|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-05-2007, 10:55 | #111 |
Reputacja: 1 | Skinął głową, podczas dziwnych wydarzeń nie wyrażał podziwu jednak w myślach zastanawiał się skąd takie dziecko czerpie taką potęgę? Czyżby tu było jakieś źródło mocy? - My Biali Tancerze jesteśmy specjalną hmm grupą naukową która bada historię Wszechświata i innych ras, a także ich technologie, wierzenia i moce - odparł na wcześniej zadane pytanie - Tak w wielkim skrócie. Na razie czekał aż obcy wykonają jakiś ruch, był gotów do walki.
__________________ Poznaj mroczne tajemnice czterdziestego millenium |
05-05-2007, 11:13 | #112 |
Reputacja: 1 | Viviana Femme Fatale Dopiero po chwili do jej świadomości doszło to, iż właśnie staje się na nowo człowiekiem. Wstrętna twarz znikła jej sprzed oczu, a w głowie już nie słyszała tego okropnego śmiechu, który do złudzenia przypominał jej kogoś, lecz już nie miała siły o tym myśleć. Upadła na czworaka, nie potrafiła się utrzymać na nogach. Zaczęła z desperacją nabierać powietrza do płuc, a następnie się nim krztusić, ponieważ nabierała go za szybko i za dużo. Znowu czuła, jak mięśnie odmawiały jej posłuszeństwa, zupełnie tak, jak po wypiciu tego białego płynu z fiolki. Do głowy nachodziły jej przeróżne myśli... Dlaczego nikt jej do tej pory nie pomógł, czy Lanoreth zrozumiał to, co powiedziała? Kim był ten mężczyzna, który tak okropnie rechotał? I w końcu, kto ją uratował i dlaczego? Mimo tego, iż była osłabiona, to poprawiła sobie fryzurę i niezdarnie otrzepała swój płaszcz z niewidzialnego kurzu. Starała się, aby nawet w takiej chwili wszyscy widzieli w niej piękną kobietę.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska? Niepisana, wędrowna, wróżebna. Naszeptała ją babom noc srebrna, Naświetliła luna świętojańska. |
05-05-2007, 11:30 | #113 |
Reputacja: 1 | Wszystko stało się tak szybko... Mimo swojej godnej pozazdroszczenia zimnokrwistości, w tym momencie Hael czuł się skołowany i zdezorientowany. W ciągu kilku chwil wydarzyło się tak wiele! Nagle znalazł w zupełnie innym miejscu niż przed chwilą, Viviana była kamieniem, a teraz nim już nie jest, pojawiło się dwóch nowych Strażników... Gdy Ninerl odczarowywała Vivianę, Hael stał z boku, milcząc. Po chwili obie, kobieta i dziewczynka, upadły na ziemię. Coś w nim drgnęło; Nie zwracając uwagi na Vivianę, szybko podszedł do dziewczynki. Schylił się, delikatnie uniósł jej głowę. - Ninerl?
__________________ Ich bin ein Teil von jener Kraft Die stets das Böse will Und stets das Gute schafft... |
05-05-2007, 19:52 | #114 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Czas stanal w miejscu. Drozka. Swiecace slonce. Swierzy powiew delikatnego wietrzyku. Viv szybko dochodzila do siebie. Znow zaczela wygladac jak pewna siebie kobieta jaka byla zawsze. Ninerl jednak wciaz byla bardzo slaba. Ilosc energi potrzebna na uwolnienie Viv z okowow kamienia mocno przerosla jej sily. Lezala teraz bezwladna w ramionach Haela. W koncu jednak otwarla oczy. Usmiechnela sie przyjaznie do mezczyzny po czym zaczela szeptac. - Liveso ero gerw tia. Jej watle cialko unioslo sie lekko nad ziemie tymsamym zmuszajac Haela do uypuszczenia jej. Wiatr powial mocniej. Z drzew zaczelo opadac coraz to wiecej lisci. Potwane podmuchem nienaturalnego wiatru otoczyly spirala cialo Ninerl.Wirowaly coraz szybciej i szybciej. Zostaliscie odepchnieci od malej. W wir wplutl sie wkrotce zloty blask. Nabieral mocy. Coraz bardziej i bardziej. Nagle krotki, wyjatkowo mocny blysk i wszystko ustalo. Wiatr ucichl. Blask zniknal. W miejscu gdzie jeszcze przed chwila szalala ta mala burza stala teraz Ninerl. Nie byla to jednak ta sama dziewczynka ktora widzeliscie poprzednio. Wciaz tak samo mala tym razem jednak jej skora stala sie Polyskujaco czarna. Czesciowo przypominala nawet posac w jaki byla przemieniona Viv. Jednam Ninerl w przeciwienstwie do pieknej Fame Fatal, usmiechala sie do was przyjaznie. Juz prawie otrzasneliscie sie z wrazenia gdy kolejna osoba pojawila sie w zasiegu waszego wzroku. Keom, mocno utykajac, z mocno krwawiacym nosem i licznymi obrazeniami na ciele zblizal sie do was powoli. Jego ubranie bylo w strzepach. Niemial broni ani branzolety. Przystanal, rozejrzal sie dookola. - Co sie tu do jasnej cholery dzieje?
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |
06-05-2007, 00:44 | #115 |
Reputacja: 1 | Lanoreth był zszokowany sytuacją - a tylko wyjątkowe zdarzenia mogły doprowadzić go do takiego stanu. Gdy tylko udało mu się spokojniej odetchnąć, na scenę wydarzeń wbiegł Keoma, poszarpany, bez bransolety... Zanim Strażnik zaczął się martwić o człowieka, jego logiczny umysł począł przypominać o pytaniach pozostających bez odpowiedzi. "I gdzie on był ten cały czas? Gdzie jego rzeczy i bransoleta?" - myślał. Wahał się, na co powinien zareagować - magiczne przemienienie dziewczynki, budzącą się Viv, stojących obok i nie bardzo zorientowanych, co się dzieje przybyszów, czy też jak zawsze wrzeszczącego Keomę? Po chwili zastanowienia wybrał ostatnią opcję. Dziewczynką z pewnością zajmie się Hael, Viv i tak nie do końca jest przytomna, dwaj "nowi" - jak przypuszczał Strażnik - wyglądali na takich, którzy przez najbliższą chwilę nie zejdą na ziemię. Za to Keomą musiał zająć się on, jeśli nie chciał, by wybuchła kolejna kłótnia w grupie. Westchnął głęboko i odwrócił się do mężczyzny. Starał się opanować rzekę pytań, która najchętniej wypłynęłaby z jego ust w kierunku Keomy. - Do tego pewnie zaraz razem postaramy się dojść. Zaraz po tym, jak ty powiesz nam, co ci się stało. Gdzie byłeś? Kto cię tak urządził? - Lanoreth wypowiedział to tonem przyjaznym, acz ciekawym. Patrzył pytającym wzrokiem na mężczyznę i czekał na odpowiedź. |
06-05-2007, 14:06 | #116 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Keoma zdezorientowany spojrzal na swoje ubranie. Wygladal na czlowieka, ktory dopiero teraz dostrzegl stan w jakim sie znajduje jego ubranie i cialo. Nieprzytomnym wzrokiem popatrzyl na Lanoretha. - Cco jest grane? Zapewne Lanoreth chcial mu jeszcze cos uswiadomic. Cos jednak pokrzyzowalo mu szyki. A dokladnie nie cos, a ktos. Dziewczynka dopiero teraz zwrocila uwage na przybysza. Nie zwarzajac na swoje wciaz widoczne oslabienie podbiegla do Lanoretha i stanela pomiedzy nim a Keoma. Z jej ciala ponownie zaczal promieniowac zloty blask. - Kanertin! Slowo w dziwnym jezyku zabrzmialo niczym uderzenie batem. Keoma zachwial sie po czym jego twarz wykrzywil zlosliwy grymas. Viv bez trudu przypomniala sobie ten widok. - Witaj mala czarodziejko. Czyzbys znow mieszala mi szyki? Glos Keomy brzmial jakos dziwnie. Gluchy, dobiegajacy jakby z glebi lecz jednoczesnie bardzo wyrazny i zlowrogi. Dwom osobom w grupie, ktore juz go slyszaly wiedzialy, ze nie wrozy on niczego dobrego
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |
06-05-2007, 17:10 | #117 |
Reputacja: 1 | Femme Fatale W końcu Vivianie udało się doprowadzić swój wygląd do stanu niemalże idealnego, a w jej oczach znów można było zauważyć tą arystokratyczną dumę. Kiedy już chciała się spytać, kim jest ta mała istotka, której wcześniej nie widziała, przybiegł Keoma. Jego ubranie było całe w strzępach, co i tak nie wzbudzało w kobiecie ani trochę uczucia litości, czy czegoś w tym rodzaju. Lanoreth coś powiedział do gburowatego mężczyzny, a tuż po jego słowach do Keomy podbiegła ta nieznajoma i wypowiedziała jakieś słowo w dziwnym języku. Przez całe ciało Viviany przebiegł okropny dreszcz. Jej serce zaczęło mocniej bić, jakby chciało wyskoczyć i uciec w głąb dżungli. Przypomniała sobie wszystko... Wszystko, co widziała i słyszała, kiedy była zamieniona w kamień. To było straszne uczucie, niemalże paraliżujące. Chciała komuś o tym powiedzieć, lecz niestety nie było takiej sposobności. Była w pełnej gotowości, aby zaatakować. Dłonie powędrowały w stronę kabur, gdzie spoczywały dwa pistolety. Nadal uczucie paraliżującego strachu jej nie opuszczało...
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska? Niepisana, wędrowna, wróżebna. Naszeptała ją babom noc srebrna, Naświetliła luna świętojańska. |
06-05-2007, 17:34 | #118 |
Reputacja: 1 | Lanoreth ciągle miał nadzieję, że jego domysły nie były prawdziwe. Jednak, jak zwykle, logika go nie zawiodła. To wszystko, co złego się wydarzyło, miało ścisły związek z Keomą. "Magiczna dziewczynka" podeszła do niego, po czym powiedziała coś, czego Lanoreth nie zrozumiał. Ale nie znaczenie było ważne, lecz to, co po wypowiedzeniu słowa się stało. Keoma wyraźnie był nim fizycznie dotknięty. W tym momencie z ust "przewodnika" dobiegł złowrogi głos, który Strażnik bardzo dobrze pamiętał. Odsunął się od niego na kilka kroków wyciągając pistolety maszynowe i celując w Keomę. Wiedział, że bardzo możliwe, że na nic się nie zdadzą, lecz - gdyby coś się stało - poczuje się lepiej, gdy wystrzeli w przeciwnika serię z pistoletu. Był równocześnie gotowy rzucić się na Keomę, lub zamienić się w węża. - Macie okazję, żeby pokazać, że nie jesteście przeciwko nam! - rzucił do przybyszów. |
06-05-2007, 21:28 | #119 |
Reputacja: 1 | Hammertime - Dobra. Te obdarty podnieś ręce do góry bo ja to zrobię! Nie żartuję. - Zaczął celować w Keomę snajperką (dokładnie w gardło). |
07-05-2007, 08:56 | #120 |
Reputacja: 1 | Przed chwilą jeszcze Tek był zdezorientowany, teraz wykroczył już poza to uczucie... Zupełnie nie wiedział co się dzieje, ani o co wszystkim chodzi, a dodatkowo miał głupie wrażenie, że z najbardziej porywczej osoby w grupie stał się nagle najspokojniejszą... - Eee... - Odezwał się głosem człowieka który nie ma pojęcia co się dzieje, mimo że sam nie wiedział co chce powiedzieć... I jeszcze sprawa imienia... "Jak on się nazywał? Loranth? Lalareth? Lanoleth? Powinienem przywiązywać większą wagę do imion..." - Sepleń... - Najwyraźniej miał na myśli Lanoretha bo do niego się zwrócił. - Ja też zawsze miałem ochotę mu nakopać, ale czemu do niego celujesz?
__________________ Watch your back, shoot straight, conserve ammo, and never, ever, cut a deal with a dragon. |