|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-08-2016, 00:44 | #111 |
Reputacja: 1 | Michael Devlin Biegnący zatrzymał się i powoli odwrócił, młody latynos o twarzy i rękach ubrudzonych smarem. Patrzy na ciebie jak sarna na reflektory pędzącej ciężarówki. Henry Barbossa Część ludzi (zwłaszcza tych z zakazanymi mordami) od razu się poderwała. Ocenienie co czuje grupa (zwłaszcza w półmroku) nie należało do najłatwiejszych ale wyglądają na zaskoczonych i raczej chętnych do skorzystania z okazji. -macie jakąś broń? Zapytał jeden z pierwszych którzy podeszli Henry Barbossa, Romero Sherry, Denton Van Zan Staneliście u podstawy jednych ze schodów, wygląda na to że nikt nie jest zbytnio chętnym żeby ruszyć jako pierwszy do przodu...
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
08-08-2016, 21:50 | #112 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Michael Devlin - stateczny oficer - Widzę, że jesteś z tych rozsądnych? No to dobrze. Nieźle ci to wróży. - starszy oficer prawie się uśmiechnął widząc, że rewolwerowy straszak zadziałał odpowiednio. No i ucieszył się, że nie musi do nikogo strzelać. - Jak się nazywasz? Jak daleko do maszynowni? Kto tam teraz powinien być? - zadał pojmanemu jeńcowi serię pytań dając znać swoim chłopakom by go otoczyli i przytrzymali. Miał nadzieję, że przy okazji go przeszukają bo nawet nóż to by ich w tej chwili ratował. Miał zamiar wywiedzieć się od jeńca z jakim oporem mogliby się liczyć w maszynowni. Sam Latynos wyglądał jakby tam pracował więc stary oficer liczył, że sypnie informacjami o tym miejscu.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
09-08-2016, 14:25 | #113 |
Reputacja: 1 | Craig Lowell Craig nie był z siebie zadowolony. W tej bitwie był jakby cieniem samego siebie. Spudłował ze sportowego pistoletu. Baniak pociągnął go na korytarz i o mało go przez to nie rozstrzelali i nie rozdeptali. A na mordobicie się spóźnił. Craig był po prostu zły. Zły na samego siebie, widząc jak laska wymiata nożem. Jakby tylko dostał jednego z tych obezjajców… Prezent w postaci nowego, pełnego magazynka był przydatny. -Dzięki, przyda się, jak wyjdziemy z tego żywi, to w najbliższym barze stawiam piwo czy co tam innego mają. Zmienił magazynek. Chwilę czasu zajęło mu rozgryzienie, jak się to cholerstwo wymienia. Od góry. Oszacował jego pojemność na mniej więcej 5 pocisków. Ujdzie. W starym magazynku widział nabój w szczękach (jeżeli magazynek jest pusty to proszę krzyczeć, poprawię). Wsadził go do kieszeni kamizelki. Przez tą akcję chyba nie dosłyszał polecenia Henrego o otwarciu drugiej celi, przez co ten sam się tym zajął (nie było typowego zamka, jedynie rura blokująca. Craig czuł, że Barbossa pokłada w nim jakieś większe nadzieje, których niestety nie udaje mu się wypełnić. Ruszył z grupą. Gdy dotarli do schodów ewidentnie prowadzących na górę, zatrzymali się, spojrzeli na siebie. Serce mu kołatało, to nie była ta przyjemna adrenalina wśród ryku starego V8 i ostrego wiatru omiatającego twarz. Craig Lowell wykonał ruch. Przepchał się i postawił stopę na metalowym stopniu, przytulając się do zewnętrznej ściany. Broń miał wycelowaną i gotową do strzału. Brakowało mu porządnej dziewiątki w dłoni, jego pistolecik (choć piękny, co sam przyznał) nie był narzędziem zniszczenia. Musiał strzelać w głowę, żeby być w ogóle skutecznym. -Zachowajmy odstęp, bo nas skoszą jedną serią. Ruszył w górę jako pierwszy.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
10-08-2016, 02:48 | #114 |
Reputacja: 1 | Jutro wrzucę małpkę Henry Barbossa, Denton Van Zan Ruszyliście po schodach Denton z przodu Henry za nim, następny w kolejce zbir z rewolwerem. Denton biegł pierwszy na szczycie schodów oślepiło was światło, na pokładzie załogi najwidoczniej nie załowali tak na żarówkach jak w ładowniach. Na tym poziomie znajduję się korytarz prowadzący na rufę (na której widać jakąś konstrukcję, dźwig?) oraz schody prowadzące wyżej. Dalsze rozglądanie przerwały wystrzały od rufy rzuciliście się do osłon których w zasadzie nie było tak wiele. Ażurowe schody z kratownicy nawet widok zasłaniały w niewielkim stopniu, jedyne co mogliście zrobić to się rozproszyć. Henry miał problem z wypatrzeniem cienia na końcu jasnego tunelu jakim był dla niego wychodzacy na światło dzienne korytarz, na szczęście Denton był bardziej spostrzegawczy, kiedy przeciwnik wychylił się ponownie Denton pociągnął serią z Bredy, seria pocisków kalibru 6,5mm załatwiła sprawę. Romero Sherry był w zasadzie zablokowany, wystrzał na górze sprawił że większość nieuzbrojonych zatrzymała się na schodach, porywająca gadka porywającą gadką ale słowa to wiatr a pociski to ołów... Nie nzmienia to faktu że Romero w zadsadzie utknął między stojącymi a napierającymi od tyłu. Michael Devlin - Fabricio, kilkadziesiąt metrów tam jest mój wuj i dwóch strażników. Wuj to porządny człowiek, porwali nas na morzu. Craig Lowell ruszył na górę drugimi schodami szedł jako pierwszy jak tylko wychylił głowę kula gwizdnęła mu koło ucha szybko zlokalizował strzelca i podniósł broń...
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
10-08-2016, 13:02 | #115 |
Reputacja: 1 | Craig Lowell Był znowu akcji. Choć nie w takiej, jakby wolał być. Ciasna klatka schodowa była miejscem, w której wolał nie walczyć. Krok za krokiem, jak najciszej. Rzucił tylko spojrzenie, czy za nim idą i odważniej ruszył w górę. Wychylił się bardziej, ten moment wystarczył, żeby jakiś przeciwnik strzelił do niego. Usłyszał jak kula trafia w ścianę tuż przy jego głowie. Ale Craig go widział. Nacelował na nie niego i pociągnął spust. Jak nie trafi strzela po raz drugi. Jeśli strzał okaże się celny i przeciwnik nie odpowie ogniem, Craig celuje mu w głowę. Jeżeli jest na tyle blisko, żeby można było do niego doskoczyć, Craig przechodzi do walki w zwarciu. Kilka ciosów, żeby wróg stracił ochotę do walki, niech reszta się nim zajmie. .
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
10-08-2016, 15:37 | #116 |
Reputacja: 1 | Obiecana małpka kolory jak wybraliście w docu, różowy przeciwnik (ten którego widzi Craig możliwe że jest ich tam więcej )
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
14-08-2016, 22:04 | #117 |
Reputacja: 1 | Heh 10 PD dla Lowelldoru za jedyny odpis w terminie Henry i Denton wygląda na to że ci na rufie nabrali rozumu bo jakoś ochota do wychylania łbów im przeszła. Jednak nie byli oni jedynym problemem od góry padły dwa strzały, seria i jakiś dziwny huk. seria trafiła w marynarzy pnących się po schodach raniąc dwóch, pojedyncza kula trafiła jednego ze zbirów przy Henrym. Denton odwrócił się szybko i pociągnął serią w górę w stronę siwego dymu broni czarnoprochowej seria zagrzechotała po konstrukcji schodów chyba udało mu się w coś trafić ale trudno ocenić. Niemniej jednak wsparcie z góry ośmieliło ekipę na rufie kiedy wasze oczy powędrowały na górny poziom z rufy padł kolejny strzał. Kula musnęła Henrego pozostawiając szramę. No cóż wygląda na to że chwila niezdecydowania zaowocowała walką na dwa fronty. Romero Sherry padły strzały z góry co spowodowało mały wybuch paniki część uwolnionych zaczęła się cofać część wylała się na górę starając czym prędzej rozproszyć. Ty możesz podążyć za jednymi bądź drugimi albo strzelać w górę przez kratownicowe schody w chmurę czarnoprochowego dymu licząc na to że coś trafisz (albo wymyślić jeszcze coś). Craig Lowell za tobą ze schodów wyłoniło się kilku uwolnionych, dodawało to otuchy bo sądząc po dźwiękach na drugich schodach reszcie ekipy nie szło tak dobrze... W waszą stronę od strony rufy ruszyło trzech przeciwników dwóch ma broń krótką, jeden paskudnie wyglądający miecz albo maczetę... mniej więcej w połowie drogi od rufy do twojego miejsca w środku korytarza są jakieś pomieszczenia które dzielą środek pomieszczenia klatki schodowej na dwa równolegle korytarze prowadzące na rufę (jak widać na mapce). Kiedy chcesz zacząć strzelać? Michael Devlin -Chcecie wszystkich uwolnić. Si? Isztar Dalej jesteś na poziomie więzienia. wygląda na to że na górze impreza rozkręciła sie na dobre, możesz dołączyć do zabawy na górze albo dogonić Devlina, może stary marynarz będzie chciał załatwić sprawę ciszej i twój nóż będzie bardziej pomocny?
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
16-08-2016, 06:44 | #118 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Michael Devlin - stateczny oficer - No i widzę, że jesteś młodym, rozsądnym człowiekiem Fabricio. - pochwalił młodzika brodaty oficer w starym, granatowym mundurze. Dumał chwilę co oznaczają dla nich informacje uzyskane od chłopaka ale zasadniczo to planu zdobycia maszynowni nie zmieniało. Choć trochę się wyjaśniło a widocznie mieli do czynienia z załogą co już jakiś czas uprawiała ten proceder porywania ludzi w niewolę. - Oczywiście Fabricio, że zamierzamy uwolnić i siebie i każdego kto podobnie został porwany. Zwłaszcza jeśli okazałby się pomocny w przejmowaniu tej jednostki. - uniósł znacząco lufę rewolweru do góry który w tym geście przejął rolę wysuniętego palca wskazującego by podkreślić ten fakt. Miał nadzieję, że przemówi to do rozsądku i przekonania młodzianowi. Devlin uważał za jak najbardziej porządane by pozyskać poprzednio porwanych więźniów do walki z łowcami niewolników bo ich dłuższy staż a więc i widza o jednostce i przeciwnikach mógł się okazać bardzo pomocny. - Ale mam nadzieję, że rozumiesz zasadę ograniczonego zaufania do obcych. - rzekł dając znać młodemu i swoim ludziom by o puścili. Sam stanął tuż za nim i pozwolił by lufa rewolweru przystawiona do krzyża dotarła do świadomości młodego Latnosa. - Mam nadzieję chłopcze, że mówisz prawdę. I okażesz się tak pomocny i rozsądny jak do tej pory. W przeciwnym wypadku musiałbym zrobić coś co chyba nas obydwu by bardzo zasmuciło. A ciebie pewnie jeszcze uczyniło kaleką choć w nadchodzących wydarzeniach może nie na długo. - odezwał się spokojnym głosem swobodnie mówiąc o kalcetwie, życiu i śmierci młodego Latynosa. Miał nadzieję, że perspektywa życia w kalectwie na statku takim jak ten przemówi mu do rozsądku na tyle by zachował rozsądek nawet jeśli nie był całkiem z nimi szczery. Wolał to, niż pociągać za spust i spełnić swoją groźbę. - Dobrze panowie. Czas na nas. Dwaj dżentelmeni w maszynowni z którymi mamy do porozmawiania się tam znajdują. Nie każmy im czekać bo to zdecydowanie niegrzeczne. - uśmiechnął się swobodnie ruszając swój minikonwój w stronę maszynowni. - Mauricio co robisz jak chcesz wrócić do maszynowni? Pukasz jakoś specjalnie czy po prostu wchodzisz? Chciałbym byś właśnie zrobił to co zazwyczaj. Wprowadzisz nas do środka. Mam nadzieję, że twój wuj różni się jakoś od tych dwóch oprychów? Bo my go nie znamy więc podaj prędko coś co pozwoli nam odróżnić o od nich poza mieniem lub nie mieniem broni. - chciał dać młodemu czas na przemyślenie sprawy i podaniu jakiegoś szczegułu. Sprawa mogła się rozegrać błykawicznie albo się przeciągać. W pierwszym wypadku, zwłaszcza jakby zaskoczenie się udało i tamci nie mieli w łapach broni ta nie musiała być widoczna na pierwszy rzut oka a przy gwałtownych rozwoju sytuacji każdy nagły ruch mógł zostać zinterpretowany jako sięganie po broń. Byłoby przykre postrzelić takiego więźnia jak i oni który chciałby na przykład się schować przed kłopotami no ale takie rzeczy zdarzały się niestety. Zwłaszcza jeśli nie było jasne kto jest kto. - I jeszcze jedna sprawa Mauricio, czy są do maszynowni inne wejścia? Dasz radę je nam wskazać i otworzyć? - przy okazji zastanawiał się czy nie wejść z więcej niż jednej strony na raz. Byłoby nieco ryzykowne ale maszynownia raczej powinna mieć więcej niż jedno wejście. Przecież to nie była pojedyncza kajuta. - A wy panowie? Czy ktoś z was czuje się na siłach być wystarczająco dyskretny by się bawić w takie podchody? - zapytał patrząc na swój mini zespół przydzielony mu do tego zadania. Sam raczej się nie nadawał ale tyc tutaj nie znał. Mógł więc ktoś się trafić kto był całkiem przywoity w takie podchody.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
18-08-2016, 14:58 | #119 |
Reputacja: 1 | Craig Lowell Coś się ruszyło, ale byli to piraci. Craig musiał szybko podjąc decyzję, tylko on miał broń palną. Nawey nie popatrzył się na tych, co idą za nim. Było jasne, że wyjście z cel znacznie podwyższa prawdopodobieństwo śmierci. -Za róg, szybko! - machnięciem pistoletu wskazał boczny korytarz prowadzący do drugich schodów. - Sprowadźcie wsparcie! Nieuzbrojona reszta musiała zejść z linii strzału. Sam wskoczył w drugą stronę, jednym okiem szukając osłony, drugim celując na najbliższego z bronią palną pirata. -Potrzebne wsparcie!- krzyknął, mając nadzieję, że ktoś uzbrojony z drugiej grupy ruszy do niego. Craig nie myślał już o tym, liczyło się wyeliminowanie tamtych z bronią, a następnie przedarcie się za jakiś róg przed tym z mieczem. Craig ma szansę tylko wtedy, jak na chwilę zniknie mu z pola widzenia i przygotuje na niego zasadzkę. Ten miecz w korytarzu nadaje się tylko do kłucia, brak miejsca na inne akcje. Dalej już nie myślał, po prostu wycelował i strzelał. .
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
18-08-2016, 15:31 | #120 |
Reputacja: 1 | Henry usłyszał wołanie o pomoc Craig'a. Rzucił do załogi, przede wszystkim do swojego zaufanego bosmana, ufając że zwycięsko poprowadzi natarcie po tej stronie. On sam przejąłby dowodzenie po stronie Craig'a i natarliby z dwóch stron. To był niezły plan, tym bardziej że Craig potrzebował pomocy: - Denton! Przejmij dowodzenie na tej flance! Atakuj, nie odpuszczaj... widzimy na górze! - rozejrzał się po zebranych blisko niego ludzi i wskazał na zbira z bronią - Za mną! Idziemy im pomóc... Denton, szybko... - zachęcił swojego bosmana do ataku i zmobilizowania reszty. Ruszyli (Henry i zbir) biegiem trzymając się osłon w kierunku Craig'a: - Nie odpuszczać łajzom! Napierać! Albo my albo oni! - krzyczał jeszcze podczas drogi by zmotywować wszystkich do działania. Barbossa miał w gotowości obrzyna i drewnianą pałę. W momencie dobiegnięcia do Craig'a szybko schował się za rogiem. Chciał prędko zorientować się w sytuacji. Bez większego namysłu poczekał chwilę aż przeciwnicy zbliżą się by pole rażenia obrzyna było jak największe i wychylił się strzelając w gościa z mieczem. |
| |