23-04-2016, 11:01 | #1 |
Reputacja: 1 | [Arkadia Gp/autorski/sandbox] Bramę otwieramy o świcie Półtorej godziny mozolnego drapania się w górę i w dół, a następnie znów pod górę, stromymi, porośniętymi splątaną roślinnością, w której nieustanne buczenie owadów mieszało się z zapachem butwiejących liści i potu, zboczami zaprowadziło was w końcu na skraj grani otaczających osadę wzgórz. Z tego miejsca, z pomiędzy rzadziej tutaj, z powodu stromizny, rosnących drzew, mieliście wspaniały widok na rozciągającą się na wiele mili poniżej wzgórza, płaską trawiastą równinę. Z zachodu, od strony w którą wedle słów doktora mieliście podążać, ograniczało ją kolejne pasmo wzgórz. Na północy majaczyły postrzępione turnie pobliskich gór a południową jej granicę tworzył ciemno zielony pas nieprzeniknionej dżungli z której, mimo znacznej przecież odległości, dało się gdzieniegdzie zauważyć sterczące ku niebu, metalicznie połyskujące w słońcu konstrukcje. Ów sielski, zdałoby się, krajobraz zakłócał jedynie, wyraźnie jeszcze wznoszący się znad okalających równinę od zachodu, wzgórz snop dymu. Za pewne to tam upadł meteoryt, o którym wspominał „doktorek“. Kierunek się zgadzał, ale... A: 3, 5, 3, 5, 6, 6. B1: 3, 2, 2, 3, 1, 1. B2: 5, 5, 6, 4, 4, 5. |