Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-08-2008, 19:21   #1
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
[Dnd 3.5/Dnd 4, FR] Cienie Przeszłości

Rozdział Pierwszy: Pamięć




Już mija prawie rok od czasu gdy zaczęliście razem podróżować, niektórzy znali się jeszcze dłużej, ale obecny stan utrzymuje się właśnie owy rok. Wydaje się to sporo, szczególnie, że wasze charaktery i poglądy na świat czasami różnią się ogromnie. Noaki – druid z Chult – nie raz kłócił się i denerwował z powodu lekkomyślności Furgrima Ognisty Ślad – wojennego maga z zawodu, piromanty z zamiłowania. Mimo to zawsze udawało się ich razem jakoś pogodzić dzięki pomocy Alhalli doskonałej tropicielki i zwiadowczyni. Darzyła ona oczywiście większą sympatią Noaki, lecz również krasnolud był jej bliskim towarzyszem. Była ona nieco kontrowersyjną członkinią grupy, budziła w innych lekkie zmieszanie swoim zachowanie – była kobietą, którą pociągały inne kobiety, praktyka nie zawsze tolerowana w Faerunie.

Podróżował z wami również paktujący Raetar, który wydawał wam się często lekko szalony, ciągle szepcząc do siebie, zdawał się czasami być kilkoma osobami naraz. Właściwie to każdy był na swój sposób kontrowersyjny, w tym piękna Ikeda, skośnooka piękność z Kara-Tur poruszająca się z gracją i majestatem tygrysa i równie niebezpieczna. Ikeda bywa bardzo frywolna ku westchnieniom Alhalli i męskiej części grupy. Najbardziej normalną osobą w drużynie był Lave – zaklinacz i potomek smoka, do którego wciąż czuł żal za porzucenie jego matki. W pewnym sensie większość z was mu zazdrościła, do momentu wygnania z miasta wiódł spokojne, ciekawe życie, jego matka i ojciec żyli, owszem wypadek, który zabił wielu ludzi był tragedią… lecz o został skazany za to „tylko” na wygnanie. Kolejnym składnikiem tej ciekawej mieszanki była kapłanka Kelemvora, Natali, nad którą unosiła się aura tajemnicy i swoistej melancholii, choć nie jestem pewien czy to odpowiednie słowo. Wśród was był jeszcze Linvael trzymał się zawsze nieco na uboczu, i czasem macie wrażenie, że coś ukrywa przed wami, ale jasnym było dla każdego, że przeszłość nie jest zawsze tematem do rozmowy zbyt przyjemnym, mimo wrodzonej ciekawości elfa do poznawania tajemnic innych. Ostatni dodatek to Wakasha, typ cwaniaka całkiem wprawnego w bitce wbrew pozorom bardzo przebiegłego. Ma on podobno słabość do kapłanki Kelemvora, lecz nie jest to jeszcze nic pewnego.

To właśnie rok temu zebraliście się w odpowiedzi na wezwanie Harfiarzy, aby udaremnić spisek Cormyrskiej szlachty. Wśród was był wtedy ktoś jeszcze – harfiarka Suilim. Była ona paladynką walczącą w imieniu Torma i w jej własnych ideałów. Była wam bardzo bliska i życzliwa, szczególnie Furgrimowi, któremu wyjątkowo współczuła. Na początku nie był on w stosunku do niej zbyt miły, szczególnie, że pochodziła z Calimshanu, a jeszcze nawet bardziej, gdyż jej nazwisko rodowe – tak była szlachcianką – to Vendor, ta sama rodzina, która więziła jego bliskich i przez których poumierali. Oczywiście ona nie miała z tym nic wspólnego, ba została wygnana, bo jawnie sprzeciwiała się niewolnictwu i postępowaniu jej rodziny. Niemniej jednak Furgrim nie był zbytnio sympatycznie do niej nastawiony. Jednak przez kolejne tygodnie znajomości nauczył się ją doceniać, jej oddanie, szczerość i pomoc, którą niosła każdemu kto o to poprosił. Nie raz uratowała mu życie i on nie raz zrobił to samo dla niej. Kiedy więc poprosiła o pomoc przy zadaniu zleconemu jej przez Harfiarzy nie mogliście nie odmówić Suilim, tej która nigdy o nic nie prosiła.

Azoun V, nowy król Cormyru, postanowił wydać dekret o zniesieniu niewolnictwa w całym Cormyrze. Oczywiście większość szlachty buntowała się przeciwko tej decyzji, a część bardziej radykalnych konserwatystów uznała, że król jest zbyt słaby i pobłażliwy dla plebsu, dlatego należy go usunąć. Aby tego dokonać postanowili oni się sprzymierzyć z Ognistymi Nożami, byłymi domami szlacheckim Cormyru, które zostały wygnane z kraju za morderstwa i zabójstwa. Nie nauczyło to jednak ich pokory czy wskazało im błąd, zamiast tego przekształcili się w organizację skrytobójców. Na ich nieszczęście jednak, w szeregach Ognistych Noży byli szpiedzy Harfiarzy, którzy donieśli o planach szlacheckich domów Cormyru. Zadanie powstrzymania spisku zlecono Suilim i kilku innym Harfiarzom, zarówno ona jak i Furgrim byli bardzo pozytywnie nastawieni do ich zadania. Jeśli w Cormyrze udałoby się zdelegalizować niewolnictwo to Calimshan mógłby być następny!

Operacja była bardzo delikatna najpierw Ikeda dzięki swojej gracji i manierom przedostała się do jednego z domów szlacheckich, gdzie pełniła rolę szpiega oraz zbierała ewentualnych sojuszników wśród lub eliminowała niebezpieczne jednostki po cichu. Nie były to co prawda sposoby Harfiarzy, ale bynajmniej ona nie była Harfiarką. Podobnie postępował Linvael, dzięki swoim wrodzonym talent potrafił skłócić między sobą domy szlacheckie czy poszczególnych jego członków, zmniejszając liczbę potencjalnych zagrożeń. Wakasha natomiast wraz z Lave obserwowali z daleka i z bardziej bliska domu szlacheckie. Lave wykorzystywał do tego swojego Chowańca, który z wysoka obserwował ogrody i codzienne życie szlachciców poza ich domami w mieście. Wakasha natomiast udawał pijaka lub bezdomnego, na którego nikt prawie oprócz lokalnych patroli policji nie zwracał uwagi, traktując jako śmiecia, coś co nie możne zaszkodzi dopóki się w to nie wdepnie, a nawet jeśli to wystarczy otrzeć but o krawędź chodnika i po sprawie.

Zadaniem waszej grupy było zdemaskowanie i rozgromienie spiskowców, podczas gdy inne grupy zajmowały się ochroną króla i odkrywaniem zabójców w pałacu i najbliższej okolicy króla. Nie było was i Harfiarzy zbyt wielu, aby nie przykuwać uwagi, dlatego nikt z Harfiarzy nie pomagał wam, byliście już znani jako drużyna poszukiwaczy przygód, więc nikogo nie dziwiły wasze podróże i obecność. Nowy członek drużyny mógłby jednak takowe wzbudzić, a dodatkowo ujawnić powiązania z Harfiarzami i wystawić na niebezpieczeństwo szpiegów wśród Ognistych Noży. Kontakt z Ikedą zapewniał wam Noaki, który w zwierzęcej postaci odwiedzał ją, raz jako kot, innym razem ptak. Akcja szła gładko, powoli wszyscy szpiedzy byli demaskowani, kolejne siatki skrytobójców Ognistych Noży rozbijane. Na sam koniec pozostał dom rodziny Luicianoril. To oni wyszli z inicjatywą i to oni byli najpotężniejszą rodziną ze wszystkich spiskowców. Król pragnął udzielić wam wsparcia, ale jego doradcy i Harfiarze odradzili mu, przykuło by to zbyt dużą uwagę i groziło sporymi politycznymi konsekwencjami. Wsiedliście po cichu do siedziby Luicianoril, powoli posuwając się coraz dalej, zabijając lub unieszkodliwiając kolejne patrole i oddziały Ognistych Noży.

Na samym końcu czekała was sala audiencyjna. Była spora, bogato zdobiona marmurem i kolorowymi tkaninami. Na środku i po bokach czekał na was już oddział skrytobójców i bardziej wprawnych w bitce i magii członków rodziny Luicianoril. Walka była długa, magia mimo swojego majestatu nie przyćmiewała iskier od mieczy i rzucanych sztyletów. Było ich wielu, zbyt wielu abyście mogli ich pokonać. Wiedziała o tym Suilim i wiedzieli o tym oni. Pod koniec walki byliście ciężko ranni, ale z wrogów zostało już tylko tylu ile was, byli to również najsilniejsi i najbardziej wprawni przeciwnicy z pośród nich wszystkich. Stanęli oni murem za magiem, który zaczął inkantować zaklęcie. Na marmurowej podłodze, ognistym śladem zaczął wyrysowywać się krąg i tajemne znaki.

-On przywołuje demona!- wykrzyknął Furgrim z przerażeniem. Ten demon mógł przesądzić o sprawie, przyzwanie wyglądało na potężne. Czarodziej musiał czekać na ten moment, poświęcając swoich popleczników aż do momentu kiedy będzie mógł wymierzyć ostateczny cios.

-Musimy go powstrzymać! – krzyknęła zaraz po nim paladynka i przegryzła wargę, przejścia do niego nadal bronił rząd wyszkolonych i utalentowanych przeciwników, szarża na nich to wyrok śmierci, a i tak nie zdołają się przebić wystarczająco szybko, aby powstrzymać maga.

-Wiedzcie, że przeżyłam wiele pięknych chwil wśród was i znalazłam takich, których mogę nazwać dumnie przyjaciółmi, dlatego proszę… wybaczcie mi… - w zdziwieniu otworzyliście szeroko oczy na słowa Suilim, nie wiedząc co chce przez to powiedzieć, będąc zbyt przejęci i skoncentrowani na przywoływaniu demona. Tylko kapłanka Kelemvora domyśliła się co paladynka chciała zrobić.

-Nie! – wykrzyknęła za nią, która już biegła wprost na mur zdrajców z parszywymi uśmiechami na twarzy, którzy tylko czekali na głupca który odważy się spróbować – nie wiedzieli jednak iż to oni byli głupcami…

Światło, światło jasne i ciepłe rozbłysło wokół Suilim, kiedy wyśpiewywała ona modlitwę do Torma, wyśpiewywała potężne i niebezpieczne zaklęcie, zaklęcie, które mogło powstrzymać przywoływanie i uratować jej towarzyszy. Przez chwilę biegła na nią kapłanka, ale oślepiona światłem musiała cofnąć się do reszty mrużących oczu sojuszników. Stanęła przed nimi niczym potężna bogini z mieczem uniesionym w górę z którego biło światło jaśniejsze niźli słońce, ale nie tak okrutne jak ono, ani bolesne. Zaklęcie czarodzieja dobiegało do końca, lecz nagle pękło ku jego zdziwieniu. Ona natomiast poruszała się już powolnym krokiem do przodu ze słowami na ustach.

-JAM JEST TORM, PRAWDZIWE BÓSTWO, LOJALNA FURIA! – jej słowa mimo delikatnych ruchów warg brzmiały donośnie i dziwnie obco – WY KTÓRZY STAJECIE MI NA DRODZE, NA DRODZE KU SPRAWIEDLIWOŚCI – STRZEŚCIE SIĘ, GDYŻ NADSZEDŁ DZIEŃ WASZEGO SĄDU! – po tych słowach ciało Suilim przestało świecić, a za jego zniknięciem nastąpiła głucha cisza, westchnienie ulgi ze strony przeciwników, którzy padli na kolana jakby właśnie minęła najbardziej stresująca chwila w ich życiu, lecz po chwili… za ich plecami pojawiła się mała kulka światła, nie zdążyli się nawet obrócić.

Widzieli tylko jak ich cień coraz bardziej się wydłuża, kiedy kula się powiększała wchłaniając ich w konsekwencji w swój obręb. Dokładnie to wiedzieliście , ich przerażenie w oczach, gdy kula zaczęła dosięgać ich członków, jak skóra się spalała, a potem kości czerniały. Nie mogli się ruszyć, a światło kuli podążało dalej, w ich oczach pozostawiając tylko łzy, który również spalały się gdy światło doszło w końcu do ich głów. Okrutna śmierć, na którą skazał ich sam bóg prawdy. Ciało Suilim było jednak nadal bez życia, nie poruszało się, leżało tylko wokół przepalonej ziemi, światło dalej się rozszerzało, teraz w waszym kierunku, tak jak i wasi przeciwnicy, tak i wy nie mogliście nic zrobić poza obserwowanie jak światła zbliża się do was. Objęło ciało Suilim, chwilę potem was, lecz nie uczyniło wam krzywdy, wręcz przeciwnie – uzdrowiło was i napełniła uczuciem ciepła i bezpieczeństwa, przez chwilę nawet mieliście wrażenie, że Suilim was obejmuje ze łzami w oczach.



Kiedy zgasło staliście jak wryci starając sobie uświadomić co właśnie zaszło, Furgrim i kapłanka Kelemvora tylko pobiegli w stronę Suilim sprawdzić co nią, byli jednak za późno. W miejscu gdzie leżała, tuż obok niej pojawiła się znikąd postać ubrana w czerń, cienie zdawały się ją ochronnie oplatać i wślizgiwać pod szaty, bardziej spostrzegawczy mogliby powiedzieć, że nawet w gałki oczne, którym jednak nie sposób się było przyjrzeć przez kaptur zaciągnięty na twarz. Podniósł on ciało Suilim i zniknął, rozpływając się w cieniach przy akompaniamencie przekleństw Furgrima i innych. Kiedy wychodzili z siedziby, aby powitać radosnych Harfiarzy nie mogli im spojrzeć w twarz, powiedzieć co się stało z Suilim, nawet nie mogli zrobić dla niej pochówku. Ułożyli tylko stos kamieni na pagórku poza miastem, który miał ją upamiętniać, nigdy nie lubiła bogactwa, nie chciałaby niczego więcej niż to.

Wtedy to Alhalla stała się bliską osobą Furgrimowi, to ona go najbardziej pocieszała i starała się przywrócić mu radość życia. Raetar coś bredził pod nosem o Suilim, coś o czym wspominał mu Karsus, o jego ludzie, a przynajmniej tym co z niego zostało, ale nikt nie zwracał zbytniej uwagi na to co on bredził, kiedy był pod wpływem okruchów, informacje podawane przez te siły często okazywały się złudne, albo zbyt nie zrozumiałe aby można je było zinterpretować. Mówił on coś o Anauroch i że tam właśnie jest Suilim, Furgrim chciał od razu tam jechać, nie zważając na nic, przez co Raetara skarciła Alhalla, aby nie mówił takich rzeczy przy Furgrimie. Wyprawa do tego miejsca jej zdaniem była zbyt niebezpieczna, wciąż toczyły się tam wojny Pomroków i Faerimmów, a ucichły one dopiero niecały rok po waszej przygodzie w Cormyrze. Sam król podziękował wam za wasze czyny i gdyby nie była to tajna akcja nadałby wam, jak was zapewniał, szlacheckie tytuły, zamiast tego otrzymaliście dość pokaźną sumę pieniężną, która zadowoliła was, w szczególności Wakashę, choć i on był nieco nieswój od wypadku z Suilim, która poświęciła się dla nich wszystkich. Azoun V musiał jednak ustąpić przez polityczne naciski z tak szybkim zdelegalizowaniem niewolnictwa, lecz nadal miał wprowadzać te zmiany stopniowo, nie ważne jaki opór będzie stawiać szlachta, która również dostała nauczkę i nie była aż tak agresywna czy desperacka w swych działaniach.



Od czego czasu minął jednak ten długi rok, Furgrim i reszta śmiałków doszła już do siebie, choć nadal czasem przy ognisku wspominają Suilim i jej męstwo, czasem nawet żartując iż była bardziej męska niż niejeden mężczyzna, w tym Lave. Teraz jednak dostaliście propozycję od odbudowującego się imperium elfów w Cormanthorze i prośbę o pozbyciu się resztek potworów z ich ziem. Była to ostatnia okazja ku zwiedzeniu Myth Drannor jako bohaterzy, walcząc z potworami, demonami i zdobywając skarby. Oczywiście był jeden warunek – wszelkie artefakty musicie oddać, jeśli takowe znajdziecie. Przedmioty o pomniejszej magii możecie zatrzymać – podobnie jak i złoto. Otrzymaliście ze sobą przewodnika, który miał was doprowadzić do wyznaczonego miejsca. Był to szczupły księżycowy elf o bladej skórze i ciemnych jak noc oczach. Sprawiało to iż był nieco przerażający, lecz jego charakter był zupełnie inny niż się można było spodziewać. Był radosny i z chęcią opowiadał o wspaniałych planach imperium oraz o historii jego ludu. Przemierzaliście razem las małymi ukrytymi ścieżkami i „skrótami”, czyli portalami porozsiewanymi wśród liści i drzew przez starożytne elfy, aby szybciej i łatwiej poruszać się po mieście. Tak, takie właśnie były elfie miasta. Ludzkie miasta było stłoczone, domy obok siebie, ludzie zerkający ze wszystkich stron i spoglądający na was bacznym okiem aby was ocenić i zaszufladkować. Elfie miasta były inne. Były to raczej luźno rozstawione rezydencje, domy wśród drzew znajdując, się od siebie czasem o paręset metrów, jeśli nie parę kilometrów. Mimo to łatwo i szybko można było pomiędzy nimi wędrować dzięki „skrótom”.

Wielkie drzewa, stare na kilkadziesiąt wieków stały niewzruszone dawno przed waszymi narodzinami spowijając dolinę do której dotarliście aurą nabożnego szacunku. Mythall, który niedawno został odnowiony nad Myth Drannor, dodatkowo sprawiał iż drzewa zdawały się nader żywe, świeże i dostojne. Przez wieki otrzymały wiele blizn, śladów utarczek z demonami i walk między drowami i mieszkańcami powierzchni. Teraz te rany powoli zanikają, a nawet nowe drzew wybijają się z porośniętej mchem ziemi. Wydawało się to niemal niemożliwe, gdyż tu przy ziemi było niewiele światła, panował raczej cień niż ciemność, nie utrudniając widoczności, lecz dla roślin światło było życiem. Musiała to być magia Mythalli, z tego co się dowiedzieliście owa magia osłabiła, nawet pozbyła się części potworów, lecz te sprytniejsze i potężniejsze wciąż przebywała na terenach należących z powrotem do imperium elfów.

Przed wami majaczyła wąska kamienna ścieżka, brakowało w niej wielu kamieni, lecz w ich miejscach zaczęły, podobnie jak nowe drzewa, powoli wyrastać kolejne, jakby były żywe. Życie zdawało się wypełniać wszystko dookoła, nieważne jak absurdalne mogłoby się to wydawać. W dali mogliście zauważyć kamienną budowlę, znajdująca się wciąż w ruinie, tuż przy ziemi i konara wielkiego drzewa, na którym spoczywała kolejna kamienna budowla. Ścieżka prowadziła właśnie do tego miejsca.

- To była świątynia Labelasa Enoretha. – wyjaśnił wasz przewodnik używając w nader harmonijny i melodyczny sposób wspólnego, to coś co charakteryzuje elfy. Nawet coś tak zwyczajnego, i czasami wręcz obskurnego w porównaniu do innych języków, jak wspólny potrafią zmienić w dzieło sztuki. Miał on na imię Eluil.

- To właśnie obszar, który macie zbadać. – uśmiechnął się szeroko ze szczerą sympatią w oczach – Wrócę do was jak mnie zawołacie, muszę jeszcze zająć się innymi grupami podobnymi wam. Proszę, zadmijcie w ten róg a przybędzie najbliższy przewodnik w tym regionie do was, jak szybko będzie mógł. Jako, iż to może być nasze ostatnie spotkanie chcę wam życzyć powodzenia i powiedzieć, że bardzo miło mi było was oprowadzić po Cormanthorze. Mam nadzieję, że następnym razem będzie taka przechadzka odbyta w nieco innych okolicznościach.

Z uśmiechem na ustach dotknął miejsca, gdzie znajdywał się „skrót” i zniknął wam z oczu. Pozostawiając was samych, wśród wysoki drzew na paręnaście metrów, czasami może nawet paręset. Ich długie cienie padały na wasze twarze w oczekiwaniu na przedstawienie, którego niedługo mieliście im dostarczyć. Te wiekowe drzewa zdawały się nabrać wraz z magią w nie wtłoczoną pewną formę samoświadomości, poganiając was szelestem drzew i skrzypieniem gałęzi, aby przedstawienie mogło się zacząć.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 04-08-2008 o 17:15.
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172