|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-11-2022, 18:06 | #201 |
Reputacja: 1 | Ko Ottakki Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 17-20; -53 °F, bezwietrznie, brak opadów; Mężczyzna widząc, a raczej nie mogąc dostrzec znikającego pod wpływem magii Ko Ottakki opuścił w nagłym szoku wiadomość, którą właśnie nie bez kłopotów czytał. Jakby zamieniony w słup soli patrzył jak drzwi do tawerny otwierają sie i zamykają. |
16-11-2022, 20:28 | #202 |
Reputacja: 1 | Oberik Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 17-20; -53 °F, bezwietrznie, brak opadów; Oberik: Opieka nad zwierzętami - zdany! Biały lis, początkowo nie ufał mężczyźnie z Goodmead, lecz ten wykazując się cierpliwością zdołał je oswoić na tyle, by zdołał oswobodzić zwierzę bez narażenia siebie na uszczerbek. |
19-11-2022, 09:23 | #203 |
Reputacja: 1 | Oberikowi na chwilę odebrało mowę ze zdumienia. Nie spodziewał się kogoś lub czegoś tak małego w tej okolicy, na dodatek z gałązką z liściem i żołędziem. Może była to jakaś rasa, której nie znał. Może jakiś lokalny duszek, albo druid. Nie miał pojęcia, ale przynajmniej póki co, nie zachowywał się wrogo. Chyba był tak samo zdziwiony jak Gnaralson. - Dzień dobry, jestem Oberik, a kim ty jesteś? – Zapytał chłopak z Goodmead, powoli sięgając do sakiewki, w której trzymał suszone owoce i orzechy, będące częścią podróżnych racji. – Chcesz trochę? – Powiedział, wyciągając z wolna dłoń w kierunku istoty.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
20-11-2022, 11:24 | #204 |
Reputacja: 1 | Ko wsunął upuszczoną wiadomość do bezpiecznej kieszeni w spodniach. Zwiedziwszy wstępnie miasto mruknął sobie pod nosem "Nieumarli, handel duszami, Amaunator... Gdzieżem trafił? Będzie co robić... Aż nadto". Przy świątyni Amaunatora przystanął na chwilę by się jej przyjrzeć. Zastanowił go cień niskiej postaci. Założył, że to jakiś gnomi lub niziołczy kapłan. Na podstawie wielkości świątyni oraz ilości zdobień spróbował ocenić powagę wielkości kultu tego bóstwa. Po chwili postanowił choć na kilka minut bardziej się zbliżyć i w miarę legalnych możliwości wejść także do środka, by kontynuować swoje oszacowania, być może także na podstawie krótkiej wymiany zdań z kapłanem. Zanim zrobił jakikolwiek krok do przodu, wpierw cofnął się na bezpieczną odległość (by cokolwiek, co jest w środku, go nie usłyszało), rzucił czar Shillelagh tak na wszelki wypadek i dopiero po tym ruszył szybkim krokiem do przodu. Wtem przypomniał sobie, że jest niewidzialny... Zastanawiał się, czy nie zrezygnować całkiem z planu. Postanowił jednak się zakraść bliżej, według nowego planu jednak niepostrzeżenie spróbować zinfiltrować świątynię. Niezależnie od tego wszystkiego, postanowił po powrocie do tawerny zapytać gospodarza o prawdziwość ryby na szyldzie. Może to tylko rzeźba? To byłaby ewentualnie jakaś dobra wiadomość. Ostatnio edytowane przez Dhorr : 20-11-2022 o 16:59. |
20-11-2022, 12:07 | #205 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
21-11-2022, 00:21 | #206 |
Kowal-Rebeliant Reputacja: 1 |
|
21-11-2022, 12:59 | #207 |
Reputacja: 1 | Podróż do Bryn Shander była długa i dość uciążliwa, lecz dała Lottcie czas na rozmyślania o wydarzeniach ostatnich dekadni. Niewesołe rozmyślania. Dziesięć miast nigdy nie było spokojnym regionem. Co prawda Dekapolis od lat nie targały wojny czy zarazy, jak to bywało na dalekim południu, lecz w tak niewielkim i hermetycznym regionie nietrudno było zarówno o sezonowe swary jak i zadawnione urazy. Zwłaszcza te drugie były problematyczne, ciągnąc się z pokolenia na pokolenie, czasem jednocząc ludzi i nieludzi, lecz zwykle dzieląc ich coraz bardziej. A teraz doszła do tego wielka zima… Lotta nie mogła wyrzucić z umysłu słów Sepheka Kaltro o tym, że to mróz Aurill chroni krainę przed zagładą, a nie przywrócenie naturalnego cyklu natury. Oczywiście mogło być to mamrotanie szaleńca; Lotcie trudno było wyobrazić sobie, żeby boginię obchodził los żyjących w Dolinie ludzi. Sama kraina może, ale jak jej dobrostan postrzegała Aurill? To wiedzieli może jej kapłani, ale na pewno nie zwykli ludzie. Barbarzynka odpłynęła w dywagacje, które niczego nie wnosiły, a tylko wzmagały niepokój. Pocieszające było jednak to, że długa droga obyła się bez nietypowych wydarzeń, a mrozny oddech bogini nie zamroził ich w pół kroku za karę, że zabili Kaltro. Co zasadniczo mogło służyć za dowód na bzdurność jego twierdzeń. Bardziej realnym problemem była natomiast biała smoczyca. Lotta znała opowieści o ujeżdzanej przez czazrodzieja Arveiaturace i nie miała powodu wątpić w opowieść maga-księgi, aczkolwiek nadal dziwnym zdało jej się, że opętany przez niego kobold ruszył do Dekapolis, gdzie z łatwością mógł zostać (i został) zdekapitowany, zamiast zostać w miejscu zgonu i czekać na smoczycę. Pewnie w historii było więcej kruczków niż Meltharond chciał im zdradzać. Barbarzynka obawiała się jednak, że nie unikną wyprawy na Grzbiet Świata. Niekontrolowany gad mógł być większym zagrożeniem niż powolny mróz czy międzymiastowe niesnaski. Choć Lotta nie mogła sobie wyobrazić jak można dogadać się z tak nikczemnym (ponoć) stworzeniem jak biały smok. Przynajmniej w Bryn Shander mogła odsapnąć w komforcie i chwilowo z dala od kłopotów. Zapłata za fatygę była znaczna; poza wiktem i opierunkiem Lotta nie miała większych potrzeb. Jedynym wydatkiem ekstra był handel z Branem, który pomajstrował przy jej oszczepie, dodatkowo obdarowując ją tarczą. Nie protestowała; cokolwiek robił krasnolud już nieraz uratowało im skórę. Obecnie Lotta z lubością przejadała zarobek, ciesząc się z luksusu suchego łóżka i ciepłej strawy. Po ostatnich wydarzeniach zlecenie z przywiezieniem meteorytu, czy ochrona karawan przed wilkami wydawały się teraz całkiem bezpiecznymi sposobami zarobku. Niestety Oarus miał dla nich inne plany. Lotta słuchała go jednym uchem, skupiając uwagę na nowoprzybyłym. Jej tu nikt wstrętów nie robił. Mogła się łudzić, że to z powodu wydarzeń na cmenatarzu, znajomości z Topaz czy Southwellem, lecz kolejne słowa byłego zarządcy Termalaine sprawiły, że poświęciła mu całą uwagę. - Jak kogo wilcy zjedzą to ktoś inny od razu wskaże wolnych ludzi - burknęła Lotta w odpowiedzi na informację o masakrze na trakcie, choć żadne z nich nie miało ochoty kontynuować rozmowy, a gość robiący raban przy drzwiach juz zniknął. Oarus wkrótce odszedł do swoich spraw, a Lotta ponuro wgapiła się w kufel. Minorowe prognozy Ovego wydawały się ziszczać. Była całkiem pewna, że winny jest Isarr Kronenstrom, samozwańczy dowódca Plemienia Wilka - tej części plemienia, która pozostała niezależna od Dziesięciu Miast. Apodaktyczny i okrutny jak wszyscy, którzy trzymali władzę siłą, a nie mądrościa i szacunkiem współplemieńców. Los Wilków w Caer Conig wydawał się przesądzony. Już wcześniej mieszczanie patrzyli na nich krzywym okiem. Jeśli wyrzucą ich poza palisadę, to Isaar z pewnością przyjmie ich do siebie, zapewniając sobie lojalność za wikt i opierunek. Nie ma miejsca na dumę gdy w brzuchu burczy, a mróz ścina krew w żyłach. Ze zjednoczonym plemieniem, ze wsparciem Tygrysów Bjornhildy… Czy na prawdę nadciągała wojna? Wkrótce do karczmy nadciągnęła reszta kompanów, nawet drow, dumnie dzierżąc tarczę Zakonu Rękawicy. Lotta pochwaliła Brana za broń; dodana przez niego magia uczyniła ją podwójnie użyteczną. Byłaby bardziej entuzjastyczna gdyby nie problem, jaki nieświadomie zrzucił jej na głowę Masthew. - Też myślałam o tym meteorycie, robota wydaje się bezproblemowa. Znaczy - ze zwykłymi problemami, nie bogami i nieumarłymi - zaśmiała się sucho. - Jednak Oarus dał mi znać, że rządczyni Bryn, Duvessą Shane, ma dla nas jakąś pracę. Delikatną… Nie brzmiało dobrze - skrzywiła się. Miała dość dziwnych zleceń na jakiś czas, ale wysłuchanie nic nie kosztowało. Chwilę walczyła ze sobą czy by nie podzielić się z kompanami swoimi problemami. Jednak musiałaby powiedzieć więcej niż by chciała. Postanowiła poczekać na to co powie rządczyni, a w wolnej chwili poszukać Ovego. Może jeszcze nie opuścił miasta. |
24-11-2022, 09:06 | #208 |
Reputacja: 1 | Oberik Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 17-20; -53 °F, bezwietrznie, brak opadów; Stworzenie zabrało płochliwie darowane owoce i orzechy, chowając je pod swoim ubrankiem, przypominającym snopy siana. Potem sięgnęło po żołądź przyczepiony do dzierżonej przezeń gałązki i zerwało go. Stworek podarował go w zamian Oberikowi. Chłopak oglądając go z zainteresowaniem, poczuł delikatny, krótkotrwały powiew ciepłego wiatru. Stworzenie wycofało się ostrożnie i po chwili czmychnęło w tę samą stronę co wcześniej lis, pozostawiając Oberika z samym żołędziem. Nawet położone wcześniej obok wnyk monety zniknęły wraz z darowanymi owocami i orzechami i duszkiem chwinga. Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 17-20; -53 °F, bezwietrznie, brak opadów; W świątyni Amaunatora było cicho. Boski przybytek, choć zadbany i czysty był skromny. Nie było tu wiele darów, czy zapalonych świec. Co mogło świadczyć o naturze tego boga, lub o jego gasnącej popularności i upadku wiary spowodowanym panującymi warunkami. Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 20; -50 °F, wiatr, lekkie opady śniegu; Spotkali się w izbie, która najczęściej służyła za miejsce spotkań podczas wieców zarządców wszystkich obywateli Dziesięciu Miast. Bryn Shander, jako największe z nich było jednocześnie osią tego urbanistycznego konglomeratu. Zaś zaszczyt pełnienia funkcji zarządcy tego miasta przypadał osobie na pierwszy rzut oka bardzo niepozornej - młodej Duvessie Shane. Jej osoba była powodem dla którego zebrała się tu zarówno nasza drużyna, półork Oarus Masthew oraz znany tylko Duvessie i ledwie z widzenia Lottcie Ko Ottakki. |
01-12-2022, 22:09 | #209 |
Reputacja: 1 | Oberik zamrugał oczyma i przyjrzał się żołędziowi, który mały człowieczek mu zostawił w zamian za owoce jak i srebrne monety. - Czy... czy to był człinga? - Zadumał się przez chwilę, stojąc sam w ośnieżonym lesie, by po chwili schować prezent w małej sakiewce na szyi. Zdecydowanie stworzonko nie miało zbytnio atrybutów zimy. Rozważając spotkanie wrócił do miasta, czekało go spotkanie. Czuł się nieco jakby chwinga wystrychnął go na dudka, skoro poszukiwał tych nieuchwytnych istot od jakiegoś już czasu a ten po prostu mignął mu przed oczyma, zostawiając z dziwnym żołędziem. Na spotkaniu z Duvessą czuł się dziwnie, nadal nie mógł przeboleć spotkania z duszkiem. Zastanawiał się, czy nie porzucić zadania i nie oddać latarni, ale dziwna latarnia mogła się jeszcze przydać. Gnaralson wsłuchiwał się w to, co zarządczyni miała do powiedzenia. Faktycznie brzmiało to dziwnie. Zwłaszcza, że magowie nie byli na północy aż tak często spotykani, a tu nagle zrobił się ich wysyp. Wspomnienie o kradzieżach było dziwne, zwykle było ich mniej, ale i zimy nie były aż tak okrutne. Postanowił wspomnieć towarzyszom o możliwości użycia lampy w poszukiwaniu niewidzialnych złodziei. Zwłaszcza, że Dżaan opuścił okolice, nie upomniawszy się o swoją własność. Ostatnia prośba nieco go zmroziła. Szukanie wyspy Auril było niemalże samobójstwem, ale rozumiał Duvessę. Nie robienie niczego również zdawało się samobójstwem, tylko nieco bardziej powolnym. - Podobno widziano wielkiego węża gdzieś na wielkim jeziorze. Podobno ma coś wspólnego, ale jeszcze nie wiem co. - Rzucił cicho Oberik plotkę zasłyszaną w dzień pożaru. Nie miał jednak pojęcia czy cokolwiek to pomoże. Zakrawało się na szerszą robotę. Złodzieje mimo że niewidzialni, byli mu jednak dużo bliżsi na chwilę obecną. - Znajdzie się może sporo sznurka na potykacze? - Zapytał niewinnie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
05-12-2022, 19:58 | #210 |
Reputacja: 1 | Ko postanowił wystawić rybę z szyldu na małą próbę. Za pomocą sztuczek wywołał szum morza wokół głowy ryby, by sprawdzić co się stanie. Po tym poszedł do pokoju. Następnego dnia poszedł tam, gdzie miał móc spotkać zleceniodawczynię. Wciąż z zainteresowaniem rozglądał się po mieście, by zobaczyć tym razem, jak bardzo zmieniło się ono za dnia względem nocy, także pod kątem roślin, zwierząt i wyznaniowym. Odnośnie tego ostatniego, zawitał do widzianych świątyń. Spróbował dowiedzieć się od obecnych na miejscu z personelu świątynnego, czy istnieje możliwość u nich usunięcia poważnej choroby, a także ewentualnie ile by to kosztowało. Na miejscu ze zdumieniem rozglądał się po pozostałych słuchających zarządczyni. Spodziewał się współpracy z jakąś drużyną, ale sześć osób to było dla niego bardzo dużo. Wszystkie te twarze były dla niego obce. Słuchał Duvessy z uwagą, równocześnie próbując nieco ocenić pozostałych słuchaczy. Kiedy była możliwość zadania pierwszych pytań, zapytał: -Przez brak wiedzy o Bractwie Tajemnic pewnie bardziej niż pozostali niezbyt rozumiem sytuację, ani przez to jej powagę, ani dlaczego w ogóle to źle, że dobierają się do władzy i tak dalej. Czy mogłabyś mi to pokrótce nakreślić? Po poruszeniu tematu Auril, miał kolejne pytanie: -Przepraszam, ale czy informacja o tym, że Auril ma tu gdzieś swój tron jest wiarygodna? - starał się zapytać w grzeczny sposób, ale często miał wrażenie, że ludzie kompletnie na opak odbierają jego intencje, toteż w ogóle bał się zadać tak śmiałe pytanie. Kiedy przeszło już mu przez gardło, zastanawiał się, czy mógł to powiedzieć inaczej. W ogóle najlepiej byłoby nie musieć rozmawiać... |