20-06-2012, 13:57 | #51 |
Reputacja: 1 | Arabella właściwie niczego nie widziała przez ścianę deszczu. Najpierw miała wrażenie, że coś się poruszyło przy tylnych wozach, a potem rozbrzmiał krzyk. Dźwięk oddalił się i gwałtownie urwał. Nie łudziła się, wiedziała że ktoś właśnie zginął. Czym prędzej skierowała konia w środek zatrzymanej karawany, zeskoczyła z siodła i wyciągnęła miecz gotując się do obrony. Najgorsze było to że nie wiedziała przed czym miałaby się bronić. Co odważniejsi pognali na skraj lasu sprawdzić co się stało. Patrzyła w ich stronę sama nie ruszając się z miejsca, nie była wojowniczką, nigdy nikogo, ani niczego nie zabiła mieczem. Widziała jak jeden z mężczyzn rozgląda się, potem rezygnuje i próbuje znowu. Czy był w stanie dostrzec cokolwiek w głębi lasu w tych warunkach? I dlaczego ten pobrużdżony awanturnik tak się zachowuje? Ktoś stracił życie, a jego najwyraźniej to bawi. Po raz kolejny dopadło ją uczucie, że to nie jest miejsce dla niej, nie pasuje tu! Niestety nie pasowała też nigdzie indziej. -Co to było? Co naprawdę żyje w tym lesie?- zapytała chociaż nie spodziewała się usłyszeć niczego bardziej sensownego od tego co już zostało wymienione. Ostatnio edytowane przez Agape : 01-07-2012 o 14:50. Powód: ktoś stracił "żucie" xD musiałam poprawić |
22-06-2012, 21:15 | #52 |
Reputacja: 1 | Gelid schował kartkę do wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza. Nie miał zielonego pojęcia co znalazł jego nauczyciel, ani co w tym świecie jest w stanie jeszcze zwiększyć jego potęgę. Zwłaszcza, że jego zdolności w dużej części zależne były od warunków atmosferycznych. Białowłosy wiedział jedno, musi się dostać do Highmarket, jak najszybciej. Niestety, nie dane mu było przeżyć tej podróży w spokoju, ktoś bowiem umarł, a jak ktoś umiera w karawanie, to reszta musi go pomścić. Gelid wyszarpnął swój dziwacznie zakrzywiony miecz z pochwy Nie ruszył jednak do walki. Podbiegł za to do Arabelli, poznał już jej umiejętności, wiedział, że jeśli tylko uda jej się przekonać demona, to razem będą praktycznie niepowstrzymani. |
23-06-2012, 18:31 | #53 |
Reputacja: 1 | Zasłona ciemności nie zamierzała się rozstąpić pod czujnym wzrokiem podróżników. Jeden z nich patrzył już zupełnie innymi oczyma... Ankarian dostrzegał całkiem blisko w lesie nieruchome źródło ciepła, które musiało być kusznikiem... albo pułapką. Jednak jego doświadczenie podpowiadało mu, że cokolwiek zaatakowało kusznika, było już daleko. Jeśli była to bestia, to pewnie wyrwała kawał mięsa i uciekła z nim, żeby na spokojnie go skonsumować... A jeśli inteligentna istota, to wątpliwe, żeby próbowała w pojedynkę zaatakować całą karawanę. Przed chwilą zaskoczenie i ciemność były jej sprzymierzeńcami, teraz już nie. Mirkan zeskoczył z wozu i wydawał jakieś rozkazy. Spora grupka zebrała się na granicy lasu, ale tylko Vernon oraz Herman weszli pomiędzy drzewa - Vernon rzucił się biegiem razem z Barrym, zaś Herman szedł tuż za nimi ze strzałą na cięciwie pewnym krokiem. Po chwili Barry znalazł ciało. Znajdowało się w pozycji siedzącej, oparte o drzewo. Ze względu na pogodę niewiele dało się zobaczyć, choć w oczy rzucała się głowa ofiary wykrzywiona pod nienaturalnym kątem. Barry z początku zawarczał kilka razy, ale później przestał, tak jakby zagrożenie się oddaliło. Alnin też wyczuł, że dziwnie znajome odczucie odpłynęło. |
25-06-2012, 10:19 | #54 |
Reputacja: 1 | Riskan za nic nie wiedział co zaatakowało kusznika, ale wiedział jedno:muszą natychmiast opuścić ten las.Po raz kolejny przeklinał że karawana ma tak małą eskortę.Gdyby mieli jeszcze z pięciu ludzi to by w razie ataku frontalnego mogli zorganizować jakąś obronę, niestety teraz pozostał im odwrót. Na miejscu zdarzenia nic nie znalazł.Gdy szedł z konia i spróbował znaleźć ślady stóp to widział tylko błoto. Riskan może nie był najlepszym tropicielem ,ale nawet wytrawny tropiciel w tym deszczu nic nie zobaczył. Widział jak Vernon i jakiś kusznik weszli w las, pewnie szukać ciała Wlazł na konia i zawołał próbując przekrzyczeć burzę-Mirkan czekamy na nich i natychmiast stąd znikamy.Nie mam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej niż potrzeba.-Hoffeorn podjechał do maga który siedział na wozie i zapytał-Jesteś w stanie wyczarować ogień którego nie zgasi deszcz?- |
25-06-2012, 15:44 | #55 |
Reputacja: 1 | Ankarian nie poświęcił martwemu kusznikowi wiele uwagi. Próbował dostrzec to coś, co zabiło kusznika, ale wyglądało na to, że niczego poza zwłokami nie było w pobliżu. Zamknął oczy, by po chwili na nowo je otworzyć i powrócić do zwyczajnego trybu widzenia. Jego tęczówki znowu były błękitne. Gdy zobaczył, że dwóch członków karawany wchodzi między drzewa, aby znaleźć ciało, nic nie zrobił. Mógł im powiedzieć, gdzie ono się znajdowało, ale nie miał takiego zamiaru. Od razu wszyscy domyśliliby się, że użył jakiejś magii lub czegoś podobnego i mogliby zacząć dopytywać się, co też takiego uczynił, że widział w takich warunkach, a to mu nie było potrzebne. Odwrócił się plecami do linii drzew i podszedł do pierwszego wozu, aby zaraz się o niego oprzeć. - Jego już nie uratujemy, a czekając stajemy się łatwiejszym celem. Chociaż... - tutaj zrobił dłuższą pauzę. - Podejrzewam, że tamtej istocie nie robi większej różnicy, czy stoimy, czekając na nią, czy ruszamy dalej. |
26-06-2012, 00:03 | #56 |
Reputacja: 1 | "Jeszcze nie zdążył ostygnąć. Szkoda chłopa." Vernon zauważył, że jego zwierz się uspokoił po chwili. Odwrócił się i poszedł w stronę wozów, co chwila jednak rozglądając się bacznie po bokach, za sobą. I nad. -Powiedz mi, wilku, co to mogło być za stworzenie? Coś co jest częścią natury, a jednak nie zabiło dla pożywienia. Choć było na tyle silne, żeby ciało zabrać ze sobą. - powiedział do zwierzęcia. Wilk spojrzał na niego jak gdyby rozumiał. Lecz choćby chciał nie mógł przemówić. Gdy już dochodził do wozów, odezwał się znów do niego. - Od teraz trzymasz się blisko karawany. Idziesz przy mnie albo pod którymś z wozów. Pod tamtym co się chowałeś było dobrze. Nie zwracaj na siebie uwagi. Vernon poklepał swojego towarzysza po boku, a ten zgodnie z poleceniem trzymał się wskazówek i schował się pod wóz. Nożownik odbił do kierownika karawany. -Nie był za mocno... - szukał odpowiedniego słowa w nowym języku - Poszarpany. Cokolwiek to było, nie zrobiło tego dla jedzenie. Żadne ze zwierząt, które znam nie skręca karków swoim zdobyczy. Im szybciej stąd wyjdziemy, tym lepiej dla nas. Daj rozkaz kierowniku.
__________________ "Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej." |
26-06-2012, 10:08 | #57 |
Reputacja: 1 | Nadal nie ruszał się ze swojego może i mało wygodnego, aczkolwiek dogodnego miejsca. Z tegoż miejsca ciężko było cokolwiek dojrzeć, a tym bardziej dowiedzieć co się wydarzyło. Uczycie czyjejś obecności rozwiało się nagle jak za dotknięciem różdżki. Albo raczej czegoś. Wtedy też mogło by się zdawać, iż odnaleziono porwanego. - No patrzcie go, arcytropiciel. - Powiedział na tyle, aby jak zwykle można było bez trudu usłyszeć jego uwagę. Tym razem jednak musiał się nieco wysilić z racji nieprzyjemnych warunków pogodowych. - Masz wszystkich za niedorostków cherlawcu? Bo takie też oczywistości dla jeno niedorostków możesz oznajmiać. Och żadne ze zwierząt nie skręca karków swoim zdobyczy. Ba, mało więc ich znasz. Po chwili zrozumiał i dziwił się. Dziwił się dlaczego nie pozostał obojętny. Prawdopodobnie to wina irytacji tym całym zbiorowiskiem groźnych, mądrych i cichych zarazem osobników. - Psia krew! Nie ma się co dziwować. Miast zawodowej elity żołnierzy kręcą się tu tacy łachmaniarze z kundlami... - Skinieniem głowy wskazał odpowiednią osobę. - ... przedstawiciele karłowatego ludku jeno chlejący ponad miarę... - Skinął na krasnoluda. - ... i proszalni dziadowie. Ach, no tak. - Niespokojnie rozejrzał się. - Zaiste, sam żem widział jak ten na placu czary uprawiał. - Poprawił się naprędce. Nie mógł być pewien jak zareaguje ten, o którym mowa. W każdym bądź razie nie chciał narażać się na urok czy klątwę. - Trzymajcie mnie jeśli i drugi dziadyga magią zatraconą się para. |
26-06-2012, 13:43 | #58 |
Reputacja: 1 | Arabella stała przy wozach obserwując jak dwaj mężczyźni zagłębili się w las. „Oby to już sobie poszło.”- prosiła w myślach nie chcąc żeby padły kolejne ofiary, na szczęście śmiałkom nic się nie stało. Przypadkiem usłyszała pytanie o ogień skierowane do maga. Gdyby Yerban odpowiedział twierdząco, to w karawanie byłyby już trzy osoby, które mogły się tą zdolnością posługiwać. Co prawda z całej trójki siebie była pewna najmniej, mimo wszystko taki zbieg okoliczności wydawał jej się zadziwiający. -Skręcony kark?- zapytała z niedowierzaniem, czytała o różnych bestiach w książkach, ale w tej chwili nie mogła sobie przypomnieć by któraś postępowała w taki sposób.-Jedźmy czym prędzej.- powiedziała wracając na siodło, w pełni popierała pomysł by ruszać jak najszybciej i jak najdalej od tego miejsca. Tymczasem poznaczony bliznami osobnik znowu zdawał się niczym nie przejmować. Zamiast tego skwapliwie wykorzystywał okazję żeby poobrażać wszystkich dookoła. Bała się, ale ten człowiek sprawił że wezbrał w niej również gniew. Wypowiedziała w myślach imię, którego na głos nikt by wypowiedzieć nie zdołał, bardziej uczuciem i obrazami niż słowem poprosiła o drobną interwencję. Wyobraziła sobie mianowicie falę gorąca jaka bucha z otwartego pieca i złośliwego najemnika stojącego tuż przed tym piecem. „To powinno wystarczyć by wiedział, że niepotrzebnie podgrzewa atmosferę i zaraz może się sparzyć.” Ostatnio edytowane przez Agape : 26-06-2012 o 13:47. |
26-06-2012, 14:42 | #59 |
Reputacja: 1 | Vernon odchodząc w stronę tyłu karawany, przystał gdy osobnik z pociętą gębą posłał mu obelgę. "Cóż... Umysł tak samo kaprawy jak twarz." Nie uznał za celowe odpowiadanie na zaczepkę i nie chciał słownych potyczek. Nie miał też zamiaru nic nikomu udowadniać. Uśmiechnął się tylko i ruszył przed siebie. Chusta na jego twarzy zaczęła przeciekać od deszczu. Vernon postanowił, że podczas wieczornego postoju wysuszy ją przy ognisku. Jeżeli uda się je rozpalić.
__________________ "Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej." Ostatnio edytowane przez potacz : 26-06-2012 o 18:53. Powód: kosmetyka |
26-06-2012, 19:00 | #60 |
Reputacja: 1 | Gelid nie widział niemal nic. Deszcz nie ułatwiał mu życia, całe jego ubranie było mokre, a włosy wchodziły do oczu. Nie załamywał się jednak, deszcz był lodowato zimny, co nieco zwiększało zdolności bojowe białowłosego. Arabella nagle znikła z jego pola widzenia, po chwili zorientował się, że wsiadła na konia. Lodowy wąż podbiegł do niej, z nadal obnażonym mieczem. -Zejdź z tego konia. To zapewne nie było zwykłe zwierze, człowiek pewnie też nie. Musimy być gotowi do walki. Nie oszukujmy się, przydasz się. Gelid podbiegł do pierwszego wozu w karawanie. postanowił wypatrywać czy nic nie zbliża się od frontu, poza tym czuł się bezpieczniej mając coś za plecami, przynajmniej nic nie zaatakuje go od tyłu. Białowłosy był gotów do walki... |