Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-06-2016, 00:32   #141
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Odruchowo odwróciła wzrok i od zmasakrowanego ciała. Zaraz też odwróciła się całkiem i przysłoniła sobie dłonią widok. Nawet taki czas pracy dla Krayta nie uodpornił ją na takie widoki, tym bardziej, że nie spodziewała się tu zobaczyć coś takiego.
Dostrzegła wtedy znajomą twarz. Przy biurku siedział nie kto inny jak najemnik który dawno temu wspomagał Jona!
Zaskoczyło ją to na tyle, że zapomniała o rozbebeszonym trupie. Spojrzała zaraz pytająco na Micala.
- To on jest tym lekarzem?! - zapytała go choć miała wrażenie, że ośmiesza się mówiąc to. Zapewne Martell tu tylko siedział, bo nie podejrzewała go o bycie tym o kim wspominał Mical w swoim gabinecie...

Żołnierz-medyk wymamrotał jedynie pod nosem, że idzie spać, po czym powlókł się do wyjścia. Gdy zniknął za śluzą, Mical jej odpowiedział:
- Podejrzewam, że gdyby się skupił na medycynie, to mielibyśmy jednego z najmłodszych profesorów chirurgii na Coruscant. Po prostu wojaczka go bardziej pociąga, pewnie w jakimś stopniu uzależnienie od adrenaliny - wzruszył ramionami. - Dobrze go mieć po swojej stronie.
Gdyby to powiedział jej to ktokolwiek inny, to by wyśmiała. Ale w takim wypadku, ze wzrokiem wbitym w zamknięte drzwi, za którymi zniknął Aaron, jedynie pokiwała głową ze zrozumieniem.
- To chyba możemy już stąd iść - nie czuła się dobrze w towarzystwie zmarłych i bardzo by się ucieszyła, gdyby opuścili to pomieszczenie.
- Miałem nadzieję, że będziemy w stanie zamienić z nim kilka słów - mruknął. - Mam na myśli Aarona - wyjaśnił szybko. - W każdym razie chciałbym, żebyś mi pomogła. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś jak się korzysta z Mocy leczenia - mrugnął do niej.
- Myślę, że mogę się przydać, choć cudów się nie spodziewaj. Wskrzeszać zmarłych jeszcze długo nie będę potrafić - spojrzała kątem oka na trupa. Cofnęła się o krok. Przynajmniej przy Micalu nie musiała udawać, że jej to nie rusza.

- To jest akurat niemożliwe - przytaknął. - Tylko nikt tego od ciebie nie wymaga. Przyjrzyj się temu wszystkiemu dokładniej - wskazał jej stół operacyjny ręką.

Ten sam, na którym leżał "trup".
Spojrzała niepewna na Micala. Ten zachęcił ją by podeszła.

Laurienn przyjrzała się jeszcze raz, uważniej. Dostrzegła dopiero teraz że do ciała była podłączona cała masa rurek, kabli i różnych urządzeń, których nazwy nawet nie znała. Droidy medyczne krzątały się przy ciele. Jedi powoli zbliżyła się do stoł. Widziała delikatny puls obrazowany przez ekrany monitorujące funkcje życiowe. Uniosła brwi w zdziwieniu.
- A więc ten ktoś żyje... - odparła jakby co najmniej odkryła, że w niezbadanych regionach galaktyki znajduje się cywilizacja stworzoną przez Sithów.
Laurie zbliżyła się ciała, które w jej postrzeganiu awansowało do miana “pacjenta”. Dostrzegła na nim sporo cybernetycznych implantów. Tak, osoba ta zdecydowanie żyła, choć potrzebowała wiele pomocy by nie dołączyć do martwych.

- Kto to jest? - zapytała Micala.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 04-06-2016, 19:01   #142
 
Krzat's Avatar
 
Reputacja: 1 Krzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znany
Przyglądał się twarzy Quest w pulsujących odstępach wpadającego przez mały otwór światła. Dyszała. Nikt nie powiedział słowa. Żadne nie były potrzebne. Rozumiał doskonale co czuła. Był w identycznej sytuacji, tylko że dla Karellen trwała już kilkadziesiąt lat. Choć trzymała się dzielnie, tam pod spodem było tylko spłoszone dziecię, uwięzione w potrzasku.

Nie do końca zamartwiał się pozycją w jakiej był. Więcej miało tu do wtrącenia to co napływało do zmysłów zewsząd. Świadomość mutanta nie pracowała w zamkniętym systemie osobistych, indywidualnych odczuci. Był otwarty, w końcu pracował nad kształtem cywilizacji, a bez kolektywnej więzi z nią nie byłby skutecznym w funkcji jaką mu powierzono. Mimo że nigdy nie zrobił nic dobrego. To jej stanem był przejęty.

Otoczenie w którym się znajdował było mu tak znajome, że nie trudził się analizowaniem. To co działo wokół znał wyjątkowo dobrze, tą grę na galaktycznym teatrze przerabiał pokolenie za pokoleniem. To że ostatecznie może znów będzie dla nich pracował, nie zabraniało mu trochę pomieszać im szyki.
Usiadł przed zakurzoną konsolą. Chwilę mu zabrało ustanowienie łączy zanim zaczął pisać. Proste, banalne wręcz hasła.
- Stworzyliście iluzoryczną potęgę, alternatywę. Pozwoliliście na krzywdę słabych. Podzieliliście wielkich. Oszukaliście wszystkich.
Nie małym kosztem. Sięgając po wszystko zburzyliście porządek. Ale czy to aby wam przypadnie triumf- zwrócił się do elit.
- Spójrzcie dookoła, dobrze się zastanówcie na tym co za chwilę wam zaproponują. Wystarczy się nie zgodzić, bo to wy jesteście wszystkim- zaapelował do społeczeństwa.
Modelował scenę. Korzystając z tych samych metod co oni, powoli przebuduje przestrzeń. Ujawniając grzechy i dane stanie się organizatorem działań, bez ich świadomości.
- Nie śpię, jestem tu. Przyszedłem po was- liczył że osoby na których mu zależało dostrzegą ukrytą zawartość pod powierzchnią tekstu, która brzmiał Karellen.
Posłał swój komunikat w wolne kanały oraz te dostępne dla nielicznych.
Nie musiał do nikogo strzelać i nikogo mordować. Wystarczą właściwe i dobrze wymierzone zabiegi aby jego wrogów pochłonęły ich własne machinacje.

- Rodzina- uniósł brwi w lekkim zażenowaniu. Nawet nie udawał że ma jakiekolwiek pojęcie. Kolejna marionetka. Nie dziwiło go to, że żaden z tych co coś wiedział unikał spotkania. Lepiej niech ma dobry powód, bo każdy który będzie próbował ugrać z nim ten sposób, musi się liczyć z utratą życia. Nie koniecznie bezboleśnie.
I tak mieli opuścić to miejsce. Wziął naczynie, dzban z wymyślnie odlanego tworzywa. Całą zawartość wylał na wciąż włączony sprzęt. Pozwolił płynowi wykonać resztę. Placówki tego typu były jednorazowe więc nic się nie stanie jak zostanie zniszczone.
- Nie zabij go- skinął głową do dziewczyny. Chciał aby na razie się nie wtrącała i poczekała w jednym z pokoi. Interweniuje gdy zaobserwuje, że jednak potrzebuje jego pomocy.
Przeszedł do łazienki zabierając po drodze nóż. Przejechał nim po fudze miedzy lustrem a jednolitą durastalową ścianą. Zatrzaski puściły i tafla szkła odskoczyła.
Ustawił je zaraz na przeciw gdy wychodzi się z krótkiego korytarza, prowadzącego od wejścia do wnętrza mieszkania. Postawił je na takiej wysokości i pod takim kątem aby się odbiło w nim jego oblicze. Może to głupie ale zadymienie, woda z tryskaczy i awaryjne światła mogą zdziałać magiczny efekt.
Zacznie od tego że uszkodzi maskowanie, do czego posłuży mu wcześniej użyty już nóż, a potem postara się rozbroić przeciwnika. Co zrobi dalej już niebyło zależne wyłącznie od niego. Groźby miały to do siebie, że powodowały nie miłe przywitania i tym razem nie miał zamiaru stosować wyjątków od reguły.
 
Krzat jest offline  
Stary 05-06-2016, 20:35   #143
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
Ta mała kapsuła to był limit, który mogła przyjąć. Dzienna dawka nowych wrażeń właśnie wybiła skalę.
Było niezręcznie. Musiała się skitrasić z zupełnie nagim facetem w kapsule, która była przygotowana tylko dla jednej osoby. Zbyt dobrze czuła jego obecność.
Zamaskowała jednak swoją niezręczność. Uśmiechnęła się krzywo, łobuzersko.
-Dobrze wiedzieć, że mimo wszystko jesteś tylko facetem-Parsknęła.
Jak zwykle nie odpowiedział. Zaczynała się do tego przyzwyczajać, że facet był "ponad to". Ponad żarciki i jakiekolwiek relacje międzyludzkie. Wiadomo. Został stworzony do wyższych celów.
Przewróciła oczami.
Dojechali do miejsca przeznaczenia w ciszy.

Weszli do ciasnej klitki, którą trudno było nazwać mieszkaniem.
Zastanów się, co chcesz teraz zrobić. Moim zdaniem nie mamy za dużego wyboru.-Odezwała się, gdy tylko przekroczyli próg a drzwi się za nimi zamknęły.
-Możemy jeszcze się odezwać do Jedi, ale nie jestem pewna czy to będzie dobre posunięcie. Nie do końca im ufam. Ta cała wojna była z ich własnej winy. Czy możemu ufać komuś, kto zajmuje się tylko własnymi sprawami i prowokuje całe konflikty międzyplanetarne? Ty chyba za nimi też nie przepadasz co? Masz chyba więcej powodów niż ja.-Przegrzebała szafki i sprawdziła w co może się przebrać. Zachlapany juchą kombinezon był przepocony i co tu dużo mówić - obrzydliwy.
-Karell, coś wspominałeś o swoich koleżkach jakichś. Może warto ich odszukać. Myślisz, że jeszcze żyją? Że ci pomogą? Wtedy w bazie Horn coś mówiłeś o nich?- Spytała, włażąc do bardzo ciasnej, mikrej łazieneczki, by wbić się do trochę za małej kabiny prysznicowej.
Potrzebowała się obmyć. Zmyć z siebie stres. Krew. Brud i cały ten koszmar ostatnich długich dni, w którym tortury brzmiały jak wycieczka do ZOO.
Teraz dopiero, gdy gorąca woda z deszczownicy zmoczyła jej skórę, poczuła jak bardzo boli ją ciało. Całe było zesztywniałe od bicia, od wysiłku ostatnich godzin. Była wyczerpana.
Znowu ją dopadły myśli.
Matka. Bracia.
Nie mogła się do nich odezwać, bo miała pewność, że wtedy wywiad dobrał by się do nich.
Zabiłby wszystkich, była tego pewna.
Zakręciła kurki i chwilę stała tak, ze zwieszoną głową, zamyślona. Ciepła woda natychmiast zamieniała się w zimne kropleki skapujące z jej ramion i głowy w dół.
Sięgnęła po ręcznik i wyszła spod prysznica. Ubrała się szybko, w pierwsze ciuchy, które dorwała.
Nie pasowały, ale były miękkie i przyjemnie ciepłe.
Otworzyła drzwi od łazienki.
Widziała, jak ten się krząta, zasiada do komputera, znowu jest we własnym małym kosmosie i tylko strzępem świadomości dotyka tego, co się dzieje tu i teraz.
-Wiesz Karell, żadna tam rzecz do chwalenia się, ale mam byłego w wywiadzie.-Oparła się o framugę.-Myślę, że możemy do niego uderzyć. Ale skoro wiedzą o naszej ucieczce, mogą go gdzieś kitrać. Albo dali mu ochronę. Albo tylko czekają aż popełnimy ten ruch żeby tym razem nas dorwać na dobre.Zawinęła sobie ręcznik na czubku głowy i usiadła ciężko na pryczce.
-Nie możemy tu zostać długo. Musimy się poważnie zastanowić, co dalej. Mamy do wyboru twoich znajomków, mojego eksia z wywiadu i Jedi, którym oboje nie ufamy. Albo, jest jeszcze jedna ekstremalna propozycja- wyjebać gdzieś na odludzie i przeczekać aż o nas zapomną i uderzyć w nich, kiedy nie będą się spodziewać, ale pamiętam że ostatnim razem coś mówiłeś o kosztach w ludziach i moim przeistaczaniu się w bandytę-Wzruszyła ramionami, prawie prychając, wypowiadając ostatnie słowa.
Sięgnęła po koc.
Było tu głośno, mało komfortowo i ogólnie odpychająco.
Ale nie było nic lepszego.
-Ja się prześpię chwilę. Jak wstanę, obgadamy co dalej i się stąd wynosimy. Bo nie możemy tu zostać. Nie ma broni, pancerzy, niczego. Musimy się uzbroić, wynosić z Coruscant.Mówiła to, już się moszcząc na starym, trochę rozpadającym się cienkim materacu. Zagrzebała się w koc. Mówiła coraz ciszej, a każde słowo było coraz częściej przerywane ziewaniem.-Chcą nas zabić, Karell... Chcą nas dopaść...ciebie, bo tak a mnie, bo ci pomagam... tak...plan..obagadmy...

Spała krótko i urywanie. Bardzo czujnie. Obudziła się gwałtownie, bo chyba w sklepie nad nimi coś spadło z hukiem. Może rozładunek mieli?
Wyjrzała przez wąski wizjer. Nic. Cisza. Spokój. Ulica jak ulica.
Przez pierwszy dzień by nie zwariować, w przerwach od snucia planów z Karellenem ćwiczyła.
Musiała być w formie. Zawsze. Szczególnie teraz. Nie mogła być słaba, bez sił. Żołnierz zawsze musi być w pełni gotowości.
Chociaż, czy jeszcze była żołnierzem? Czy jeszcze podlegała siłom zbrojnym Republiki?
Drugiego dnia zaczęła się robić nerwowa.
Coś ją tknęło.
Wyjrzała przez wizjer. Zaklęła.
-Karellen. Nie. Uwierzysz.-Mruknęła. Odeszła od drzwi. To było absolutnie najdziwniejsze i najstraszniejsze co do tej pory ją spotkało.
-Pamiętasz tego gościa, który próbował cię uprowadzić z bazy na Ilum?-
Aż zaschło jej w gardle z zaskoczenia.
Był martwy. Wypaliłam mu w plecach dziurę.-Przejechała nerwowo palcami przez grzywkę.-Kurwa, ja wiedziałam że nie powinniśmy tu zostawać dłużej niż parę godzin. Ja pierdolę co za kaszana, jasna cholera i wszystkie hutty na Nar Shaddaa-Zrobiła się wściekła jak nigdy dotąd.
Sięgnęła po swój naramiennik, zapięła go i włączyła. To była jej jedyna ochrona.
Rodzina cię szuka i mam cię dostarczyć w jednym kawałku. Do ciebie należy decyzja czy będę musiał przy tym połamać wszystkie twoje kończyny czy nie.
Usłyszeli to oboje.
Popatrzyła się wymownie na Karellena.
-Rodzina?!-Szepnęła, a raczej prawie szepnęła, wyraźnie poruszając ustami. Popukała się w głowę.-Ty masz rodzinę? O czym on kurwa gada?
Zmartwychwstały dobrał się do zamka. No kurwa świetnie.
- Nie zabij go- To były jedyne słowa jej kompana.
Fuknęła wściekle.
-Jak sobie jaśniepan zażyczy!-Prychnęła wściekle przez zęby i machnęła wściekła pięścią, już nie wiedząc co ma zrobić. -Do tej pory twoje plany gówno się udawały, więc chodź raz byś posłuchał mnie!-Znów wymowne poruszanie ustami. Ale Karellen nie słuchał, robił swoje.
Zacisnęła parę razy pięści. Znowu ją wkurwiał. Robił jak chciał a potem dostawał wpierdol. I ona razem z nim, solidarnie, żeby nie było. Za jego jebane błędy.
Nic to. Zrobiła jak chciał. Schowała się w takim zakątku, by mieć całą akcję na oku i żeby intruz jej nie wypatrzył. Zajmie się celem. A wtedy ona go obezwładni.
Przecież uczyli ją, oj uczyli jak obezwładniać napastnika z bronią w ręku...
 
Ravage jest offline  
Stary 06-06-2016, 15:39   #144
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Coruscant, Akademia Jedi - Atton Rand + Rohen Morlan

Rand z pokorą przyjmował ochrzan, który mu sprawiał padawan. Nie przerywał mu, a kiedy ten skończył to sam również przez dłuższą chwilę milczał. Jakby dawał czas Morlanowi na ochłonięcie, jak i sobie na przemyślenie tego wszystkiego.
- Popełniliśmy błędy, których już nie da się naprawić - zaczął wreszcie. - Co więcej jest przekonany, że będziemy te błędy nadal popełniać. Nie ma istot nieomylnych Rohen. Na lądowisko się po prostu spóźniłem. Nie mam żadnej wymówki, odpowiedzialność za tego najemnika spada na mnie - pochylił głowę. - Natomiast co do Alkesa to sytuacja nie jest tak prosta. Nie możemy nieskończenie trzymać was pod kloszem. - miał zapewne na myśli ogół padawanów.
- Na każdego przychodzi czas, że musi wykazać się samodzielnością. Nie znaczy to jednak, że mamy zamiar wysyłać was kolejno na Rancora. Każdy padawan otrzyma próbę na miarę jego umiejętnści, którą poprzedzą misje przy współpracy z nami bądź naszymi najemnikami. Tak jak ty w tym momencie miałeś. Musisz zrozumieć, że tak jak obdarzyliśmy ciebie zaufaniem w sprawie odnalezienia Kelevry, tak wierzyśliśmy, że Alkes wykona swoją misję. Informacje o potencjalnym Sithcie pojawiły się dopiero teraz. Wcześniej Alkes miał hipotezę o ukrywającym się, starym Jedi - westchnął. Miał opuszczone ramiona, w niczym nie przypominał roześmianego, rzucającego na lewo i prawo celnymi docinkami Mistrza.
- Rozumiem Mistrzu. Sprawa Alkesa ma jak powiedziałeś wiele komplikacji. Jednak wysłanie pojedyńczego Jedi na Korriban to samobójstwo, przy obecnym natężeniu istot ciemnej strony na planecie. Niewiele zabrakło a stracilibyście dwóch padawanów. I nie ma to nic wspólnego ze zdejmowania klosza. Tam jest cholernie niebezpiecznie. Rozumiem jednak, że mogliście tego nie wiedzieć - dodał już jakby łagodnie. Słów o spóźnieniu które kosztowało życia dwójki ludzi nie skomentował.
- Mam lecieć na Miral i uspokoić dziadka? Da się to zrobić. Potrzeba jednak argumentów. Mam zatem Mistrzu dwie sprawy w związku z tym. Pierwsza on jest Miralianinem, mamy na planecie swoje tradycje w tym poszanowanie Jedi. Jedna z nich mówi… Że gdy nadejdzie czas Mirilianin weźmie na padawana innego Mirilianina. Tak by było nas jak najwięcej. Pojedź ze mną Mistrzu i dobierz kolejnego Padawana do akademi. Tym razem już w odpowiednim wieku. Którego kiedyś moglbym nauczać. Za ileś lat gdy nadejdzie czas. Pokażemy tym jako akademia poszanowanie tradycji Mirala i połechtemy ego nie tylko generała ale wszystkich mieszkańców planety. Drugą sprawa jest projekt który chciałem omówić z Mistrzem Micalem. Projekt statku wojenno-badawczego pod kontrolą akademi. Alkes w datapadzie uświadomił mi, że jest wiele planet z zabudową po akademiach i świątyniach Jedii. Gdzie zabudową tam wiedzą i artefakty z naszych lepszych czasów. Powinniśmy je zabezpieczyć. Tylko nie szalonymi ekapedycjami pojedyńczych jedi. Kompleksową eksploracją grup do tego przygotowanych a że galaktyka jest niebezpieczna statek musi być również wojenny. Fundusze można zebrać z wielu źrodeł. Mamy swoje rezerwy, możemy szukać darczyńców wśród nielicznych aczkolwiek żyjących zwolenników jedi. Na koniec możemy zabezpieczýć wiele funduszy na Miralu. Planeta może jest trudna do życia, jednak dzięki handlowi minerałami dość bogata. Biorąc tam padawana połechtemy ego wielkich rodów i kŕóla. Zbierając tam fundusze na konkretny cel i projekt damy im szanse pokazania sie z dobrej strony. Zmotywuje ich też osoba która stałaby na czele tego projektu, czyli ja ich rodak. Głupio być dumnym z Jedi popierać ich a jednocześnie nie wspomóc. To dłuższy projekt zdaje sobie sprawę. Jak również rozumiem, że trzeba zgromadzić odpowiednią załogę i środki. Uważam jednak, że jest to warte zachodu. Da nam to pomost porozumienia z generałem. Pozwoli zabezpieczyć dziedzictwo Jedi rozrzucone po planetach. Przyniesie też szereg innych korzyści, statek może się nam przydać do wielu celów. Ewakuacji ludności zagrożonych planet, misji pokojowych. Jesteśmy przecież “strażnikami galaktyki” skoro tak nielicznymi, musimy zdobyć narzędzia by nimi być. Taki statek to dobry początek. Co sądzisz Mistrzu?
Atton rozsiadł się wygodnie słuchając Rohena. Kiedy ten skończył na twarzy Randa pojawił się cień uśmiechu.
- Zawsze podejrzewałem, że Mical wybiera swoich uczniów głównie ze względu na zdolności kontroli sytuacji na dużą skalę i umiejętności organizacyjne, czyli predyspozycje do polityk - mrugnął do niego. - Ale na poważnie, to propozycja jest bardzo dobra. Spodziewam się, że Mical się sprzeciwi tak mocnemu ruchowi jak budowa statku wojennego dla naszych potrzeb… dlatego się na to zgadzam - teraz jawnie się wyszczerzył. - Zrobimy to za jego plecami i gdy przyjdzie co do czego, to postawimy go przed faktem dokonanym. Wprowadzimy tylko kilka drobnych zmian do twojego planu. Pomożemy zebrać fundusze na ten statek, ale musi on oficjalnie pozostać jako mirialański. Co innego myśliwce, a co innego zalążek floty wojennej. Na to nigdy nam nie pozwolą, populiści w Senacie nie wezmą pod uwagę żadnych, nawet najbardziej racjonalnych argumentów. - wyglądało, że w tym temacie nie ma dyskusji.
- Dlatego zrobimy to w ten sposób, że Mirial będzie nam go użyczał, a faktycznie będzie pod twoją kontrolą. Powinni na to pójść. Jeśli swego rodzaju kosztem, ma być przyjęcie przez nas kolejnego padawana z twojej rasy, to myślę, że stać nas na to. Polecę z tobą na Mirial.
Rohen cieszył się szczerze z rozmowy z Mistrzem. Raz, że ten przyjął słowa krytyki…. nawet się z nimi zgadzając. Na co nie każdy jest gotów. Dwa, że zaaprobował jego plan. Rohen widział jak wiele sił oddziaływuje w galaktyce. Kartele, frakcje republiki, jakiś być może zbłakany Sith. Wszędzie gdzie okiem sięgnąć potencjalne źródła problemów. Nowoczesny statek może nie był na to remedium. Był jednak narzędziem ktore mądrze użyte mogło przynieść wiele dobrego. Zapobiec rzeczom strasznym i trudnym sytuacją. Bez takiego narzędzia jedi byliby bezbronni. Co bowiem może uczynić kilku użytkowników mocy w razie otwartego konfliktu choćby z Krayatem? Tysiące najemników a naprzeciw nim kilka mieczy świetlnych…
- Mistrz Mical nie musi wiedzieć. Dziękuję za poparcie, środki i wiarę Mistrzu. Jestem jeszcze wyczerpany - faktycznie kręciło mu się w glowie.
- Spoko. Myślę, że zrealizowanie twojego pomysłu może przynieść dużo korzyści. Na teraz idź już spać Rohen - odparł mu. - Ja muszę jeszcze trochę popracować.
Dziadek zawsze powtarzał, że trzeba wiedzieć kiedy uderzyć. Rohen wyłożył swoje pomysły teraz, gdy chwila była najbardziej odpowiednia. Wiedział jednak, że to dopiero pierwszy krok na bardzo długiej drodze.
 
Icarius jest offline  
Stary 08-06-2016, 19:01   #145
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Stanął przed drzwiami do pokoju komandor porucznik i zapukał.
- Tutaj Jon. Dowiedziałem się czegoś ważnego. Mogę wejść?
- Chwilkę - usłyszał. Po kilku minutach śluza się otworzyła. - Proszę - wskazała mu wolne miejsce. Chyba dopiero co uprzątnęła swój pokój. - Co sprowadza Jedi do mnie? Jakieś uwagi odnośnie toczących się rozmów? Jakieś nieprawidłowości?
Zajął wskazane miejsce i zaczął przybliżać sytuację:
- Można by to nazwać nieprawidłowością, nawet dużą. Ale od początku. Muunowie zaprezentowali nam ich wydobycie jako rzecz w pełni zautomatyzowaną. A dzisiaj, przed chwilą, odwiedził mnie przedstawiciel oryginalnych mieszkańców tej planety i twierdzi, że Muunowie wykorzystują go i jego pobratymców jako niewolników przy najcięższych pracach, wyniszczając przy tym ich gatunek. Przejęli tę planetę dawno temu i nie ma co do tego wracać, ale nie mają żadnego prawa tak bestialsko traktować podbitych. Jasnym jest, że to ukrywają, bo nic o tym nie wspominali i Vato musiał się przekraść, żeby się ze mną skontaktować. To, że droid chciał na nim użyć paralizatora, gdy go tylko zobaczył tutaj, potwierdza prawdę... Tylko pytanie, co teraz? Myślałem, żeby zażądać uwolnienia niewolników i jeśli tylko Muunowie pójdą na rękę Republice w kwestii warunków kontraktu, nie wyciągnie ona wobec nich dalszych konsekwencji. To chyba uczciwy układ biorąc pod uwagę, że kara powinna być o wiele bardziej sroga. Ale nie jestem najlepszym negocjatorem i stąpamy po cienkim lodzie, więc oczywiście chciałem to skontaktować najpierw z komandor.
Słuchała go z wyraźnym zaskoczeniem i rosnącym napięciem. Odetchnęła głęboko, gdy Jon powiedział, że najpierw chce to wszystko skonsultować.
- Musimy zachować spokój. Rozmowy są w decydującej fazie. Jesteśmy bliscy uzyskania poziomu ceny i warunków dostaw, które mieszczą się w granicach naszych akceptacji. Myślę, że musimy być bardzo ostrożni - mówiła powoli, jakby nie chcąc zdenerwować Jedi. - Myślę, że póki nie zakończymy rozmów, nie powinniśmy poruszać kwestii tej podbitej rasy. Myślę, że jak pierwsze dostawy ruszą, to wtedy będzie odpowiedni moment, na wystosowania oficjalnego pisma, by to wszystko wyjaśnili.
Baelish przez chwilę rozmyślał nad odpowiedzią. Starał się nie unosić emocjami.
- Nalegałbym na ponowne rozmyślenie sprawy przez panią. Z tego, co się dowiedzieliśmy wynika, że od nie wiadomo ilu lat Muunowie wycinają w pień jakąś bóg wie czemu winną rasę. Mamy pod stopami coś na wzór obozu koncentracyjnego, gdzie codziennie wykorzystuje się ich jak niewolników aż do samej śmierci. I teraz, gdy o tym wiemy, chce pani jeszcze poczekać ile...? Tydzień, dwa? Miesiąc? W tym czasie kolejni z nich umrą i będą na naszych sumieniach, bo nie zareagowaliśmy w obliczu takiej krzywdy kiedy powinniśmy. To Muunowie mają się czego bać, nie my! Zataili przed nami tę informację i jestem pewien, że złamali przy tym wszystkim międzygalaktyczne prawo więcej niż parę razy. Republika musi się dowiedzieć, a my musimy uratować tą garstkę, która została. Naszym obowiązkiem jest bronić słabszych. - patrzył na nią z wyczekiwaniem.
Wzięła głęboki oddech.
- Mistrzu - starała się mówić spokojnie, choć ewidentnie była podenerwowana. - Proszę o zachowanie spokoju i przemyślenie tego wszystkiego jeszcze raz. Oczywiście nie odmawiamy pomocy słabszym, ale teraz bezpieczeństwo całej Republiki zależy od tego kontraktu! Nie tylko mieszkańców jednej planety, choć oczywiście Muunowie postępują w sposób karygodny - dodała. - Nie możemy zaprzepaścić tych rozmów, bardzo proszę o wstrzymanie się przed jakimkolwiek działaniem, póki nie dopniemy tego do końca.
Mogłem się tego spodziewać. Jon nawet się nie złościł i nie miał zamiaru dłużej się tu produkować, czuł, że jego słowa nic nie dadzą. Wiedział, że Republika była w słabym stanie i że nie chce sobie teraz robić kolejnych wrogów, ale taki pokaz siły i zdecydowania mógłby jej wyjść teraz na dobre. Komandor miała sensowne argumenty i dostrzegał częściową rację w jej słowach, ale i tak nie mógł zrozumieć, że chce to odłożyć wszystko na później. Był nią rozczarowany. Widać była żołnierzem z krwi i kości i osiągnięcie celu powierzonej misji, wykonanie rozkazu było dla niej warte przymknięcia oka na krzywdę odbywającą się tuż pod jej nosem. Ale Baelish szczęśliwie nie był niczym spętany.
- Rozumiem pani obawy i decyzję, mimo, że wciąż uważam, że nadmierna bierność nie jest odpowiednim kierunkiem działania. Ma pani swoje rozkazy i wytyczne i to uszanuję. - wstał i skierował się do wyjścia - Wstrzymam się na razie, dopóki nie otrzymam swoich.
Wyszedł z pomieszczenia. Prawdę mówiąc nie wiedział, co zrobić. Nie chciał działać na własną rękę pod wpływem chwili, ale nie miał też zamiaru zwlekać jak to radziła komandor porucznik Laila. Kontrakt rzeczywiście mógł być bardzo ważny dla bezpieczeństwa całej republiki i zaprzepaszczenie rozmów byłoby niedopuszczalne, ale pozostawienie całej tej sprawy z niewolnictwem samej sobie byłoby jeszcze gorsze. Potrzebował porady od kogoś naprawdę zaufanego. Zamierzał wysłać już teraz, jak najszybciej wiadomość do Akademii z opisanym całym problemem. Był pewien, że Mistrzowie z Micalem na czele podejmą właściwą decyzję.
 
Kolejny jest offline  
Stary 12-06-2016, 21:43   #146
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Coruscant, Akademia Jedi, prosektorium
Mistrz Jedi podszedł do leżącego na stole i wyciągnął nad nim obie ręce.
- Cyrus Parker. Tak będzie brzmiało jego nowe miano. Do niedawna był najemnikiem, który zadarł z Kraytem. Ścigali go łowcy nagród, ale Rohenowi udało się dotrzeć do niego jako pierwszemu. Niestety tuż pod naszym nosem dopadła go zabójczyni. Tam leżą jej zwłoki – wskazał na stół w cieniu. – Był bliski śmierci, ale Aaron zdołał go przytrzymać przy życiu do czasu mojego powrotu. Potrzebujemy go zaraz z powrotem, dlatego razem z mną będziesz pracować nad przyspieszeniem jego powrotu do zdrowia. Resztą zajmie się Martell.
Laurienn okrążyła stół. Mnóstwo kabli sterczało z ciała najemnika. Aparatura zastępowała mu pewnie wiele organów. Jej uwagę zwróciła mimo jego morderczyni. Drobna, wręcz wychudzona kobieta. Jej nagie ciało składało się prawie z samych ścięgien. Miała wypalone biodro i część podbrzusza po blasterowych boltach, ale twarz pozostała nienaruszona. Hayes od razu rozpoznała ją, jako zapłakaną niewolnicę Wrahoiusa, jednego z Czerwonych.

Coruscant, Sektor 4, mieszkanie nad centrum handlowym
Słowa Zhar-kana pozostały bez odzewu. Po dwóch minutach zamek w śluzie zaświecił się na zielono i wejście stanęło przed arkanianinem otworem. Jego stopy zostały oblane stróżką wody. W cały mieszkaniu pracowały intensywnie zraszacze przeciwpożarowe. Na drugim końcu korytarza majaczyła sylwetka mężczyzny, którego facjata należała zarówno do Zero jak i do Mrożonki. Sol szybko się zorientował, że jest to tylko odbicie w lustrze. Z racji ograniczonej widoczności niestety nie mógł określić, w którym miejscu znajduje się oryginał. Zauważył za to ruch w wejściu do zapewne kuchni. Tam kto na pewno był.
Kaylara wyjrzała ostrożnie zza niedużej lodówki. Na pierwszy rzut oka za śluzą nikogo nie było, choć jeszcze kilka minut temu widziała tam tego najemnika z Ilum. Zmrużyła oczy i dopiero wtedy dostrzegła, że strumienie wody wypływające na zewnątrz zostawiają ślad dwóch stóp. Ten mężczyzna musiał używać jakiegoś urządzenia maskującego.
Zraszacze działały w tym momencie zarówno na korzyść Sola, który jednak nie był pewny, jak jego sprzęt zadziała w zwiększonej wilgotności jaka panowała akurat w mieszkaniu.

Telos, kosmoport
Uszkodzony droid protokolarny stał u wejścia na platformę. Wyglądał on jakby został przemielony przez zgniatarkę i aż dziw brał, że jeszcze stał o własnych siłach. Przyglądał się stojącym tam statkom kosmicznym.
Nic więc dziwnego, że obecność takiego złomu rozlewającego swoje płyny hydrauliczne po chodniku przykuła uwagę zarządcy obiektu.
- Czego tu? - warknął twilek.
Droid spojrzał na niego chwilę zastanawiając się nad zadanym mu pytaniem.
- Stwierdzenie: Wracam do mojego właściciela. Czeka na mnie tu, na statku.
Twilek zaśmiał się wrednie.
- Jasne,pewnie tylko przez przypadek wyrzucił takiego grata na śmietnik - sarknął. - Nazwisko i nazwa statku - po czym rzucił okiem na trzymany w ręku datapad.
Optyki uszkodzonego HK-50 groźnie rozbłysły. Pomięty pancerz, którego miejscami brakowało, przetrącone ramię, urwana dłoń lewej ręki a do tego wszystkiego przygarbiona sylwetka wymuszona utratą płynu hydraulicznego z wystająca z korpusu szmatą mając na celu zatamowanie dalszej utraty płynów. W wolnej i sprawnej ręce trzymał kawałek wygiętego metalu. W obecnym stanie wyglądał upiornie, niczym postać z horroru o buncie maszyn.
- Stwierdzenie: Brak infomacji, dane uszkodzone… - wydobyło się z jego modułu głosowego. Droid sam wzdrygnął się zaskoczony własnymi słowami. Twilek tylko się zezłocił i gestem dłoni przywołał do siebie dwóch ochroniarzy rasy weequay.
- Zesłomować mi to! - warknął popychając droida.
HK zachwiał się, ale utrzymał równowagę.
- Spostrzeżenie: To nie było miłe.

Mirial, enklawa Życia, kosmoport
Przywitanie z liczną rodziną chwilę trwało, ale odbywało się już pod zamkniętym dachem terminalu pasażerskiego przy kosmoporcie. Sielankę przerwał na chwilę stanowczy głos.
- Winszuję utalentowanego potomka, ale mam nadzieję, że Rohen przedstawi panu generałowi powód naszej wizyty? – spomiędzy żołnierzy wyszedł Atton.
- Mistrzu Jedi – rodzice byli zaskoczeni, ale z szacunkiem przywitali Randa. Tak samo uczynił Rath Morlan, ale w jego wzroku nie było ciepłych uczuć.
- Jeśli nie, to chciałbym postawić sprawę jasno. Z racji tego, jakie postępy uczynił wasz rodak, postanowiliśmy znaleźć kolejnego ucznia z waszej rasy. Chcemy przy tym uszanować tradycje waszej kultury i gdy nadejdzie pora, nowy uczeń zostanie padawanem Rohena.
Na twarzach wszystkich wokół pojawił się szok, ale tym razem w jak najbardziej pozytywnym sensie.
- To będzie wielki zaszczyt Mistrzu. Nasz król na pewno będzie uradowany takim rozwojem sytuacji. – odparł ojciec Rohena.
Rzeczywiście dla polityki Mirialu taki gest miał duże znaczenie. Podczas ostatniej wojny, Mirial opowiedział się za Malakiem i do tej pory był na politycznym poboczu z tego powodu.
- Miło mi to słyszeć. Pozwolę sobie was opuścić, ponieważ czeka mnie dużo pracy związanej z poszukiwaniami. Myślę, że o pozostałych projektach już was poinformuje padawan Rohen – Atton pozwolił sobie na nieznaczne uchylenie kart, które mieli do rozegrania, choć ostateczne ruchy i tak będą należeć do młodego Morlana.
Kiedy Jedi wyszedł z terminalu, dziadek Rath zwrócił się do wnuka.
- Wracajmy do domu, tam opowiesz nam o swoich ostatnich przygodach i o tych projektach, o których ciągle wspominał twój mistrz – ewidentnie Rand namieszał nieco w uczuciach starego generała, który wymagał od siebie, by być negatywnie nastawionym do Jedi, a teraz nie mógł ukryć satysfakcji z kierunku w jakim rozwijał się ten jeden dzień.

Mygeeto, Jygat, kwatery prywatne
Na odpowiedź z Akademii czekał niecały dzień. Nie był pewien czy to dlatego, że nie mogli podjąć decyzji, czy po prostu musieli się naradzić. Ostatecznie nadawcą wiadomości był Mical.
Umowa handlowa z Muunami jest priorytetem całej misji, gdyż zależy od niej w sporej mierze uzupełnienie braków w szeregach republikańskiej armii. Jednak nic nie usprawiedliwi tego, że brak naszej reakcji może się przyczynić do wymarcia całej rasy. Trzeba zadziałać bardzo subtelnie, ale czasami chęć upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu może sprawić, że nic z tego nie wyjdzie. Nie zawsze można iść na kompromis i potrzebne są konkretne decyzje.
Postanowiliśmy zaufać Twojej ocenie sytuacji Rycerzu i zostawiamy Ci wolną rękę w działaniu.
WM Mical


Coruscant, Akademia Jedi, gabinet Wielkiego Mistrza
Mical już czekał na niego. Aaron wszedł i od razu usiadł na wskazanym fotelu. Czuł się już nieco lepiej. Miał jeszcze trochę pracy przed sobą, ale najgorsze było już za nim.
- Wykonałeś świetną robotę. Na pewno premia cię nie ominie – Jedi naprawdę był zadowolony z pracy jaką żołnierz wykonał. – Chciałbym teraz porozmawiać o kilku najbliższych dniach. Zajmiesz się modyfikacją plastyczną twarzy naszego pacjenta w prosektorium oraz to samo z Laurienn Hayes. Jej przykrywka uległa spaleniu – mimowolnie uśmiechnął się na dwuznaczność tego ostatniego słowa – i musimy zapewnić jej anonimowość. Szczegóły już uzgodnisz z nią, jest w prosektorium gdzie pracuje nad pacjentem. To na najbliższe dni. Poza tym będę chciał od ciebie czegoś jeszcze. Potrzebuję na za tydzień grupy szturmowej. Porozmawiaj ze swoimi znajomymi i zrekrutuj co najmniej czwórkę. Chodzi mi o najlepszych profesjonalistów na twoim poziomie. Finansowo na pewno będą zadowoleni, ale to już sam się o tym przekonałeś. Mogę na ciebie z tym liczyć?
 
Turin Turambar jest offline  
Stary 13-06-2016, 08:50   #147
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Sol zaklął w myślach. Kolejny impas, ale fakt że jeszcze nie zaczeli do niego strzelać sugerował że nie mają broni, albo faktycznie jego system maskujący działał bardzo dobrze. Przywarł do ściany, celując przy tym w drzwi do kuchni, gotów w każdej chwili wdusić spust swojej broni. Szybko ocenił swoją pozycję, miał gdzieś w pobliżu swój cel, w związku z tym zapewne była z nim komandos. W końcu widział że go ze sobą ciągnęła na Irydonii. Mrożonka raczej nie mógł chować się w kuchni, lustro zwyczajnie by go nie uchwyciło, chyba że miałby drugie. Szczerze w to wątpił. Czyli tam czekała na niego komandos, natomiast Mrożonka był albo w łazience, albo w pokoju. Szybko zmienił tryb z ogłuszenia na letalny, wyłączył pole maskujące, oddał dwa strzały, jeden w lustro, które rozbiło się na tysiąc fragmentów, drugi w kierunku drzwi do kuchni, ponownie uruchomił swoją zabawkę i przeturlał się w bok.
- Przestań się chować. Twój… Brat? Klon? Chce cię w dobrym zdrowiu. A ja mam naprawdę dosyć ganiania za tobą po całej galaktyce. I niech komandos nie próbuje niczego głupiego. Na Ilum nawet do niej z dobrej woli nie strzeliłem, teraz nie będę miał takich oporów. - powiedział głośno i ruszył szybkim, lecz przy tym cichym, krokiem w kierunku kuchni, wierząc że dynamiczny ruch nie pozwoli oponentom na zlokalizowanie go. Broń trzymał blisko ciała, wiedząc że najlepszy moment na atak to ten kiedy przekracza się framugę drzwi i nie widzi się jeszcze całości pomieszczenia. Zdecydowanie nie chciał być rozbrojony i jeśli wojsko Republiki zupełnie nie zeszło na psy od czasu kiedy je opuścił to Komandos będzie wiedziała jak sobie z uzbrojonym oponentem poradzić. Szczęśliwie składało się że on też przeszedł to samo szkolenie, a teraz teren zdecydowanie go faworyzował. W obecnych warunkach był wstanie ukryć się praktycznie w środku pola widzenia przeciwnika.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 16-06-2016, 15:27   #148
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Gdy wszyscy trafili już do rodzinnego domu a przywitań i uprzejmości stało się zadość, Rohen przemówił do rodziny najbliższych i najbardziej zaufanych członków rodziny.
- Jak wiecie przybyłem tu do was, jak również z pewną misją. Udało mi się skłonić Akademię do przyjęcia kolejnego padawana naszej rasy. Zgodnie z tradycją i poszanowaniem zwyczajów będzie kiedyś moim uczniem. Zabezpiecza też naszą przyszłość wśród Jedi, gdyby mi kiedykolwiek coś się stało. Żeby Miral otrzymał taką możliwość, jak również bym ja mógł podjąć nowe wyzwanie zawarłem z Mistrzem Attonem pewne porozumienie. Zdecydowaliśmy o budowie statku wojennego dużych rozmiarów. Rycerzy Jedi jest garstka, jeśli mamy chronić galaktykę musi sięgnąć po odpowiednie środki. Jak wiecie Akademia czy szerzej użytkownicy mocy mają zawsze przeciwników i zwolenników. Ja natomiast jestem Jedi ale w pierwszej kolejności jestem Miralianinem. Zatem wykonałem swój ruch dla dobra naszej planety i naszej rodziny. Statek będzie zbudowany w tajemnicy z funduszy darczyńców Jedi, jak również w dużej mierzę liczę na wsparcie wielkich rodów naszej planety i króla. Tradycja i zasady od zawsze były silne na naszej planecie. Statek będzie oficjalnie pod zarządem Mirala czyli przekazany mnie, jednocześnie wypożyczony na potrzeby Akademii. Z jej ramienia to ja będę nim zarządzał. Pomysł jest mój, mam poparcie jednego z Mistrzów i na razie na tym muszę poprzestać. Mistrz Mical o tym nie wie, i raczej by mnie nie poparł. Dla nas jako rodu i planety to szansa. Wracamy z politycznego niebytu, zyskujemy sojuszników w Akademi. Umacniamy w niej moją pozycję i zabezpieczamy nowym padawanem przyszłość planety. Mam nadzieję, że z pomocą waszych kontaktów uda nam się zebrać fundusze od króla i wielkich rodów. Jak również obsadzić statek zaufanymi ludźmi - tu wyraźnie spojrzał na dziadka. - Statek o takiej mocy, będzie atutem nie do przecenienia. Jedi nie dostaliby zgody Republiki, nie patrząc na naszą przyszłość. Miral również miałby kłopoty gdyby wybudował taki statek wyłącznie na użytek własny. Można by posądzić nas o chęć dominacji w sektorze. Współpracując i stosując metodę faktów dokonanych nikt nic nie będzie mógł powiedzieć. Jedi zawsze znajdą argument do czego jest im obecnie potrzebny wypożyczony statek, a Miral wszak nie budował go na własne potrzeby jedynie by pomóc “obrońcom” galaktyki. Wiedząc jednak, że taki statek istnieje i może przyjść z pomocą planecie zyskamy szersze możliwości polityczne. Tak widzę to ja chciałbym wiedzieć co sądzicie o tym wy?
Tak naprawdę osobami decyzyjnymi, z którymi Rohen rozmawiał, byli jego dziadkowie. Obaj nadal stali na czele swoich rodzin, nie zdecydowali się przekazać jej potomkom. Pierwszy odezwał się dziadek z strony matki, Voren Dlamar.
- Militarystyczne dążenia nigdy nie przynosiły nam zbytniej chluby - spojrzał w kierunku swojego swata. - Inwestycja w kolejnych Rycerzy Jedi jest najlepszym kierunkiem, w jakim możemy podążyć. Król na pewno poprze to zdanie. Natomiast warunek jaki nam stawiają, czyli budowa tego statku… Co o tym sądzisz, Rath? Jak tam się flota nasza flota trzyma?
Stary generał prychnął.
- Nie pieprz mi tu głupot Voren, dobrze się w tym orientujesz. Prawie wszystko zostało nam zarekwirowane po ostatniej wojnie. Jedziemy na ledwie pięciu fregatach. Statek w klasie krążownika jest nam bardziej niż konieczny - odwrócił się w stronę Rohena. - Pomysł na budowę czegoś takiego pewnie chodzi nie tylko mi po głowie, ale paru innym ministrom również. Kwestia natomiast współtworzenia tego z Akademią? Jak chcą, to niech się dorzucą. I tak on będzie do naszej dyspozycji. Powinniśmy mieć nad nim pełną dyspozycję…
- Tylko wtedy sami będziemy musieli na to wyłożyć - zauważył Voren. - Nie wiem ile na to funduszy będzie trzeba.
- Zależy od tego, czy robimy projekt od nowa, czy kupimy coś od Korelli. W każdym razie, trzeba liczyć kilka miliardów kredytów - generał Morlan wzruszył ramionami.
W tym momencie wtrąciła się babcia, która aż syknęła na kwotę rzuconą przez jej męża.
- Wam wojskowym zawsze się wydaje, że kredyty to z nieba spadają. Wątpię, żeby było nas na to stać.- Podeszła i pogroziła palcem swojemu mężowi. Przysiadła się do Rohena. - Ale nie martw się. Te dziadygi zazwyczaj dużo mówią, nic nie robią, ale na babcię zawsze możesz liczyć. Porozmawiam z kim trzeba i dowiem się jakie środki będziemy mogli na to przeznaczyć. Tylko potrzebujemy dokładnych wytycznych o potrzebach.
Rath w ogóle nie przejął się opieprzem żony. Odwrócił się do padawana i powiedział.
- No to czego będziesz sobie życzył na pokładzie tego okrętu wnusiu?
- To ma być statek wielozadaniowy. Myślałem o niszczycielu z modyfikacjami. Na pewno musi mieć podstawy dla tego typu statków. Na pokładzie kilka eskadr myśliwców. W tym jedna ciężka. Co do uzbrojenia pokładowego zdam się na ciebie dziadku. Mocny pancerz i osłony. Okręt chce nazwać dwuznacznie i prosto “Moc” i niech ma tę moc. Ambulatorium, rozbudowany warsztat na pokładzie. Przestrzeń “magazynowa” z możliwością łatwego dostosowania do ewakuacji ludności. Żołnierze…- tu chwilę się zamyślił- Nie będzie zajmować czy atakować całych planet. Musimy mieć zdolność do precyzyjnych uderzeń czy operacji specjalnych na powierzchni. O ile zniszczenie danego celu to kwestia odpowiednio precyzyjnego uzbrojenia na pokładzie. O tyle resztę musimy przemyśleć. Pojazdy z jakimś kamflażem uzbrojenie i sprzęt do szybkich dokładnych ataków i łatwego odwrotu. Tysiąc osób wolę mniej a lepiej przeszkolonych, drugie tyle droidów. Nie chce poświęcać ludzkich żyć jeśliby nie będzie to konieczne. Co do droidów nie chce masówki, dwa słowa Emily Hayes. Jest w tym dobra, talent tego pokolenia, sporo słyszałem o niej w akademii. Dajmy jej szansę przy dużym projekcie wpisz jej klauzulę poufności w kontrakcie z mega karą i nie wprowadzajmy w szczeģóły… Żadniej informacji, że to okŕęt dla Jedi. Dziadku dobierz odpowiednich ludzi rekrutacja bedzie tu ważna. Chce by w razie czego byli lojalni. Generator cienia masy, żeby uniemożliwić wrogowi ucieczkę w nadprzestrzeń. Jakieś dobrze zabezpieczone cele więzienna. Jestem też otwarty na sugestie autorytetu- uśmiechnął sie do dziadka starego wygi
- Po ostatnich doświadczeniach -spojrzał na nogę- potrzebuję wylecieć stąd z elitarnym agentem. Ostatni zabójca z jak walczyłem był najszybszą istotą jaką w życiu widziałem. Zabił dwóch naszych też nie ułomków. Nie chciałbym powtarzać tego doświadczenia. - wiedział że dziadek załatwi kogoś nim stąd wylecą. Bezpieczeństwo Rohena było ważne skoro miał być wejściem Mirala wśród Jedi. Stąd o pomoc można było prosić nawet służby specjalne Mirala. Dziadek miał tam pewnie znajomości a oficjalna podkładka pod taki przydział rzeczywiście była. W dalszej kolejności Rohen planował spędzić czas z rodziną. Żadnych szaleństw. Partyjka Dejarik z dziadkiem, nazywanego również holograficznymi szachami. Podwieczorek z babcią. Czy butelka wina z rodzicami na wspominkach z ostatnich pięciu lat. Starał się nadrobić zaległości z każdym opowiadając swoje przeżycia... ale i słuchając co u rodziny. Poświęcił im się w 100% nie wiedział kiedy znów będzie miał okazję ich zobaczyć.
 
Icarius jest offline  
Stary 17-06-2016, 19:20   #149
 
Ramp's Avatar
 
Reputacja: 1 Ramp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumny
Rozsiał się wygodnie na fotelu i przeciągnął zanim mieli zacząć rozmowę.
- Załatwie tych najemników, to masz jak w banku - wyciągnął kciuk i pokazał mu zwykłe ‘ok’. Teraz przejdźmy do bardziej pilnych spraw. Nasz pacjent ma wyglądać tak jak wyglądał, czyli brzydko? Czy ulepić mu ładną twarzyczkę? - zazgrzytał zębami w szyderczym uśmiechu.
- Nie potrzebujemy tutaj modela, ale niech wygląda inaczej. Slevin Kelevra ma pozostać martwy - Mical był zupełnie poważny.
- Taaa, nie ciekawy by był widok, gdyby ktoś ujrzał trupa chodzącego sobie swobodnie po ulicy, ale dobrze, zrobię jak sobie życzysz, od jutra rana się za niego zabieram - przytaknął głową.
- A co do Heyes… - zamyślił sie przez chwilę - Powiedz mi tak z innej beczki, co było opisane w raporcie po misji na Zonju V? W jaki sposób Nefaren razem ze mną i Jonem na pokładzie został zestrzelony?
Jedi westchnął.
- Spodziewałem się, że kiedyś to poruszysz... Rycerz Hayes rozkazała pilotowi Nilusa uszkodzić Nefarena, ale w taki sposób, który umożliwiałby lądowanie. W innym wypadku wasz transportowiec zostałby zestrzelony przez krążownik na orbicie.
- Mnie też doszły takie słuchy, tylko, że Heyes nie przewidziała, że mogą eksplodować zbiorniki z paliwem, co spowodowało całkowite zniszczenie Nefarena a sam statek wyglądał jak płonący meteoryt spadający na planetę, to też Ci powiedziała?
- Tak - przytaknął. - Oglądała to przecież przez iluminatory. A co ty byś zrobił na jej miejscu? Mogła pozwolić wam zginąć, albo dać chociaż minimalną szansę na przeżycie. Wybór był oczywisty. Dobrze, że jej siostra jest tak świetnym pilotem, że była w stanie wykonać te polecenie.
- Ja na jej miejscu wysłał bym chociażby komunikat, bo akurat na to mieli czas - zerknął z ukosa na mistrza Jedi - A co ty byś zrobił, gdybyś zobaczył, że statek który jest Twoim sprzymierzeńcem, otwiera do Ciebie ogień, a Ty nie masz szans na unik?
Mistrz wzruszył ramionami.
- Zdradziliby się w ten sposób każdemu, kto miał prowadził nasłuch w eterze, gdyby was poinformowali o czymkolwiek. Z resztą trzeba było sobie po prostu poradzić, co wam się udało. Hayes zaufała waszym zdolnościom i się nie pomyliła. Czyż nie? - odwzajemnił spojrzenie z ukosa.
Otwarł oczy ze zdziwienia.
- Dzieki naszym zdolnościom mieliśmy wyjść cało ze statku, który cały płonął, i w dodatku rozbił się o powierzchnie planety? Widze, że uważacie nas za lepszych niż twoi mistrzowie, to w takim razie może to ja zostanę najpotężniejszym rycerzem Jedi co? Pasuje?
- Niepotrzebnie się denerwujesz. Co takiego w decyzji Hayes ci się nie spodobało? To, że przeżyliście? Miała was zostawić na odstrzał?
- Fajnie że przeżylismy ja sie z tego ciesze, ale postaw sie na moim miejscu, jakie były moje pierwszy myśli, widząc statek którym kilkanascie godzin wczesniej latałem i co w tym wszystkim najlepsze, tylko Ja go rozpoznałem, wyobraź sobie gdyby poznał go także i Jon?
- Podejrzewam, że domyśliłby się co się właśnie stało, że nie było innego wyjścia. Rozumiem, że poczułeś się zdradzony, ale teraz już znasz prawdę. Myślę, że ten temat jest zamknięty. Hayes nie miała nigdy złych zamiarów. Zresztą, Nefaren był własnością jej młodszej siostry Emily. Zdążyłeś tą dziewczynę poznać, prawda? Wiesz, że ona nie powzięłaby takiego ryzyka, gdyby wasze szanse na przetrwanie były zbyt niskie.
- Być może i masz rację, aczkolwiek nie da się tego tak łatwo przełknąć, wkurwienie z tego powodu prędko nie odpuści. Idę porozmawiać z Laurienn. - wstał z krzesła i wyszedł z biura, a na korytarzu udał się w kierunku prosektorium.
Laurienn już tam była i robiła coś naszemu pacjentowi, a nawet nie wiedział co. Miał uzgodnić szczegóły zmiany twarzy i tylko to sie liczyło.
 
Ramp jest offline  
Stary 17-06-2016, 22:46   #150
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Spędził trochę czasu na medytacji, rozważając wszystkie za i przeciw, swoje odczucia i wnioski z porad komandor i Mistrzów. Przespał się z tym problemem i gdy wstał miał wrażenie, że argumenty przeważające za jednym kierunkiem działania przeważają nad tym drugim, chociaż nie o wiele. Wyszedł z pokoju i udał się do biura Xen Zara, tutejszego wysokiego przedstawiciela Muunów, którego kojarzył z negocjacji. Zamierzał uciąć sobie z nim nieoficjalną pogawędkę. Gdy odnalazł w końcu swój cel, zapukał do drzwi.
- Tak Mistrzu? - usłyszał i śluza się otworzyła. Dyrektor placówki na której przebywali siedział za prostym biurkiem, pamiętającym pewnie czasy jego poprzedników, przeglądając coś na terminalach. Wyłączył je, jak tylko Jedi wszedł do środka. Baelish bez słowa zamknął za sobą drzwi za pomocą dotykowej konsoli. Idąc rozejrzał się przelotnie po pomieszczeniu, a gdy znalazł się naprzeciwko Muuna nie usiadł, tylko stanął przy krześle, krzyżując ręce na piersi. Patrzył badawczo na Xena. Postanowił nie mówić prosto z mostu czego się dowiedział, z obawy przed gwałtowną reakcją Zara:
- Muszę przyznać, że wasza sprawność w zarządzaniu planetą jest godna podziwu. Szczególną moją uwagę przyjął ten w pełni zautomatyzowany proces wydobycia…
- Dziękuję uprzejmie za pochwałę z twojej strony Mistrzu - Muun skłonił się lekko.
- Domyślam się jednak, że to nie jest jedyny powód twojej wizyty tutaj. W czym mogę pomóc? - jako prawdziwy biznesmen Xen od razu przeszedł do konkretów.
Rycerz miał ochotę potrząsnąć głową w dezaprobacie, gdy Zar dalej szedł w zaparte. Jon próbował mu zasugerować mową ciała, że ma powód do bycia niezadowolonym, ale tamten pewnie nigdy nie wyobrażałby sobie, że Jedi dowiedział się prawdy.
- Możesz zacząć od wytłumaczenia, czemu zatajacie informacje, że wykorzystujecie natywnych mieszkańców planety jako niewolników. Nie próbuj zaprzeczać, dowiedziałem się już wszystkiego. - mówił spokojnie, ale nieco przyciszonym głosem. Dopiero teraz zajął miejsce siedzące i oparł ręce na stole - Słucham. Jak to usprawiedliwicie?
Muun zmrużył oczy.
- Oni są wykwalifikowanymi i odpowiednio opłacanymi pracownikami. Jeśli to kolejna próba wyłudzenia podwyżek i dodatkowego wolnego to za chwilę będziemy musieli pójść z torbami! Mistrzu Jedi - uspokoił się nieco - Chyba nie wstąpiłeś do związku zawodowego, mam nadzieję? W takim razie uznaję temat za zamknięty - wstał, co sugerowało, że Jedi zgodnie z dobrym obyczajem powinien wyjść. Ten jednak na razie nie zamierzał ruszać się z miejsca.
- Czyli nie ma nic przeciwko temu, bym się z nimi spotkał?
Przez chwilę Muun przypatrywał się mu podejrzliwie i mocno się zastanawiał. W końcu odparł.
- Ależ oczywiście, nie będziemy przecież w niczym przeszkadzać! - uśmiechnął się nawet.
Tego się Jon nie spodziewał. Myślał, że po tym, jak Xen wyparł się faktów tuż przed nim i nawet się nie zająknął w swojej wersji, nie dając jakichkolwiek większych oznak zaskoczenia, dojdzie do ostrzejszej wymiany zdań między nimi. Tymczasem Jedi właśnie dostał możliwość sprawdzenia sytuacji na własną rękę.
- Dobrze. Kto mnie zaprowadzi?
- Mamy w tej chwili znaczny niedobór personelu. Myślę, że dasz radę ich znaleźć. Przekażę, żeby nikt ci w tym nie przeszkadzał Mistrzu - dodał uprzejmie.
- Doceniam.
Opuścił pomieszczenie z mieszanymi uczuciami. Coś tu nie trzymało się całości. Pomyślał, że na wszelki wypadek zahaczy o swój pokój i weźmie ze sobą miecz świetlny. A potem przekona się samemu, jaka jest prawda.
 
Kolejny jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172