Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-02-2019, 14:49   #1
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Kroniki Indium City (s1 e2)


Miasto to żywa istota. Tętnice ulic przemierzają setki, tysiące ludzkich krwinek. Ludzie są tym co daje miastu życie. I tym co je odbiera. Indium City żyło i miało się dobrze, choć parę organów należałoby amputować dla dobra całego organizmu. Były niczym rak, pożerając je po trochu. Kawałek po kawałku. Miasto potrzebowało kogoś kto je oczyści. Kogoś nie skrępowanego przepisami i zasadami. Bohatera. Być może miasto było tego świadome, być może pokierowało tak swym systemem immunologicznym, że bohaterowie pojawili się.
A być może to wszystko bujda i światem rządzi przypadek. Przekonajmy się.


Terapia wyprzedzająca


- Witaj Indium City! Tu wasz ulubiony youtuber, Ricki! - na oko dwudziestoletni chłopak siedział przy biurku mającym imitować studio wiadomości. - Kolejne wyczyny nowych tajemniczych bohaterów. Uncle Mountain i Avalanche Kid skopali tyłki sutenerom z Depot. Wyrwali z ich łap już ponad 12 dziewczyn. A trzy kolejne “same się odnalazły” - palcami obu dłoni Ricki zrobił cudzysłowy - Dobra robota chłopaki, kimkolwiek jesteście. Jestem z wami ja i... - zerknął na bok - … i 123 tysiące 324 osób. Nie przejmujcie się złymi głosami, oni mają w dupie to co robicie. Im się muszą zgadzać statystyki.
- Wieczorne wiadomości Ind Channel, Miriam Eliot - piękna blondynka o nienagannym makijażu odwrócił się od kamery spojrzała na komendę policji w Indium City. Po schodach schodziła porucznik Ortega.
- Dzień dobry pani porucznik, poświęci nam pani chwilkę?- zaatakowała rozmówczynie mikrofonem.
- Nie mam chyba wyjścia - mruknęła Ortega z miną jakby zastanawiała się, czy to leci na żywo czy też da się operatora i reporterkę zastrzelić i zwalić to na wypadek z bronią.
- Co pani sądzi o samozwańczych bohaterach? O Wujaszku i Lawinie?
- Nie są w kręgu moich zainteresowań.
- Nie interesują policji? Przecież was wyręczają.
- Nie zrozumiała pani
- odparła Ortega - nie są w kręgu MOICH zainteresowań. I będzie tak dopóki kogoś nie zabiją. W tej chwili są zmartwieniem innych wydziałów.
- Niezbyt to po koleżeńsku zabrzmiało
- drążyła reporterka.
- Każdy wydział ma swoje zadania. Jeśli w trakcie wykonywania obowiązków służbowych natknę się na tą sprawę, przekaże ją odpowiedniej osobie. A teraz przepraszam, ale śpieszę się..



1 lutego, koło północy
Powrót do domu bywa miłym doświadczeniem. Zwłaszcza, że tydzień temu przyszedł sms: “Jak wrócisz to daj znać. Felicja”. Do miasta zajechał od północy. Z powodu patroli musiał odbić w kierunku Quicksnads i przyczaić się. Stojąc osłonięty murkiem ruin domu zobaczył jakiś samochód.
Samotny samochód w Quicksands nigdy nie wróżył nic dobrego. Fakt, to mógł być samochód komisji uniwersyteckiej zajmującej się prędkością zapadania terenu. Mógłby, gdyby nie środek nocy. Salivan ostrożnie podszedł bliżej. Dwóch kolesi taszczyło jakiś podłużny pakunek na skraj zapadliska, rozbujali go i rzucili. Mogli się tak pozbywać starego dywanu. Tyle, że do starego dywany nie trzeba dwóch ludzi. Wrócili do furgonetki i zaczęli wyciągać kolejny pakunek.


2 lutego
Tygodnie śledztwa dały w końcu efekty. Krok po kroku Brooke odkryła coś co sprawiło, że eksperymenty w laboratorium Caldwella okazały się szczytem góry lodowej. Zamieszany był w to członek zarządu IronLabs, Thomas McNamara. Niczym w szpiegowskim filmie wskoczyła do taksówki i kazała taryfiarzowi jechać “za tym samochodem”. Teraz ukryta za filarem podziemnego parkingu galerii handlowej w Temenants obserwowała McNamarę, czekał na kogoś. W końcu pojawił się nawet przystojny facet w garniturze. Cholera, była za daleko, a nie miała jak podjeść niezauważona. Chyba, że...

- Jesteś w końcu - McNamara przywitał przybyłego.
- Masz co potrzeba?
- Mam, masz wyniki? Nie zgubiłeś tym razem próbek?
- Mówiłem, że tamto to był jednostkowy wypadek. Kasę ci zwróciłem
- warknął przybysz, podając pendriva. W zamian otrzymał śniadaniowe pudełko. Wyglądało na ciężkie.
- Nie macie problemów z pozyskiwaniem ochotników?
- Mój medyk zmienił strategię. Nie będzie nowych zaginięć. Zwłaszcza, że kilka obiektów z ostatniej serii, nie wyszło. Utylizacja… odpadów medycznych jest problematyczna. Ale mamy dobrą firmę od tego.

- Dobrze, lepiej dmuchać na zimne, co…
Obaj spojrzeli pod nogi, stali w kałuży, która najwyraźniej wypłynęła spod samochodu.
- Ja pierdole, co tu za chlew mają - mruknął przybysz.
- Liczę, że ta partia jest już tym czego potrzebujemy, informuj mnie na bieżąco.
Skinęli sobie głowami i rozeszli się. Za filarem cała mokra Brooke odetchnęła z ulgą, jak po dużym wysiłku.

Tommy nachylił się by skosztować wody z bidulowego źródełka dumnie bijącego w głównych holu Colorful Life, miejskiego domu dziecka w Indium City. Pijąc usłyszał głos dyrektorki:
- Dziękuję doktorze, że zdecydował się pan na nasz dom.
- Ależ pani Rockwell, pomagamy sobie nawzajem. Dzięki tym badaniom możliwy będzie postęp medycyny, a przy okazji skorzysta pani i pani podopieczni.

Zza zakrętu wyszła dyrektorka w towarzystwie grubasa w drogim garniturze. Tommy zamarł. Widział go w The Vault, w towarzystwie typa przez którego wszystko się zaczęło.
- O, Tommy. Nie w szkole? - powiedziała to miłym głosem, ale Tommy wiedział, że to tylko na potrzeby wizerunkowe.
- Pierwszą lekcje nam odwołali, bo nauczyciel na chorobie, może pani sprawdzić.
- Och, nie ma potrzeby
- uśmiechnęła się ciepło, ale chłopakowi przeszły dreszcze po plecach. Oczywiście, że sprawdzi. - Ufamy naszym wychowankom, zwłaszcza takim na progu dorosłości. - Powiedziała do grubasa.
- Gdzie moje maniery, to doktor Metzger - wskazał grubasa - On i lekarze z jego kliniki przebadają was wszystkich.
Grubas wyciągnął dłoń do Tommiego, miał lepkie i wilgotne palce, tak jak się Tommy spodziewał.
- Widzę, że trzymasz formę Tommy, to dobrze. Teraz młodzież za dużo czasu spędza przed komputerami. - Otaksował chłopaka niczym bydło na targu i uśmiechając się samymi wargami dodał - myślę, że badanie to tylko formalność i okaże się, że jesteś okazem zdrowia.
[i]- No uciekaj Tommy, żebyś nie spóźnił się do szkoły[/http://s.redefine.pl/file/o2/redefine/cp/q5/q5oan57x1f71bn8u8watgonucsv2jsg3.jpgI] - wtrąciła dyrektorka.
- Tak jest, proszę pani - powiedział Tommy i zmył się.


Wiedział, że jest szybka, ale nie podejrzewał, że aż tak. Mógłby zmiażdżyć ją dwoma palcami. Tyle, że to nie wchodziło w grę. Byli na przeciw siebie, dzielił ich tylko metr. Zmrużyła oczy, wiedział, że to jedyny znak na jaki może liczyć. Ręka Franko wystrzeliła, był szybszy. Już miał zacisnąć dłoń i chwycić, gdy zorientował się, że wyprowadziła go w pole. Wypchnęła talerzyk z ciastkiem spod dłoni Franko, jego palce zacisnęły się na powietrzu. Dziewczynka sięgnęła drugą ręką chwytając ostatnie ciasteczko.
- Jesteś wolny jak nosorożec! - dziesięciolatka zeskoczyła z krzesła i odtańczyła taniec radości na środku kuchni Dannego.
- Mary, przestań. Panu będzie przykro - powiedziała kobieta stając w progu kuchni. Obok niej stała Felicja. - Dziękuję, że jej pan popilnował. Musimy już iść Mary.
- Do widzenia panu, dziękuję za ciastka.

Gdy wyszły Felicja powiedziała:
- Dzięki, że jej popilnowałeś przez czas zajęć. Angela nia ma z kim zostawić małej. Odkąd się rozwiodła ledwo wiąże koniec z końcem. Nie chciałam od niej brać pieniędzy za zajęcia, ale się uparła. Jej były nie płaci alimentów… w dodatku łazi za nią i się odgraża. Mogę mieć do ciebie prośbę...


- Doktorze Kowalsky, za 10 minut ma pan wykład - powiedziała Kessi Johns, jego asystentka naukowa. Prezent od Ironhearta.
https://pbs.twimg.com/profile_images...0_400x400.jpeg
Z powodów osobistych musiała się przenieść z Florydy. Nie mówiła o tych powodach, a Maxowi nie wypadało naciskać. Choć… Blackreach nie czuł podobnych oporów. Sprawdził ją swoimi kanałami. Ogólnie była czysta, zaś powodem zmiany uczelni był skandal obyczajowy z nią i dziekanem w rolach głównych. Ciekawe zaś było to, że owego dziekana i profesora Ironhearta łączyła stara znajomość, jeszcze z czasów studiów. Max dowiedział się tego podczas jednego ze spotkań z pułkownikiem. Który jak widać dbał o współpracowników.
- Dziękuję Kessi - powiedział doktor Kovalsky składając papiery nad którymi akurat pracował. Istniała spora szansa, że Kessi raportowała Ironheartowi poczynania Maxa.

Przez ostatni miesiąc sporo się wydarzyło. Wnioski jakie przekazał Blackreachowi zdawały nie zaskakiwać pułkownika. Zapytał tylko szczegółowo o kompetencje potrzebne do przeprowadzenia sabotażu. Najwyraźniej miał jakieś podejrzenia, choć nie był skory się nimi podzielić.

Zbadanie łuski okazało się formalnością. Nie było na niej odcisków palców. Kaliber 7,62x54mm, selekcjonowana amunicja do karabinów snajperskich. Oficjalnie może je kupić tylko wojsko i agencje rządowe. Niestety nic więcej nie wyciągnął z tego. W połączeniu z wiedzą od porucznik Ortegi dało to tylko tyle, że wiedzieli, iż ten sam koleś kropnął kilka osób w Indium City. Każdy z nich był powiązany ze światem przestępczym. Ale nie był też zbyt ważny w przestępczej hierarchii. Najwyraźniej w ten sposób usuwali zagrożone wpadką wtyczki. Jak Marianno.

O wiele lepiej poszło z GPSem. Furgonetka znikała w jednej z kopalń w Eye Hills. W czynnej! Należącej do niewielkiej spółki Martens Co. Parkowała też regularnie w czwartki o 20, na parkingu IronShield Arena.
Właścicielem kopalni był niejaki John Martens, mieszkał w Waszyngtonie i najprawdopodobniej nigdy nie był w Indium City, prawdopodobne było, że nawet nie wie co się dzieje w kopalni. Był właścicielem kilku biznesów rozrzuconych po całym kraju. Posiadał firmę transportową, fonograficzną, niewielkie wydawnictwo, pracownię rusznikarską, wypożyczalnie łodzi i hotel w Miami.
Na bardziej poinformowanego wyglądał Adrian Page, dyrektor kopalni. Był tu na miejscu.
Kopalnia, podobnie jak pozostałe sąsiadujące kopalnie, była dobrze strzeżona. Najnowsze zabezpieczenia i ludzi o wojskowej przeszłości.
https://cdn.thegentlemansjournal.com...0-c-center.jpg Adrian Page

Doktor Kovalsky wszedł do auli, studenci powoli się schodzili i zajmowali miejsca. Położył materiały na biurku i usiadł. Usłyszał ciche metaliczne kliknięcie. Coś się musiało zepsu… zastanowił się, studenci raczej ni erobili żartów tego typu. Biorąc pod uwagę dla kogo pracował i co odkrył…
Max pomacał pod siedzeniem, dłoń natrafiła na coś kanciastego. Wyczół też jakieś druciki. Wziął komórkę i wycelowawszy na oko cyknął fotkę mając nadzieję, że studenci nie widzą co wyprawia z komórką.
Spojrzał na zdjęcie i zaklął pod nosem. Nie dość, że jeśli wstanie to zapalnik uruchomi bombę, to na dokładkę jak za dlugo bedzie siedział ktoś zadzwoni by go ponaglić. Popatrzył po sali, ale widział same znajome twarze studentów 2 roku. Nikogo obcego. Więc teoretycznie ma 11 minut do wybuchu, bo wtedy zaczynają się zajęcia, a Max zawsze wtedy wstaje. Jeśli do tego czasu nie pozbędzie się bomby, ktoś ją może zdetonować. Zrobi to też jak zobaczy, że studenci uciekają z auli…
Max gorączkowo myślał sprawdzając co ma w kieszeniach...


A w kieszeniach to co zazwyczaj ma techno świr

Mała prośba, wrzuć kartę w excela googlowego, tam będzie można na bieżąco aktualizować jaki wynalazek akurat jest używany. Bo ciężko mi cofać się będzie do komentarzy jak powiesz, że np znowu budujesz podróbkę Iromnana



Opuszczała budynek Ind Channel w doskonałym nastroju. Nie to, że przebiła wszystkie kandydatki. Prawie. Ona i jeszcze dwie zostały zaproszone na jutro na zdjęcia próbne. Jeśli jutro podpisze kontrakt na cały sezon serialu koniec z klepaniem biedy. Ale to jutro, dziś trzeba było kupić coś do jedzenia. Ale nie tutaj, tu sklepy to zabójstwo dla portfela.

Jessi wróciła kolejką do Dead End i prosto z odrapanej stacji udała się do sklepiku Papadopulosa. Sklepik prowadził stary grek, mieszkał nad sklepem z żoną i dwoma wnuczkami. Musiał się nimi zająć, jego syn i synowa zginęli w wypadku kilka miesięcy temu.
Zadzwonił dzwonek, gdy otworzyła drzwi.
- Dzień dobry - powitał ją jak zawsze, odpowiedziała i poszła między regały. Chwilę później dzwonek przy drzwiach zadzwonił znowu.
- Siemasz dziadku - usłyszała głos jakiegoś chłopaka. Sądząc z rumoru z jakim wszedł, nie był sam. Wyjrzała ostrożnie zza półki, faktycznie, było ich czterech.
- Wyskakuj z kasy staruchu. Dwa tysiączki.
- Mówiłem, że nie mam tyle, w ciągu całego miesiąca połowy tego nie uzbieram.
- To sprzedaj tą budę stary zgredzie i oddaj kasę. Albo ktoś inny odda kasę. Może twoje wnuczki pójdą do pracy?
- zaśmiali się - Za takie świeże mięsko niektórzy nieźle płacą.
- Nie, proszę. Nie róbcie tego.
- Masz tydzień na oddanie trzech tysięcy…
- Miało być dwa…
- Kara umowna
- zarechotali - Spike, weź no ten sekator, nauczymy dziadka liczyć do trzech by się nie pomylił za tydzień…
Zza półek usłyszała jak jeden z nich wziął z półki sekator i parę razy ciachnął nim powietrze.
- Trzymajcie go. Które palce wybierasz staruchu? Czy ja mam wybrać?
- Nie proszę...
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172