Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-01-2007, 02:44   #11
Sheol
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Olbrzym ztrącił ze spodni dopalającego się już skręta i oparł karabin na ramieniu, prostując się na całą wysokość. Spojrzał z góry na Conchitę i uśmiechnął się do niej, jakby coś zapowiadając. Nie raczył skorzystać ze schodów. Po prostu zeskoczył z werandy, a kiedy jego stopy dotknęły podłoża, cały ekwipunek na nim zachrzęścił. Kilkoma szybkimi krokami przemierzył odległość dzielącą go od baronówny i zatrzymał się o jakieś dwa metry przed nią. Lewą ręką trzymając karabin oparty na ramieniu, prawą zgiął w łokciu, ustawiając przedramię wzdłóż pasa i częściowo zgiął się w parodii dworskiego ukłonu. Wyprostował się i spojrzał z góry na nowoprzybyłą, taksującym wzrokiem. Najpierw ocenił stan broni, potem dekolt, na koniec spojrzał jej w oczy z szelmowskim uśmiechem.
- Sierżant BoneBreaker, do powolnych usług waćpanny - powiedział z nutką ironii w głosie. - Zechcij waćpanna poczekać z nami chwilę, wraz tu przybędzie przydupas komendanta, aby zaprosić nas przed jego oblicze.
Tak skomplikowany i prawie estetyczny język, zupełnie do niego nie pasował. Jakby z innej bajki go wkleił.
Olbrzym uśmiechnął się jeszcze szerzej, ukazując równy garnizon kompletnego, i nie bardzo pożółkłego uzębienia.
- Piękne wejście mała - pochwalił baronównę bezczelnie.
 
 
Stary 27-01-2007, 17:58   #12
 
JarekTFL's Avatar
 
Reputacja: 1 JarekTFL ma wyłączoną reputację


Gdyby nie szybki ruch źrenicy wędrującej na skraj pola widzenia zdawć by się mogło że blondyn wchodząc do willi kompletnie zignorował szarżę czerwonego olbrzyma.
Mężczyzna wyszedł z budynku po chwili, w samą porę aby ruda kobieta dotarła pod werandę i odegrała szopkę mającą być introdukcją. Stał na drewnianym podeście odruchowo odbijając od niego piłeczkę, i wlepjając zaciekawione spojrzenie w dziewczynę. Kiedy ta skończyła uśmiechnął się tak sztucznie jak tylko potrafił i niedbale podniósł w górę prawą rękę w czymś co można by zaniżając do minimum wszelkie standardy uznać za pogardliwy gest powitalny. Conajmniej równie pogardliwy jak spojrzenie "szlachcianki".
Po chwili z werandy zeskoczył olbrzym żeby na swój sposób przywitać kobietę. Kiedy jego postać pochyliła się przed dziewczyną w sztucznym ukłonie Wołodia zachichotał cicho.
Noblesse oblige
Wskoczył na barierkę werandy, wjął z kieszeni suchara i zaczął go chrupać obserwując z podełba reakcję szlachcianki.
 
__________________
Jeśli martwi się nie żywią to czemu żywi się martwią?
JarekTFL jest offline  
Stary 27-01-2007, 18:16   #13
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację


Dominique widząc powitanie jakie zgotował jej olbrzym uśmiechneła się cynicznie zupełnie nie reagując na sarkazm w jego głosie i ogólnie prześmiewczą postawę.. - Czego można się było wkońcu spodziewać po takiej chołocie bez urodzenia i tytułu?.. Ma szczęście, że ta "waćpanna" raczyła w ogóle na niego spojrzeć.. W Federacji nadawał by się doskonale tylko na ochroniarza lub zwykłego kopalnianego robola.. Ale nie jesteśmy w Federacji... Niestety.. A z niego może być niezły żołnierz.. Choć te stanowiska powinny być zarezerwowane tylko dla szlachetnie urodzonych.. To jednak poza granicami rodzimego stanu takie dysonanse towarzyskie były w modzie.. - "Ten świat schodzi na psy.. Ale psy bywają użyteczne.. Zaraz.. Jak ona się nazywał?.. BoneBreaker.. Taaak.. Gdzieś już to nazwisko obiło mi się o uszy.. Może z areny.. Może nie... Bądź co bądź, faktycznie taki.. Takie stworzenie mogłoby przysporzyć elicie towarzyskiej sporo zabawy.. "

W odpowiedzi na słowa mutanta i jego taksujące spojrzenie delikatnie skineła mu dłonią.. A niewątpliwie miał na co sobie popatrzeć.. Mimo, że Dominique była w koszuli zakrywającej jej prawie całkowicie dekolt, to przez delikatny, cienki materiał można było dojrzeć zarys sporego, kształtnego biustu.

- Miło spotkać kogoś tak uprzejmego.. Oczywiście raczę zaszczycić waszą skromną grupkę swym jakże nieskromnym towarzystwem, przynajmniej do chwili, gdy owy.. Jak to się sierżant wyraził.. "Przydupas" nie poprosi nas na audiencje u organizatora tego przedsięwzięcia..

Wypowiadała każde słowo bardzo powoli, starając się nie podnosić głosu, jak to miała w zwyczaju i utrzymywać nawet nie tyle miłą, co uprzejmą tonację.. Cała sytuacja z tym.. Tym.. Tym "wybrykiem naury.. czy też molocha" była dla niej dość niezręczna.. Gdyż nie nawykła nawet wśród żołnierzy do tego typu zachowania.. Ale cóż zrobić.. Musiała trzymać fason, wkońcu to ona była przedstawicielką elity społeczeństwa tego świata.. Nawet za cenę teatralngo zachowania i "pieprzenia farmazonów", do prostaka, który pewnie nawet połowy zwrotów nie zrozumiał.. A swoją poprzednią kwestię zakuwał godzinami, by dziś móc dac popis swej elokwencji.

Na bezczelne stwierdzenie BoneBreakera baronówna tylko skinęła głową uśmiechając się pod nosem.. Takie bezczelności, będące niewątpliwie komplementem rządzą się odrobine innymi prawami, niż każde inne słowa wypowiadane w F.A. bez czci dla przedstawiciela wyższej klasy społecznej..

- Niewątpliwie piękne.. Choć pomysłodawcą był kto inny niż ma osoba..

Po tym stwierdzeniu faktu, poprawiła broń na ramieniu i wziąwszy wielkoluda pod ramie ruszyła z nim w kierunku ferajny, która dalej stała z rozdziawionymi ustami rozpamiętując niezwykłe zjawisko jakim był wóz, którym kobieta podjechała.. Niewątpliwie efektowność jej wejścia była większa niż można się było tego spodziewać po tej prostaczej chałastrze.. To i miało to swoje skutki.. Widoczne do tej chwili..

Gdy kątem oka dostrzegła.. Zupełną ignorancję jaką wykazywał się blond osobnik, pożerający właśnie suchara, miała niprzezwyciężoną ochotę naznaczyc go subtelną pamiatką w kształcie utraty czucia w jednej z części twarzy.. Co jednak było by mało elegancki z jej strony.. Bo jakże można brudzić szlachetny metal na takim .. Niczym.. Szkoda następnych godzin pucowania rapiera, zbryzganego krwią takiego.. Niczego..
Poczęstowała za to osobnika niezwykłym spojrzeniem z którego można było wyczytać jedno bardzo ważne przesłanie- "Drugi raz bym tego nie próbowała, na twoim miejscu..".
I lepiej było by wziąść pod uwagę tę dobrą radę... Z resztą kobieta nie wyglądał na osobę z którą można by było się bawić w podpuszczanie...
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 27-01-2007, 20:27   #14
Sheol
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
lbrzym, trwając lekko przygięty w ironicznej parodii ukłonu, przyjżał się uważniej szlachciance.

~Niezłe ciałko, trza przyznać... Ciekawe co tym rapierkiem potrafi. Bo budowie sądząc, może nawet nie tylko do cerowania skarpetek jej to służy~

Z udawaną uniżonością podał ramię pannie Dominique i ruszył z nią w stronę werandy. Uśmiechnął się przy tym do Conchity, która widząc jego minę, parsknąła śmiechem. Widać było, że znają się bardzo dobrze i jednym spojrzeniem przekazali sobie więcej, niż inni mogliby w dziesięć minut powiedzieć. Breaker postępował powoli, z dumą w każdym ruchu, parodiując "godny" sposób poruszania palantów z Federacji. Znać było, że raczej uznał szlachciankę za odpowiednią dla swojego towarzystwa, niż siebie za godnego przebywanie obok niej.

~Dam się pokroić i zjeść srebrnym widelcem, jeśli ta dziewucha cokolwiek wie o prawdziwym życiu. Ale może być z nią sporo ubawu. La Brassco... Skąd ja znam to nazwisko...? Chyba dla kogoś z tej rodziny kiedyś walczyłem... Tak, to był ten "pojedynek" z szampierzem Johanssena, tego palanta od kopalni węgla. Żebym jeszcze pamiętał o co poszło...~

Tym samym powolnym, niemal wystudiowanym krokiem, wprowadził pannę La Brassco na werandę i zanim zdążyła się rozejrzeć wokół siebie, podstawił jej ławkę z której wcześniej zrezygnował, nie przejmując się tym, że ktoś zdążył na niej usiąść.

- Ława dla szlachetnej dupci panny Le Brassko - warknął na faceta, i zabrał spod niego siedzisko, zanim zdążył wstać.
Przystawił je szlachciance z delikatnością nosorożca, prawie podcinając jej kolana.
- Madmozel, pozwól że przedstawię Ci mojego adiutanta. Kapral Maria Conchita Hernandez. - wskazał na uśmiechniętą meksykankę, która natychmiast podjęła cały teatr, podeszła i ukłoniła się równie niewprawnie co mutant, ale przynajmniej z gracją w ruchach. - Kawałek dalej, można zobaczyć resztę mej drużyny. To ci w pobliżu Hammerów z symbolami posterunku...

Olbrzym cofnął się o krok od szlachcianki. Musiało ją nieźle zdziwić, że nawet nie śmierdział. Rozejrzał się szybko, jakby w poszukiwaniu pretekstu do następnego żartu, ale chyba sobie odpuścił. Zerknął na bawiącego się piłeczką tenisową blondyna, zainteresowany jak on zareaguje na cały ten cyrk, po czym spojrzał w drzwi willi i znów na szlachciankę.

~Żeby wiedziała ile czasu spędziłem za młodu w Federacji, to by się zdziwiła. Może dobrze by było, żeby nas polubiła~ pomyślał patrząc to na panienkę, to na swoją ferajnę ~ Jak się konwój skończy, warto by gdzieś odpocząć... Cholera, co jak co, ale klasę trzyma...
 
 
Stary 27-01-2007, 20:28   #15
 
JarekTFL's Avatar
 
Reputacja: 1 JarekTFL ma wyłączoną reputację


Kobieta wzieła olbrzyma pod rękę co wywołało kolejny uśmieszek na twarzy blondyna. Po chwili jego oczy wróciły do "naturalnego" stanu obłąkańczego rozbiegania. Jednak kiedy szlachcianka zbliżyła się posyłając mu złowieszcze spojrzenie jego oczy znów się zatrzymały a biegająca w nich iskierka szaleństwa zapłoneła małym, zwierzęcym płomieniem który poparzyłby duszę i przyprawił o ciarki na plecach niejednego faceta. Z rozwartych w nieokreślonym groteskowym grymasie ust wyleciało kilka okruszków. Harda kobieta zadarła jednak głowę do góry ignorując niegodnego szlachetnej stali osobnika. To jeszcze bardziej rozjuszyło blondyna. Wypluł resztki suchara które znajdowały sie w buzi i wyrzucił kawałek trzymany w ręce, poczym obrócił się i zręcznie skoczył z barierki lądując nad "usadzoną" juz dziewczyną i obok zamyślonego chwilowo olbrzyma. Ręka zaskoczonej szlachcianki błyskawicznie chwyciła za rapier. Osobnik jednak zamiast dźgnąć kobiete nożem, jak to zwykle bywa w podobnych sytuacjach w zasranej ameryce, wykrzywił jedynie usta w lisim uśmiechu mówiąc:
Pardon, zdaje się że nie przedstawiłem się jak należy, jego niegodziwość Wołodia Chruszczow, ex-stalker, obecnie parszywy najemnik. Kłaniam się do nóżek panienki.
Po czym przesunął jedną nogę za drugą i kręcąc prawą ręką wymyślne spirale w powietrzu ukłonił się dworsko, z całą pedalską gracją jakjej brakowało większości spasionych szlacheckich wieprzów z apallachów. Cały szoł wywołał liczne śmiechy wśród zgromadzonej koło willi gawiedzi, uwypuklając stosunek reszty ameryki do federacyjnych zwyczajów. Blondyn wyprostował się gwałtownie a pęd powietrza spowodował że jego czupryna spoczeła po chwili w jeszcze większym chaosie niż zwykle. Nadało mu to swoistego uroku. Uśmiechnął się zwierzęco, bezwstydnie obserwując piersi kobiety.
 
__________________
Jeśli martwi się nie żywią to czemu żywi się martwią?
JarekTFL jest offline  
Stary 27-01-2007, 20:49   #16
Sheol
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Ruch blondyna oderwał BoneBreaker'a od rozmyślań. Jego reakcja była prosta do przewidzenia. Szybki ruch głowy, ręki, spięcie barków, zachrzęścił pas amunicyjny i Wołodia na chwilkę stanął oko w oko ze spojrzeniem kalibru 7.62, jakim obdarzyła go niezbyt urodziwa kobieta imieniem M-sześćdziesiątka. Po jego drugiej stronie, Conchita zabalansowała biodrami, przychyliła się i dobyła noża. Ich zgrane, idealnie wyrobione ruchy wywarły wrażenie i spowodowały pewną konsternację wśród widzów. Widać było, że reagują w sposób wytrenowany przez lata spędzone w walce.

Zabiją go, czy nie? Zdążął powstrzymać ręce, czy refleks będzie szybszy od umysłu?

Niemal równocześnie podnieśli broń z powrotem, zauważywszy że blondyn nie ma zamiaru ich atakować. Breaker spokojnie przepuścił go do szlachcianki, opierając karabin o ramię, z miną tak spokojną, jakby nic się nie stało. Tak samo na Conchicie całe zdażenie nie wywarło wrażenia. Ot, po raz kolejny ktoś zbyt gwałtownie się poruszył w ich pobliżu.

Oboje spokojnie obserwowali zachowanie faceta. Meksykanka znów lekko się uśmiechnęła, spoglądając na jego rozburzoną "fryzurę". Potem, jak na komendę, przenieśli spojrzenia na szlachciankę, czekając na jej reakcję.
 
 
Stary 28-01-2007, 00:08   #17
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację


Kobieta podprowadzona do werandy z gracją usiadła na podsuniętej jej ławie..
Zlustrowała spojerzeniem całą sytuację... "Koniec kurwa tych cyrków!! Godność i elegancja swoja drogą.. A granice cierpliwości swoją!!.. Niech no się któryś wychyli.. No już!! Na co czekacie ? "
W tym momencie poderwał się blondas.. Lepiej dla niego, żeby teraz uważał.. Nie to, że mutek w nijakim nastroju.. Ale wku****na szlachcianka.. I to bardzo..
Nie było takiej możliwości, by nie była przygotowana na atak ze strony obcych jej osób.. Wyrwała rapier z pochwy.. Zaświecił idealnie utrzymaną stalą i delikatnie grawerowanym herbem rodowym.. Oraz wypolerowanym do granic możliwości Desertem wyciągniętym niemal, że w te samej chwili z kabury.. Stanęła na lekko ugiętych nogach, wywracając przy tym z ogromnym hukiem ławeczkę podstawioną jej przez wielkoluda.. Widać pietnaście lat szkolenia otworzyło przed nią szerokie możliwości.. I przysporzyło więcej zdolności niż mogłby sobie zamarzyć owy przydupas, który tak nieroztropnie porwał się na nią..
"No to teraz się zabawimy młokosie"..
Niewątpliwie posłała by chłopakowi kulke między oczy, lub odciełaby którąś z kończyn, gdyby nie reakcja mutka i meksykanki... Którą obdarzyła jedynym dzisiaj chyba łaskawym spojrzeniem, podczas wcześniejszej prezentacji..
Czując wsparcie ze strony chociaż części zebanych osób uspokoiła się odrobinę i głaszcząc czule swoją broń schowała rapier do pochwy.. Zostawiając sobie.. Tak na wszelki wypadek.. Tylko.. Albo, aż pistolet..

Gdy chłopak zaczął się reflektować dziwacznym, wystudiowanym nie wiadomo gdzie ukłonem kierowanym właśnie do niej.. Nerwy zaczynały znów w niej wzbierać.. "Czego oni się spodziewają?? "
Jeszcze chwila tej błazenady i zacznie strzeląc do każdego, kto skieruje swoją broń przeciw mniej... Bądź podobne spojrzenie..

- Racz pan, panie Chruszczow nie sprawiać mi więcej problemów swym prostackim zachowaniem.. Bo przy kolejnej okazji nie musisz pan mieć tyle szczęścia co teraz..

"Co za parszywe zwierze.. "
Poprawiła kurtkę opadającą jej na ramiona i odsłaniającą całą wydatną pierś kobiety, ukazując przy okazji skórzany karwasz umieszczony na lewym nadgarstku.. Który to nie wiadomo do czego miał jej służyć..

Wcześniejszemu napastnikowi, który ze zwierzęcym błyskiem w oku właśnie obserwował falisty ruch biustu kobiety zrobiło się odrobinę chłodniej.. Uczucie to spowodowane było niewątpliwe zaskoczniem w które wprawił go widok niezwykle zwinnych ruchów dłoni dziewczyny, gdy chowała spowrotem do kabury broń... Odprowadzając również Wołodię zimnym spojrzeniem.. Gdyby jej wychowankowie widzieli tę sytuację, to padł by tylko krótki rozkaz, który zakończył by życie najemnika w jednej, nic nie zanczącej wobec wieczności chwili..

Dominique obróciła się o dziewięciosiąt stopni, by podnieść wcześniej wywrócone siedzisko, ciągle obserwując sytuację.. Nie miał w tamtej chwili już żadnych złudzeń.. To nei Autobot.. I tym ludzią nie można w żaden sposób ufać..

Jednym zwinnym ruchem poderwała leżący przedmiot i ustawiła na dawnym miejscu.. Dając niewyżytej frajnie kolejną możliwość podziwiania jej kształtów.. Jeśli kształtami można nazywać idealne wyćwiczone mięśnie ramion i pośladków.. Przebijające się przez opietę spodnie i dopasowaną kurtkę..
Następnie cofneła się kilka kroków pod poręcz werandy stając bokiem do mutanta i meksykanki,zasalutowała im nieznacznie w wyrazie wdzięczności, za okazaną pomoc..

Starała się nie odzywać.. Napięła tylko wszystkie partie mięśni i wyprostowała się jak struna, by dać wyraz swej wyższości nad resztą chołoty,którą był otoczona..
"No to panie Chruszczow.. Czuję, że będziemy mieli jeszcze pewną sprawę do załatwienia w najbliższej przyszłości.. "
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 28-01-2007, 01:16   #18
 
JarekTFL's Avatar
 
Reputacja: 1 JarekTFL ma wyłączoną reputację


Rosjanin spokojnie odczekał aż olbrzym opuści broń, nie zaskoczony tak szybką reakcją członków posterunku. Zaskoczyła go natomiast błyskawiczna reakcja pajacówny z apallachów. Nie zbity z tropu kontynuował jednak przedstawienie.

...

"Racz pan, panie Chruszczow nie sprawiać mi więcej problemów swym prostackim zachowaniem.. Bo przy kolejnej okazji nie musisz pan mieć tyle szczęścia co teraz."

Blondyn odpowiedział nie spuszczając nawet wzroku z piersi kobiety:

Ależ jakże bym śmiał, obawiałbym się pomsty.

Ton zupełnie nie pasował do treści wypowiedzi ale zdaje się że to nie przeszkadzało Wołodii.

Źrenice zmieniły błyskawicznie położenie kiedy broń znów się poruszyła. Zręczność z jaką szlachcianka schowała broń poszerzyła uśmiech Wołodii. Zdaje się że cała sytuacja bardzo go rozbawiła. Kiedy kobieta odwróciła się od niego tyłem znów miał okazje przylepić do czegoś spojrzenie. Z trudem powstrzymał się od złapania jej za pośladki. Może i ta kobieta to pajac z apallachów, ale ten pajac zdecydowanie zbyt zręcznie posługuje się rapierem.

Dziewczyna minęła obserwującego ją rosjanina. Sposób w jaki wytrzymywała wilcze spojrzenia i pewność siebie z jaką się poruszała coraz bardziej go podniecały. Oparł się o ścianę, wyjął z kabury swojego kochanego srebrnego FN-a i zaczął kręcić nim wokół palca z niespotykaną zręcznością nie spuszczając płonących oczu z kobiety.

Niezłe ciacho.

Powiedział kiedy kobieta opierając się o barierkę napieła się jak struna, a słowa te wywołały kolejną falę chichotów wśród gawiedzi.
 
__________________
Jeśli martwi się nie żywią to czemu żywi się martwią?
JarekTFL jest offline  
Stary 28-01-2007, 17:56   #19
Sheol
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
BoneBreaker odczekał aż sytuacja się uspokoi. Dał jakiś znak meksykance, która szybko zeszła z werandy i po krótkiej chwili wróciła ze Shmitd'em. Oboje stanęli w pobliżu wejścia na werandę, obejmując wzrokiem wszystkich obecnych.

Olbrzym wszedł pomiędzy pannę La Brassco i Wołodię, tak żeby mogli się widzieć, ale mieli pół pola widzenia zajętego nim. Oparł M-60 o nogę, pozostawiając sobie wolne ręce. Spojrzał na oboje.

- Dobra, dzieciny, starczy tego cyrku. - Mówił spokojnym, głębokim basem, tonem głosu który zmuszał każdego, żeby milczał i słuchał. - Wołodia, gówno mnie obchodzi co sądzisz o ludziach z Federacji. Mam to naprawdę głęboko w dupie. Panno La Brassco, gówno mnie interesuje twoja urażona duma. Na moje wygłupy jakoś nie zareagowałaś. Wszyscy przyjechaliśmy do Konwoju. Kto jak kto, ale ty, panienko, powinnaś wyjątkowo dobrze wiedzieć po co to jest. Wołodia, nie interesuje mnie po co ty tu jesteś. Pewne jest jedno. Mamy stanowić jeden oddział, nawet jeśli nie będziemy jeździć razem. I będziemy mieli wspólnych wrogów. Nie pozwolę, żebyście do siebie strzelali, czy kłuli rapierami. Oboje możeci być pewni, że spotkacie ludzi, z jakimi normalnie byście nawet nie gadali i że są waszymi sprzymierzeńcami.

Czujny obserwator mógłby zauważyć, że w czasie przemowy Breaker'a, którą słychać było na pewno na duzym terenie, Indianin z jego ekipy usiadł na swoim quadzie i niby od niechcenia zaczął bawić się swoim karabinem. Olbrzym zauważył to kątem oka, ale nie zareagował w żaden sposób, spokojnie kontynuował. Podniósł nieco glos, tak aby słyszało go jeszcze więcej ludzi.

- Mogę wam kurwa obiecać, wszystkim, że jeśli zobaczę że ktoś ma zamiar komuś zrobić źle, osobiście uspokoję obie strony i nie będzie to przyjemne dla nikogo. Zrozumiano? Żadnych komentarzy. Wołodia, twoja pustkowiowa niezależność chwilowo umarła. Masz słuchać rozkazów, albo spierdalaj. La Brassco, twoja pozycja godnej wszelkich hołdów, tutaj nie istnieje. Masz słuchać rozkazów, albo spierdalaj. Nie sądzę żeby moch rozkazów, ale do kurwy nędzy - wyglądało na to, że Breaker zaczyna się wkurzać - żeby mutant, zwykły najmol, musiał uspokajać ludzi, którzy przyjechali dołączyć do ratowania świata przed Molochem, to jest zdrowo pierdolnięte, nie?
 
 
Stary 29-01-2007, 16:19   #20
 
Czezwy's Avatar
 
Reputacja: 1 Czezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetny


Pojawienie się ciężarówki, późniejsze przedstawienie mutka i baronówny zwróciło uwagę dużej ilości członków Konwoju. Przyglądali się z zainteresowaniem, rozbawienim, strachem... Pojawiły się szepty, zakkłady o to kto komu przywali. Komentarze co do tyłka barówny, bicepsów breakera, zachowania stalkera. Na przemowę sierzanta mało kto zwrócił uwagę szczerze powiedziawszy. Takich to oni juz tu widzieli i słyszeli kilku, klkunastu...

Jeszcze słowa mutanta nie dobrze nie przebrzmiały w tłumie, gdy z budynku wyszedł jakiś człowiek. Niezbyt wysoki. Chudy. Skóra jakby zaimpregnowana. Sucha pomarszczona, wisząca na nim w wielu miejscach. Ubrany w coś co możnaby nazwać kiedyś garniturem, gdyby, na przykład, był wykonany z wełny. Ale to jest materiał współczesny, włókna pokrzyw, pewnie z jakąś domieszką. Szary, a właściwie szaro-bury. Na nogach ma buty ze skóry jakiegoś zwierzaka. Wyglądają tak, że niektórzy juz się zastanawiali czy świecą one w ciemnościach. Porusza się spokojnie, powoli wręcz. Cała jego niewysoka postać stoi w progu wyprostowana z rękami założonymi z tyłu. Twarz poważna, nieruchoma, jak maska pośmiertna. Obserwuje bacznym spokojnym wzrokiem całe zamieszanie.

- Sierżancie Bonebraker. Komendant przyjmie teraz Pana. Ale widze też, że w miedzy czasie i inni przybyli. Spokojnym wzrokiem taksuje pozostałym obecnych na werandzie. Wzrok zatrzymuje się na dekolcie i rapierze baronówny. Księdze kapłana i broni stalkera. Zawsze miło mi będzie powitać reprezentanta rodziny LeBrasco. Kapłana też zawszę chętnie powitamy w naszych szeregach. Tak samo jak jeszcze jednego wojownika. Zapraszam do gabinetu. Obraca się odobinę. Dłonią wskazując wnętrze budynku. Jego głos, aż wierci w uszach. Mówi on powoli przez zaciśniete zęby, co powoduje że słowa nieomal świszczą. Dziwna postać jakby człowieka ze szczurem zkrzyżować. Po tym zapraszającym gescie sam wchodzi do środka. Cały czas tym samym powolnym krokiem. Wogóle wyglada jakby mu zasilanie padało. Żadnego zbędnego ruchu wszystko powolne i wystudiowane, skąd on sie wział tego chyba nikt nie wie...

Do Wszystkich
Pojawienie się osobnika i jego słowa nagle was otrzeźwiły. Na tym człowieku wasze zachowanie nie zrobiła najmniejszego wrażenia. Onw ie po co tu jest on służy Kowojowi. Was poniosło, zapomnieliście po co tu przybyliscie. Po pieniądze, z powinności, z rozkazu... każdy ma coś innego przed oczami. Ale na pewno nie po cto by kłucić się o głupoty. Jeście zawodowacami. I teraz sa o tym przypomnieliście.
 
__________________
Si vis pacem para bellum.
Wojownicy nie umierają. Oni idą do piekła, żeby się przegrupować.
I zesłał ich Pan, by siali zamęt i zniszczenie.
Jestem Skoletek. To my przytrafiamy się dobrym ludziom. Porzućcie wszelką nadzieję...
Czezwy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172