną. Płuca coraz częściej się kurczyły co zaczynało sprawiać jej pulsujący ból. Venora wypłynęła przez wytłuczone okno i dotarła na powierzchnię w ostatnim momencie. Łapczywie wciągnęła powietrze, łapiąc się brzegu daszku. Pogoda w tym czasie zdążyła się załamać a obfite opady deszczu na pewno nie miały umilić jej reszty dnia.

Czarnowłosa łapała oddech i zbierała siły. Po kilku chwilach zaczęła gramolić się na daszek, by odpocząć po tym wyczerpującym "sprincie" ku powierzchni.
Nareszcie znalazła się poza wodą. Położyła się na daszku na plecach. Venora była rozkojarzona. Nie znalazła na dole niczego. Czy zawiodła czy chodziło teraz o to by znaleźć brakujący kamień?

- Tylko gdzie? - mruknęła pod nosem i pokręciła głową. Nie miała przecież drugiej mikstury. Michael ostrzegał by użyła jej rozważnie, ale sama już nie wiedziała o co mu mogło chodzić. - Miałam znaleźć komnatę w której dowiem się więcej o próbie... Czy to było to miejsce? Czy szukanie kamienia jest elementem próby? - westchnęła ciężko.
Zdecydowała się, że odpocznie godzinę na daszku nim wezwie Młota.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 09-10-2017, 20:27   #355
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Czarnowłosa łapała oddech i zbierała siły. Po kilku chwilach zaczęła gramolić się na daszek, by odpocząć po tym wyczerpującym "sprincie" ku powierzchni.
Nareszcie znalazła się poza wodą. Położyła się na daszku na plecach. Venora była rozkojarzona. Nie znalazła na dole niczego. Czy zawiodła czy chodziło teraz o to by znaleźć brakujący kamień?
- Tylko gdzie? - mruknęła pod nosem i pokręciła głową. Nie miała przecież drugiej mikstury. Michael ostrzegał by użyła jej rozważnie, ale sama już nie wiedziała o co mu mogło chodzić. - Miałam znaleźć komnatę w której dowiem się więcej o próbie... Czy to było to miejsce? Czy szukanie kamienia jest elementem próby? - westchnęła ciężko.
Zdecydowała się, że odpocznie godzinę na daszku nim wezwie Młota.
Nic nie wydarzyło się w trakcie jej wypoczynku. Deszcz zacinał w najlepsze, ale i tak już mokrej Venorze nie robiło to różnicy. W końcu podniosła się na daszku do pozycji siedzącej i spojrzała w kierunku brzegu. Czuła obecność swojego wierzchowca tam, na granicy ich więzi więc zagwizdała. Poczuła jak rumak ucieszył się i chyba ruszył ku niej.

Zrezygnowanym spojrzeniem paladynka wodziła po jeziorze. Zastanawiała się co dalej.
- Wracać, czy szukać na własną rękę kamienia? - mruknęła do siebie. Nie mogła przecież tam wrócić i szukać w świątyni klejnotu, bo nie miała mikstury. A co gorsza była prawie pewna, że owy przedmiot został wyniesiony daleko poza budynek postawiony ku czci Helma.
Wkrótce dostrzegła znajomy czarny łeb w wodzie. Uśmiechnęła się i zamachała ręką, a gdy wierzchowiec był już blisko, wskoczyła do wody u złapała się za wodze.
Na plaży znaleźli się jakiś czas później. Venora wychodząc z wody zaczęła wyżymać swoje ubranie, a za nią Młot otrząsał się rozrzucając na boki krople wody.
- To będzie niezwykle nieprzyjemny koniec dnia- skomentowała idąc przed siebie. Ruszyła dokładnie tą drogą, którą tu przybyła, póki mieli siłę, bo chciała wyjść z obszaru wydmy, gdzie jej wierzchowiec nie miał na czym się paść, a i piasek był nieprzyjemnie wdzierał się pod ubranie i obcierał skórę. Na razie chciała znaleźć jakieś wygodne miejsce na nocleg, żeby na spokojnie móc rozpalić ognisko i wysuszyć swoje rzeczy.

~***~

-Świat się zmienił. Nieodwracalnie… Rośliny nie rosną na spaczonej, jałowej glebie. Chore dzieci nie będą miały dość siły by przeżyć w tych warunkach. Powietrze jest ciężkie od oparów, a smród śmierci… Czuje jak cały nim cuchnę… Nie uda nam się cofnąć czasu. Nie uleczymy chorych i nie uzdrowimy gleby... - Venora otworzyła oczy i spojrzała na siedzącą naprzeciw postać w czarnej zbroi. Hełm w kształcie głowy byka przykrywał twarz tajemniczego osobnika i Venora nie miała pojęcia dlaczego po prostu go nie zdejmie. Ogromny, smoczy ząb, na którym zasiadała był o dziwo wygodny. Przez szczelinę między kłami widać było całe obozowisko ostatnich ocalałych ludzi.
-Ale tak długo jak żyjemy my, tak długo ona nie triumfuje. Niech jej smocze pomioty palą i wdeptują w piach, ale jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa!- kobieta w czarnej zbroi zacisnęła pięść a Venora poczuła moc do dalszej walki. Sojusznicy u jej boku ginęli, ale jej nie opuszczali dobrowolnie.

29 dzień Słonecznego zenitu. Toń Yeven

O świcie Venorę obudziło prychanie Młota. Gdy otworzyła oczy ujrzała otaczającą ją mgłę. Niebo zasłonięte było chmurami, choć już nie padało. Plecy trochę doskwierały od wielkiego kamienia, który dopiero co wygrzebała spod śpiwora. Venora usiadła, wzięła głęboki wdech i zaczęła się zastanawiać co dalej powinna zrobić.
- To było to miejsce czy nie? - zapytała retorycznie, spoglądając na swojego wierzchowca. Wstała i sprawdziła czy udało się by jej ubranie przeschło przez noc przy ognisku. Były jeszcze trochę wilgotne, ale wyschły dość by ich noszenie nie sprawiało problemu.
Zaczęła pakować się. Bardzo dokładnie wytrzepała śpiwór z piasku zanim zwinęłą go i wsadziła do magicznej torby. - A jak to nie było to miejsce? Ale przecież to pasowało do opisu. "Wzdłuż brzegu na wschód aż dotrzesz do miejsca, gdzie spotykają się dwie rzeki z jeziorem" - wspomniała na głos i westchnęła ciężko. Po przespaniu się już nie była tego tak pewna jak dnia poprzedniego. - Nie mogę wrócić z niczym - po tych słowach spojrzała na wschód. - Tam też przecież tu trzy rzeki, które łączą się w tym jeziorze - wzięła patyk i narysowała to sobie na ziemi.

Rzeka Ashaba płynęła od północy i w toni skręcała ku wschodowi tworząc literę L. Od zachodu w toń wpływał potok Sember, a od południa rzeka Glaemril. I to tworzyło jej możliwe miejsca gdzie znajdować się mógł jej cel podróży. Patykiem pacnęła w ćwiartkę reprezentującą obszar pomiędzy potokiem Sember, a rzeką Glaemril. - Muszę sprawdzić ten obszar, wejść nieco w teren leśny. Jak tam nie znajdę to znów na wschód, do rzeki Glaemril, przejdę nią pół dnia a następnie przekroczę i udam się znów ku jeziorze. Spróbuję tak chociaż obejść Yeven wkoło to może znajdę - stwierdziła sięgnęła do swojej torby by wyciągnąć z niej zbroję i ubranie.
Wkrótce opancerzona i przygotowana do drogi wsiadła na grzbiet niecierpliwiącego się Młota. Tak jak sobie zaplanowała wpierw skierowała się na południe.

~***~

Mgła nieco opadła, ale pogoda ogólnie nie rozpieszczała rycerki. Mrzysty deszcz zacinał od północy za sprawą silnego, chłodnego wiatru. Venora zasłaniała twarz, choć jej irytacja z każdą pokonaną milą rosła. W końcu musiała na chwilę się zatrzymać, gdy w oddali pośród wydm ujrzała trójkę mężczyzn siedzących przy ognisku, obok sporej rybackiej łodzi. Rycerka była niemal pewna, że szemrane typy są przemytnikami lub kimś w ten deseń, gdyż sprzętu do łowienia nie widziała. Była też zdecydowanie za daleko by jej zmysł wyczuwania złych intencji mógł w ogóle podziałać.
Paladynka zsunęła skrawek kaptura z głowy i rozejrzała się. Mogła obejść nieznajomych łukiem, ale pewnie w ten sposób straci conajmniej godzinę, może nawet dwie. A z drugiej strony to że ktoś był przemytnikiem, nie musiało od razu znaczyć, że był złą osobą.
- Może przynajmniej znają okolicę i mi coś podpowiedzą gdzie mogę znaleźć ruiny świątyni - przeszło jej przez myśl. - Może nawet będą rozsądni i nie będą mnie atakować - zaciągnęła kaptur, znów skrywając pod nim twarz przed deszczem. Sprawdziła czy w razie czego jej tarcza oraz miecz są pod ręką. Przynajmniej jej sylwetka w zbroi, okryta czarnym płaszczem wyglądała poważnie. Ruszyła więc prosto ku zauważonym osobom.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 09-10-2017, 22:23   #356
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Gdy mężczyźni tylko zauważyli Venorę, od razu zerwali się na nogi. Żaden z nich nie sięgnął po broń, ale wyglądali na mocno zaniepokojonych obecnością niespodziewanego gościa. Mężczyźni mieli iluskański typ urody. Pociągłe twarze i wąskie barki. Odziani byli raczej przeciętnie, za wyjątkiem jednego, który miał na sobie szaty wędrownego maga o licznych kieszonkach i solidnym pasie, pełnym przywieszonych mikstur.
Czarny wierzchowiec stąpał powoli, zbliżając się z każdym krokiem ku obozującym. Rycerka również nie sięgała po broń, która w widocznym dla mężczyzn miejscu wisiała u jej boku. Zatrzymała się w końcu i zrzuciła kaptur.
- Nie obawiajcie się. Jedynie szukam chwili wytchnienia przy ogniu - odezwała się, spoglądając na najlepiej odzianego osobnika w tej grupie, którego uznała, za szefa tego towarzystwa.
Osobnik poruszał się spokojnie, nie wykonywał gwałtownych ruchów. Gdy rycerka do niego przemówiła, odsłonił twarz spod kaptura. Miał około czterdziestu lat. Wyszedł na czoło grupy, naprzeciw Venorze i powitał ją gestem ręki.


-Bądź pozdrowiona podróżniczko! Jestem Gail, a to Dorno i Nagy. A miejsca obok ogniska mamy pod dostatkiem!- oznajmił uśmiechając się. Venora nie wyczuwała od niego wrogich zamiarów.
- Miło mi was poznać - skinęła głową i zeskoczyła z końskiego grzbietu. - Jestem Venora - sama również się przedstawiła i podeszła bliżej do Gaila. - Jesteście z tych okolic? - zapytała i spojrzała również po twarzach towarzyszy maga.
-Nie. W zasadzie to nie… Cóż przybyliśmy tu z granic Rashamen i Thay- wyjaśnił -Podróżujesz tu samotnie?- burknął zdziwiony Nagy.

Po chwili paladynka była już pewna, że nie ma żadnego zła w tym obozowisku. To sprawiło, że się uśmiechnęła odrobinę.
- Tak, podróżuję sama - skinęła głową Venora. - Ale proszę się o mnie nie martwić, potrafię sobie poradzić w razie napaści. Kilka dni temu napotkałam tu na zielonego smoka. Później na jakiś smoczy pomiot. Mam nadzieję, że wy nie mieliście takiego nieszczęścia w swojej podróży - dodała uprzejmym tonem.
-Nie, na szczęście Tymora trzyma nad nami pieczę. Jesteś paladynem, prawda?- spytał mag, wręczając rycerce bukłak z winem. Mężczyzna zaprosił ją gestem ręki do ogniska, bliżej łodzi, gdzie leżało kilka grubych drewnianych palików.
- To aż tak bardzo widać? - odparła rozbawionym tonem Venora i wzięła do ręki butelkę z winem. - Tak, jestem paladynem Helma - dodała, ale to również musiało być oczywiste zważywszy na symbol na jej medalionie, leżącym na wierzchu napierśnika. Czarnowłosa dosiadła się do ogniska i powąchała zawartość bukłaku, po czym upiła mały łyk. - Paskudną mamy pogodę - stwierdziła.

Mag spojrzał w górę i przytaknął jej głową -Racja. Idzie jesień i zapowiada się na deszczową- odparł -Gdzie w zasadzie zmierzasz?- ruchem ręki zachęcił ją by się nie krępowała i piła więcej.
Po bimbrze Dundeina wino wydawało się być niezwykle słabe. Panna Oakenfold wypiła jeszcze łyk i oddała właścicielowi. Zdecydowanie nie był to czas ani towarzystwo by dużo pić. Na pytanie Gaila, paladynka zastanowiła się co odpowiedzieć. Uznała, że nic nie traciła mówiąc im o tym.
- Szukam starej świątyni Helma. Gdzieś w tej okolicy powinna się znajdować - odparła szczerze, wbijając spojrzenie błękitnych oczu w twarz maga. - Może rzuciła się wam w oczy taka budowla?
-Czy to nie przypadkiem ten zatopiony kompleks, na północ stąd?- spytał jeden z mężczyzn, na co mag wzruszył ramionami -Ale tam się nie da nijak wejść. Wszystko pod wodą- odparł Gail -A o innej nie słyszałem- wyjaśnił -Dlaczego jej szukasz?-

- Mam nadzieję, że to nie jest tamta ruina. Wiele w niej nie znalazłam - po tych słowach skierowała głowę na jezioro. - Liczę, na to, że gdy ona zatonęła to Helmici przenieśli się gdzieś nieopodal - znów wróciła spojrzeniem na maga. - Czemu jej szukam? Jak każdy boski sługa podlegam próbom. A znalezienie tej świątyni jest właśnie taką próbą dla mnie
-Trochę czasu spędziłem w tych okolicach, ale nigdy nie słyszałem o jakimkolwiek przybytku Helma w pobliżu. Tu w pobliżu ogólnie niewiele da się znaleźć- wytłumaczył.
- To stara świątynia. Opuszczona zapewne dawno temu. Najpewniej już jest całkiem sporą ruiną - stwierdziła Venora. - Wiem tylko tyle, że znajdę ją u zbiegu dwóch rzek do jeziora - wzruszyła ramionami, wbijając spojrzenie w ciepłe płomienie ogniska.
-Słuchaj. Spróbuję ci pomóc, ale obiecasz, że nikomu nie powiesz, że nas tu spotkałaś- zaproponował mag.
Paladynka przekrzywiła głowę zastanawiając się nad propozycją Gaila.
- A przed kim się ukrywacie? - zapytała.

Mężczyzna spojrzał na towarzyszy, a ci mieli nietęgie miny.
-Cóż… Udało nam się nawiązać kontakt z… Mieszkańcami tych terenów. Wymieniamy się dobrami. Dostarczamy im mikstur i magicznych błyskotek, w zamian za wyławiane przez nich z dna akwenu perły. Jeśli to się rozejdzie, wszystko może legnąć w gruzach, a mamy na tym niemały zarobek- wyjaśnił spokojnie -Mógłbym spytać, przy okazji następnego spotkania. Być może nasi znajomi będą w stanie odpowiedzieć na twoje pytanie- dodał.*
Venora zamyśliła się. Musiała uważnie dobierać słowa, bo jeśli coś miała obiecać to była zobligowana dotrzymać słowa.
- Mogę wam to obiecać. Ale umowa będzie nieważna, jeśli okaże się na przykład, że jesteście zamieszani w handel niewolnikami - postawiła warunek, który był oczywisty biorąc pod uwagę kim była.

Na słowa Venory jeden z mężczyzn parsknął śmiechem -Łowcy niewolników? A na co niby mielibyśmy tu polować?- zaśmiał się pod nosem.
-Bądź uprzejmy!- Gail zreprymendował swego człowieka -Jak już wspomniałem. Handlujemy magicznymi wyrobami za perły. Nie mamy nic na sumieniu- wyjaśnił paladynce.
- Jeśli taka jest prawda, to możecie liczyć że nie wspomnę o waszej obecności tutaj - zapewniła w końcu. - Cóż... Świątynia nie na darmo jest zaginiona. Wiedza tubylców na pewno by wiele wniosła mi... Może po postu wskażecie mi drogę do nich i sama ich popytam?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-10-2017, 21:37   #357
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Cóż- odezwał się Nagy -Problem w tym, że dla nich… Pojęcie czasu jest dość względne i przychodzą na spotkania kiedy uznają to za stosowne…- wzruszył ramionami
-Dlatego tak tu siedzimy jak te kołki i czekamy aż się zjawią- dodał mag.
- Czyli nie wiecie gdzie oni mieszkają? - rycerka uniosła brew w zdziwieniu.
-Gdzieś tam…- gestem ręki wskazał falującą taflę Toni Yeven.
- I kiedy mieliście się z nimi spotkać? - dopytała.
-Ile już tu koczujemy?- mag spojrzał na kompanów
-Trzeci dekadzień- odparł jeden z mężczyzn
-Tak. Wczoraj zaczęliśmy trzeci dekadzień- potwierdził Gail -Ale zawsze każą na siebie czekać- dodał uspokajająco.
- Trzy dekadni? - zaskoczyło ją to. - Czyli ile przewidujecie jeszcze na nich czekać? - zmrużyła oczy. - Czy wy przypadkiem... Nie macie na myśli ryboludzi z Toni Yeven?

Mag zaśmiał się lekko pod nosem -Nazywają się Shalarinami i mają znacznie więcej wspólnego z ludźmi niż rybami. Choć to z tymi drugimi żyją na co dzień… A poczekamy ile będzie trzeba. Po to tu jesteśmy. By dokonać wymiany- wyjaśnił.
- Bardzo miłe istoty. Przynajmniej ta, którą spotkałam - stwierdziła paladynka uśmiechając się lekko pod nosem. - Jak się z nimi dogadaliście? To nie jest proste pod wodą
-To długa historia, w której pewien nieostrożny czarodziej o mało co się nie utopił. Na szczęście znam zaklęcie, które pozwoliło mi zrozumieć ich język. Sami sprawili, że potrafiłem wytrzymać pod wodą-
Panna Oakenfold otworzyła usta w zdumieniu.
~ Powinnam była popłynąć z Sakayah... ~ strapiła się. Ale zaraz sama sobie wytłumaczyła, że nie miała sposobu by wiedzieć, że ryboludzie mogą takie rzeczy robić. Ta informacja dała jej nadzieję na dokładne przeszukanie podwodnych ruin.

-Poczekam tu z wami na nich - oznajmiła bez zawahania. - I nie martwcie się, nie będę wam podjadać prowiantu - zapewniła. -A i na nocnej zmianie przyda się ktoś, kto widzi w ciemności - dodała z mrugnięciem oka.
-No to wypadałoby się lepiej poznać…- burknął Gail szukając czegoś w plecaku, skąd w końcu wydobył smukłą, drewnianą tubę, w której schowana była piękna fajka z cybuchem w kształcie główki orka.
-Zapalmy fajkowego ziela- zaproponował uśmiechając się.
Rycerka uśmiechnęła się, bo przypomniało jej to podróż z Foiganem. Jej uśmiech się pogłębił gdy zaraz wspomniała jego brata. Liczyła, że teraz ten "zły brat bliźniak" wolny od ligi nekromantów, w końcu będzie miał okazję spotkać się z Foiganem i chociaż pogadać, bo to czy się dogadają już tylko w ich rękach pozostawało.
- Dziękuję, ale poprzestanę na winie - podziękowała magowi za proponowane zioło. - Jeśli chcecie to dla zabicia czasu mogę poopowiadać wam nieco o moich przygodach - zaproponowała.

Mężczyźni spojrzeli na siebie i ochoczo pokiwali głowami, oczekując spektakularnych historii.
-Opowiadaj. Cholera wie, kiedy przyjdą-
- Hym, od czego by tu zacząć... - Venora zamyśliła się chwilę. - Raptem kilka dni temu, zanim zaczęłam kręcić się po tych lasach, to w drodze tu z Arabel z towarzyszami natrafiliśmy na informacje o armii umrzyków. Dokładnie to wspomniał o tym krasnolud należący do tamtejszej straży na moście. Twierdził, że na naszej drodze, która wiodła przez las Hullack spotka nas śmierć z ręki nekromantów i ich pomiotów. Nikt mu nie wierzył, ale skoro chciał się z nami zabrać to nie stawałam mu na przeszkodzie - powiedziała tytułem wstępu. - Przemierzając las nic nie spotkaliśmy. Dopiero kilka dni później wychodząc z niego znaleźliśmy ich. To nie była armia to była istna horda zmarłych. Było nas za mało by nawet myśleć o stawianiu im oporu. Rozdzieliliśmy się. Część ruszyła ostrzec druidów Hullack, inni osiedla zamieszkiwane, a które były zagrożone pochodem martwych - opowiadając wpatrzyła się w ognisko.

- W międzyczasie uratowaliśmy kapłana Moradina który chciał dokonać swego żywota w walce z hordą - uśmiechnęła się. - My jednak, ja, smoczydło i wspomniany już kapłan, musieliśmy iść dalej, do naszego celu podróży. Po drodze zostaliśmy zaatakowani przez wampiry, później przypadkiem natknęliśmy się na nekromantów... Jednak nie mieliśmy sił stawić im czoła, bo byliśmy ranni po walce z wampirami. Ale szczęście się do nas uśmiechnęło. Za dnia spotkaliśmy trolla, którego namówiliśmy do pomocy nam. Wskazał miejsce gdzie zamieszkiwały wampiry. Wystawiliśmy trumny z nimi na słońce. Pozbyliśmy się ich. Ale to wkurzyło nekromantów. Wysłali za nami grupę silnych zmarłych. Gonili nas aż do jeziora Sember. Przyparci do muru walczyliśmy. W końcu udało się zabić jednego z nekromantów a wraz z tym cześć armii zmarłych rozpadła się - mówiła z natchnieniem. - Ale wtedy dopadła do nas jego uczennica, która przewyższała go w plugawych sztukach. Wezwała duchy, rozkazała umarłym trollom nas zmiażdżyć... Tu jednak pomoc przyszła nam z samych niebios. Niebianka zmiażdżyła nekromantkę, a wraz z nią poległa armia martwych i zakończyliśmy czas władania ligi nekromantów w tych rejonach

-Liga nekromantów?- spytał zadziwiony Gail.
Paladynka skinęła głową.
- Orkowie przez nich musieli uciec ze swoich siedlisk i zaczęli podchodzić blisko ludzkich osad - dodała. - Teraz będą mogli wrócić i zrobi się dzięki temu luźniej, a co za tym idzie będzie mniej spięć między rasami. Przynajmniej w porównaniu z tym co było zanim tu przybyliśmy - stwierdziła.
-Słyszałeś o nich?- Nagy widział zdumienie na twarzy kamrata
-Słyszałem i to nie raz. Każdy podróżnik przez Grzmiące Wierchy lękał się spotkania z tymi skurwielami… A ty mówisz, że ich rozbiłaś wraz ze swoimi kompanami…- Gail nie krył zdziwienia
-Jest paladynką, a paladyni przecież nie mogą kłamać…- wtrącił się trzeci z mężczyzn.
- Rzeczywiście, nie mogę kłamać - potwierdziła Venora ze śmiechem, rozbawiona minami mężczyzn. Tyle razy już widziała to zaskoczenie, ale jeszcze jej się to nie znudziło. - Ale już wcześniej miałam do czynienia z nekromantami. Choć tamten był liczem i musiałam się nieźle nachodzić po bagnach, żeby odnaleźć jego relikwiarz. Też zbierał armię - westchnęła.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 12-10-2017, 19:33   #358
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nagle woda zabulgotała, nieopodal brzegu, a mężczyźni zerwali się jak rażeni piorunem. Venora ujrzała wysokiego i szczupłego osobnika o kilku cechach wskazujących na podwodny tryb życia. Osobnik nie miał przy sobie broni, ani nikogo do towarzystwa. Wyszedł na piaszczystą plażę w blasku zachodzącego słońca z poważną miną kogoś, kto nie ma pojęcia czym jest poczucie humoru. Miał długie zielone włosy przypominające wodorosty, oraz zielonkawy odcień skóry, a na lądzie jego ruchy były dość pokraczne.
Venora przyjrzała się istocie i zaczęła powoli podnosić się z ziemi. Spojrzała na maga.
- To wasz znajomy? - zapytała go cicho.
-Tak- odparł krótko, po czym pokłonił się lekko przed tajemniczym jegomościem -Witaj Saranisie. To Venora. Jest z nami. Ma do ciebie kilka pytań jeśli się zgodzisz- rzekł Gail, a osobnik zmrużył oczy i przyjrzał się rycerce od stóp do głów, po czym niespodziewanie wyciągnął w jej kierunku rękę na powitanie
-Jestem Saranis- przedstawił się.
Paladynka uprzejmie skinęła mu głową.
- Witaj, na imię mi Venora Oakenfold - odpowiedziała ściskając mu dłoń i uprzejmie skinęła mu głową. - Miałam już okazję spotkać jednego z twych pobratymców. Na imię jej było Sakayah

-W podwodnym świecie nowiny szybko się niosą- oznajmił mężczyzna -Sakayah wspominała o samotnej istocie z lądowych krain. Nie podejrzewałem, że ona istnieje, a na pewno nie o tym, że będę mógł cię spotkać- uśmiechnął się.
Paladynka odwzajemniła uśmiech.
- Chciałabym was prosić o pomoc. Bardzo jej w tej chwili potrzebuję... Gail wspominał mi, że potraficie sprawić, że istoty z powierzchni mogą oddychać pod wodą - powiedziała wprost. - Zabrakło mi czasu by dokładnie przeszukać świątynię mojego boga. Muszę tam wrócić, to bardzo ważne - dodała.
Saranis wzdrygnął się lekko i wbił spojrzenie w symbol Helma, wiszący na piersi Venory.
-Twój bóg to powalony posąg na dnie…- skomentował pod nosem -A… Czego tam szukałaś? Tam tylko puste ściany i woda…-

- Tak, ten posąg przedstawia mojego boga - panna Oakenfold skinęła mu głową. - Szukam sali, w której mam odbyć próbę nazywaną oczyszczeniem. Chyba ją znalazłam. Ale nie mam co do tego pewności niestety - wzruszyła ramionami. - Dlatego muszę tam wrócić. Świątynia miała znajdować się u zbiegu dwóch rzek do jeziora. Nigdzie indziej, na powierzchni, nie widać takowej. To musi być więc ta w jeziorze
-Wiem co to za miejsce- odparł ze spokojem -I domyślam się czego szukasz. Wiem, kto jest w posiadaniu kamienia, ale zanim ci powiem coś dla mnie zrobisz…- zaproponował bez ogródek.
Venora zrobiła zaskoczoną minę na słowa ryboludzia.
~ Skąd on wie?~ natychmiast ja zastanowiło to. Wpatrując się w jego oczy powoli skinęła głową.
- Co to miałoby być - zapytała.
-Popłyń z nami. Mamy tu swoją enklawę na powierzchni, tam wymienię perły z moimi przyjaciółmi- spojrzał wymownie na trójkę mężczyzn -Opowiem ci w czym rzecz i podejmiesz decyzję- zaproponował.

Paladynka zaczęła się zastanawiać, ale ciężko było podjąć decyzję nie wiedząc czego chcą. Jednak była jeszcze świadomość tego, że nie miała przecież żadnego wyboru, musiała wrócić do świątyni i potrzebowała klejnotu...
- Dobrze więc, pozwól tylko mi ubrać się w coś wygodnego do pływania - odparła i poklepała się po napierśniku.
Saranis uśmiechnął się lekko i spojrzał na trójkę ludzi, którym towarzyszyła rycerka -Popłyniecie łodzią. Spokojnie, nie musisz się rozbierać- oznajmił wskazując rybacką łajbę zaciągniętą na plażę, nieopodal ogniska. Gail i jego świta nawet nie czekali na znak, tylko od razu zepchnęli łódź do wody, wskoczyli do środka i rozsiedli się łapiąc za wiosła
-Chodź pomóż wiosłować, to szybciej dotrzemy na miejsce!- krzyknął Nagy. Saranis skinął rycerce głową pozostawiając ją samą z decyzją odnośnie jej pancerza, po czym wkroczył do wody i zaczął płynąć na północ.
Paladynka spojrzała sceptycznie na łódź. Oczami wyobraźni widziała jak się ta łupinka chybocze na boki gdy ona, ciężkozbrojna, będzie się na niej ruszać. Łatwo było by wypaść za burtę. W pamięci miała za dobrze wyryte ostatnie nieplanowane wpadnięcie do wody. Nie było przyjemnie. Ryboludzie wydawali się być w porządku, a jeśli coś miało ich zaatakować to i tak ciężko by jej się walczyło z czymś co niezwłocznie mogłoby ją wciągnąć pod wodę. Zaufała więc tubylcom.
- Dajcie mi chwilę - powiedziała do maga i zabrała się za zdejmowanie z siebie zbroi.

~***~

Łódź z czwórką ludzi hardo przedzierała się przez większe fale. Saranis tak ich prowadził, że niedługo po odbiciu od brzegu natrafili na sprzyjający im prąd i wiosłowanie tylko przyspieszyło ich drogę do celu. Na miejsce udało im się dotrzeć przed zachodem słońca. Była to kamienna budowla z białymi murami o kopułowatym sklepieniu, wolno stojąca na niewielkiej wyspie.
Budynek gabarytami przypominał solidną kaplicę. W oddali było widać otaczającą ich dookoła zatokę z kilkumetrowymi skałami kryjącymi to miejsce przed oczami przypadkowych podróżników. Nad powierzchnię wody wystawały setki drewnianych pali, znikających w wodnej toni. Venora spojrzała kilka razy za burtę próbując określić ich długość, ale szybko zdała sobie sprawę, że to nie możliwe z jej aktualnej perspektywy. Mężczyzna podpłynął do jednej z kilku wystających ponad wodę skał, po czym błyskawicznie i zwinnie wdrapał się na nią. Po chwili z wody wyłoniły się dwie kobiety z jego gatunku. Jedna z nich wręczyła mu dziwaczną broń, odrobinę podobną do halabardy.


-Witaj w enklawie Assa’eneire- rzekł wskazując gestem ręki budynek za sobą. Gail minął skały i pokierował łódź do wysepki, gdzie od północnej strony znajdowała się kładka, do której zacumowali. Nim Venora postawiła stopę na lądzie Saranis znów wyłonił się z wody, tym razem już obok łodzi i podał jej rękę by pomóc wyjść. Kładka prowadziła na skrawek płaskiego terenu, gdzie na gości czekało kilkanaście schodów oraz spore, strzeliste drzwi do wnętrza budynku. Kompani weszli do środka za Saranisem i ujrzeli puste wnętrze oraz okrągły basen z krystalicznie czystą wodą na środku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 13-10-2017, 22:28   #359
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Saranis wystawił rękę nad taflę wody, a po chwili Venorze i grupie Gaila ukazała się potężna macka ośmiornicy, która delikatnie owinęła się wokół ręki mężczyzny, a po chwili ześlizgnęła się i zniknęła pod wodą. Saranis odwrócił się ukazując kompanom garść pięknych pereł w dłoni.
Gail od razu podszedł wyciągając po nie ręce. Saranis oddał je człowiekowi, ale nie komentował wymiany. Spojrzał na Venorę i uśmiechnął się pod nosem.
Paladynka była pod wrażeniem tego miejsca. I nieco zaniepokojona tą macką, która dopiero co wyłoniła się spod wody. Ale starała się po sobie nie dać tego poznać. Do czasu aż Gail nie dostał swoich pereł Venora rozglądała się wkoło. Aż w końcu gospodarz zwrócił na nią uwagę. Zastanawiało ją czemu jest on dla niej tak uprzejmy i miły. Poprawiła sobie na ramieniu torbę i odwzajemniła uśmiech.
- Powiedz mi proszę skąd wiesz o tym czego szukam i co chcesz bym dla ciebie zrobiła - powiedziała spoglądając Saranisowi prosto w oczy.

-Zapewne szukasz kamienia uruchamiającego portal- odparł -Mamy problem z żywiołakami. Do tej pory żyliśmy w zgodzie, lecz ostatnio zaczęły atakować nasze patrole i chcemy wyprawić się na ich teren. Żaden z moich braci nie jest szermierzem szkolonym treningami, jakie ty odbyłaś - jak się domyślam- spojrzał na Pożogę -Wspomożesz nas w wyprawie a ja zdradzę ci miejsce gdzie ukryty jest kamień- wyjaśnił.
- Portal? - uniosła brwi w jeszcze większym zdziwieniu. - A cóż to za żywiołaki będą? - dopytała a ton jakim to powiedziała wskazywał że już zdecydowała się i już chce dogadać szczegóły. - Nadal mi nie powiedziałeś skąd o tym kamieniu wiesz - dodała z naciskiem.
Saranis rozłożył ręce na boki -Jesteś w moim królestwie. Wszystko, co jest pod wodą jest moim królestwem. Muszę znać królestwo- oznajmił -Znam tamto miejsce. Poznałem je dawno temu, kiedy kamień był jeszcze na miejscu- odrzekł.
- Czyli ty albo ktoś z twoich ludzi jest w jego posiadaniu? - zapytała paladynka. - Co się stało, że świątynia została zalana? - dodała zaraz, zaciekawiona tym.

-Tak- odparł Saranis -Kiedyś ten akwen był znacznie mniejszy, a świątynia była samotnią kontemplujących mnichów. Któregoś dnia wody się podniosły i mnisi musieli znaleźć inne miejsce na swój dom. Tak już z naturą bywa- wzruszył ramionami -Nie moi ludzie, ale zaprowadzę cię do kogoś kto posiada kamień. Nie mogę obiecać, że ci go odda- znów wzruszył ramionami, po czym podszedł do Gaila. Mężczyzna wręczył Saranisowi skórzaną torbę, w której brzęczało szkło
-Czy go odzyskasz czy nie, będzie zależało od ciebie. Nie mogę ci nic więcej obiecać- oznajmił.
- Dobrze, tyle mi wystarczy. Ważne, że będę wiedzieć gdzie jest, bo już obawiałam się, że jakiś kapłan zabrał go gdy wyprowadzali się przed zatopieniem budynku. A wtedy to szukaj wiatru w polu - ucieszyła się Venora.

-Jeśli czujesz się na siłach możemy ruszyć nim słońce zniknie z nieba- Saranis podszedł odrobinę bliżej Venory -Choć będę potrzebował trochę czasu by poprosić mego króla o żołnierzy-
- Wolałabym wpierw odpocząć - stwierdziła szczerze. - I wtedy lepiej przygotuję się do walki. Więc co to za żywiołaki są? - dopytała.
-Istoty z planu wody, które dekady temu osiedliły się w tych wodach. Bój nie jest oczywisty. Być może uda nam się z nimi dogadać... - zamyślił się.
Venora skinęła głową.
- Próbować zawsze można a i ja bym wolała miecz wyciągać tylko w ostateczności - uśmiechnęła się. - Postaram się w tym również pomóc

Wkrótce więc ustalili, że spotkają się kolejnego dnia, na plaży i pożegnali się. Venora wróciła na brzeg wraz z zadowolonym Gailem, zapewne z poczynionej wymiany, i jego towarzyszami. Rycerka w pierwszej kolejności zajęła się swoim wierzchowcem, któremu wyraźnie nie podobało się, że jego pani go zostawiła samego na brzegu. Ta zniewaga wymagała dłuższej chwili drapania za uchem by Młot w końcu puścił to w niepamięć.
Przez resztę dnia, aż do wieczora, paladynka umilała towarzyszom czas przy ognisku na opowiadaniu swoich przygód. Kiedy słońce całkiem się schowało i zapadła noc, panna Oakenfold rozłożyła swoje posłanie i ułożyła się na nim, ale zanim zasnęła poleciła mężczyznom by obudzili ją za cztery godziny, wtedy przemie resztę nocnej warty.

30 dzień Słonecznego zenitu. Toń Yeven


Saranis nie zjawił się prędko. Z wody wyłonił się dopiero niedługo przed południem następnego dnia. Venora była przekonana, że pojawi się na plaży tuż po świcie, ale jak się wcześniej okazało te istoty nie pojmowały tak czasu jak ludzie z powierzchni.
Mężczyzna niespodziewanie wyłonił się z trzaskającej o brzeg fali, powoli zmierzając w stronę wyczekującej go Venory. Gail i jego kompani nie mieli zamiaru jej towarzyszyć, lecz obiecali zostawić rycerce łódź pod warunkiem, że odprowadzi ją w to samo miejsce.
-Mój król zezwolił mi zabrać ze sobą żołnierzy. A ty jesteś gotowa Venoro?- spytał.
Paladynka już wiedziała, że nie miała odwrotu od tej decyzji dołączenia do Saranisa. Czuła się niepewnie w środowisku wodnym, ale na szczęście dla niej, w sytuacji kryzysowej to właśnie determinacja była tym co grało wtedy u niej pierwsze skrzypce.
- [i]Na tyle na ile byłam w stanie/i] - odparła panna Oakenfold i lekko się uśmiechnęła. - Czy twój król wie o moim udziale w tym zadaniu? - dopytała.

-Oczywiście. Inaczej by nie naraził swoich poddanych- odparł bez odrobiny krępacji.
- Czemu twój król tak zaufał moim umiejętnościom skoro nawet mnie nie zna? - zdziwiła się paladynka.
-Ufa moim opiniom- odpowiedział -Jesteś gotowa?-
- No niech tak będzie... - rycerce nie podobało się to jak jej nowy kompan zbywał jej pytania, dając tylko strzępy odpowiedzi. Ale nie drążyła. Może lepiej dla niej było na teraz nie wiedzieć za wiele?
- Tak, ja jestem gotowa. Ruszajmy - dodała Venora i ruszyła do łodzi. Gail i jego towarzysze pomogli jej zepchnąć jałbę do falującej wody. Przywódca świty wręczył jej wiosło i pomachał na pożegnanie -Powodzenia! Obyś znalazła to czego szukasz!-
~ Też mam taką nadzieję ~ pomyślała panna Oakenfold, ale nie zdecydowała się powiedzieć tego na głos. Rozsiadła się na łodzi i wzięła w ręce wiosła.
- Bądźcie zdrowi i niech bogowie będą wam przychylni - krzyknęła jeszcze w pożegnaniu za magiem i jego towarzyszami. Nie było czasu do stracenia więc od razu zabrała się za wiosłowanie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 13-10-2017, 23:55   #360
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Venora płynęła tak szybko jak pozwalały jej na to ramiona. Saranis nie był pobłażliwy i kilkukrotnie wyprzedził ją na wodzie o spory dystans, po czym znikał pod lustrem wody i pojawiał się po niedługim czasie obok burty. W końcu któregoś razu, kiedy już wyłonił się z wody.
-Załóż na szyję ten wisior- rzekł podając rycerce skromny naszyjnik z rzemienia i przytwierdzonej do niego muszelki -Dzięki temu będziesz mogła oddychać pod wodą jak ryba. Jak ja-
Paladynka wyciągnęła rękę i wzięła w dłoń wisiorek. Spodziewała się, że jego działanie w oczuwaniu będzie podobne do mikstury. Chwilę mu się przyglądała, by zaraz założyć go sobie na szyję.
- I co teraz? Płyniemi dalej? - zapytała, rozglądając się po lustrze jeziora.
-Za mną- odrzekł i zanurkował.
Venora spojrzała za nim w wodną toń, a na jej twarzy malowało się niezadowolenie. Wzięła głęboki wdech i przechyliła się na burcie łodzi. Ciężar jej zbroi dokonał reszty i zaraz wpadła do wody.
To było bardzo nieprzyjemne i przywodziło złe wspomnienia, które kazały paladynce rozglądać się za smukłymi sylwetkami o czarnych łuskach.


Woda była chłodnawa. A uczucie obciążającej jej zbroi było strasznie irytujące. Venora jednak nie traciła głowy. Naszyjnik działał, a sekundę po tym jak wskoczyła do wody obok pojawiła się dość spora ośmiornica, która oplotła rycerkę mackami za ramiona i powoli zaczęła płynąć za Saranisem, ciągnąc pannę Oakenfold za nim.
Rycerka w pierwszym odruchu chciała się bronić przed zwierzęciem, ale widząc, że jej wodny towarzysz jest spokojny, również i ona się opanowała ze swoimi zapędami. Tak czy inaczej nie czuła się w tej chwili komfortowo, co zdradzała nieco nerwowym rozglądaniem się na boki.
Przepłynęli kilkadziesiąt metrów w dół, prosto w kierunku dna. Wszędzie tutaj panował półmrok głębokości, a wodorosty nieprzyjemnie dotykały ją po skrawkach ciała. W końcu
dostrzegła grupę istot jak Saranis. Uzbrojeni w pancerze z żółwi, czy wielkich łusek albo półnadzy żołnierze wyczekiwali pojawienia się Saranisa i jego towarzyszki. Kilka istot bez namysłu podpłynęło by zobaczyć rycerkę z bliska. Ośmiornica ją puściła i podpłynęła do Saranisa oplatając pokornie mackami jego nogi.

-To jest Venora! Ona - człowiek pomoże nam z problemem żywiołaków. Chce nam pomóc, a my potrzebujemy tej pomocy. Brońcie jej jakby była jedną z naszych- rzekł stanowczym, lecz spokojnym tonem, co kilkudziesięciu osobników przyjęło skinieniami głowy w kierunku rycerki.
Paladynka przyjrzała się każdemu z nich by zapamiętać ich twarze. Wyciągnęła z torby diadem i założyła sobie na głowie.
- Saranis mówił mi o waszym problemie. Mamy zbieżne cele, dlatego wesprę was zarówno w negocjacjach jak i gdy walka okaże się nie do uniknięcia - zapewniła wszystkich. - Potrafię również leczyć, więc nie wahajcie się przychodzić z ranami.
-Aktualnie znajdujemy się na granicy terytorium należącym do żywiołaków. Ich strażników nie sposób pomylić z czymkolwiek innym. Będzie przypominało pływającą zbroję i broń…- Saranis spojrzał na Venorę by mieć pewność, że ta dobrze go zrozumiała.
-Udamy się bez żadnego postoju prosto do serca tego miejsca, gdzie podejrzewam spotkać istotę, której się słuchają - wyjaśnił.

Paladynka pokiwała głową. Rozłożyła ręce i pomachała nimi, udając ruchy walki mieczem. Nie było wygodnie i już wiedziała, że będzie musiała uważać pod jakim kątem trzyma ostrze by móc dobrze poprowadzić cios w trakcie walki. W końcu wyprostowała się i spojrzała na dowódcę.
- To ruszajmy. Tylko będę potrzebować pomocy przy poruszaniu się tu - stwierdziła.
-Mój przyjaciel i tak cię polubił. Pomoże ci dotrzymać nam “kroku”- odpowiedział Saranis, a ośmiornica podciągnęła się trochę wyżej aż do jego pasa, oplatając jedną z macek wokół jego ramienia.
-Ruszajmy- rzekł, a ośmiornica błyskawicznie podpłynęła do Venory przyglądając jej wyłupiastym okiem.
Panna Oakenfold nie wyglądała jakby sympatia mackowej istoty ją przekonywała. Wciąż wstrzymywała się przed tym by nie pozwolić sobie na próbę uskoczenia przed ośmiornicą. Ale powtarzała sobie w myślach, że jest to takie samo stworzenie jak koń czy pies na powierzchni i powinna przestać się brzydzić jej wyglądem.
- Tak, im szybciej tym lepiej- zgodziła się paladynka i mentalnie przygotowała się do bycia oplecionną przez mackowate ramiona.

Venora płynęła tuż za Saranisem. Za jej plecami znajdowała się podwodny oddział żołnierzy. Grupa przemknęła blisko dna, wpływając do podwodnej jaskini. Już na samym wejściu służka Helma dostrzegła opisywane przez Saranisa pływające zbroje. Faktycznie tak to wyglądało. Venora i pozostali minęli nieruchomych przybyszów z planu wody. Ci zamarli w bezruchu, gdy oddział pojawił się u wejścia do jamy. Ośmiornica ciągnęła ją za ręce bardzo delikatnie, by nie wyrządzić jej najmniejszej krzywdy. Jaskinia okazała się tylko krótkim tunelem pod skałami, aż w końcu przerodziła się w znacznie większą, podwodną jamę. Tam, ponad taflą wody widać było płonące pochodnie umocowane na żeliwnych stojakach na ziemi. Venora widziała też ruch niewyraźnych sylwetek.



Widok był niezwykły i paladynka zapatrzyła się na te pancerze unoszone przez wijące się strumienie wody. Do tej pory miała okazję widzieć wyłącznie żywiołaka ognia wezwanego swojego czasu przez Okhe w walce z szumowinam. Lecz tamten był "nagi".
- Wierzę, że wiesz co robisz i nie przeliczymy się - mruknęła do Saranisa, tak by tylko on usłyszał. Venora trzymała na razie ręce z dala od rękojeści swoich broni, ale nie poprzestawała na czujnym rozglądaniu się.
-Gdzie znajduje się władca tego ludu?! - krzyknął, a z jego ust uwolniło się aż kilka pęcherzyków powietrza. Po krótkiej chwili woda pod nimi zabulgotała a grupie ukazała się masywna poczwara, przypominająca hybrydę hakowej poczwary z ośmiornicą. Stwór wyłonił się z odmętów jaskini. Jego cztery macki sięgały dobrych, pięciu metrów, a na przedzie paskudnej głowy widniały dwie pary wielkich jak dłoń zębów.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172