Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-02-2010, 21:33   #21
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Rodzeństwo posuwało się naprzód tunelem.

Choć droga zdawała się trwać nieskończoność, to Michał nie przejmował się. Możliwe, że to sobie wmówił, ale był przekonany, że tunel delikatnie wznosi się w górę. Szedł więc naprzód nucąc sobie pod nosem różne melodie z powodu braku swojego odtwarzacza. I mimo tego, że wkrótce nogi zaczęły go boleć, był w wyśmienitym humorze.

W końcu, po jakiejś godzinie marszu, oczom Michała i Moniki ukazało się światełko w tunelu. Przyspieszyli kroku, ciesząc się na koniec tej nieprzyjemnej, mokrej, cuchnącej i zimnej przygody. Niestety, szczury, które spłoszyli, wybiegły przed nimi, wywołując panikę wśród ludzi zgromadzonych na zewnątrz. Michał już miał zamiar pobiec do nich, mimo swej nagości, gdy nagle światło latarki poraziło go po oczach, zmuszając do stanięcia w miejscu. Męski głos rozkazał wyjść rodzeństwu, ale sens wypowiedzi dotarł do oszołomionego Michała dopiero wtedy, gry rozległ się huk strzału. Rozłożył ręce i stanął w rozkroku, chcąc chronić siostrę, która rozsądnie wycofała się na bezpieczną odległość.

Sam mężczyzna wyglądał, jakby urwał się z teatru, tudzież skansenu Rzeczpospolitej Szlacheckiej. Wskazywało na to wszystko, począwszy od dziwnego stroju, eleganckiej, choć nieefektywnej broni palnej (Boże, takie rzeczy jeszcze się produkuje?), a skończywszy na niedawnym nazwaniu Moniki i Michała „bestią”.

Więc ktoś nas rozebrał i zrobił atrakcję turystyczną, tak?- wściekły Jabłczyński zmarszczył brwi, wietrząc jakiś niesmaczny happening.

- Monika czy tylko Tobie wygląda to na teatralne bezguście?- szepnął, tak, by młodzieniec nie usłyszał go, dalej zasłaniając siostrę własnym ciałem. Nawet, jeśli on sam był jakimś niewydarzonym aktorem, to spluwa była prawdziwa.
 
Kaworu jest offline  
Stary 24-02-2010, 18:40   #22
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Katastrofa. Po prostu katastrofa.
Jeszcze kiedy głosy na zewnątrz na chwilę zagłuszyły nucone pod nosem mormorando Michała, serce podskoczyło Monice z radości i poczuła niewymowną ulgę. Wreszcie dotarli do ludzi. Przedwczesna radość wkrótce jednak skończyła się przykrym rozczarowaniem. W jednej chwili zdała sobie sprawę, jak wielki błąd popełniła namawiając Michała na wędrówkę w górę kanału. Zwielokrotniony echem huk strzału, eksplodował wraz z odpryskami tynku tuż ponad ich głowami. W jednej chwili zyskała przekonanie, iż oto właśnie na powrót wpadli w łapy tych, którzy wrzucili ich do tego okropnego miejsca.

Czuła niemal, jak krew odpływa jej z twarzy. Coś ścisnęło ją w żołądku, a resztki optymizmu odparowały gwałtownie z głośnym sykiem. Odruchowo cofnęła się przypadając płasko do wilgotnego muru i osłaniając przywykłe do ciemności oczy, przed oślepiającymi błyskami latarek. Światło tunelu przysłonił cień sylwetki Michała, odgradzającego ją własnym ciałem od niespodziewanych napastników.
- Monika czy tylko Tobie wygląda to na teatralne bezguście?- szepnął cicho, odwracając ku niej głowę.

Wyjrzała ostrożnie, zerkając zza pleców brata. Jakiś facet w długim płaszczu trzymał ich na muszce długachnej flinty. Otwarta szczęka Moni, gotowa już do odpalenia błyskotliwej odpowiedzi kłapnęła głośno.
- Wyłaź! –zagrzmiało od wylotu tunelu, tonem nie znoszącym sprzeciwu. Aż przysiadła spodziewając się ponownego ostrzału idącego w ślad za żądaniem draba ze strzelbą.
- Michał nie damy rady uciec, prawda?
- Nie ma gdzie się schować. Zanim zrobimy dwa kroki wystrzelają nas jak kaczki –wyszeptał.
- Nie strzelaj! –pisnęła cienko, rozdygotanym głosem w stronę prześladowcy.
- Wyjdziemy, tylko nie strzelaj! – zawtórował jej Michał, o wiele spokojniejszym tonem. -Nie mamy broni!
Ruszyli przed siebie, Michał z uniesionymi w geście poddania ramionami, a Monika skulona za jego plecami, próbując zasłonić rękami co się dało. A kiedy zbliżyli się do obserwującego ich uważnie uzbrojonego mężczyzny, schowana za Michałem, wpatrywała się w niego przestraszonym wzrokiem. Miała nadzieję, że wygląda na wystarczająco przerażoną, dziewczynkę…


 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 27-02-2010 o 22:29.
Lilith jest offline  
Stary 24-02-2010, 19:10   #23
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
No to niezłe jaja... - myśl wystrzeliła jej się z mózgu jak z rewolweru. - Za dużo zielska się nawąchało i teraz masz jazdy, człowieku...

Staksowała spojrzeniem rzadki okaz kamiennego golema. Taki widok nieco ją zamurował. Owszem, niejednemu łapserdakowi była w stanie przywalić z sierpowego, ale na jej przeciwnika nie nadawałby się taki olbrzym, który prawie dwa razy przewyższał ją wzrostem, a przy jego wadze jej własna nie mieściłaby się w nawet najniższych progach skali w zakresie zapasów, boksu czy też innego "mordoprania". Zazwyczaj mierzyła się z ludźmi, a nie ze stworami czy tworami wywodzących się z otchłani chorych wyobraźni.
W dodatku co dwie głowy to nie jedna, a dwie pary potężnych rąk to nie jedna para wątłych ludzkich - dziewczyna nie miała ochoty ani na burzę pięści (to jest głazów), ani też na burzę mózgów. Nawet jeżeli te byłyby z wapieni.

Musiałaby zatem skorzystać z typowo babskiej strategii.
Starsza uczyła mnie, żeby za obcymi nie podążać. Chwila, w takich babsztyle zazwyczaj piszczały z przerażenia. Ale później będzie mnie gardło bolało, dostanę chrypki, zapalenia gardła… Nie, lepiej nie, tlenu trzeba na później zachować.
Tak, jakby było niedosyt obolałych, popękanych stóp, to jeszcze miała sobie rozdzierać krtań i kwiczeć jak zarzynana świnia w masarni. O, nie!

- Sam się utop, kamienny łbie! Patrzcie, jaki mądrala! - Ogon również nie był zadziwiony obecnością dwójki prawie nagich ludzi.
Był to niezwykle mądry okaz ogona. Ryoku nigdy nie słyszała nawet o hipotezie, że ogony mogą mieć swoje zdanie na różne tematy. Nie wyobrażała sobie, że mogą być łebskie i podchwytliwe. Nawet, ba – mogły być roztargnione!

- Wiecie? Jak obydwaj się utopicie, to będzie po was, więc może lepiej nie życzcie sobie nawzajem źle, dobrze? - oznajmiła głosem, w którym dominował rozsądek, ale także kwintesencja łagodności, aczkolwiek w większym stopniu onieśmielenia. - …Chyba, że mielibyśmy was jakąś sposobnością rozdzielić... - delikatnie się również uśmiechnęła, choć do tego kroku bardziej pchnęła ją podświadomość.
Sama się, ot tak, wyszczerzyła ząbki, mimo iż wcale tego nie planowała ani nawet nie za bardzo w tym momencie zachciewała.

- Stop! Głupki dwa, idziecie w górę, bo na dole przepaść, ośle móżdżki! - ni stąd ni zowąd pojawił się... kret. Poprawiwszy swoje małe okularki zwrócił się w stronę ludzi. - A wy co? Pomóżcie im wynieść się z mojego podwórza. - Wskazał łapką na oddalającego się w milczeniu stwora.

Stała przez chwilę w miejscu. Tak, mamma-mia powtarzała jej, gdy była małym dzieckiem, że za obcymi i z obcymi nigdzie się nie powinno szwendać. Tak, łatwo jej było to powiedzieć - bo teraz Ashino była w zupełnie innym wymiarze. Obecnie towarzyszyła obcemu, starszemu i nagiemu mężczyźnie, a w dodatku miała iść za kamiennym olbrzymem!
Skoro zatem nie widziała innego wyjścia, a i hybryda nieco odstraszała swoją posturą i do pewnego stopnia wyglądem, to znalazła się w potrzasku.

Stopy pewnie już jej opuchły, może skarpetek nikt nie będzie musiał jej dziergać - sama miała takowe w kolorze ludzkiej skóry, tylko materiał nie można było zaliczyć do frotte czy też i wełny, ale do pochodnej keratyny. Skóra nieprzyjemnie piekła, ale nie było innego wyjścia jak znieść pewne nieprzyjemności.

Ja nie mam na imię ”ty”, a słowo „głupek” zostaw sobie na kogoś innego – zaburczała do siebie w myślach. Przypatrzyła się tu wielkiemu kretowi, to oddalającej się pokrace. – A o „proszę” nawet nie wspomniał…
Mimo pewnych pretensji na poziomie czysto mentalnym, werbalnie nic nie odpowiedziała ani nie zmarszczyła się. Ostatecznie spojrzała na „golasa z przypadku”, żeby sprawdzić z czystej ciekawości, czy owy towarzysz zamierza gdzieś się ruszyć. Jakoś bała się tamtego potwora - z dwojga nieznanego wolała zostać przy huczącym, jednak na pozór nieszkodliwym panu Kopaczu.

No to, skoro… panu przeszkadzamy… - wysnuła bardzo niezręczną puentę i powoli obróciła się w stronę odchodzącego dziwadła. – …to może… sobie pójdziemy…
Zerknęła malejącą postać i z niemałą obawą podążyła za panem Kamieniem, spełniając prośbę mieszkańca podziemi. Mały gdzieś jednak w międzyczasie przepadł.
Chociaż dziewczyna była zręczna w poruszaniu się po lesie, to nogi ocierały się o przeróżne zioła i uderzały o kamienie, co dodatkowo utrudniałoby jej to dogonienie intruza.

Jakoś nie miała ochoty tu nikomu przeszkadzać. Nie chciała wchodzić w drogę kretowi, czuła się dość niezręcznie w towarzystwie Kuby. Mężczyzna nie był jakiś szczególnie niebezpieczny, bynajmniej nie sprawiał takiego wrażenia, aczkolwiek…
W Ashino było coś, co przeszkadzało jej poczuć się nieskrępowaną. I to nie była tylko kwestia nagości. Przyczyna zakorzeniła się bardzo głęboko i mimo że nikt tu jej nie wytykał palcami, to odczucie pozostawało podobne.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 25-02-2010 o 07:06.
Ryo jest offline  
Stary 27-02-2010, 22:30   #24
 
Jakoob's Avatar
 
Reputacja: 1 Jakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwu
- Kto cię przysłał? - padło stanowcze, suche zdanie. Jakub odpowiedział równie mocno i z przekonaniem. Nie było bowiem innej możliwości.
- Wy - to przecież proste. Pojawił się nagle na ołtarzu, wśród ludzi, którzy najwyraźniej odprawiali tajemniczy rytuał. Zapewne bawili się w okultyzm albo sekciarstwo, zdzierając kasę z słabych i naiwnych. Nie wiedzieli, że to działa. Działa oczywiście zupełnie inaczej niż dyktuje im wyobraźnia. Nie ma ani nadprzyrodzonych mocy, ani wielkiego bogactwa, ani szczęścia. Kończy się na przerażeniu, krwi i przemocy. Przemocy tak brutalnej, że większość z ofiar mrocznych rytuałów do końca życia ląduje na psychoterapii. Kuba oczywiście nie miał zamiaru odgrywać strasznego i bestialskiego demona, choć musiał przyznać, że przez chwilę przyszło mu to na myśl.

Pozostaje tylko jedna kwestia. Jakim sposobem niebo było fioletowe, a na nieboskłonie widniały dwa słońca? Czemu czuł wszystko tak jak powinien. Nie wykluczał szoku albo porażenia nerwowego, które wywołałoby efekt podobny do zażycia psychodelików. Lecz ten stan na pewno nie utrzymywałby się aż tak długo. Zazwyczaj mijał już po kilku minutach. Teorie alternatywnych światów były mu znane raczej pobieżnie, a i to głównie z przeciętnych książek sci-fi. Trudno mu było myśleć w tych kategoriach. A może to efekt motyla? Tu wszystko wygląda na takie antyczne i wiekowe. Ich stroje, instrumenty, wierzenia... tylko to cholerne niebo...

Na krótki odzew osiemnastolatka brwi małego człowieczka lekko drgnęły.
- To nie jest dobra odpowiedź. - Odrzekł znudzonym głosem.
- To może od razu mi powiesz co chcesz usłyszeć? - odrzekł zniecierpliwiony. - Musicie mnie zrozumieć. Leżałem w swoim łóżku słuchając muzyki, aż nagle znalazłem się wśród Was. Być może to nie wy mnie tu zesłaliście, nie zaprzeczam - Jakub próbował być jak najmniej agresywny, choć powoli tracił nad sobą panowanie. Nie mógł znieść głupoty tych ludzi, jeśli ludźmi można ich nazwać. Ssaki czy coś. Istoty człekokształtne? Wyglądają niby zupełnie normalnie...

Mężczyzna skinął tylko głową. Po chwili dryblas stojący z tyłu dosłownie podniósł Jakuba za włosy z krzesła i pchnął przed siebie.
- Idź.
Wskazał mu drzwi, którymi tutaj wszedł. Szedł potulnie za kimś, kogo w swoim świecie nazwałby zwyczajnie "koksem". Trzeba przyznać, że strażnik robił wrażenie. Śmiało mógłby konkurować na światowych scenach MMA w wadze ciężkiej. Kuba był tymczasem dość drobny. Niecałe 180 cm wzrostu i 60 kilo wagi nadawało mu wygląd nieco chucherkowaty, choć kondycyjnie wyróżniał się na tle rówieśników. Jego siła zwyczajnie nie mogła równać się kroczącemu przed nim przeciwnikowi. Był zbyt osłabiony po pobycie w celu, w dodatku bez wody i jedzenia.

Ponownie znalazł się w ciemnym korytarzu. Znów nie zdążył się mu przyjrzeć, gdyż jego podróż skończyła się kilka metrów dalej przy drzwiach obok. Żadnych numerów, tabliczek, dosłownie nic nie informowało o tym, gdzie wchodzi. Klawisz, a przynajmniej kojarzący się ze strażnikiem więziennym dryblas, który go prowadził, w milczeniu otworzył drzwi.
- Właź.
Pomieszczenie było mniej więcej tej samej wielkości, co poprzednie. Tu również nie było okien ani większej ilości mebli. Znów biurko, krzesło i fotel przypominający starą, elektryczną konstrukcję z lat 60' w brytyjskim więziennictwie. O dziwo, mały człowieczek, który przesłuchiwał Jakuba w pomieszczeniu obok już tu był, lecz nigdzie nie widać było alternatywnego wejścia. Klawisz zdecydowanym ruchem umieścił Jakuba na krześle. Chłopiec poczuł po chwili zimno skórzanych pasów krępujących każdy jego ruch. Targnął się mocno, lecz pęta trzymały nieustępliwie. Elektryczna konstrukcja była twardo przymocowana do podłogi i wyglądała na wyjątkowo solidną.

- Kto cię przysłał? - "Gestapowiec" ponowił swoje poprzednie pytanie.

- Nie wiem! Nie macie tutaj jakiegoś wykrywacza kłamstw? Spójrz na mnie - żadnych tików, nerwowych ruchów, napięć gałki ocznej i kącików ust. Jak już mówiłem - zasnąłem, po czym znalazłem się tutaj. - jeszcze brakuje, a pokażą mi swoją bogatą kolekcję narzędzi do tortur. Cholera, trafiłem na jakiegoś przeklętego de Sada!

Prąd ma to do siebie, że trudno sobie wyobrazić jego moc jeśli nigdy wcześniej się jej nie doświadczyło. Wiadomo, że kopie, że dochodzi do skurczu mięśni. Ba! Może nawet zabić, co nierzadko czyni. Mimo tego jest czymś na tyle niematerialnym, że ludzki umysł nie jest w stanie zobrazować wymyślnych krzywd i cierpień z nim związanych. Co innego, gdy ktoś przed twoimi oczyma wymachuje zakrzywionym, tępym narzędziem i z rozkoszą na ustach opowiada, co się z tobą stanie, gdy wbije ci to w brzuch i zahaczy o jelito.

- Nie chcę robić ci krzywdy. - Mały człowieczek przyjął opiekuńczy ton. - Dobrze wiesz, jak wyciągamy prawdę od rebelianckich szpiegów.

Stop! Rebelianccy szpiedzy. Muszą się ich obawiać, skoro nie wierzą w żadne moje słowo. Cholera, tortury to naprawdę prymitywny sposób sprawdzania wiarygodności!

- Nie jestem niczyim szpiegiem. Szpieg nie pojawiłby się nagle przed waszymi oczyma nagi i bezbronny. Nawet nie wiem, gdzie się znajduję. Nie wiem o Was kompletnie nic. - Kuba kontynuował spokojny ton "małego człowieczka". Nie drżał tylko dlatego, że nie mógł się poruszyć skrępowany przez więzy.

Przez ciało Kuby nagle przeszedł... grom. Inaczej nie da się tego określić. Momentalnie wszystkie mięśnie napięły się w niespotykany dotąd sposób. Czuł olbrzymie parcie na pęcherz. Czuł, że jeszcze sekunda i otworzy oczy mając przed sobą wielką, ciepłą plamę. Otępienie umysłu przyszło trochę później. Nie wiedział, gdzie jest, gdzie się znajduje. A chwilę potem potężny ból targnął całym ciałem, który trwał przez kilka sekund powodując drgawki. Przysiągłby, że gdyby nie skórzane pasy i solidna budowa "smażalni" rozniósłby całe pomieszczenie. Miał problem z akomodacją oka, miał problem z wzięciem oddechu, miał problem z podstawowymi funkcjami życiowymi. Czuł okropnie zimny i lepki pot, który wychodził wszystkimi kanałami ciała. Czuł olbrzymią ilość wszelakiego śluzu, który miał zamiar za wszelką cenę wydostać się na zewnątrz. Pociągnął mocno nosem, czując na dolnej ścianie gardła słonawy posmak.

- Mów, a nic Ci się nie stanie. - krzyknął człowieczek, choć i tak nie słyszał co mówi. Domyślił się jedynie rejestrując ruch warg i sens, a raczej bezsens, całej sytuacji.

Krzyk Kuby rozchodził się jeszcze długo po ciemnym pomieszczeniu. Nie wiedział skąd wziął tyle siły w płucach, skoro ledwo ruszał nawet palcem wskazującym u dłoni. Dobrze, że nic mu nie uszkodzili. Boże, oni mogą mnie przecież zabić! Jak dobrze pójdzie może zostanę bełkoczącym warzywkiem.

- Już... mówiłem... Nie jestem pieprzonym rebeliantem! Nawet nie wiem, gdzie jestem! Rozumiesz?! - był to raczej odgłos desperacji. Chciał się za wszelką cenę przyznać, że jest tym cholernym rebeliantem czy szpiegiem. Już sam nie wiedział co jest bardziej zdroworozsądkowe - przyznanie się do zarzucanych mu czynów, czy uparte trwanie w prawdzie.

Przesłuchujący jedynie pokręcił głową.
- Damy jeszcze radę? - Zwrócił się do strażnika.
- Nie, jest zbyt słaby. - Odparł stojący za Jakubem mężczyzna.
Chłopak rzeczywiście ledwo żył. Był skrajnie wykończony, prawie mdlał.
- Pieprzone maszyny... Dawaj jeszcze raz. - Rzekł poprawiając resztki włosów na głowie. - Chyba, że będziesz mówił. - Zwrócił się do Jakuba.

- Dobra! Powiem, błagam, powiem co chcecie, ale nie włączajcie tego ustrojstwa! Sęk w tym, że naprawdę nie jestem żadnym rebeliantem - łzy powoli napływały do oczu przesłuchiwanego. - Wiem, że to dla Was bardzo trudne, nie jestem jednak bezużyteczny. Pomyślcie tylko o wiedzy, którą mogę wam przekazać! - oklapł nagle, zdziwiony wyczerpaniem organizmu. Najwyraźniej nawet adrenalina nie była w stanie utrzymać go przy świadomości. - Nie... jestem... żadnym jebanym rebeliantem.

- Wal. - Krótki rozkaz wydany przez łysego bardziej zabolał Jakuba, niż to, co po nim nastąpiło. W myślach widział jak dłoń sztygara zaciska się na dźwigni urządzenia i szybkim, stanowczym ruchem przesuwa ją w dół, zamykając obwód. Czuł każdy nerw, każdy mięsień, czuł miliardy aktywnych neuronów w mózgu, czuł jak odpowiednie receptory uwalniają reakcję bólową, czuł że żyje i umiera jednocześnie. Nie wiedział czy to prawda, czy wyobraźnia splata mu figle. Widział jedynie zaniepokojoną twarz rozmazaną twarz tego sadysty. Widział jakby miał minus cztery dioptrie na oba oczy. Jakub pogrążył się w zapaści. Światło zgasło, kurtyna zapadła, oklaski zginęły zatopione w ciszy.
 
__________________
gg: 8688125

A po godzinach, coś do poczytania: [nie wolno linków w podpisie, phi]
Jakoob jest offline  
Stary 04-03-2010, 09:50   #25
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Patrycja obudziła się po raz kolejny. Tym razem pamiętała wyraźnie co działo się zanim straciła przytomność.

Otworzyła szeroko oczy w geście przestrachu i uniosła głowę aby się rozejrzeć.

Głowa ciążyła jej trochę, ale wzrok szybko nabrał ostrości.
Leżała na jakimś pobojowisku. Widziała wyraźnie świeżo zrytą ziemię z porozrzucanymi kępami traw, czuła jej wilgoć. Nawet spore drzewa nie stawiły oporu jakiejś niszczącej sile, która była odpowiedzialna za ten bałagan.
Dziwne w tym wszystkim było to, że tutejsze drzewa tak naprawdę nie miały korzeni, a rosły ponad i w głąb ziemi?? Do tego nadal widziała fiołkowe niebo i dwie słoneczne kule....


Nadomiar złego nie była już sama. Tuż obok stała naga kobieta wodząca wzrokiem za... biegającą po trawie na palcach dłonią ?!?

Podnosząc tą... dłoń musiała właśnie dostrzec, że Mazzini odzyskała przytomność, bo usiadła koło niej na ziemi i zwróciła się do niej, do tego po polsku!

- Emm... Najwyraźniej to ja cię tu sprowadziłam. Przepraszam, to było niechcący. Mam nadzieję, że podróż nie była nieprzyjemna i że nie przerwałam ci niczego ważnego...

- C..coo? Gdzie ja jestem i kim TY jesteś? Co tu się stało? Jak? eeee... - Patrycja była już kompeltnie ogłupiała.

"Co się ze mną dzieje?! Jeśli to nadal jest sen, to ja CHCĘ SIĘ OBUDZIĆ"
- krzyczała w myślach

Kobieta przyglądała jej się chwilkę po czym odparła

- Jestem Sofia. A co się tu stało... no... właściwie to sama nie całkiem wiem. To była piękna polana, zielona trawa, czerwone maki i tak dalej... Z takim małym, stacjonarnym tornadem. Myślałam, że to może być teleport albo jakieś wskazówki, co dalej, bo jakoś zapomniał mi powiedzieć czegokolwiek konkretnego... No i dotknęłam tego. A co dalej, to już wiesz dokładnie tyle co ja... - wskazała kikutem na pobojowisko

Patrycja gapiła się z lekkim przerażeniem w ciagle ruszającą się kończynę. Najwyraźniej tej kobiecie ucięło dłoń. Tylko dlaczego nie widać krwi??

- Ja chyba faktycznie zwariowałam... albo to nie jest Ziemia... - powiedziała na głos - Jestem lekarzem, daj mi obejrzeć swoją rękę, może mogłabym jakoś pomóc... A tak przy okazji to kto Ci czego nie powiedział? I jak się tutaj znalazłaś? - powiedziała drżącym głosem wstając do kobiety.

- Oczywiście, że to nie jest Ziemia! Moment... To ty nie jesteś stąd? Spod tego nieba?... - zdziwiła się Sofia - Jak się tu dostałam... Zasnęłam u siebie, w akademiku. I przyśniły mi się... drzwi. Jak w Opowieściach z Narnii - drzwi do innego świata. Podjęłam decyzję i przeszłam przez nie. I obudziłam się tutaj... Pod fioletowym niebem, wśród chmur, na grzbiecie błękitnego sokoła, wielkiego jak koń... Wylądowaliśmy tutaj. I tu mnie zostawił... - opowiadała dalej - Jak chcesz obejrzeć rękę, to proszę. Ale wątpię, czy dasz radę ją przyprawić...

Oglądając dokładnie kikut kobiety odpowiadała.

- Dziwne to wszystko... Ja obudziłam się w swoim mieszkaniu. Wszystko było jak zawsze, tylko to niebo i dwa słońca. A potem straciłam przytomność i obudziłam się... tutaj...
Wielki sokół? Latałaś?


Oględziny wypadły niezbyt pomyślnie. Faktycznie, niewiele mogła tu pomóc. Ręka była wyraźnie zabliźniona, dłoń zresztą też. Współczuła jej i jednocześnie bała się, bo skoro Sofia straciła dłoń, to to naprawdę nie mógł być żaden sen...

- A to zostało po tym... jak mówiłaś... mini tornadzie? - powiedziała wskazując na jakby wypalony w kikucie znak - Dziwna blizna... ale najdziwniejsze, że Twoja dłoń nadal zachowuje się jakby była sprawna...
Cholera, zaczynam się naprawdę martwić. Może powinnyśmy się gdzieś schronić?


Patrycję dziwiło opanowanie i spokój drugiej kobiety. W końcu utrata dłoni to powód nawet do paniki. Przyglądała jej się uważnie.

- Schronić...? - spytała Sofia - Moment, niech ja pomyślę... Z góry widziałam coś jakby miasto... to było... chyba tam - wskazując kierunek dokończyła - Możemy spróbować tam iść... Co Ty na to?

Mazzini myślała intensywnie. Wiedziała już, że znajduje się na obcym terenie, a ta kobieta wiedziała jednak trochę więcej o tym świecie. Zazwyczaj nie ufała ludziom tak szybko. W tym przypadku jednak nie miała wyjścia.

- Chodźmy. Może uda się znaleźć kogoś, kto nam więcej opowie o tym miejscu - a dostrzegając wreszcie również i swoją nagość dodała - Trzeba też trochę się okryć. Kto wie, co jeszcze nas czeka...

Sofia jakby zaskoczona zamyśliła się przez moment

- Okryć... - spojrzała w bok i przygryzając wargę wodziła wzrokiem po otoczeniu... Po dłuższej chwili odparła z entuzjazemem - Chyba mam pomysł. Umiesz pleść wianki z kwiatów? Bo można by zrobić coś takiego... z trawy, z wysokiej trawy... takie spódnice. Rozpadnie się to najdalej pojutrze, ale przynajmniej na razie będzie...



Jeszcze mówiąc podeszła do powalonej kępy prawie metrowej trawy z miękkimi pióropuszami i zaczęła rwać źdźbła u nasady.

Patrycja pomyślała, że to nareszcie jakaś normalna czynność, przy której będzie spokojnie mogła przeanalizować całą sytuację. Trzeba zerwać ta trawę i zaszyć się gdzieś w mniej widocznym miejscu.

- Dobry pomysł. Najpierw okrycie, a potem ruszajmy w stronę tego niby miasta - odpowiadając przyłączyła się do pracy - Achhh i jeszcze jedno. Jestem Patrycja.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 04-03-2010, 12:44   #26
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
Dopiero teraz, pracując, Zofia zaczynała rozumieć, czym jest utrata dłoni. I co z tego, że lewej? Do tej pory nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jest potrzebna. Tyle czynności wymagało przytrzymania czegoś lewą ręką...

Radziła sobie, jak mogła. Blokowała plecione pasma między kikutem a kolanem, i jakoś to szło. Ale zgrzytała zębami tak, że niemal szkliwo pryskało.

Ale cóż, miała wybór - pogodzić się z tym, co już się stało i czego nie mogła odwrócić... albo się nie pogodzić, tyle że to niczego by zmieniło - oprócz dodania wściekłości i rozpaczy do listy jej problemów. A rwanie włosów z głowy nigdy, w żadnych okolicznościach nie wydawało jej się dobrym wyjściem.

W każdym razie w sensie metaforycznym. Bo w dosłownym, i owszem - właśnie teraz, w tej chwili wyrywała sobie pojedyncze włosy, by co kilka centymetrów związać nimi i wzmocnić robótkę. Najwyraźniej się sprawdzało - krzyknęła więc tę radę do Patrycji, pracującej samotnie za zwalonym drzewem.

Ciekawe, kim ona jest, ta Patrycja. Dziwna rzecz - ewidentnie była z tamtej Ziemi, spod niebieskiego nieba z jednym Słońcem. Ale nie tylko nie zdecydowała sama o przejściu, ale też aż do konfrontacji z faktami nie miała świadomości, że takie przejście zaszło.
Dziwne.
I skoro były tu we dwie - przerzucone początkowo w różne miejsca - czy takich podróżników mogło być więcej?

Rozmyślając nad tym, męczyła się z jednoręczną robótką. Oprócz spódnicy zrobiła jeszcze sznurek, na którym zawiesiła sobie na szyi amputowaną, bezużyteczną dłoń. W końcu nie mogła jej przecież tu zostawić, a nieść jej cały czas w ręku też nie miała ochoty. No tak, makabreska. Zgadza się. I cóż na to poradzić? Zacząć histerycznie chichotać albo płakać?

Nowy świat. Nowe życie. I imię też nowe. Teraz jestem Sofia. Podobnie jak przedtem - ale nie tak samo. Prostsze, bardziej surowe, bardziej melodyjne. A co będzie znaczyć to imię - zależy ode mnie.
 
__________________
jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama.
Rhaina jest offline  
Stary 07-03-2010, 09:49   #27
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Normalnie jak jakaś psychodeliczna sesja rpga, to wszystko wydaje się, jak stworzone przez jakiegoś kiepskiego mistrza gry. Nagle usłyszał Ryo.
- No to, skoro… panu przeszkadzamy to może… sobie pójdziemy… - po czym ruszyła za kamiennym stworzeniem.Kuba stwierdzając, że w sumie lepszego planu nie ma może zrobić to samo.
Przyspieszył nieco, aby dogonić Ryo i kamiennego golema.
- Mamy jakiś plan, czy improwizujemy? - zapytał Ryo, a następnie zawołał za stworzeniem.
- Mógłbyś nam powiedzieć dokąd idziemy? -
 
deMaus jest offline  
Stary 09-03-2010, 08:04   #28
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Monika i Michał Jabłczyńscy

Rodzeństwo powoli opuszczało tunel. Ta ciemność, zimno ta obrzydliwa maź, tego wszystkiego za chwilę miało już nie być. Jednak to, co mieli otrzymać w zamian także nie wróżyło nic dobrego. Nieznany świat, nieznani ludzie i nabita strzelba. Trudno o gorszą wymianę.
Kiedy opuścili tunel, będąc cały czas pod bacznym okiem nieznajomego, który cały czas trzymał ich na muszce, ich oczom ukazało się miasto. Co prawda było bardziej podobne do kopalni, niż do tętniącej życiem osady, jednak ilość budynków pozornie niezwiązanych z górnictwem dawała pewność, iż jest to miasto. Co oczywiście nie zmieniało faktu, że znajdowali się pod ziemią.
Same budynki były niemałą osobliwością. Wielkie, kilkunastopiętrowe, czarne lub szare bryły połączone ze sobą siecią drewnianych mostków, z małą ilością okien, dachami sięgające gładkiego stropu.
Oświetlenie zapewniała moc małych latarenek, zawieszonych na plechach jakichś karłów, biegających po mieście. Warto wspomnieć o tym, że owi latarnicy, ubrani byli w różnorakie stroje, nad głową zaś mający statyw dla lampy, takiej samej lampy, jakie rodzeństwo widziało w tunelu.
Gdzieniegdzie z ziemi wystawały ogromne, kilkumetrowe tryby, ciągle się obracające. Najwidoczniej pod miastem prosperowała jakaś kotłownia, albo maszynownia.
Mężczyzna ze strzelbą na widok ich gołych, uszlamionych ciał jakby się zawahał.
- Yyy... kim jesteście? - powiedział i nie opuszczając strzelby usiadł na ziemię.



Ashino Vangraden i Jakub Kania

Kamienny stwór w milczeniu poruszał się naprzód. Najwidoczniej nad czymś myślał, ponieważ gorączkowo drapał się po swej kamiennej głowie, jego ogon zaś zwinął się w kłębek i coś do siebie mamrotał.
- Mógłbyś nam powiedzieć dokąd idziemy?
- Ja będę szedł do osady, możecie pójść za mną -odpowiedział korpus, kiedy ogon trwał w milczeniu.
Krajobraz nie zmienił się od jakichś trzydziestu minut, ciągle brnęli w tej groteskowej puszczy. Wróżki stały się już codziennością, jednak żadnych rozumnych istot nie spotykali już przez ten czas. Oczywiście i to uległo zmianie.
Kiedy szli spokojnie przed siebie, zza krzaków nieopodal wychyliły się... dwa ludzkie ciała.
Kobiety odziane były w gałęzie tych samych roślin, co Ashino i Jakub, dodatkowo one z pewnością widziały trójkę podróżników bardzo dobrze.
- O! To jacyś wasi kuzyni? - zapytał ogon.



Zofia Głowska i Patrycja Mazzini

Wędrówka gęstym lasem bez żadnego przygotowania okazała się trudnym zadaniem. Otarcia, ukłucia i zadrapania stały się dla nich normą. Krajobraz także nie wzbudzał w nich już większych emocji. Wszystko powoli stawało się swojskie, jednak nadal trzeba było być uważnym. Wystarczyło raz poddać się pozornemu spokojowi tego miejsca, aby... zza krzaków wyskoczył kamienny golem i dwójka półnagich ludzi.
Potwór co prawda nie okazał większego zainteresowania dwójką kobiet, jednak o jego towarzyszach nie można było powiedzieć tego samego. Tak przynajmniej wydawało się Zofii i Patrycji, które znajdowały się jednak w odległości jakichś trzydziestu metrów od tamtych ludzi.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 09-03-2010 o 12:38.
Minty jest offline  
Stary 10-03-2010, 03:52   #29
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Ja będę szedł do osady, możecie pójść za mną -odpowiedział korpus
- Jeśli ci to w niczym nie przeszkadza, to chyba narazie ruszymy z tobą. - odpowiedział Kuba. - Mozesz nam coś o sobie odpowiedzieć? Czy jest tu więcej takich istot jak ty, jak nazywa się ta kraina, kto tu rządzi i tym podobne rzeczy? -


Po jakichś trzydzietu minutach, stało się to czego spodziewał się na pewnym poziomie świadomości, jednak czego nie tak naprawdę nie oczekiwał. Mianowicie spotkali dwie nagie kobiety, które miały odzienie z podobnych do ich gałęzi.
- Witam, sadzac po waszym odzieniu spotkało was to samo co i nas. Nazywam się Kuba - powiedział w ich stronę.
 
deMaus jest offline  
Stary 10-03-2010, 18:16   #30
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
- Mamy jakiś plan czy improwizujemy?
- Plany zawsze mogą ulec zmianie, a ja zaś nie zawsze potrafię się ich trzymać. Wybieram opcję "Improwizuj". Jedyna, uniwersalna opcja. - usłyszał Jakub oto taką odpowiedź od złotookiej kruszyny na pytanie odnośnie "imprezowania" (tj. improwizowania).
- O, to jacyś wasi kuzyni? - a Ryoku usłyszała pytanie kamiennego stworzenia.

Nie zerkała na owych potencjalnych "kuzynów" z jakąś szczególną uwagą. Od dnia, kiedy rzekomo weszła do świata dorosłych i miał być to początek nowego życia, niby to lepszego, bo rezerwującego większą ilość swobód, i przy okazji też odpowiedzialności, granatowowłosa utwierdziła się jeszcze bardziej w przekonaniu, że rodziny tak naprawdę nigdy nie miała. Już nie mogło również uwadze ujść to, iż na tle towarzystwa, odliczając "goliata" najbardziej rzucała się w oczy. Nie tylko miała z tych ludzi najciemniejszą karnację, ale też...

Nie, Ryoku ujrzała bowiem osóbkę, która nie posiadała już pary całych rąk. Jedna z dłoni najwyraźniej "uciekła" niegdyś rudowłosej właścicielce, tak więc osierocona kończyna musiała pozostać przy swojej nieszczęśliwej pani. Ashino może dziwnie wyglądała, jeśli w rachubę wchodził między innymi niecodzienny kolor włosów, ale cóż - przynajmniej mogła w zupełności cieszyć się pełną sprawnością ciała.
Już nieistotne, że bolały stopy, aż pęcherze mogły tylko wyłazić jak świstaki na wiosnę. Albo gadające krety, rzucające w twarz jak człowiek człowiekowi wilkiem jakąś opryskliwą uwagę.

- Ja nie mam rodziny - oznajmiła do pana Kamienia. - Więc nie muszę sobie zadawać trudu, żeby sobie przypominać o miłej familii.

- Witam. Sądząc po waszym odzieniu spotkało was to samo, co i nas. Nazywam się Kuba. - ośmielił się natomiast nowy, znany od kilkunastu minut (jeśli w tym miejscu można było chociaż używać pojęcia czasu ze świata posiadającego tylko jedno słońce i pospolite, niebiesko-szarawe niebo) towarzysz zagadać do owych pań.

Taa, odzieniu.
Sarknęła sobie w myślach. Nawet jegomość począł pojmować potęgę ironii. Dopiero teraz - ale powiadają ponoć, że lepiej później niż "za późno". Choć "wcześniej" również nie urągałby tu nikomu.
Tylko szkoda, że na siebie nie spojrzałeś...

- Jeżeli mowa tu w ogóle o odzieniu... - gałąź już rozleciała się na kawałki, zatem atrybut cenzorów do niczego się nie przydawał. - To nasze nadaje się jedynie na rozpałkę... - zerknęła, czy towarzysz Jakub się zakrywa jej "podarkiem". - ...ale jeżeli udałoby się dodatkowo coś dobrego do jedzenia zdobyć, to można gdzieś rozpalić ognisko. Trochę chrustu, iskry i dobrej zabawy, companya.

Za późno natomiast ona się powstrzymała, żeby się nie rozgadywać. Symboliczna gleba na małym kamyczku się sprawdziła jak samospełniające się proroctwo. Obawiała się, a zarazem spodziewała krzywych spojrzeń, choć możliwie, iż niepotrzebnie.
Zakaszlała ostentacyjnie, maskując swoją drobną wpadkę.
- Wybaczyć - dodała głośniej. - Gdzież to moje wychowanie? - a to ostatnie pytanie przeznaczyła na mruczenie do siebie pod nosem. - Ryoku jestem.

To powiedziawszy, a raczej by wtrąciwszy swoje trzy niewypolerowane grosze, skierowała swój wzrok na kamienną bestię.
- A tak apropos, jeśli nie zaszkodzę spytać: co to za wioska? A może inaczej.. - pozbierała się, wzięła głęboki oddech i spytała poważniejszym tonem. - Co to za kraina? - pokreśliła powagę w swoim głosie. Chciała znać odpowiedź na to pytanie i nie pozwoli na to, by ktoś ją zbywał łatwizną.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 10-03-2010 o 18:39.
Ryo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172