Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-08-2014, 00:28   #1
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
THE END[Autorski] 500 lat po wojnie


Księstwo Spirskie, państwo bardzo zrównoważone tak samo jak jego położenie. Komora w którym zostało założone było kiedyś pełną metanu pustką, lecz niewielka rodzina z samego dołu Ziemi szybko ją oczyściła, zamontowała kilka drogich zabawek które oczyszczały powietrze, a potem zaczęli się urządzać. Rodzina była bardzo liczna, ludzie tak się zmienili że ważne było dla nich trzymanie się w grupach, nawet jeśli z rodziną według powiedzenia wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach. Dość wyrównane ceny na towary z "piekła" i "nieba", spowodowało szybki napływ osadników. Spirowie szybko rozdzielili między siebie najważniejsze stanowiska, a z osadników zaczęli formować wojsko oraz rozdawać prace. Pracę za którą co ważne, płacili co było dość szokujące. Górnicy, drogowcy, budowlańcu, żołnierze - nikt nie był tu gorszy od drugiego, a Księstwo Spirskie szybko zostało wrzucone na główny szlak handlowy. Spotykali się tu twardzi handlarze z dołu, jak i wygadani handlarze z góry. Państwo w pięć lat rozkwitło niczym jakiś powierzchniowy kwiat.

Ten szybki natłok ludności oderwał ich od przeszukiwania okolicy, a niecałe dziesięć kilometrów od nich znajdowały się bogate złoża żelaza. Gdyby położyli na tym swoje łapy stali by się o wiele silniejsi, wtedy wystarczyłoby założyć jakaś hutę i rozpocząć produkcję choćby amunicji. Niestety, pierwsza był Wędrowna Organizacja Górnicza Skałka, częściej nazywana WOGS lub po prostu Skałka. A górnicy Ci nie jedną za sobą mieli kopalnię, wydobywali już inne minerały jak sól, węgiel, diamenty, a nawet uran. Teraz obie te frakcje natknęły się na problemy przewyższające ich ludzi. Co prawda po zamknięciu Jaskini Rudej w której znikali ludzie problemy znikających mieszkańców zniknął, niestety jaskinia ta była drogą tranzytową dla wielu handlarzy. Odblokowanie jej była na rękę obu frakcjom.

DeThree i Christopher Ortega

Pierwszy w Księstwie Spirskim był Ortega wraz ze swoim androidem. Droga była długa, lecz mężczyzna nie mógł narzekać. Wszystkie jego rzeczy niosła D3, a również go broniła. Co prawda nie była silniejsza od przeciętnego człowieka, ale tkankę było o wiele łatwiej uszkodzić niż metal, a wytwór techniczny łatwiej naprawić. Przekonała się o tym cała masa osób łakomych na ich sakiewki. Głupcy, nie wiedzieli że wszystkie pieniądze Ortegi pochłonęła budowa D3, a co za tym idzie nie mieli nawet karata. Pewnie dlatego i tylko dlatego skusili się na zbadanie Jaskini Rudej. Wypłata była niewymiernie duża do zadania. Zapewne w jaskini zamieszkali jacyś łasi na czyjeś sakiewki bandyci których D3 powinna z łatwością odstrzelić. Gra była warta ryzyka.


Na miejscu przywitał ich John Spir, niski facecik w okularach i łysiną, lecz jego nazwisko zdradzało że z pewnością nie jest osadnikiem. Spirowie byli traktowani w Księstwie niczym Bogowie, a duża część populacji składała im cześć pod pałacem, głównie Królowi, a tym był Brian Spir.

John wytłumaczył im dokładniej czego od nich oczekują. A oczekiwali tego, co było w wieściach. Znalezienia przyczyny znikających ludzi. Pal licho jakby znikali tylko Ci którzy tam wchodzą, ale zaczęły ginąć całe rodziny najbliżej mieszkające wejścia do Jaskini Rudej oraz patrole tam stacjonujące. Pomogło dopiero zakratowanie przesmyku, lecz to spotkało się z wielkimi oburzeniem ze strony handlarzy. Ci traktowali przejście przez jaskinię za coś w rodzaju tranzytu. Nie dziwowała toteż wysokość nagrody, na którą w większej części składały się handlowe organizacje.

Po wyjaśnieniach John zaprosił Ortegę (bowiem D3 traktował za rzecz i nie miał zamiaru odpowiadać na jej pytania oraz z nią rozmawiać) do jednego z gościnnych pokojów wydrążonych w niższych partiach pałacu, który z kolei był wydrążony w prawie całej północnej ścianie. Pokój był całkiem przytulny. Miał własny agregat prądotwórczy, pokój sypialny oraz mały salonik, aż w końcu na łazience z ciepłą wodą kończąc. Posiłek czekał na stole, niestety nie było to mięso lecz grzybowy gulasz z kaszą oraz czarny sos. Jutro z rana mieliście wyruszać.

Mike "Dawn" Sunrise

Mike przybył zaraz po Christopherze i jego androidzie. Droga z Elyzjum była długa i niebezpieczna, ale on zawsze lubił ryzyko, a kiedy mogło to przynieść zysk w tak sporej ilości karatów, tym przyjemniej mu się to niebezpieczeństwa związane z podróżą pokonywało. Gra jednym słowem warta była świeczki, a droga nie stanowiła problemów dla kogoś kto był na powierzchni i zmagał się z atmosferycznymi anomaliami.

Przywitał go tak samo jak pozostałych John Spir i wytłumaczył dokładnie robotę. Nie wystarczyło nic innego, jak podpisać druczek. Zapewne spodziewali się takich którzy mogliby podać się za Ortegę lub Mike i wpaść za nich po nagrodę, mówiąc że jaskinia czysta. Spirowie nie dawali się ruchać w tak banalny sposób. Sunrise dostał pokój obok "jakiegoś gościa z androidem", również z takimi samymi wygodami. Mieli ruszyć rano, a do tej pory mogli spać do woli i zjeść w końcu ciepły posiłek, wykąpać się. Rzeczy tak banalne, a jednak nie wszędzie dostępne, choć sytuacja w podziemiach poprawiała się z wieku na wiek.

Poranek w Księstwie nastał dość późno, widać ich rachuba czasu była o wiele bardziej przychylna człowiekowi. Noc trwałą 14 godzin, dzień 12. Zegar wmontowany w jedną ze ścian komunikował to każdemu. Na noc miasto zgasło niczym zdmuchnięta świeca, a zaczęło się budzić w momencie kiedy wpadł do was John.
- Zaprowadzę was za pół godziny do jaskini, więc się szykujcie.
Komunikat był suchy, lecz treściwy. Po pół godzinie szliście już w kierunku miejsca przeznaczenia. Mimo porannych godzin, ulice były zatłoczone. Na runku przez który przechodziliście o mało nie zgubiliście swojego małego przewodnika, tylu tam było ludzi. A jak spostrzegliście, na straganach handlarzy były najrozmaitsze towary. Z pewnością mieszkanie tu sprzyjało wydawaniu karatów. Im bliżej wejścia do jaskini, tym było mniej ludzi. Domy i baraki bliżej Jaskini Rudej były opustoszałe, wyjaśnił że to pozostałości po rodzinach które zniknęły. Strach przed tym miejscem był wyczuwalny. Wręcz dało się go ciąć nożem w powietrzu. Świadczyły o tym liczne barykady wojskowe i patrole. Samo wejście do Jaskini Rudej zostało zakratowane prętami, a specjalnie dla was wycięto w nim wąskie przejście.

Dostaliście też komunikat, że jeśli nie wrócicie w przeciągu kilku dni zaspawają je z powrotem. A kiedy prawie ruszyliście, mały człowieczek w okularach życzył wam wszystkim powodzenia, nawet androidowi. W końcu maszyny ginęły tam tak samo jak ludzie.

Clo oraz Rust

Skałka. Miejsce bardzo biedne od kiedy przestali przyjeżdżać handlarze z Księstwa, a najkrótszą i najszybszą drogą było przejście przez Jaskinię Rudą. Teraz owa jaskinia była pilnowana przez dwadzieścia cztery godziny na dobę przez najemników, lecz Ci nawet nie mieli ochoty tam wchodzić. Los chciał iż Clo oraz Rust zeszli się razem wprost pod drzwiami kierownika kopalni, Paula Diggera. Nazywali go również Kopaczem, lecz ten się nim nie przedstawił i dla was został tylko Paulem.


Sama Skałka prezentowała się dość bogato, co widać było po sprzęcie, który musiał być sprowadzany od samych szabrowników którzy przeszukiwali powierzchnię planety, kiedy się tylko rozpogadzało. Tylko Paul oraz kilka innych osób wiedziało że w ich sejfie było więcej karatów niż w nie jednym skarbcu państwowym. Kluczem do tego jak uważał Paul była oszczędność i wydatkowanie pieniędzy tylko na rzeczy ważne i najważniejsze.

Objaśnił wam prace oraz opowiedział historię mężczyzny który został tam nabity na dziwny krzyż oraz że przepadła tam cała zmiana rozwścieczonych górników myślących że to bandyci. Jego opowieść miała was chyba tylko zniechęcić, lecz nie odniosła zamierzonego skutku. Kiedy podpisaliście odpowiednie dokumenty, zaproponował wam nocleg w jednym z górniczych baraków, a rano miał was zaprowadzić pod wejście do "Rudej". Sam barak nie wyglądał źle, łóżka nawet miały materace, a w kranach była woda, niekoniecznie ciepła. Mimo wszystko spędziliście tą noc dość spokojnie. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to że Rust nie zmrużył oka przez calutką noc. Clo nie miała z tym większych problemów.

Rano jak obiecał, zjawił się Paul. Górnicy z nocnej zmiany nadal pracowali, co dawało się odczuwać w postaci drżących ścian oraz odgłosów maszyn. Ruszyliście wolno w kierunku wejścia do pieczary, a górnicy mający akurat nieco wolniejsze ręce odprowadzali was wzrokiem niczym skazańców, lecz jakby z nico większym żalem i niewypowiedzianą szkodą.


Wejście do Rudej jak została nazwana ta cholerna jaskinia, została specjalnie dla was odbarykadowana. Najemnicy pilnujący wejścia nie dawali zbyt wielu szans na powrót, czego się mówić nie hamowali. A było ich tam całkiem sporo, była to taka prywatna armia Skałki. Co ciekawe, dopiero w tej kopalni musieli się o taką zatroszczyć, a wszelkie ich wcześniejsze wyrobiska obywały się nawet bez mniejszej ochrony. Każdy górnik mający mózg w głowie miał swoją pukawkę, a to sprawiało że bandyci raczej im się nie narzucali.

Przed wejściem Paul wytłumaczył na jakiej zasadzie ma wyglądać was powrót, bowiem barykada miała zostać na nowo założona. Po jej drugiej stronie zostanie zamontowany telefon, będzie wystarczyło zadzwonić. Skałka nie mogła sobie pozwolić na straty w górnikach. Idąc tam widzieliście iż większa część chodników została opuszczona, a blaszane baraki przeniesione. Im dalej od tego cholernego miejsca, tym lepiej.

Peter

Spóźnisz się, wiedziałeś o tym już poprzedniego dnia. Droga z Piekła była o wiele trudniejsza niż z Nieba, wspinanie się, podchodzenie cały czas pod górę, błądzenie po trasach handlarzy i ciągłe uważania na ludzi którzy odciążyliby Cię od masy twojego plecaka. Pełznąć w górę pewnej ściany przypomniałeś sobie nawet jak robiłeś to kiedyś objuczony tobołami handlarzy, twój plecak w porównaniu do tamtych to był pikuś. W tycz czasach, umiejętność wspinaczki na szczęście była tak popularna jak mówienie czy chodzenie. Po długim marszu połączonym ze wspinaczką, a nawet przepłynięciem koryta podziemnej rzeki, dotarłeś do Skałki. Spóźniłeś się.

Ludzie przyglądali Ci się uważnie. Widać nie miewali tu ostatnio gości. Złapałeś za klamkę biura kierownika kopalni - było zamknięte. Lekko się przestraszyłeś, czyżbyś odbył taką podróż na próżno? Wszystkie wydane na przygotowania karaty poszły jak kamień w wodę albo gorzej, w lawę? Z wody by można to chociaż wyłowić. Nie jeden był taki, co po pył diamentowy się rzucał.


Zauważyłeś wychodzących z chodnika niedaleko blaszaka kierownika kilku górników. Biednych, nędznych, ale uśmiechniętych i chyba nawet zadowolonych ze swojej pracy. Zapytałeś pierwszego z brzegu o kierownika i robotę, ten spojrzał na Ciebie smutno, pewnie pomyślał "biedny dureń", ale wskazał Ci drogę do Jaskini Rudej.
- Kierownik powinien być pod bramą, niedawno chyba odprowadzał twoich towarzyszy.

Spojrzałeś w lekko oświetlony korytarz, żarówki i chemiczne lampy migały delikatnie. Skałka jak zauważyłeś przestrzegała zakazu używania ognia w podziemiach. Pognałeś rzucając szereg cieni na ściany. Kierownika spotkałeś w połowie drogi. Nie musiałeś mu się zbytnio tłumaczyć. Zauważyłeś też różnicę w jego ubraniu, a tych których mijałeś. Kierownik jak w mordę strzelił. Odprowadził Cię do bramy. Ta była już prawie zatkana. Na szczęście zrobili Ci mały przecisk.

- Tylko nie strzelaj do wszystkiego co się rusza, tą drogą poszło już dwóch ludzi. Z tego co mówił mi sztygar po drodze, dzwonili purpurowcy. Od ich strony też idą ludzie, chyba pięciu. Albo coś źle zrozumiałem. Tu będzie telefon, więc jak wrócicie telefonujcie. Linia jest połączona z obozem najemników.
Zobaczyłeś jak przecisk zostaje zatkany, a wokół niego zaczął iskrzyć palnik karbidowy.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 11-08-2014 o 19:00.
SWAT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172