Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-08-2007, 20:43   #11
 
Kolmyr's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetny
- Oliwander czy madam Malkin?-zapytała go matka.

Trudne pytanie. Nie znosił wizyt u krawca nawet magicznego. Zaś różdżka... od dawna na nią czekał. Z bólem serca postanowił jednak pomęczyć się najpierw u madam Maklin by przyjemność była jeszcze większa.

-Niech będzie madame... miejmy już to za sobą-odparł.

MADAME MAKLINE-SZATY NA WSZYSTKIE OKAZJE

Joshua wszedł do sklepu razem z matką. Przysadzista kobieta ubrana na fiołkoworóżowo podeszła do nich z uśmiechem na twarzy.

-Witam Panią a Ty chłopcze zapewne wybierasz się do szkoły. Jeśli szukasz mundurku to trafiłeś we właściwe miejsce-powiedziała po czym wskazała mu stołek, na którym miał stanąć.

Wszedł na niego posłusznie a kobieta włożyła mu szatę przez głowę. Szpilkami zaznaczała jaką ma mieć długość i szerokość. Nie było nawet tak źle wszystko minęło dość szybko. W czasie gdy on był zajęty przymiarkami mama skoczyła po pomniejsze zakupy. Przyrządy i składniki do alchemii dostanie z jej sklepu ale pergamin czy też teleskop musiała kupić gdzie indziej. Wreszcie był gotowy na wizytę u Olivandera wytwórcy różdżek. Wraz z otwarciem się drzwi usłyszał dźwięk dzwonka gdzieś w głębi sklepu. Wewnątrz było jedynie jedno krzesło i sterty pudełek.

-A witaj Susane-zwrócił się do matki chłopca, na pokątnej wielu ją znało-A Ty musisz być Joshua... Joshua Hellsing... spodziewałem się że mnie odwiedzisz...-powiedział po czym ruszył do jednej z kolumn pudełek.

Wyciągnął długie i niebieskie pudło po czym podał je chłopcu.

-Dąb... dwadzieściasiedem centymetrów...rdzeń z serca smoka. Duża moc. Idealna do zaklęć-mężczyzna znał się na rzeczy.

Joshua od razu chwycił różdżkę i poczuł energię płynącą przez palce. Z różdżki trysnęła fontanna złotych iskier.

-Dziękuję Panu... Bardzo dziękuję-mówił chłopak wychądząc z szerokim uśmiechem na twarzy.

Chyba nigdy nie czuł się tak szczęśliwy jak teraz. A to był dopiero początek przyjemności.

-No synku to zakupy już chyba z głowy został tylko jeden mały szczegół... chyba chciałeś dostać sowę? A może to była ropucha...-matka udawała że nie pamięta.

-Mamo nie żartuj... przecież ropucha to obciach... Dobrze wiesz że chcę sowę.-

Matka odpowiedziała na to śmiechem i zaprowadziła go do sklepu ze zwierzętami. Mrowie klatek z sowami ustawione na półkach, podłodze i wiszące pod sufitem. Długo zastanawiał się nad wyborem. Sporo zamarudził przy klatce z piękną samiczką sowy śnieżnej ale stwierdził że to nie dla niego. Wreszcie zauważył młodego puszczyka łypiącego na niego okiem.

-Hey mały... od dziś będziemy kumplami. Ja jestem Joshua a Ty będziesz Gawin...-rzekł do sowy a w chwile później szedł już z mamą w kierunku sklepu z trudem dźwigając ciężką klatkę.

-Zabierz swoje pakunki do domu książki i kociołek czekają już przy kominku. Szatę przyniosę po pracy bo to dla Ciebie mniej istotne.-powiedziała mama.

Gdy dotarli na miejsce przytuliła go i ucałowała.

-Nawet nie wiem kiedy tak wyrosłeś.-rozczuliła się i zapatrzyła w jego czuprynę-Ale czesanie idzie Ci tak samo kiepsko mimo upływu lat

-Mamo daj spokój przecież nie jestem stary czy coś...-rzekł na co mama zareagowała wybuchem śmiechu.

-Idealna kopia swojego ojca no leć i nie baw się różdżką

Obładowany pakunkami wskoczył do kominka. Już po kilku chwilach znalazł się w swoim domu. Zaniósł wszystko na górę. Różdżki wolał nie ruszać w obawie przed przysporzeniem sobie i rodzicom kłopotów kłopotów. Zresztą i tak nie wiedział jak rzucać zaklęcia. Sowa przysnęła w klatce, w końcu był dzień. Chłopak postanowił przejrzeć księgę z zaklęciami. Szybko zapamiętał kilka zaklęć ale bez wiedzy o odpowiedniej wymowie i ruchach ręką trzymającą różdżkę na niewiele się to zdało.
 
__________________
To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!!
Kolmyr jest offline  
Stary 02-08-2007, 23:01   #12
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Ciągnęła ojca przez dosyć ciasną alejkę, aby jak najszybciej dostać się do sklepu z różdżkami, który jakby na złość mieścił się prawie na drugim końcu Pokątnej.
Minęli już sklep miotlarski, przy którym tradycyjnie stała grupka chłopaków wpatrujących się jak zahipnotyzowani na wystawę mieszczącą się za szybą.
- To nowy Nimbus 2000! – krzyczeli z podekscytowaniem.

Minąwszy sklep z szatami, w końcu dotarli na miejsce, co wcale nie było takim prostym zadaniem – przeciskanie się przez tłumy przeróżnych czarodziei nie było przyjemne.

Jagoda z zachwytem spojrzała na złuszczone litery, a następnie zlustrowała swoimi brązowymi oczyma cały budynek, który nie wyglądał dosyć...solidnie. Szyld sklepu cichutko skrzypiał na lekkim wietrze, co było, zdaniem jedenastolatki, bardzo klimatyczne.
Dziewczynka otworzyła, z uśmiechem na twarzy, drzwi i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie było ono wielkie, ale może to sprawka tych tysięcy pudełek walających się w każdym kącie.
Niepewnie, jakby obawiając się nieoczekiwanego ataku jakiegoś magicznego stwora, podeszła do lady, zostawiając ojca w progu. Ten uśmiechając się pod nosem, usiadł na dość niewygodnym krześle.
Jagoda nacisnęła dzwoneczek leżący na ladzie, spod której jakby jakiś duch wyrósł siwy, poczciwy, lecz odrobinkę przerażający staruszek.
- Dz-dzień dobry... – ledwie wyjąkała, tak bardzo była podekscytowana, a zarazem przerażona.
- Ach, pan Shine! Co tam słychać w Ministerstwie? – zapytał, lecz po chwili spojrzał na niewysoką dziewczynkę stojącą przy ladzie i jakby zapominając o tym, że zadał pytanie mężczyźnie siedzącemu na krześle, zwrócił się do młodej klientki. – Ach, Jagoda... Ostatnio cię widziałem jak byłaś taka tycia. – Gestem rąk pokazał rozmiar mniej więcej niemowlaka. – Panienka po różdżkę przyszła, hę? Zaraz, zaraz... – powiedział, znikając w labiryncie prostokątnych pudełek.
- Tak! – krzyknął, nagle pojawiając się przy ladzie. – Myślę, że ta będzie odpowiednia. – Otworzył czerwone pudełko, w którym znajdowała się najzwyklejsza na świecie różdżka. – Brzoza, dziewięć i pół cala, w rdzeniu pióro feniksa, niezwykle rzadki składnik, lecz bardzo popularny; doskonale nadaje się do pojedynków.
Dziewczyna sięgnęła trzęsącą się ręką po różdżkę i niezupełnie wiedząc, co z nią zrobić, po prostu machnęła nią. Przedmiot wyśliznął się z jej dłoni i poleciał gdzieś w korytarz pomiędzy innymi pudełkami.
- Cóż, to może hebanowa różdżka, dziewięć i pół cala, w rdzeniu włos z głowy wili – doskonała do rzucania potężnych zaklęć – powiedział, a jego głos przepełniony był dumą.
Jagoda niepewnie sięgnęła po różdżkę i poczuła jak fala przyjemnego ciepła spływa po jej ramieniu, aby następnie rozpłynąć się po całym ciele. Tak, to była różdżka dla tej młodej damy!
*
Sklep z magicznymi zwierzętami był pełen przeróżnych dźwięków, takich jak pomiaukiwania, kumkanie, dziobanie w klatkę, piski i wiele, wiele innych. Jagoda nie mogła się zdecydować. Z jednej strony chciała mieć kota, lecz te, które tu pozostały, były albo wstrętne, albo grube lub też zupełnie przeciwnie, chude jak szkielety. Lecz z drugiej strony - zauważyła na ladzie nieduży słoik, a w nim... prześliczną, malutką, zieloną żabkę, która do złudzenia przypominała broszkę.
*
- Nazwę cię... Velma! – oznajmiła radośnie, spoglądając na zielone stworzonko, które już od tej chwili było jej szkolnym zwierzakiem, a także – jak na razie – jedyną przyjaciółką. – Velmo, mam nadzieję, że będziemy się świetnie bawić!
*
Reszta zakupów minęła dosyć szybko. Wystarczyło kupić książki w ‘Esach i Floresach’, przymierzyć szaty u Madame Malkin oraz kupić niezbędne przybory, takie jak kociołek, czy też teleskop.
- No, to chyba czas już wracać do domu – stwierdził pan Shine, spoglądając w niebo, na którym już można było ujrzeć księżyc.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
Stary 03-08-2007, 14:50   #13
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Czas plynal wolno.. Jeszcze zadne wakacje nie dluzyly sie wam tak jak te. Niecierpliwei spogladaliscie na kartki kalendarzy zrywajac je zanim dzien minal aby tylko bylo ich mniej. Wreszcie nastal wieczor 31 sierpnia. Ostatnia kartka odpadla z cichym szelestem pod naporem waszych dloni ukazujac wymarzona date 1 wrzesnia. Podnieceni niemogliscie zasnac sprawdzajac co chwila czy aby napewno wszystko jest spakowane, czego nie zapomnieliscie, cos moze jeszcze sie zmiesci do kufra. Wreszcie jednak sen was zmorzyl.

Ranek przywital was niezwykle wczesnie. Sen nie mogl przeciez przezwyciezyc waszej chwci do nauki XD. Wyskoczyliscie z lozek i jeszcze spiac pobiegliscie do lazienek aby dokonac rytualu. Umyci z czystymi zabkami zbiegliscie do kuchni gdzie sniadanie lezalo juz na stole, a rodzice z dumnym usmiechem i skrywana lezka patrzyli jak biegiem je zjadacie. Czasu bylo duzo lecz, pospiech niekonieczny lecz nikt nie byl w stanie was o tym przekonac. Na dobra godzine przed planowana podroza na King's Cross siedzieliscie juz ubrani z kuframi gotowymi do drogi, niecierpliwie spogladajac to na zegarek to znow na waszych rodzicow. W koncu nadszedl odpowiedni czas. Taksowka podjechala, kufer wyladowal w bagazniku, a wy wygodnie zasiedliscie z tylu wraz ze swoimi zwierzakami.


Droga dluzyla sie podobnie jak cale wakacje... Zadziwiajace jak czas jest zlosliwy. Nagle waszym oczom ukazala sie stacja.

Kierowca zatrzymal sie na postoju dla taksowek, a wy wyciagnawszy swoje rzeczy ruszyliscie na poszukiwanie wozka bo w koncu kufer do lekkich nie nalezal. Wokol tlumy ludzi wchodzili i wychodzili ze stacji. Dzieci bawily sie pod czujnym okiem swoich matek lub ojcow. Wszystko wygladalo tak .. normalnie... Wozek znalazl sie po dosc dlugich poszukiwaniach tak ze mogliscie juz przyjemnie ruszyc na peron..

Rodzice skierowali sie w strone peronu 9 i 10. Wiedzieliscie dlaczego.. Powiedzieli wam to jeszcze w domu. W koncu przeciez pociag do Hogwartu nie moze stac otwarcie wsrod mugolskich. Kryja go czary, a wszystko zeby nie lamac prawa czarodzieji. Barierka byla dokladnie tam gdzie wam mowili. Dreszczyk oczekiwania przebiegl wam po plecach. Tak.... Tata ustapil wam miejsce przy wozku i samotnie pchajac wozek ruszyliscie w strone sciany. Przez sekunde wasze serca ogarnelo przerazenie gdy uswiadomiliscie sobie bliskosc sciany i mozliwosc ewidentnego zderzenia. Powieki zamknely sie odruchowo. Teraz.... Gwar i syk pary uderzyl w was w zamian za ceglany mur. Otworzyliscie oczy spogladajac z zachwytem na piekna, czerwona lokomotywe otoczana bialymi klebami.

W miejscu gdzie zazwyczaj byla biala tabliczka z czarnym numerem peronu wisial czerwony znak ze zlotym napisem.
Expres do Hogwartu
Peron
9 3/4

Czarownice i czarodzieje krzatali sie wokol swoich pociech w roznym wieku. Rodzice dolaczyli do was po krotkiej chwili. Czas najwyzszy znalesc sobie przedzial...... Pociag mial odjechac za piec minut.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 03-08-2007, 17:50   #14
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Fifi nigdy nie była zbyt cierpliwa, nawet jeśli chodziło o błahe sprawy. A teraz przecież czekała na wyjazd do Hogwartu! Zrywając kolejne kartki z kalendarza nie mogła się jeszcze bardziej doczekać. Smuciło ją tylko to, że po raz pierwszy w życiu będzie odcięta od rodziców i bała się, że sobie nie poradzi. Tak bardzo była zależna od nich. Jednak rodzice pocieszali ją, że profesorowie w Hogwarcie (a w każdym razie większość) są bardzo mili i chętnie pomogą jej, jeśli będzie miała jakiś problem.

Kiedy obudziła się rano 1 września, nie mogła uwierzyć, że to już ten dzień. Przywitała się radośnie z Eroną i z satysfakcją zauważyła, że sowa również podziela jej entuzjazm. Zdążyły się już zaprzyjaźnić i Fifi cieszyła się, że wybrała właśnie ją.

W końcu dotarli na dworzec. Dziewczynce jakoś ciężko było uwierzyć, że za tym betonowym słupem coś jest, ale skoro rodzice tak twierdzili, to na pewno mieli rację. Szybko przebiegła na drugą stronę i już była na peronie 9 i 3/4. Pełno uczniów i ich rodzin czekało na odjazd pociągu.

Fifi nie chciała przedłużać tej chwili. Szybko ucałowała tatę i mamę po czym skierowała się do pociągu. Szukała przedziału gdzie siedzieliby uczniowie mniej więcej w jej wieku i gdzie było choć jedno wolne miejsce. Gdy tylko taki znalazła, zapytała czy może się dosiąść.

Żegnaj mugolski świecie!
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 03-08-2007, 20:24   #15
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Dni dłużyły się niemiłosiernie, a kartek kalendarza wciąż było wiele, co wcale nie pocieszało jedenastoletniej Jagody. Był dopiero środek sierpnia, a ona już zdążyła dokładnie zanalizować każdą stronę wszystkich podręczników. Pani Veronica Shine zaczynała się już martwić, w końcu jej dziecko bez przerwy czytało z zapartym tchem podręczniki szkolne – co dla zwykłej, mugolskiej kobiety było zadziwiającym zachowaniem; do magii używanej w domu już dawno zdążyła się przyzwyczaić.
Kolejny dzień, kolejna kartka kalendarza wylądowała pognieciona w śmietniku, który samoczynnie zjadał wszystko, co do niego wpadło – czasami było to uciążliwe.

W końcu, pierwszy września, dzień, na który Jagoda Shine czekała już od kilku lat. To już dzisiaj zobaczy na własne oczy Szkołę Magii i Czarodziejstwa Hogwart – do tej pory mogła liczyć jedynie na fotografie w różnych książkach i albumach. Dowie się, do jakiego domu trafi, pozna nowe osoby. Czuła w sobie już od samego rama ogromne podekscytowanie, lecz także odczuwała lęk – strach przed tym, że nikt jej nie polubi, że będzie przez cały rok samotna, a jedyną drogą kontaktu z rodziną będą sowy.
- Velma, dzisiaj już pierwszy września! Pierwszy dzień szkoły, mnóstwo emocji, przydzielenie do odpowiedniego domu! Już nie mogę się doczekać... – zwróciła się do swojej żaby, którą zazwyczaj trzymała w odpowiednio przystosowanym słoiku, z którego w każdej chwili mogła wyjść. Co zadziwiające – nie uciekała. Chyba zdążyła się oswoić z Jagodą.
- Kum... – odpowiedział płaz, wpatrując się w swoją właścicielkę.

Podróż na stację King’s Cross trwała straszliwie długo, a widoki spieszących się, niewiadomo dokąd, Anglików już dawno znudziły się młodej damie siedzącej na tylnim siedzeniu samochodu wysłanego przez Ministerstwo – w końcu ojciec był szanowanym pracownikiem tejże placówki.
Pojazd był zadziwiająco ogromny, pomieścił wszystkie bagaże. ‘Pewnie zaczarowany’, przeszło Jagodzie przez myśl, kiedy jechali w kierunku stacji.

W końcu dotarli do celu. Kasztanowłosa wyciągnęła z bagażnika swój niezwykle ciężki kufer i taszcząc go w stronę najbliższego wózka, rozglądała się w poszukiwaniu ekspresu do Hogwartu.
- Mamo, dlaczego tutaj nie ma tego pociągu? – zapytała, a w jej głosie dało się usłyszeć nutkę żalu. Przez chwilę wydawało jej się, że to wszystko, ta cała gadka o magii, książki, to jakiś głupi żart.
- Przeczytałaś chyba wszystkie nasze książki dotyczące magii, całą masę podręczników i myślisz, że lokomotywa wraz z wagonami będzie stała w miejscu, gdzie jest pełno mugoli, przeraszam Veronico – dwa ostatnie wyrazy zwrócił do swojej małżonki. – Widzisz tą barierkę pomiędzy peronem dziewiątym i dziesiątym? Wystarczy, że przez nią przejdziesz przed godziną jedenastą rano, o której odjeżdża pociąg, a znajdziesz się na peronie dziewięć i trzy czwarte – wytłumaczył pan Hiroshi, klepiąc córkę po ramieniu. – Dalej, dasz radę. Pójdziemy zaraz po tobie.
Jagoda z przerażeniem w oczach spojrzała na swojego ojca, później na matkę, jakby miała ich zobaczyć ostatni raz, po czym ruszyła w stronę barierki. Tuż przed ceglanym murkiem zamknęła odruchowo oczy. Po chwili otworzyła je niepewnie i zauważyła, że znajduje się na zupełnie innym peronie. Wokół było mnóstwo dzieci żegnających się ze swoimi rodzicami. Co chwilę ktoś przechodził obok niej, idąc w stronę wagonów.
Po czułym pożegnaniu się z rodzicami, które trwało z kwadrans, ruszyła w stronę pociągu, co chwilę odwracając się i machając mamie i tacie.
Gdy już weszła do jednego z wagonów, ciągnąc za sobą kufer, zaczęła rozglądać się za jakimś pustym, bądź prawie pustym przedziałem. Velma siedząca na jej ramieniu co chwilę wydawała z siebie ciche ‘kumknięcie’.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
Stary 03-08-2007, 23:12   #16
 
Kolmyr's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetny
Poranna toaleta nigdy nie przebiegała w jego wykonaniu tak szybko. Ubrał się równie błyskawicznie a płatki śniadaniowe wciągnął dosłownie niemal z prędkością światła. Gotowy był o wiele za wcześnie. Biedak nie miał co z sobą zrobić. Błąkał się z kąta w kąt a Gawin siedząc w klatce wodził za nim niespokojnie wzrokiem. Kufer był od wczoraj spakowany, różdżka schowana w specjalnej "kaburze" przy pasku, prezent od ojca, nie maił nic do roboty. Odetchnął z ulgą gdy wreszcie nadszedł czas wyjazdu. Szybko dotarli do dworca. Peron 9 i 10 oraz magiczna barierka. Wziął rozpęd i przebiegł bez zastanowienia przez barierkę tak jak kazali mu rodzice. Nigdy nie widział tylu czarodziejów w jednym miejscu. Wszyscy żegnali swoje pociechy.

-No synu czas na Ciebie... chyba nie chcesz żeby uciekł Ci pociąg-rzekł ojciec uśmiechając się do syna i czochrając go jeszcze bardziej.

Chłopak przytulił oboje rodziców ucałował i targając wielki kufer i klatkę wszedł do pociągu. Szuka przedziału w którym będzie choć kilku uczniów w jego wieku.
 
__________________
To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!!
Kolmyr jest offline  
Stary 04-08-2007, 02:00   #17
 
corenick's Avatar
 
Reputacja: 1 corenick jest po prostu świetnycorenick jest po prostu świetnycorenick jest po prostu świetnycorenick jest po prostu świetnycorenick jest po prostu świetnycorenick jest po prostu świetnycorenick jest po prostu świetnycorenick jest po prostu świetnycorenick jest po prostu świetnycorenick jest po prostu świetnycorenick jest po prostu świetny
Obudzil sie strasznie zmeczony. Pol nocy ogladal z przejeciem swoja nowa rozdzke, wykonana z debiny i wlosa jednorozca, wyobrazajac sobie jakich to poteznych wyczynow magicznych juz niedlugo dokona. Drugie pol nocy bawil sie z sowa.


Sowa sprawiala wrazenie, jakby podzielala jego entuzjazm. Co prawda, odkad rodzice mu ja kupili zawsze w nocy budzily go jakies chalasy dobiegajace z jej klatki, ale tej nocy ptak zdawal sie doskonale wiedziec co sie swieci.

Owszem wstal rano wczesnie; rodzice obudzili go wrecz na sile. Dojazd z Hendonu nie byl prosty, latwy i szybki kiedy pojawialy sie poranne korki. Nie mogl jednak powiedziec ze czul sie wyspany.
Rezczy wszystkie mial juz spakowane do kufra. Najgorszy okazal sie kociolek, ktory zajal spora czesc skrzyni a przy tym, ku wielkiej zlosliwosci, odmowil wspolpracy przy wkladaniu do jego wnetrza roznych innych rzeczy. Udalo sie do niego wcisnac zaledwie pare ubran.
Juz w drodze na stacje udalo mu sie przymruzyc powieki. Bal sie jednak ze zbyt wiele moze mu umknac i dlatego staral sie nie zasnac. Kiedy wysiedli z samochodu, na jednej z bocznych uliczek kolo st. pancras, poczul nogi jak z waty i zalala go fala ciepla. Ledwo dotarl do stacji a na wbieganie w ceglany mur, ktory wydal mu sie brutalnie twardy, prawie nie mial sily.
- Tom. Strasznie blady jestes. Czy wszystko w porzadku?- zapytala mama.
- Jasne mamo.- Tom nagle wycisnal z siebie zmagazynowane gdzies gleboko resztki animuszu.- To te wrazenia.- Oczywiscie rodzice nie wiedzieli nic o jego nocnych poczynaniach.
- No dobrze maly.- Rzekl tato, a figlarny usmiech blakal sie mu po ustach.- Skoro nic ci nie jest to pora ruszac. Pamietaj o tym co ci mowilismy. Wystarczy ze wejdziesz w ten ceglany filar i juz bedziesz na swojej platformie.
Tom zlapal wozek i dziekujac w duchu tacie, ze nie kazal mu biegac, skakac czy robic innych, dziwnych wygibancow, ruszyl przed siebie prosto w mur. Ku jego zdziwieniu (choc wiedzial ze tak powinno byc) wozek z jego rzeczami zatopil sie w ceglanej scianie zamiast sie odbic. Szedl dalej nie napotykajac zadnego oporu. Tak jakby tej sciany tam wogole nie bylo. Kiedy jednak on sam zaczal pograzac sie w murze nie wytrzymal. Zamknal oczy i otworzyl je dopiero kiedy jego uszu doszly inne dzwieki, syk pary i dzwiek staromodnego gwiazdka konduktora.
Po chwili tuz za nim pojawili sie rodzice. Pozegnali sie z nim odprowadzajac go do samego pociagu. Tata pomogl mu wniesc kufer na wysoki podest wagonu.
Tom usadowil sie w pierwszym, mozliwie wolnym przedziale a gdy pociag z glosnym sykiem pary napierajacej na tlok i dzwiekiem gwizdka wytoczyl sie ze stacji, podazajac ku polnocnemu Londynowi, usnal. Napiecie zwiazane z nowa sytuacja i koniecznosc glaskania sowy w srodku nocy daly o sobie znac.
 
corenick jest offline  
Stary 05-08-2007, 00:13   #18
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Pociag powoli ruszyl. Ciezka lokomotywa wsrod buchajacej pary i bialych oblokow wyruszyla z peronu zednana licznymi pozegnalnymi okrzykami rodzicow i mlodszego rodzenstwa uczniow Hogwardu. Za oknami migotaly najpierw domy mieszkalne Londynu lecz wkrotce gdy maszyna nabrala predkosci za oknami ukazaly sie czarowne obrazy wsi Angielskiej.


Trojka mlodych uczniow pokonujac ruch, ktory wciaz panowal na korytarzu spotkala sie nagle przy drzwiach jedynego chyba w miare wolnego przedzialu w ktorym drzemal jedynie chlopiec w waszym wieku z biala sowa na kolanach. Coz moze jezeli wejdziecie naprawde cicho....
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 05-08-2007 o 00:17.
Midnight jest offline  
Stary 05-08-2007, 09:51   #19
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Można się było spodziewać, że pociąg będzie zatłoczony. Trzeba było przyjechać parę minut szybciej na dworzec. Teraz już jedynie można pogdybać. Cóż, najwyraźniej nie porozmawia sobie za bardzo podczas podróży.

Przyciszonym głosem dziewczynka jeszcze przy wejściu do przedziału przywitała się z pozostałą dwójką.

- Cześć, jestem Fifi, pierwszy rok.

Wsunęła się pierwsza do przedziału aby zająć miejsce przy oknie. Fifi nie miała zbyt wiele okazji do podróży więc możliwość podziwiania krajobrazu wydała się nader ciekawa. Fifi zauważyła także, że jej mała klatka i mała sowa wyglądają jak miniaturki klatki i sowy śpiącego chłopca.

Ponieważ rezolutna Fifi nie potrafi długo siedzieć cicho zaraz nawiązała rozmowę z pozostałymi nieśpiącymi pasażerami.

- Macie jakieś rodzeństwo albo znajomych w Hogwarcie?
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 05-08-2007, 13:21   #20
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Przeciskając się przez uczniów, co chwilę spoglądała w otwarte przedziały, czy aby nie ma jakiegoś wolnego miejsca. Albo jej się wydawało, albo wszyscy uczniowie na jej widok starali się szybko kogoś zawołać, aby usiadł razem z nimi – byleby nie ona. Ale na szczęście to była tylko wyobraźnia młodej Jagody, która czasami i ją samą przerażała.

Z ciekawością spoglądała w duże okna, podziwiając piękne widoki. Mnóstwo zieleni, piękne, czyste niebo, a do tego od czasu do czasu jakieś nieduże jezioro. Naprawdę – obraz cieszący oko, a może nawet parę oczu.
Gdy tak spoglądała przez okno, zastanawiała się nad wieloma rzeczami. Najdłużej myślała, do jakiego domu się nadaje. Jej ojciec chodził do Gryffindoru, lecz ona kompletnie tam nie pasowała... No, może troszeczkę. Jednak jej uwagę od zawsze – to jest od przeczytania ‘Historii Hogwartu’ i kilku innych książek – przyciągał Ravenclaw. Był taki tajemniczy i magiczny.

W końcu zdała sobie sprawę, że nie może przez całą podróż sterczeć przy oknie. Ruszyła w dalsze poszukiwania, spoglądając co chwilę na Velmę siedzącą na jej ramieniu.
Przy wejściu do chyba jedynego, prawie pustego przedziału, spotkała dwójkę rówieśników, a przynajmniej takie miała wrażenie.

- Cześć, jestem Fifi, pierwszy rok. – A więc już znalazła kogoś równego wiekiem, a na dodatek to dziewczyna! Ale już po chwili czarne myśli opanowały umysł Jagody. A jeśli nie będzie chciała rozmawiać z taką osobą, jak ja? – przeszło jej przez myśl.
- Jagoda, również pierwszy rok – powiedziała radośnie, pozbywając się pesymistycznych myśli. Gdy uśmiechnęła się do owej Fifi, Velma ‘kumknęła’ i wykonała ogromny skok w stronę śpiącego chłopca.
- Velma, nie! – krzyknęła Jagoda, bojąc się, że jej żabka wyskoczy przez okno, albo zostanie pożarta przez tą ogromną sowę. Już chciała wyciągnąć rękę, żeby złapać płaza, lecz niefortunnie zahaczyła nogą o swój własny kufer i z impetem wpadła do przedziału, upadając na podłogę, czemu towarzyszył odromny hałas, ciche ‘auć’ i huczenie sowy śpiącego chłopca.
- Przepraszam – powiedziała, strzepując z siebie niewidzialny kurz. Złapała Velmę i wsadziła ją do słoika. Na policzkach Jagody można było zauważyć różowe rumieńce. Było jej tak głupio – już przy pierwszym spotkaniu zdążyła zrobić z siebie niezdarę, a na dodatek obudzić śpiącego.

Nic już nie mówiąc, wyciągnęła podręcznik do Zaklęć i Uroków, którego jeszcze nie zdążyła przeczytać do końca, po czym zagłębiła się w jego treść.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172