|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
02-11-2015, 23:00 | #51 |
Reputacja: 1 | - Ja chętnie, bo jak będziemy tutaj dłużej siedzieć to zapuszczę korzenie - zawiadacko uśmiechnął się do pani bosman młodzieniec Zebrał najpotrzebniejsze graty i broń i ruszył tuż za bosmanem. Aż dziw go brał, że taka piękna okolica wydawała się niezamieszkała. Albo było to mylne stwierdzenie i jakieś niebezpieczeństwo czekało tylko na nich albo to co dla niego wydawało się czymś niemożliwym dla tubylców było rzeczą normalną. |
05-11-2015, 20:23 | #52 |
Reputacja: 1 | Okolica rzeczywiście była piękna. Nic tylko ułożyć się z piwem na plaży i czekać aż Krezo skończy grillować mięso. Jednak trzy łby, które spod wody wyciągnął Jaeger mówiły aż nadto, że muszą uważać. Musieli być gotowi na cokolwiek będzie się tu czaić. Kiedy już Sanders podciągnął ich statek bliżej brzegu wyskoczył przez burtę. Jego skok był niesamowicie daleki i Culliford wylądował na piasku nawet nie mocząc sobie stóp. - Dobra inicjatywa pani bosman. Do ciebie i Johna dołączą jeszcze Krezo i Thorgrim. My spróbujemy założyć tu chwilowy obóz. Krezo - zwrócił się do kuchty - postaw na priorytet zdobycie zapasów. Tymczasem zwrócił się do tych, którzy zostali. - Atamisu i Ralph, przeczeszemy najbliższą okolicę, żeby wiedzieć co nas otacza. Nie chcę wrócić do zatopionej Tempest Lover.
__________________ Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way. |
05-11-2015, 21:49 | #53 |
Reputacja: 1 | Z jednej strony, gdy kapitan kazał Lukowi zatopić Marion, Orato poczuł ulgę, z drugiej jednak liczył na trochę pracy tym przy statku, a tak będzie musiał jeszcze poczekać. Na szczęście na "Tempest Lover" czekała już herbata co zdecydowanie ukoiło jego ból. Gdy już dopłynęli do wyspy, jej widok zaparł Orato dech w piersiach. Przez dłuższy czas Atamisu nie wykonywał żadnego ruchu, podziwiając urok tego pięknego miejsca. Po tym jak Culliford wydał rozkazy mechanik zdjął swój płaszcz i zaczął go starannie składać, co zajęło mu dobre parę minut. Gdy wreszcie skończył, podniósł ręce ze swoją najcenniejszą częścią ubioru do góry i tak zeskoczył do wody. Musiało to wyglądać dość komicznie, bo Orato do małych osób nie należał, a jego skok był wyjątkowo niezgrabny, no ale najważniejszy cel został osiągnięty - płaszcz nie został zmoczony. |
09-11-2015, 11:11 | #54 |
Reputacja: 1 | Thorgrim nie czekał na resztę tylko wzdłuż ścieżki, którą mieli zbadać. Nie miał zbyt wiele do powiedzenia, więc po prostu się nie odzywał. |
14-11-2015, 11:30 | #55 |
Reputacja: 1 | Grupa bosman Solvie Ścieżka nie była szeroka i musieli posuwać się gęsiego. Bardzo często drogę zagradzały im zwalone pnie drzew, czy po prostu gęste zarośla. Od razu widać było, że wyspa nie ma problemu z nadawaniem się do życia, ale nie trzeba było mędrca, by wiedzieć, że niewiele osób przychodzi na ukrytą plażę. Thorgrim, choć milczący, mógł łatwo zauważyć wiele pospolitych ziół, które kiedyś mogłyby okazać się przydatne, jednak jakkolwiek nie wysilałby wzroku, nie spostrzegł żadnych nieznanych gatunków. Ot, parę ładnych kwiatów i sporo pospolitego zielska. Robiło się coraz goręcej i parniej. Wilgoć niemal skrpalała się we włosach piratów, a ścieżka wiła się i wiła pomiędzy drzewami. I dopiero, gdy do ich uszu dotarł szum płynącej wody, oznaczający że zbliżają się do rzeki, grupie udało się coś znaleźć... Szkielet wisiał na drzewie, zdawało się, że ktoś powiesił go za ręce, długo torturował, a następnie zabił. Był dokładnie ogryziony ze wszystkiego przez okoliczne robactwo. Zachowały się na nim tylko resztki ubrania, choć i tam, gdzie padła na nie krew zabitego tkaninę coś wygryzło. Dżungla musiała być bardziej niebezpieczna, niż na to w pierwszej chwili wyglądało. Dokładniejsze badania zwłok pozwoliły stwierdzić, że wszystkie metalowe elementy zostały zgromadzone przy stopach szkieletu. Był tam krótki zardzewiały i wyszczerbiony bagnet, sprzączka od pasa, ostrogi i sporo guzików. Wszystkie były brązowe (tj. z brązu) i miały na sobie symbol otwartego oka... Grupa kapitana Roberta Plaża wyglądała na cichą i spokojną. W pierwszej chwili Ralph i Atamisu pomyśleli, że kapitan wybrał ich do łatwiejszej części zadania. Przeszli się plażą w jedną stronę i nawet zagłębili lekko w busz, jednak nie znaleźli niczego, co wzbudziło by ich podejrzenia. Ot, zwykła plażowa zatoka, fajne miejsce na wypoczynek. Jednak idąc w drugą stronę odkryli, że plaża ciągnie się znaczny kawałek drogi, kończąc się dopiero przy masywnej formacji skalnej. Fala przyboju wypłukała tam dużą grotę, w której piraci odkryli jakby małe, częściowo odizolowane od morza jeziorko. Na jego brzegu siedział zaś kapitan piracki... A raczej to, co z niego zostało. Opierał się o małą skrzyneczkę, w ręku trzymał dwulufowy pistolet. Pobierzne oględziny pozwoliły stwierdzić, że kuferek ma roztrzaskane wieko, obie lufy wystrzeliły, a martwy kapitan zmarł niezbyt dawno - to ostatnie z cała pewnością mógł stwierdzić Ralph. Na szyi na skrawku skórzanego rzemyka szkielet miał zawieszony dorbny, zaśniedziały klucz. Kawałek dalej Robert znalazł dwa kolejne ciała - młodzi mężczyźni, wyglądali na mulatów. Również martwi, jednak w znacznie lepszym stanie niż siedzący nad brzegiem wody pirat. Robactwo jeszcze nie do końca się do nich zabrało, wyraźnie widać było wytrawiony na ich czołach symbol oka.
__________________ " - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!" ~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika". |
15-11-2015, 14:38 | #56 |
Reputacja: 1 | Thorgrim starał się zapisać wszystkie informacje, które zbierał podczas "przechadzki" na wyimaginowanej kartce, którą stworzył we własnej głowie. Ciekawiło go dlaczego ta ścieżka tam była. Do najprzyjemniejszych nie należała, wyglądała jakby raczej rzadko ktoś nią podążał a jednak nie zarosła całkowicie. Czyli ktoś jednak tamtędy chodził. Kolejne pytania w jego głowie zostały zadane kiedy zobaczył kościotrupa wiszącego na drzewie. Na początku pomyślał, że miejscowi tubylcy oznaczyli swój teren i szkielet miał tylko odstraszyć nieproszonych gości. To by miało sens, jednak wtedy raczej by zebrali ze sobą przedmioty wykonane z brązu, tubylcy lubią takie rzeczy. - Wygląda na wyznacznik terenu jakiegoś plemienia, albo symbol mający odstraszyć podróżnych. - Zaczął spokojnie przyglądając się kościom, jednak nie dotykając ich. - Pytanie nasuwa się dlaczego zostawili tutaj wartościowe rzeczy? Może jest to ofiara do jakiegoś bożka, a może po prostu brąz jest dla nich bezwartościowy? - |
18-11-2015, 19:02 | #57 |
Reputacja: 1 | - Uch, śmierdzi zgnilizną - powiedziała bosman zatykając nos lewą ręką. I wtem dostrzegli trupa uwieszonego na drzewie. Solvie nie miała ochoty podchodzić bliżej do trupa. Widok był niepokojący. Skoro wisiał to ktoś musiał go tu powiesić i dręczyć. I właśnie to było najgorsze - świadomość, że oprawca lub oprawcy mogli gdzieś tu się znajdować. - Wracajmy - odparła i zrobiła już nawet krok w tył. - Musimy poinformować resztę o tym znalezisku |
19-11-2015, 16:10 | #58 |
Reputacja: 1 | - Już, chcesz wracać? - zapytał rozczarowany Luke - Nie ma mowy! - rzucił uśmiechając się i wyciagając język. - Tkwiłem na tym statku za długo by teraz wracać bo się przestraszyłaś jakiegoś szkieleta. Chodźmy dalej aż znajdziemy coś powazniejszego o czym możemy zameldować kapitanowi. Jak powiemy mu, że wroćiliśmy znajdujać byle jaki szkielet to nas zabije smiechem. Przynajmniej ja bym tak zrobił... - dodał końcówkę ciszej Luke obszedł ostronie szkielet i zobaczył na czym on wisi. Czy przypadkiem nie ma jakiś linek lub innych pułapek w okolicy. Nastepnie chce iśc dalej czekając na reakcję reszty. |
20-11-2015, 11:22 | #59 |
Reputacja: 1 | - Pani Bosman może wracać do reszty i ich powiadomić o tym co znaleźliśmy. - Słowa były beznamiętne, jakby to było mu obojętne co się stanie. Sam zamierzał ruszyć w głąb dżungli. Cofanie się nie miało sensu. - To nie jest nasz teren więc trzeba być cicho. Nie zdziwiłbym się gdybyśmy już teraz byli obserwowani. - Białowłosy odwrócił się w końcu od trupa powieszonego na drzewie i spojrzał na towarzyszy. W tyle osób nie mają szans aby przekraść się po tej dżungli. Chyba, że ktoś chce tylko sprawić wrażenie, że tutaj żyją tubylcy. Gdyby to była prawda to wtedy powinni spokojnie przejść niezauważeni. Thorgrim wolałby w tym momencie samemu działać, ale w przypadku walki Luke się przyda, Krezo jest trochę za duży aby się przekradać. Chyba, że potrafi się w miarę cicho poruszać. Rybolud był zagadką dla "Upiora", Luke został już dawno zaszufladkowany jako wkurzający, głośny dzieciak. - Ktoś powinien wrócić i powiedzieć, że wchodzimy na przypuszczalne tereny tubylców. Stawiałbym na Panią Bosman. Może sama pójść, ale zakładając, że tubylcy już nas obserwują niech nie idzie sama. - Jaeger spojrzał beznamiętnie na dwóch mężczyzn, którzy także tam byli. - Ja na pewno idę dalej, musimy być cicho dlatego poprowadzę. - Drzewa były tym co obserwował cały czas. Szukał ewentualnych kryjówek, miejsc skąd mogli ich oglądać. Wciąż miał cichą nadzieję, że tymi co powiesili tutaj tego trupa są piraci chcący odstraszyć innych. Jednak zakładać tego nie mógł. Jeśli mają do czynienia z tubylcami to mają duże szanse na skończenie w garze albo pod wodą jako ofiary dla nieznanego boga mórz. - To kto ze mną idzie? |
20-11-2015, 16:23 | #60 |
Reputacja: 1 | - Wiadomo, że ja! - rzucił Luke - ale Blady nie przejmuj się mną będę cichy jak szczury podczas sztormu. Tylko trzeba uważać na jakieś pułapki i inne ciekawe niespodzianki jakie mogli dla nas zostawić tubylcy. Sandersowi od razu poprawił się humor. Odruchowo nawet sięgnął po harmonijke ale stwierdził że to nie będzie mądre. Cieszył się że ktoś oprócz niego chce iść w głąb lądu. |