Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-05-2018, 09:47   #201
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Coś w przemowie Zbyszka poruszyło elfa. Chociaż Silverballs średnio widział się w roli bohatera, to zrozumiał, że los właśnie dawał mu szansę to odmienić. Być może ten pokręcony gość w sukience miał rację. Trzeba było choć raz w życiu wypełznąć spod swojego kamienia i skopać parę tyłków. Kto wie, może po drodze czekała jakaś niewiasta w opałach, która jakimś trafem nie była akurat owcą.
Pamiętał przecież jakie towarzyszyło mu uczucie, kiedy zebrał się na odwagę i przygrzmocił demonowi krzesłem. Pierwszy raz od dawna czuł wtedy, że żyje, choć równie dobrze mogły to być wzdęcia. W każdym razie uznał, że czas postawić wszystko na jedną kartę. Nawet jeśli była to dwójka trefl.
Żywiołak zniknął tak szybko, jak się pojawił. Szczęściem, nie pozbawiło to nikogo z obecnych w chatce życia. Partridge wygrzebał się spod kilku zwęglonych desek i podszedł do Zbyszka, mając nadzieję że na razie dał sobie spokój z miotaniem zaklęć.
- Myślałem o tym, co mówiłeś. Być może rzeczywiście mamy jakieś szanse. Co jak co, ale nasze umiejętności w destrukcji są trudne do podważenia. Mroczni czarodzieje mają zawsze jakieś skarby, a zabicie takiego gagatka wiąże się z pewną famą. Już nikt w wiosce nie nazwałby mnie trzęsidupą. Co najwyżej zwykłą dupą wołową, a to już progres. Ruszajmy więc!
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 24-05-2018 o 13:47.
Caleb jest offline  
Stary 28-05-2018, 15:55   #202
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację
W sumie Zbysiek nie spodziewał się aż tak dobrego odezwu. Ułomnego Wirupałka będzie łatwo przekonać (w sumie nawet nie wie, dlaczego on łazi za nimi). Zaś Pancernik to bezmyślny przydupas Elfiga, także ma tyle do gadania, co afrognomeranie. Zamiast jednak coś odpowiedzieć Patrykowi, Zbysław tylko się wyszczerzył i ignorował smród, pochodzący z jego tylnej partii ciała.

Długo jednak jego błoga nieświadomość nie potrwała, ponieważ zorientował się, że teraz ma uszkodzone obie drogi wydalania. Uśmiech powoli zszedł mu z ryja. "Pięknie, teraz nie będę mógł nic zjeść, bo mi albo wysadzi odbyt, ani wypić, bo rozsadzi to, co zostało z jajec". Tego typu myśli nawiedzały jego łepetynę do czasu, gdy zorientował się, że jeszcze z otworów pozostały mu usta. No i jego stopy dość dobrze wydalają płyny.

W końcu się jednak odezwał do towarzyszy w ułomności.
- Skoro Elfig i ja głosujemy za, to wygrywamy większością demokratyczną. Także ruszajcie dupska, bo czeka nas czarnoksiężnik do zgwałcenia.
W sumie Zbysław zaczął dochodzić do wniosku, że jeżeli tak umie motywować mniejszości rasowe, to może zaakceptują go jako przywódcę... To była dobra perspektywa, jako że przez całe życie był jedynie władcą kilku karaluchów w jego pokoju. Z tego co widzi, to raczej lepszych kandydatów nie ma. No chyba że będą działać jak dotychczas i pozostaną przy anarchii.
 
ShrekLich jest offline  
Stary 28-05-2018, 17:55   #203
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
Krasnolud, zobaczywszy żywiołaka ognia, postanowił go złapać i wsadzić do wora. W skupie żywiołaków dostałby za niego całkiem sporo forsy, nawet jeśli by się okazało, że połowa mieszka to kapsle po oranżadzie. Tknięty instynktem krasnoludka interesu, pobiegł za nim do rzeki. Szukał go, wsadziwszy głowę do wody. Tam jednak nie odnalazł żywiołaka, który tak sprytnie się skrył (najciemniej pod latarnią - to se skubaniec wymyślił), a spojrzał w oczy istoty plugawej, łączącej cechy ślimaka, ropuchy i kucharki z przedszkolnej stołówki. Odezwała się do niego znacznie niższym głosem, niż ten wcześniejszy i seksowniejszy.
-Gdzie ty znowu zaglądasz, imbecylu? Mało ci że dorobiłeś się trypra od pływania w tej rzece? Wypad mi z tej wody, ale już!
Czy to jakaś siła wyniosła go z wody, czy sam postanowił karnie posłuchać się gorszej wróżki, Wirkucipałek znalazł się ponownie na brzegu wenerycznie groźnej rzeczki. Legł na plecach i wczołgał się z powrotem do połowicznie spalonej chatki. Niestety źle zrozumiał koncepcję ustroju politycznego, do której odwoływał się Partridge.
-Ale jak jest debilokratycznie to robimy jak ja mówię! Zaczął wydawać kwiki i jęki, wijąc się po podłodze. Nie po to był największym głupkiem, żeby ignorować jego autorytet w takiej sytuacji. Wpadł jednak na diaboliczny plan.
Wstał, wybałuszył gały tak, że widać było mozaikę naczynek w której krwinki zmuszone utrzymywać przy życiu organizm tego beznadziejnego oszołoma, bezskutecznie z racji swej mikroskopijności prosiły o pomoc.
Chodził od jednego kąta sfajczonej chatki do drugiego.
-A wiecie co ja zrobię! Powiem wam, gupki! Zabiję tego czarozdzisława! Chcijcie sobie iść go zabijać, to pójdziecie go nie zabić bo ja go zabiję! Wszystko co zrobicie będzie na nic! Krasnoludek, zadowolony ze swego geniuszu, pierwszy puścił się w dalszą drogę. I teraz jego kompani albo mogli go zostawić, aby nie znalazł drogi do czarodzieja, albo wykorzystać go jako mięso armatnie w wyprawie na czarnoksiężnika. Najwyżej jeśli sami chcą go ukatrupić, wezmą jakiś gałgan i rzucą krasnoludowi, twierdząc że to właśnie jego należy znieść z powierzchni ziemi jako złego arcymaga.
 

Ostatnio edytowane przez CHurmak : 29-05-2018 o 10:59.
CHurmak jest offline  
Stary 29-05-2018, 22:41   #204
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Kompania
Decyzje podejmowane na szybko mają swoje zady i walety. Zadą jest to, że implikują one wysoki poziom niepewności decydujących w stosunku do ciągłości ich linii życia. Waletą jest to, że są podejmowane szybko i ma się jeszcze chwilkę na zrobienie siusiu na poboczu drogi gminnej, która wygląda jak samo pobocze.

Partridge
Nigdy nie posądzałbyś siebie o to, że świadomie narazisz swój kościsty zadek na kolejny kopniak od losu, który nie nosi pluszowych ciżemek, lecz pancerne buty z odlewami kolców, które mają wzmacniać efekt sajgonu po trafieniu. Musisz przyznać, że fanatyzm Zbysia do gwałcenia i rabowania (kolejność dowolna) starszych panów w pewnym stopniu pobudził Cię do działania. Nie to, abyś gustował w geriatrycznych tkankach miękkich, ale przecież te marne kawałki wytnie się z opowieści i zostaną te smakowitsze o szturmie, wyłamaniu drzwi przy pomocy Bogdana, walce na fujerbole, walce z przyzywańcami.

Za to da się bardowi 5 dekli za pominięcie suchych kawałków o przemienieniu w kanapkę z serem pleśniowym, wszystkich spudłowanych ciosach z dystansu 20 cm, panicznym szlochu i błaganiu na kolanach o poszanowanie godności rabusia, który znalazł się tu wyłącznie przypadkiem i chciał tylko szklankę trinitrotoluenu do czyszczenia odpływu w kibelku cioci zza wielkiego jeziora.



No dooobra, wszystko pięknie ładnie, tylko zaczął działać Twój pragmatyzm. Twój umysł lubi pragmatyzm, ponieważ to on przez te wszystkie lata spowodował, że ciągle chodzisz, oddychasz i zbierasz na nikczemnie skromną emeryturę, na której zdechniesz z głodu lub rozwolnienia po zjedzeniu starej suszonej wieprzowiny leżącej w jakimś zaułku. Wracając do pragmatyzmu - w sumie, żeby kogoś zabić potrzebna jest broń i to nie taka improwizowana typu tulipan z kieliszka do szampana, tylko kawał drewna, stali, cięciwy, magii, byle czego, oby tylko można poczuć, że ma się przewagę taktyczną. Uniosłeś znowu "przyłbicę" i dostrzegłeś coś. Myślałeś początkowo, że to portyk, ale skąd w chacie portyk? Łuk. Łuk wiszący na ścianie, bajer. Próbowałeś go zdjąć, upadł Ci na ryj i wylądował na stopie. Podniosłeś go i bez dalszego obciążania swojego ciała stłuczeniami i ranami wymacałeś.

Ot, taka chujowa tam robota jakiegoś dziada borowego, który podciera się błotem, a zupę z padliny miesza wysterylizowaną w ogniu drewnianą łyżką.

Szczał nie masz, ale do momentu aż jakoś je znajdziesz w lesie wystarczy Ci umiejętność nabytą jeszcze kopalni goblinów - Strzał na sucho. Oby ten okaz pseudorusznikarskiej roboty wytrzymał samo ujęcie cięciwy. Może dać go do testów jednemu z kompanów? W sumie Wyrwicipek wydaje się słabym ogniwem ewolucyjnym, więc jego wyginięcie nie przyniesie strat wszechświatowi i światowej faunie.

Argh, złapałeś się na tym, że zaczynasz myśleć jak Twoi rodacy - wysłużyć się kimś, zwalić na kogoś odpowiedzialność, podjebać sąsiada do urzędu skarbowego. Z drugiej strony chcesz żyć, a życie jest piękną ideą, dzięki której ma się świadomość istnienia właśnie takiej idei.

Zbysiu
Elf zaczął się koncentrować na nowej zdobyczy w postaci łuku i zauważyłeś, że jego mało widzący wzrok spoczął przez chwilę w obszarze przebywania krasnoludka. Na Wyrwicipałka nie trzeba była patrzeć, aby wiedzieć, gdzie się znajduje - wystarczyło powąchać. O nie nie nie, nie oszuka Cię ta szlafmyca na łbie i rubaszny ubiór niedojebanego kierownika Wydziału Reklamacji Zbrojnej w Urzędzie Sołectwa Wyrwichuje. Gość jest dla Ciebie zagadką, chociaż nozdrza doskonale określają skład chemiczny ciała tego osobnika, jednakże od początku próbuje torpedować Twoją dominację w tym rasowym kotle skarboposzukiwawczym. Mając teraz taką moc najwyżej odpalisz jakieś mini ludobójstwo w drużynie i dyktatura autorytarno-bezautoretytowa jest Twoja i Twoich potomków na lata. Elfowi odpalisz dobre stanowisko, np. Ministra Rozwoju, Stolarstwa i Hekatomby Wojennej, żeby się cieszył, że jest szychą i będzie Twoim przybocznym włazidupem.

W końcu jest Was 3. Zamieniając jednego w węgiel aktywny dokonać pomniejszenia Waszej populacji o 33,333(3)%, a to już dużo. Potem czmych do jakiegoś tropikalnego kraju i żaden tam Trybunał Cię nie znajdzie.



Sprawdziłeś jeszcze swój rów. Uf, jest okej, to tylko włosy się sfajczyły. Z tej bezprzepastnej radości puściłeś bąka i zakrztusiłeś się, gdy pył, będący dawniej włochami w dupsku, zaatakował Twe płuca. No i git! Tylko jeszcze naprawić jaja i jesteś niezwyciężony jak Bożu Wojny.

Tylko może w sumie by coś jeszcze znaleźć do ubrania? Chociaż w sumie taka stylówa może niejednemu przemówić do rozsądku zanim zacznie do Ciebie fikać - w końcu mało jest tak odważnych jak Ty, aby dyndać komuś przed gębą worami jak u konia, któremu rolnik omyłkowo chomąto zawiesił na genitaliach zamiast na szyi.

Wirciupałek
Pieką Cię oczka. Chyba wsadzanie twarzy do wody, w której nawet zarazki na coś chorują nie było dobrym pomysłem. Oczka zaczęły nagle łzawić. Ponieważ łzawienie kojarzy Ci się tylko z płaczem, zacząłeś trzeć gały i płakać.
Ale wiesz, że przemówiłeś drużynie do rozsądku. Ważysz najwięcej, więc masz masę racji po swojej stronie i niech każdy to ma na względzie! Kwestie techniczne typu gdzie masz iść, aby dać komuś śmierć oraz wiedza o przeciwniku to nie Twoja sprawa. Robisz w Realizacji, a nie Rozpoznaniu i Analityce. Mówią - robisz, nie mówią - robisz, i tyle, życie jest proste jak droga do jeziora, gdy ktoś podmienia ci czopki na kaszel na ostre papryczki żulapienio.

Spojrzałeś na swoje piąchy. Łapska typowego rolnika bez wykształcenia, który pojęcie o świecie ma takie, jak plaster smalcesonu o technikach ałdytorskich w strukturach Ministerstwa Odfinansów Rzepypospolitej Bolzgiej. W sumie nigdy nikogo nie zabiłeś, nie licząc Pana w sklepie, który powiedział, że nie sprzeda Ci słoika czekolady, bo jesteś za gruby i masz grupę krwi AB-Rh-utwardzany olej palmowy. Ale czy pionchy starczą, aby zaciupać czarozdzisława? W sumie możesz w niego wbiec, tyle że Twoja kondycja pozwala na przebiegnięcie 10 metrów bez zadyszki na maksymalnej prędkości, jednakże wyzwalana w trakcie zderzenia z obiektem energia kinetyczna jest równa stu dwudziestu kilogramom wzbogaconego uranu i...

Ojeju. Skąd jesteś taki mondry?!

- Proszę, Wciupałku, mój malutki - znowuż odezwawszy się ten głosik brzmiący niczym ambrozja polewana na schabowego z mućki. - Walcz dzielnie. I pamiętaj, że skarpetki pierze się raz do roku przynajmniej w zimnej wodzie, a nie wycierasz je o czoło. Sól w pocie nie dezynfekuje!

Głosik nagle zniknął w Twym pustym łbie, ale za to przybyła Ci moc, którą czujesz jako nowość w swym ciele pełnym trójglicerydów, złogów w jelitach i próżni. Od teraz posiadasz umiejętność Masowiec - bierzesz rozbieg, wbijasz we w wroga czy inny martwy przedmiot i powodujesz jego śmierć. Sam możesz przy tym zostać srogo okaleczony, bo może dojść do załamania masy i implozji, ale nie wiesz co to znaczy, więc chyba jest bezpieczne.


Kompania
Zebraliście dupska i ruszyliście. Bez prowiantu, wody, planu działania. Partridge zerknął na mapę, ostatnią rzecz po lubieżnie nieobliczalnie tępej Lucynce, i zobaczył, o tyle...
Zbysiu widząc niepełnosprawność kolegi wyrwał mapę z jego dłoni i zobaczył , o tyle..., więc rzucił kawałek tego ścierwa na ziemię (w sensie mapę a nie elfa)...
a na końcu Kupałek podniósł papier z wilgotnej ziemi i zobaczy, o tyle...

Cóż, z nawigacji to jesteście raczej jaroszami, najwięcej styczności z mapą miał elf, ale w tym przypadku słabo będzie zdawać się na jego pamięć fotograficzną.

Zatem trasa na azymut, w sensie przed siebie na pałę, i liczenie, że nie staniecie się pożywką dla leśnego runa, gdy padniecie martwi z wycieńczenia.

Szliście tak sobie godzinę, gdy poczuliście zapach jedzenia. Mięsa. Słychać też trzask ognia i ten charakterystyczny zapas palonego drzewna jakiegoś tam. Szliście w kierunku wskazującym na obecność istot z przeciwstawnymi kciukami i zobaczyliście (no, Partridge akurat miał przed sobą drzewo, ale nie zmieniało to postaci rzeczy) druida! Przedstawiciel wymierającej profesji, która pomimo życia w zgodzie z przyrodą i zdrowego odżywiania się zdychała w tempie szybszym niż przedstawicielki najstarszego zawodu świata narażone wszakże codziennie na wiele chorób zawodowych!

Mowa tu o teściowych.



Druidzi byli łatwi do rozpoznania - walili czosnkiem, wyglądali gorzej niż żebracy i uważali, że szczury roznoszące czarno śmierdź to słodkie zwierzaczki, ale niedoceniane tylko dlatego, że jakieś miasto musiało zostać spalone włącznie z żywymi ich mieszkańcami, aby opanować epidemię. Ze względu na to, że odrzucali życie w nowoczesnym (o kurwa, jak to brzmi) społeczeństwie, żebracy bez nóg i rąk byli przy nich krezusami podcierającymi się doralami (to takie złote dekle, ale nigdy ich nie widzieliście i nie zobaczycie). Takie tam neandertale ekonomiczne - gdy homo zasapiens jadł homary i popijał je winem bożole, to neandertal wesoło żarł gruz podgrzany na słońcu.

Zbysiu tak się rozpromienił na widok człowieka, który ziółkami i okładami z dziwnych roślin pięciolistnych mógł pomóc mu w odzyskaniu pewności siebie oraz erekcji. Wyskoczył zatem z krzaków jak debil i ruszył po pomoc dla swych klejnotów (nie można ich zwać rodowymi, bo zostały wydziedziczone wraz z resztą Zbysia).

Druid zerwał się szybko widząc potencjalne zagrożenie. Najwidoczniej niezbyt ufał nagim facetom w lesie pędzącym w jego stronę bez słowa typu "Witam!" lub "Szykuj dupę, dzień dobry!", dzierżącym w łapie papier toaletowy obdzierający drzewa z kory, gdy o nie zahaczał. Druid kulturnie przypierdolił Zbysiowi z kijaszka w łeb, ten padł na glebę półtomny, a wtedy broniący się przed zerwaniem gwintu w dupie typowy wykładowca nauk przyrodniczych ujrzał obrażenia na godności magusa.

Spuentował to krótko.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 30-05-2018 o 07:29. Powód: Masz tu tego dekla i przestań dopytywać!!!
Bergan jest offline  
Stary 01-06-2018, 16:40   #205
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację
Mag z oczywistych powodów nie mógł czynnie uczestniczyć w epickiej walce, z powalonym psychicznie hipisem. A szkoda, bo miło by było wypróbować jego wspaniałe zaklęcia, na jakimś żywym celu. Za to leżał jak słup na ziemi, uśmiechając się lekko, jak to na debila przystało. Te nagie, aktualnie warzywo mogło mieć jedynie nadzieje, że jego towarzysze rozpoczną epicką szarżę na druta, niczym ta przeprowadzona przez Januszidów, z wojny cebul. Co prawda kawaleria Januszidów została wybita w pień, ale na samym początku robiła wrażenie. Tak, czy siak, w mózgu śpiącego Zbysława, jak zwykle, zaczęły tworzyć się dziwne sny.

Wpierw śniło mu się, że Wirucepałek zaczął biczować nagie krasnoludki po plecach, swoim wielkim, tłustym językiem. Następną fazą absurdu w jego mózgu było przeświadczenie, że udało im się. Dotarli do wierzy czarnoksiężnika i pokonali go podstępem, za pomocą wdzięków elfiga. Samotny starzec nie potrafił stwierdzić, czy jest to na pewno kobieta, dlatego zwyczajnie zaczął ją rżnąć. Gdy Patryk zabawiał się dziko z afroamerykańskoksiężnikiem, Zbysław użył Pancernika jako broni obuchowej i grzmotnął mu w łeb. No prawie, bo wpierw walnął w łeb Patrysia, ale jak to mawiają, do 20 razy sztuka. Ostatnim etapem jego nieprzytomności było tonięcie... Wpadł do basenu, w krasnoludzkich podziemiach i spadał ciągle w dół, a chwilę za nim płynęły jego napalone, włochate idolki. I tak spadał, i spadał, i nie przestawał. W ten sposób leżał tak i śnił o pościgu krasnoludzkich gwałcicieli.

W wyniku jego porąbanych snów, Zbysiek począł pląsać się po ziemi, niczym wąż. Miało to wzorować próby pływania, ale niestety mag umiał pływać tylko wtedy, gdy tego nie chciał. Także zwyczajnie tarzał się po ziemi, jakby miał padaczkę, we śnie co jakiś czas widząc druta pośród jego gwałcicielskich napastników.
 
ShrekLich jest offline  
Stary 04-06-2018, 16:23   #206
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Wymacał dokładnie świeży nabytek, który o ile nie służył golemom do czyszczenia zębów, był sfatygowanym łukiem. Akurat na tego rodzaju broni Partridge znał się całkiem dobrze. Wiedział na przykład, że właściwy egzemplarz nie powinien przy każdym nacisku wydawać zawodzenia z repertuaru emerytowanej banshee. Ale cóż, nauczył się brać od losu co mu dano - choć zazwyczaj był to spadający na głowę ciężar.
Piesza wycieczka szybko zaowocowała kolejnym zagrożeniem. Tym razem był to pozornie niegroźny dziad borowy. Elf szybko skojarzył czym mógł parać się jegomość. Osobiście zawsze omijał druidów szerokim łukiem, najlepiej takim o zasięgu stu mil i oddzielnej obwodnicy. Podczas jak elfy rodziły się z pewnym upodobaniem do natury, to potrafiły się przy tym jakoś zachować. Druidzi natomiast - to już była inna bajka. Ich łączność ze środowiskiem polegała głównie na bieganiu nago, defekowaniu ludziom w rabatki i konsumpcji roślin, które gwarantowały darmowy lot do sąsiedniej galaktyki. Nie zdziwił się więc, kiedy pierwszą reakcją starca było wyrżnięcie Zbysiowi efektownym zamachem. Mag walnął o ziemię, zdaje się że wypluł trzonowiec i zaczął bełkotać rzeczy tylko ciut głupsze od wymawianych na jawie.
Synapsy krasnoluda chyba jeszcze nie ogarnęły zaistniałej sytuacji. Prawdopodobnie miały teraz przerwę na herbatę i tort z opium, toteż Partrdige uznał za stosowne działać. Jako że był wybitnym dyplomatą oraz mediatorem, ruszył przed siebie, wymachując rękoma na wszystkie strony i krzycząc:
- Stop przemocy wobec nagich magów! Oraz wszystkich innych osób, zasilających naszą drużynę. Przybywamy w przedpokoju! Odstąp od naszego kolegi, a potem wszyscy się uspokójmy i porozmawiajmy. Jeśli odmawiasz, to mów od razu. Tak się składa, że trafiłeś na trudnych przeciwników! Od dziś zwą mnie bowiem Partridge Nieustraszony! Znaczy, dopiero wprowadzam ten termin na języki i w ogóle...
Tutaj Silverballs próbował zrobić groźną minę. Jako że ostatni raz używał jej dziesięć lat temu (gdy wygrażał wiewiórkom w lesie), jego twarz przybrała obraz kojarzony z obstrukcjami i zapaścią naraz.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 04-06-2018 o 22:49.
Caleb jest offline  
Stary 04-06-2018, 22:02   #207
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
Niestety miało się zrobić o wiele gorzej- pytanie, dla kogo?Wirkucipałek, zmęczywszy się w biegu, zaczął się czołgać. Skoro Bogdan może, czemu krasnolud by nie mógł? Za to patrząc na mapę, przypomniał sobie o międzywymiarowej dupie, która go tutaj przywiodła. Załkał w duchu rzewnie za ojczystą, utraconą rzeczywistością. Piekące oczy, jeśli ktokolwiek chciałby robić sobie krzywdę i na nie patrzeć, nie czyniły żadnej różnicy.
WIELKI POWRÓT SPOILERA: prawdopodobną reakcją na żałosny wygląd krasnoludka nie byłoby współczucie, ani nawet chęć opieprzenia go za to że się maże albo przypieprzenia mu, skoro na pochyłą cebulę każda koza defekuje. Ktoś kto ujrzałby Wirkucipałka i rozpoznałby jego stan psychologiczny, niechybnie poczułby chęć wyruszenia w podróż do miasta i wstąpienia na praktyki u mistrzów nauk, celem skonstruowania potężnej katapulty, narysowanej planem zawierającym umyślnie wprowadzone błędy, tłumaczone skonstruowanym przez samego siebie szyfrem. Potem, spotkawszy kogoś takiego jak ten krasnal, hipotetyczna osoba zasunęłaby mu kamieniem ze wspomnianej katapulty. Na koniec - sama wystrzeliłaby się z katapulty w stronę księżyca, chcąc zakończyć swój żywot poświęcony chęci wyżycia się na kimś smutnym, zgnębionym i żałosnym.

Ale nagle pojawił się kwiatek, który wyrośnie nawet z najbardziej zaniedbanego ucha, dając trochę niespodziewanej szczęśliwości. Ktoś, kto na sto procent był poszukiwanym czarozbigniewem! Tym bardziej że zaatakował Zbysława - niech mu ziemia lekką będzie i niech śni słodkie sny, przynajmniej na razie.
Całe szczęście, w myślach które przyszły krasnoludkowi do głowy, starły się dwie synapsy. Jedna pragnęła udzielić koledze pomocy. Druga pragnęła stanąć do walki z ostatecznym według Wirkucipałka bossem tej przygody i zgarnąć wszystkie nagrody. Zbysław miał ogromne szczęście, albowiem przeważyła ta druga opcja, dając mu szansę na przeżycie.
Pojawiły się instynkty z czasów Firkucipałka. Obecny Wirkucipałek przeżył w swoim poprzednim świecie między innymi dlatego, że jego krasnoludzka klanowa kompania umiała radzić sobie z różnymi magikami - było to konieczne, jeśli chciało się wyściubić nos poza swój kawał ugoru albo w przypadku krasnoludów, wyściubić ogór poza swój kamienisty pagór. Druid przypomniał mu o tym, jak się załatwiało Magów Ziemi. Wziął ze ściółki leśnej jakiś leżący listek i przykleił go sobie do nosa.
Gdy oderwał kiedyś listek z drzewa, tłuczony przez krasnoludki geomanta tak się wkurzył, że Firkucipałek jeszcze przez dobre trzy tygodnie kaszlał potem żołędziami.


Podniósł pięść.
-Jestem listkiem, nie możesz zrobić mi krzywdy! Tak oto zabezpieczywszy się, rzucił swoją pięść a siebie wraz z nią, w stronę druida, którego uznał za rzucającego zaklęcie Czarnoksiężnika.
 
CHurmak jest offline  
Stary 05-06-2018, 21:09   #208
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Zbysiu
Sny.
Sny głębokie.
Sny odkrywające najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy.
A ponieważ, jako że jesteś człowiekiem, Twoja dusza kończy się na dupsku, Twój umysł dotarł niezwykle głęboko.
Znowu znalazłeś się przy stole. Rodzina siedzi, je zabójczą ogórkową i milczy. Na Twoim talerzu leży chomik przebrany za guacamole w kolorze indygo. Jest Ci niedobrze, to pewnie dlatego, że matka znowu przemocą wcisnęła w Twoje gardło ogórkowej, którą ojciec używał do odrdzewiania drewnianych kamieni. Chomik zaczął śpiewać:

Na górze róóóże
Na dole kozie bobki
Być Zbyyysiem
To przejebaaaneee


Uderzyłeś piąchą w talerz. Talerz wyskoczył spod Twej prawicy i wbił się w czaszkę tatka. Chrząknąłeś i powoli uciekłeś w kierunku swego pokoju.

Pokój Zbysia! Twierdza i ostoja normalności w oceanie debilizmu i wsi skrywającej masakryczne seksualne wyuzdanie. Gdy znalazłeś się w pokoju, szybko zamknąłeś drzwi i zabarykadowałeś je poduszkami. Jesteś bezpieczny.

Co tu się kurwa dzieje?!

Uszczypnąłeś się w przedramię. Cholera, nadal tu jesteś. A to oznacza jedno...chyba masz przejebane, w szczególności, że matka woła na pudding majonezowy.

Partridge
Zbysiu nie wygląda najlepiej. W sumie chyba oberwał ostatnio najmocniej z Was wszystkich, chociaż nie uważasz, aby przy obecnym stanie jego IQ kilka urazów głowy mogło mieć negatywny wpływ na jego zdolności myślenia, kojarzenia i spożywania gorzały. Podjąłeś bohaterski monolog trzymając rękę na łuku, aby szybko podjąć akcję zaczepno-ucieczkową. W sumie nie umiałeś strzelać do tyłu biegnąc do przodu, ale strzelanie na lewo i prawo mogło przynieść jakiś efekt. Statystycznie istniało przecież jakieś prawdopodobieństwo, że w wyniku rykoszetu strzała trafi w księżyc, który w katastroficznej hekatombie spadnie się Twemu oprawcy na łeb. Jednakże, jako razowy elfi tchórz w przylegających portkach, postanowiłeś porozmawiać. Mawiają wszak, że słowa mogą ranić bardziej niż czyny, ale nadal wolisz otrzymać znieważającym słowem w twarz niż rohatyną w bebechy.
Kończąc pierwszy potok słów wzniosłeś palec, aby podjąć rozprawkę o tym, jak to internacjonalistyczne współżycie sąsiedzkie między rasami może dać wiele pożytku we wspólnej uprawie kompostownika, gdy...

Wiercikupek
Działanie! Bezlitośnie tępe, lecz uczciwie nieprzemyślanie, działanie! Nakleiłeś listek i rzuciłeś sobą pięścią (sic...???) w tego czarnoksiężnodrutomaga. Minąłeś Partridge'a...

Partridge
Jakaś niezidentyfikowana masa latająca przemknęła z olbrzymią prędkością obok Ciebie. Ten charakterystyczny aromat niepodtartego tyłka. Wiercikicipałek.

Wierciciupek
Lot był krótki, ale intensywny, a jego zakończenie wyjątkowo intensywne! Osiągnąłeś 300 km/h w nanosekundę, a zderzenie z agresorem miało nosić efekt rozpadającej się gwiazdy. Hm, może jakiś przydomek na cześć krasnoludka siejącego takie zniszczenie?
Czerwony Karzeł? Brzmi troszkę tak, jakbyś był gnomem, a do tego wyznającym idee pełnej równości i braku klasowości (Ty byłeś w sumie krasnoludkiem podróżnikiem lub głodomorem, bo wojownik to zdecydowane nadużycie przepisów praw kosmicznych).
Może Flajsz? Nieee, brzmi jak odpady przemysłowe z masarni "U Zdzicha".
A z resztą, może potem coś wymyślisz, bo zasadniczo tak szybko lecisz, że nie wyrabiasz się z myśleniem, a tak w sumie to myśli zostały daleko za Tobą.

Druid zorientował się, że leci w niego niepowstrzymana masa masy o wartości przerażająco krytycznej.

Pojawiła się kwestia druga. Fizyka. Jak każdy wie, lub nie, masa wrogiem przyśpieszenia. Dlatego też nagle zabrakło energii kinetycznej i wylądowałeś tuż pod stopami złego człowieka. Zaryłeś się w glebie na pół metra, nażarłeś piachu z robakami i korzonkami, ale trafiłeś! Koniuszkiem palca środkowego dotknąłeś czubek buta oponenta.

Znowu pierszy!

Partridge i Cipałek
Druid spojrzał z przestrachem na krasnoludka, który w wyniku uderzenia mógł doprowadzić do zagłady wszechświata lub nawet pobliskiej gminy wiejsko-wiejskiej. Upadł na dupę i wypuścił kijaszek z dłoni.

- Pany, darujcie. Ja spokojny chłop! - Otarł czoło z pijackiego potu i powoli powstał na kolana. - Zwę się Chyży Ruj, dla znienawidzonych kolegów z klasy podstawowej Ryży...a, nieważne z resztą. Słuchajcie, jeśli darujeta mi życie albo ostatnie onuce, które mi zostały, a są wątpliwej jakości higienicznej, pomogę Wam odratować kolegę. Jak widzę, a uwierzcie, nie odzobaczę tego, nad czym w chuj ubolewam, w jego jajca wdała się Zaraza Nasieniowodowa. Jeśli w ciągu kilku godzin nie otrzyma odpowiednich lekarstw, jego umysł ugrzęźnie gdzieś między okrężnicą a napletem i będzie krążyć między nimi dopóki nie zdechnie z głodu i wycieńczenia.

Facet minął rów wykopany rumianym licem krasnoludka i na czworaka zbliżył się do Zbysława pląsającego jaz nowoczesny. Przyjrzał się ranom na klejnotach magusa, rzygnął na ich widok, lekko paskudząc pacjentowi kolana, i ponownie począł obserwację. Wziął w dłoń jakiś kijek, szturchnął nim jaja Zbysia, a kijek nagle sczerniał i rozpadł się, niczym marzenia Partridge'a o nowym rowerku z pedałkami, gdy rodzice znowu kupili mu rowerek biegowy, pomimo że elf miał wtedy 19 lat.

- Jest w ostatniej fazie zakażenia. Dusza jest w okolicy jelita grubego, więc zostało mu maksymalnie 4 godziny, a potem kaputt. Potrzebuję łodygi nagietka, garść mlecza polnego, haszysz, kokainę, paracetamol, pół litra na me skołatane nerwy i kilogram szczawiu. Khem, a dla samego pacjenta to tylko szczaw i nagietek - rzekł patrząc na Was robiąc pauzę, w sumie patrzy na Was jak na debili. - No już, ruszajcie! Ja zostanę przy nim, a przy okazji dokończę gularz z królika i kory dembu. W sumie więcej tam kory, piachu i wody niż królika, ale taki homeopatyczny gularz lepszy niż zupa studencka.

Tak na przyszłość, gdybyście byli głodni.
Przepis na zupę studencką:
Weź garnek 5L. Wlej 4,5L wody. Zagotuj. Przed końcem gotowania wody zamieszaj ją trzy razy w prawo dla smaku. Zupa gotowa.

 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 05-06-2018 o 21:14. Powód: Zapomniałem literki "i". Zadowolony?
Bergan jest offline  
Stary 06-06-2018, 15:00   #209
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Leśny emeryt okazał się być skory do kompromisów. Nie zbiła go z pantałyku nawet ubłocona twarz Wirkucipałka. Partridge nie musiał jej widzieć, aby domyślić się, że był to widok estetycznie wątpliwy.
Musiał przyznać przed sobą że poczuł ulgę. Próbował udawać groźnego, ale w rzeczywistości był równie skonfundowany jak tego dnia, kiedy jego ulubiona książka w Braille’u okazała się wysypką na plecach bibliotekarza. Gdyby dziad zechciał im się jednk postawić, rodziło to z miejsca pewien dylemat filozoficzny. Była to sięgająca jeszcze starożytności zagwozdka, która brzmiała: czy stary pryk wyda dźwięk, jeśli skopie kogoś w lesie i nie będzie nikogo więcej w pobliżu? Dopiero kilka lat temu temu gnomi myśliciel Niskoskurcz Mózgowiec znalazł na to odpowiedź. Cztery tomy jego dzieł można było podsumować następująco: tak, będzie to coś w rodzaju głupiego chichotu. Niektórzy twierdzili, że mózgowiec miał za dużo wolnego czasu.
Elf zastanowił się czy to dobry pomysł, aby zostawiać Zbyszka pod opieką mężczyzny, dla którego hitem sezonu wiosna/lato była przepaska biodrowa i nic więcej. Z drugiej strony zapach wydobywający się od strony maga sugerował, że ten faktycznie mógł doznać jakiegoś zakażenia. Czarodzieje zazwyczaj produkowali podejrzane odory pochodzące od noszonych ingrediencji typu sprasowana ropucha, ucho nietoperza czy śledziona wujka Eryka. Ten smród był jednak znacznie gorszy i sugerował, że już wkrótce będą musieli wymyślić jakiś małolotny nekrolog, na przykład ,,tu leży ciało Zbyszka, została zeń czarna kiszka”.
Po drugie, byli chyba skazani na pomoc druida. Potrzebowali antidotum, a co właściwie pozostała dwójka wiedziała o alchemii? Krasnolud zapewne potrafił pędzić bimber o mocy paliwa kosmicznego, aczkolwiek taki trunek miał równe szanse postawienia kogoś na nogi, co wypalenia mu dziury w brzuchu. Partridge postanowił więc zaufać pół-nagiemu, pół-szalonemu mężczyźnie z lasu. To brzmiało jak bardzo sensowna i odpowiedzialna decyzja.
Niniejszym wziął brodatego towarzysza na stronę i zaczął z nim konspiracyjnie szeptać. Nie żeby było to konieczne, wszakże nie mówił nic poufnego, ale lubił udawać że się naradza. Dzięki temu przynajmniej sprawiał pozory, iż wie co robi.
- No dobra. Potrzebujemy dwóch składników. Myślę że powinniśmy się rozdzielić. Może nic nas tu nie skonsumuje. Ja poszukam szczawiu, a ty nagietka.
Ruszył przed siebie, nim krasnolud zadał mu jakieś niewygodne pytanie. Na przykład - czym był nagietek? Elf miał notabene problem z identyfikacją obydwu składników. Wielokrotnie kazano mu spadać na szczaw, lecz nie posiadał pojęcia gdzie go szukać. I mało zmieniał fakt, że jego rasa składa się głównie ze znawców przyrody. Kiedy małe elfiątka uczęszczały na zajęcia z Odróżniania Krzewów od Zboczeńców w Lesie, Silverballs wagarował z okolicznymi goblinami, pijąc wysoko sfermentowany sok z jagód. Ah, młodość!
Mgliście kojarzył, iż szczaw powinien rosnąć na polach. Partridge szedł więc przed siebie, dopóki trawa nie zaczęła łaskotać go w brodę. Wtedy dał nura między rośliny i rozwarł szeroko szczękę. Zamierzał wsuwać wszystko po drodze i potem wydobyć spomiędzy zębów zielsko, którego smak pasował do poszukiwanego. Oczywiście, wiązało się to również z rozryciem paru krecich kopców oraz mrowisk. Ale to już nie był jego problem. Członkowie fauny mogli przecież zamieszkać gdzie indziej. Wystarczyło kupić kredyt mieszkaniowy i spłacać go przez lata, jak każdy szanujący się niewolnik systemu. Powinni mieć pretensje tylko do siebie - pomyślał i rozpoczął konsumpcję.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 07-06-2018 o 07:59.
Caleb jest offline  
Stary 06-06-2018, 23:48   #210
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację
Zbysław zaczął panikować. Skoro matula woła go na pudding majonezowy, to ma wyjątkowo przej*ane. Nie bez powodu niektóre z jej potraw uwzględniono we wszystkich czterech konwencjach genewskich. Mag zapewne zesrałby się w nienoszone matki oraz zaczął płakać i panikować, ale zaczął powoli kojarzyć fakty z jego poprzednich fal nieprzytomności.

Mała wersja Zbysia powoli zaczęła ogarniać, że coś już tu kiedyś był i działy się dziwne rzeczy. Powoli skojarzył jakiegoś dziwnego jegomościa, który wtedy był i dał mu dziwny papier. Mały Zbysio niespecjalnie wiedział w jakich okolicznościach, ale rozorał przez niego jajca. Tok rozumowania był taki sam, gdy poprzysiągł zostać nemezis powalonego magusa ze snu. Zbysio stwierdził, że zrobi to samo, co każdy dzieciak, któremu ktoś gdzieś rozorał jaja i skręci mu kark.

Wściekły mag zerwał się z podłogi i podbiegł do drzwi, próbując je otworzyć. Zamierzał wparować na szarży do salonu, mając nadzieje, że zamiast matki z majonezem, spotka tam tego dziwnego pana. Bowiem niezależnie od wieku Zbysia, jego jajca zawsze były rzeczą świętą. Niech zawczasu zabije się ten, który uszkodził je Zbysiowi. Oczywiście to zdanie Zbysława, ponieważ w tamtym wieku jedyne co mógł zrobić, to poskarżyć się wujkowi i mieć nadzieje, że temu będzie się chciało ruszyć dupsko.

Tak więc, pełen werwy mag próbował otworzyć drzwi, ale oczywiście porąbany umysł Zbysława stwierdził, że tak łatwo nie ma. Zamieni je w sedes, który połknął Zbysia i wypluł go w salonie, gdzie już czekała matuszka ze swoim puddingiem.
- Chyba szukanie Hektora nie było tego warte. - Pomysłał Zbysio i rzucił się w stronę drzwi. Może znajdzie tego gnojka na ulicy.
 

Ostatnio edytowane przez ShrekLich : 07-06-2018 o 00:00.
ShrekLich jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172