26-10-2019, 19:28 | #61 |
Administrator Reputacja: 1 | To, co się działo przy ołtarzu, nie spodobało się Cedmonowi za grosz. |
27-10-2019, 15:39 | #62 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Torstig większość życia był tarczownikiem. Samotny tarczownik był wart niewiele, mniej więcej tyle, co każdy inny samotny wojownik. O sile tarczownika stanowiła dyscyplina jego oddziału. W ataku na Oko Sheloha nie było rozsądku ani dyscypliny. Były emocje. Śmierć Zahiji, burza, straszydła i tortury. Torstig został z tyłu. Obserwował. Całe życie nie wątpił w podania o bogach i niezwykłych stworzeniach. Haugbúi widział na własne oczy pierwszy raz w życiu. Relhadowie tym słowem nazywali mieszkańców kurhanów, ludzi zmarłych, ale powstałych ze zmarłych i mieszkający w miejscu swojego pochówku. Według podań mieli oni siedzieć na swoich stolcach w kurhanach i być koloru czarnego, sinego, czasem blade, grube, gadać rymami i ziać ogniem. Głos ich miał brzmieć grubo, ponuro i groźnie. Nie należy się też dziwić, że wszystkim tym stworom niemartwym towarzyszyć miał straszny smród. Nie zląkł się Torstig, choć wiedział, że jeden taki haugbúi miał pożreć swojego psa i konia zgrzytając okrutnie zębami. Szedł powoli, na wypadek, gdyby istoty były głodne. |
28-10-2019, 14:28 | #63 |
Reputacja: 1 | Intonowany przez widma szept przynosił jak najgorsze skojarzenia i żadne z nich nie pasowało do choćby najdziwniejszych praktyk kapłanów Fahima. Cokolwiek miało tu miejsce, musiało mieć związek z poprzednim bóstwem, które odbierało tu hołd. I prosiło się o to samo co małpi ziggurat w głębi Hortorum.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
31-10-2019, 06:48 | #64 |
Reputacja: 1 | Cedmon strzelił, biorąc na cel najbliższego z cieni. Nie było możliwości by chybił z tak małej odległości, a do tego w nieświadomy cel. I trafił, jednak strzała zamiast ugrząźć w boku eterycznej istoty przeleciała przez nią i złamała się z trzaskiem, uderzając w tylną ścianę świątyni. Cień nawet nie zareagował, jakby nie zauważając, że stał się obiektem ataku. Chwilę potem o niepodatności na obrażenia zadane bronią przekonał się Ianus. Zaatakował z boku, tnąc inny cień, niż ten który wybrał Gmanagh. Zamachnął się i… niemal wywrócił, kiedy ostrze miecza nie napotkało oporu, przechodząc przez sylwetkę jak przez powietrze. Eteryczna istota zupełnie zignorowała fakt, że miecz Thoera właśnie przez nią przeszedł i wraz z pozostałymi cieniami, w akompaniamencie ledwie słyszalnego krzyku opuściła sztylet w dół. Mężczyzna wierzgnął i rzucił się, kiedy na jego ciele pojawiły się kolejne, krwawiące rany. Jęk bólu zlał się z kolejny grzmotem, a w świetle błyskawicy demoniczna postać nad ołtarzem, drgnęła wyczuwalnie, sycąc się ofiarą składaną z człowieka. Nabrała bardziej wyraźnych kształtów. Stała się bardziej materialna, solidna, naciskając na otaczającą ją dymną bańkę. Skóra demona zaczęła nabierać kremowej barwy, ramiona stały się bardziej muskularne, a na ich końcach pojawiły się lśniące czernią pazury. Pod pokrytymi łuską powiekami widać było gwałtownie poruszające się gałki oczne. Demon nabierał sił… |
31-10-2019, 10:26 | #65 |
Reputacja: 1 |
|
31-10-2019, 10:30 | #66 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Torstig zerwał się, chowając topór za pas. Wolna ręka była mu potrzebna do ciągnięcia złożonego w ofierze mężczyzny. Będąc w ruchu sapał. Nie oglądał się na widma. Nie było sensu, po tym co zobaczył. |
31-10-2019, 13:38 | #67 |
Administrator Reputacja: 1 | Zdecydowanie nie wyglądało to dobrze. Wprost przeciwnie - sprawy najwyraźniej szły ku gorszemu. Człek na ołtarzu krwawił coraz bardziej, duchy były niematerialne i niewrażliwe na strzały i stal, zaś stwór, najwyraźniej żywiący się siłami rannego, stawał się coraz bardziej materialny. Czy dałoby się przerwać ten rytuał? Cedmon mocno w to wątpił, ale i tak podjął tę próbę. Zamieniwszy łuk na miecz zaatakował najbliższe widmo, za cel biorąc kamień, błyszczący na czole cienia. |
31-10-2019, 14:41 | #68 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
02-11-2019, 20:06 | #69 |
Reputacja: 1 | Atakowanie zjaw nie miało sensu. W jakiś dziwny sposób nie istniały w świecie materialnym, co innego jednak ich sztylety i jak się okazało, umieszczone w widmowych turbanach kamienie. Torstig wlazł niemal na ołtarz, chwytając za ręce zakrwawionego mężczyznę. W jego uszach rozległ się przeraźliwy wrzask, który jak Relhad mniemał, wydała wirująca nad ołtarzem istota. Starzec zachwiał się, niemal fizycznie odepchnięty od ołtarza, ale mężczyzny nie puścił. Cienie, kiedy rozbrzmiał wrzask demona wpadły w amok. Całkowicie zmieniły swoje zachowanie. Natychmiast przestały ignorować awanturników. Zwróciły się przeciwko nim. W miejscu, gdzie powinny mieć twarze widniały czarne dziury, w których błyszczały czerwone, złe oczy. Rozpoczął się szalony taniec. Kibria złapała za kamień na głowie jednej z mar. Był materialny. Czuła jego pulsowanie na palcach. Nim jednak zdołała go wyszarpnąć, na jej ręce pojawiła się długa, krwawiąca szrama. Widmo nie zadało drugiego ciosu. Dopadł do niego Ianus, celując w ostrze. Sztylet uderzony przez znacznie masywniejszy miecz został wyrwany z ręki cienia i z brzękiem upadł na kamienie kilka kroków dalej. Istota uwięziona nad ołtarzem wirowała coraz szybciej, śląc w umysły awanturników nieprzerwane pasma przeszywającego bólu. Nie ułatwiały one walki, wręcz przeciwnie. Już po chwili Torstig leżał na ziemi, u stóp ołtarza krwawiąc z nosa i uszu, a na nim spoczywał wierzgający, ściągnięty z ołtarza mężczyzna. Jęczał coś niezrozumiale i boleśnie wbijał kolano w krocze Relhada. Cedmonowi udało się rozbić klejnot na głowie jednego z duchów. Ten natychmiast rozwiał się w nicość, pozostawiając po sobie tylko pokruszone, błyszczące na mokrej posadzce odłamki kamienia. Thoer opędzał się od ciosów dwóch zjaw, równocześnie osłaniając Livię. Dziewczyna w chwilach między wywołującymi agonię i torsje mentalnymi atakami demona, ciskała nożami w kłębiące się tuż przed Ianusem cienie. Dopiero trzeci nóż znalazł cel. Rozbity klejnot błysnął w świetle błyskawicy i zgasł wraz ze zjawą. |
02-11-2019, 23:38 | #70 |
Reputacja: 1 | - Lepsi od ciebie... -warknął legionista w stronę bąbla i wizgającej w nim istoty - mi we łbie mieszali... padalcu! I było w tym sporo prawdy. Jakkolwiek ból był potworny ilekroć stwór zwracał na niego swe ślepia, tak nie był to dla Accipitera ból zupełnie nowy. Wiedział już jak istoty nadprzyrodzone potrafiły uprzykrzyć życie... Sączyć jad, który był niczym wbita w oczodół rozżarzona igła. I wiedział też... że to tylko ból, a nie rzeczywista rana. Co choć niekoniecznie było prawdą, pozwalało się trochę od niego oddzielić. Odparłszy nadchodzący atak widmowego przeciwnika, przeszedł do riposty siekąc po sztylecie i wykorzystując do obrony przewagę długości ostrza. Zaś po każdym zbiciu próbował ataku w czoło. - Kibria! Jeszcze czwarty! Ten, który chciał ją pierwszy ranić, a któremu wytrącił sztylet, zniknął mu gdzieś z oczu.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |