Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-05-2011, 12:58   #21
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Cholera, cholera, cholera, cholera. I jeszcze wiele choler później, Anastazja przeklinała się w myślach za ten jakże genialny pomysł. Choć, znając życie i okrutny los, gdyby zostawiła kulę wewnątrz to zamiast obfitego krwawienia miałaby jakąś paskudną infekcję, która zostawiłaby ślady, albo do końca jej życia, albo na bardzo długi czas. I tak źle, i tak niedobrze. Zabawnym było to, że nie krzyknęła. Właściwie to od kiedy ona taka twarda? Owszem, z uśmiechem na twarzy tego nie zniosła, ale nawet krzyku? Piśnięcia? Warknięcia?! No cóż... wojna zmienia. Ta cała pętelka z rękawa też nie dawała zbyt wiele. Zbyt wiele, bo coś chyba dawała, prawda?

Spoglądała na swojego przypadkowego towarzysza, który najwyraźniej w tym momencie był jej jedynym wsparciem. Nie, żeby narzekała. W grupie raźniej i te inne. Uśmiechnęła się krzywo, co w obecnej sytuacji było całkiem ciekawe. Nie mogła się odezwać, ale chyba oczywistym było gdzie trzeba było się udać. Zdrową ręką starała się zatamować krew. Oczywiście "starała się" bo efekty były takie jakie każdy może sobie wyobrazić. Skinęła głową kompanowi by zacząć iść w stronę szpitala. Lub raczej zataczać się, bo przy takiej utracie krwi raczej nie była w zbyt dobrym stanie. No cóż, może znajomy się zlituje i jej pomoże?
 
Kizuna jest offline  
Stary 03-05-2011, 22:56   #22
 
Bachal's Avatar
 
Reputacja: 1 Bachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputację
Po wypaleniu zarazków z noża przetarł go w chusteczkę i podmuchał, aby ostudzić. Nie wierzył, że to robi. Przecież to kurwa nie miało szans powodzenia! Cóż, logika jednak nie była dobrem powszechnym w tym postatomowym świecie, toteż domorosły chirurg rozpoczął operację. Zagłębiwszy nóż stwierdził, iż to był bardzo bardzo zły pomysł. Na takie teorie jednak było trochę za późno i chcąc, nie chcąc musiał kontynuować. Rzucił przelotnym wzrokiem na kobietę; zaskoczyło ją absolutne milczenie z jej strony. Cóż, to musiał być niewymowny ból. Rana zaczęła paskudnie krwawić. Kurwa, będzie blizna, to pewne, ale czy przeżyje? Wreszcie, o dziwo wyłuskał nabój. Sam był tym faktem tak zdumiony, że wpatrywał się w niego dobre kilka sekund. Z letargu wyrwały go zabiegi Anastazji, która tamowała krwotok. ‘blondyneczka niczego sobie. Jednak podryw to ty kurwa musisz dopracować.’ Zżymał się w duchu. Zrobił co mógł. Było to głupie, niepoważne i nieodpowiedzialne, jednak zrobił to ze szlachetnych pobudek i połowicznie się udało… Zaraz, zaraz, co ona tam pokazuje? Acha, chyba do szpitala. No no, z tym to za daleko nie dojdziesz kochana. Ściągnął przez głowę bluzę oraz koszulkę, ukazując całkiem przyjemnie dla oka zbudowany tors, po czym owinął grubszym ranę, a cieńszym zmontował zacisk nad nią. Lipnie, bo lipnie, ale jakoś działa. Nie pytając się wiele, zarzucił sobie Anastazje za plecy, nie wybrzydzając z pozycją (złapał jej nogi w okolicach dość przyzwoitych) i z takim rynsztunkiem, po krótkiej orientacji w terenie, pomknął do akademika, gdyż podobno szpital nie działał, a mieli u siebie kilku studentów medycyny. Nóż wcześniej schował do kieszeni.
 
Bachal jest offline  
Stary 04-05-2011, 12:40   #23
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość


Prypeć, 14 grudnia 2018

***
Stan Alexa pogarszał się z chwili na chwilę, ruda już z daleka widziała, że ten traci sporo krwi, jego bluzka już dawno przesiąkła i teraz czerwona posoka spływała swobodnie na podłogę, tworząc wokół skrzypka kałużę szkarłatu. Sam zainteresowany rzucał jedynie co chwila pod nosem przekleństwa po francusku, czego oczywiście sama Sarai wiedzieć nie mogła. Nie za bardzo mógł się z bólu ruszać, nawet minimalne napięcie mięśni brzucha owocowało skurczem i cierpieniem rozchodzącym się na całe ciało. Nawet mimo swojej niezbyt przyjemnej sytuacji, muzyk nie puszczał nawet na sekundę swojego samurajskiego miecza. Dziewczyna podbiegła do niego i nawet nie posiadając zbyt rozległej wiedzy medycznej oceniła stan poszkodowanego jako bardzo poważny, wybijając sobie z głowy wyciąganie pocisku tutaj, w polowych warunkach i na miejscu, poszperała po kieszeniach w poszukiwaniu bandaża. Starając się nie ruszać zbytnio rannym, zrobiła na szybko opatrunek wokół jego brzucha mając nadzieję, że prowizoryczne zatamowanie krwotoku da cokolwiek. Nie zwlekając kucnęła obok Alexa, zakładając jego rękę na swoje ramię i podnosząc go do pozycji stojącej. Skrzypek prawie popluł się z bólu, w ostatnim momencie gryząc się w język, żeby nie wyrazić głośno swojego niezadowolenia obecną sytuacją. Opierając się o bark rudej doszedł jakoś do windy. Mimo, że to nie w nogę dostał, i tak kulał. Ból z brzucha promieniował na miednicę i w górę, do klatki piersiowej, przez co mężczyzna musiał poruszać się bardzo ostrożnie. Po kilkudziesięciu sekundach w okienku pojawiło się światło, dźwig wjechał na górę. Zawoławszy wcześniej Lilianę, Sarai i Alex weszli do środka i nacisnęli przycisk oznaczony jako P. Teraz pozostało mieć tylko nadzieję, że po drodze nie spotka ich żadna niespodzianka i spokojnie dotrą do szpitala.

W dość podobnej sytuacji, aczkolwiek stworzonej bardziej na własne życzenie, znalazł się Strien i Anastazja. Ta nie krwawiła może tak obficie jak Alex, ale dla bezpieczeństwa własnego żołądka wolała nie spoglądać zbyt często na swoje ramię. Owinięta bluzami i kurtkami skończyła na plecach studenta w pozycji zwanej potocznie 'na misia'. Mimo dobrze zbudowanego torsu Kamratov szybko doszedł do wniosku, że pozbywanie się bluzy w zimowej temperaturze najlepszym pomysłem nie było. Odsłonięte ręce piekły go z zimna jak cholera, ale nie dawał tego po sobie poznać i jedyne, co mogło naprowadzić Anastazję na fakt cierpienia towarzysza, to drgawki, które co jakiś czas przechodziły po jego ciele. Akademiki były stosunkowo niedaleko więc przez pierwsze kilkadziesiąt metrów Strien zwyczajnie truchtał, nie zwracając uwagi na gapiących się ludzi. Po chwili biegu złapała go zadyszka, musiał więc zwolnić, ale cel podróży zdawał się być coraz bliżej. Musieli przejść jeszcze przez osiedle znajdujące się obok szkoły i akademików, na ulicach było pusto, większość ludzi chyba odruchowo zwiała do domów słysząc strzały, całe szczęście ani brunet, ani Anastazja nigdzie nie widzieli najemników, dzięki czemu już bez dalszych pocisków w ciele mogli gnać do znanych Strienowi mieszkaniowców. Odzyskawszy nieco sił wbiegł do klatki schodowej, biegnąc przez piętro i wpadając do swojego pokoju, zrzucając Anastazję na łóżko, a samemu starając się złapać nieco oddechu. Dwójka współlokatorów spojrzała niemo po sobie, potem po koledze, na końcu po jego zdobyczy.
- Eee... wiesz, następnym razem weź się zapowiedz, jak będziesz sobie kogoś na noc sprowadzał.
Powiedział ten wyższy, blondyn o imponującej posturze, chłopak po szkole sportowej, pływak. Dymitr dopiero po kilku sekundach dostrzegł przesiąknięty krwią opatrunek, Strien między jednym oddechem a drugim kazał obu przelecieć po akademikach w poszukiwaniu kogoś po kursie pierwszej pomocy lub czymś w tym kierunku. Studentów medycyny ciężko było tutaj szukać, bo wydziału medycyny w Prypeciu zwyczajnie nie było, zbudowana niedawno szkoła uczyła głównie techników, dla których praca po wojnie znajdowała się praktycznie sama i na których było bardzo duże zapotrzebowanie. Dwójka kolegów Kamratova wybiegła i wróciła po kilku minutach, ciągnąc za sobą dziewczynę. Brunetka nie wyróżniała się szczególnie z tłumu, urody też nie była pierwszej. Proste, pozostawione w lekkim nieładzie włosy opadały nierówno ściętą grzywką na brwi, przy gwałtowniejszym ruchu odsłaniając poznaczone pojedynczymi krostami czoło. Na widok rany Anastazji dziewczyna prawie zaniemówiła.
- Popieprzyło was wszystkich? Przecież ona przez najbliższy tydzień nie będzie mogła ruszać ręką!
Krzyknęła z miejsca, krytykując zabieg chirurgiczny doktora Kamratova. Czym prędzej pobiegła do swojego pokoju po apteczkę. Dominika była polskiego pochodzenia, urodziwa szczególnie nie była i po akademiku chodziła plota o jej dziewictwie, była za to cholernie inteligentna i to zazwyczaj od niej ściągało się na kolokwiach i egzaminach. Nie minęła minuta, jak wpadła z powrotem do pokoju wyciągając nożyczki i bandaże, zamykając za sobą drzwi na zamek.
- Dobra, opowiadajcie mi cholera, coście jej zrobili. Hej, hej co ta banda debili ci zrobiła, co? Jestem Dominika, zaraz postaram się coś z tym zrobić...
Zanim skończyła pierwsze zdanie, rozwiązała już opatrunek i czerwona na twarzy zaczęła dezynfekować ranę, Anastazja poczuła lekkie pieczenie w ręce.

Człowieczeństwo nie wymarło chyba jeszcze do końca. Będąca w potrzebie Sarai znalazła kogoś, kto zgodził się podrzucić całą trójkę do szpitala. Czym prędzej wbiegła do środka i zawołała kogoś, kto mógł pomóc Alexowi, nie czekając aż chłopak się wykrwawi, zgarnęli go na nosze i zawieźli na salę operacyjną, trochę krzywo spoglądając na jego katanę.

Dobra, bo się nam wszystko rozjeżdża. Postarajcie się odpisywać w terminie 3 dni po moim odpisie, jak nie dacie rady to maksymalnie 5 dni. W razie czego piszcie do mnie na GG. Trzeba nadać jakiegoś tempa bo się guzdramy...
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 04-05-2011, 15:24   #24
 
Bachal's Avatar
 
Reputacja: 1 Bachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputację
Pierwszy krok. Drugi krok. Droga wydawała się dłużyć, zaś temperatura gwałtownie opadała. blondyneczka na plecach i bluzy Striena narzucone na nią nie pomagały mu w marszu. Cóż, przynajmniej jakieś ciepło biło z jej ciała, co ledwo ledwo utrzymywało ciepłotę Striena. Szedł ociężale, powłóczył nogami, gdzieś w oddali majaczyły budynki akademika. Zaczął się trząść. Wydedukował, że nie jest to najlepszy symptom w takich warunkach i jeszcze trochę, a sam będzie potrzebował wsparcia medycznego. Poprawił uchwyt, którym trzymał Anastazję i resztkami sił pospieszył do bezpiecznego miejsca. Na całe szczęście nigdzie wokół nie widział najemników, zapewne zajęci byli pozostałymi, albo już nie żyli. Po tym dupku wszystkiego mógł się spodziewać.
Wreszcie dotarł do domu studenta. Dwóch uzbrojonych, co bardziej przypakowanych młodzieńców sprawdziło jego tożsamość, po czym wpuściło, niespecjalnie przejmując się nadprogramowym bagażem. Wbiegł na swoje piętro, wpadł do pokoju po czym zrzucił ją, w sumie niezbyt delikatnie na łóżko. Otępiali współlokatorzy patrzyli się, co on odpierdalał. Krótka wymiana zdań i już pędzili po korytarzach, szukając kogokolwiek w miare znającego się na rzeczy. Odnaleźli Dominikę. Poczciwa Dominia, miss piękności (politechniki) czym prędzej popędziła do pokoju Striena, aby zając się ranną. Nie obeszło się bez solidnego opierdolu wycelowanego w domorosłego chirurga w trakcie tych wyzwisk Dominika wzięła się za ranę blondynki. W tym czasie Strien był zobowiązany do wyjaśnień:
-Słuchaj, Doma. Bo to było tak. – Wyraźnie miał problemy z mówieniem. Ciężko było mu sklecić kilka zdań, co wydaje się zrozumiałe patrząc przez pryzmat ostatnich wydarzeń. Pochwycił szklankę wódki, którą ktoś mu wspaniałomyślnie podstawił, co postawiło go na nogi. Zapalił papierosa, i zaczął wyjaśnienia. – Byłem w sklepie, kupić coś dla pokoju. W międzyczasie, …pierdolone szczęście…, rozpoczęła się strzelanina, której prowokatorzy mieli chrapkę na asortyment owego marketu. Pochwyciłem jakąś dziewczynę, przedostaliśmy się na zaplecze z kilkoma osobami i tam się zabarykadowaliśmy. Agresorzy jednak nie poprzestali na sklepie, chcieli nas zabić. Uciekliśmy w głąb jakiegoś bloku, każdy w swoją stronę i musiałem skakać z nią przez okno. Pierwsze piętro, nic wielkiego, jednak kulkę podczas lotu zarobiła. Nawiasem mówiąc ona chyba jest niemowa czy jakoś tak – Tu przyjrzał jej się uważnie, nagle jakby o czymś sobie przypomniał i podał swój (uzupełniony już) kubek z wódką. – Pij, złagodzi ból. No więc jakoś na migi prosiła mnie, żebym wyjął ten nabój, czy coś, a ja niewiele myśląc, w szoku zrobiłem to nożem. Efekt, jak widać nie był najlepszy, lecz kulkę wydobyłem. Doma, nie patrz tak na mnie, musiałem coś zrobić. w efekcie mam trochę jedzenia, ujebaną w krwi bluzę oraz pasażerkę do akademika. No chłopaki, bywało gorzej, co nie? Dobra, dajcie mi zebrać myśli. – Olał towarzystwo, które teraz bardziej zainteresowało się (w sumie bardzo ładną) Anastazją, a sam, będący zdecydowanie typem niezbyt towarzyskim, podszedł do okna na korytarzu, otworzył je i zapalając kolejnego papierosa tkwił tak w zamyśleniu, co też kurwa jeszcze im się przydarzy. Czy blondyna przeżyje? Czy będzie miał ją na sumieniu. Pieprzyć to, mógł zginąć. Ciekawe, jak radzi sobie ten dupek…
 
Bachal jest offline  
Stary 04-05-2011, 20:13   #25
 
ZelieL's Avatar
 
Reputacja: 1 ZelieL nie jest za bardzo znany
Czarnowłosy czuł jak ucieka z niego życie, dosłownie i w przenośni. Dłoń, która zaciskała się coraz mocniej na rękojeści samurajskiego ostrza zaczynała go już boleć. Przez chwilę myślał, że ręka boli go bardziej niż rana postrzałowa, ale z mylnego wrażenia wyprowadziła go ruda swetrownica, która odsłoniła zabandażowany brzuch i polała go spirytusem. Spirytus to on by teraz wypił żeby stracić przytomność, a nie żeby dezynfekować rane wlotową. Co prawda działanie rudej było jak najbardziej uzasadnione, ale dlaczego to aż tak musiało boleć? No cóż, teraz nie na to była pora. Każdy najmniejszy ruch mięśni sprawiał, że czuł się sparaliżowany bólem i można wierzyć na słowo nie było to przyjemne. Przyciskany do rany bandaż trochę pomagał. Trochę bo taki krwotok to operacyjnie można jedynie zatamować. Jakoś dowlekli się do windy.

Muzyk zaczynał mieć mroczki w oczach, oczywiście utrata takiej ilości krwi nie była najcudowniejszym wydarzeniem jakie mogło mu się teraz przytrafić, a jednak. Mimo wszystko żył i prawdopodobnie jechał na dół. Stracił poczucie ciążenia, po zatrzymaniu windy czuł jedynie jak powłóczy nogami, które robią się coraz cięższe. Chwilę później wpakowali go do jakiegoś pojazdu bo poczuł, że coś gwałtownie szarpnęło. Ból promieniował coraz bardziej, porównywalne jedynie to było do pierwszego tygodnia po przebudzeniu w Prypeciu, kiedy to jego rana była jeszcze świeża. Alex stracił przytomność. Ciemność spowiła jego świadomość, jedyne co wiedział to, to że trzyma miecz.
Ocknął się na chwilę w szpitalu, chyba w szpitalu. Światło świeciło mu w oczy, czuł, że trzyma miecz, czuł, że jest na łóżku szpitalnym, nic więcej nie potrafił ogarnąć, a rosyjski bełkot lekarzy nic mu nie mówił. Miał jedynie nadzieje, że przeżyje i jakoś wykuruje swoje ciało, chciał się dowiedzieć co takiego zrobił, że w jednej chwili był w piwnicy, a w innej chuj wie gdzie. Chciał się zemścić, za uszkodzenie jego ciała. Miał pewność, że jeżeli przeżyje i odzyska siły to wytropi tych skurwieli i zabije co do jednego, a lidera będzie torturował tak długo aż nie zdechnie z bólu.
 
ZelieL jest offline  
Stary 05-05-2011, 18:50   #26
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Trzęsło jak cholera. Czy ten chłopak specjalnie szedł po wybojach? Cóż, mógł ją zostawić więc lepiej stwierdzić, że nie robił tego specjalnie. Dał jej nawet swoją bluzę. Łał, czyżby świat nie zszedł na psy? Chociaż... wypadałoby powstrzymać tego typu myśli i pozostać przy wdzięczności za pomoc. Zaprowadził ją do jakiejś szkoły albo internatu. Jednak internat, nie widać było tutaj chyba sal. A może szkoła? Głupie rozważania. Ciekawe jak wyglądała jej rana? Chyba oczywiste było, że sama na nią nie patrzyła. Została położona na czymś co nie było podłogą. Wielki sukces. Wreszcie coś co nie doprowadzi do tego, że ją tyłek rozboli.

Było jakieś poruszenie. A, pewnie przez jej ładną, małą ranę na ramieniu? Tak, była piękna choć sama Anastazja na nią nie patrzała. Po prostu widok własnego ramienia uwalonego krwią ze sporawą dziurą nie jest czymś co by zniosła od tak. I czyżby stał się cud? Chłopak, który ją tu dotaszczył podał jej kubek. Widać było, że nie jest to woda i dzięki Bogu, bo wodą to mogła co najwyżej polać włosy. Przyłożyła brzeg kubka do ust i przechyliła go, nie żałując ani odrobiny. Choć właściwie to nie dała zbytnio sobie w palnik bo po trzech łykach musiała odstawić naczynie. Zamrugała oczyma, ledwie przełykając cisnące się do oczu łzy. Jakaś dziewczyna dobierała się do niej. Niej czyli rany, nie Anastazji. Nie to żeby miała coś przeciw, ale biorąc pod uwagę okoliczności, to chwilowo nie planowała zabawy. Dominika przedstawiła się. Czyli... wypadałoby się samej też przedstawić. Ale jak? Z oczywistych powodów raczej sama się nie odezwie. Lekko uniosła dłoń do góry i zaczęła kreślić w powietrzu litery. Przeliterowała w ten sposób całe swoje imię.
 
Kizuna jest offline  
Stary 06-05-2011, 14:14   #27
 
asiootus's Avatar
 
Reputacja: 1 asiootus nie jest za bardzo znanyasiootus nie jest za bardzo znany
Dziewczynie udało się sprowadzić tego chłopaka na dół windą. Idiota zamiast uciskać ranę, trzymał swój miecz. Myślała, że powinna mu go zabrać, żeby skupił się na czymś istotniejszym niż kawałek metalu - na przykład na przeżyciu - jednak wolała ręce trzymać z daleka od tego wszystkiego. Nie wiedziała czyja krew tam nawet jest. Nie chciała wiedzieć.
Lilianę ciągnęła za sobą, nie mogła zostawić jej samej w tym budynku, chociaż ciągnięcie ją na dół mogło narazić ją na śmierć, jeśli ci ludzie nadal tam byli. Jednak nie było większego wyjścia poza tym na dole. Trzeba było się wydostać z budynku.
I o dziwo udało się. Wydostali się bez większych problemów tym razem, nie licząc zakrwawionego chłopaka, który ciężkim ciałem wisiał na jej ramieniu. Nikt nie strzelał, drzwi były otwarte. Zaczynało być dobrze. Chyba. Teraz trzeba było dostać się do szpitala…
- Jesteśmy na zewnątrz… Liliana, wracaj do domu, jesteśmy przy sklepie, powinnaś znać drogę. Zajmę się nim.
Drżała na całym ciele, kiedy ruszyła drogą w stronę szpitala. Z każdym krokiem było ciężej. Z każdym krokiem coraz bardziej ulatywało z niego życie.
Jednak ktoś się zatrzymał samochodem. Wziął ich do środka. Zawiózł do szpitala.
Nie wiedziała kto i co. Po prostu była kompletnie rozstrojona. Chciała wyłącznie pomóc temu chłopakowi, to był przecież jej obowiązek.
Kiedy jechali, starała się jak najbardziej nie skupiać na tym, co jej teraz chodziło po głowie, a co wydawało się idiotyczną, aczkolwiek rozsądną wersją zaistniałych wydarzeń. Cóż, będąc fizykiem mogłaby uznać, że to nawet byłoby możliwe…
Ale nie, krwawił, trzeba się było skupić na czymś innym.

W szpitalu poinformowała o tym, co się stało, przekazała wszystkie informacje o tym, co zrobiła. Młody chłopak postrzelony w brzuch. Nie znam imienia. Nie, mi nic nie jest. Wyjdzie z tego?
Kiedy wzięli go, osunęła się na krzesło, nie zwracając uwagi na to, że sama jest we krwi, że sama jest obolała.
Po prostu się rozpłakała.
 
asiootus jest offline  
Stary 09-05-2011, 13:14   #28
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość


Prypeć, 14 na 15 grudnia 2018

***
Sarai nie mogła opuścić korytarza szpitalnego, czuła się potrzebna i nie mogła teraz wyjść od tak, zapomnieć o tajemniczym mężczyźnie i zostawić go losowi, chociaż ten sprawiał wrażenie dobrze radzącego sobie z życiem. Ruda siedziała skulona na jednym z krzesełek poczekalni, co jakiś czas spoglądając nad światełko umieszczone nad drzwiami do sali operacyjnej. Dopiero po kilku sekundach zorientowała się, że ktoś koło niej stoi. W całym zamieszaniu całkowicie zapomniała o swoim draśnięciu, przypomniała sobie o nim dopiero, gdy stojąca przy niej pielęgniarka zapytała o ranę. Nie przyjmując do wiadomości odmowy, zaprowadziła dziewczynę do zabiegowego, gdzie kazała jej zdjąć sweter, a później zdezynfekowała ranę spirytusem i opatrzyła, zakładając opatrunek. Nie omieszkała po drodze wspomnieć kilkakrotnie o tym, w jakiej patowej sytuacji znajduje się całe miasto i o tym, jak rząd mógł dopuścić się czegoś takiego. Zasmuconej dotychczas Sarai lekko poprawił się nastrój, szczególnie że Tatiana, jak przedstawiła się pielęgniarka, kojarzyła ją z pomocy w szpitalu i jeszcze przynajmniej dwukrotnie ją chwaliła, mówiąc że tacy ludzie jak ona są przyszłością tego kraju. Minęła godzina, może nawet i dwie spędzone na rozmowie, pacjentów było dziś wyjątkowo mało. Większość ofiar strzelaniny nadawała się niestety już tylko do zakładu pogrzebowego, w międzyczasie dziewczyna dowiedziała się, że operacja Alexa zakończyła się powodzeniem. Właściwie to zanim w ogóle się zorientowała, na dworze było już ciemno, spojrzała na zegarek i z niezadowoleniem stwierdziła, że już prawie północ, trzeba wrócić do domu.

Gdzieś w innej części Prypecia również trwała operacja, ta jednak wydawała się bardziej skomplikowana, szczególnie w wykonaniu osoby totalnie do tego nie przeszkolonej. Anastazja chwilami musiała sama sięgnąć po szklankę i upić nieco, żeby otępić nieco organizm i nie czuć potwornego bólu. Dominika, domorosła medyczka i studentka biotechnologii, starała się jak najszybciej przemyć ranę i ją zaszyć, w praktyce okazało się to jednak nieco trudniejsze niż w podręcznikach. Inna sprawa, że całemu zabiegowi towarzyszyło okazyjne popijanie wysokoprocentowego napoju. Zanim zapadła noc, całe pomieszczenie było już lekko kopnięte, wychodzenie na zewnątrz było teraz bardzo ryzykowne i to nie z powodu zawrotów głowy i salt żołądka. Zwyczajnie w nocy wychodziły wszystkie męty szukające darmowego seksu, alkoholu, papierosów i jedzenia, a które nie miały dość odwagi by napaść na kogokolwiek w biały dzień. Jak to już bywa w akademikach, nawet poważna operacja zaszycia rozwalonego ramienia skończyła się libacją, tak więc pozostało położyć się i jakoś dotrwać do poranka.

Koniec końców, Sarai musiała zostać na noc w szpitalu, oczywiście po wcześniejszym telefonie do domu. Łóżek jak zwykle nie brakowało, tak więc po nocnych dyskusjach o ostatnich wydarzeniach, dziewczyna położyła się spać. W przeciwieństwie do niej, Alex na spokojny sen nie narzekał, przez całą noc męczyła go na zmianę gorączka i krwotoki z nosa, całość zaczęła uspokajać się dopiero nad ranem. W podobnym stanie była również Anastazja, która krwawiła o tyle intensywniej, że była pod wpływem rozrzedzającego krew alkoholu. Zarówno szpital, jak i akademiki powoli budziły się do życia, Sarai wstała jako pierwsza i korzystając z małego ruchu, przechadzała się korytarzami szpitala.

Zawalone mam dzisiaj wszystko papierami, to macie taki odpis skromniej. Generalnie macie taki na scenki, integrację postaci, cała noc dla Was i w ogóle. Ja wracam do papierkowej roboty .
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 11-05-2011, 20:28   #29
 
asiootus's Avatar
 
Reputacja: 1 asiootus nie jest za bardzo znanyasiootus nie jest za bardzo znany
Dziewczyna siedziała na korytarzu szpitalnym martwiąc się znalezionym i rannym mężczyzną, którego tutaj przyprowadziła. Nie było jej łatwo, jej umysł dawał jej wizje, których nie chciała mieć. Fascynująca rzecz. Niesamowita rzecz. Możliwa teleportacja. To było “teoretycznie” możliwe. I jeśli on… jeśli on potrafił się teleportować. Nie to, że tego uczyli ją na Politechnice, ale w jakiś sposób… nie była pewna, ale kiedy miała mechanikę kwantową… na upartego było to możliwe, teleportowali fotony, prawda? Nie była pewna czy tak było, wiedziała, że wysyłali fotony w przyszłość. No ale teleportacja… a nie, to był tylko “Lost:, który oglądała, jak była młodsza. Tam się teleportowali. Ciekawe, czy ten chłopak teleportuje się również.
Cóż, nie odrzucała tej możliwości. Mutacje najwyraźniej mogą zrobić wszystko.

Została opatrzona i pochwalona przez pielęgniarkę, która kojarzyła ją ze szpitala. Porozmawiały chwilę, Sarai wyjaśniła co się stało, że sklep został zaatakowany. Owszem, ominęła fragment o teleportacji. Po prostu powiedziała, że nie wie co się stało, tak przerażona była. Niby miała być przyszłością świata. A ona chciała po prostu żyć. I tak chłopak, którego lubiła nie był Żydem. No i zniknął. Całkowicie chciała się poddać swojej wierze. A dzisiaj zrezygnowała z Szabasu. Nawet zadzwoniła do domu mówiąc, że nic jej nie jest. Absolutnie nie powinna, ale rodzicie zrozumieli. Martwili się. Dobrze, że im powiedziała.

Cóż, nie dało się ukryć, że nie miała ochoty wracać ciemną nocą do domu, dlatego została i przespała się w szpitalu. Pozwolili jej, ciężko, żeby nie. W końcu była jedną z nich. Niżej, o wiele niżej niż salowa nawet, ale czuła się swoja właśnie tam. Chciała wiedzieć, czy chłopak wyzdrowieje, zapytać o to, czy wie, że się teleportuje… czy przyjąłby to do wiadomości. Jednak w sumie tylko to zasugeruje, nie będzie się narzucać. I tak był niemiły, chciała tylko wiedzieć, czy to jest możliwe. Nic więcej.

Jej sen był bardzo niespokojny, połowę czasu, który teoretycznie na niego przeznaczyła na szeptaną modlitwę. Nawet jak się rano obudziła się ze słowami modlitwy na ustach. Szabas się nie skończył jeszcze, nie będzie w świątyni, więc musiała pomodlić się tutaj. I tak nie mogła pracować, nie mogła nic robić, po prostu odpocząć. Czuła, że owszem, odpocząć powinna.
Wstała z łóżka i z powrotem założyła brudny sweter. Nie było jej łatwo, nie chciała być brudna w Szabas, ale nie chciała też być roznegliżowana. Każdy odkryty skrawek ciała poza dłońmi i twarzą był niestosowny. Niestosowny dla niej.
Nie wiedziała co powinna robić, więc przechadzała się po korytarzu. Próbowała czymś zająć myśli, ale nie była w stanie. Wędrowała i nurkowała w swoim stresie. Próbowała dowiedzieć się czegoś o tym chłopaku. Kula w brzuchu to nic fajnego.
 
asiootus jest offline  
Stary 12-05-2011, 14:47   #30
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Była leczona. Zszywana dokładniej. Przez jakąś Dominikę? To chyba słowianka. Rejony dawnego ZSRR? Raczej. Bolało. Cholera, cholera, kurwa mać. Wódka wchodziła gładko, piekąc i upijając równie skutecznie co ta, którą wynosiła z baru zawsze. To była chyba jakaś szkoła. Swoją drogą, ta dziewczyna musiała mieć coś związanego z biologią. Medycyną. Umiała ją pozszywać co raczej nie było dziś umiejętnością posiadaną przez każdego, pierwszego lepszego przechodnia. Ostatecznie, kula ramieniu jest lepsza niż np kula w udzie czy w brzuchu. No bo ręką można nie ruszać i sobie jakoś poradzić. A tak z wyłączona nogą to nie za bardzo. Nie wspominając o tym, że mając dziurę w brzuchu można zapomnieć nawet o samodzielnym pójściu na stronę.

Ranek był koszmarem. Albo wybudzeniem się z większego koszmaru i wpadnięcie w mniejszy. Poza samą świadomością niesprawnej ręki, która na pewno będzie się goić z dwa tygodnie, dochodził jeszcze tzw syndrom dnia wczorajszego. Rana była zszyta, ona leżała na czymś wygodnym. Zdaje się, że łóżku. Ale co teraz robić, jeśli zostało tak niewiele dni? Zapewne nawet nie dotrwa do momentu jak jej ręka wyzdrowieje. Czemu? Nie miała żadnej broni. A nawet jakby miała, strzelać nie umiała. Niby żadna filozofia, wycelować i pociągnąć za spust. Najpewniej upuściłaby broń lub się zlękła i rozstrzelała całą okolicę, poza celem. Zastanawiało ją co stało się z pozostałą trójką. Jedna dziewczyna była niewidoma, druga wydawała się normalna, a trzeci, facet, był całkiem całkiem nieuprzejmy. Ale kto dziś do cholery jest kompletnie miły? Czasy nie najlepsze, a jej jeszcze chodziło jedno pytanie. Gdzie jest jej "wybawca"? Brzmiało to dosyć kulawo, staroświecko. Korzystając ze zdrowej ręki starała się unieść, by dojrzeć miejsce swojej ostatniej libacji. I może nawet kompanów tej zabawy.
 
Kizuna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172