|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-05-2018, 20:29 | #191 |
Reputacja: 1 | Partridge Jako ostatni sprawny umysłowo człekokształtny podjąłeś jakieś działania, które mogą skutkować czymś lepszym niż odmrażanie sobie nerek i szczanie krwią przez kolejne dwa tygodnie. Bogdan początkowo nie kumał o co Ci chodzi, ale gdy pojął Twe zamiary uczepił się sprawnie dzierżącej go dłoni. Dłoń trochę oberwała, ponieważ nie obcinałeś pazurów temu pancernemu bekonożercy od...hmmm...nigdy. Na to wszystko był tylko jeden sposób - wetknąłeś palec drugiej dłoni w...przeciwległe do głowy miejsce w ciele Bogdana, a ten zrobił tylko wielkie oczy i nastawił uszy. Zluzował chwyt, a wtedy rzuciłeś nim. Zasadniczo, gdybyś był na komisji wojskowej i zacne jury złożone z sierżantów i majora zobaczyli ten wyczyn antytężyzny fizycznej, automatycznie ewakuowaliby Cię do bezpiecznego miejsca, nawet gdyby kraj nie znajdował się aktualnie w stanie wojny. Wracając do Bogdana - trafił w drzewo, odbił się, zakręcił się wokół studni, wystrzelił w kierunku okna i wpadł do chatki. Cisza. Cholera, może ostatnio nabrałeś krzepy i niezbyt roztropnie jej używasz? Tylko jak ocenić przyrost potęgi, gdy nie wiesz nawet co masz w tylnej kieszeni spodni? HA! Wiesz! Nie masz tylnych kieszeni spodni! Czyli dalej na pełnej biedzie... Wirkucipałek Zimna woda siły doda?! Nabawiłeś się trypra w jamie ustnej od nadmiernego ciągania ozora w wodzie, która z klasycznym wzorem H2O ma tyle wspólnego, co Ty ze swoimi rodzicami. Nie wiesz co to tryper, ale kojarzy Ci się z krzywym kijem do bilarda. Bilard też nie jest Ci znanym pojęciem, ale uważasz, że to coś niejadalnego. Aaaaaale zjadłbyś chlebu razowego z majonezem... - Cipałku! Cipaaaałku - znów ten powabny, erotycznie niepoprawny i ociekający seksapilem głos w Twej głowie. - Nie ufaj elfooowi! Nosi skarpetki w różnych kolorach! I nie odwracaj się tyłem do maga! Stuknąłeś się w bok głowy i głos zniknął. Chyba masz nazbyt dużo wolnej przestrzeni w czaszce, aaalbo coś jest na rzeczy. Aaaaaaaalbo jesteś tak głodny, że echo z żołądka obija się o żyłkę łączącą uszy i się Ci we łbie kaszani. Ooooooo, kaszanka z majonezem, ale jadłbyś. A jadłeś dawno, jakieś 3 godziny temu. Jak dalej tak pójdzie, to będziesz musiał coś zjeść! W grube karczycho uchlał Cię komar, ale dzielnie go zabiłeś. Obróciłeś się za siebie i zobaczyłeś wyczyny maga...Dochodzisz do wniosku, że prawdopodobnie drewniany nowotwór ma więcej zdrowego rozsądku niż ten Towarzysz. Zbysiu Poczułeś wolność! Zacząłeś pląsać po trawie, drewniany papier zaległ już na olbrzymiej połaci terenu, ale nie kończy się. Wybitnie! Jebać zdrowy rozsądek! Jebać wolny nacjonalizm! JEBAĆ WEGAŃSKIE SCHABOWE! Jesteś wolny niczym skazaniec, który ukończył osiemdziesiątą wiosnę równiutko w momencie opuszczenia bram więzienia o wyostrzonym rygorze! Nikt Ci nie podskoczy! Jesteś wart miliard razy więcej niż skarbce królów zadupiastych krain! Po chwili szok pourazowy zaczął Ci powoli mijać. CZERWIŃSK CEPY PAAANYYYY! ŁUP ŁUP! ŁUP ŁUP ŁUP! Tak. Powiedziałeś jeszcze co nieco swoim towarzyszom co myślisz na temat walki z kiblami, chodzeniem kiblami, pławieniem się w ściekach oraz dalej zacząłeś się skarżyć jak cienka pizda, że jaja Cię bolą. A oni w ogóle nie przejmują się Twoimi jajami! Koledzy. A będą chcieli, żebyś zaczął czarować i... <brzęęęęęk!> We łbie napadło Cię olśnienie, ale takie jak napada człowieka, że kocha życie, gdy siada na fotelu dentystycznym, a lekarz to stary dziad z grzybem między palcami, Parkinsonem i bielmami na oczach, a czeka cię kanałowe. Nie wiesz skąd, chyba w wyniku spięcia na łbie, poznałeś nową wiedzę dość średnio ledwo, ale ledwo byle jak tajemną: czar pt. Płoń, kurwo, płoń! - dzięki niemu możesz rozpalić małe ognisko lub spalić 2ha lasu - wartość jest losowa, zatem niebezpieczna, więc używaj go do woli! Gratulujemy awansu! Prawda, Patryś i Cipałku? Partridge, Cipek, Zbyniu Wrócił korpus zwiadu pancernego w postaci Bogdana. Na wstępie kopnął elfa w kostkę, a potem zaczął mówić: Jest w lesie jeno trup Harce, swawole, apanaże Kto postawi stóp do stóp Koszmaru ze łba nie wymaże Okej. Wszystko jasne. Spoko. Czyli że znowu śmierć, zombie, choroby psychiczne, sraczka albo nawiedzona sławojka? Wtedy Bogdan zaczął pikać do Partridge'a: - Pi pipipii, pi PIIIII!!! Pi piu pik pi pi. Partridge Dość dobrze znałeś pancernijski...panceriański...pancerzowy...pancer ny, chociaż nic z niego nie rozumiałeś. W Twojej głowie zaczęły kłębić się dość pogmatwane myśli, ale uświadomiłeś sobie, że to jest jedna z tych chwil, gdy chcesz coś rozkminić, jednakże kończy się na tym, że masz we łbie pustkę. Mniej więcej w końcu przetłumaczyłeś i rzekłeś na głos: - Siekiera, motyka, bimber, szklanka, za trzy lata skarpetki cholesterol na L4. Dobra. Czyli wszystko jasne. Gdzieś niedaleko grzmotnęło. Oho, idzie burza i chyba dość mocna, bo uderzył w Was taki podmuch, że Wirkucipałkowi majtki wywiało z pantalonów. Gacie porwała wichura. Krasnoludowi łza zakręciła się w oku, bo to były wierne majtasy - nosił je od małego krasnoludka, gdy dostał je od Śnieżyny na dzień dziedzga. - PIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII! - zaklął szpietnie Bogdan i ruszył biegiem w kierunku chatki, po czym zniknął w środku.
__________________ - Sir, jesteśmy otoczeni! - Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku! |
14-05-2018, 01:26 | #192 |
Reputacja: 1 |
|
14-05-2018, 19:18 | #193 |
Reputacja: 1 | - Łoooooo. - Zbysław aż się niemal zadławił od takiej dawki wiedzy. Zazwyczaj nie przyswajał więcej, niż jedno zdanie na dzień. Tymczasem tu mu nagle dupnęli całe zaklęcie na raz do wyuczenia... No ale to w końcu zaklęcie, więc Zbysio się ucieszył. Czuł się jak te małe szczyle z Gohwartu, kiedy nauczą się kolejnego zbędnego zaklęcia, jak vertitke chlewiosa. Natychmiast zerwał się na równe nogi i przypomniał sobie o papierze, który porozwalał po całej okolicy. Niestety niezbyt dbał o środowisko, więc zwyczajnie zerwał papierek i pozostawił kwestie rozkładu matce naturze. Dość długą chwilę mu zajęło, by ogarnąć, co porabiają jego towarzysze. Gdy w końcu to nastąpiło, obrócił łeb w ich stronę i zobaczył tylko, jak ten opancerzony debil kopnął jego kochanego elfiga i pobiegł do chatki. Następnie ten drugi, już nie opancerzony, debil zawiesił mu się na nodze. Jak widać, wdzięki Patrysia i jego zapędy do bycia dziwką zaczynają działać. Zbysław w końcu uznał, że jego ułomna drużyna nie jest warta poświęcania im większej ilości uwagi. Oddał się za to w swoje rozmyślania... W końcu przyswaja po parę zdań na dobę, a to już jakiś postęp! Świat potrzebuje jego tęgiego umysłu, a tęgie umysły muszą rozmyślać... Skojarzył ostatecznie fakty, że zaklęcia same się we łbie nie pojawiają, także doszedł w końcu do wniosku, iż jego biczus papirus miał z tym związek. Zaczął dostrzegać coraz więcej zalet tego artykułu łazienkowego, pomimo faktu, iż prawdopodobnie urżnął mu jajca. Tak swoją drogą, to potrzebny jest jakiś druit, bo zaraz krwotoku wewnętrzno-zewnętrznego dostanie. W końcu myśl o jego jajcach zaczęła ogarniać wszystkie myśli Zbysława i ten dziwnym tokiem myślowym doszedł do chwili, gdy został zgwałcony w biały dzień. O ile to zdarzenie trafiło do ciemnej strefy jego umysłu (bardzo ciemnej) to przypomniał sobie sen z nim związany. No w zasadzie nie przypomniał, bo jedyne co pamiętam, to karmel i ból w jajkach... No i tego gostka o śmiesznym imieniu... Hektor, czy jakoś tak. W każdym razie... To on mu dał ten papirus i tym samym skazał jego jajca na zagładę! No i całkiem możliwe, że nauczył go umiejętności palenia prostytutek, ale ważniejsza jest ta pierwsza część. Może i biczus papirus jest mega, ale swoich jajc nie daruje! Jak tylko skończą z tym czarnoksiężnikiem, którego ścigają, to zacznie się polowanie na Hektora. Jak on go znajdzie, to mu zrobi z dupy wiosnę średniowiecza. Oczywiście wpierw trzeba znaleźć jakiegoś druta-chirurga, bo może jeszcze da się coś odratować. W końcu przestał pomstować w myślach na Hektora za swoje jaja i zorientował się, że jego zgraja wyrusza do chaty, a Wiruparuwek nadal nie odkleił się od elfa. Powziął postanowienie, że na razie nie powie towarzyszom w ułomności o swojej nabytej umiejętności. Zrobi im niespodziankę, jak będą sobie w lesie siedzieć, a tu...JEB! Pół lasu płonie! No ale mag w końcu przestał myśleć, bo go już łeb bolał. Zbyt wiele wniosków na raz, więc po prostu polazł w ślad za pancernikiem do chaty, zostawiając Patrysia na igraszki z Wiruparufirałkiem. |
16-05-2018, 14:03 | #194 |
Reputacja: 1 | Kolejny raz ścieżki dedukcyjne Wirkucipałka oraz Partridge’a minęły się gdzieś o milę i kontynuowały mozolny slalom w zupełnie innych kierunkach. Słowem, strzelec ni cholery nie wiedział czemu krasnolud czepił się jego spodni. - Inne elfy? Bo ja wiem? Chyba nadal gdzieś są. Pewnie leżą w jakimś świętym gaju i nazywają swoje lenistwo czczeniem przyrody. Nie było w tym stwierdzeniu ani grama przesady. Jego ród wymyślił około trzystu określeń na sztukę oraz artyzm tylko po to, aby udawać, że długousi faktycznie coś robią. Gdyby zabrać całą uświęconą otoczkę tej nacji, zostawała bowiem banda darmozjadów, którzy wciąż domagali się nowych dostaw perfum i oliwy. W oddali odezwała się nadchodząca burza, co szybko otrzeźwiło Silverballsa, na ile było to możliwe w przypadku intoksynacji dziełem krasnoludzkich trzewi. Łucznik ruszył mozolnie do chaty, ciągnąc za sobą balast w postaci krasnoluda. Najwyraźniej tamten go polubił, mówił nawet coś o tęsknocie. Były to uczucia wprawiające Partridge’a w zakłopotanie. Jego wachlarz emocjonalny ograniczał się raczej do lęku przed wszystkim, co poruszało się szybciej od kulawej owcy po wylewie. Weszli do sieni, zamykając za sobą drzwi, które wydały dźwięk podobny do maratonu astmatyków. Cóż, nie miał prawa spodziewać się luksusów i takich też nie oczekiwał. Właściwie, całkiem cieszył się, że było to mało pozorne miejsce, gdyż takie właśnie oznaczały nudę. Partridge bardzo lubił nudę - gwarantowała ciszę i spokój. Poszukał po omacku siedziska. Kiedy spoczął na żeliwnym garnku, pozostał już na nim, udając że tak od początku planował. Majtając w powietrzu nogami, zapytał towarzyszy: - Czy ma ktoś pojęcie gdzie jesteśmy i w jaką stronę powinniśmy iść? Jeśli wciąż mamy skopać rzyć temu czarnoksiężnikowi, musimy się dozbroić. Gdyby nie, a na tę opcję jawnie liczę, ustalmy dalszy kierunek naszej marszruty. Potem możemy już się wykłócać, który to dom publiczny będzie. Ostatnio edytowane przez Caleb : 16-05-2018 o 14:34. |
16-05-2018, 15:26 | #195 |
Reputacja: 1 |
|
19-05-2018, 14:31 | #196 |
Reputacja: 1 |
|
19-05-2018, 18:40 | #197 |
Reputacja: 1 | - Znowu magia! To się zawsze kończy poparzeniem albo kurzajkami - spuentował elf i odszedł możliwie daleko od Zbyszka. Nie było to łatwe, jako że znajdowali się w małej chatce i efekty zaklęcia mieli odczuć wszyscy. Postanowił więc, że przynajmniej ozdobi głowę garncem, który jeszcze chwilę temu służył mu za siedzisko. Potem zasłonił się znaleźną patelnią, której przypalona zawartość pamiętała erę prekambryjską. Tak zabezpieczony, czekał co też mag uczyni. - Skąd przekonanie, że twoje zaklęcia będą silniejsze, niż tego gogusia z wieży? - zapytał, wychylając się niepewnie zza rondla. - Jesteś pewien, że kontrolujesz swoje moce? Lubię jak jest ciepło i przytulnie, ale nie kiedy robię za żywą pochodnię. Oczekiwał najgorszego. To była dobra technika, ponieważ mógł się tylko przyjemnie rozczarować. Ostatnio edytowane przez Caleb : 19-05-2018 o 19:24. |
20-05-2018, 00:11 | #198 |
Reputacja: 1 | - Wszystko jest dobrze Patryś. - Powiedział spokojnie Zbysław. - Ciepło zawsze towarzyszy magii i zwiastuje dobrą energie. Wierze w nasze zwycięstwo i osobiście zarżnę czarnoksiężnika, jeżeli znajdę tam coś, co pomoże mi z Hektorem. Zbysiu stanął wyprostowany przed elfem, nieświadomy tego, że płomienie zanim coraz bardziej przybierają na sile. Zresztą mag zapewne nie zauważyłby nawet, gdyby spłonęła cała ściana. Zamiast tego stał tylko i kontynuował swój budujący (w jego mniemaniu) wywód by utwierdzić towarzyszy w przekonaniu, że czarnoksiężnik nie da rady ich głupocie. - Musimy dotrzeć do czarnkukarnika! Od tego zależy... eee... nasz honor! - Zrobił dramatyczną pauzę, nabrał powietrza i kontynuował. - Nikt nas nigdy nie pokona z moimi czaruszkami, wdziękami Patridge'a i jęzorem Wirupałka! Dotrzemy do wierzy i zarżniemy jej właściciela, by potem sprofanować zwłoki oraz okraść zarówno je, jak i resztę domostwa. A najlepsze jest to, że uznają nas za bohaterów! Płomienie za magiem rosły z każdą chwilą, ale ten nadal stał jak debil przed elfem w prowizorycznym hełmie i kontynuował przemowę. Nie miał nawet ubrania, więc nie miało się co na nim zająć. W zamian za to zaszły inne reakcje w jego organizmie, których raczej nikt się nie spodziewa w następstwie pożaru. - Dotrzemy do czarnoksiężnika i zgarniemy jego łupy, a wioskowi debile będą o nas śpiewać pieśni i wychwalać za kradzież, włamanie oraz gwałt. Sfajczymy, stratujemy, zagazujemy i naszczamy na ciało tego nikczemnego człeka i zostaniemy bogaci! Po jądrach Zbysława zaczęło się rozchodzić relaksujące ciepło, które wywołało na jego twarzy obłąkany uśmiech. Związany był po części również z chwilowym uniesieniem jego epicką przemową. Minie jeszcze trochę czasu, nim zorientuje się, jakie skutki ma nie kontaktowanie się z lekarzem lub farmaceutą przed użyciem zaklęcia. |
20-05-2018, 18:38 | #199 |
Reputacja: 1 |
|
22-05-2018, 08:14 | #200 |
Reputacja: 1 | Zbysław Jak można określić człowieka, który ma obsesję na punkcie jaj i ognia? Wielbiciel jajecznicy. Albo Zbysiu. To chyba pierwszy moment w Twoim życiu, gdy magia realnie w Tobie działa, i to znacznie lepiej niż własna tarczyca. Przeżyłeś ostatnimi czasy zbyt wiele, aby teraz nie wykorzystać swojego potencjału (z potencją mogło być zgoła odmiennie) i nie dojebać jakiemuś frajerowi z zawszoną brodą, garbem na przepuklinie i lumbago wynikającego z doświadczenia życiowego. Załapała Cię chwila auto, samo czy innej motoryzacyjnej refleksji - Twoje zachowanie się zmieniło od czasu, gdy mama biła Cię po łbie metalową chochlą, bo nie chciałeś jeść jej popisowej zupy szczawiowej z rabarabarabarem. Wtedy byłeś zastraszonym obszczymurkiem, który pewności siebie miał tyle, co ślimak uprawiający sporty ekstremalne. W sumie teraz jest podobnie, ale odczuwasz żądzę krwi, chwały, gołych kobit i ciepło na pośladkach oraz dyndających włochatych jądrach. Kupałek macha Ci przed kolanami łokciami i udaje kurę, która jest efektem przypadkowej mutacji genu otłuszczonego szparaga. Chciałeś go jakoś przesunąć, chociaż tak spory wysiłek groził Ci złamaniem środkowej partii kręgosłupa, gdy to przejmujące ciepło w pośladkach zintensyfikowało się. Czyżby nawrót hemoroidów? Dziwne, przecież ostatnio regularnie szorowałeś rowem po żwirze, co idealnie je ścierało. Spojrzałeś za siebie, chociaż nie wiesz po co, skoro nie byłeś na tyle giętki, aby zajrzeć se w rów... Wirek-Kupałek Nie chcesz do wieży maga! Chcesz do parku rozrywki, gdzie za dekla można strzelać z procy zasilanej kilogramowymi cegłami w klaunów. Ten Zbysław to taki uparcioch, który bezsensownie upiera się przy swoim i za nic ma zdanie mniejszości (zarówno wzrostowej jak i rasowej). Gdybyś tylko dorwał zdatną do gry wersję "Legionów Ziemniaczków" pokazałbyś mu jak "Szogun Minety" bezbłędnie potrafi zniszczyć atakiem od tyłu armię "Anus Mundi", a na deser zgromić legion "Brosganga". Fakt, że nigdy nie udało Ci się tego dokonać, ale ciągle opracowujesz strategię w tym zakresie, aby osiągnąć swoje szczytowanie marzeń. Jest w sumie jedna kwestia, ale jako krasnoludek o małym ilorazie inteligencji, lubiący miodek z uszu zakrapiany cukrem pudrem, niezbyt masz pojęcie o zjawisku, które stworzył Zbysiu. Wygląda to jak człowiek, chociaż taki no...jakby brał prysznic pod kadzią w hucie żelaza, z której wylewana jest surówka. Chyba ma gorączkę, ale nic dziwnego skoro płonie. Partridge "Garnek mą ostoją, a patelnia z martwym karaluchem osłoną ode zła. W nogach ucieczka ku dobremu, a gacie na zmianę gwarantem czystości umysłu i higieny osobistej w miejscu publicznym" - takie słowa osobiście wymyślonej modlitwy właśnie rezonowałeś wewnątrz rondla tkwiącego na Twej kruchej czaszce. Problemem takiego Pancerza Bardzo Wiary W Przeżycie jest to, że posiada stosunkowo niskie właściwości obronne, ale zawsze sobie powtarzałeś - lepiej mieć chociażby milimetr osłony przed toporem, niż aby strefa ciosu kończyła się bezpośrednio na mózgu. Uniosłeś nieco Przyłbicę Niewidzenia Złego i przełknąłeś ślinę. Zbysiu chyba nieco się zagalopował... Kompanija W drewnianej, suchej jak wiór chatce stał sobie żywiołag ogienia. Taki nieduży, ze 180 cm wzrostu, cherlawy i chyba cierpiący na mukowiscydozę. Z jego ciała skapują pojedyncze krople płynnego ognia (że co kurwa?!), przy czym niejedne gasną w locie, a inne upadają na drewniany parkiet, na który gospodarz mocno pożałował i kupił najtańszy badziew, który ścierał się szybciej niż morda gnolla przeorana cepem bojowym. Owo skapywanie żywego ognia na drewno powoduje małe zapłony tu i tamże, ale spokojnie, jeszcze nie znaleźliście się w morderczej pułapce, w której pozostałoby Wam wyłącznie pożegnanie się, zmówienie paciorka, rozegranie partyjki kości i, co dla odważniejszych, zakosztowanie współżycia, którego rodzaj w tej krainie jest karany karą śmierci przez zaszpachlowanie. W każdym bądź razie sytuacja się zaognia. W międzykrótkimczasie żywiołag spojrzał na swoje dłonie i chyba wpadł w panikę. Zaczął oklepywać się dłońmi, zakaszlał, zażył szpreja z inhalatora i wybiegł z chatki. Wpadł prosto do rzeki i umarł. Została z niego wyłącznie para wodna, upieczone ryby leżące na brzegu, a także wspomnienie w postaci rozprzestrzeniającego się ognia w chatce. Cóż, Zbysiu osiągnął niemożliwe - wyczarował żywiołaga cierpiącego na arsonfobię! Cóż, wieki praktyki i osiągnie zapewne podstawowy poziom wtajemniczenia w mocy ognia. Może nawet zacznie od zakupu paczki zapałek niewyposażonej w draskę. Zasadniczo wszyscy skupiliście uwagę na tym, co odczynił twór Zbysława. Zapomnieliście o burzy, pożarze, umyciu zębów, ale nie zginęliście właśnie dzięki ulewie, która nagle uderzyła z taką siłą, że chatka lekko się przekrzywiła. Przez dziurawy dach zaczęły wpadać dość spore ilości wody, która wygasiła punkty zapalne niczym ciężka jazda w typowy dla siebie humanitarny sposób wygasza bunty na prowincjach. Zbysiu Cholera, wypiekło Ci wszystkie włosy na i w dupsku. Ale wali... Kompanija Burza przeszła szybko. W sumie to lunęło tak na 10 minut, chatkę nawilżyło aż wyrosły z jej ścian pączki roślinek stanowiących o wyższości życia nad śmiercią w kompostowniku. Stan obecny: siły żywe własne = 3 sztuki doborowego miensa armatniego z przedłużonym terminem zdatności do zabicia, siły pancerne = 1 sztuka podręcznego żywego sprzętu o niestabilnej strukturze osobowościowej moce przerobowe na potrzeby dalszej egzystencji =jesteście zmęczeni i głodni - zupa z zelówki Wirkupałka, który wszedł w kaczą kupę wydaje się kwintesencją umiejętności gastronomicznych trolla z trądem (u trolla jest to forma opryszczki na wardze). Należy też doliczyć odwodnienie jak u krasnoluda po imieninach wujcia Gorzałbreakera. plan działań = zgodnie z doktryną korporiańską - sytuacja jest rozwojowa, ale trwa projekt mający na celu ustalenie harmonogramu. Brak projekt managera. Czyli w sumie jest typowo.
__________________ - Sir, jesteśmy otoczeni! - Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku! Ostatnio edytowane przez Bergan : 22-05-2018 o 12:24. |