Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-05-2008, 01:26   #11
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
"Salope..." - zdążył jeszcze pomyśleć Fanfan, nim spadła mu na kark ciężka łapa pomocnika i zatrzymała go w miejscu. Znał go - to był Janvier, typ wielkiego osiłka-kretyna, który z rana ma mózg wielkości groszku tylko dlatego, że puchnie mu w nocy. Uchwycony chłopak zatrzymał się tak raptownie, jakby zderzył się z jakąś niewidzialną ścianą i gdyby nieproszony uścisk nie był dość mocny, pewnie spadłby z rusztowania w dół, na scenę.

Coś mignęło przed nim w ciemności. Lekki, czarny płaszcz, który natychmiast zapadł się na powrót w ciemność. Był tam, Fanfan był tego pewien!

Po krótkiej chwili zawodu, przyszła buchająca wielkimi falami wściekłość.
- O co ci chodzi?! Puszczaj! - zawarczał i szarpnął się. Bezskutecznie. Jednak nim Janvier zdołał poprawić uchwyt, Fanfan okręcił się i zwinnie niczym węgorz wyślizgnął z jego łapsk.
- Ktoś tu był, chodził po rusztowaniach! Nic nie widziałeś!? Mogłem go złapać!
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...
Hael jest offline  
Stary 18-05-2008, 18:00   #12
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
– Przepraszam. – powiedział cicho Zbyszek do pięknej kobiety, obok której przechodził. Gdy już przeszedł zdał sobie sprawę, że przeciskając się między fotelami mimowolnie uśmiechnął się do uroczej niewiasty. Nieco zawstydził się tym, poczuł jak do twarzy napływa mu krew, a policzki stają się czerwone. Nic jednak nie mógł na to poradzić. Odruch uśmiechu był u niego czymś naturalnym w kontaktach między ludźmi. Zawsze gdy mijał kogoś ciekawego, mina jego stawała się wesoła. Czasem niektórzy źle interpretowali ten gest, jakoby skrzypka coś w nich śmieszyło. Zwykle jednak wystarczała zwykła pogawędka, aby przekonać rozmówcę do tego, że to zwykły przyjacielski, lub zalotny uśmiech.

Po wyjściu drzwiami na korytarz mężczyzna na chwilę przystanął śmiejąc się już z samego siebie. W holu było paru ludzi, muzycy, aktorzy, wszyscy komentowali wydarzenia, które miały miejsce w budynku. Muzyka jednak nie interesowały zgryźliwe komentarze, wyrazy współczucia dla choreografa również mijały jego uszy. Chętnie przystanąłby i pogadał o tym, co działo się podczas próby, lecz teraz postawił sobie za priorytet, udanie się do dyrektora.

Polak szedł tak przez chwilę korytarzami. Głosy ludzi komentujących zajście coraz bardziej cichły, a potem przerodziły się jedynie w ciche szmery. Gabinet dyrektora był daleko, trzeba było przejść niemal połowę opery, aby się do niego dostać. Po jakimś czasie doszedł w końcu do uchylonych drzwi, na których widniał napis: „Directeur”

Skrzypek delikatnie zapukał, po czym słysząc zaproszenie do środka wszedł. Widząc dyrektora, który siedział za stertą papierzysk nieco się speszył, gdyż nie za bardzo lubił przeszkadzać ważnym osobom w pracy. Przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć, a z transu wyrwało go słowo:
– Tak? – wypowiedziane przez zarządcę opery.
– Eee… Dzień Dobry panu. - przemógł się skrzypek, wyciągając list zza pleców. – Przepraszam że przeszkodziłem. Znalazłem ten list, zaadresowany do pana w głównej Sali i pomyślałem, że lepiej będzie go panu przynieść.
– A czemu ty nie na próbie? – zapytał podejrzliwie dyrektor.
– Eee… No bo mamy krótką przerwę spowodowaną chwilowym bajzlem, który zapanował na scenie. - powiedział Sarnecki. Niezbyt chciał, aby dyrektor z jego ust dowiedział się, co stało się podczas próby. Zdecydowanie wolał patrzeć na przebieg wydarzeń z boku, tak aby nikomu nie podpaść. Życie go tego nauczyło.

Człowiek wręczył dyrektorowi list, po czym powiedział:
– To ja już pójdę, co by panu nie przeszkadzać. Dowidzenia – i udał się w kierunku drzwi, podczas gdy usłyszał nieco bardziej podejrzliwy głos zarządcy:
– Hej… Poczekaj no tu chwilę…
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)
Bulny jest offline  
Stary 20-05-2008, 22:31   #13
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Zanim jednak na dobre ruszyła przed siebie, po raz kolejny zaczęła zastanawiać się nad tym wszystkim. Czy to rzeczywiście mogła być róża od, można pokusić się o stwierdzenie - legendarnego, owianego tajemnicą Upiora Opery?
A może był to jakiś głupi żart mający na celu tylko rozbudzenie jej wyobraźni, a w końcu wprowadzenie w stan zakłopotania? No a co jeśli to był podarunek od owego Upiora? Dlaczego akurat ona - zwykła dziewczyna z biednej rodziny, a nie przykładowo bogata i rozchwytywana śpiewaczka operowa?

Z tego całego rozmyślania wyrwało ją prawie że spotkanie trzeciego stopnia z jakimś mężczyzną. Szczerze mówiąc, to Amelie nawet mu się nie przyjrzała; zapamiętała jedynie długie, jasne włosy i... kopertę z inicjałami U.O? Nie, to przecież nie mogło być możliwe. A może jednak? Czy to wszystko miało związek z dzisiejszym 'incydentem' - z pewnością tak.

Amelie już chciała pobiec za mężczyzną pod jakimkolwiek pretekstem, ale w końcu stwierdziła przed sobą, że była to głupia myśl.
Przez to wszystko zaczynała mieć w głowie niemały mętlik. Dziwiła się nawet dlaczego do tej pory nie rozbolała jej głowa.

Dopiero po chwili spostrzegła swojego przyjaciela zmierzającego ku niej. Uśmiechnęła się słabo do niego, mając nadzieję, że nie rozszyfrował tego, co aktualnie działo się w jej umyśle.
- Ach, cześć, wybitnie utalentowany tancerzu! - przywitała go, siląc się na promienny uśmiech. - Co? A... Tajemniczy wielbiciel? Nie, nie sądzę, aby takowy istniał - stwierdziła. Bo kto by zechciał dziewczyną z tak biednej rodziny? Tak właściwie to miała to głęboko w czterech literach. - Ale nieważne. Ważne jest to, że ta różna - kontynuowała swój monolog z podekscytowaniem, machając mężczyźnie kwiatkiem przed nosem. - Że ta róża jest prawdopodobnie od samego Upiora Opery, w którego tak trudno ci uwierzyć, a dowodem na tą teorię mogą być choćby inicjały na wstążce - skończyła, łapiąc oddech i spoglądając na Julesa z wyczekiwaniem.
Miała ogromną nadzieję, że udało jej się tym razem przekonać go o istnieniu tajemniczego Upiora.
- No, istnieje także możliwość, że jest to jakiś głupi żart - dodała z rezygnacją w głosie. Dopiero po chwili dotarło do niej to, jak żałośnie musiało to wszystko brzmieć.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
Stary 21-05-2008, 14:21   #14
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Cesare lekko zakłopotany rozglądał się w koło. Daremnie. Trudno cokolwiek dostrzec, kiedy wszyscy skupiają wzrok na Tobie. Tę drogą możesz najwyżej cos ujawnić. Okazać swoją słabość. A tego nie chciał…

Wciąż w uszach przebrzmiewał śmiech i słowa pełne drwiny. Skurwiel… jak on śmiał? W duszy pieklił się wnuk wielkiego Saint-Leon. Nie było to jednak nic co można było dać znać po sobie.

Zatrzymał się, wykrzywiając usta w gorzkim uśmiechu. Spojrzał raz jeszcze na tancerza. Badawcze spojrzenie. Lustrujące stan Choreografa. Krzyknie? Wybuchnie? A może lepiej się odsunąć?

Spokojnym krokiem, już nie rozglądając się w koło, Cesare ruszył w stronę swego krzesła. Chwila w której odwrócił się plecami do sceny, była tą w której owa ożyła. Odezwały się szepty, stłumione rozmowy, tupot nóg.

Podszedł do swego krzesła. Wysłużonego, wygniecionego. Wygodnego pewnie tylko dla swego właściciela. Dla innych zmanierowana pokraka siedziska. Może faktycznie był tak jak to krzesło? Trochę za stary, zbyt wygnieciony? Zbyt umęczony?

- Kontynuujemy za kwadrans. Nie rozchodźcie się. A rozważni niech się rozgrzeją rozważniej. – Zwrócił się głośniej do zebranych. Poczym dodał ponaglając: - Jakieś pytania?

Przetarł zmęczoną twarz. Do czego to doszło? Aby przejmował się takimi sprawami? Był w lepszej kondycji niż soliści tej sceny! Mógłby tym gówniarzom pokazać! Nie był byle kim. To on był tę sceną. A tu taki brak szacunku…

– Niechaj Balzack przyprowadzi mi tego upiora. – spokojnym tonem zwrócił się do jednego z młodszych choreografów. Asystentów, którzy zawsze kręcili się gdzieś w jego okolicy.

Poczym spokojnie rozsiadł się w swym krześle przyglądając się scenie. Wyuczonym ruchem sięgnął po zapiski, które zawsze leżały obok i niemal je ignorując śledził otoczenie. Wszystko wracało do normy…
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 18-06-2008, 00:48   #15
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Founier stał w miejscu patrząc się nienawistnie na Fanfana. Nigdy za nim nie przepadał, a teraz, nareszcie, miał powód, by być dla niego… Nazwijmy to delikatnie – surowy.
- Oczywiście, że widziałem tego twojego „kogoś”. I właśnie go zatrzymałem.
Chłopak na moment rozejrzał się dookoła i upewnił, że nie do końca udana ironia wskazywała na niego.
- Już, za mną, a po próbie pogadasz sobie z zainteresowanym Saint-Leon’em
W jego głosie słychać było nieskrywane zadowolenie z siebie.
Tak czy siak, nie było wyjścia – dziwna postać uciekła już na dobre, więc teraz należało wymyślić, jak z tego wszystkiego się wykręcić. W końcu nie było żadnych dowodów, że to on!
Żadnych…?
Ledwie ruszyli po kładkach nad sceną, kiedy z sąsiednich desek wytoczyła się szeroka, kartonowa tuba. Founier schylił się po nią – różne rzeczy można było zawsze znaleźć tam, na górze, ale nigdy takiego rulonu. Chwilę tylko zastanawiał się, zanim przybliżył jeden z jej końców do ust.
- Zmienianie głosu mówiąc przez tubę? Tak, to do ciebie podobne.
Jeszcze mocniej złapał Fanfana za ramię i sprowadził na dół…

Dyrektor, przed którym stał nieco zakłopotany Zbyszek, był przysadzistym nieco mężczyzną – jednym z tych, dzięki którym tak popularne stało się słowo „burżuj”. Czarne włosy i wąsik, wszystko ulizane tak, że błyszczało w świetle dnia. Mimo, że najprawdopodobniej nikogo nie miał tego dnia gościć, był ubrany w czarny garnitur. Oprócz sterty papierów, na biurku leżał także jego cylinder. Cóż, był to nieodłączny element jego stroju każdego dnia, jak mógłby się zorientować ktoś, kto codziennie by widywał Pierre’a.
Gdy mężczyzna położył list na biurku, zlustrował Sarneckiego wzrokiem.
- Znalazłeś ten list, powiadasz… Tak, tak, tak… A od kogo go znalazłeś? - Nie czekając na odpowiedź zagubionego skrzypka, kontynuował. – Widzisz, bardzo chciałbym poznać tego twojego przyjaciela. Chyba mamy kilka spraw do omówienia… Czy wiesz, o czym do mnie napisał? To śmieszne, ale poprosił… Ależ nie! Zażądał rezerwacji loży! Dożywotniej! A to wszystko za darmo… Nie mówiąc o kolejnym paragrafie listu, w którym deklaruje chęć przyjmowania pensji w wysokości dwudziestu tysięcy franków miesięcznie! Podpisano? Upiór Opery!
Wygłaszając całe to przemówienie, sam kreślił niezbyt porządną wiadomość na pobrudzonym skrawku papieru. Zaraz też złożył go niestarannie i wcisnął w ręce stawiającemu opór Zbyszkowi.
- Wiesz pan co? Wrócisz na próbę, a po niej zaniesiesz to swojemu znajomemu... Tak, tak, tak… Do widzenia!
To powiedziawszy zamknął drzwi tuż przed nosem skrzypka.
Cóż, bez wątpienia trzeba było się zastanowić co dalej – w tym momencie jednak prawdopodobnie przerwa w próbie dobiegała końca. Polak pospieszył więc tą samą drogą, którą przybył do gabinetu dyrektora, z powrotem na salę.

- Ale gdzieżby tam, to żaden żart! – zaśmiał się Jules Sauveterre do Amelie. – Myślę, że otrzymanie róży od postaci, która nawet nie istnieje, jest bardzo prawdopodobną opcją!
Jules odczekał chwilę i wziął dziewczynę za rękę.
- Amelie, nie możesz żyć tylko i wyłącznie takimi bajkami. W co jak co, ale w takiego upiora nie powinnaś chyba wierzyć. Przecież widziałaś, jak jakiś dowcipniś robił sobie żarty – nie tylko z Saint-Leon’a, ale i właśnie twojego Upiora Opery! Chodź, przerwa już się kończy.
Pociągnął ją przez widownię pod samą scenę.

Cesare’owi, rzecz jasna, nikt nie odważył się zadać jakiegokolwiek pytania. Tego też można było się spodziewać. Nikt nie chciał wprowadzić go w nastrój jeszcze gorszy, niż domniemany Upiór. Kwadrans minął więc bardzo szybko, a tuż przed jego upłynięciem, Founier, podwładny Balzacka przyprowadził do niego jakiegoś kilkunastoletniego chłopca od wszystkiego. Mimo protestów Fanfana – bo tak okazał się mieć na imię ów chłopiec - wytłumaczył, że to on, z pomocą kartonowej tuby, był tajemniczym Upiorem…

Amelie natomiast, kiedy Jules wrócił na swoje miejsce, odwróciła się i pobiegła na swoje miejsce. Znała tę drogę na pamięć, więc nie patrzyła przed siebie… Nie przewidziała jednak faktu, że ktoś mógł stanąć na jej drodze. I w ten właśnie sposób wpadła prosto na wracającego od dyrektora Zbyszka. Oboje upadli, równie zaskoczeni i zmieszani. Dziewczyna wypuściła z rąk swoją różę opatrzoną wstążką z inicjałami, mężczyźnie natomiast upadł list od „U.O.”, a także ten do niego skierowany od dyrektora. Przypadek, bądź los to sprawił, ale tak wstążka, jak i list do skrzypka upadły w taki sposób, że Sarnecki zobaczył wstążkę, a Amelie podpis pod listem.
Jedno i drugie opatrzone tym samym znakiem, identycznie nawet napisanym.

U.O.
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!
Diriad jest offline  
Stary 04-07-2008, 17:12   #16
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Jakże ten człowiek potrafił zniszczyć wszelakie nadzieje i marzenia... I wystarczyło tylko jedno jego zdanie, aby Amelie poczuła się jak jakaś niewyrośnięta dziewczynka wierząca w krasnoludki, a na dodatek z wielkim rumieńcem na twarzy. Już, już chciała mu coś odpowiedzieć, odpyskować, aby go zatkało, ale... Po chwili dotarło do niej, że nie powinna tego robić swojemu najbliższemu przyjacielowi, a poza tym – przerwa się skończyła i musiał wracać na próbę.
Z nieco zażenowaną miną ruszyła na swoje miejsce, zastanawiając się czy to ona jest kompletną wariatką, czy to Jules wmawiał jej, że ma jakieś urojenia? Doszła do wniosku, że obie teorie są równie absurdalne, co krasnoludki ze spiczastymi uszami. Nawet nie zauważyła, kiedy ktoś pojawił jej się na drodze – ktoś, na kogo wpadła, tracąc przy tym równowagę.

- To ty... - wyszeptała, spoglądając na inicjały wypisane pod listem. - Sądzisz, że to takie zabawne? – spytała, podejrzewając nieznajomego o najgorsze.
- Ja? - zdziwił się skrzypek. - Co ja? I co ma być zabawne?
Skołowany i zawstydzony szybko podniósł się i pomógł Amelie wstać. Zaraz też schylił się, by pozbierać rozrzucone listy. Wtedy zobaczył różę.
- Skąd to masz? - spytał, wskazując na kwiat.
- Bardzo śmieszne, boki zrywać! - niemalże wykrzyknęła mu prosto w twarz. - Bawi cię zabawa uczuciami innych? Sądziłeś, że uda ci się nabrać mnie na ten marny żart? Nie pomyliłeś się, przez chwilę nawet... Zresztą, nieważne, nie chcę z tobą rozmawiać. - Rzuciła mu gniewne spojrzenie, po czym obróciła się na piętach, aby odejść w swoją stronę. - A... jeszcze jedno... Radziłabym ci uważać pod kogo się podszywasz...
Była tak wściekła, miała ochotę coś złamać, zepsuć lub kogoś pobić... „Opanuj się, opanuj...”
Zbyszek stał z nieco rozdziawionymi ustami i słuchał tyrady, z której nie rozumiał ani jednego słowa. Nagle doznał olśnienia.
- Co... Chyba nie sądzisz, że ja ci ją dałem? - zaczął grzebać po swoich kieszeniach, szukając czegoś. Wreszcie wyjął list - Patrz, ja też dostałem coś takiego... Od jakiegoś "U.O". Zaraz... "Uważaj, pod kogo się podszywasz?" Ty wiesz, kto to jest?
Nieco zbita z tropu, poczuła jak zaczyna się czerwienić ze wstydu. Czyżby właśnie nawrzeszczała na niewinną osobę?
- Nie - skłamała, starając się uniknąć kontaktu wzrokowego. - Jeśli to nie ty... mógłbyś oddać mi moją różę? - Wyciągnęła ku niemu rękę, wpatrując się w niewidzialny punkt na ścianie.
- Ach, jasne - Zbyszek wreszcie otrząsnął się ze zmieszania, oddał różę i schował pisma do kieszeni. Zaraz wyrzucił z siebie niezwykle szybką serię - Ale chyba chcesz się dowiedzieć, co? Może masz jakieś hipotezy... Ja mam. Teraz muszę lecieć, bo już zaczynamy, ale może spotkalibyśmy się potem... Choćby zaraz po próbie, jeszcze w operze? Co?
Już kompletnie zakłopotana i zawstydzona, wzięła różę i aby jak najszybciej móc odejść w jakiś ciemny kąt, odpowiedziała:
- Tak, niech będzie - po czym szybko wymierzyła sobie solidnego policzka w myślach.
Może jednak zaczynała wariować? Powoli popadać w obłęd, aby na sam koniec wylądować na ulicy, żebrząc o jakieś pieniądze na pokarm dla urojonych koni? A na dodatek umówiła się na spotkanie w sprawie zagadkowego U.O, o którym musiała udawać, że nic nie wie; a może po prostu uda, że skrzypek się przesłyszał, kiedy mówiła, że nie wie, kim jest U.O? Zresztą... jaką miała pewność, że U.O ze wstążki i U.O z listów, to ten sam U.O? A jeśli to był całkowicie inny U.O niż ten, o którego spotkaniu marzy, choć najbliższy jej przyjaciel stara się jej wmówić, że nie istnieje żaden Upiór?
- Chyba powinnam poszukać jakiejś stajni – powiedziała sama do siebie, uśmiechając się pod nosem.

/post pisany wraz z MG, który wcielił się w postać Zbyszka
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
Stary 28-08-2008, 10:44   #17
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Są takie chwile kiedy człowiek zmęczony, staje się udręczony. Ot tak! Niby nic, a jednak! Dziwny splot znaczeń, słów, wydarzeń. I już dzień staje się takim który mógłby się już zakończyć. Każdemu to się trafia. Wstają lewą nogą, a później jest już tylko znacznie gorzej. Prawda?

Zdarzało się to i Dziadkowi Cezara. Pamiętał to dobrze. Wówczas spokojny i na co dzień wyrozumiały Mistrz stawał się zły. Należało wtedy go unikać, albo choć obchodzić z dala. Nie wszyscy jednak mieli taką sposobność. A ci właśnie… również mieli zły dzień. Złośliwe uwagi, krytycyzm, wygórowane wymagania. To był zaledwie początek. Cezare nieraz słyszał „to jest im potrzebne. Kiedyś zrozumiesz że nie można być zawsze wyrozumiałym dla nieudaczników…”.

Cesare dobrze to rozumiał. Nawet zgadzał się ze swym dziadkiem…
– Maestro. – Ktoś zakłócił spokój Cezara. Ten uniósł swój zmęczony wzrok. Najpierw na niespokojnego dzieciaka, a później i mężczyznę który go trzymał.
- Monsieur, złapałem naszego upiora! Siedział u góry, na rusztowaniach i najwyraźniej świetnie się bawił. Znalazłem z nim też i to – dodał, podając choreografowi tubę.
- To nieprawda! Kłamstwo! – Zerwał się i począł natychmiast gorąco protestować rudzielec. – To nie ja, przysięgam! Tam był ktoś inny, próbowałem go złapać! Przysięgam!
Cezare zmierzył wzrokiem Upiora. Istotnie nie wydawał się zbyt straszny. Zdawało się jakby chwilę jeszcze analizował sytuację.
– Oczywiście że to nie ty. Młodzieńcze jesteśmy w teatrze. Prawda? – zawiesił na chwilę głos. Po chwili ciągnął dalej, jakby odpowiedź była mu zbędna – Wyobraź wiec sobie że w istocie jesteś upiorem. Dokładnie schwytanym upiorem. Cóż rzekłbyś? Hm? Podpowiedzieć? Choćby że próbowałeś złapać prawdziwego upiora.

Cezara odwrócił się od schwytanego postępując w stronę sceny. Tak jakby za chwile wznawiana próba była czymś ważniejszym. W istocie była. Na chwilę jeszcze maestro spojrzał na chłopca.
- Niezdrowe zabawy młodzieńcze. Niezdrowe. Panie Fourier? Proszę dać chłopcu nauczkę. Proszę przy tym pamiętać że to dziecko. A także że będzie miał dziś jeszcze sporo pracy.
Poczym energicznie ruszył w stronę sceny.
– Zaczynamy!

I znów rozpoczynała się próba. Aktorzy w pośpiechu zajmowali swe stanowiska. W wyuczony sposób harmider sceniczny przeradzał się w formę jedyną do zaakceptowania przez Saint-Leon’a – porządek sceniczny. Formę która pozwalała zapomnieć o porannej niedyspozycji. Zmęczeniu. Upiorze i chłopcu który zechciał jego udawać. A może nawet nie. Dla osoby urodzonej z muzyki, jasnym było że nawet korzystając z tuby młodzieniaszek nie mógł być upiorem. Miał całkiem inny głos. Ale jakie to miało znaczenie?
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172