|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
20-05-2012, 16:14 | #411 |
Reputacja: 1 | Wolfgrimm zachęcony łatwością z jaką poradził sobie z pierwszym z gwardzistów, a także rozwścieczony ranami, szybko zaatakował drugiego mutanta, chciał zabić go jak najszybciej i wspomóc Twardego w walce z Ur'Shakiem. Niestety, mutantowi udało się uniknąć pierwszego ciosu, co wyprowadziło krasnoluda z równowagi i drugi cios także chybił minimalnie. Mimo wszystko stwór po chwili padł martwy pod ciosami jego towarzyszy. Kiedy Zabójca otrząsnął się z bitewnego szały było już po wszystkim, Dawit odnalazł jedną żywą osobe, Wolfgrimm nie był przekonany do zostawienia jej przy życiu jednak Twardy przedstawił mu sensowne argumenty, a on nie miał zamiaru kłócić się ze swoim kuzynem. Mimo wszystko cieszył się że wyszedł cało z kolejnej potyczki. Niestety pojawił się problem z młodym magiem. -Będzie trzeba mieć go na oku - pomyślał. Teraz cała grupa zmierzała już do wyjścia z jaskini. Krasnolud wiedział jednak że pokonanie tej grupy to nie koniec, wręcz przeciwnie, to był dopiero początek. |
20-05-2012, 16:26 | #412 |
Reputacja: 1 | -Naturalnie zwrócimy ci co twoje pani. zaraz się za tym rozejrzę rozwiąże tylko kilka spraw.- zakończył krasnolud. Topór odebrano dość sprawnie Rainerowi nie stawił on oporu. Najwyraźniej delegacja jaka się po niego udała była dość przekonująca. Gdy spoczął on w worku u stóp krasnoluda ten zwrócił się do Gracjana. Pamiętał, że młodzieniaszek zignorował go za pierwszym razem. Wtedy czekała ich walka. Teraz Twardy odzyska go w łatwiejszy bądź trudniejszy sposób. Skala trudności będzie naturalnie odczuwalna głównie dla Gracjana. -Gracjanie ciebie też sprawa dotyczy. Oddaj sztylet, zwrócę ci go jak tylko oczyści go Gregor. Choć nie daje gwarancji, że nie będzie go trzeba zniszczyć. -Nie liczyłabym na to, że her Gregora prędko spotkamy. Przecie udał się do stolicy poinformować najważniejszych ludzi samego Imperatora i zagrożeniu wojną. Nim powróci do sir Eryka, miną tygodnie a może i miesiące, chyba że się latać nauczy...- zauważyła Helena.- Krasnolud tylko wzruszył ramionami. -Lub ktoś kto zna się na rzeczy i komu ufam.-dodał po słowach niewiasty. Gracjan spojrzał na sztylet a potem na krasnoluda by potem schować sztylet za pazuchę i rzec: - Wybacz Twardy, ale nic z tego.-tu się młody mylisz oj mylisz pomyślał Khazad- Jeśli już sam go oddam, poza tym nie wyczuwam w nim żadnej skazy chaosu. A bądź co bądź.. dzięki niemu dotarliśmy, aż tutaj. Wybacz ale nie sądzę, że byś miał pojęcie jakiekolwiek o magii. -Gracjan nie zamierzał oddawać swojej broni, która jednak pomogła mu wrócić do w pełni sprawności. Młody uczeń czarodzieja, czuł się pewnie gdy trzymał tą broń w dłoni toteż nie zamierzał jej oddawać. Ragnar który przysłuchiwał się sprawie w boku po słowach młodzieńca najwyraźniej nie wytrzymał. -Słuchaj no, gołowąsie, to nie jest jakaś dziecinna zabaweczka, żebyś se mógł ją jak bachor w piąstce ściskać i cyckać jak ci smutno będzie. I się tu nie chwal znajomością czaroklecką, boś ty najlepiej wiedzieć powinien jakie niebezpieczeństwo ze sobą niesie. Myślałem, że się polubimy, ale chyba jednak się na to nie zanosi. Ostrzegam cię, jeden fałszywy ruch, a wsadzę ci ten sztylet w dupsko i wyciągnę gardłem.- jak widać Ragnar nie był w nastroju do rozmów. -We łbie się, kurwa, poprzewracało..- skwitował na koniec. Twardy natomiast uśmiechnął się paskudnie podszedł do Gracjana. I półszeptem rzucił mu do ucha. -To nie była prośba już nie... Jestem tolerancyjny, ale głupca zemnie nie zrobisz młodzieniaszku. Broń pochodzi od chaosyty, otworzyła przejście, ze słów mutantów wynikało jasno tylko coś plugawego mogło to zrobić. A z tego co widzieliśmy dziwnie szybko ozdrowiałeś. Jak widzisz jest z nami inkwizytor. Jesteś głupcem? Oddasz mi tą broń. Jak nie mnie to jej, gdy wrócimy do zamku i zyska troche sił. W postaci krzepkich pachołków jacy przyślą jej przełożeni. Nie wspominajac o tym, że jestem ci go w stanie odberać. Na ruch głową Twardego za plecami Gracjana staneli Teodor i Hans. Słowo moje mocne jak stal. Akurat ciebie cenię jako użytecznego członka tej kompani. Zwrócę ci sztylet gdy zyskam pewność. Bądź rozsądny- Twardy wyciągnął ręke po sztylet. Młody mag spojrzał prosto w oczy krasnoludowi i rzekł spokojnie cicho również mu do ucha: - Wybacz ale jedyną osobą pod którą podlegam to Mój Mistrz i Gregor, a Ty jakoś ich nie przypominasz. Druga sprawa to czym jest sztylet, to nawet gdybym Ci to wyrysował w Khazalidzie, byś nie umiał odgadnąć więc lepiej nie ruszać tego czego się nie zna. Chaosu w niej nie ma tyle mogę Ci powiedzieć, reszty dowiesz się gdy Kolegium się na to zgodzi.. A co do niej? Jak wyzdrowieje to i tak będzie chciała mnie posłać na stos.. Myślisz, że wiesz coś o nich - spojrzał na Inkwizytorkę i splunął na ziemię - więc jeśli chcesz mi go zabrać zrób to sam a nie potrzebujesz pomocników. Tylko pamiętaj, dotykając czegoś czego nie znasz.. możesz długo nie pożyć - uśmiechnął się przyjaźnie - i skąd masz pewność, że i jej nie dotknęła skaza chaosu ? Dłonie młodego czarodzieja były na wierzchu. Nie wykonywał gwałtownych gestów. Krasnolud korzystając z tego, że mag nachylił się by wyszeptać mu swe słowa. Na koniec poczęstował go solidnym uderzeniem z główki w twarz. Młodziak się zatoczył, kopnięcie od tyłu w kolano powaliło młodego maga na klęczki. Chwilę później Teodor wraz z jednym z banitów wykręcili mu ręce Młodzieniec próbował chyba wypowiedzieć jakieś zaklęcie, Twardy był tego niemal pewien. Mógłby my za to wybić kilka zębów. Jednak raz jeszcze wspiął się na wyżyny dyplomacji, w swoim mniemaniu oczywiście. Po prostu odebrał mu sztylet. -Chciałem byś uniknął upokorzenia a ja argumentu siły. A teraz słuchaj uważnie szczeniaku. Bo żarty się skończyły. Jeśli kurwa,myślisz, że to iż jestem dla ciebie uprzejmy oznacza, że jesteś szczylu bezkarny to się kurwa grubo pomyliłeś. Bełkotać o Mistrzach i Gregorze to se możesz do dziewek w karczmie. To jest kurwa przedmiot niebezpieczny. Odebranie ci go w taki sposób, nie cieszy mnie w najmniejszym stopniu. Ale czas sprowadzić cie na ziemię. Jeśli zobaczę jeszcze raz, że bełkoczesz coś pod nosem. To rodzona matka cie nie pozna. Co ty sobie myślisz? Nadstawiam karku żeby cie mutanci nie wpierdolili na obiad, a ty mi kurwa będziesz się tu wywyższał.-Twardy był wściekły. Gracjan był głupi albo myślał że Twardy swoje przezwisko zdobył w pojedynkach na patyki. Powinien mu jeszcze jebnąć na poprawkę. Brak kilku zębów zadziwiająco wpływa na wzrost zdrowego rozsądku. Prosiłem tak? Sugerowałem, że zabiorę tak czy tak.... Ehhh ludzki czarokleta. Może jesteś pierdolonym kultystom- pomyślał dalej. Z jakiego innego powodu miałby nie chcieć oddać sztyletu. Wydać go inkwizycji? Nie jeszcze nie poobserwuje go pomyślał starszy krasnolud. Jestem za delikatny, stanowczo za delikatny chyba się starzeje.-westchnął na koniec do siebie. Gracjan patrząc na krew cieknącą mu z nosa byłby zapewne innego zdania. Twardy czuł ból poruszając się. Pamiątka bo walce z orkiem-chaosu może mu jeszcze sprawić więcej kłopotu. Musi to oczyścić gdy tylko dojadą. Powinien odpoczywać a nie zajmować się takimi bzdurami. Zirnig nie lubił czczych kutni, zawsze je uważał za stratę cennego czasu. Rozkazy Twardego dotarły do niego gdy właśnie wymykał się z jaskini. Pozostała trójka da sobie radę z odebraniem topora człeczynie. On tymczasem ruszył żwawym krokiem do kapliczki Pana Much. Na twarzy zawiązał chustę i chwycił za topór obracając go tępą stroną. Z lubością zabrał się do rozwalenia posągu i kopców z których wydobywał się mgłą. Gdy skończył zdefekował do kapliczki. Wrócił do reszty. Może wreszcie doszli do porozumienia. Szefem tej akcji jest Twardy, a pseudo łowczyni czarownic powinna zarobić w czerep jeżeli będzie chciała zwiać zanim ktoś potwierdzi jej tożsamość i brak mutacji. Zgrabną wymyśliła historyjkę, ale dla w starym świecie i tak jest za dużo mutantów. - Ziring zrobione?- popatrzył na krasnoluda Twardy gdy jego ziomek wrócił z wcześniejszego pomieszczenia. Ten przytaknął. -Rozejrzycie się czy jakaś paskuda nie dycha jeszcze. I czy na pewno wyciągnęliśmy wszystkich z cel. Inni jeszcze rozmawiali. On rzucił jeszcze kilka zdań do Teodora i Hansa patrząc na podnoszącego się z ziemi Gracjana. Co powiedział, tego nie wiedział nikt poza zainteresowanymi. Sprawa jednak z pewnością dotyczyła młodego maga. Twardy poszedł przeszukać komnaty orczego wodza. Miał chwilę żeby pomyśleć. Ktoś inny przeszukał komnaty gwardzistów. Ich łupem padło 8 złotych monet, kilka sztuk broni lepszej jakości, trochę złotej biżuterii o wartości około 10 złotych monet, a wśród gratów w jaskini znalazły się pistolety oraz krasnoludzkiej roboty samopowtarzalna kusza z magazynkiem na 5 bełtów. Wyglądała jednak strasznie dziwacznie. Więcej pokręteł, sprężyn niż w kuszach tego typu. Bez wątpienia było to dzieło jakiegoś innowacyjnego inżyniera. Dopiero po dłuższej chwili do Twardego dotarło, że umożliwi to wystrzelenie tych 5 bełtów niemal na raz. Jeden po drugim w jakimś dziwnym ciągu... Wszystko poza ową kuszą załadowano do skrzyni. Łup spienięża i podzielą. Kto wie może przyda się tu ten ludzina przypominający kupca. Może ma dojścia dobre ceny, niezłą gadkę. Widział już takich co językiem podbijali znacznie wartość pewnych dóbr. Znalazł też czaszkę krasnoluda ze złotymi zębami. Tą owinął w szmatę i schował do swojego plecaka. Pogrzebie ją godnie przy okazji. Pistolety miał zamiar zwrócić na zamku właścicielce. Jak tylko potwierdzi jej tożsamość. To, że ktoś mówi iż jest smokiem nie znaczy że nim jest. -Panowie naszym łupem dodam dość niezwykłym padło to-zaprezentował kuszę-Krasnoludzka robota, i innowacyjne dzieło chyba jakiegoś inżyniera. Można z niej wystrzelić niemal na raz pięć bełtów. Spora siła ognia. Wypadałoby by obsługiwał ją ktoś sprawny w tej dziedzinie- obracał ja sprawnie prezentując, czekając którzy towarzysze się wyrażą chęć posiadania tego cacka. Ostatnio edytowane przez Icarius : 20-05-2012 o 16:35. |
20-05-2012, 18:09 | #413 |
Reputacja: 1 | Felix zerknął na kuszę. Znał ten wynalazek, ale nie do końca wiedział jak się to przeładowuje. Mimo wszystko kręcił nosem jak ujrzał pistolety i to cacko. - Wiesz Twardy, wątpię, żeby ktokolwiek z nas potrafił to przeładować. Mogę próbować, ale nic nie gwarantuję. Wiem jednak, że z takiej broni korzystają jacyś tam elfi korsarze i łowcy czarownic. Widziałem na turnieju, w ramach pokazu jak to szpikuje bełtami. Na prawdę ciekawa zabawka. Nie wiem czy to nie własność naszej znajomej... Jeśli ogólnie chodzi o łupy, to wezmę jakiejś lepszej jakości mieczyk i o ile towarzystwo mi zaufa... to podejmę się opieki nad tą armatą. - mówił jak zwykle z obojętnością. Bez zbędnych uczuć, z nieco uniesionymi brwiami. |
20-05-2012, 18:21 | #414 |
Administrator Reputacja: 1 | To co wyczyniał durnowaty krasnolud przechodziło wszelkie pojęcie. Odrobina władzy, jaką zagarnął, najwyraźniej uderzyła mu do łba wypchanego zapewne sianem, i to zgniłym na dodatek. - Jak widzę, Twardy - powiedział Gottwin - jesteś większym wrogiem dla ludzi z tej grupy niż mutanci. I cofam wszystko, co powiedziałem na twój temat jako dowódcy. Wszystko dobre powiedziałem. Wodzem to ty nie jesteś i nie będziesz, bo ktoś, kto ma tak niski autorytet nigdy nim nie zostanie. Przywódcą bandy zbirów, to możesz zostać, ale nie normalnych ludzi. Uderzyć, żeby wymusić posłuszeństwo? Żałosne wprost. Nie mówiąc już o tym, że nikt ci nie dał takiego prawa. - Głupio postępujesz, bo tylko wrogów sobie robisz. Zamiast z Chaosem i jego siłami walczyć, swoich zwalczasz. Może i zamysły masz słuszne, ale sposób postępowania podły. Oni - wskazał na trupy orków i mutantów - też ponoć na siłę posłuch utrzymują, strachem w ryzach wszystkich trzymają. Jak widać dążysz do ich poziomu. Gratuluję. - Jakie mamy gwarancje - mówił dalej Gottwin - że i któremu z nas głowy nie rozwalisz, bo będzie śmiał mieć inne zdanie, niż ty? Żadnych, jak widzę. Tak jak i nie widzę wielkich szans na naszą dalszą współpracę, chyba że się zmienisz, jeśli potrafisz. W to ostatnie Gottwin nie wierzył, bo Twardy wyglądał na zakutą pałę, nie widzącą dalej niż koniec nosa i równie tolerancyjną, co inkwizytorzy. Ostatnio edytowane przez Kerm : 20-05-2012 o 18:34. |
20-05-2012, 18:30 | #415 |
Reputacja: 1 | Niziołek również z niesmakiem pokiwał głową widząc całą sytuację. - Nasz Gracjen zły nie jest, oj nie. Miał sztylet długo i wie więcej niż krasnal taki. Źle, źle, źle robi, źle. Wrogi gdzie indziej szuka Twardy, nie naszych bije nie. Nie podoba się to Dawitowi, oj nie! To nie sposób załatwiania spraw, z dyńki, jak widać nie pełnej zbytnio, przywalić. Jak mądry to nie bije, tylko mówi, tak jak Dawit. Gracjan oda miecz komu trza. A Twardy niech skupi się nad nowym gościem naszym kobiecym. I jej pilnuje, nie swoich obija. - Malec stanął w obronie czaroklety. Choć może nie tyle w jego obronie, jak bardziej, przeciwko sposobowi załatwiania spraw przez Twardego. - Odda sztylet i niech baczy na niego, jak chce. I przeprosi Gracjana i przytuli. I powie, że źle zrobił. - Zakończył zdecydowanym tonem. Ostatnio edytowane przez AJT : 20-05-2012 o 20:58. |
20-05-2012, 20:47 | #416 |
Reputacja: 1 | Yerg obserwował całe zajście ze spokojem, ale do czasu. - Co do jednego Twardy ma rację - przemówił basowym głosem - Ta broń, topór i sztylet, są bardzo niebezpieczne. Bez urazy, Gracjanie, ale głupotą byłoby pozwolenie któremukolwiek z nas nosić takie coś. Nie obchodzi mnie, co ci się wydaje, że czujesz, czy też nie czujesz, a kim ty jesteś, żeby głosić nam nie wiadomo jakie prawidła o magii? Wiesz o niej tyle, co kilkuletnie dziecko o życiu. Ufam swoim oczom bardziej niż twojemu wyczuciu. Zabierajmy się stąd. Ostatnio edytowane przez Ryder : 20-05-2012 o 20:52. |
20-05-2012, 21:26 | #417 |
Reputacja: 1 | Gracjan upadł i nic nie powiedział. Wiedział jedno, to coś jest trupem. Jednym chodzącym trupem. Wcześniej czy później, dorwie to chodzące pokurcze i naszcza mu na ryj. Wcześniej czy później.. Oczy Gracjana płonęły nienawiścią, jak nigdy wcześniej. Tu nie chodziło o to że zabrał sztylet, czy słowa które wypowiadał bo to nie ruszało go. Prosty atak, nim cokolwiek, tchórz mieniący się wojownikiem. Wojownik co potrzebował dwóch przydupasów. Wypowiadane słowa towarzyszy nie docierały do maga. Po prostu jego głowę zaprzątała jedna myśl..jak zabić krasnoluda. Nigdy wcześniej młodzieniec nienawidził kogoś. Nigdy wcześniej ale teraz jego serce przepełniało całkowicie to uczucie. Gracjan starł krew z ust i wstał. Spojrzał na Yerga i rzekł: - Kim jestem Yergu, na pewno nie kimś kto idzie sam w las i naraża wszystkich. Czyli nie jestem głupcem - rzucił wrogo - Może wiem o niej nie wiele ale więcej niż Ty przez całe życie zdążył się dowiedzieć i zrozumieć. Jeden ruch leśnika a posypią się czary. Gracjan nie dbał o to co dalej będzie. Są pewne granice, których nie należy przekraczać. A ta granica została przekroczona.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |
20-05-2012, 21:44 | #418 |
Reputacja: 1 | -Czy wyście wszyscy powariowali?- Helena nie zamierzała stać z boku i spoglądać na wrogie sceny wewnątrz grupy -Mało przemocy macie na dzisiaj? Mało krwi się przelało? Kilka minut temu walczyliście jak bracia ramię w ramię, a teraz się po mordach tłuczecie?- wejrzała stanowczo na Twardego. -Taki z Ciebie przywódca? Dawit słusznie Ci wygarnął. Dobry dowódca szuka każdego rozwiązania byle nie użyć przemocy. Mnie też każesz spętać i pobić, jeśli się nie zgodzę z twoim zdaniem?- miała nadzieję, że tak nie będzie, ale nie pokazywała tego po sobie. Banici nie mieszali się w kłótnię. Stali z boku przyglądając się biernie, za to Dolf nie miał zamiaru stać bezczynnie. -Ochłońmy.- rzekł -Aura tego miejsca tak na nas działa. Wyjdźmy stąd i porozmawiajmy na zewnątrz na spokojnie, musimy wszystko sobie wyjaśnić, nie możemy się kłócić...- rzekł podchodząc do Gracjana -Wszystko w porządku?- spytał młodzieńca. -Dolf słusznie prawi.- głos zabrał Rudolf, najstarszy z strażników dróg -Wyjdźmy na zewnątrz. Pewnie będzie już ćmiło na noc, więc na zamek Von Waltera dotrzemy jutro w południe. Musimy odpocząć, zjeść. Chodźmy z tego przeklętego miejsca, nim całkiem pochłoną nas negatywne emocje, złość i wrogość...- rzekł człek.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
20-05-2012, 22:15 | #419 |
Reputacja: 1 | Świst strzał, wrzaski walczących i jęki umierających. To było jedyne, co rozbrzmiewało w tej jaskini przez dłuższą chwilę. On sam starł się z orkiem, który choć potężny, to jednak mógł się przebić przez obronę rycerza. Gdy w końcu sir Valdon zaczął mieć nad nim przewagę, gdy jeden ze sprzymierzeńców wbił zielonoskóremu ostrze w plecy, kończąc walkę. Bretończyk nie był mu z tego powodu wdzieczny, ale nie miał okazji do komentarzy. Ostatecznie walka się zakończyła a oni wygrali, uśmiercając wszystkich kultystów. Oczyściwszy miecz schował go na swoje miejsce, by to uczyniwszy podziękować w duchu bogini za błogosławieństwo i wsparcie w walce. Dopiero gdy to uczynił dołączył do reszty, która wydawała się nawzajem przerzucać argumentami i rozmawiać z ocalałą. - Jestem sir Valdon Lorrene, rycerz w służbie Pani Jeziora. - odezwał się do kobiety, która okazywała się być łowcą czarownic. Maniery jednak nakazywały okazywać uprzejmość każdej niewiaście, nawet tej walczącej zbrojnie, choć jej to nie przystawało. - Rad jestem, że zdążyliśmy na czas i wyrwaliśmy cię z rąk kultystów. Spojrzał następnie na Twardego z krytycznym dość wzrokiem. - Skoro zarówno topór jak i sztylet wydawają się być powiązane z chaosem, to czemu chcesz je zabierać ze sobą ? Po co i w jakim celu ? Czyż nie lepiej i prościej było by je zniszczyć ? Tu i teraz. A jeśli nie zniszczyć to zasypać w tej jaskini, tak by nikt jej już nie zdołał dobyć. - odezwał się do krasnoluda spokojnym i pewnym siebie głosem. - A dowodzić możesz tylko tymi, których mogłeś dostać pod swoją komendę. A jeśliś nie szlachetnie urodzony to nie licz, że będę słuchał twoich rozkazów. Dość już tutaj straciliśmy czasu. Ruszajmy z powrotem.
__________________ "Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć." |
20-05-2012, 22:25 | #420 |
Reputacja: 1 | Twardy spojrzał na Gottwina jak na średnio rozgarniętego chłopa. Zaśmiał się. Chciał załatwić sprawę łagodnie. Nie dało się. Gdzie nie zwycięża siła argumentu, zwycięża argument siły. -Powiem krótko i tylko raz. Rozumiem delikatne podejście Heleny czy Dawita. Ale ty Gottwinie bredzisz. Cofaj sobie co chcesz nie zamierzam się cackać gdy chodzi o sprawy najwyższej wagi! Czy wyście zwariowali. Ten sztylet to broń chaosu, CHAOSU. Był w rękach kultystki, był wykorzystany do rytualnego mordu. Z jego pomocą czytano plugawe runa! A jeśli jakiś młody magik czuje do niego, szczególny pociąg.- na chwilę zawiesił głos.-Znaczy to ni mniej ni więcej, że chyba każdemu powinno coś w głowie zaświtać. Przecież ludzi się pali za samo dotykanie takich rzeczy. A chęć posiadania? Powiedziałem zbierzemy to, zabezpieczymy oddam po zbadaniu przez kogoś biegłego. Jeśli ktoś stawia opór gdy odbierają mu plugawy oręż, powinno się go wypatroszyć. To co zrobiłem było niczym pieszczota. Skończ te swoje demagogie Gottwinie, znam twoje podejście do dowodzenia czyjegokolwiek zresztą. Ja większym zagrożeniem? O ile pamięć mnie nie myli, sprawę napadu banitów rozwiązałem ja. W walce przed chwilą walczyłem z bestią która rozerwałaby by cie niczym szmacianą lalkę. Spaliłem te pokraczne maluchy. Ratując życie nie jednego z was. Dla mnie zagrożeniem były nikłym. Być może zdechnę od ran jakie zadały mi te robale. Nie jest to wykluczone. Gdy walczyłem za was z największym poświęceniem. Za tego niewdzięcznika również.-spojrzał na Gracjana - Wiem co cie interesuje moc i potęga a taki cudowny sztylet to nie lada gradka. Powtórzę jeszcze raz. Póki żyję, nie pozwolę nosić nikomu, plugawej broni chaosu. I tak dowodzenie wymaga czasem "Twardej" ręki. Są rzeczy o których można dyskutować. To zawsze do tej pory czyniłem i czynić będę. Potraktowałem kogoś niesprawiedliwie wcześniej? Nie i dobrze o tym wiecie. Są też jednak takie sprawy które nie podlegają dyskusji. I jest nią plugawe zło.- Twardy tylko się skrzywił. Naprawdę się zdenerwował co powodowało ból w ranach. Słowa rycerza zignorował. Chyba zapomniał, że przysłano go tu do pomocy. Nie zamierzał wchodzić w kolejny konflikt. Ostatnio edytowane przez Icarius : 20-05-2012 o 22:29. |