|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
16-07-2006, 15:02 | #1 |
Reputacja: 1 | [Sesja] Fading Suns - Bogowie Do niezależnego, choć dość wpływowego grona archeologów, do którego także i wy należycie, dotarły niepokojące wieści. Ostatnia ekspedycja do ruin Chavin de Huantar w Peru, złożona z czterech naukowców, zaginęła bez śladu. Ekspedycja była tajna i miała na celu dokładniejsze zbadanie ruin, a zwłaszcza ukrytej ogromnej komory, o której w zasadzie wiedza poza wasze grona nie wyszła. Przynajmniej tak miało być... Otrzymaliście zadanie zbadania i wyjaśnienia tej sytuacji. Jest to praca bardziej detektywistyczna niż archeologiczna, dlatego niezależne grono archeologów wynajęło z własnych funduszy prywatnego detektywa, który ma wam pomagać. Dostaliście jednocześnie przykaz, aby udzielać Henry'emu Jiggins (bo tak się nazywa) jedynie niezbędnych informacji, a resztę (a przede wszystkim fakt istnienia ukrytej komory) zachować dla siebie. Z uwagi na tajność misji, wylecieliście ze Stanów samolotem w piątkę w charakterze zwykłych turystów. Henry Jiggins już czekał na was na miejscu, w jakiejś małej Peruwiańskiej wiosce. Zatrzymaliście się (już w szóstkę) w jakimś jednogwiazdkowym hotelu w małej miejscowości. Wieczorem, po zjedzeniu kolacji, szybko poczuliście senność i położyliście się spać. Nad ranem okazało się, że poza ubraniem, nie macie żadnego ekwipunku, nie ma także waszych portfeli. Spotkaliście się na korytarzu, wszyscy po sobie patrząc - bez słów wiedzieliście, że zostaliście okradzeni! Uwaga. Każdą notkę zaczynamy od pogrubionego nagłówka, w którym zapisujemy imię swojej postaci. Na początek opiszcie też pozostałym swój wygląd, gdyż nie znacie się nawzajem. - Zdaje się, że o czymś nie wiem, hm? - wysoki, niemal łysy Henry przerwał ciszę, a w jego oczach płonął gniew. Nerwowo gniótł w dłoniach beżowy kapelusz.
__________________ Bardzo lubię regulamin, a szczególnie punkt 10! |
16-07-2006, 18:11 | #2 |
Reputacja: 1 | Eryk Lenvron - Obawiam się, że nie tylko pan, panie Jiggins – cicho acz wyraźnie rzekł na to mężczyzna ledwie trzy dekady stąpający po ziemi. Łysawy człowieczek na którego patrzył z góry (będąc wysokim rzecz jasna) nie wzbudzał jego zaufania i nie miał najmniejszego zamiaru powiedzieć mu (nawet gdyby mógł) czegoś więcej. Oparłszy się plecami o brudną ścianę, utkwił lustrujące przed chwilą czwórkę badaczy spojrzenie w zmieniającym kształt kapeluszu. Spokojnym ruchem odrzucił w tył niesforną gęstwinę ciemnych włosów i kontynuował: - Otrzymał pan wszelkie niezbędne informacje od naszych mocodawców; kradzież to kradzież - wzruszył lekko ramionami. - Zastanawia mnie to, że czekał pan na nas w tej uroczej osadzie i miał czas należycie przygotować zakwaterowanie. Jeśli ktokolwiek może być w tej sytuacji poirytowany, to nie pan który został nam przydzielony do pomocy, lecz my okradzeni z całego ekwipunku, dokumentów - powoli i grzecznie rzekł, aby osłabić nieco szorstkie słowa. Oczy zielone, spokojne utkwił w jego gniewnych i czekając na odpowiedź rozmyślał nad zaistniałą sytuacją. Cóż za rozkoszna podróż... Jasne spodnie, biała koszula i paczka Marlboro w barze za cały dobytek - deja vu z pierwszego roku? - roześmiał się w myślach będąc ciekawym reakcji pozostałych.
__________________ "...codziennie wszystko z niczego tworzyć i uczyć śpiewu gwiazdy poranne." |
17-07-2006, 00:13 | #3 |
Reputacja: 1 | Shon Verpen -Co za raban?- Z pokoju wysunął się niespełna trzydziestoletni mężczyzna, przeciągle ziewając. -Okradli i was?- Powiedział raczej tonem rozpoczynającym dyskusję niż zainteresowanie. Odpowiadając na napastliwość przedmówcy powiedział: -Nie obwiniajmy jednak Henry'ego. Przynajmniej zbyt pochopnie. Wątpię by miał w planach taki rozwój sprawy.- Uśmiechnął się spokojnie do "łysola". Wyciągnął z kieszeni gumkę do włosów i ściągnął nią swoje blond dredy z tyłu. -Powinniśmy się zastanowić co możemy w takiej sytuacji zrobić.- Ziewnął ponownie. Nigdy nie posiadał zbyt wiele. Tym razem również dużo nie miał. Kradzież więc, mimo iż go objęła, nie była aż tak dotkliwa. Widać mieli ze sobą coś ważnego. No i po co? Pomyślał z politowaniem. Swoim zachowaniem wydawał się nadal kompletnie nieprzytomny, przeciągając się i ziewając raz po raz. Jedynie jego żywo zielone oczy zdradzały świeżość myśli. Zlustrował resztę ekipy w sposób mniej narzucający się niż Eryk. Może jednak to nie będzie aż taka strata czasu. Ocenił po wyglądzie reszty towarzystwa. Uśmiechnął się. Podciągnął z przyzwyczajenia krótkie spodnie, które natychmiast opadły na poprzednie miejsce. Poprawił hawajską koszulę na białym t-shircie. -Co robimy dalej? Jedziemy do celu czy wracamy po sprzęt?- Uśmiechnął się ironicznie w stronę kolegów. Widać było, że wolałby nie zawracać...
__________________ Nie bój się śmiać z samego siebie. W końcu jest szansa, że przegapisz żart stulecia. |
17-07-2006, 12:05 | #4 |
Reputacja: 1 | Szahan Ghasim Powoli ze swojego pokoju wyszedł średniego wzrostu Arab. Rzucał się w oczy jego wystający brzuch. Przytomnym wzrokiem rozejrzał się po reszcie, zatrzymał na chwilę wzrok na widocznie zestresowanym Jigginsie po czym uśmiechnął się smutno. Ktoś tu zrobił nam najwyraźniej bardzo brzydki kawał. Zastanawiam się jak, skoro pamiętam dobrze, że sam zamykałem wczoraj swój pokój na klucz. Moim skromnym zdaniem, gdy wszyscy się obudzą powinniśmy odwiedzić właściciela, jeśli jeszcze nie uciekł. - Uśmiechnął się porozumiewawczo. Mimo pokaźnej tuszy nie było widać śladów potu na jego twarzy. Czy było to wynikiem jego przystosowania do wysokich temperatur, czy opanowania - nie wiadomo. Widać za to było smutek na jego pulchnej twarzy, najwyraźniej bardzo szkoda mu było bagażu.
__________________ Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu. |
17-07-2006, 14:37 | #5 |
Reputacja: 1 | Steve Harris -Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem- rzekł stojący nieco z boku metalowiec. -Lepiej, jak już powiedziałeś, naradzić się co robić.- skierował te słowa do Verpena, po czym odgarnął długie włosy za ucho. Sam również nie wiedział co robić. Kilka razy mu się zdażyło zostać okradzionym na miejsce misji i tylko raz odzyskał ekwipunek. -Normalnie wysłałbym kogoś po sprzęt, ale ta misja jest tajna. Pozatym nasi znajomi po fachu mogą nie przeżyć zwłoki. Lepiej przemyślmy co z tego co zostało możemy sprzedać. - wyjął z kieszeni paczkę fajek i zapalniczkę, po czym w milczeniu czekał na odpowiedź reszty, odpalając czerwonego LM'a. Gestem spytał czy ktoś jeszcze chce zapalić. |
17-07-2006, 20:57 | #6 |
Reputacja: 1 | Henry chwilkę patrzał nie na was, ale przez was, jak przez powietrze. Jego myśli szybowały gdzieś daleko. Trwało to jednak zaledwie moment, po którym odwrócił się gwałtownie na pięcie, i nie słuchając waszych rozmów, szybko zszedł po schodach na dół.
__________________ Bardzo lubię regulamin, a szczególnie punkt 10! |
18-07-2006, 01:52 | #7 |
Reputacja: 1 | Szahan Ghasim Szahan spojrzał dziwnie na Steve'a po jego wypowiedzi Nie sądzę, żeby pieniądze na wiele by sie przydały tutaj... Skomentował jego uwagę na temat sprzedaży A ubrania niewątpliwie jeszcze nam się przydadzą. uśmiechnął się dobrodusznie. Już czuł się lekko zmęczony tą wycieczką, podróż nie była najprzyjemniejsza, podobnie jak noc, podczas której komary nie dawały mu spać. Najwyraźniej jednak podczas tych kilku godzin, gdy udało mu się zażyć snu, komuś udało się wślizgnąć do pokoju. Zgadzał się z Erykiem - nienajlepiej świadczy to o Henrym. Widząc dziwne zachowanie Jigginsa (śmieszne imie swoją drogą - pomyślał) wzruszył ramionami i zaczął powoli schodzić na dół.
__________________ Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu. |
18-07-2006, 13:04 | #8 |
Reputacja: 1 | Shon Verpen Wsłuchując się we wszystkie komentarze Shon miał nieodparte wrażenie, że jednak wszyscy zgadzają się w ten czy inny sposób, iż należy zmierzać do celu. Dobrze. Bo po co się dać zatrzymać? Ta kradzież mogła zostać zaplanowana by zawrocić ekspedycję z drogi. Mężczyzna przemyślał całą sprawę. Musimy więc zrobić coś odwrotnego niż się po nas tego spodziewa. Młody archeolog widząc przewodnika zchodzącego po schodach postąpił krok w jego kierunku. -Henry! Brak reakcji. Shon przecisnął się obok araba. dopędził detektywa. Klepnął go w ramię by zwrócić jego uwagę. -Czy mógłbyś zabrać nas jak najszybciej na miejsce? Mam przeczucie, że ten incydent miał nas spowolnić. Więc musimy zaskoczyć tego ktokolwiek nas okradł.- uśmiechnął się porozumiewawczo do łysego towarzysza.
__________________ Nie bój się śmiać z samego siebie. W końcu jest szansa, że przegapisz żart stulecia. |
19-07-2006, 11:54 | #9 |
Reputacja: 1 | Steve Harris Steve chcąc czy nie chcąc musiał się zgodzić z tym, że kradzież miała ich spowolnić. W sumie nie ukradziono nam nic, bez czego nie można się obyć. Najlepiej byłoby od razu wyruszyć na miejsce misji, jednak reszta najwaźniej również chciała wyruszyć tak więc mówienie tego głośno byłoby nonsensem. Zamiast tego zszedł po schodach za towarzyszami, oczekując odpowiedzi Henrego. Wydawał się dziwny, Steve nie zdziwiłby się gdyby to on stał za tą kradzieżą, jednak zachował tę uwagę dla siebie. |
19-07-2006, 12:06 | #10 |
Reputacja: 1 | Bardzo krótko obcięty detektyw spojrzał dziwnie na Shona. - Jak pan się nazywał?... Aaa, już wiem, Szon. Dziwne jakieś macie te imiona: Szahan, Szon... no ale nic. Niech pan mi wybaczy, panie Szon, ale działam na swój własny sposób, a to, o czym pan mówi, to jedynie domysły. Może oni właśnie chcą, abyśmy szukali złodziei gdzieś po za naszym terenem? Zresztą... pozwól mi się chociaż rozejrzeć tutaj.
__________________ Bardzo lubię regulamin, a szczególnie punkt 10! |