|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-02-2016, 17:15 | #21 |
Reputacja: 1 |
|
17-02-2016, 17:45 | #22 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | Sekundy mijały, a Coda czekała cierpliwie, pozwalając wąsaczowi przetrawić informacje i dać odpowiedź. Oczyma wyobraźni widziała, jak w jego głowie z chrzęstem obracają się trybiki, odpowiedzialne za słowne pojazdy i wycieczki personalne. W sumie zbierało się jej na darmową plastykę szczęki, ale oj tam, oj tam. Przynajmniej nie było drętwo, nudno i napuszenie. Nikt tez nie kazał salutować jakby chciał zamówić pięć piw. - Czyli nie mówił. - skwitowała, przekrzywiając po ptasiemu blond łeb i akcentując wypowiedź krytycznym uniesieniem prawej brwi. Złapała konserwową padlinę, obejrzała co widnieje na etykietce i parsknęła. Spodziewała się kaszanki, ale metal zawierał raptem zmieloną razem z chlewem, poczciwą świninę. Znaczy jadalne. - Jak brakuje ci słów, to rozrysuj. Może cięcia budżetowe nie dotknęły kredek, to jeszcze walniesz opowieść w kolorze i ze szlaczkiem. - kobieta upiła kolejny łyk, zdjęła też okulary i odłożyła je na blat. Nagle rozłożyła zapraszająco ramiona i dorzuciła - Jedziesz, to tylko rozmowa. Od tego drugi raz HIV'a nie złapiesz.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena Ostatnio edytowane przez Zombianna : 17-02-2016 o 17:55. |
17-02-2016, 22:18 | #23 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez psionik : 17-02-2016 o 22:22. |
17-02-2016, 23:20 | #24 |
Reputacja: 1 | Kilka godzin później, morze południowochińskie Trzy jednostki Chińskiej Republiki Ludowej: niszczyciel rakietowy "Jinan", fregata rakietowa "Yiyang" oraz okręt ratunkowy "Qiandaohu" kołysały się na falach. Niebo patrolowały trzy wielozadaniowe myśliwce Chengdu J-10. Na pokładzie “Qiandahou” panował duży ruch. Oficer podbiegł do kapitana i zasalutował. - [Kapitanie, wszytko gotowe. Czekamy na pański rozkaz] - zameldował. Kapitan powoli skinął głową. - [Zaczynajcie] Oficer ponownie zasalutował i odbiegł wykrzykując rozkazy. Liny biegnące od dźwigu i niknące w wodzie naprężyły się i zaczęły nawijać na potężne bębny. [Tłumaczenie z języka chińskiego] Morze południowochińskie, 300 mil na wschód. Kherubiński transportowiec RV-21B mknął nad falami. Patrzenie na pilota, który wyglądał spał, nie napawało otuchą. Cage leżał rozparty w fotelu z zamkniętymi oczami, nawet nie trzymał dłoni na sterach. Jedyne co łączyło go ze statkiem to przewód wnikający w deskę rozdzielczą. - Zbliżamy się - powiedział Cage - oprócz trzech statków i trzech myśliwców nie ma nic więcej na radarze. Dopóki będziemy trzymali się na dystans nie wykryją nas. Zcirw nie skomentował, widział w jakim stanie jest poszycie przed startem, systemy stealth działały cudem. I raczej miały marne szanse na unikniecie wykrycia gdyby ktoś na poważnie ich szukał. Ktoś się tym powinien zająć… i domyślał się kto to będzie. Kwatera główna Wydziału Zagranicznego Dyrektor Lynch patrzył przez ramię technika na ekran, który wypełniał pojazd obcej konstrukcji mknący nam wodą. - Dokąd zmierzają? - zapytał dyrektor. Technik zmniejszył zoom i obraz oddalił się od samolotu. Wklepał kilka komend, na ekranie pojawiła się przerywana linia ekstrapolująca kurs. Szybko oddalił jeszcze trochę obraz, tuż przy brzegu ekranu widać było trzy statki. - Zbliż. Obraz powiększył się skokowo ukazując trzy jednostki. Klekot klawiatury i w małych okienkach pojawiły się zbliżenia bander okrętów. Przy burcie jednego okrętu woda zakotłowała się i zaczął wynurzać się opływowy kształt. Spieniona woda spływała z kadłuba wyciąganego statku obcej konstrukcji. Technik oznaczył ramką obiekt, a system zaczął wyszukiwać informacje. Morze południowochińskie, transportowiec RV-21B - Mamy obraz - powiedział Cage i wywołał hologram nad bocznym panelem. Statek ratowniczy wyciągał właśnie coś z wody. - To prom desantowy deamonitów - stwierdził Zcirw. - Stary jak świat. Z głośnika rozległ się głos szefa: - Jesteś pewny? - Tak. - Liczyłem na coś innego. Przejmijcie go. Może da się odzyskać komputer nawigacyjny. Albo będzie na części zamienne. Zcirw miał mroczne podejrzenia skąd pochodzi ich obecny środek transportu. Nieznana lokacja - Lord Majestros… Majestros odwrócił się od okna za którym szalała śnieżna zamieć. - Jesteś… - ponownie spojrzał w okno, odwracając się od wchodzącej kobiety - … na stole są zdjęcia. Obejrzała w ciszy zdjęcia przedstawiające zgliszcza domu, chwilę dłużej popatrzyła na zwłoki przyszpilone nożem za głowę do futryny. - Ten burdel musi się skończyć siostro. - Kim jest trup? - To bez znaczenia, ważniejsze jest kto mieszkał w tym budynku. Dopiero przybył na Ziemię. Teraz znikł. Znajdź go. Siostra wpatrywała się w nóż rozpoznając stylistykę broni. - A co z właścicielką noża? - zapytała. - Z nią i całą resztą zrobisz porządek. Po to tu jesteś. Wystarczająco długo tolerowałem tą patologię. - Jak rozkażesz, panie. - skłoniła się i wyszła. |
18-02-2016, 14:13 | #25 |
Reputacja: 1 |
|
18-02-2016, 15:31 | #26 |
Reputacja: 1 | Jeszcze na dachu - Trzymam cię za słowo. - skwitował pojednawczo Ezdhar słowa Huzzara. - Co do plagi... Możemy porozmawiać o tym przy cygarze i kieliszku wina, jeśli masz ochotę. Też nie jestem przyjacielem polityki imperium, a już na pewno nie jestem odpowiedzialny za czyny szlachetnie urodzonych panów. Nie wrzucaj nas wszystkich do tego samego wora. - Dwain wzruszył ramionami. Myślał jeszcze, czy dodać, iż wcale nie jest kherubinem, ale to mogło by wyglądać, jakby zrzucał winę na kumpla, a tego nie zamierzał czynić. Uprzedzeń nie dało się niestety tak łatwo zmienić. To będzie wymagało czasu. I zerkając na wyprostowaną posturę słusznych rozmiarów wojownika, Dwain nie był wcale pewien, czy zmiana owych uprzedzeń jest w ogóle możliwa. Chciał jeszcze dodać, że ludzie tak właściwie sami sobie świetnie potrafią krzywdę robić. Pogrom Indian, inkwizycja, holokaust, ciągłe wojny, narkomani i gwałciciele na ulicach. Lecz wiedział, że Huzzar obecnie nie będzie dostępny jakimkolwiek argumentom. A do tego. Zerkając na Lorda Rev stwierdził, że to nie najlepsze miejsce i czas na tego typu dyskusje. Kwestia z "należysz do mnie" bardzo mało się spodobała Dwainowi. Ale czego innego oczekiwać od nadętego Lorda kherubina? Podobne sentencje słyszał już, gdy odbębniał obowiązkową służbę wojskową w imperialnej flocie. Podkreślić należało by tu słowo "odbębniał". Cóż, rok to nie zbyt długo. No i może wbrew tej niemiłej jego uszom sentencji, może nie będzie tak źle... hmm, dlaczego tylko natychmiast przypomniało mu się powiedzonko ziemianów, jak to było? nadzieja matką głupich, tak? A może matką naiwnych? hmm, no jak to było do diaska... Dwain przygryzł dolną wargę, zakańczając tym samym wewnętrzną rozterkę. Solennie przyrzekając sobie, sprawdzić później w Google jak to przysłowie brzmiało. Wracając do tu i teraz, rzekł do Lorda Rev - Rozumiem Lordzie. - unikając skwapliwie sarkazmu w swym głosie. Służalczego i szczerze uniżonego, pewnego najprawdziwszego szacunku tonu wyuczył się za czasów wojskowej służby, i teraz skorzystał z tej umiejętności. hangar, po teleportacji Kwaśny zapach wymiocin nieco zepsuł atmosferę. Marszcząc nos, Dwain ostrożnie się oddalił. Hangar, statek kosmiczny. No ciekawie. Ezdhar nie rozpoznawał modelu, lecz była to bez wątpienia kherubińska konstrukcja. Dwain zamierzał sięgnąć umysłem do Zcirw 'a, jego kolega znał się na silnikach i statkach i tych rzeczach. Mógł rzucić nieco światła na statek. Wojskowy? Prywatny? Jakaś mega tajna jednostka? Lecz słowa Huzzara, o likwidowaniu celów używających telepatię ostudziły jego zamiary nieco... Bardzo nawet. Zadał pytanie o okręt, bardziej konwencjonalną metodą, korzystającą z organu zwanego struny głosowe, gdy Huzzar wyprzedził ich nieco. - Kłopoty z wydziałem zagranicznym? Czy to znaczy, iż oni znają lokację tej bazy? - Dwain wrócił do wypowiedzianej przez Huzzara kwestii na temat likwidowania teleportów, która go nadal bardzo trapiła. Dołączając się tym samym do rozmowy pomiędzy Huzzarem i Cageem. Dwain otworzył drzwi małego pokoiku, który obrał sobie za swój. Ezdhar stanął w drzwiach zerkając z pewnym niesmakiem na skąpe wyposażenie. - Od biedy może być... Wstawię tu tylko łóżko wodne, plazmę... może... nie no, gdzie ja zmieszczę jakuzzi ? - Odwrócił się z pretensją do Huzzara. Zatrzymał się jednak zerkając na biało włosą i dostrzegł malujące się na jej twarzy niezadowolenie. Skinął jej przytakująco, najwidoczniej mieli podobne zdanie na temat kwatery. Cóż, nie było co dywagować na temat pokoju. Będzie mógł teleportować się, to poznosi sobie kilka przydatnych gratów. Tymczasem... podążył za stadnym instynktem, odnajdując się po chwili w kantynie. Przez chwilę rozważał, by nie chwycić sobie słomki i wysiorbać co tam było procentowego w arbuzie. Potrzebował teraz czegoś mocnego. nawet jeśli nie było po nim widać, cała sytuacja go ogromnie irytowała. Lodówka, piwo. O to było jak objawienie. Podszedł więc do tak pospolitego sprzętu AGD i obsłużył się samemu. W ostatniej chwili reflektując się, rzucił krótkie - Mogę? - w stronę Huzzara. Nie wiedział, czy to nie były czasem jego prywatne zapasy, a nie zamierzał zaczynać znajomości od drobnej kradzieży. - Cage? - rzucił pytająco w stronę kolegi, wyciągając piwo również dla niego. - Made in poland? A gdzie to leży? - zapytał siadając i przyglądając się napisom na puszce piwa. Po prawdzie, orientował się znakomicie w geografii, powoli jednak zaczął łączyć fakty, co do osoby Huzzara. - No i go spłoszyłaś. - rzucił rozbawiony do Mary, widząc jak Huzzar opuszcza kantynę. Wziął łyk piwa. []- no i kto teraz nam opowie o co tu chodzi?[/i] *** Kilka godzin później, morze południowochińskie - Jasne.- odparł na pytanie o możliwości teleportacji. - Jeśli myśliwce nie mają osłony przed teleportacją, mogę je przejąć jeden po drugim albo zniszczyć. Dwain dał Zcirw 'owi wypowiedzieć się na temat możliwości ich statku. Samemu wiedział tylko tyle, ile wcześniej Zcirw mu opowiedział. - Czy nasz stateczek potrafi poruszać się pod wodą? - dodał pytanie od siebie. - Jeśli tak, można by zminimalizować straty w ludziach. - przez chwilę zastanowił się, może Huzzar nie lubił również chińczyków? - przecięlibyśmy kable, puki okręt demonitów jest pod wodą. Ich okręty by nas nie mogły ścigać. To rakietowce, więc raczej mają góra kilka bomb głębinowych, nie spodziewał bym się torped. Myśliwce mogą nas ścigać, jeśli ich technologia pozwala im zerkać pod tafle morza. Ale można by je uszkodzić, nie likwidując, zmuszając by cofnęły się do bazy. Co wy na to? |
18-02-2016, 18:24 | #27 |
Reputacja: 1 | - Szkoda, wielka szkoda. To mogło być przełomowe odkrycie. - Alderman kończąc konserwę odpowiedział Zcirwowi – Może kiedyś się tym zajmę, od pewnego czasu już szukaliśmy odpowiednich sposobów na wzmocnienie systemów immunologicznych obiektów z Gen-Factory. - Już zdecydowanie mniej zaciekawiony wrzucił puszkę do kosza. Skinął głową na pytanie Huzzara. - Tak, tak, zdecydowanie. Wasze przysmaki mi najwidoczniej służą. - Ciężko było zorientować się czy stare konserwy faktycznie smakowały Jamesowi, czy był on po prostu sarkastycznym dupkiem. Bardzo możliwe, że sam młodzieniec nie był tego do końca pewny. Widząc zaostrzający się konflikt między Marą a Huzzarem, James sprytnie postanowił się ulotnić. Bąknął pod nosem, uważając by nikt go przypadkiem nie usłyszał, że jeśli ktoś będzie go potrzebował to będzie w warsztacie. Chciał popracować sam, w ciszy, nad czymś co nie dawało mu spokoju już od dawna. Wymknął się z kantyny i skierował się do pokazanego mu wcześniej warsztatu. Kilka godzin później James siedział w ciemności warsztatu, światło zapewniała mu samotna lampka biurkowa. Tak, to powinno zadziałać. Naukowiec od dziecka pracował nad małym, szkolnym projektem ale dopiero teraz był w stanie doprowadzić teoretyczne rozważania do pewnego stopnia używalności. W skrócie, James pracował nad znacznym przyśpieszeniem procesów myślenia, wierzył, że odpowiednio stymulowany mózg może pracować setki, może nawet tysiące razy szybciej. Prototypy były zachęcające, co prawda świnka morska na której Alderman testował swoje urządzenie spłonęła żywcem po kilku sekundach pracy, ale zaraz przed tym wyglądała na rozumną. Naukowiec powoli kończył konstrukcje. Zajmowało mu to dłużej niż się spodziewał. Wbrew wcześniejszym planom domontował do urządzenia bezpiecznik na wypadek jakby coś poszło nie tak. Ostatnia śrubka, ostatnie poprawki i tak, jego dzieło było gotowe. Wyglądało to tragicznie, nikt by się nie domyślił, że ten dziwnie wyglądający kask może być największym osiągnięciem człowieka od momentu odkrycia ognia. James jednak się tym nie przejmował, był dumny ze swojej nowej zabawki. Jedyne co pozostało to przetestować urządzenie. Alderman ostrożnie nałożył kask na głowę i zapiął mały pasek pod brodę, Bezpieczeństwo przede wszystkim. Wymacał mały guzik z tyłu, odliczył od trzech i włączył urządzenie. Efekty były natychmiastowe, świat zawirował, a James z niemym krzykiem upadł na ziemie. Pomimo to był szczęśliwy, wiedział, że jego wynalazek działa, wymaga jednak delikatnej kalibracji. Za kilka sekund zemdleje, a wtedy ustanie też rozrywający ból głowy. Po krótkim czasie fail safe zadziała, a James obudzi się rześki i wypoczęty. **** Młodzieniec oprzytomniał. Minęło co najmniej kilkanaście minut. Ostrożnie wstał i poprawił skrzywione okulary. Nie był tak rześki i wypoczęty jak się spodziewał, wręcz przeciwnie, drzemka na zimnej podłodze zmęczyła go jeszcze bardziej. Podniósł z ziemi swój wynalazek i skręcił moc do dziesięciu procent aktualnej wydajności. Pewnie mógł przyzwyczaić się do pełnych możliwości urządzenia, ale rozsądek podpowiadał mu, żeby zwiększać moc stopniowo. James porządkował warsztat, już dawno nauczył się, że dobrze zorganizowane miejsce pracy robi największą różnice przy jego „procesie twórczym”. Na podłodze leżały porozrzucane kartki papieru, najwidoczniej musiały się zsunąć gdy zemdlał. Zainteresowany naukowiec podniósł je i momentalnie zaniósł się śmiechem. Były to plany podziemnej bazy zwanej „Miastem”. Młodzieniec zgniótł kartki i rzucił do kosza w kącie warsztatu. Plany nie były tylko niezwykle ambitne rozmiarowo, były też kompletnie niepraktyczne. Wisienką na torcie był podpis pod schematami bazy, „Mr. C.”. Twórca nie miał na tyle odwagi by podpisać się pełnym nazwiskiem pod swoim bazgrołami. Młodzieniec ruszył szybko na miejsce zbiórki, i tak już był spóźniony. Jeszcze kilka godzin później, morze południowochińskie Młodzieniec siedział w kącie samolotu i kiwał głową na słowa Huzzara. Plan był dobry, głównie dlatego bo nie narażał Jamesa na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Mimo to naukowiec musiał przyznać, że to co mówił Ezdhar miało sens. - Zajmijcie się myśliwcami, ja mogę odczepić okręt gdy dojdziemy wystarczająco blisko. Całego statku nie uniosę ale bez problemu mogę doczepić do niego linę, nie narażająca przy tym nikogo – James założył swój nowy nabytek na głowę sygnalizując, że jest gotowy do akcji. Był wyraźnie dumny ze swojego dzieła. |
21-02-2016, 21:20 | #28 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez psionik : 21-02-2016 o 22:41. |
21-02-2016, 21:52 | #29 |
Reputacja: 1 | Kilka godzin wcześniej, w warsztacie - Ej - Zcirw, z wielką kiścią bananów pod pachą, bezceremonialnie wtargnął do pracowni Jamesa - Tak myślę, że przed misją przydałoby się przygotować komunikatory dla każdego z nas. Pewnie i tak będziemy się głównie porozumiewać telepatycznie - Zcirw wyrwał z kiści banana i połknął w całości - Ale przyda się alternatywa na wszelki wypadek. Coś co miałoby bardzo duży zasięg, zdolne do nadawania mimo zagłuszarek i zawierające lokalizator - Kherubim podał Jamesowi plik kartek zawierający schematy - Ale jestem pewien, że dasz radę to ulepszyć. Obcy dogadał z geniuszem szczegóły techniczne po czym opuścił warsztat zostawiając na stole resztę bananów. Na statku - Ten transportowiec deamonitów robi wrażenie leciwego - powiedział Zcirw oglądając hologram i kończąc jedzenie jabłka - Pobyt na dnie morza musiał go znacznie uszkodzić, zresztą te jednostki nigdy nie były jakieś wyjątkowe. Jest zwrotny i szybki, przynajmniej w teorii, ale wątpię, abym dał go radę uruchomić. Dobra, jestem gotów do akcji - Kherubim zakończył wypowiedzieć pożerając ogryzek. |
22-02-2016, 18:36 | #30 |
Reputacja: 1 | - Pytania? Tak. Jak szybko latają rakiety? Tak się tylko zastanawiam, czy zdążę wszystkich zabrać, nim rakiety trafią. - Dwain popukał palcami po oparciu fotela. Pochylił się do przodu, przypatrując się mapie taktycznej. Konkretniej, odległością okrętów od siebie nawzajem i ich własnego statku. *** Gdy wszyscy byli gotowi * - Nie zdziwcie się proszę, wpierw zabieram całą grupę na jeden okręt potem połowę grupy dalej na następny. W ten sposób nie muszę skakać z powrotem, rozumiecie, 2 teleporty zamiast trzech, i tak samo wracamy. - wyjaśnił Dwain. Upewnił się też by naukowiec nie stał przodem do niego, tak na wypadek, gdyby znów jego żołądek nie wytrzymał. - Może gumę? Podobno to pomaga. - zaproponował uprzejmie. Chłód, przenikliwy i absolutny, gdy na moment atomy otoczenia zastygły w bezruchu. Cisza. Tak całkowita i wszechogarniająca, jakby dźwięk został wyjęty z tego wszechświata. Dookoła nich zakrzywiła się czasoprzestrzeń, grożąc zapadnięciem wszechświata nad ich głowami. przez chwilę byli równocześnie wszędzie, pomiędzy tym punktem a ich celem, a jednak nie byli nigdzie, ani tu, ani tam, ani w żadnym miejscu. Trwało to równocześnie nic jak i nieskończoność, gdyż na chwilę również prawa fizyki zostały zawieszone, a sam czas płynął równocześnie i do przodu i do tyłu. A może jednak stał. Kto mógł to powiedzieć. Tu niemożliwa geometria stawała się rzeczywistością, tu czas był niczym więcej jak przemienionym snem. I nagle Wszystko się skończyło. Odgłos żywego świata uderzył w nich całą swoją siłą. Grawitacja na nowo wzięła w władanie, wciskając w stalowy pokład pod stopami. Powietrze nacisnęło na ciała, okrywając niczym ciepły kokon. Nim pierwsza grupa na dobre zorientowała się w otoczeniu, Dwain ponownie pociągnął część drużyny w niebyt pomiędzy wymiarami. * - |