Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-04-2008, 22:19   #591
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Myśleliście, że widzieliście już wszystko? Że Charlotte bywa zbereźna? A co powiecie na roznegliżowanego orka i dwarfa, kąpiących się księżycową nocą?

Barbak staje na łodzi, gotów do nurkowania. Łódka kiwa się, chybocze, pluska. Ok skacze do wody, w tym samym momencie Kejsi do niej wpada mimowolnie, gdy łódka nazbyt się przechyla. Waldorff skacze na bombę [inaczej po prostu się nie dało w przypadku takich kształtów...]. w łodzi został osamotniony, ochlapany Ray`gi. Wstaje, z dezaprobatą zerka na resztę, i zgrabnie wskakuje do wody. Tiżnije odfruwają, wiecie jednak, gdzie krążyły. Woda jak woda. Mokra, zimna. Niczym nie różni się od klasycznej wody. Nurkujecie, rozglądacie się pod wodą. Światło księżyca czyni w jeziora w miarę widną, zimną, błękitnawą masę mgiełek. Widać słabo, ale widać. czyli nic nie widać. Wodorosty, małe ławice rybek, nic szczególnego

Znaleźliście Prestiosa. Wygląda marnie. Nie do wiary, ktoś tak płaczliwy, wątły i tchórzliwy miałby uknuć morderstwo? Zakraść się do pokoju doskonałego wojownika i zaryzykować starcie z nim?
- Te listy pisałem do Eli, mojej ukochanej! - wyjaśnia Prestios. - Spotykaliśmy się po kryjomu pod wielką jodłą w lesie. Udawaliśmy, że się nie podkochujemy w sobie, staraliśmy się, żeby inni z zakonu nie zauważyli naszej miłości. mijaliśmy się obojętnie na korytarzach, nie rozmawialiśmy, porozumiewaliśmy się za pomocą liścików. Ela dawała mi je na kartkach ukrytych w zielnikach, które mi przekazywała. Nie wiedziałem, ze wyniknie z tego coś złego! Cieszyłem się, kiedy wydalono mnie z zakonu, i Elę też, bo mogliśmy być w końcu razem. Ale mój ojciec jak się dowiedział, dostał szału. Powiedział, że mnie wydziedziczy! Tyle pieniędzy włożył w moją naukę, a mnie wyrzucono z zakonu, taki skandal!

Waldorff; Tak, on mówi prawdę.

Każecie mu wracać i wyjaśnić sprawę. Jest załamany z tego powodu.
- Skoro nie znaleźli zabójcy, będą mnie oskarżać!!! – wyłkał. – Ale zdaje się, ze macie rację, nie mogę wiecznie uciekać, a tu jest cholernie zimno, ciemno, wilki i dziki łażą, jestem głodny, zziębnięty, wyczerpany tym wszystkim i mam dość!!! Powiem im co wiem, może nie powiesza mnie...od razu... – westchnął i powlókł się brzegiem jeziora.

Astaroth; Nic, nic, stale nic. Chimera, Tev, i nadal nic.
YouTube - linkin park
A to skąd się wzięło...?

Postanawiasz przeprowadzić zmasowany atak na upierdliwy pentagram. Tev, demonica i twoja chimerka wspierają cię w tej akcji.
Trzy...
Cienie zawirowały.
Dwa...
Chimera warknęła i bojowo rozorała ziemię łapą.
Jeden...
Tev nabrał powietrza do płuc, i wycelował.
- Przybywajcie!

The Girl with the Curly Hair by ~iota-solaris on deviantART

Each of us is so much more than we once were. Do you not feel with all your soul that as long as a single one of us stands, we are legion…

Screaming Muse by ~Trotim on deviantART

We`ve come, from where you`ve sent us. We`ve lost, fighting against you, now we fight by your side.

Farn, half shadowdragon form 2 by ~Johndowson on deviantART

Zmasowany atak przynosi ciekawy skutek – skupiona energia, wymieszana Biel i Chaos i...jeszcze....coś...! Było coś jeszcze!... Żółty odbłysk... Tev jest... skażony żółtym światłem!... Trzy wymieszane ze sobą kolory utworzyły coś na kształt niewielkich komet, które niczym wiertła przebiły się przez energetyczną osłonę pentagramu!

Meteor Shower by ~the-panpiper on deviantART

Udało się!!! Wyskakujesz z pentagramu... Szlag by, jesteś wolny, ale... nadal śmiertelny!

Thomas. Co z Thomasem?!
Wskakujesz piętro wyżej, wydostajesz się z siedliska w dębie...
Tho....!!!

Le souffle des Dieux by ~Ezekiel139 on deviantART

Biało-fioletowy kłębek wchłonął świetlistą włócznię, przemienił się w białą kulę, która lewitują uniosła się w kierunku nieba i... znikła.

Znikła.

Z niedowierzaniem wpatrujesz się w gwiazdy. Jedna z nich migocze do ciebie jaśniej...

Astaroth, Tev;
... Z niedowierzaniem, w milczeniu wpatrujecie się dłuższa chwilę w ciemne niebo.
- Too late... – szepnęła cicho demonica z cieni i wróciła do rękawicy Astarotha.

Księga. Wyrwana strona z waszymi imionami. Spalona.

Nie pozostało wam nic innego, jak znaleźć resztę i... powiedzieć im.

Waldorff, Barbak, Kejsi, Ray`gi;
Na brzegu zjawiają się Astaroth i Tev, plus dziwna chimera kręcąca się wokół Astarotha.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 11-04-2008, 15:01   #592
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Ork poczuł się co najmniej głupio. Pocieszającym był jedynie fakt, że głupio nie powinien się czuć jedynie on. Razem z Waldorffem zrobili z siebie co tu dużo mówić idiotów. Na pewno ich działania były podyktowane szlachetnymi przesłankami, ale nie da się ukryć zrobili z siebie idiotów i wystawili się na pośmiewisko... bolało go to tym bardziej, że główną personą, która zapewnie będzie teraz się z nich nabijać będzie ten hebanowy chłoptaś. Ork zamierzał robić dobrą minę do złej gry, jednak w głębi duszy czuł się głupio.

Gdy wskoczył do wody po paru chwilach oczekiwania zrozumiał, że poza przemoczonym ubraniem, nie osiągnął nic więcej. Razem z nim w toni przebywał również krasnolud. Po skoku, który nie zebrał by wysokich not za styl znajdował się on w dokładnie tym samym położeniu co i Barbak.

- hm... Waldorfie, to chyba jednak nie było to czego się spodziewaliśmy. Rzekł Barbak wypluwając wodę z ust i podpływając na powrót do łódeczki. Pocieszający jest jedynie fakt, iż kąpiel w tym miesiącu mam już zaliczoną. Ork uśmiechnął się szczerze. Pakuj to ponętne siedzenie na łódkę, tam czeka na nas p. Porucznik... może jednak skuszę się na to o czym mówiłeś. Kolejny szczery i wredny uśmiech zawitał na twarzy orka.

Barbak wdrapał się po chwili na powrót do łodzi. Postanowił nie dawać ewentualnego pretekstu do kolejnych wyszydzeń jakie zapewne za chwilę usłyszy... a może ta chodząca, przerośnięta forma nad treścią nie zniży się do podsumowania wszystkiego. Gdzieś w głębi duszy Barbak na to liczył...

Z drugiej znowu strony może i coś powie, może da pretekst... Barbak wiedział że w Waldorfie pomału zaczynało się gotować, że Drow pomału zmierzał w kierunku granicy. Jej osiągnięcie mogło się skończyć tylko w jeden sposób. Może będzie możliwość spełnić swój obowiązek wobec bieli i skrócić marny żywot tego fioletowego pomiotu....

... nie spokojnie. Takie myśli nie powinny mnie niepokoić. Z drugiej z strony nas jest teraz dwóch, okoliczności wprost wymarzone do tego aby pozbyć się niewygodnego hm...

Nie Barbaku opamiętaj się!

Ork powrócił do wioseł i postanowił wyładować swą złość i ukierunkować ją na wysiłek fizyczny. Był zły, głównie na siebie. Zrobił z siebie idiotę to raz, dwa pozwolił sobie na nieczyste myśli.

Panie wybacz mi mą słabość.
Jam jedynie marnym pionkiem
W tej grze.
A stawka w końcu tak wysoka...

Złapał za wiosła i zaczął w sposób bardzo, bardzo zdecydowany wiosłować w kierunku brzegu. Łódeczka była cięższa, jako że pojawiła się w niej Kejsi, nie dużo cięższa ale zawsze. To może i lepiej.

Wkrótce rytm stał się stały i przypomniał orkowi coś zupełnie innego. Jego myśli powędrowały do pewnej osady i do pewnego zdarzenia, którego był kiedyś postronnym obserwatorem. Zdarzenia które w sposób znaczący wpłynęło na jego pogląd na temat wiary.
YouTube - Nightwish - Amarath


Zanim się spostrzegł. Dziób zarył w brzeg. Szkoda. Nie zdążył się nawet porządnie zasapać. Szkoda.

Barbak zebrał swój ekwipunek. Ubrał się na powrót w swą zbroję skórzaną oraz przytroczył do pleców szable.

Na brzegu czekali na nich Astaroth i Tev. Nie było Thomasa, ale zielonego jakoś to nie zdziwiło. Thomas miał dziwny zwyczaj znikania i pojawiania się w bardzo dziwnych momentach.

- Mam nadzieje, że Wam się bardziej poszczęściło... my poza przemoczonym ubraniem i urażoną dumą raczej nie osiągnęliśmy nic więcej. Stwierdził ork do reszty kompani.
- Może będziecie mieli lepsze pomysły, chętnie ich wysłucham. Ja proponuje wykorzystać fakt iż spotkaliśmy Prestiosa, czy też może on spotkał nas. Wróćmy do Ditrojd i wyjaśnijmy całą tę hecę z morderstwem. Uzupełnijmy zapasy napijmy się gorzałki. Zawitajmy do Świątyni, kowala, czy czego lub kogokolwiek kogo chcemy odwiedzić. Poukładajmy następnie wszystko co wydarzyło się do tej pory i zastanówmy co dalej. Co wy na to?
 
hollyorc jest offline  
Stary 11-04-2008, 18:04   #593
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- S-skąd mamy pewność, że kiedy zniszczymy nasze imiona, Rith umrze i wrócimy tam skąd przybyliśmy!? Skąd!? Cz-czy to... czy ta zagłada świata będzie... no wiecie.... Skąd wiemy, że to wszystko po prostu zniknie, że będzie dobrze!? Możemy wywołać kataklizmy! Susze, pożary, powodzie, trzęsienia ziemi! S-skąd wiemy, że to się nie stanie!? Że nie wywołamy ogromnego cierpienia na tym świecie!? Skąd wiemy, że to wszystkie zniknie, a nie będzie umierać długo i w bólach!? Kto powiedział, że zniszczenie naszych imion wszystko naprawi!? Mamy taką pewność!? A jeśli... jeśli Rith nie umrze, a nastanie koniec świata!? Jeśli nie wrócimy!?

- Powinniśmy wezwać Alamanakh - stwierdziła z żalem.
Miała żal do reszty drużyny, że jeszcze tego nie zrobili.
- Nie ma już Azmaera, nie ma Morcruchusa, nie jest nas dziewięciu!

Kejsi czuła, że ma misję swego życia. Wezwać Almanakh. Każdy wojownik światła chciał poświęcać się dla innych, ale było w tym też nieco swoistej pychy i dumy. Zginąć za kogoś, dla jego ocalenia, ale również ze świadomością, że dzięki temu poświęceniu twe imię będzie pamiętane i wychwalane. Walczyć dla idei, dla dobra. Próbować dorównać idei, ideałowi. Kejsi nie mogła przestać myśleć o wezwaniu Almanakh. Zastanawiała się, jak Almanakh wygląda, jaka jest. Była pewna, że Oko Światło zniszczy chaos. Tak jak było z Shabranido!
- Jak myślicie, dlaczego Oko Światła nie broni nas przed fioletem? To nieprawda co mówi Tev, ona żyje, żyje, żyje!

Barbak zaczął wiosłować z powrotem do brzegu.

- Pewnie coś jest głębiej, gdzieś przy dnie! Tu jest bardzo głęboko! Nie sądzę, żeby coś, cokolwiek co tu na nas czekało, unosiło się tak po prostu w toni wodnej! Mam nadzieję, że to nie jest Icek, ani jego szkielet! Oby to był ślad związany z zabójstwem Ilundila! Dusza Ilundila powinna zaznać wiecznego spokoju, nie wiecznej udręki! Zabójca musi zostać znaleziony i ukarany! Coraz więcej niewinnych osób cierpi z powodu tej zbrodni!

Kejsi przyzwała żywiołaka wody, który wynurzył swą bezkształtną mordkę. Wyglądało to tak jakby na jeziorze zrobił się rozglądający się zabawnie guzek.
- Idź, nurkuj, szukaj szukaj tam na dnie czegoś podejrzanego!

- Wiecie, chyba musimy zejść na dno! Mam pomysł. Mogę zrobić tunel z lodu w głąb jeziora i wypompować wodę z jego wnętrza zamieniając ją w parę. Wskoczymy do tunelu, ja obniżę poziom wody, i tak dojedziemy wodną windą na dno. Ray`gi, ty też umiesz zamrażać wodę!? Może mi pomożesz?

Na widok Astarotha i Teva Kejsi aż się wzdrygnęła. Bluźnierca i demon razem, no tak, dobrali się! Oczywiście, to musiała być wina Astarotha. Najpierw opętał Thomasa, potem zdradził Kejsi i zostawił ją choć miał czuwać, zorganizował atak na Thomasa, bo Thomas stanął w obronie jej i Kissiego, a teraz pewnie opętał Teva! Być może dokonał już wcześniej! Kejsi zaczynała wątpić w niewinność Teva co do zabójstwa Severyna i Ilundila. Nie chciała nawet pytać Astarotha, dlaczego nie czuwał nad nią ani Thomasem, było to zbyt oczywiste. Kejsi przypuszczała, że Astaroth nie jest wcale po ich stronie. Jest po stronie Ritha.
Po pierwsze; rękawica Morcruchusa w jego posiadaniu i "zaginięcie" elfa.
Po drugie zaginięcie Azmaera. Astaroth po prostu dąży do tego, aby nie przywali Almanakh, aby było to niemożliwe, by nie było ich Dziewięciu! Stąd zaginięcie Morcruchusa, a Azmaera najzwyczajniej w świecie odesłał gdzieś i tyle.
Po trzecie Emerald i Thomas.
Czwarte - brak czuwania nad Kejsi.
Piąte - wiecznie gdzieś znika, nie wiadomo gdzie jest wtedy i co robi!
Szóste - Czy to nie on powiedział nam o zniszczeniu naszych imion!? Czy to nie jego wymysł, jego plan!? Zagłada tego świata, i Ritha być może, Astaroth na jego miejscu znaczy się!
Wydawało się, że każdy z drużyny miał swoje za uszami, ale Astaroth bił ich pod tym względem na głowę! Wszystko co złe bierze się z chaosu i od demonów, to przecież reguła.

Przepowiednia o tym, że chaos stanie przeciwko chaosowi podtrzymywała Kejsi na duchu, ale chimerka wciąż miała wyrzuty sumienia że zadaje się z demonem. Czym niby Astaroth różnił się od innych demonów!? Był łagodny, cichy, milczący, rozważny i walczył czasem wraz siłami dobra. to właśnie było bardzo podejrzane. Przecież on nie może być taki cały czas, cały dzień i noc! Musiał kiedyś czynić zło, chimerka domyślała się kiedy to robił, ale wolała niepozostawało zagadką co wyprawiał Astaroth w wolnym czasie.
Bez Sathema, Kejsi nie miała za bardzo kogo się trzymać. Waldorff i Barbak świetnie się rozumieli i świetnie się razem bawili, kapłan i paladyn stanowili zgrany zespół. Przyjaźń z Astarothem była absolutnie wykluczona. Tev zbyt... zbyt, zbyt, zbyt Tevowaty i nerwowy. Thomas był zabiegany i dziwny, nie Biały, nie fioletowy. Kejsi zerknęła ukradkiem na Raygiego. Był elfem, a elfy to szlachetna rasa. Kolor skóry, może faktycznie się za bardzo usmażył na słońcu albo zajrzał do pieca. Elfy są dobre, dobre, dobre! Może dlatego Raygi stale zerka na Kejsi,bo też czuje się samotnym wśród jako powiernik bieli?

- Skąd właściwie jesteś? - zagadnęła go chimerka. - Podobno białowłose elfy o ciemnej skórze żyją w grotach pod ziemią! Jak tam jest!? To musi być smutne, tak mieszkać pod ziemią, bez słońca, wiatru, deszczu, tęcz, bez chmur, bez drzew, kwiatów, bez gwiazd i księżyców! prawda? To dlatego stamtąd odszedłeś?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 11-04-2008, 20:02   #594
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Desperacja wdzierająca się do wnętrza, przebijająca się przez pokłady chłodnych kalkulacji, przez kolejne warstwy planowania i myślenia, przez chłód i niedostępność. Niczym wiertło przebijała się coraz głębiej przez okrucieństwo, maski pozorów i udawania, słowiem - przez jego zewnętrzną skorupę którą osłonił się od świata w momencie, gdy stał się demonem. Wchodziła coraz głębiej, budząc dawne wspomnienia. Obrazy, jednen po drugim przewijały się przez jego umysł dokładnie tak, jak działo się dawniej. Nie zawsze był Astarothem. Moc, do której tak dążył miała swoje korzenie, ginące w mrokach niepamięci ale miała. Wizje, tak stare jak sam Legion mieszkający w nim, wizje bitew, krwi i śmierci. Szału niszczenia i zabijania wszystkiego co stało na drodze. Tym razem jednak w obrazach tych doszedł głębiej niż kiedykolwiek. Do wspomnień, które choć były w nim nie należały do niego

Legion. Cały legion. Dokładnie tylu ich było, istot których ani on, ani Rith ani najpewniej nikt z żyjących nie był w stanie zrozumieć. Istoty tak stare, że czas w porównaniu do ich dziejów zdawał się trwać w miejscu. Przez swój błąd utkwili jednak w miejscu, będąc więźniami wśród niewidzialnych ścian skazani na wieczność w zapomnieniu. I demon, już wtedy pragnący potęgi mimo bycia mazenda w świecie, gdzie skazany był na klęskę. Pragnący potęgi amuletu juz wtedy, gotowy zrobić wszystko by go zdobyć. I jedno z jego pierwszych dzieł, gdy tylko został mazenda. Człowiek. Dokładnie w miejscu wiecznego uwięzienia Legionu, gdy ostatnie iskry w ciele śmiertelnego Blackera wygasały zjawił się. Opętanie zwykłego człowieka nie było niczym niezwykłym, a Rith już wtedy uważał się za kogoś niezwykłego. Potrzebny był mu sługa potężniejszy od innych, który bez wachania wykona każdy jego rozkaz niszcząc wszystko co tylko stanie mu na drodze. I tak, używając całej mocy jakiej tylko mógł zamknął legion nieśmiertelnych w ciele śmiertelnika, nadając mu nowe życie. Dusze, których nie był w stanie objąć rozumiem miały za zadanie obdażyć jego twór mocą niszcząc w zamian jego świadomość. Popełnił jednak błąd, nie znając zarówno natury istot, które zamykał jak i człowieka, którego do tego użył. Człowiek, Blacker dusząc się w swojej ludzkiej egzystencji również poszukiwał drogi do potęgi i w ten sposób właśnie trafił do miejsca uwięzionego legionu. Sam legion pragnął wydostać się ze swojego więzienia, upatrując w tym człowieku takiej właśnie szansy. Gdy niczego nieświadomy demon przeprowadzał rytułał w umyśle Blackera rozpętała się prawdziwa burza. Tysiące nowych jaźni, zamiast zniszczyć tą jedną macierzystą złączyło się z nią, tworząc jedność. Nie tylko nie stracił świadomości, ale mimo bycia opętańcem posiadał w pełni wolną wolę. Był błędem, czymś co nigdy nie powinno istnieć - chaos w tamtym świecie wymagał ślepego posłuszeństwa, a demon myślący samodzielnie, chcący samemu decydować o własnym losie był czymś, co nigdy istnieć nie powinno. Taki rozpoczął się drugi etap jego drogi, przepełniony bólem istnienia legionu w jednej istocie, bólu który został ukojony wiele lat później, przez Asgharvila, rywala Ritha z którym zawarł pakt. Była to jednak już całkiem inna historia

Mylił się jednak uważając, że zawsze był sam. Prawdą jest, że dla postronnego obserwatora właśnie tak to wyglądało, jednak to on NIGDY prawdziwie nie był sam - ludzie mogli mieć towarzyszy, tworzyć związki teoretycznie na całe życie jednak nigdy nie mogli doświadczyć takiej bliskości z kimś innym - bliskości, w której ciało i umysł stają się jednym. Tylko on, ze wszystkich ludzi, chimer, elfów, demonów, smoków i wszelkiego innego żywota nigdy nie był samotny. To właśnie oni od zawsze go wspierali, ich ciche szepty wzmacniały go i motywowały do działania. W trudnych chwilach to oni byli mu oparciem. Od momentu stworzenia po kres istnienia nigdy go nie opuszczą, a on odpłaci im tym samym. Było to uczucie dla większości istot nienaturalne lub wręcz chore, jednak dzięki wzajemnej obecności odnajdywali sens życia i siłę do desperackiego istnienia. Wieczna bliskość, najtrwalsza i najwspanialsza z przyjaźni - w ludzkim słowniku nie istniało żadne pojęcie by określić ich wzajemny stosunek. Teraz, po raz pierwszy jednak ich szepty nie wystarczały, więc postanowił wezwać ich na pomoc. Obiecali mu, że w zamian za dom w jego ciele zawsze przyjdą mu z pomocą. Teraz, w przepełnionym desperacją i złością krzyku Astarotha była prośba, której nie mogli zignorować

I przybyli. Wszyscy. Pentagram wypełnił się istotami, tak mu bliskimi jednak całkowicie niezrozumiałymi. Prastara siła biła z każdej sylwetki, w ich wpatrzonych w dal oczach widział wieczność. Każdy z nich był częścią większej całości, częścią legionu. Wszyscy musieli wspierać się od zawsze, by przetrwać. I teraz nadeszła chwila, by stanęli ramię w ramię i z całą siłą legionu unicestwili moc Ritha. Nawet ten pentagram nie był w stanie równać się z ich siłą. Uderzyli wspólnie, uzupełniając się wzajemnie tworząc najdoskonalszą z jedności. Również demonica, zszokowana nieco istotami które się zjawiły, jego wierna chimera oraz Tevonrel, twór źółtego światła. Spleciona moc trzech świateł i legionu nie skończyła się jednak unicestwiającym połowę globu wybuchem czego odrobinę się obawiał, wywołała tylko deszcz meteorów i... uwolniła go! Podziękowiał Legionowi skinieniem głowy, oni odpowiedzieli tym samym i zniknęli, wracając do głębin jego duszy. Szable z powrotem zmaterializowały się u jego boków, gdy teleportował się na górę, kierując się na energię Thomasa. W momencie przeniesienia jednak zobaczył tylko kłębek energii, będący jego synem złączył się z włócznią i poszybował w niebo. Spóźnił się, popełnił fatalny błąd i teraz miał go na sumieniu. Jedna, jedyna łza spłynęła po policzku śmiertelnego Astarotha. To wystarczyło - nie było teraz czasu na użalanie się nad śmiercią. Azmaer i Thomas, dwie osoby które pokładały w nim nadzieje, dwie osoby które zawiódł - nie mógł teraz przegrać, nie mógł zmarnować ich poświęcenia. Zbliżała się ostateczna rozgrywka, pozostały imiona w świątyni Abazigala a potem... najpewniej ostatnie, ostateczne starcie z Rithem. Musiał pokrzyżować mu plany... Zaraz zaraz

Ten szaleniec, chcący zawładnąć jego dziedzictwem i odebrać mu jego przeznaczenie również był śmiertelny, pragnął odzyskać nieśmiertelność dzięki miksturze nieśmiertelności Kissiego. Był tak pewny swojego zwycięstwa że nieopatrznie powiedział mu o tym, myśląc że nadchodzi koniec Astarotha. Nie miał zamiaru dopuścić do tego, więc musiał działać - najpierw jednak przeniósł się nad jezioro i zaspokoił dręczące go pragnienie. Koncentrując swoje zdolności o krok do przodu, by nie dać się zaskoczyć kolejnej przykrej niespodziance wyśledził energię chimera i przeniósł się do niego. Nic się jednak niemiłego nie stało, a głupiec ten najwyraźniej próbował wyśledzić Sathema. Przeniósł się więc ponownie, tym razem niezauważenie lądując za jego plecami i włożył mu niematerialną rękę do głowy, po czym użył swojej najnowszej umiejętności, używając transu jednak pokazał Kissiemu kim jest i co go spotka za próbę nieposłuszeństwa, po czym wrócił razem z nim do miejsca, skąd się przeniósł. Zobaczył jak reszta drużyny przybija do brzegu, rzucił więc Kissiego do swoich stóp i powiedział

- Teraz, mój drogi... Opowiedz nam o tym, co robiłeś dla Ritha... Wszystko, po koleji szczególnie kładąc nacisk na nieśmiertelność. Nie próbuj uciekać, dobrze wiesz co cię za to czeka... I nie licz na Ritha - tak samo jak opuścił elfiego nekromantę gdy wymierzałem mu karę tak samo teraz ci nie pomoże

W momencie, gdy to się działo w ciele Astarotha zachodziła zmiana. Czarne skrzydła schował się w plecach, niczym w przyśpieszonym tempie na jego twarzy pojawił się zarost - niedługa, kozia bródka czarna jak włosy. Fioletowe szaty zmieniły się gwałtownie - po kilku sekundach był już ubrany w czerwony żupan i żółty kontusz, przepasany również czerwonym pasem. Źrenice zmniejszyły mu się do normalnych rozmiarów ukazując szare tęczówki. Desperacja, która wcześniej spenetrowała jego umysł dotarła do najgłębszych warstw jego jestestwa, budząc w nim kogoś, kim był dawniej - szlachcia Blackera. Zrzucił maskę Astarotha, by przypomnieć światu kim był dawniej. A przede wszystkim by przypomnieć Rithowi, do czego doszedł jako zwykły człowiek. W byciu śmiertelnikiem miał dużo większe doświadczenie od swojego ojczulka i zamierzał to wykorzystać, jako swój atut. Ostatnią zmianą, jaka zaszła w jego ciele była zmiana koloru tęczówek na pomarańczowe. Panie i panowie... Legion powrócił
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 12-04-2008 o 09:50.
Blacker jest offline  
Stary 13-04-2008, 10:37   #595
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
- DUCH CHARLOTTE ANGELIQUE!!! – wydarł się blady jak papier kamerdyner.
Wszyscy trzej zawyli ze zgrozy i rzucili się do panicznej ucieczki. Dziewczyna spojrzała na nich z miną pełną politowania i miała zamiar dalej wykrzykiwać swoje reprymendy. Co oni sobie myślą?! Przecież nie minęło tysiąc lat! Nie było jej w domu zaledwie 3 lata…czyżby ominęło ją coś o czym nie wie? Nieee, to niemożliwe. Zrezygnowana westchnęła i wyszła na podwórze. Rozejrzała się chcąc przypomnieć sobie gdzie i co dokładnie się znajdowało. Postanowiła, że miło by było gdyby zwiedziła swoją rezydencję. Być może nikt nie będzie próbował jej ustrzelić. Jakby nie było Charlotte nie była zła. Ona po prostu nie miała ochoty pomagać osobom, których nie lubiła. Nie miała również zamiaru im służyć. Osobiście wolałaby poprzeszkadzać, podrażnić i mocno denerwować. Była wredna, złośliwa i szczyciła się gdy cos szło tak jak ona tego chciała. Idąc niespiesznie w kierunku stajni dotarła do jakiegoś wozu. Strasznie biedny i dość prostacki drewniany wóz z sianem. Wydawać by się mogło, że nic nadzwyczajnego jednak Sukuba pamiętała rozmowę tych tchórzliwych mężczyzn. Szczerze mówiąc naprawdę nie rozumiała o co im chodzi. Spojrzała na swoje dłonie, ale nie były one przezroczyste. Nie dostrzegła przez nie zielonej trawy, ani kawałka podłoża czy też drzewa. Były ludzkie i trwałe. Zupełnie takie jakie posiada żywa istota.
Charlotte odgarnęła płachtę. Czy zrobiła to z ciekawości? A może…może po prostu liczyła na coś więcej niż zwykłego chłopca. Stłumiony pisk zakneblowanego dzieciaka sprawił, że dziewczyna odruchowo i gwałtownie dała krok w tył, jednak szybko się opanowała. W końcu widok ten nie zdziwił jej.

- Obiecujesz, że nie będziesz krzyczeć prawda? Chcę Ci pomóc, wiesz o tym? Jeśli nie wiesz to radzę Ci mi zaufać, w końcu jestem kobieta a nie jakimś gburem z oblesnymi łapskami, który bądź co bądź, związał Cię, zakneblował i z tego co się domyślał, porwał. Mogę Ci pomóc i zaufać, prawda? – po czułym monologu skierowanym do chłopca i odczekaniu na jego pozytywną reakcję i chęć współpracowania, Charlotte odwiązała chustę która uniemożliwiała małemu konwersację.

- Mam na imię Charlotte, a Ty? Mieszkasz w tym domu? . . . nie, zaraz…to głupie pytanie. – dziewczyna zamyśliła się na chwilę - Z jakiego rodu jesteś? Jak tu się znalazłeś i dlaczego tamci debile Cię porwali? – pytała niespiesznie rozwiązując małemu ręce. Chciała żeby najpierw odpowiedział, nim rzuci się na nią z pięściami chcąc wyrazić jak głęboko ma jej dobre intencje.

- Wiedz, że jeśli teraz będziesz próbował mi uciec oni mogą Cię złapać. Jestem słabą kobietą, nie obronie Cię. Skrzywdzą Ciebie i mnie…więc proszę nie rób tego, dobrze? – dodała nadzwyczaj troskliwie i słodko obdarowując go swym nieodzownym spojrzeniem szmaragdowych, pełnych miłości oczu.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 13-04-2008, 11:11   #596
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Nurkowanie poszło marnie. Wiadomo dlaczego. Zabrakło nieocenionego peryskopu Genghiego!

Kejsi; Postanawiasz stworzyć lodowy tunel i zbadać sprawa dogłębnie. Zamrażasz wodę, powstaje lodowa runa biegnąca pionowo w dół, pusta w środku. Wskakujesz do niej, następnie stopniowo przemieniasz wypełniającą ją wodę w parę, obniżając tak poziom wody i zjeżdżając wodną windą na dół. Przez lód widzisz rozmazane zarysy ławic ryb. Docierasz zna samo dno. Woda jest tu ciemna i niewiele widzisz poprzez lód. Coś dużego podpływa do ciebie. Zaczyna krążyć wokół lodowego tunelu. Dotyka go od zewnątrz! Widzisz na lodzie rozmazane zarysy... ludzkiej dłoni!
- Hei-jiiiiiiija! – słyszysz melodyjny, wysoki, wesoły pisk.

+Mermaid+ by ~Yunaleskaa on deviantART

Barbak, Waldorff, Ray`gi; Kejsi nurkuje-winduje. Barbak postanawia zawrócić łódź na brzeg. Dopływacie tam szybko. Rodzi się pytanie, co dalej takim razie.

Zjawia się Astaroth. Z Kissim, którego traktuje niezbyt delikatnie zresztą.
- Puszczaj mnie ty nawiedzona chimero, zabieraj brudne łapska!!! – darł się histerycznie Kissi.
Z wrzaskiem bólu padł przed Astarothem na kolana.
- Teraz, mój drogi... Opowiedz nam o tym, co robiłeś dla Ritha...
- Dla jakiego Ritha ty głupcze?! Kejsi jest moja, robię to dla niej, dla nas!!!
- ....opowiedz... nam... o tym... co robiłeś dla Ritha...
- Kazał... kazał tylko – wysapał z bólem. – Ukryć księgę i dbać, aby jej nie zniszczono, tylko tyle! Powiedział, że jeśli tego nie zrobię zabije mnie i Kejsi! Nieśmiertelność?! J-jaką nieśmiertelność?! Rith jest nieśmiertelny, to przecież demon!!! Co jeszcze chcesz o nim wiedzieć, spytaj kapłanów w Ditrojid, ja nie jestem wojownikiem, nie wiem nic o więcej o demonach!!!

Waldorff; Kissi kłamie jak z nut!

- Nie próbuj uciekać, dobrze wiesz co cię za to czeka...
- Ty mały...!!!
- I nie licz na Ritha - tak samo jak opuścił elfiego nekromantę gdy wymierzałem mu karę tak samo teraz ci nie pomoże.
- Nie potrzebuję Ritha! – wydarł się histerycznie Kissi. – Mam go gdzieś, chcę tylko Kejsi!!!

Waldorff; Ostatni zdanie Kissiego było... szczerą prawdą!

Astaroth; Kissi poderwał się z ziemi i rzuca się ku tobie, w jego rękach pojawiają się złote sztylety Sai, którymi próbuje cię dźgnąć w pierś!

Charlotte;
- Mam na imię Charlotte, a Ty?
Uwolniony chłopiec z płaczem rzuca się ku tobie i wtula się w ciebie poszukując pociechy. Kurczowo wczepia się rączkami w twoją suknię i zanosi się bezradnym płaczem dłuższą chwilę.
- Mam na-na... imię...I-icek! – wyłkał w końcu. – Chcę do domu!!!
- Mieszkasz w tym domu? . . . nie, zaraz…to głupie pytanie. Z jakiego rodu jesteś?
- N-nie wiem! Mieszkam z-z tatusiem i z-z bratem! M-mieszkam na ulicy k-kasztanowej! T-tatko jest b-bednarzem! M-ma na imię Julian!
- Jak tu się znalazłeś i dlaczego tamci debile Cię porwali?
- B-bawiłem się z lesie, byłem z-z bratem i jego k-kolegą i koleżankami, a-ale oni mnie okrzyczeli i chciał mnie brat z-zbic, bo go z-zdenerwowałem, i uciekałem mu, a potem z-zobaczyłem, że on mnie już nie goni, i s-się zgubiłem! Znalazłem drogę, bo znam trochę las, i-i szedłem nią, i-i zobaczyłem wóz i dwóch panów, i-i oni krzyczeli i-i złapali mnie i-i wsadzili na wóz, a ja krzyczałem i-i płakałem, ale nikt nie przyszedł!
- Wiedz, że jeśli teraz będziesz próbował mi uciec oni mogą Cię złapać. Jestem słabą kobietą, nie obronie Cię. Skrzywdzą Ciebie i mnie…więc proszę nie rób tego, dobrze.
- J-ja chcę do domu! – płakał, wtulony w ciebie.

Pech chciał, że całą wrzawą zainteresował się stajenny, którego istnienia w stajni nie odkryłaś wcześniej.



Zerka w wasza stronę i jest w takim szoku, że nieruchomieje, nie może wykrztusić ani słowa.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 13-04-2008, 13:43   #597
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Chłopiec rzucił się w objęcia dziewczynie jednak ta odruchowo uniosła ręce w górę nie chcąc go dotykać. Złapał materiał jej sukni i płacząc zaczął grzecznie odpowiadać na pytania.

Icek, swoją drogą głupie i paskudne imię. Czyli najpewniej jest zwykłym prostakiem i mieszka gdzieś w slumsach...o rany, co ja mam za służbę w tym domu! Porywają dzieciaka z lasu, a potem zamiast się ukłonić wyzywają mnie od jakiś zjaw...cóż za nonsens! Ja, zjawą?! 3 lata mnie nie było, a oni sobie wymyślili, że umarłam...banda idiotów! Skąd tatuś ich wziął?! - Charlotte układała sobie wszystko w myślich wciąż nie dotykając chłopca. Może i szukał on w niej wsparcia, ale raczej nie poszczęściło mu się do końca. Jak to się mówi "nie można mieć wszystkiego".

- Dobrze już dobrze, nie płacz - powiedziała w końcu i poklepała go po główce, jak oswojonego psiaka. - Myślisz, że Twoi bracia są nadal w lesie? I gdzie jest ta ulica Kasztanowa? w Ditrojd?

- J-ja chcę do domu! – płakał dalej, wtulony w płaski brzuch dziewczyny. Nagle Charlotte zauważyła stajennego, który jakoś dziwnie zaczął interesować się tą całą sytuacją.

- A Pan co się tak patrzysz, roboty w stajni nie masz?! To zaraz przydzielimy! - powiedziała uniesionym głosem i wzięła małego Icka na ręce. Wtuliła jego głowę w swoje ramie i podeszła do stajennego. Patrzył na nią z takim samym wyrazem jak kamerdyner. Rozpoznała ten wzrok...wzrok szaleńca, który nie wierzy swoim oczom. Charlotte przeszło coś dziwnego przez myśl...

- Przepraszam, że byłam niemiła, ale . . . czy będzie Pan łaskaw chociaż wybełkotać, który mamy teraz rok? - spytała zmieszana i zaczekała na odpowiedź. W między czasie przygotowała sobie konia. Nie chciała straszyć chłopaka swoimi demonicznymi zdolnościami. Posadziła go na grzbiet konia i poczekała chwilę. Miała zamiar ruszyć do lasu, bądź na tą ulicę kasztanową...choć dobrze wiedziała, że w Ditrojt nie jest lubianą osobistością, dlatego też postanowiła stworzyć małą iluzję.
W przypadku ruszenia do Dirojt staje się niewidzialna i stwarza pozory jakoby to chłopiec prowadził konia.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 13-04-2008, 18:05   #598
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Mroczny elf bardzo, bardzo powoli, ociekając wodą wsiadł z powrotem do łódki. Skok do wody był pierwszym bezsensownym uczynkiem od przybycia do tego wymiaru. Bezsensowne posunięcia nie leżały w jego naturze, to też odgarnął lekko mokre włosy i udał, że nic się nie stało. Zielonoskóry dopłynął do brzegu. Drow mógłby znaleźć się tam szybciej, ale wiedział, że mocy nie wolno było nadwyrężać. Gdyby kiedykolwiek miał okazję porozmawiać o tym z kimkolwiek powiedziałby, że powinno sie ją traktować jak kobietę: " Zważać na jej kaprysy, ale nie pozwolić sobie stracić nad nią kontroli. " - po czym najpewniej zabiłby rozmówcę, gdyż im mniej było posiadaczy tej cennej wiedzy - tym mniej potencjalnych, groźnych wrogów.

Wraz z odgłosem uderzenia łodzi o brzeg, gdy już Ray'gi miał ją opuścić zagadnęła go chimera, Kejsi, czy aby nie pomógł jej zamrozić wody - zignorował ją. Jeżeli sądziła, że do tego się nadaje, nie miała szansy na nawiązanie z nim rozmowy. Drow był tu ze ściśle określonych powodów - by odpowiednio pomanipulować towarzyszami w kulminacyjnym punkcie sytuacji i chociaż drugi z nich był o wiele ważniejszy, Ray'giemu obserwacja poniższych istot sprawiała przyjemność, oni byli aktorami, mizernymi, ale aktorami, on publicznością i tylko w najmniej spodziewanym momencie, zamierzał wejść na scenę. Zauważył jednak, że chimera nie dawała za wygraną. Zamierzał nie dawać jej powodów do antypatii, bardziej zaciekawienia, ale z kolei, nie chorobliwego, nie chciał za bardzo rozmawiać z tym chorym wytworem wyobraźni bóstw powierzchnii.

- Skąd właściwie jesteś? - zagadnęła go chimerka. - Podobno białowłose elfy o ciemnej skórze żyją w grotach pod ziemią! Jak tam jest!? To musi być smutne, tak mieszkać pod ziemią, bez słońca, wiatru, deszczu, tęcz, bez chmur, bez drzew, kwiatów, bez gwiazd i księżyców! prawda? To dlatego stamtąd odszedłeś ?

- Groty pod ziemią ? - jego przystojną, chociaż drapieżną twarz, wykrzywił uśmiech wyższości i braku poszanowania dla Kejsi - My żyjemy pod ziemią w pałacach, strukturach, o których wy, nawet nie możecie marzyć. I dobrze, gdyż dla was, nasze miasta, byłyby tylko niebezpieczeństwem. Słońce, wiatr, deszcz, kwiaty ! Jak bardzo bezużyteczne są wymienione przez Ciebie przedmioty... Odszedłem z powodu interesów i ciążącego nade mną niebezpieczeństwa. U nas nie ma czegoś takiego jak straż moja droga, u nas szlachta za pomocą sług sama wymierza sprawiedliwość. - zmrużył oczy i powiedział ciszej - Nie przeżyłabyś tam godziny.

Chociaż generalnie, była to prawda, nie miało to w tej chwili znaczenia, Ray'gi był zirytowany wścibską Kejsi i nie miał zamiaru dłużej rozmawiać z kimś jej pokroju, przesadził burtę łódki i stanął na plaży. Rozgrywała się interesująca scena, gdyż przybyły yohol, rzucił jakąś istotą i zaczął domagać się, czemu służyła Rithowi... niedopuszczalne ! Już miał uciszyć chimerę mentalnie, ale było już za późno - zaczęła kłapać, w sumie, nawet mogła, gdyż nie powiedziałaby i tak demonowi wiele więcej ponad to co już sam wiedział. Lecz, na tak jawny akt zdrady pozostawała jedyna odpowiedź - śmierć. Drow za zdradę popełniłby samobójstwo, ale naród, obrzydliwych tchórzy z powierzchni, nie miał tego w zwyczaju. Drowy nigdy nie błagały o litość, jeżeli wiedziały, że nie nadejdzie, w przeciwieństwie do ludzi nie akceptowały niepowodzeń, niezależnie myślących stworzeń. Jedyne co należało zrobić to tylko pomóc, jak usłyszał, Kissiemu, umrzeć. Zobaczył dwa wyciągane noże. On miał zamiar walczyć ? Szaleństwo.

Potężny demon był jednak tyle samo warty co jego przeciwnik - zobaczył na jego ręku rękawicę. Kryształ noszony u jego boku podniósł larum, gdy oczy elfa padły na przedmiot. Rękawice Morcruchusa, rękawica z demonicą, demon ograbił elfa, to było jasne... Nie zwracając uwagi na szarżującego Kissiego, który, patrzmy prawdzie w oczy - niewiele mógł zdziałać, powiedział do demona sarkastycznie, chociaż jakby od dawna się znali, po cichu, zbliżając się, aby tylko pomiot piekieł mógł to usłyszeć:

- Masz teraz bardzo wspaniałą broń - stwierdził, oczywiście mając na myśli rękawicę, na którą spoglądał - która świetnie uzupełnia twe nieprzyjemne miecze. Nie obawiaj się. Ja tak, jak Morcruchus, nie lekceważę twych umiejętności, a poza tym znam dobrze twoje moce, które, jak się wydaje doprowadziłeś do perfekcji i wiem jak je pokonać.

Po czym uśmiechnął się i zrobił kilka kroków w tył.
 
Mijikai jest offline  
Stary 13-04-2008, 21:23   #599
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Ravist leniwie narysował okrąg, mrucząc coś pod nosem, a kiedy skończył, odszedł kawałek, nie przestając mruczeć, po czym spojrzał uważnie. Nic się nie stało. Nie szkodzi. Miał jeszcze kilka pomysłów.
Machnął łapami kilka razy, lecz również nic się nie stało. Zmrużył oczy, patrząc podejrzliwie.
Nagle obok niego zmaterializował się dziób, więc wykonał szybki obrót ostrzem. Niestety nie trafił, gdyż stworzenie uskoczyło i trafiło go ogonem. Nawet nie zdawało sobie sprawy jakie ma szczęście, że teraz Ravist ma ciało pod kontrolą, a nie Tev.
Równie nagle stworzenie położyło się. Sprawa stała się jasna. Chimera należy do Astarotha.
Tygrys obserwował Demona, który wyraźnie miał plan. Wyjął szable, prosząc o atak na jeden punkt pentagramu. Cóż, jeżeli tego chciał...
-Przybywajcie!-krzyknął, a Ravist wzruszył ramionami, nabrał powietrza, nasycił furią, jaka gorzała w Tevie, ale postanowił na tym nie kończyć. Miał jeszcze kilka sił, które miał zamiar zaprząc do roboty. Dodał cząstkę siebie, nadając rykowi dodatkowo żółtą barwę, o której wszyscy, nawet Tev, zapomnieli. Nie mniej jednak miał jeszcze dwie siły. Czerń i Biel, jakiej w tym świecie nie było. Dodał również te dwie siły.
Było to iście eksperymentalne. Cóż, raz się żyje.
Uderzył równocześnie z pozostałymi w jedno miejsce. Efekt był co najmniej zadowalający. Pentagram został przerwany, a Astaroth wypuszczony. Należało teraz pójść pomóc Thomasowi, więc szybko zdematerializował się i ruszył w górę.
Tak się składa, że Astaroth również się teleportował. Niestety Thomasowi nie dało się pomóc. Zmienił się w świetlistą kulkę i wzniósł do nieba.
Rakszasa zobaczył jeszcze łzę spływającą po policzku Demona. Dziwne. No cóż, zapewne przywiązał się do Aniołka, ale teraz Tev nie musiał zabijać Thomasa. On już nie żyje.
Szybko zmienił się w niewidzialnego Gryfa poleciał do Waldorffa i Barbaka. Gdy doleciał po kilku sekundach, zobaczył tam Astarotha, pijącego wodę.
Za chwilę Demon zaczął się przemieniać, aż stał się podobny do człowieka. Urocze.
Zaczął wypytywać Kissiego o Ritha.
W tym samym czasie Ravist zmienił się z powrotem w Tygrysa i stanął na uboczu, przypatrując się wszystkiemu, zaś szczególnie przysłuchiwał się temu, co mówi Kissi. Zająknięcie. Oznaka stresu, która szczególnie mocno występuje przy kłamstwie. Kłamie. Ma miksturę nieśmiertelności.
W umyśle Półelfa zrodziła się myśl, a wraz z nią pewien plan. Jeden już powiódł się prawie w całości. Astaroth zaciągnął u niego dług wdzięczności. Niestety nie udało się zrobić tego samego z Thomasem. Tym razem jednak cel był dużo wyżej.
Sprawy przybrały interesujący obrót. Mroczny Elf zbliżał się do Demona, a Kissi szarżował ze sztyletami na tą samą postać. Każdemu, nawet Astarothowi należała się chwila wytchnienia.
Ravist miał zamiar wywołać wir powietrzny, który wciągnie Kissiego do środka i oddali się z nim na bezpieczną odległość, żeby nikogo więcej nie wciągnęła. Huragan miał mieć lekko fioletowe zabarwienie, żeby chimera odczuwała ból wypalający jej biel, a gdyby Kissi okazał się chimerą fioletu, od razu zmieni huragan na śnieżnobiały.
Chciał go jedynie pomęczyć, żeby świat zaczął mu wirować i żeby go trochę pobolało. Dałby w ten sposób Astarothowi możliwość skupienia całej uwagi na Mrocznym Elfie.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 14-04-2008, 15:53   #600
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Krasnolud wdrapał się na łódkę. Z racji ilości wody jak była na nim część z niej musiało skapnąć również i na Hebanowego. Waldorff niezbyt się tym przejął. Ubrał się dość sprawnie i po raz kolejny wytargał resztki wody. Aż strach pomyśleć ile jej tam było. Po chwili dodał jeszcze w myślach

-To dobrze, że sobie ją ostatnio rozplotłem, bo nie wiem jak bym teraz się do niej dobrał.

Usadowił się wygodnie i spojrzał raz jeszcze na jezioro niepocieszony całym zajściem. W uszach jeszcze miał jeszcze trochę wody i słowa Barbaka sprzed kilku chwil.

-Echh przepraszam, że nie odpowiedziałem w wodzie, ale wiesz ciężko się pływa z takim balastem. –Wskazał na głownię młota, co by nie mówiąc dość solidnych rozmiarów.

-Pomysł miałeś może i dobry, ale wykonanie jakieś kiepskie... Nie dają mi spokoju te wizje i to, co mówiły tiżnije. To musi mieć jakiś związek z nasza sytuacją! Nic to na brzegu raz jeszcze się wszystko poukłada.


Na brzegu można było powiedzieć, że było tłoczno. Przynajmniej w porównywaniu do tego jak go opuszczali. Widać sytuacja się rozwijała. Dokładnie, w jaki sposób można było sobie obejrzeć po tym jak wyglądał Astaroth. Zmienił się i to bez dwóch zdań wrócił do tego wyglądu, jaki znał Krasnolud z czasów podróży po kryształy z uwięzionymi ich duszami. Żupan, kontusz, szable słowem szlachcic. Waldorff nie wiedział jak daleko sięgały zmiany i dlaczego zaszły właśnie teraz.

Mógł podejrzewać, kto jest ich katalizatorem, ale wolał nie drażnić kompana. Poza tym to, jak kto się obnosi było tylko i wyłącznie jego sprawą. Dla Dwarf liczyło się to, kim jest dany ktoś niż jak obnosi. Inna sprawa, że im bardziej po sobie pokazujesz przynależność do jakiejś kasty lub patologii tym szybciej możesz liczyć na to, że przestaną cię traktować, jako osobę. Będziesz tylko kolejnym przykładem na (trzy kropki do wstawienia, co kto chce) a to jest szybka droga do szybkiej i nagłej śmierci na gościńcu. Dajmy na to wchodzi do karczmy gość ubrany w czarne skórzane i ćwiekowane ubranie z mieczem na plecach, co wszyscy sobie pomyślą? Na pewno jakiś najmita pewnie i całkiem niezły, czyli ma kasy jak lodu. Ale niczym się nie różni od innych. Po tym jak mu się wpakuje cztery bełty pod łopatkę będzie martwy jak inni. Albo inny przykład. Słodka kurtyzana podchodzi do szlachcica i uśmiecha się zagaduje matronę naprzeciwko a gdy wszyscy ją polubią w trzech kroczkach dobiega do księcia i ucina mu losowo wybraną cześć ciała sztyletem, kamą czy jakimś rodzajem garoty.

-Tak, więc Astaroth wrócił do korzeni. –Dalsze rozważania przerwało przesłuchiwanie Kissiego. Na pierwsze pytania kłamał jak z nut. Waldorff postanowił się wtrącić do tego, mimo że stał z boku.

-Nie wiem czy cię to interesuje Legionie on kłamie jak najęty...

Dopiero ostatnie zdania zmieniły wrażenie, jakie wywarł mały chimer(? na kapłanie.

-O teraz już mówi prawdę...
Przerwał, ponieważ zobaczył jak Kissi rzuca się do samobójczego ataku. Waldorff wiedział, że Asth jest wyższym demonem może się obronić przed wieloma możliwymi i niemożliwymi atakami, dlatego postanowił się nie wtrącać do tej sprzeczki. Tym bardziej, że Tev już zareagował. Natomiast groźba elfa bardziej go zelektryzowała. Było wprost pewne, że Czarny amator Lembasów nie przystał do ich drużyny ze względu na Barbaka, Sathema, Charlotte lub Waldorff’a. Jedyni, którzy posiadali coś, co mogło go interesować to Kejsi, Asth, Thom i Tev. Teraz natomiast właśnie czarny przekroczył jedną nogą swoją trumnę.

Krasnolud uśmiechnął się do Orka. Podobny uśmiech widzieli Goblini umierający masowo na zatrucie ciężkimi metalami. Zwłaszcza młotami i toporami. Potem wzrok przeniósł na elfa a jego młot w sprawnym ręku znalazł się na ramieniu.
 

Ostatnio edytowane przez Vireless : 14-04-2008 o 20:51.
Vireless jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172