Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-05-2008, 09:29   #31
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Kate McCall

W śniegu pozostawał ślad ciągniętego ciała. Na szczęście nie martwego. Kate widziała jak równomiernie unosi się klatka piersiowa policjanta. A ślad z każdą chwilą był coraz bardziej zasypywany przez śnieg.

Jakby ta sytuacja już nie była dziwna, co chwilę w kieszeni dziewczyny rozbrzmiewał dzwonek Jingle Bells. Kate postanowiła, że już nigdy nie ustawi sobie takie dzwonka na komórkę. Ręce miała jednak zbyt zajęte by odebrać.

Dziewczyny ciągnęły Leona za ramiona, co nie było łatwe dla dwóch tak średnio zbudowanych dziewczyn. Na szczęście młoda milczała nie zawracając głowy Kate jakimiś bzdetami. Ta jednak czuła że taka sielanka nie potrwa zbyt długo i lada chwila znowu powie coś takiego, że tylko palnąć się w głowę.

Po chwili były już przy drzwiach domu. Kate nacisnęła klamkę, drzwi ustąpiły więc dziewczyny od razu wciągnęły Leona do środka, do ciemnego przedpokoju. I nagle zauważyła że zamiast zwykłej mokrej plamy Leon zaczął zostawiać za sobą czerwoną smugę! Kate już przestraszyła sie, ze coś poważnego mu się stało, jednak po chwili zorientowała się ze po prostu jego ciało przejechało po resztkach jakiegoś nieszczęśnika, rozmazując jego krew po jasnym dywanie. Bardzo możliwe, że owy osobnik był właścicielem domu. Inna sprawa, że nie wiadomo czy to co go zabiło już wyszło.

Kate i Cornelia oparły policjanta plecami o ścianę, po czym Kate zamknęła drzwi wejściowe. Jeśli coś tu jest, to już stąd nie wyjdzie. I wtedy znowu rozległ się dzwonek. Dziewczyna aż podskoczyła ze zdenerwowania. Wciąż trzymając przed sobą wyciągnięta broń, drugą ręką odebrała komórkę. Na wyświetlaczu pojawiło sie imię jej przyjaciółki.

- Marica, kurwa, ale masz wyczucie. Posłuchaj mnie, zostań w domu i zamknij dobrze drzwi, postaram się jak najszybciej wrócić. W tym mieście dzieje się coś niedobrego.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 20-05-2008, 12:00   #32
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Leon

---

-Nathan.. czekaj..

Słońce świeciło wysoko na niebie. Zdyszany chłopiec wyglądający na zaledwie 6 lat biegł a właściwie robił wszystko aby nadążyć za drugim trochę starszym. Ziemia była miękka co w niedługim czasie oznaczało, że matka będzie zła z powodu że zabrudził ciuchy, może nawet każe mu je prać samemu żeby go czegoś nauczyć. Oczywiście skończy to się płaczem i zapewnianiami, że to ostatni raz kiedy wybrał się z Nathanem do tego starego domu.
Od kiedy jego ojciec zaczął więcej pracować a w domu bywał jedynie przelotnie to właśnie na matce spoczywał ciężar pokazania i wytłumaczeniu chłopcu praw rządzących światem.
Ale mały wykorzystywał każdą chwilę na to, żeby ukradkiem wymknąć się spod jej wpływów, tak jak tego dnia kiedy jego matka zasnęła na kanapie.
Zatrzymał się na chwilę i opierając dłonie na kolana starał się złapać więcej powietrza niż jego małe płuca mogły przyswoić. Drugi chłopak ze zniecierpliwieniem ponaglał swojego kolegę, ale wyglądało na to, że zaraz puszczą mu nerwy.

-Szybciej żółwiu, nie mamy czasu

I pobiegł. Biegł długo nie przejmując się kłuciem w piersi, które świadczyło o kolce. Ile to trwało? Może 5 minut może godzinę, umysł 6 latka postrzega świat na swój własny sposób. Kiedy dotarli w końcu na miejsce a jego spodnie faktycznie były całe czarne od błota zdał sobie sprawę, że nie powinni tego robić.

-Nie powinniśmy tu przychodzić Nat.. Mama mówiła, żebym tu nie przychodził... - spauzował krótko żeby złapać oddech najwyraźniej wahając się czy podążyć dalej za przyjacielem.
-Ja.. Już lepiej pójdę Nat - starał się nie patrzeć w te pełne wyrzutu spoglądające niego oczy.

-Nie bądź takim maminsynkiem no.. będzie fajnie zobaczysz, w każdym razie ja tam idę i opowiem wszystkim jakim jesteś ko ko ko kuuurczakiem.

-Przestań.. Nie jestem żadnym kurczakiem!


-Udowodnij to - uśmiechnął się i przeszedł przez dziurę w ogrodzeniu.

Nie namyślając się wiele drugi chłopiec podążył jego śladem nieświadom tego, że najbliższe minuty zostawią po sobie trwały ślad w jego życiu.

---

Czuł, że płynie w powietrzu. Jego ciało mogło ważyć tyle co nic co dziwne słyszał przy tym jakby odgłos spienionych fal zastanawiał się czy tak właśnie to wszystko wyglądałoby gdyby umarł.
Potem sen zamienił się w koszmar kiedy raz po raz rozlegały się huki niczym ciskane grzmoty zakłócając jego spokój. Coś wzywało go do siebie, jakieś obrazy wspomnienia które wydawały mu się nierzeczywiste. Ostatnie wydarzenia... tak trudno sobie przypomnieć kim i gdzie jest. Biel.. biel.. i jakieś głosy odległe, znajome jak kolejne echo minionych chwili które tak ciężko było sobie przypomnieć.
Twarze, jego ojciec tak dumny z syna podczas ceremonii ukończenia akademii, matka cały czas czule spoglądająca, Frank zaraz przecież nie zna go jeszcze wtedy, hej czy to nie Kate a obok niej Cornelia? A ta trzecia dziewczyna której imienia nie mógł sobie przypomnieć machała do niego razem z nimi.
Ale wypadek.. przecież był wypadek. Ta szalona dziewczyna chwyciła kierownicę i.. Nagle jeszcze raz łapał kierownicę tylko, że tym razem na drodze stał jakiś chłopiec.. Co on tu robił? Boże, przecież go zabiją, skręcił gwałtownie i czuł jak obracają się a on zmierza raz jeszcze ku szybie. Nagle znów był wśród innych absolwentów akademii, a oni tam wszyscy stali wiwatując i gratulując. Przecież to wszystko to i tak sen chyba, że oni wszyscy tu nie żyją. Nagle jakiś dziwnie znajomy chłopiec wyszedł z tłumu i mówił coś bezgłośnie poruszając wargami. Coś co brzmiało jak.. jak...

Nie wiedział, że w tej chwili coraz więcej dziwnych sylwetek sunęło za nim i jego dwiema wciąż żywymi towarzyszkami. Odpływał dalej w kojącą biel nie myśląc wiele, tak po prostu było wygodniej. Poczuć to uczucie graniczące z błogą ekstazą. Nagle kolejny grzmot który brzmiał już teraz wyraźniej odpychając od niego tak wyczekiwaną biel.
Leon, nie mógł widzieć tego co się działo ani słyszeć dźwięku otwieranych drzwi. Kolejny raz stracił świadomość.

---

-Dziękuję, że pan go znalazł.. Naprawdę nie wiem co bym zrobiła gdyby..

-Myślę, że to po prostu taki wiek, chłopcy są bardzo ruchliwi i bawią się często w nieodpowiedzialny sposób. Byłoby dobrze gdyby na przyszłość uważała pani bardziej na syna.

Chciała mu odpowiedzieć, że to nie jego pieprzony interes ale nie mogła. Ten człowiek odnalazł jej syna którego szukała przez cały dzień. A przecież zrezygnowana i zrozpaczona już miała wzywać policję. Zaczerwieniła się tylko na tą naganę udzieloną przez obcego i przemilczała wszystko.

-Tak zrobię.. jeszcze raz dziękuję i- uśmiechnęła się tak jakby za chwilę miała się rozpłakać - zapraszam czasem na herbatę.

Zamknęła szybko drzwi odpowiadając uprzednio krótko na pożegnalne słowa mężczyzny. Spojrzała się tylko z gniewem na skruszonego i roztrzęsionego malca i chwyciła go za rękę ciągnąc do łazienki. Podniosła go na ręce pokazując mu jak wygląda.

-Jak ty wyglądasz? Spójrz na siebie! No nic.. jak tylko twój tata wróci to porozmawiamy sobie baaardzo poważnie, wszyscy w trójkę.

-Ale mamo Nathan...

-Ile razy mówiłam ci że jesteś już dużym chłopcem, a duzi chłopcy nie mają wymyślonych przyjaciół Leonie?

Zaczęła go uciszać, zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć. Ale on wiedział co widział i żadne zapewnienia mamy czy taty o tym, że zasnął nie mogły go przekonać. Pamięć o tym co stało się tego dnia towarzyszyła mu jeszcze przez parę lat by potem rozpłynąć się w końcu jako jedne z niepotrzebnych wspomnień które z czasem zaczynamy traktować jako wymysł dziecka.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 20-05-2008 o 12:03.
traveller jest offline  
Stary 02-06-2008, 19:46   #33
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Cornelia


"Nie w ilości tkwi sens, a treści wypowiedzi. Możesz mówić i 2 godziny, ale to bezsensu."

Cornelia bez gadania zabrała się za pomoc Kate przy przenoszeniu nieprzytomnego policjanta. Martwiła się o mężczyznę, który pomógł dziewczynom wybrnąć z całej tej dziwnej sytuacji. EmOwata wyzbyła się już całkowicie roztargnienia i rozkojarzenia, zaczynała dostrzegać powagę całej tej śmiesznej sytuacji. O ile oczywiście coś poważnego może być śmieszne. Ona w to wierzyła. Dzisiejsza sytuacja całkowicie ją w tym uświadomiła nie pozostawiając żadnych wątpliwości. Gdy dowlokły już Leona w bezpieczne według ich mniemania miejsce Cornelia zaczęła się lekko denerwować.

- No dajesz dziewczyno, przypomnij sobie! Czego uczyli Cię na Przystosowaniu Obronnym? Najpierw kontakt słowny, OK! - szeptała sama do siebie okrążając bezwładne ciało mężczyzny, aż w końcu odchrząknęła i zaczęła mówić normalnym tonem.
- Hej nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? Chcesz rodzynka? Gdzie Twoje ręce? - mówiła tak jak uczyli ją na lekcji. Gdy dostrzegła, że Leon nie reaguje przeszła do fazy numer dwa. Uklęknęła nad nim i zaczęła dźgać palcem w żebro.
- Hallo Hallo, tu NASA, proszę potwierdzić odbiór bananów. - gdy i ta próba spełzła na niczym Cornelia dostrzegła coś, czego wcześniej nie zauważyła. Mężczyzna nie był aż tak stary jak jej się wydawało na początku. Wyglądał raczej dość młodo i nawet...interesująco. Dziewczyna postanowiła przejść do fazy numer trzy, której zdecydowanie nie uczyli na lekcji PO.
Nachyliła się nad policjantem i pocałowała go w czoło.
- Obudź się... - szepnęła mu czule do ucha jednak nie wiedziała czy to zadziałało, więc bez zastanowienia złożyła na jego ustach długi, wigotny pocałunek...
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 02-06-2008 o 19:51.
Nami jest offline  
Stary 02-06-2008, 23:47   #34
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Leon

Powoli wracała mu świadomość, zostawił za sobą sny. Głosy nad jego głową brzmiały coraz głośniej, niczym narastające echo wpadające wprost do jego głowy. Poczuł ukłucie w piersi i skrzywił się lekko co umknęło uwadze stojącej nad nim osoby. Słyszał i czuł jej oddech. Z tego co pamiętał to mogła być jedna z trzech dziewczyn będących z nim w samochodzie, o ile jego mózg dobrze zapamiętał ostatnie wydarzenia. Próbował otworzyć oczy albo powiedzieć coś ale każdy najmniejszy ruchy przychodził z trudnością. Czuł jednak pulsujący ból w głowie który wciąż narastał, czuł ręce i nogi a więc uspokoił się że wszystko wraca do normy. Nagle poczuł czyjś oddech znacznie bliżej, usłyszał czuły szept w uchu a potem poczuł lekkie muśnięcie na ustach. Poddał się tej chwili i tym słodkim ustom, nie mając siły stawić im oporu. Zaskoczenie i lekkie zamroczenie nie potrafiły mu w porę dojrzeć tego co się dzieje. Poruszył ustami powoli dostosowując się do narzuconego mu tempa. Były przyjemnie ciepłe w dodatku przyspieszyły swoje ruchy. Poczuł jak czyjś język dotyka delikatnie jego. Ich usta zamarły i wydawało się, że ta chwila trwała wiecznie kiedy Leon otworzył powoli oczy a do jego świadomości dotarło to co właśni się dzieję. Odepchnął od siebie dziewczynę która bez większego uszczerbku upadła na podłogę. Przez chwilę patrzeli tylko na siebie bez słów, po prostu nie wiedział co się właściwie stało i brakowało mu odpowiednich słów.

- Ja.. - zarumieniony wybąkał coś niezrozumiałego.

Wstając szybko żeby ocenić sytuację rozejrzał się dookoła. Najwyraźniej byli w jakimś zwyczajnym domu jakich pełno było w okolicy. Nie wiedział jak się tu znaleźli ale wyglądało na to, że przez chwilę są bezpieczni. Hałas w kuchni a mianowicie odgłos otwieranych szafek uświadomił go, że nie są sami, liczył na to że Kate jest z nimi a pocierając się o guza na głowie nie mógł szczerze powiedzieć tego samego o trzeciej dziewczynie która prawie go zabiła.

- Ok jak długo byłem.. i co się tu właściwie stało? - zwrócił się do Corneli której mimo sytuacji nie można było odmówić urody w tej chwili.

Próbował ukryć rumieńce i zmieszanie tym dość nieoczekiwanym pocałunkiem. W końcu był policjantem i to na służbie a ta dziewczyna miała Boże.. nawet nie wiadomo czy jest pełnoletnia. No to pięknie Leon po prostu pięknie.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day
traveller jest offline  
Stary 03-06-2008, 00:14   #35
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Cornelia


Wszystko, co do tej pory się wydarzyło było takie dziwne. Poczynając od nieżywych ludzi, którzy stawali się żywi, przez wariatkę, która sama spowodowała wypadek i zginęła, aż do tej dziwnej chwili, w której dobre intencje zamieniły się w czuły czyn. Ona wcale nie chciała się Z NIM całować, pragnęła tylko wybudzić go ze śpiączki. Złożyła na jego ustach pocałunek jak to mają w zwyczaju robić w pięknych bajkach, z nadzieją, że on się obudzi, a tym czasem mężczyzna zaczął ją całować. Cornelia nie mogła się powstrzymać od odwzajemnienia pieszczoty, gdyż od dawna takiej nie doznała. Było to dla niej coś innego. Czuła zobowiązanie, które wypłynęło z jego ust to trwało tak krótko, a wydawało jej się, że strasznie długo. Miłość zawsze wiązała jej się ze śmiercią i w chwili, w której zrozumiała, że musi przestać stało się coś czego pojąć nie potrafiła. Policjant, który do tej pory całował ją z wielkim przekonaniem, odepchnął dziewczynę od siebie. Cornelia miękko upadła na podłogę podpierając się rękami. Siedziała tak pełna zdziwienia gdy dostrzegła na twarzy Leona niewielkie rumieńce. Pewnie za duże ciśnienie - przeszło jej przez myśl gdy przyglądała się jak wstaje.

- Ok jak długo byłem.. i co się tu właściwie stało?

- Dość długo. Aż zbyt długo jak dla mnie... - powiedziała dławiącym głosem. Wydawać by się mogło, że zaraz się rozpłacze, jednak o dziwo z jej oczu nie popłynęła żadna łza. Dziewczyna wstała niespiesznie z podłogi i otrzepała z kurzu ubrania kontynuując - Ta wariatka zginęła, a ja ledwo Cię wyciągnęłam z wozu! Gdyby nie Kate, to bym już dawno została zeżarta, a to taka niegodna śmierć! A to wszystko jakby przez Ciebie, bo zachciało się brac jakąś stukniętą kretynkę do wozu, przez nią wszyscy zginiemy! I tak zginiemy... - głos Cornelii zaczął coraz bardziej się załamywać. Gdy spojrzała na Leona w jej oczach były łzy, które skruszyłyby każde serce. Dziewczyna zamarła na chwilę patrząc prosto w oczy policjanta.

- O Jeżu, Ty krwawisz! - wymamrotała słabo jednak z wielką troską i przejęciem w głosie po czym szybko podeszła do mężczyzny. Pospiesznie wyjęła chustkę z torby i wspięła się na palcach gdyż była na tyle niska iż ledwo sięgała do jego czoła. Przyblizyła się do niego jak najbliżej mogła i w pełnym skupieniu przyłożyła mu do krwawiącej rany.

- Trzymaj tutaj i chodź ze mną. - powiedziała i chwytając go za dłoń pociągnęła w kierunku kuchni. Może tam znajdą jakąś apteczkę?
Czuła teraz obowiązek opiekowania się Leonem. W końcu to on ją pocałował. To dla niej tak wiele znaczyło, mimo że było takie małe. Wewnątrz Cornelii obudził się syndrom pielęgniarki, który nakazywał jej mieć rannego blisko siebie i pomagać mu - zawsze.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 09-06-2008, 01:04   #36
 
Harv's Avatar
 
Reputacja: 1 Harv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie coś

Danny Connely

Mężczyzna stał patrząc się na poobijany samochód, po paru chwilach krokiem podszedł od strony kierowcy, nie wierząc, że to dzieje się naprawdę. Człowiekiem za kierownicą był jego ojciec. Dyszał ciężko i krwawił z rozległej rany na ręce.

- Tato..? - spytał nieśmiało Daniel otwierając drzwi. Głowa podniosła się z kierownicy i oczy pełne cierpienia, ale jednocześnie spokojne, spojrzały na syna.

- Żyjesz.. Bogu dzięki. Jest katastrofa, twoja matka nie żyje, musiałem ją wyrzucić po drodze, bo przeistoczyła się w jedno z tych stworzeń. To znaczy zmieniłaby się, gdybym jej nie porzucił.. Sam nie wiem. W każdym razie co mamy w takich sytuacjach robić? Co mamy robić gdy dzieje się źle i coraz gorzej?

- Nigdy.. się nie poddawać. - odpowiedział ze łzami w oczach Daniel.

- Moja krew. Udaj się do starego Hornera, mieszka na Szklanej 28, parę ulic stąd. Gromadziliśmy w jego piwnicy zapasy na wypadek wojny lub czegoś podobnego. Widzę, że odpakowałeś już swój prezent, urwisie.. Strzeliłeś już z niego? - widząc zaprzeczający gest syna kontynuował - A więc proszę cię o jedną przysługę synu. Strzel mi w łeb. Nie chcę być jedną z tych karykatur ludzi. - Zakaszlał krwią, jego oczy zaszły mgłą. - Dobrze wykorzystaj ten prezent. Pozdrowię matkę od Ciebie i razem z Davy'm Crockettem, Abe'm Lincolnem i całym panteonem amerykańskich bohaterów będziemy kibicować aby ci się udało - Danny odniósł wrażenie, jakby jego ojciec już wcześniej sklecił to pożegnanie. Nogi mu się zatrzęsły i nagle zapragnął być w domu, przy kimś czułym jak matka, jak matka której już nie miał. Wyciągnął rękę aby zabrać ojca z wozu, ale ten odepchnął zakrwawioną dłonią jego dłoń.

- Aż tak źle mi życzysz? Nie dasz mi umrzeć z honorem? Takiego syna wychowałem, który nie spełni prośby ojca kiedy ten najbardziej tego potrzebuje? Nie będę się za Ciebie wstydził. Szklana 28 z garażu w prawo i potem druga przecznica w lewo. Już nic więcej nie powiem. Żegnam. - wychrypiał wzburzony ojciec i opierając się tyłem głowy o siedzenie zamknął oczy.

Danielowi gula podchodziła do gardła, powstrzymał chlipanie. Oddalił się metr od otwartych drzwi. Podniósł broń do oka, mrugając, aby rozproszyć łzy gromadzące się pod powiekami. Wycelował i zobaczył, że staruszek otworzył jedno oko. Wpatrywał się w lufę i lekko się uśmiechał. Ciekawe, czy zobaczył nabój czekający na niego na jej końcu, nabój który go wyzwoli z męczarni którą przeżywa? Danny zamknął oczy i wypalił. Nie miał zamiaru patrzeć na efekt swojego wystrzału, wypchnął samochód z podjazdu i poszedł do domu. Zabrał z lodówki indyka czekającego na wigilię, z szafki w przedpokoju kluczyki i napoczętą paczkę papierosów po czym poszedł do swojego Forda czekającego w garażu i zdeponował ptaka w nogach przedniego siedzenia dla pasażera. Na tylne siedzenie wrzucił kanister benzyny czekający według jego ojca na "czasy gdy paliwo będzie kosztowało piętnaście dolarów za galon" i parę dziwnych rzeczy znajdujących się w warsztacie ojca jak linę, młot, puszki farby, zestaw odzieży roboczej i łom. Oprócz tego trafiła tam też siekiera. Na nieszczęście musiał wyjechać tyłem, a w lusterku wstecznym widział, że zombie pojedynczo i grupkami przechadzają się po jezdni. Ponury wrak samochodu ojca z czerwonymi smugami na szybach przypominał o tym co się przed chwilą stało i pobudzał do jak najszybszej ucieczki stąd.

Jadąc do tyłu Danny rozpaczliwie rozglądał się widząc kolejne sylwetki wyłaniające się z padającego śniegu. Skierował auto w stronę ulicy podanej przez ojca i wrzucił pierwszy bieg. Jednak po wciśnięciu gazu koła ślizgały się na cienkiej warstewce lodu która zdążyła już pokryć jezdnię. Po szybie przy kierowcy prześlizgnęły się zakrwawione palce zostawiające smugę. Daniel mimo bijącego rozpaczliwie serca ruszył powoli do przodu pozwalając kołom powoli złapać przyczepność. Instynkt kierowcy nie zawiódł nawet w takiej chwili.

Rozpędzając się Danny w pierwszej chwili zdziwił się, że jakoś sobie radzi. Może nie był taki beznadziejny jak to zawsze sobie wmawiał? Ciągle w jego umyśle widniał obraz ojca wpatrującego się z nadzieją w lufę i usmiechąjącego się. Czemu mu to zrobił? Czemu zmusił własnego syna do popełnienia ojcobójstwa? I jak to się ma z tym, aby się nigdy nie poddawać? Ten uśmiech.. Może chciał sprawdzić syna, zahartować go przez cierpienie, bo wiedział, że sam nie przeżyje i tak? W głowie Daniela kołatało się wiele myśli, ale szybko zostały przesłonione przez potrzebę skoncentrowania się na omijaniu tępych figur kręcących się po szosie.

Zajechał na miejsce, było tam mniej nie-do-końca-umarłych, widać było starego Hornera leżącego z rozwaloną głową na śniegu i jego żonę i córkę kręcące się po okolicy. Garaż był otwarty, nie było w nim samochodu. Danny wjechał do środka alarmując dwie przedstawicielki płci jeszcze niedawno pięknej które ruszyły w jego stronę z głuchym jękiem. Daniel wysiadł i rozpaczliwie wystrzelił pięć razy, nie chcąc dłużej patrzeć na te wynaturzone twarze. Dwie kule sięgnęły celu, córka z jękiem padła na ziemię, jej głowa była cięższa o pocisk o średnicy pięciu milimetrów, a matka przewróciła się, gdy kula strzaskała jej kolano. Danny podbiegł do zasuwanej od góry bramy do garażu i zatrzasnął ją z hukiem, który przestraszył jego samego. Adrenalina przestawała działać i powoli pojawiała się beznadzieja. Będzie tu siedział do usranej śmierci, nie dokona niczego, nie uratuje nikogo. W końcu nie mógł uratować nawet własnej rodziny. Usiadł przy ścianie i przytulony do jeszcze ciepłej broni pozwolił sobie na gorący, głośny płacz.
 
__________________
Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu.

Ostatnio edytowane przez Harv : 09-06-2008 o 22:01.
Harv jest offline  
Stary 25-07-2008, 14:53   #37
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Leon

Próbował przerwać dziewczynie i wytłumaczyć, że tak naprawdę nic się nie stało, ale ta była uparta i zdecydowana w tym co robi. Poza tym nie chciał jej niczym urazić, więc bez słowa sprzeciwu wysłuchał opowieść Corneli i dał się jej się poprowadzić w stronę kuchni.
Był jeszcze trochę zamroczony, ale to przechodziło i lada moment wróci do formy. No tak ale sprawdził, że wciąż krwawi i zgodził się z młodą "pielęgniarką", że trzeba najpierw coś z tym zrobić. Zaraz co ona powiedziała? Czyżby jedna z tych dziewczyn zginęła?
Poczuł ukłucie smutku w środku, był zły na nią że spowodowała całe to zamieszanie ale przecież... no tak przecież w takich sytuacjach jak tak ludzie robią różne rzeczy a w dodatku nigdy nie życzył nikomu śmierci.
Chociaż pomyślał o tym, że w tym przypadku śmierć byłaby bardzo wskazana dla tych żywych trupów więc miał tylko nadzieje że nie będzie musiał strzelać do ludzi jakich zna.. Franka, Corneli czy Kate.
Nie wiedział dokładnie co się stało między nim a dziewczyną prowadzącą go w stronę hałasów z kuchni ale uznał że lepiej to chwilowo zostawić. Nie chciał robić dziewczynie żadnej nadziei, nie chciał jej też brutalnie odrzucić bo kto wie czy nie zareaguje jak ta druga której imienia nigdy już nie pozna... Poza tym zaczynał lubić je obie, zarówno Kate jak i Cornelie. Tylko, że to nie miało znaczenia wiedział że musi zrobić wszystko co w jego mocy żeby były bezpieczne, a one liczą właśnie na niego.
Weszli razem do kuchni. Kate wywracała z szuflad wszystko co mogła, wszędzie leżały sztućce i talerze. Wyglądało na to, że odłożyła sobie długi nóż do krojenia mięsa i twardy wałek.

- Szczerze wątpię że to może nam pomóc w walce z tym czymś, ale lepsze to niż nic.

Kate na jego widok uśmiechnęła się ciepło i odgarnęła kosmyk włosów, wydawało się na pierwszy rzut oka że czuje niesamowitą ulgę na widok policjanta. W sumie nic dziwnego, ich szansa na przeżycie wzrastała tylko w grupie. Osobno byliby łatwymi kąskami dla tych wynaturzeń a tak.. no cóż mają chociaż cień szansy.

-Możecie mi pomóc? Szukam wszystkiego co może się przydać.. leków, broni, jedzenia..

Na dźwięk ostatnich słów Kate poczuł jak burczy mu w brzuchu. No tak zdecydowanie przyda się trochę jedzenia. Kiedy to ostatnio jadł? Poza tym trzeba się zaopatrzyć na drogę. Nie wiedział gdzie dokładnie byli ale na piechotę może być ciężko dotrzeć stąd na komisariat.
Nagle złapał się za głowę, z tyłu wciąż pulsował mu ogromny siniak jakiego musiał się nabawić podczas kraksy. Usiadł na chwilę na stołek w kuchni Wolał uniknąć tej chwili słabości przed dziewczynami ale trudno.
Podniósł głowę, pot spływał mu strużkami wraz z krwią która zaczęła już powoli krzepnąć co było dość dobrym znakiem. Uśmiechnął się słabo.

-Nie przeszkadzajcie sobie, dajcie mi po prostu parę minut.

Nagle wyraźnie usłyszał serię strzałów rozlegających się gdzieś blisko. Zerwał się szybko ze stołka i dając sygnał dziewczynom żeby tu zostały, wyjął broń i ściskając ją obiegam rękoma skierował się ostrożnie w stronę źródła hałasu. Dobiegał za ściany najwyraźniej albo z piwnicy albo z garażu. Przeszedł ostrożnie przez kuchnię i przez przedpokój kierując się do małych drzwi niedaleko schodów na wyższe piętro. Nie byli tu sami, ale jeżeli ktoś strzela.. to jest to dobry znak. Wygląda na to że są tu jeszcze jacyś ocalali. Naciskał klamkę z nadzieją, że nie jest jeszcze za późno dla tej osoby. Wstrzymał się chwilę.. za drzwiami dał się słyszeć dość głośny.. płacz? Otworzył momentalnie drzwi i wszedł do środka.

-Tylko spokojnie.. wszystko w porządku?

Skierował broń w stronę płaczącego chłopaka o sporej posturze. Najwyraźniej musiał niedawno przejść trudne chwile, tak jak oni wszyscy. Zbliżył się ostrożnie i opuścił broń nie widząc zagrożenia. Chłopak najwyraźniej był ciągle w szoku bo wydawało się, że go nie dostrzegł. Garaż na szczęście był zamknięty. Podszedł i położył mu rękę na ramieniu. Zakręciło mu się w lekko głowie. Adrenalina wywołana potencjalnym zagrożeniem opuszczała go bardzo szybko ale nie dał tego po sobie poznać. Wolał przynajmniej stwarzać pozory tego, że jest w pełni formy.

-Już dobrze chłopcze.. już dobrze.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 26-07-2008 o 15:26.
traveller jest offline  
Stary 28-07-2008, 13:01   #38
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Kate przez chwilę obserwowała front domu czekając tylko aż jakiś skubaniec odważy się podejść. "No chodźcie tu dupki, Kate ma dla was niespodziankę". Starała się nie myśleć o tym, ze przed chwilą zginęła ta dziewczyna. Czym jest śmierć wobec sytuacji w jakiej się znaleźli?

Nie patrzyła na to co robi Cornelia ale słyszała, ze zajmuje się Leonem. Dobrze, Kate miała przynajmniej czas by spokojnie obadać okolice budynku. Kiedy wróciła na miejsce zauważyła że Leon ocknął się i idzie z dziewczyną do kuchni. Właśnie, w kuchni mogą być jakieś przydatne sprzęty.

Przeszukiwała szafki dość gwałtownie, na ogół wyrzucając zawartość na ziemię. Znalazła jakies bułki i rzuciła na stół, może ktoś będzie chciał, bo ona sama w tej chwili nie potrafiła myśleć o jedzeniu. W lodówce było sporo zapasów, jakieś wędliny, parówki, pomidory itp. I piwo. Dziewczyna sięgnęła po jedna butelkę i wypiła prawie że duszkiem całość.

Już chciała zapytać czy ktoś nie chciałby piwa ale wtedy usłyszała strzały. Leon zerwał się i poszedł w tamtą stronę karząc im zostać. Jasne, sam się rozprawi z niebezpieczeństwem kiedy przed chwilą był ledwo żywy? Poszła tuż za nim, mając broń w pogotowiu.

Chłopak płakał. Mężczyzna właściwie, ale płakał jak dziecko. W pierwszej chwili nie wiedziała jak zareagować, czy pozwolić by Leon pogadał z nim jak mężczyzna czy może potrzebował kobiecej czułej dłoni głaskającej po głowie. Zdecydowała, że po prostu kucnie przy nim.

- Hej, w porządku? Jesteś ranny?
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 28-07-2008, 14:08   #39
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Cornelia


Dziewczyna gwałtownie złapała Leona za rękę i zaczęła ciągnąć go w stronę kuchni. Czuła silną potrzebę pomocy mężczyźnie. Nie wiedziała, czy to dlatego, że zdaje sobie sprawę iż potrzebuje jego pomocy i że bez niego nie przetrwa czy też może po prostu pragnęła by był zdrowy. Być może martwiła ją krew spływająca z jego skroni, nie wiedziała. Ciągnąc go do kuchni obejrzała się w tył by spojrzeć na jego minę.
Wydawał się być zakłopotany całym tym zajściem. Dziewczyna spojrzała na swój poharatany nadgarstek u ręki, które była wyciągnięta w kierunku policjanta. Uśmiechnęła się lekko i nic z tym nie zrobiła, zupełnie jakby chciała by on go dostrzegł.

Cornelia przekroczyła próg kuchni i dostrzegła w nich Kate. Szybko puściła dłoń mężczyzny i podeszła do szafek. Szukała apteczki, bo wydawało jej się, że tu ją zapewne znajdzie. Nagle policjant usiadł gwałtownie na krześle, ale zapewniał dziewczyny, ze nic mu nie jest, że musi po prostu odpocząć.
Niespodziewanie z piwnicy dobiegł jakiś strzał. Emo podskoczyła aż z przerażenia jednak szybko się opanowała. Odruchowo złapała nóż leżący na blacie, choć nie wiedziała do czego może sie jej przydać. Leon pobiegł w kierunku strzału, a tuż za nim ruszyła Kate. Cornelia została sama w kuchni. Chciała coś krzyknąć by poczekali na nią, ale nim się zorientowała ich już nie było. Dziewczynę pozostawiono samą sobie, zupełnie samą. Miała dopiero 16 lat, co prawda, niedługo miała skończyć 17, ale to wciąż było za mało. Ciągle czuła się szykanowana, a śmierć nie odstępowała jej na krok. Wiedziała, że w końcu umrze, wiedziała, że musi im to powiedzieć. Śmierć w takich okolicznościach nie była czymś o czym marzyła, ale jakby miał ktoś tu umierać, chciałaby by trafiło na nią. I tak nikt by nie płakał, zaś inni na pewno mają swoje rodziny.

Cornelia nigdzie nie mogła znaleźć apteczki. Znalazła jedynie jakieś plastry w szufladzie i nic więcej. Postanowiła poszerzyć terytorium poszukiwań, więc wyszła z kuchni. Minęła duży pokój w poszukiwaniu łazienki. Dostrzegła drzwi, które idealnie pasowały do tego typu pomieszczenia. Podeszła do nich i nacisnęła klamkę jednak drzwi okazały się być zamknięte. Cornelia dostrzegła w zamku klucz.

- I na cholerę ktoś zamyka kibel na klucz? - szepnęła sama do siebie i otworzyła "Wrota Toalety" kluczem. Nie wyjmowała go z zamka i weszła do środka. W oczy od razu rzuciła jej się wanna zasłonięta delikatną, żółtą zasłonką. Łazienka była bardzo ładna i schludna, zupełnie jakby ktoś dbał o nią i wyłącznie o nią (w porównaniu do reszty domu tak się wydawało). Dziewczyna od razu podeszła do umywalki nad którą wisiała otwierana szafka z lustrem. Zajrzała do środka w poszukiwaniu jakiegoś środka odkażającego.

- Płyn do płukania jamy ustnej - przeczytała na głos biorąc butelkę do rąk. Odkręciła nakrętkę i powąchała zawartość - Fuu, przecież to jakaś benzyna!! - rzekła niezadowolona i zakręciwszy butelkę wrzuciła ją do zlewu. Wyciągnęła następny specyfik.

- Tabletki uspokajające? Przydadzą się. - schowała je do torby i szukała dalej. Znalazła kolejne tabletki więc wzięła buteleczkę i ze zdziwieniem przeczytała - VIAGRA?!...hmm...przyda się... - stwierdziła z uśmiechem i schowała do torby. Po dłuższym zastanowieniu wzięła też benzynę w butelce po płynie do płukania ust. Następnie w szafce znalazła bandaże i spiritus salicylowy oraz wodę utlenioną, do tego kilka gazików - NARESZCIE! - powiedziała uniesionym głosem i zamknęła szafkę. Spakowała wszystko do torby a gdy już to zrobiła uniosła głowę.
Wtedy to w lustrze dostrzegła zmasakrowaną twarz meżczyzny, a na karku poczuła czyjś oddech.
Z krtani Corneli odruchowo wydał się przeraźliwy krzyk, który powinien być doskonale słyszalny co najmniej i dwie przecznice dalej. Potwór uniósł powolnie ręce ku górze by chwycić dziewczynę jednak ta szybko ukucnęła i prześlizgnęła się pod jego nogami.
Podbiegła szybko do drzwi i nacisnęła klamkę, jednak te były zamknięte.

- O kurwa, to się samo zatrzaskuje!! - stwierdziła z przerażeniem i zaczęła walić pięściami w drzwi.

- Ratunku!! Otwórzcie to, pomocy!! OTWÓRZCIE TE PIERDOLONE DRZWI!! - zaczęła krzyczeć jednak nie była pewna czy ktokolwiek ją usłyszy. Nie wiedziała gdzie ma uciekać i co robić, mogła podpalić potwora, ale wtedy pewnie spłonęłaby razem z nim.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 28-07-2008, 18:53   #40
 
Harv's Avatar
 
Reputacja: 1 Harv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie coś
Daniel, Mężczyzna dość rosłej postury o blond włosach i zielonych oczach płakał, bo wydawało mu się, że jest sam. Rozluźnił się już, otoczenie mu zobojętniało. Gdyby tutaj były zombi nie miałby chyba w sobie wystarczająco determinacji aby walczyć dalej o życie. Gdy poczuł delikatne dotknięcie zastygł i przestał łkać.

- Na co czekasz, trupie? Żryj póki dają. - powiedział przez zaciśnięte zęby, a potem usłyszał głosy pocieszające go. Odwrócił głowę i zobaczył mężczyznę lekko rannego w głowę i kobietę, która kucnęła obok niego.

Odwrócił twarz, aby otrzeć ostatnie łzy, jakby chciał udać, że ich w ogóle nie było i złapał za dłoń Leona. Na jego twarzy, widoczne były pierwsze zmarszczki i włosy rozrzedzały się tworząc zakola, ale grymas smutku czynił jego rysy starszymi, z wyjątkiem oczu w których widać było młodzieńcze zagubienie. Wciąż łamał mu się głos, gdy wychrypiał:

- Bo..Bogu niech będą dzię.. dzięki, żyjecie! Do.. dobrze, że są żywi.. - ścisnął mocno dłoń Leona i wstał, przyciskając nadal do siebie strzelbę łokciem. Wysilił się na uśmiech. Spojrzał na ściskaną dłoń policjanta i potrząsnął nią nerwowo.
-N..nazywam się Danny, od dawna tu jesteście? Ja.. dopiero wjechałem. Czy tu jest bez.. bezpiecznie? Nie jestem za.. za bardzo stąd.. - to, że się zacinał w takich sytuacjach dodatkowo go stresowało.
 
__________________
Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu.
Harv jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172