Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-08-2007, 16:55   #311
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
- - - > Wszyscy

Głos Konrada, coraz głośniejszy, wypełnił wreszcie całą salę. Dookoła zamigotało tysiące barw, a może to jedynie w oczach bohaterów coś rozbłysło i równie szybko zniknęło? Szkielety przez chwilę się cofnęły, jednak zaklęcie ochronne rzucone na wszystkich towarzyszy czarodzieja nie powstrzymało ich, ale nie taki miało cel. Konrad zrobił jedynie krótką pauzę na zaczerpnięcie oddechu i już jego usta wypowiadały kolejną formułę, a dłonie tkały w powietrzu następny czar.

- - - > Johann

Rzucił się do przodu i ciął prosto w łeb najbliższego kościotrupa. Choć mogło się wydawać, że to wątłe szkieleciki, jego czerep trzymał się szyi bardzo mocno, tak że dopiero drugi cios powalił kościotrupa na ziemię. Na jego miejscu zaraz pojawiły się dwa inne, a w zasięgu wzroku Johanna majaczyło ich jeszcze kilka - wciąż wychodziły zza kolumny. Wojownik pomyślał, że wkładając tyle siły by powalić jednym ciosem kościotrupa długo nie powalczy. Należało szybko coś wymyślić!

- - - > Calistan

Johann odpowiadając na jego pytanie od razu ruszył do boju, podczas gdy Calistan nadal przyglądał się polu bitwy. Dzięki temu mógł zauważyć, że kościotrupy wciąż napływają do sali, przeciskają się między kolumnami i powoli wypełniają pomieszczenie. Ich ruchy były powolne i niezgrabne, nie wszystkie były uzbrojone, ale mimo to ich widok był przerażający. Jeszcze dziwniejsze rzeczy robił zaś Wyszemir - wirująca, czerwona kula pochłonęła jego ciało!
Gdzieś z boku dostrzegł ruch - to Venefica biegła do nich trzymając w rękach krótki miecz i sztylet. W tej sytuacji jej gwiazdy nie stanowiły żadnego zagrożenia dla przeciwnika.
- Tamtędy nie dostaniemy się do wieży! - krzyknęła - Na górze jest chroniona potężnym czarem!
Calistan sam mógł się już zorientować, że drogą wstecz nie da się już przejść - chyba, że udałoby im się przedrzeć przez morze szkieletów. Którędy więc?

- - - > Nassair

Atak był szybki i cichy, niczym krwiożercza bestia Nassair rzucił się w stronę swojej ofiary. Był przy niej w dwóch ruchach i wyprowadził cios płazem miecza w jej twarz. Białogłowa była zaskoczona szybkością, z jaką znalazł się przy niej. Uderzenie odbiło się od niewidzialnej powłoki na jej ciele i nie dało spodziewanego efektu, jednak Białogłowa musiała przerwać swoją inkantację i zachwiała się od mocy ciosu. W tym samym czasie Nassair wyprowadził swój drugi atak lewą ręką, a z dłoni małej Lilli wystrzeliły trzy magiczne pociski. Ciemnoskóry wojownik musiał odskoczyć do tyłu, utrzymał się jednak na nogach. Ani czar, ani cios nie przebiły magicznej zasłony, jednak mocno zaskoczona Białogłowa siłą impetu upadła na schody i potoczyła się w dół.

- - - > Wyszemir

Choć obiecał sobie, że już nigdy więcej tego nie uczyni, nie mógł nie poczuć satysfakcji, gdy otoczyła go moc. Kula sprawowała się świetnie, macki dopadły swej pierwszej ofiary, a siła wybuchu była tak wielka, że rozerwała na strzępy również cztery stojące najbliżej szkielety. Podłoga zadrżała. Wyszemir uśmiechnął się sam do siebie, zadowolenie nie trwało jednak długo. Szkieletów przybywało i wkrótce zaleją go falą, niczym przypływ morza. Być może środkiem wcale nie była walka z armią przywołańców, a zniszczenie tej, która je sprowadziła. Jeśli jego towarzysze szybko czegoś nie zrobią, on sam nie da rady długo ich powstrzymywać.
 
Milly jest offline  
Stary 19-08-2007, 16:05   #312
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

Widząc że jego ataki nie na wiele się tu zdadzą zaczął się szybko zastanawiać. Nagły zwrot w tył i szybka rejterada do wieży wydała mu się najsensowniejsza. Po pierwsze na schodach łatwiej możnaby bronić się przed szkieletami, wystarczyłoby pewnie ze trzech ludzi, po drugie reszta w tym czasie mogłaby szukać tego "serca" Białogłowej. Ponieważ nie było co więcej dumać ciął najbliższy szkielet, poczym nie patrząc na efekt ruszył w kierunku czarownicy.
 
Arango jest offline  
Stary 19-08-2007, 23:34   #313
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Zdawał sobie sprawę z tego, iż nie ma szans dotrzeć do Białogłowej. Obwarowana hordami szkieletów wiedźma była celem dla magów, którzy mogli złamać moc jej aury ochronnej, którzy mogliby spopielić paroma gestami całą hordy jej szkieletów... Cóż mógł zrobić Calistan, gdy wpadając w taki tłum zaraz zostałby zadźgany włóczniami tych prymitywnych stworów?! Nie tak umiera bohater, nie tak zdobywa się wieczną chwałę!

Schody! Widząc, w którym kierunku zmierza jego zacny towarzysz Johann, Czarny Baron mocniej chwycił rękojeść szabli i ruszył w ślad za nim. Ku chwale! Ku zwycięstwu!
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 20-08-2007, 00:04   #314
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Cholerne szkielety, jest ich za dużo…-Strzec nie miał czasu na zebranie myśli. Wrogowie napierali z coraz większą siłą a kontrolowanie kuli wymagało sporej koncentracji... Dwóch po lewej. Świst. Roztrzaskani na strzępy. – Jedyna droga prowadzi przez schody…- Trzech z przodu. Rozległ się dźwięk przypominający rozgniatanie orzechów. Dwie macki pozbyły się napastników. Na ich miejsce pojawili się następni.

Wyszemir zdawał sobie sprawę z bezcelowości swojego wysiłku. Tym bardziej widząc co zamierza Johann nie wahał się ani chwili dłużej. Kula przez sekundę zadrżała żeby w mgnieniu oka ponownie przekształcić się w setki mniejszych cząstek krążących wokół jednorękiego starca.

Coś uległo jednak zmianie, najbliższy szkielet już miał ugodzić włócznią swoją ofiarę, ale w ostatnim momencie krążące drobiny starły umarlaka na pył. Wyszemir tylko zarechotał. Trzymając sztylet w prawej ręce podążył za towarzyszem w stronę schodów. Otaczające go drobiny musiały co jakiś czas interweniować w obronie kuśtykającego staruszka z każdą chwilą zmniejszając swoją ilość.

Czarodziej nie zwracał na to uwagi. Skupił się na Białogłowej obmyślając swój kolejny ruch...
 
mataichi jest offline  
Stary 20-08-2007, 23:42   #315
 
Nassair's Avatar
 
Reputacja: 1 Nassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwu
Nassair


Jednym płynnym ruchem schował sejmitary i skoczył na kobiete. Starał się ją obalić i przygwoździć na dobre do ziemi. Wyuczonym ruchem chciał złapać za nadgarstki i wykręcić jej ręce. W pierwszej chwili odgiął też głowę, by zadać cios, który miał wbić nos Białogłowej w czaszkę. Powstrzymał się jednak. Postanowił powoli sięgnąć, zasłoniętymi materiałem zębami, gardła przeciwnika.
 
__________________
And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom.
Nassair jest offline  
Stary 23-08-2007, 00:07   #316
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
- - - > Nassair - - - > Lilli

Twarz Białogłowej wykrzywiła się w grymasie wściekłości, a oczy zapłonęły czerwienią. Zdołała się niemal podnieść gdy Nassair rzucił się na nią i znowu powalił na ziemię. Lilli już wypowiadała kolejną inkantację, ale dostrzegłszy, że czarny wojownik niemal całkowicie zasłonił sobą cel, przerwała nie chcąc zrobić mu krzywdy. Nassair po krótkiej szarpaninie z Białogłową wreszcie złapał za jej nadgarstki i przygwoździł do ziemi. Trzeba było przyznać, że czarownica była silniejsza niż się to mogło wydawać po jej drobnej budowie. Wściekła zaczęła syczeć i wyć, gdy okazało się, że nie może się uwolnić. Gdy Nassair skupiał się na tym, aby dobrać się do jej gardła, jej usta otworzyły się nienaturalnie szeroko, niemal na pół twarzy, a ze środka wystrzelił czarny, śmierdzący, pokryty dziwnymi liszajami język... Czarownica otoczyła nim szyję wojownika, a ten poczuł, że zaciska się coraz mocniej...

- - - > Johann - - - > Calistan - - - > Venefica

Johann ciął na oślep, nie przejmując się za bardzo w co trafia. Ostrze dosięgło ramienia najbliższego ze szkieletów, które z klekotem upadło na ziemię. Szybko ruszył w stronę schodów, w jego ślady poszedł także Calistan, a zaraz za nimi Venefica. Tuż u podnóża schodów toczyła się właśnie zaciekła walka pomiędzy czarownicą a Nassairem. Wszyscy troje musieli ostrożnie przejść obok, by nie zahaczyć o któreś z nich. Stojąc już na schodach z obrzydzeniem zauważyli, że twarz wiedźmy deformuje się, a z jej nienaturalnie szeroko otwartych ust strzela w stronę wojownika ogromny język.
- Szybko, znajdźcie jej duszę! - krzyknęła Lilli, gdy dostrzegła, że zastanawiają się nad pomocą - Inaczej ona zabije nas wszystkich, ma ogromną moc! Nie ma czasu do stracenia, prędzej!!

- - - > Wyszemir - - - > Konrad

Czar Wyszemira coraz bardziej tracił swoją moc. Dzięki niemu szkielety, które ruszyły w pościg za trójką jego towarzyszy, zostały starte na proch. W momencie, kiedy drobinki przestały wirować wokół starca, Konrad dokończył swoją inkantację. Tysiące wirujących i błyskających drobinek otoczyło niczym mgła kilkanaście kolejnych szkieletów. Kościotrupy najpierw zatrzymały się, a po chwili padły na ziemię z głuchym łoskotem. Dzięki Wyszemirowi i Konradowi połowa sali oczyściła się z umarlaków. To jednak nie był koniec - kolejni przeciwnicy wchodzili do pomieszczenia. Wszyscy jednak zyskali chwilę czasu, nim szkielety dotrą do kolumn i znowu będą próbowały zrobić komuś krzywdę.
 
Milly jest offline  
Stary 30-08-2007, 19:37   #317
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

-Biegnijcie do wieży głupcy! – Krzyknął w stronę trójki towarzyszy. Sam natomiast zatrzymał się nieopodal schodów. Mroczny elf był w poważnych tarapatach mimo to Wyszemir nie mógł mu w tym momencie pomóc. Musiał zatrzymać napór ciągle nowych szkieletów, aby reszta mogła wypełnić swoje zadanie.

Wymienił krótkie spojrzenie z Konradem, obaj czarodzieje skinęli tylko głowami. Nie było jednak czasu na uprzejmości. Sztylet w dłoni starca znów zaczął dziwaczny taniec w powietrzu, po czym wiedziony pewną ręką wykonał szybko trzy płytkie nacięcia na lewym policzku czarodzieja.

Ostrze sztyletu pokryły malutkie żyłki pulsujące w rytm bicia serca maga. W oka mgnieniu sztylet zaczęła otaczać krwisto-czerwona mgiełka.

Wyszemir zakręcił bronią w powietrzu a czerwona otoczka i tym razem zmieniła swój kształt tworząc okropnie świszczący bicz, wirujący nad głową staruszka. Ten nie czekając ani chwili dłużej zaczął wymierzać kolejne uderzenia nadchodzącym szkieletom tnąc ich na kawałki.




Nagle staruszek stracił równowagę i upadł na kolana – Tylko nie to! – Złapał się jedyną ręką za głowę, upuszczając tym samym sztylet, który z łoskotem upadł na kilka metrów dalej zaraz pod nogi kolejnej grupki szkieletów. Jeszcze przez chwile otaczała go czerwona aura, która bardzo szybko słabła aż w końcu zupełnie znikła. Twarz Wyszemra wykrzywiła się w grymasie bólu…czarodziej wiedział co teraz nastąpi...


-Wyszemirze mój drogi uczniu. Dawnośmy się nie widzieli- Staruszek znał dobrze ten głos, głos swojego mistrza i prześladowcy zarazem. Powoli obrazy z zewnątrz zasłoniła czarna jak noc kurtyna nieświadomości.

Znów znalazł się w tym samym przeklętym miejscu. Gabinecie mistrza. Nic się nie zmieniło od ostatniego razu, każda książka, każdy pergamin miał wyznaczone dla siebie miejsce. Idealny porządek. ON siedział w swoim fotelu obrzydliwie się uśmiechając. – Robisz się coraz słabszy i lekkomyślny mój stary uczniu. Z taką łatwością straciłeś koncentracje a ostrzegałem cię, ja tylko czekam na te momenty.- Wyszemir nie był w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku o jakimkolwiek poruszaniu nie wspominając. W tej swoistej enklawie świadomości nie miał żadnej władzy.

- Ech chętnie bym z tobą dłużej pogawędził, ale chyba sam rozumiesz, jest tyle spraw do załatwienia. Pozdrowię od ciebie twoich towarzyszy- mężczyzna wyglądający na najwyżej trzydzieści lat, jeszcze raz uśmiechnął się do więźnia, po czym zniknął. Wyszemir został zupełnie sam…


…Gdy wrogowie zbliżyli się na niebezpieczną odległość starzec poderwał się na równe nogi. Zaczerpnął głęboki oddech rozkoszując się uczuciem powietrza w płucach. Wyciągnął rękę w stronę szkieletów. Rozsypane kości poległych już umarlaków zadrżały a komnata wypełniła się kolejnym odcieniem magii. Jeden po drugim powalone truposze wstawały na nowo, tworząc zbity kordon wokół swojego nowego pana.
 
mataichi jest offline  
Stary 31-08-2007, 19:53   #318
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

Poganiany słowami Lilli rzucił się po schodach na górę. Słyszał, że również Wyszemir coś krzyczy. O Nassaira się nie martwił jakoś dziwnie wierzył żepowstrzyma czarownicę. Przebywał susami kolejne stopnie, trzymając w ręku rapier.





Mijał kolejne zakręty czując jak powoli oblewa się potem, oddychał też coraz głośniej. W końcu zatrzymał się by chwilę odetchnąć. Oparł się ciężko o ceglaną ścianę. Zerknął w tył by zobaczyć czy reszta za nim nadąża.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 31-08-2007 o 20:02.
Arango jest offline  
Stary 03-09-2007, 03:32   #319
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
- - - > Johann - - - > Venefica

Johann pędził po schodach tak szybko, jakby sam diabeł go ścigał. Pokonywał po dwa, trzy schody na raz, aż wreszcie poczuł niedosyt powietrza w płucach, a mięśnie nóg zapiekły boleśnie. Zatrzymał się na ciemnych schodach, aż cud, że w półmroku nie potknął się o nierówne stopnie i nie poleciał w dół na łeb, na szyję. W momencie, kiedy stanął gwałtownie, aby zaczerpnąć oddechu i sprawdzić, czy towarzysze podążają za nim, ktoś uderzył w jego plecy.
Venefica omal nie straciła równowagi, gdy pędzący przed nią Johann nagle zatrzymał się, a ona z rozpędu wpadła wprost na niego. Na szczęście przed upadkiem ocaliła ją żelazna poręcz przytwierdzona do ściany. Johann popatrzył na nią z pytaniem w oczach. Oboje spojrzeli w dół i nasłuchiwali przez chwilę.

- Baron został na dole - zawyrokowała wreszcie półelfka - Albo sapie i wlecze się tak powoli. Musimy sobie radzić sami. Spójrz, to już niedaleko, pośpieszmy się!

Johann dopiero teraz zwrócił uwagę, że zaledwie kilka stopni dzieli ich od łuny światła oświetlającej schody. Po kolejnych kilku stopniach oboje wypadli do owalnego pomieszczenia. Wszystko wskazywało na to, że była to siedziba czarownicy...

- - - > Nassair - - - > Calistan - - - > Lilli

Białogłowa coraz mocniej zaciskała pętlę wokół szyi Nassaira. Ciemnoskóry wojownik nie mógł dosięgnąć jej gardła, nie chciał jednak wypuścić jej z rąk. To oznaczałoby jej kolejne czary, a tego z pewnością było już dość. Poluźnił nieco uścisk dając jej wrażenie, że słabnie pod wpływem jej języka. Szarpnęła się, jednak nie dał jej się oswobodzić, zamiast tego pozwalając jej przewrócić się na plecy. Teraz to ona górowała i tak jak Nassair chciał - zamierzała najpierw wykończyć swoją ofiarę, wystawiając się na cel małej czarodziejce.

Lilli nie trzeba było więcej, by zacząć działać. Powietrze znowu naelektryzowało się od magii, tajemnych formuł wypowiadanych dziecięcym, lecz pewnym głosikiem. Kilka ognistych obręczy zatańczyło wokół niej, a potem z morderczą precyzją poszybowało w stronę czarownicy.

Czarny Baron na kilka cennych chwil wpatrzył się w walkę Nassaira i Białogłowy, nie wiedzieć czemu nie mógł oderwać wzroku od obrzydliwego, owrzodzonego i nienaturalnie długiego jęzora, który wystrzelił z ust pięknej kobiety i oplótł szyję wojownika. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nawet nie zdążył zauważyć kiedy dwójka pozostałych towarzyszy pobiegła na górę. Ogniste obręcze przywróciły go do rzeczywistości. Ochronny pancerz czarownicy uaktywnił się w momencie, gdy pierwsza z nich niemal sięgnęła jej ciała. Odbite pociski poszybowały w różne strony, a Calistan cudem uniknął śmierci, gdy jedna z nich wybuchła tuż obok niego. Poleciał na schody, poczuł promieniujący żar na twarzy i dłoniach. Poły jego ubrania zaczęły się tlić, wyglądało jednak na to, że prócz osmolonej twarzy i potłuczenia chyba nic mu się nie stało.


- - - > Konrad - - - > Wyszemir

Stary czarodziej nie mógł uwierzyć własnym oczom. Co stało się z Wyszemirem!? Jeszcze przed chwilą leżał nieprzytomny, a teraz podnosi z ziemi szkielety, które Konrad przed chwilą powalił swoim czarem.

- Wyszemirze?! Na Klejnot Dusz, co z Tobą?! - wrzasnął, a do jego uszu doleciały strzępy zaklęcia szeptanego przez Wyszemira - Nekromancja!

Wyraz twarzy starego przyjaciela - a raczej obca maska, która się na niej pojawiła - dopowiedziały Konradowi to, czego sam zaczął się domyślać. Nie spuszczając nekromanty z oczu złożył dłonie w skomplikowanym geście i zaczął wypowiadać zaklęcie. Ten, który był teraz Wyszemirem doskonale je znał i uśmiechnął się pod nosem. Starzec widać łudził się, że będzie mógł unieruchomić jego i armię szkieletów rzucając marne oplątanie...


- - - > Johann - - - > Venefica

Wszystko wskazywało na to, że okrągła komnata na szczycie wieży to prawdziwa siedziba czarownicy. Oprócz łoża, toaletki z porozrzucanymi bibelotami, stosów książek, skrzyń, butelek, flakonów, waz, pudełek i przeróżnych śmieci, w centralnym punkcie pomieszczenia znajdował się również ogromny, kamienny stół. A na nim leżało niesamowicie pokiereszowane ludzkie ciało, całkowicie osuszone z krwi, naznaczone setkami przedziwnych znaków. Makabryczny widok i obrzydliwy zapach wstrząsnął dwójką poszukiwaczy duszy czarownicy. Choć nie był to pierwszy raz - wszak Venefica w ciągu kilku godzin widziała już trzy takie ciała, natomiast Johann oglądał takie zwłoki po raz drugi - wrażenie było równie piorunujące...
 
Milly jest offline  
Stary 03-09-2007, 12:48   #320
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
- Kiedyś zgubi cię ta fascynacja walką, Calistanie- mruknął sam do siebie Czarny Baron, ostatni raz spoglądając na toczącą się na "parterze" walkę z czarownicą. Nie to było jednak jego zadaniem, a i nie miał zamiaru ryzykować swojego- bądź co bądź bardzo cennego- żywota dla widoku nawet najefektowniejszej potyczki. Wepchnął zdecydowanym ruchem swą potężną szablę do pochwy, po czym zaczął pokonywać schody tak, jak robił to w zamku samego Czarnoksiężnika Vadana Czarnego- długimi susami, z głową opuszczoną i dłońmi ciągle znajdującymi się w okolicach broni.

Nauczony przykrym doświadczeniem z zamku Czarnoksiężnika podnosił także co jakiś czas głowę by spojrzeć, co ma przed sobą- bo chociaż wtedy udało mu się zgładzić plugawca, to staranowanie go głową i wypchnięcie w ten sposób za okno nie było zbyt heroicznym czynem...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172