Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-10-2011, 23:45   #291
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trudno było powiedzieć, czy Anteria żyje, czy też nie. W każdym razie wiadomo było, że ewentualne leczenie jej nie dałoby nic - ledwo kobieta by się podniosła z ziemi, natychmiast spadłyby na nią kolejne ciosy. Lepiej zatem było wykończyć posągi, a dopiero później zabierać się za ratowanie Anterii.
Jeden z posągów znajdował się w idealnej pozycji do ataku i trudno było z tego nie skorzystać.
Kolejny sztylet poleciał w kierunku w Zelekhuta, gdy mag pod nosem marudził.- Że też ta kobieta nie umie korzystać z danych jej przedmiotów magicznych i eliksirów.
Mag odpiął zwój liny i rzucił do przodu jak najdalej mógł, po czym zaczął mamrotać zaklęcie. Wokół niego jak i wokół zwoju liny zaczęły migotać iskierki, gdy czar Cogito starał się nadać linie pozory życia.
Bared pognał ku kolejnemu przeciwnikowi w którego bez problemu wbił swój rapier dwukrotnie. Obok ucha przemknął mu też sztylet Cogito, który z kolei trafił w konstrukta-centaura. Jednakże mimo tej najnowszej “rany” konstrukt i tak wyglądał lepiej niż po pierwszym sztylecie, bo zaczął się regenerować! Rzucona na ziemię lina przemknęła między nogami łotrzyka i owinęła się wokół jego przeciwnika.
Sprawy jednak zaczęły przybierać fortunny obrót, gdyż Arneo wykończył jeden z posągów. Kapłanka zaś była zbyt roztrzęsiona, by rzucić kolejne zaklęcie lecznicze, więc po prostu zaatakowała tego z przeciwników, który został właśnie oplątany przez ożywioną linę. W rezultacie i ten posąg się rozsypał, zaś animowany obiekt runął na ziemię razem z nim.
W tym czasie pozostałe posągi się przemieściły robiąc miejsce Zelekhutowi, by mógł się przybliżyć do powiększonej Cristin. Jeden z przeciwników niefortunnie przemknął obok Bareda narażając się na dodatkowe dźgnięcie od łotrzyka.
Jednak nie licząc tego... cała drużyna odtrzymała nową porcję ran - Bared i Arneo od wilczych posągów, zaś rudowłosa i szalony mag od żołnierzy. Pocieszeniem było natomiast podwójne pudło od Zelekhuta w Cristin - klątwa nałożona przez Cogito ciążyła na konstrukcie znacznie utrudniając mu działanie.
Bared, mający obok siebie nadmiar przeciwników, postanowił zaatakować znajdujący się po jego lewej stronie posąg. Co prawda mógł zmierzyć się z żelaznoszczękim wilkiem, ale po prostu nie lubił, gdy ktoś ograniczał mu pole manewru. Wilk mógł ze spokojem zostać na drugie danie.
Kolejny sztylet niczym stalowy pocisk pomknął w kierunku zelekhuta. On sam zaś zacisnął dłonie na drągu, który zaczął lekko drżeć w jego dłoniach. Cogito zamachnął się i uderzył z całej siły w przeciwnika, który ośmielił się go zranić.

Bared wściekle zaatakował posąg zagrażający Cogito, tak że statua była już bliska rozsypaniu się. Szalony mag natomiast zwyczajowo już zaatakował celnie Zelekhuta przy pomocy sztyletu, jednak jego ataki były jak groch o ścianę - co Cogito go uszkodził, to ten się natychmiast regenerował. Jego atak w swojego bezpośredniego przeciwnika nie przyniósł natomiast żadnego efektu. Jego magiczna lina próbowała w tym czasie oplątać się w okół zagrażającemu magowi posągu - bez skutku.
W międzyczasie Arneo zajmował się, w przeciwieństwie do swojego mistrza, skutecznie kolejnym posągiem. Cristin zaś wykończyła posąg z którym Cogito nie mógł sobie poradzić, jednak słono za to zapłaciła - Zelekhut grzmotnął ją potężnie dwoma naelektryzowanymi łańcuchami zostawiając kapłankę w opłakanym stanie.
Niziołkowi przyszło także przypłacić za swoje trafione ciosy - jego przeciwnik zranił go mieczem, jednak nie było to nic poważnego. Kły wilczych posągów zaś nie mogły dosięgnąć swoich wrogów, na których upatrzyli sobie Bareda i Arneo.
Wiadomą rzeczą było, iż najpoważniejszym przeciwnikiem jest centauropodobny potwór, że trzeba by pomóc tym, którzy zostali ranni, jednak zanim można było zabrać się za najważniejsze sprawy trzeba było poradzić sobie z tymi nieco drobniejszymi. Takimi jak stojący na drodze Bareda wilk. Gdy tylko stojący obok posąg rozsypał się w pył, Bared zaatakował kolejnego stwora.
Kolejne działania szalonego wymagały pewnego... ryzyka i wystawienia się na niebezpieczeństwo. Ale należało zaryzykować. Długo nie pociągną bez uzdrowicielki. Cogito ruszył do przodu, podczas gdy jeden ze sztyletów oderwał się z otaczającej go sfery i pomknął w Zelekhnuta. Ruszył by móc znaleźć się blisko stwora na tyle by użyć swej magii do manipulacji prawdopodobieństwem i odwrócić zły los.
Sprawić by ciosy, które raniły poważnie przed chwilą Cristin... chybiły.
Jeden z rapierów Bareda uszkodził przeciwnika, który dotąd nie doznał uszczerbku w tej walce, toteż do pokonania go łotrzyk miał jeszcze sporo pracy.
Kolejny sztylet pomknął w Zelekhuta, jednak odbił się od jego grubego pancerza. Cogito wykonał czyn godny szalonego maga - rzucił się między przeciwników, cudem unikając wszelkich obrażeń związanych z tak niebezpiecznym manewrem i rzucił z powodzeniem zaklęcie na Zelekhuta. W korytarzu rozległ się dziwny dźwięk, coś na kształt dzwonu, w wyniku którego Cogito raz jeszcze ujrzał atak konstrukta, który dokonał się kilka sekund temu. Niestety przeciwnik i tak trafił kapłankę. Na szczęście w mniej groźny sposób. Ciężko jednak było mówić o sukcesie, gdyż takim “zuchwałym” czynem mag zwrócił na siebie uwagę konstrukta.
Nim to jednak nastało, ożywiona lina oplotła wilczego przeciwnika Bareda, Arneo kompletnie spudłował w swój posąg, zaś kapłanka poszła po rozum do głowy i uleczyła się, dzięki czemu wyglądała... nieźle. Wciąż krwawiła w kilku miejscach, jednak stała już pewniej na nogach.
I wtedy właśnie furia Zelekhuta opadła na Cogito. Klątwa ciążąca na konstrukcie nie pomogła szalonemu magowi, gdyż Zelekhut mimo wszystko był świetnym wojownikiem, a on... cóż, jedynie czarodziejem. Ciężko rannym, z kilkoma złamaniami i słaniającym się na nogach czarodziejem. Z pozostałych przy życiu konstruktów tylko jeden sięgnął celu, jakim był Arneo. Niziołek z chwili na chwilę wyglądał coraz gorzej, jednak nie wydał z siebie ani jednego jęku i mógł spokojnie wytrzymać takie tempo jeszcze przez jakiś czas...
 
Kerm jest offline  
Stary 21-10-2011, 15:52   #292
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wyglądało to zdecydowanie nie najlepiej.
Po co mag pchał się naprzód? Chyba był szalony, albo ogarnęła go gorączka bitewna. W każdym razie w tym momencie Bared niewiele mógł mu pomóc. Miał przed sobą własny problem, który w tym momencie wpatrywał się w niego nieprzyjaznym spojrzeniem i wyszczerzał żelazne kły. Aby spróbować usunąć ten problem Bared zadał kolejne ciosy rapierem.
Tak poważny atak zakończony tak poważną raną, zaskoczył Cogito z prostego powodu. Czy też nieuchronny nie chciał go żywcem brać? Sytuacja jednak poprawiła się... przynajmniej w oczach. Mieli sprawną uzdrowicielkę. Mag nie miał zamiaru dołączyć na podłodze do Anterii, więc sięgnął po fiolkę z eliksirem średnich ran, by się pokrzepić. Zaś jeden ze sztyletów oderwał się od otaczającej go chmury i ruszył w kierunku zelekhuta.
Walka nabierała zawrotnego tempa. Bared próbował się rozprawić czym prędzej ze swoim wilkiem, żeby móc się zająć wielkim centaurem. Po kolejnych dwóch trafieniach widział już w przeciwniku spore pęknięcie, dzięki któremu mógł go do końca zniszczyć.
Cogito w tym czasie rzucił kolejny celny sztylet w Zelekhuta i uleczył się... nieco. Prawdziwym cudem jednak było jego uniknięcie ataku wielkiego konstruktu, który starał się wykorzystać nieuwagę maga.
Arneo w tym czasie rozprawił się do końca z ostatnim ludzkim posągiem i odwrócił się, żeby dopomóc swojego mistrza.
Cristin zaś wyjęła zwój od którego szalony mag wyczuł znaczną moc i uśmiechnął się, widząc w nim ich dodatkową szansę na zwycięstwo. Dzięki rzuceniu tego czaru kapłanka nie tylko uleczyła wszystkich jej towarzyszy, ale i przywróciła Anterię do walki.

Wojowniczka zaś, rozglądając się nieco nieprzytomnym wzrokiem, rzuciła się nie na Zelekhuta, a na to co zagrażało jej mistrzowi - wilkowi, który walczył z Baredem. Dwa potężne ciosy wystarczyły, by posąg się rozsypał, a Anteria zwróciła się ku Zelekhutowi.
Ten zaś nie miał zamiaru dawać za wygraną. Obrał nową strategię - chciał pierw powalić tą, która uleczyła jego wrogów. A i Cristin była stosunkowo łatwym celem, nawet z ciążącą na nim klątwą - w tej kwestii jej zaklęcie powiększające działało na jej niekorzyść i już po chwili jej ciężkie rany powróciły i to znacznie poważniejsze.
Ostatni z wilczych posągów, który został jeszcze w całości, jakby chcąc o sobie przypomnieć, ugryzł Arneo wbijając swoje kły głęboko w jego niewielkie ramię.
Kolejny posąg rozsypał się w pył. Z ostatnim wilkiem Cristin i Arneo powinni sobie poradzić bez pomocy Bareda, można zatem było zająć się największym z wrogów. Niestety na drodze do niego znajdowali się i Cogito, i Anteria. Raczej nie wypadało utrupić kompanów po to, by dobrać się zelekhutowi do skóry w sposób bezpośredni. Za to można było spróbować go ustrzelić... A ponieważ to był nie byle jaki przeciwnik, zasługiwał na specjalne bełty. Na przykład te otrzymane od krasnoluda.
Bared zamienił zbędny w tym momencie rapier na kuszę i strzelił do najważniejszego przeciwnika.
Mag się cofnął się odsuwając nieco od przeciwnika po czym się skupił się na swej magii. Z jego ust popłynął kolejny wiersz wprawiający rzeczywistość w drżenie. Tym razem zaklęcie wymagało większej koncentracji, niż zazwyczaj. A kolejny sztylet uderzył w stwora.
Bared ugodził nieuchronnego podwójnie zaklętym bełtem - rozbłyski elektryczności wyszły z wbitego w ciało konstruktu pocisku zadając mu dodatkowe obrażenia. Był to o wiele skuteczniejszy atak, niż to co Zelekhutowi zaserwował Cogito - sztylet ledwie drasnął jego twardą powłokę, a magiczne pociski... się nie powiodły. Zaklęcie nie doszło do skutku, gdyż zamiast niego w głowie szalonego maga doszło do wybuchu dzikiej magii z powodu którego wzrok czarodzieja stał się na chwilę szklisty i nieobecny.
Magiczna lina w tym czasie próbowała sięgnąć Zelekhuta, jednak ten z rykiem rozerwał ją swoim łańcuchem i zaklęcie rzucone na nią przez Cogito się rozproszyło.
Arneo oraz Cristin w tym czasie spróbowali zniszczyć ostatni z posągów - prawie im się to udało, wilk wyraźnie wyglądał jakby miał się lada moment rozsypać.
Anteria w tym czasie rzuciła się na Zelekhuta raniąc go raz i raz pudłując. Nieuchronny odpłacił jej się z nawiązką - mimo iż dopiero co uleczona, wojowniczka wciąż była ciężko ranna i potężny łańcuch centaura posłał ją z powrotem na podłogę. Drugi z łańcuchów chybił.
Spudłował również wilk, rozpaczliwie broniący się (poprzez atak) przed atakami niziołka.

Jeżeli coś się udaje, to warto to powtórzyć. A że na drodze między Baredem a koniowatym stale znajdował się Cogito, którego nie dało się tak łatwo obejść, Bared ponownie strzelił do zelekhuta.
Umysł maga przebudził się, chaos którym władał przepłynął falą przypominając mu jedno z jego zaklęć.
Kolejny sztylet pomknął w zelekhuta, kolejne wiersz magii przebudził otoczenie maga. Cogito skupił się na zaklęciu, zmuszając magię chaosu do uformowania przeszywającego strumienia drgań fal dźwiękowych. A przynajmniej taki miał zamiar.
Bared oddał kolejny, celny strzał w Zelekhuta. Jednak skutek był znikomy, ponieważ ich przeciwnik miał wyjątkowo grubą... powłokę. W ten sposób łotrzyk wiele nie zdziała.
Szalony mag natomiast natychmiast skorzystał z przypomnianej wiedzy (oraz kolejnego sztyletu, który jednak nie trafił) i posłał w stwora szarą smugę magii. Energia uderzyła z dźwiękiem przypominającym dzwon w Zelekhuta. Efekt był o wiele większy niż bełt Bareda - konstrukt ryknął z wściekłości, zaś w wielu miejscach jego centaurzego ciała pojawiły się pęknięcia, przez które widać było błękitne światło dobiegające z wnętrza Zelekhuta.
Następnie Arneo zabrał się za ostatniego już zwierzęcego wroga - trzy wyjątkowo celne ciosy pięści i nóg wystarczyły, by przeciwnik się rozsypał w pył.
Powiększona kapłanka zaś wyciągnęła kolejny zwój leczniczy i przy jego pomocy ocuciła Anterię. Wojowniczka warknęła tylko z irytacji, widocznie niezadowolona że co chwila ląduje na podłodze, jednak wymierzyła jedynemu już przeciwnikowi celny cios...
A ten jej się jak zwykle odpłacił, posyłając ją z powrotem w stan nieprzytomności i wykrwawiania - jakąkolwiek magią ją potraktowała Cristin, było to za mało. Zwłaszcza, że drugi łańcuch Zelekhuta ukarał właśnie kapłankę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 21-10-2011, 16:28   #293
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Paskudna bestia czterokopytna jakoś nie chciała zrozumieć, że pora zginąć. Uparta jak muł stała na tych swoich czterech nogach i odpłacała się atakującym pięknym za nadobne. W dodatku, mimo zmiany sytuacji na korzyść przeciwników, nie zamierzała się wycofać. Może i dobrze, bowiem zawsze istniało niebezpieczeństwo, że pobiegnie po pomoc. W takiej sytuacje lepiej już było, że trwała na stanowisku aż do nieuchronnego końca. A że ten zbliżał się coraz bardziej, to było widać aż za dobrze. Mimo wszystko warto było ten koniec nieco przyspieszyć.
Czar zaklęty w pierścieniu zadziałał i Baredowi pozostało tylko zmienić oręż na rapiery.
Mag zużył większość zaklęć. A przynajmniej te które mogły być użyteczne przeciw potworowi.Kolejny sztylet pognał w kierunku Zelekhuta. Sam mag sięgnął po kuszę i po bełt. I wycofując się ładował broń, by móc jej użyć jak naprędzej.
Bared użył swojego zaklętego pierścienia i zniknął wszystkim z oczu sięgając jednocześnie po swoje rapiery. Jednak wywołał tym gromki śmiech Zelekhuta, który nagle spojrzał prosto na niego! Czyżby zaklęcie niewidzialności nie działało na centaura?
W międzyczasie Cogito cofnął się, prawie wpadając na niewidzialnego już łotrzyka. Po chwili oddał też strzał z kuszy, który niestety odbił się od Zelekhuta, nie czyniąc mu żadnej krzywdy. Jego sztylet natomiast miał więcej szczęścia - wbił się w nieuchronnego tak głęboko, jak tylko się dało.
Arneo i Cristin okazali się jeszcze skuteczniejsi - kapłanka widocznie uznała, że koniec bitwy jest już bardzo blisko i przestała używać leczniczej magii. Zamiast tego, na wespół z niziołkiem, wyrządziła nieuchronnemu spore szkody w jego grubej powłoce przy pomocy broni.
To musiało poważnie rozwścieczyć nieuchronnego. Nie ciążyła już na nim klątwa i bezlitośnie wykorzystał związaną z tym “swobodę” działania. Dwoma potężnymi machnięciami posłał Cristin na podłogę. Powiększona kapłanka upadła niemalże na Bareda, a dokładniej tuż przed nim, dzięki czemu łotrzyk mógł dostrzec że kobieta wciąż żyje - świadczył o tym nierówny oddech unoszący jej obfite piersi.
W takiej sytuacji raczej nie należało już czekać. Dwie osoby leżały na podłodze i nawet gdyby się okazało, że parzystokopytny go widzi, to Bared i tak nie miał wielkiego wyboru - trzeba było jak najszybciej zaatakować i wykończyć. Gdyby oczywiście się udało.
Bared zrobił kilka kroków do przodu (obchodząc barierę ostrzy otaczającą Cogito) i zaatakował czworonoga.
Cogito strzelił z kuszy ponownie. I w kierunku Zelekhuta poleciał sztylet z otaczającej go chmury. Szalony mag zużył większość użytecznych w tej sytuacji zaklęć, więc mógł jedynie strzelać z kuszy i odciągać w ten sposób uwagę wroga.
Niewidzialny Bared natarł na jedynego już przeciwnika. I szybko się okazało, że czworonóg jednak nie jest podatny na takie proste iluzje - przed bolesnym ciosem kolczastego łańcucha uchroniła łotrzyka jego wrodzona zwinność a i mimo to poczuł niewielkie ukłucie elektryczności na skórze.
Mimo iż nie został ranny, Bared miał wielką ochotę się zemścić - dźgnął więc już ciężko rannego Zelekhuta oboma rapierami. Efekt był widowiskowy. Od samych ostrzy na powłoce nieuchronnego powstało wiele pęknięć, a już istniejące rozszerzyły się znacznie. Wtedy też obie bronie buchnęły swoimi zaklętymi mocami - jedna ogniem, druga zaś mrozem. Nieuchronny nie wydawał z siebie żadnego jęku, czy krzyku. Próbował jedynie rozpaczliwie wyszarpnąć z siebie magiczne bronie - w ten sposób odpadła jedna z jego rąk z łańcuchem. Po chwili druga... aż w końcu całe ciało Zelekhuta się rozpadło ukazując jednocześnie źródło błękitnego światła. Miecz...


Cel ich podróży.

Jakoś dziwnie łatwe zdało się w tym momencie Baredowi osiągnięcie tego celu. Schował broń i nie wierząc zbytnio własnym oczom podszedł do leżącego na ziemi oręża i obejrzał go. Miecz świecił zimnym, błękitnym blaskiem... który zniknął w chwili, gdy Bared wziął miecz do ręki.
Zepsuł się, pomyślał Bared, czy tylko się ‘utaił’? Odpowiedź na to pytanie musiała nieco poczekać. Dwie osoby potrzebowały, na to przynajmniej wyglądało, jego pomocy. Sięgnął po różdżkę leczenia. Po chwili obie kobiety otworzyły oczy.
Mag nie przejął się pojawieniem oręża. Nie zwrócił uwagi Baredowi, że go zagarnął. Za to przeszedł do sprawy ważniejszej w jego mniemaniu,
- Cofamy się do tyłu, trzeba znaleźć miejsce na spoczynek i regenerację sił - rzekł do drużyny i zaczął zawracać, w kierunku spenetrowanych już komnat. Zatem, teoretycznie bezpiecznych. Arneo zaś ruszył za swym panem.
Mając miecz w swym posiadaniu Bared nie zamierzał kontynuować zwiedzania podziemi i skierował się tam, dokąd podążył Cogito i jego chowaniec.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-11-2011, 12:37   #294
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Oto więc drużyna w składzie pięciu osób zdobyła miecz. Ukończyli powierzone im zadanie i mogli opuścić to przeklęte miejsce, gdzie wszystko co się ruszało chciało ich zabić.
Pierw jednak musieli nieco odpocząć w jednym z opuszczonych pomieszczeń.

Odpocząć się jednak nie dało, bowiem Cristin usilnie wszystkich błagała żeby czym prędzej opuścili to miejsce. Bared zaś podzielał jej poglądy... przynajmniej po części. Jednak zarówno on, jak i Cogito woleli pierw odetchnąć zanim cokolwiek zrobią. Szalony mag musiał dodatkowo odnowić rytuały swoich zaklęć z księgi czarów, więc nie było mowy aby się zgodził na przedwczesne działanie.

Zamknęli się więc w jednym z pokoi i każdy robił to co chciał. Co jakiś czas słychać było przelatujące kruki do znudzenia skrzeczące o intruzach, a także tupoty ciężkich (prawdopodobnie kamiennych) stóp gdzieś w oddali.
W końcu jednak się doigrali. Po niecałych trzech (a może czterech? Ciężko było trzymać rachubę czasu...) godzinach coś zaczęło się zbliżać... a brzmiało jak cała armia z wyjątkowo głośnym dowódcą - jego metaliczny głos i rozkazy odnalezienia intruzów, a zwłaszcza “bezczelnego czarodzieja” zdradzały go jako kolejnego Nieuchronnego.
Z samego dźwięku wywnioskowali, że jest ich o wiele więcej niż poprzednim razem. Wyważali drzwi pobliskich pomieszczeń jedne za drugimi, a drużynie nie pozostało nic innego jak przygotować się do walki w pokoju.

Cristin w tym czasie stwierdziła z determinacją, że muszą opuścić to miejsce czym prędzej. Jasne, jakby to było takie proste...
Jednakże kapłanka przytknęła do podłogi dłoń z runami na każdym palcu i zaczęła coś inkantować.
Po chwili kamienni żołnierze wdarli się do pomieszczenia i rzucili na członków drużyny.
Nie nastąpiła jednak wymiana ciosów, bowiem kapłanka dokończyła swoje zaklęcie. I mocno się przeraziła.

Nikt (poza samą Cristin) nie wiedział co właściwie miało się wydarzyć, więc musieli jej zaufać, że coś poszło mocno nie tak.
W podłodze otworzyło się gigantyczne oko, zupełnie jakby od zawsze tam było. Mierzyło wzrokiem wszystkich członków drużyny i każdego z osobna. Ci zaś odkryli, że ich nogi wrosły w podłogę. A raczej... w to oko.
Krzyk kapłanki, która próbowała coś zmienić, jakoś to naprawić, nic nie zdziałał. Wszyscy, włącznie z kilkoma posągami które były już w pomieszczeniu, zostali wessani w podłogę. I oko się zamknęło.

W międzyczasie Cerre przeżywała niemałą przygodę tej nocy, której się raczej nie spodziewała. No, może troszkę. Tego jednak opisywać ani nie wypada, ani się nie godzi. Rzec można jedynie, że ani Cogito, ani Dant wcześniej nie dali jej tego, co dał jej tej nocy Zaker.

Spała później długo w pokoju pachnącym różami, powierzchownie przykryta czerwoną, aksamitną pościelą.
Pobudka jednak wcale do miłych nie należała. Obudził ją bowiem przeraźliwy ból w prawym ramieniu, jakby coś zamieniło jej krew w żywy ogień wypalający ją od środka.
Krzyknęła, ale... nie mogła wydobyć z siebie słowa. Wstała do pozycji siedzącej. Zakera nie było obok niej na łóżku, zaś ramię wyglądało paskudnie, miało na sobie mnóstwo jadowicie zielonych nitek. Część z nich zdążyła wniknąć w rękę i przypominały teraz zielone żyły.

Mniszka wygięła szyję starając się spojrzeć za siebie. Tak, nie było wątpliwości - zielone nitki wychodziły z tatuażu na plecach. Nie dobrze.
A wręcz fatalnie, bowiem po chwili stwierdziła że nie może ruszać ręką. A raczej... ręka ruszała się sama z siebie.
Znów chciała krzyknąć, lecz znów nie mogła nic z siebie wykrzesać. Opętana ręka sięgnęła po sztylet, a Cerre zrozumiała co się dzieje. Tatuażowi nie spodobała się perspektywa zostania usuniętym.

Mniszka rozpaczliwie chwyciła lewą ręką nadgarstek prawej. Ściśnięcie zielonkawych żył spotęgowało ból, ale przecież nie mogła jej tak po prostu puścić, bo sztylet kierował się ku jej piersi.
Zarówno ból spowodowany ściśnięciem chorej ręki, jak i poczucie bezsilności wycisnęły z jej oczu łzy. Nie mogła mówić. Nie mogła ruszać ręką. Nie wiedziała, czy zdoła ją powstrzymać przed zamordowaniem siebie. Mogła tylko rozpaczliwie patrzeć co się stanie.


Starzec zamknął księgę, co spotkało się z wielką dezaprobatą wszystkich słuchających - zarówno dzieci, jak i dorosłych.
- Ale jak to? Co się stało dalej?! - dopytywali. - Co się stało z Baredem i Cogito? Gdzie wylądowali jak ich ta podłoga wessała? I co z mniszką Cerre?

Mężczyzna jednak jedynie się uśmiechnął.
- To, moi drodzy, jest już zupełnie inna historia na inne czasy. - odpowiedział. Ludzie jeszcze trochę marudzili, jednak w końcu dali mu spokój upewniwszy się, że wkrótce będzie kontynuował opowieść. Wstał tedy od stołka przy kominku karczemnym, zamówił przy ladzie gorącej herbaty i usiadł przy oknie.
Księżyc wisiał już wysoko na niebie.

~Tak się zastanawiam, czy cię kiedyś jeszcze zobaczę... - powtarzał sobie wciąż w myślach Kaldor. Młodzieniec w skórze starca, przeklęty przez tęsknotę za utraconą miłością. Od tamtego wydarzenia minął zaledwie rok, jednak zniedołężniały tropiciel wyglądał, jakby minęło co najmniej trzydzieści lat.

Podniósł zmęczony wzrok raz jeszcze na niebo. Oprócz księżyca pokazał się na niebie ogień. Niby płonąca krwawym blaskiem chmura zwiastująca zagładę. Do niej zaś po chwili dołączyła druga, trzecia...
Ludzie w wiosce zaczęli pytać co to oznacza. Inni nagle obudzili się jako prorocy zwiastujący zagładę poprzez płonące niebo. Zapanował chaos.

~A więc... zaczęło się.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=uSF2i0rU_Q8[/MEDIA]

 
Gettor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172