Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-10-2015, 23:01   #11
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
- Skurkowaniec - mruknął masując się po czole. Szturchnął jeszcze mutanta sprawdzając, czy rzeczywiście padł.
Alex z niezadowoleniem spojrzał na uszkodzoną w fazie walki broń.
- Co my tu mamy - miał teraz czas, żeby dobrze się rozejrzeć po domu.
W kuchni prócz kubka z resztkami kawy nie znalazł niczego ciekawego. Kawa była już dawno zimna, ale i tak wlał ją w siebie. Nie ma co wybrzydzać. Sypialnia również pusta, nie licząc oczojebnego, zielonego dywanu. W salonie był identyczny, właściciel musiał mieć kiepski gust. Zupełnie ciekawie zrobiło się, kiedy znalazł mapę.
Ewidentnie zaznaczono drogę do Arkansas City. Zwinął ją i wsadził do tylnej kieszeni. Wtedy dostrzegł leżącą w kącie skrzynię. Była zamknięta na zwykły rygiel, więc nie było żadnego problemu. Otworzył ją i zajrzał z ciekawością do środka.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline  
Stary 11-10-2015, 19:47   #12
 
Eldenir's Avatar
 
Reputacja: 1 Eldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodze
Andreas chciał zwabić potwora do siebie więc udał się w kierunku ściany budynku. Mutant widząc ruch podążył w kierunku holendra. Byli oddaleni z jakieś pięć metrów od siebie. Słońce przebiło się przez chmury niemal oślepiając Andy’ego.
Andy nie przyspieszył kroku, szedł dalej przed siebie w zaparte. Zacisnął mocno dłoń na rurze i czekał. Pozostała dwójka powinna zaraz rozwalić mutanta.
Mark i John tylko się przyglądali jak Andy zwabia mutanta do siebie. Nie chcieli w żaden sposób pomóc nie znajomemu.
Nagle obleciał go strach. Myślał, że chęć przetrwania ich połączy, ale widocznie tak nie było. Zimny pot poleciał po jego skroni. Zatrzymał się i odliczał. Raz… Dwa… Tak szybko jak umiał obrócił się na lewej stopie i zamachnął się trzymaną w prawej ręce rurką, chciał uderzyć w głowę mutanta.
Potwór podszedł w kierunku Andreasa, ale mężczyzna zaatakował i trafił go w brzuch. Mutant z jękiem lekko się zachwiał i ustał na nogach. Okropny potwór się zdenerwował i kopnął mężczyznę. Ten się lekko ugiął w kolanie. Zaatakował ponownie i tym razem atak chybił dało to szansę mutantowi, ale i on spudłował. Andy zaatakował po raz kolejny. Trafił go w klatkę piersiową tak mocno, że ułamał się kawałek rury. Mutant ponowił atak i zaatakował głowę Andreasa, ten z obrażeniami lekko się zachwiał przez co spudłował kolejnym atakiem. Potwór wykorzystał potknięcie mężczyzny i zaatakował, ale chybił. Andreas jeszcze nie doszedł do siebie i znów chybił. Mutant trafił w jego lewą nogę tak mocno, że mężczyzna się przewrócił. Potwór zaatakował tak mocno, że złamał Andreasowi nogę. Mark widząc cierpienie mężczyzny podążył z pomocą i zadał decydujący cios swoim multitoolem przeszywając mu wnętrzności. Po czym razem z Johnem pomogli wstać nieznajomemu. Mark i John posadzili Andy’ego na ziemi i Pickman wyjął z torby bandaż i owinął mu złamaną kość lewej nogi. Po czym udali się do domu w celu przeszukiwania.
Minęło około pół godziny i wyszli budynku. Niczego nie znaleźli. Andy spróbował swoich sił żeby się podnieść co mu się z trudem udało. Wtem John i Mark udali się do lewego garażu. Stali plecami do niego.
Andy nie należał do zbyt odważnych ludzi, był normalnym szaraczkiem żyjącym w Stanach. Nawet świadomość tego, że nadeszła apokalipsa nie wywołała w nim żadnych ukrytych pokładów odwagi, siły, mądrość, czegokolwiek. Dalej był nikim, nie mógł poradzić sobie z mutantem. W sumie to nigdy nie chciał, nie on miał go zabić, jego towarzysze mieli to zrobić, ale stwierdzili, że lepiej zostawić go na pastwę losu, a potem jakby nigdy nic mu pomogli w ostatniej chwili i nawet opatrzyli nogę. Był zły na nich, może dlatego to zrobił? Może złość go po prostu zaślepiła i nie myślał trzeźwo? A może jakiś anioł stróż mu powiedział, że musi teraz działać, że jeśli chce przeżyć to musi iść sam tą drogą? Może to nie był anioł, a był szatan, który tylko czekał, żeby de Hackfleisch podpisał na siebie wyrok śmierci? Wstał powoli, cicho klnąc kiedy oparł się na złamanej nodze. Szedł tak, żeby go nie zobaczyli. Zimny pot zalewał jego czoło, a serce waliło jakby miało połamać mu żebra, ale nie mieli go usłyszeć. Zamachnął się na Marka, on wyglądał na zdecydowanie silniejszego od pozostałych dwóch. Dlatego element zaskoczenia wykorzystał, żeby przebić jego płuco. Johna najpierw uderzył rurą w potylice a potem kilkoma uderzeniami upewnił się, że ten też umarł.
Szał opadł po chwili, Andy nie wiedział co właśnie zrobił, zabił swoich towarzyszy, człowiek, który nie ma pojęcia o przetrwaniu zabił tych, którzy mogli mu pomóc przeżyć na tym pustkowiu. Wypuścił z ręki rurę. Spojrzał na zakrwawione dłonie.
- Coś ty do cholery zrobił debilu? - Zapytał sam siebie po czym przeszukał truchła tych, którzy zostali razem z nim wypchnięci z pociągu. Musiał znaleźć pożywienie i schronienie. Musiał także pochować tamtych, jak zaczną śmierdzieć to zwabią tutaj wielu padlinożerców, w tym pewnie mutantów.
Po czym skierował swe kroki w kierunku lewego garażu:
W lewym garażu Andreas znalazł na drewnianym stole mapę, na której było zaznaczone kółkiem miasto Arkansas City. Pewnie ów mieszkaniec tego domu podążył w tym kierunku.
Po czym lekko kulejąc podszedł do prawego garażu.
Natomiast w prawym garażu Andy znalazł ładnie wypolerowanego Lugera z prawie pełnym magazynkiem . Kilka puszek rybnych i maści rozgrzewające w liczbie dwóch tubek. Dodatkowo w lewym narożniku znalazł lornetkę.
Andy był całkowicie zadowolony wynikiem poszukiwań, pistolet zabezpieczył i wsadził za pasek, resztę rzeczy ładnie ułożył w plecaku. Lekko utykając ruszył w kierunku domu, którego jeszcze nie przeszukał. Jego celem było Arkansas City, ale postanowił najpierw spokojnie sprawdzić budynki w postaci zapasów i ewentualnych miejsc, w których mógłby bez strachu przespać noc. Odżywianie i sen to było to czego teraz najbardziej potrzebował. Ruszył do domu, który znajdował się obok.
 

Ostatnio edytowane przez Eldenir : 12-10-2015 o 15:29.
Eldenir jest offline  
Stary 14-10-2015, 13:52   #13
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
21/22 sierpnia 2015 godz. 15.40 - słonecznie

Aleksander “Alex” Njonstrand
Aleksander otworzył skrzynię i w środku znajdowała się lornetka, a koło niej leżała Beretta z prawie pełnym magazynkiem. Nadeszła godzina wieczorna i poszedł do sypialni się położyć. Noc była prawie jak w domu. Gdzieniegdzie szumiały liście.
Następnego poranka udał się w kierunku, w którym wskazywała mapa. Z jakieś pół godziny drogi od domostwa. Znalazł się na obrzeżach miasta Arkansas City. W okolicy nie było ani jednego mutanta. Miał szczęście. Znalazłszy się koło domku letniskowego jego wzrok przykuł świeżo zaparkowany pickup; jeszcze biło od niego ciepło.

Andrew Simonini
Andrew miał domek letniskowy na obrzeżach Arkansas City. Spędzał “wolny” czas na siedzeniu w swoim fotelu i czytaniu gazety gdyż prądu nie było. Pewnego dnia brunet ubrany w białą koszulę odpalił swojego pickupa i pojechał zatankować ostatnie resztki paliwa na najbliższej stacji. Po parudziesięciu minutach wrócił z prawie pełnym bakiem. Wysiadł z samochodu i zamknął go na klucz po czym udał się z powrotem do domu.

Andreas “Andy” de Hackfleisch
Andy zapakował wszystko ze sobą poszedł w kierunku domu, którego przeszukali John i Mark, ale niezbyt dokładnie więc holender poszedł go dokładnie sprawdzić. Drzwi koloru białego były lekko nie domknięte przez “kolegów” więc Andreas otworzył je z lekkim piskiem. Na wprost drzwi był wąski korytarz. Na wieszaku wisiał beret koloru zielonego. Po lewej stronie miał salon z fioletowym małym dywanem; do tego telewizor i tapczan. Natomiast po prawej stronie korytarza znajdowała się kuchnia. Kilka pustych szafek, kuchenka plus zlewozmywak. Nadeszła pora wieczorna i holender się położył.
Noc przebiegła spokojnie.
Nad ranem podążył w kierunku wyznaczonym przez mapę. Z jakąś godzinę później dotarł na obrzeże Arkansas City. Po drodze nie było żadnych przeszkód. W niebieskim domu paliło się światło świecy co mężczyzna zauważył i podszedł w jego stronę.

Gilbert Catchy
Gilbert kupił niebieski dom ponad dwa lata temu. Pewnego poranka poszedł poszukać zapasów w przydrożnym sklepie gdyż mu się skończyły, a owy sklep miał ich jeszcze pod dostatkiem. Wróciwszy grubo po zmroku zapalił świecę i po parunastu minutach zasnął. Następnego poranka poszedł sprawdzić mocowania wokół domu. Po czym wrócił i zapalił kolejną świecę jednocześnie usiadł z gazetą w ręku. Przeglądając informację sprzed tygodnia, gdyż prądu nie było.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 14-10-2015, 18:19   #14
 
Pyracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Pyracz nie jest za bardzo znany
Gilbert spokojnie spędzał czas w swoim domu. Przeszkadzała mu samotność, jednak nie na tyle, aby udać się w bliżej nieokreślonym kierunku i celu.
Jest on człowiekiem prosto myślącym, dlatego gdy skończyły mu się zapasy bez zastanowienia postanowił przeszukać pobliski sklep. Zajęło mu to dłuższą chwilę, na szczęście nie z powodu walki czy też ukrywania się.
Po powrocie rozłożył przyniesione rzeczy w odpowiednich miejscach w kuchni, po czym zapalił świecę i zasnął.
O poranku przypomniało mu się, że mocowania wokół domu mogły uledz uszkodzeniu, dlatego postanowił je sprawdzić.
Mam nadzieję, że wszystko się ładnie trzyma - pomyślał.
Zajęło mu to chwilę, a gdy wrócił do pokoju świeca była już dawno wypalona. Zapalił więc następną i usiadł na fotelu. Chwycił starą gazetę.
Może jest tu jeszcze coś, czego nie czytałem - pomyślał i uśmiechnął się. Szkoda że nie ma prądu.
 
Pyracz jest offline  
Stary 16-10-2015, 11:00   #15
 
Eldenir's Avatar
 
Reputacja: 1 Eldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodze
Andy widząc zapaloną świece w oknie niebieskiego domku pomyślał, że na pewno ktoś tam żyje, człowiek. Bądź mutant, któremu ostały się resztki rozumu, w końcu nie wiedział jak ten wirus działa, wszyscy znali tylko jeden objaw - mutacje. Jednak nawet jak to był człowiek to nie wiadomo czy mógł mu zaufać. Minął jeden dzień, jeden pieprzony dzień, a na koncie Andreasa znajdowały się już trzy trupy. Jeden mutant i dwóch ludzi. Tych, z którymi miał pracować, z którymi miał przetrwać. Ludzi zwykłych tak jak on, tak samo zasługujących na życie jak on. Chciał zwymiotować, po prostu stanąć pod drzewem i zwymiotować, a potem usiąść z drugiej strony i użalać się nad sobą. Patrzył z utęsknieniem na każde kolejne drzewo.
Dzień wcześniej nie mógł nic zjeść. Chciał coś w siebie wcisnąć, ale nie mógł po prostu. O porządnym śnie mógł zapomnieć. Prześladowały go sny. Zabił dwóch ludzi. Którzy tak naprawdę nic takiego mu nie zrobili, a on ich zarżnął z zimną krwią. Jak bydło... Dopiero z rana się przemógł. Otworzył jedną konserwę rybną i zjadł całą zawartość.
Widząc światełko w niebieskim domku sięgnął po lornetkę i zaczął się przyglądać całemu budynkowi. Chciał do niego wejść, sprawdzić go, ale ze złamaną nogą nie będzie łatwa ani ucieczka ani walka, dlatego musiał się dowiedzieć jak to wszystko wyglądało, czy w pobliżu nie ma żadnego zagrożenia.
 
Eldenir jest offline  
Stary 21-10-2015, 13:20   #16
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
22 sierpnia 2015 godz. 15.40 - słonecznie
Aleksander “Alex” Njonstrand, Andrew Simonini

Gdy Alex szedł w kierunku domku letniskowego to przez przypadek kopnął nieduży kamień, który poleciał i uderzył w szybę owego pickupa tak mocno, że zbił w nim szybę. Na jego szczęście wydawało mu się, że nikt tego nie usłyszał. Po czym wyciągnął pistolet i posłał kulę sobie w brodę i upadł na ziemię.

Andrew usłyszał owy strzał i aż podskoczył w swoim fotelu po czym niespiesznie podszedł do okna.


Andreas “Andy” de Hackfleisch
Mężczyzna dobył lornetkę i zaczął obserwować dom. Chwilę później schował ją do torby, którą miał po zabitym Johnie. Z ciekawości zajrzał przez okno do środka. Zauważył mężczyznę w białej koszuli czytającego gazetę. Świeca bardzo powoli gasła. Na przeciwko mężczyzny w białej koszuli znajdował się telewizor, a obok niego niewielkie radio na baterie.

Gilbert Catchy
Catchy siedział wygodnie w fotelu i czytał gazetę rozmyślając o dawnym życiu sprzed zarazy. Przed sobą miał półmisek z warzywami, które podjadał. Gdy świeca powoli dogasała Gilbert wstał i poszedł do toalety przechodząc przez długi korytarz.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 22-10-2015, 16:02   #17
 
Pyracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Pyracz nie jest za bardzo znany
Gilbert co prawda siedział w fotelu i trzymał otwartą gazetę, ale nie czytał jej. Myślami błądził po zakamarkach swojej pamięci. Wspominał dawne czasy - czasy sprzed zarazy. Wszystkie przeżycia zdawały mu się pojawiać przed oczyma. Radosne chwile spędzone z rodzicami, nagrody wygrane w zawodach, pierwsze zakochanie, pierwsze rozstanie... Zdawało mu się, że to wszystko było jeszcze tak niedawno.
Gilbert westchnął.
Szkoda, że porzuciłem sport. Przecież miałem drzwi kariery szeroko otwarte. Gdybym tylko więcej trenował, więcej pracował nad kondycją...
Zacisnął pięści i zęby. Zamknął oczy. Był blisko uronienia kilku łez, ale pohamował emocje i ochłonął. Przypomniał sobie, dlaczego pomimo jego wielkiego talentu, nie mógł sobie poradzić w szermierce. Brakowało mu wytrwałości. Pomimo wielu godzin treningów, jego ciało po prostu "wysiadało" po pewnym czasie. Musiał porzucić marzenia.
Znowu zamknął oczy i wyczyścił głowę ze wszystkich myśli.
Ocknął się. Zjadł małą porcję warzyw, które były w misce przed nim. Rozejrzał się po pokoju. Kolejna świeca powoli dogasała.
Poczuł naglącą go potrzebę, więc udał się do łazienki.
Brakowało mu kogoś bliskiego. Kogoś, kto popchnął by go znowu do działania.
Wygląda na to, że spędzę tu dłuższy czas - pomyślał, po czym westchnął.
Ale nie mogę tak tu sam siedzieć. Muszę coś zrobić - zaczął "kłócić się" ze sobą. Niedługo skończą mi się zapasy. Muszę przestać być ofermą.
Na chwilę znowu zamknął oczy, po czym wszedł do łazienki, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi.
 
Pyracz jest offline  
Stary 24-10-2015, 22:58   #18
 
Eldenir's Avatar
 
Reputacja: 1 Eldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodze
Żywy człowiek... Nie mutant, tylko żywy, czyta gazetę, pewnie jakąś sprzed apokalipsy, może ześwirował? Zaryzykować? W końcu człowiek... W takich czasach powinni się trzymać po prostu razem, a może okaże się taki jak poprzedni? Gorsi od mutantów? Jak ci których... zabił. Jednak sam sobie nie poradzi, samotna podróż to szybsza śmierć.
Andy ruszył przed siebie cichutko pogwizdując pod nosem. Podszedł pod drzwi i w nie najzwyczajniej w świecie zapukał, jednak w drugiej dłoni trzymał multitoola, tak na wszelki wypadek.
 
Eldenir jest offline  
Stary 03-12-2015, 16:46   #19
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Waszyngton 15 luty 2014 godz 7,00
Do pokoju prezydenckiego wszedł jeden z oficjeli CZCh (Centrum Zwalczania Chorób).
-Witam jestem David Kerek z Centrum Zwalczania Chorób. Sytuacja wymknęła się z pod kontroli wirus rozprzestrzenia się za szybko trzeba ewakuować miasto. Wirus w tych okolicach przenosi się drogą powietrzną. Proszę założyć to. - powiedział do prezydenta i podał mu maskę gazową. Kerek sam też mówił przez maskę przez co jego głos był lekko przytłumiony.
-Zabierzcie mnie z tąd. Przyślijcie wojska, ogłosić kwarantannę. - po czym założył maskę gazową na twarz i wyszedł z pałacu w eskorcie ochroniarzy, którzy też mieli założone maski.
-Sprawdźcie teren wokół budynku i w nim potrzebna jest każda poszlaka - rozkazał pracownikom David.
David Kerek jest niewysokim mężczyzną z prawie łysą głową i zarostem. Dowodzi CZCh od początku epidemii.
http://www.gdyfs.com/uploads/2015080...pofjjtrjc0.jpg


Andreas “Andy” de Hackfleish 22 sierpnia 2015 godz 16,00

Andreas zapukał do drzwi, ale chyba za słabo, bo nikt w środku nie otwierał. Drzwi metalowe pomalowane białą farbą. Więc postanowił zapukać raz jeszcze.

Gilbert Catchy
Catchy usłyszał owe pukanie, ale drewniane drzwi lekko choć skutecznie zamaskowały hałas. Mężczyzna zapiął rozporek i udał się wolno jakby nasłuchując podążył w stronę drzwi.


Gilberta zdziwił odgłos przypominający pukanie do drzwi.
Czy to może być ktoś zdrowy? - zapytał sam siebie, żywiąc nadzieję, że tak właśnie jest.
Nasłuchując zmierzał w kierunku drzwi, wciąż mając nadzieję że mu się nie przesłyszało. Czekał na kolejne puknięcie, które potwierdziło by jego przypuszczenia, że na zewnątrz jest jeszcze ktoś normalny.

Andy zapukał jeszcze raz, co mu tam, i tak w pobliżu raczej nie było żadnych mutantów.

Gilbert podszedł ostrożnie w kierunku drzwi i zajrzał przez wizjer. Natomiast w gotowości tak na wszelki wypadek był Andreas trzymając multitoola w prawej ręce.

- Człowiek! - Gilbert aż krzyknął z radości. W jego głosie można było usłyszeć szczęście.
- Człowiek! - otwierał pospiesznie drzwi. Gdy już je otworzył, stanął przed nieznajomym i rozwarł ręce w geście powitalnym.

Pierwszy okrzyk napełnił go jednocześnie radością jak i obawami. Ktoś kto tak reagował na pukanie mógł być niezbyt dobrej kondycji psychicznej. Raczej jak każdy kto przetrwał na “pustkowiach” Stanów Zjednoczonych. Kiedy zobaczył nieznajomego trochę się zdziwił. On nie atakował go, nie podchodził do niego z dystansem, nie chciał go zabić, on chciał go przytulić na powitanie. Natomiast Andy jakoś tego robić nie chciał. Spojrzał na niego i wyciągnął w jego stronę prawą dłoń.
- Mniemam, że długo siedziałeś samemu w tym domku, co?
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 03-12-2015, 17:09   #20
 
Pyracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Pyracz nie jest za bardzo znany
Gilbert Catchy
Gilbert uśmiechnął się i uścisnął dłoń nieznajomego.
- Zdecydowanie zbyt długo - odparł na pytanie.
Ale wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił, gdy zauważył w jakim stanie jest mężczyzna. Uśmiech ustąpił niepokojowi.
- Wyglądasz na skrajnie wyczerpanego. Co z Twoją nogą? Pomogę jeśli tylko mam jak.

Andreas “Andy” de Hackfleish
- Wyczerpany? Nieee, dobrze spałem. Noga za to złamana, tak się zdarza na pustkowiach. - Andy był zmęczony, ale nie miał zamiaru tego zdradzać. Pewnie było to po nim bardzo widać, więc jego plan spalił na panewce. Obejrzał dokładnie mężczyznę.
- Jesteś tutaj od samego początku? -

Gilbert Catchy
- Prawie. Epidemia wybuchła niedługo po tym jak się przeprowadziłem. Od tamtego czasu jestem tu sam. Nigdy nie byłem dobry w strategicznym myśleniu, dlatego postanowiłem zamknąć się jak najszczelniej i wychodzić tylko w razie potrzeby.
Gilbert mówił już teraz spokojnie i poważnie, chociaż nadal cieszył się, że spotkał kogoś normalnego.
- Musisz odpocząć.



Wtem zza pleców Andreasa było słychać grube charczenie. Odwrócił się i zobaczył jak powolnym krokiem zbliża się mutant z dużym brzuchem wypełnionym żrącym kwasem, a z ust ściekała mu owa substancja i przeżerała asfalt. Mutant splunął na trawę a ta zaczęła się spalać.
 
Pyracz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172