Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-04-2012, 10:44   #1
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
[storytelling] Klejnot Haerdanu

ROZDZIAŁ I

Przygodo, nadchodzimy!

*


Nie minął nawet cały dzień, a słońce jeszcze nie zdążyło skryć się za horyzontem, kiedy to do sali tronowej ponownie wpadł chłopiec o imieniu Benny. Jakby w całym królestwie był tylko jeden chłopiec na posyłki, dziwne.
Zdyszany niezgrabnie klęknął przed królem i uniósł nieśmiało wzrok. Król Gregor ponaglił go gestem, mając już dość tych wszystkich nadwornych czynności. Czasami chciał, by ktoś po prostu normalnie, po ludzku przekazał mu jakąś informację, bez uprzedniego klękania i wyczekiwania na jego reakcję.
- Przy-przybyli, wasza wysokość! - wydyszał Benny, rumieniąc się z podekscytowania.
Cały dzień chodził jak na szpilkach, opowiadając wszystkim wokół, że dane mu będzie poznać niezłomnych bohaterów. Przyprawił sobie tym nie lada kłopotów, gdyż wszyscy mieli go serdecznie dość. Dostał nawet po głowie drewnianym wałkiem od swojej sąsiadki. Na samą myśl pomasował się po potylicy, gdzie miał nabitego sporego guza.
- Najwyższa pora. - Gregor wstał ze swojego tronu, zszedł pośpiesznie po kilku stopniach, o mało nie potykając się o swoją szatę, wyminął nadal klęczącego Benny'ego i truchtem przebiegł całą salę.
- Cholerne szmaty – zaklął pod nosem, kiedy w połowie drogi o mały włos nie wyrżnął orła. - Gracja! GRACJA!!! - zakrzyknął głośno, nadal truchtem przemieszczając się przez okropnie długą salę.
Po chwili dołączyła do niego jego żona, zgrabna i drobna kobieta w sile wieku. Swoje przyprószone już siwizną włosy spięte miała w fikuśny kok. Poprawiła szybko przekrzywioną koronę Gregora, kiedy lekko zdyszani stanęli przy podwójnych wrotach.
Król skinął głową do dwójki strażników, którzy pociągnęli za mosiężne uchwyty, otwierając tym samym wejście do sali tronowej.

*


Haerdańskie krasnoludy od zawsze znane były ze swojego uwielbienia do trunków wszelakich. W końcu to ich specjalnością było Krasie Piwo, którego produkcją się zajmowali. Wszystkie miasta i mniejsze miasteczka Haerdanu importowały ten złocisty płyn właśnie od krasnoludów. Było to najlepsze piwo w całym Haerdanie!
Targoth nie mógł sobie odmówić pięciu kufli tego wspaniałego napoju, dlatego też postanowił złożyć wizytę „Lulającej Betty”, zanim udał się na spotkanie z Królem.
Jak kocha to poczeka! Z tymi słowami na ustach, pomaszerował wesołym krokiem ku karczmie. Nie trudno było tam trafić, bo szyld powieszony był wysoko, a i wyrazisty również był.
W środku natomiast panował harmider, typowy dla takich miejsc. Przyjemny szczęk kufli, chlupot nalewanego piwa i roześmiane, pijackie głosy od razu poprawiły humor krasnoludowi, który z początku nieśmiało, później już odważniej, wszedł do środka.
Rozejrzał się dookoła i blask jego humoru został nieco przygaszony. Cóż, Królestwo słynęło z tego, że na jego ulicach pełno było nie tylko ludzi, ale i krasnoludów oraz elfów. Nic więc dziwnego, że i w karczmie pełno było długouchych, człowieków, jak i krasnali.
Nic to, przeszło mu przez myśl. Przyszedł w końcu się napić, a nie gapić się jak ten głupi na wspaniale bawiące się tłumy.
W kilka chwil doskoczył do lady, za którą stała przysadzista kobieta. Uśmiechnęła się przyjacielsko do krasnoluda i poprawiła swój obfity biust, wyeksponowany sporym dekoltem.
- Coś podać? - spytała niskim, kobiecym głosem, puszczając oko do Targotha.
Krasnolud wsadził rękę do kieszeni w poszukiwaniu jakichś pieniędzy, ale zamiast nich poczuł wymiętą kopertę, niedbale tam wciśniętą.
Ach, tak, zaproszenie do króla Gregora. Czy powinien udać się tam niezwłocznie? Z pewnością miał jeszcze chwilę czasu, akurat na kilka kufli Krasiego Piwa! A może nie?
- To jak, nalać piwa? - spytała karczmarka, sięgając po kufel swoimi serdelkowymi palcami.

*


Skórzany but z wysoką cholewą i złotą klamrą tupnął mocno o drewniany pomost. Za chwilę dołączył do niego i drugi, a wraz z nimi cała sylwetka mężczyzny. Stanął dumnie, podpierając boki i wdychając świeże Haerdańskie powietrze. Szkoda tylko, że znajdował się w miejscowych dokach, gdzie śmierdziało zepsutą rybą i ptasimi odchodami.
Mężczyzna sztachnął się tymi wspaniałymi zapachami, po czym jego twarz wykrzywił grymas, kiedy dotarło do niego, jakim to swądem się delektuje. Na domiar złego przelatująca nad nim mewa czy inny potwór, postanowiła się wypróżnić prosto na jego czoło. Na szczęście, jak to mówią!
Kapitan Jared o wdzięcznym i jakże pasującym do jego osoby nazwisku Faithfull otarł twarz rękawem, wzdrygając się przy tym kilkukrotnie. Spojrzał jeszcze ze złością w górę, wygrażając ptakowi pięścią, a ten jedynie zaskrzeczał w odpowiedzi.
Mężczyzna już chciał postawić swój pierwszy krok na lądzie, kiedy ptaszysko ponownie zaskrzeczało, tym razem brudząc jego kamizelkę. Cóż poradzić, podwójne szczęście. Nie pozostawało nic innego, jak tylko udać się do króla na spotkanie.
Jared postawił w końcu ten pierwszy krok, a zaraz za nim drugi i trzeci. Zamiast czwartego cofnął się o pół kroku i jeszcze tak kilka razy, zanim nie upił sporego łyka ze szklanej butelki, którą trzymał w lewej dłoni. Wtedy to już wszystko poszło zgrabnie jak po maśle.
- Hola, hola! - Za jego plecami rozległ się nagle jakiś męski głos. Odwrócił się na jednej pięcie, chwiejąc się przy tym niebezpiecznie na prawą stronę i spojrzał na potężnego, prawie dwumetrowego dryblasa.
Facet nie miał jednego oka, drugie łypało na kapitana groźnie. Miał kwadratową szczękę, a umięśnione ramiona pełne tatuaży. Ledwo dopięta kamizelka zakrywała nagą klatkę piersiową, a poszarpane spodnie dodawały łobuzerskiego uroku. Na głowie nie miał ani jednego włosa, za to brody mógł mu pozazdrościć niejeden zawadiaka.
- Kto zapłaci za dokowanie tej łajby?! - zapytał, wskazując paluchem na statek Jareda.
No tak. Trzeba było zapłacić. Albo uciec. Albo oczarować dryblasa swoją osobą, być może był właśnie z tych? Kto go tam wiedział!

*


Mina posłańca, który stanął przed celem swojej krótkiej podróży do portu, była niezapomniana. Jego wpółotwarte usta ledwo utrzymały w sobie przeciągły jęk zaskoczenia, a wyłupiaste oczy lustrowały mężczyznę, który stał tuż przed nim.
Nie było wątpliwości, że posłaniec trafił do odpowiedniej osoby. W końcu po Haerdanie nie chodzi zbyt wielu tak egzotycznie wyglądających mężczyzn. Właściwie to nie było drugiego takiego, jak Ichi Manis. Był jedyny w swoim rodzaju i z pewnością zwracał tym na siebie uwagę. A przecież był człowiekiem, tak jak większość populacji w królestwie.
Posłaniec wręczył Manisowi kopertę.
- TO-OD-KRÓLA! – wypowiedział głośno, powoli i wyraźnie, uznając, że Ichi może go nie zrozumieć. W końcu nie wiadomo skąd taki dziwny, egzotyczny człowiek mógł pochodzić i w jakim dziwnym i egzotycznym języku mógł mówić! To nic, że wszystkich łączyła Wspólnomowa, dzięki której każdy mógł zrozumieć każdego. Najwidoczniej posłaniec zapomniał. Pokazał tylko palcem na pałac widniejący ponad całym królewskim miastem, po czym odwrócił się na piętach i ruszył w swoją stronę. Pod nosem powiedział tylko „co za dziwak”, uznając, że ten go nie zrozumie.
Ichi Manis natomiast rozumiał doskonale, jednak nie chciał przecież kłopotów już pierwszego dnia. W końcu został wezwany przez samego króla! Los nie pozwolił mu jednak tak szybko udać się do Gregora, ponieważ zainteresowały się nim dwie kurtyzany.
Obie szpetne jak noc, z rozmytym makijażem i zbyt mocno umalowanymi ustami. Ubrane w długie suknie eksponujące ich olbrzymie piersi, zatrzymały go, łapiąc za rękę i mówiąc coś od rzeczy. Z pewnością chciały pieniędzy, uznając, że ktoś z krainy orientu musi być na tyle bogaty i zdesperowany, że z pewnością skusi się na mały skok w ciemną uliczkę z dwiema pannami.
Nie zapowiadało się na to, by szybko odpuściły. Szczególnie, że jedna już sięgała ku jego klejnotom. I z pewnością nie były to błyskotki.

*


Mogło się wydawać, że po tak okropnym zajściu, jakie miało miejsce poprzedniej nocy, nikt nie będzie miał ochoty w Królestwie na zabawę. Jak mylące były te pozory! Szczególnie, kiedy na miejskim rynku pojawił się ktoś taki, jak Obadiah Hunter.
Wesoło, bez żadnych skrupułów, wszedł na podwyższenie. Nieważnym było, że stał tuż obok zakutego w dyby rzezimieszka, który to z zaciekawieniem i jednocześnie przerażeniem patrzył na mężczyznę w fikuśnej, trójkątnej czapce z piórami. Przełknął jedynie głośno ślinę, kiedy ów mężczyzna spojrzał na niego z szaleńczym uśmiechem na twarzy, błyszcząc zębami.
Szrama zakręcił nonszalancko wąsa, kiedy zwrócił na siebie uwagę wszystkich przechodniów. Ci zebrali się wokół podwyższenia, wpatrując się w niego z zaciekawieniem. Cóż, nawet strażnicy zaczarowani ekscentrycznym osobnikiem, postanowili nie reagować. Przynajmniej przez chwilę.
Obadiah wyciągnął swoją talię kart i rozrzucił wszystkie w powietrze. Te, zamiast swobodnie sobie opaść na kamienny chodnik, zatrzymały się w powietrzu, powoli wirując. Widzowie Huntera wpatrywali się w karty jak zaczarowani, z półotwartymi ustami z wrażenia. Choć zabawa kartami, to przecież nie był szczyt jego możliwości!
- Dość tego! - wrzasnął jakiś starzec, wyłaniając się z tłumu.
Szedł o drewnianej lasce, miał długą białą brodę i łysą głowę przyozdobioną starczymi plamami. Jego prawie przezroczyste oczy spojrzały ze złością na Szramę, który po chwili dostał kamieniem w kolano. Starzec miał krzepę, trzeba przyznać. Ale o co mu chodziło? Drugim kamieniem nie trafił w sztukmistrza, a w zakutego w dyby mężczyznę (choć celem na pewno był Hunter!). Ten jęknął z oburzeniem. Strażnicy nie reagowali. Prawdą było, że starzec na imię miał Bob i nienawidził magicznych sztuczek od kiedy jakiś czarodziej pozbawił go przez przypadek stopy. Teraz Bob musiał używać drewnianej, źle wystruganej protezy. Strażnicy jak i mieszkańcy dobrze o tym wiedzieli, ale Obadiah nie. Cóż mu pozostało? Unieść się honorem i narazić strażnikom? Czy dać się przegonić byle staruchowi? A może w jego głowie zrodził się zupełnie inny, szalony pomysł?

*


Królestwo Haerdanu przywitało młodzieńca całkiem miło. Od jego ostatniej wizyty niewiele zmieniło się w tym miejscu. Ulice nadal tętniły życiem do późnych godzin wieczornych, nawet długo po tym, jak słońce zachodziło za horyzontem. Posłaniec króla zostawił Aemrysa na rynku, znikając gdzieś w tłumie.
Młody mężczyzna wzruszył jedynie ramionami, w dłoniach nadal trzymając kopertę z zaproszeniem. Stęknął cicho, kiedy jakiś mężczyzna szturchnął go boleśnie łokciem, próbując przedostać się bliżej jakiegoś widowiska. Niestety, Aemrysowi nie dane było oglądać przedstawienia, bo list od króla został mu wytrącony z dłoni i gdzieś przepadł! A niech to szlag! Bez niego na pewno nie wpuszczą go do sali tronowej. Jak mógł być tak nieostrożny. Zaklął sowicie pod nosem, kiedy klęknął w kałuży.
Pech chciał, że mieszkańcy nie zwracali uwagi na takie chucherko, jakim był tenże łotrzyk i co chwilę czuł czyjeś kolano na policzku lub twardy obcas przygniatający jego palce.
W końcu odnalazł list. Podeptany, zabrudzony, a do tego umoczony w bliżej niezidentyfikowanej cieczy, zupełnie jak jego właściciel. Młodzieniec chwycił dwoma palcami kawałek papieru i wyprostował się. Westchnął ciężko, patrząc na to, co podziało się z jego zaproszeniem. Ciekawe co sobie pomyślą w pałacu, kiedy będzie musiał pokazać ten papierek...
- Kimże jesteś i czego chcesz od króla? - usłyszał, kiedy stanął przy bramie prowadzącej do królewskiego pałacu.
No, to pozostało tylko pokazać zaproszenie i wejść do środka. Szkoda tylko, że atrament tak łatwo się rozmywał...

*

WITAMY W HAERDANIE!

 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.

Ostatnio edytowane przez Cold : 13-04-2012 o 12:19.
Cold jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172