05-11-2015, 14:54 | #41 |
Reputacja: 1 | Czarodziejka rozejrzała się dookoła. Wyglądało na to, że dotarli do drogi, którą z dużym prawdopodobieństwem kluczyli Baylof i Solo, kiedy grupa na szczycie dostrzegła ich pośród drzew i krzewów. Powinni jakoś niebawem spotkać się z nimi. Tyle że tych nie było widać nigdzie w pobliżu. Ani przed Shahri, ani za nią. Małe punkciki widziane z góry poruszały się dość powoli, a nawet Shahri wydawało się, że przystanęły na moment, nim rozpoczęła powrotną wędrówkę. Prawdopodobnie poszli właśnie tą drogą, więc albo już dotarli na miejsce, albo znaleźli gdzieś coś interesującego, albo droga może gdzieś się rozwidlała i źle skręcili? Może po prostu poszli w krzaki? W zasadzie Shahri niewiele to obchodziło. Chociaż z drugiej strony - biorąc pod uwagę stan Solo i jej ciągłe stękanie w drodze pod górę... - Chyba powinniśmy wrócić się kawałek i poszukać tych papużek nierozłączek - powiedziała. - Solo była ranna. Może jej się pogorszyło, spowolniła ich i teraz czekają gdzieś na nas? Nie czekając na zgodę pozostałych, Shahri ruszyła drogą - nie w stronę miasteczka, ale w przeciwną. Niespecjalnie jej się to podobało, ale w końcu byli w zupełnie obcym terenie i powinni mimo wszystko trzymać się razem. Nawet jeśli tamci woleli trzymać się tylko we dwoje.
__________________ “Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.” Ostatnio edytowane przez sheryane : 05-11-2015 o 22:59. |
11-11-2015, 19:51 | #42 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - Dosyć tego! - Powiedziała wykończona Solo, której nogi powoli odmawiały posłuszeństwa. - Dalej już nie pójdę. Idź sprowadzić pomoc, ja tu zaczekam i może spotkam resztę. Głupotą było rozdzielać się...
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
11-11-2015, 23:49 | #43 |
Administrator Reputacja: 1 | Solo i Baylof mogli się zajmowac róznymi różnościami, ale mogli też potrzebować pomocy, z tego też powodu, chcąc nie chcąc, Garag i Marco ruszyli w ślad za Shahri. Zbyt daleko nawet nie musieli iść. Raptem po dwudziestu minutach natknęłi się na wspomnaną parę. Widok bladej jak ściana Solo powinien odebrać wszystkim ochotę na połajanki... ale nie odebrał. I chociaż Garag uleczył rany Solo i używając zesłanej przez Teraliona mocy "skleił" złamane żebro, to jednak nie omieszkał podzielić się opinią na temat głupoty kogoś, kto łazi ze połamany i nie zechce poprosić o pomoc. Dotarcie do mostu zajęło im ponad pół godziny, ale chociaż słońce dawno opuściło najwyższe rejony nieba, to do zmroku zostało jeszcze dużo czasu. Rzeka w tym miejscu nie była zbyt szeroka. Raptem ze czterdzieści metrów. Jednak prąd był rwący, zaś woda mętna i miało się wrażenie, że jeszcze parę cali i fale zaczną się wdzierać na most. Całkiem jakby w górze rzeki niedawno padało i woda przekroczyła stan kulminacyjny. Most z kolei wyglądał tak, jakby go stan wody nic a nic nie obchodził. Byli jeszcze kilka metrów od mostu, gdy ze stojącego po drugiej stronie rzeki budyneczku wyskoczył starszy mężczyzna, który wymachując dłonią ruszył biegiem w stronę wędrowców. Tupot uderzających o deski butów rozlegał się dokoła. - Stójcie! Stójcie! - dotarło uszu wędrowców. |
13-11-2015, 14:03 | #44 |
INNA Reputacja: 1 | Baylof westchnął gniewnie i cisnął w jęczącą Solo bukłakiem. - Same kłopoty z Tobą, gdzie podziała się ta Solo, którą poznałem? - rzucił wściekle i wycofał się, wracając tą samą drogą, którą przybył. Miał nadzieję, że zanim Ci ze wzgórza wespną się na nie i zejdą, on zdąży zbadać dokąd prowadzi ta ścieżka, jednakże nici z tego. Wracał szybkim krokiem, zostawiając Solo samą i w sumie póki co mało go to obchodziło, bowiem był zły na jej nieudolność. Szybko spotkał resztę, bowiem jak się okazało, oni już ruszyli ich śladem, dlatego dosyć szybko i łatwo się połączyli ponownie. Garag uleczył Solo, ale ta wciąż czuła się kiepsko, Łotr nie rozumiał od kiedy rudowłosa wojowniczka zrobiła się taką kluchą. Już Shahri w jego oczach była twardsza, a to tylko głupi mag! A każdy od początku wiedział, że złodziej nie lubił magów. Możliwe, że to dlatego, że nie rozumiał takich sztuczek-magiczek. Gdy złączyli się z powrotem, ruszyli dalej, przed siebie. Podróż mijała w ciszy, co było nietypowe i w sumie niezbyt przyjemne, jednak łotr nie wiedział, co na to zaradzić, gdyż sam nie był zbytnio rozmowny, nigdy nie był. Nie potrafił porozumiewać się z ludźmi, dlatego też nie miał przyjaciół... A może to dlatego, że za młodu kradł na potęgę? Zbliżali się już do mostu, gdy nagle do ich uszu dotarło czyjeś wołanie. Baylof odruchowo wyjął łuk i napiął cięciwę w ostrzegawczym geście. - Kim jesteś? - rzucił szorstko, ale widząc jednego mężczyznę, poczuł się głupio. Zbytnia czujność stała się skrajnością, w której właśnie groził bezbronnemu strzałą. Dlatego też opuścił łuk po krótkim namyśle. - Nie przepuścisz nas? - spytał dając krok w przód. Może nie powinien się odzywac? Wzrok ogarnął swoich towarzyszy, oni na pewno są lepsi w negocjacjach.
__________________ Discord podany w profilu |
15-11-2015, 14:01 | #45 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - Została w karczmie, tego wieczoru co ją upiłeś i wykorzystałeś - syknęła wojowniczka podnosząc się na równe nogi mimo obezwładniającego bólu, który jej doskwierał. Była tak wściekła na tego pieprzonego łotra, że przez moment kompletnie zapomniała o połamanych żebrach.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
16-11-2015, 02:39 | #46 |
Reputacja: 1 | Shahri popatrzyła po towarzyszach lekko zaskoczona ich reakcją. Po chwili jednak dotarło do niej, że chyba mieli trochę racji, wykazując się czujnością w zupełnie obcej okolicy. Upewniwszy się, że chwilowo nie grozi im nic ze strony nieznajomego, czarodziejka przywołała na usta uprzejmy uśmiech. - Dzień dobry - zaczęła lekkim tonem. - O co chodzi? Chcieliśmy przejść tędy, aby dotrzeć do miasta. Most wyglądał solidnie, zwłaszcza że człowiek właśnie po nim przebiegł, nie widziała więc powodu, dla którego mieliby się zatrzymywać. Być może jednak mężczyzna miał coś ważnego do przekazania.
__________________ “Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.” |
16-11-2015, 09:44 | #47 |
Administrator Reputacja: 1 | Starszy mężczyzna zatrzymał się przed wami, z trudem łapiąc oddech po szybkim, jak na podeszły wiek, biegu. - Chwała niech będzie Inwey - powiedział - żeście nie weszli na ten most. Wszyscy, nie tylko Garag, rozpoznaliście odrobinę zniekształcone imię bogini Inu Wai, która opiekowała się wszystkimi wodami. - Wiosen temu pięć - mówił dalej, chcąc widocznie jak najszybciej wyjaśnić sprawę - w rzece utopce się zalęgły. Na ląd nie wychodziły, ale łódką strach było wypłynąć, a przez most, to zbrojną kupą trza było iść, a i tak ofiary się zdarzały, bo co rusz utopce kogoś wciągnęły, grono swe powiększając. Przerwał na moment, z wyraźną niechęcią spojrzał na żółtawe wody rzeki, w której jednak nic nie było widać, po czym mówił dalej. - Jużeśmy posłańców słali, do Cyrry, do króla Dariona, ale król daleko, my niezbyt zasobni, no a urzędnicy... - Machnął ręką. - Do króla posłańcy nie dotarli, jeno petycję zostawili. A myśmy czekali. I modlili się. - Aż wreszcie Inwey odpowiedziała na nasze modły - mówił po krótkiej chwili. - Kapłan bogini się pojawił. Utopców nie przegnał, ale sposób na bezpieczne przejście znalazł. Strażnik mostu wyciągnął z kieszeni garść srebrnych medalionów na rzemykach. - Każdy, kto na rzekę wypływa, to zakłada. No i każdy, kto przez most przechodzi, też to dostaje. Dlatego tu jestem. Daję i odbieram - dodał z uśmiechem. - Chcecie przejść, to weźcie. Nic wam nie zrobią. Na drugim brzegu rzeki oddacie. |
16-11-2015, 18:27 | #48 |
Reputacja: 1 | Garag biorąc medalion w dłoń obadał go dokładnie. Od czasu odnalezienia kamienia był wyjątkowo podejżliwy w stosunku do wszystkiego co posiadało na sobie jakiś magiczny symbol. - Hmmy nie wygląda mi na nic przeklętego - burknął cicho pod nosem, zważając by starzec go nie słyszał. Wolał nie pokazywać naiwnej strony natury gdy ktoś o niecnych zamiarach mógł chcieć ją wykorzystać. -Myślę, że najbezpieczniej będzie gdy przejdę pierwszy. To rzekłszy ruszył przodem mijając obok siebie starca. Deskie mostu musiały byś naprawdę solidne. W przeciwnym wypadku na pewno tak dobrze nie zniosły by ciężaru krasnoluda w pełnej zbroi. Te jednak tylko skrzypiały głośniej i delikatnie się uginały, nie dając po sobie poznać by zaraz miały się złamać. To były jednak dopiero pierwsze kroki.
__________________ "Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego" |
16-11-2015, 18:37 | #49 |
Administrator Reputacja: 1 | Najwyraźniej staruszek nie kłamał, bowiem Garag bez problemu dotarł do połowy mostu i szedł dalej. Z rzeki nic się nie wynurzyło, żadna zielona, pokryta wodorostami łapa nie chwyciła go za nogę, żaden stwór nie wskoczył na most, by go zatrzymać lub wciągnąć do wody. Oczywiście staruszek mógł łgać jak najęty, ale za wypożyczenie medalionu nie chciał ani miedziaka. Mógł też, rzecz jasna, robić sobie jaja, by potem wyśmiewać się z naiwnych podróżnych. Zawsze można było sprawdzić osobiście... |
17-11-2015, 12:21 | #50 |
INNA Reputacja: 1 | - No i co, czatujesz przy bramie tygodniami, by wypatrywać wędrowców i im monety pożyczać, ażby przeszli? Sensu w tym niewiele - warknął łotr. - Nie tak dawno towarzyszka nasza w bukłak wody nabrała i jakoś nic jej nie pożarło, nic się nie stało. Poza tym, czemu wam tak zależy na tym, by dojść do tego miasta? Tak się starasz by każdy bezpiecznie przeszedł. Bo nawet jeśli to żart, nie dbam o to, przezorny zawsze ubezpieczony i dotknięcie jakiegoś srebniaka krzywdy nam nie uczyni. - Zrobił krótką pauzę dając krok w przód. - Więc co? Mówisz, że czatujesz całe dobry i całe tygodnie przy bramie, by wybiegać z garścią monet i "pożyczać" innym, ażeby do miasta się dostali? - dociekliwy był, ale nigdzie mu się nie spieszyło, jedynie kusiło, by sprawdzić te ploty, ot tak, z ciekawości.
__________________ Discord podany w profilu |