Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-05-2012, 14:29   #401
 
Deliad's Avatar
 
Reputacja: 1 Deliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputację
Kusza była nowa i jeszcze niezbyt dobrze przetestowana. Strasznie znosiła do góry. Bełt pomknął wysoko nad głową orka i zarył w granitowy sufit, krzesząc kilka iskier. Krasnolud odnotował w pamięci defekt broni.

Nie tracąc czasu wyszarpnął topór i chwycił za tarczę. Wszyscy wojownicy rozbiegli się nie tworząc szyku. Dowódca heroicznym czynem wyeliminował "przeszkadzaczy", a teraz szykował się na bój z orkiem. Zirnig trzasnął toporem w tarczę dla dodania sobie animuszu i zaszarżował na odsiecz Twardemu.

Z tył dobiegło go zawołanie bojowe wypowiedziane w mowie krasnoludów. Głos należała do Ragnara, jednak treść trochę go zdziwiła.
"Precz, na przodków", takich słów nie wykrzykuje się do orków. Zachowanie Ragnara nie zwiastowało niczego dobrego. Czyżby tracił rozum...
 
Deliad jest offline  
Stary 14-05-2012, 22:08   #402
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Sytuacja zaczynała się robić niebezpieczna. A może to był jakiś efekt plugawej magii, która tutaj widocznie działała. Do tej pory bowiem nie zdarzyło mu się znieruchomieć w walce z zielonoskórymi. Przez to cios orka trafił w odsłonięty bok bretończyka i choć nie wyrządził żadnej szkody, to jednak równie dobrze mógł zakończyć jego żywot.
Potrząsnął głową starając się oczyścić umysł i gwałtownie zamarkował uderzenie w kierunku orka tarczą, które miało osłonić prawdziwy cios mieczem. Nie miał zamiaru tutaj zginąć, nie tutaj i nie z rąk byle zielonoskórego.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
Stary 15-05-2012, 11:08   #403
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Udało się. Twardy był z siebie zadowolony. Nagle jednak poczuł jak ktoś się zbliża. Odwrócił się błyskawicznie lecz było za późno. Zalała go fala robaków. Większość odbiła się od zbroi lecz cześć zaczęła wchodzić szczelinami między płytami. Gryząc go i raniąc... Gdyby nie zbroja już bym nie żył. Kto wie może i tak jestem już martwy? Co w końcu mogą przenosić takie robaki. Biorąc pod uwagę aspekt bóstwa- choroby. Biorąc pod uwagę co tu robili- mutacje. Ewentualnie jedno i drugie. By pozbyć się robaków musiałby zdjąć pancerz. A to będzie możliwe dopiero po zakończeniu walki. Cóż przynajmniej spróbuje zabić skurwiela który mu to zrobił. Jego ludzie mieli szczęście. Gdyby ową fale robaków skierowano na ich grupę ofiar byłoby więcej. Tym bardziej że akurat on jest najlepiej opancerzony. Ruszył pierwszy cios niesiony furią chybił. Drugi już jednak trafił raniąc przeciwnika. Jednak, zapewne niezbyt mocno. Choć zobaczył jego krew. Postara się utoczyć jej więcej.
 
Icarius jest offline  
Stary 15-05-2012, 21:03   #404
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zirnig rozpędził się jak tylko potrafił. Widział, że Twardy ma małe tarapaty. Na drodze jednak stała mu dwójka orkowych gwardzistów, z którymi walczył Wolfgrimm. Zabójca trolli radził sobie wyśmienicie jak z równym przeciwnikiem, ale mimo wszystko jego rasowy kuzyn widząc, że ma po drodze do Twardego jeszcze dwójkę mutantów postanowił najpierw wspomóc krasnoludzkiego zabójcę. Topór Zirniga trafił bezbłędnie w ramię stwora, jednak zdecydowanie za słabo by wyrządzić mu jakieś poważniejsze obrażenia. Walczący tuż obok Wolf radził sobie znacznie lepiej. Khazad wyprowadził solidne cięcie w udo. Wielgachny topór rudzielca rozorał nogę stwora. Widząc to wojownik wiedział, że druga taka szansa się nie powtórzy i poprawił biorąc wielki i zarazem powolny zamach by ciąć od góry. Stwór był za bardzo skupiony na swej rannej nodze by uniknąć ciosu. Kiedy spostrzegł nadchodzącą chwilę śmierci było już za późno. Broń zabójcy trolli przeszyła ciało bestii niczym piorun tnąc od lewego ramienia do prawego boku, gdzie kończyły się żebra. Brodacz dokończył dzieła solidnym kopniakiem rozdzielając ścięte w pół ciało mutanta.

Nieco dalej Ragnar walczył ze swym oponentem. Nie słyszał głosu Idalgi więc najwyraźniej bogowie go wysłuchali. Mało tego. Potężnym ciosem w bark ogłuszył stwora za to drugi, którym miał zamiar poprawić roztrzaskał czaszkę mutanta na miazgę tak że głowica jego bojowego młota przybrała złowieszczy, czerwony od posoki kolor.
Sekundę później nad głową brodacza świsnął bełt, wystrzelony przez Gottwina. Pocisk trafił ponownie ten sam cel, co wcześniej. Tym razem jednak trafił prosto w serce uśmiercając bestię, tak jak człek tego sobie życzył w myślach. Swych sił próbowali również Felix i Dawit. Niestety od nich szczęście się odwróciło gdyż oboje chybili. Strzała Felixa niemal nie trafiła Twardego. Brodacz jednak nie miał czasu przejmować się takimi głupotami. Jego wyzwanie było zdecydowanie największe w jaskini. Ork niemal dwukrotnie wyższy o widocznych i charakterystycznych mutacjach na ciele był ogromny i do tego szybki jak błyskawica.

Brodacz wyprowadził cięcie z boku lekko raniąc przeciwnika. Stwór zarechotał, co nieco rozjuszyło khazada. Wojownik wyprowadził kolejne cięcie tym razem w brzuch zielonoskórego mutanta, co było znacznie bardziej bolesne. Ork zawarczał jak pies i zaatakował ogromnym tasakiem. Twardy czuł jak glizdy, które go oblazły, kąsają boleśnie, jednak mimo wszystko wiedział, że musi być czujny i skupiony. Tylko dlatego udało mu się na czas wznieść swoją tarczę i zasłonić się przed ciosem z góry. Ork znów warknął i chciał dodać coś jeszcze od siebie z boku, jednak brodacz zdołał uskoczyć denerwując jeszcze bardziej orka.
Kompani zdawali się powoli odzyskiwać rezon. Zarówno sir Valdon jak i Teodor, oraz cała reszta strażników dróg otrząsnęła się z pierwszego, feralnego wrażenia z widoku mutantów i ich herszta. Helena zaatakowała swoją szpadą jednego z niemowlaków. Trafiła ale dość lekko. Na szczęście z pomocą spieszył Friedrich, który dobił stwora zabijając już drugiego mutanta w ciągu tak krótkiego czasu.

Yerg również w końcu trafił swojego przeciwnika, który naprzykrzał się Valdenowi. Miecz leśnika przebił stwora na wylot, kończąc jego marny żywot. Podobnie i Teodor opanował sytuację i rozbił na miazgę małego stwora, który rzucał mu się do nóg.
Na polu walki pozostała jeszcze czwórka gwardzistów orka, jednak żaden nie zdołał wyrządzić towarzyszom krzywdy. Mimo iż dwójka stworów atakowała Alberta, to i tak nie udało im się ranić przywódcy grupy banitów. Sir Valdon również miał sporo szczęścia, gdyż i jego wielki topór minął o cale ocierając się jedynie o stalowy pancerz.
Troje banitów podeszło do płonącej palisady nie bardzo wiedząc jak się zabrać za ratowanie ewentualnych więźniów przed ogniem.





Koniec rozdziału III
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 19-05-2012 o 14:59.
Nefarius jest offline  
Stary 17-05-2012, 10:07   #405
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- No do ciorta wstrętnego, złe siły w tej jaskini, łoj złe. Biedne Victorie wychylają i odpychają od wrogów. Źle, źle, biedne. – Biadolił malec po kolejnym nieudanym strzale. Widząc, że nie idzie mu nazbyt dobrze, a do tego wojacy doskoczyli do ‘swoich’ przeciwników. Uznał, że nie ma co kusić losu i podziurawić któregoś ze swoich.

Widząc banitów stojących przy ognistej palisadzie i nie robiących nic, postanowił, że on – wybawiciel najdzielniejszy, ruszy z pomocą uwięzionym. Trzymając wciąż swe pistolety gotowe do użycia ruszył. W biegu rzucił okiem po jaskini ~ Woda, może woda. Albo coś, coś do wyważenia drzwi. Kurczaczki. Nie ma. Nic pomocnego nie ma.~

Podbiegł do palisady, próbując zerknąć co jest wewnątrz, czy aby jednak nie same mutanty. Deski nie były zbite bardzo solidnie, dodatkowo trawione były przez ogień, udało mu się zerknąć co jest w środku. Zauważył nagą, spętaną kobietę, -Oj biedna! Pani już ratuję! Dawit ratuje! - Wykrzyczał. - Wyważcie, no wyważcie to! - Krzyczał do większych od niego mężczyzn. Jednak Ci najwidoczniej nie bardzo wiedzieli jak to uczynić. Dawit rozejrzał się szukając pomocy. Teodor stał i się gapił tylko! Jak to tak?! Zaczął oburzać się malutki niziołek. - Młocie! – Krzyknął do khazada – No co Ty?! Pomóżta, nie stójta tam bez ruchu. Dzielnyś, czy nie dzielnyś?! Biegnij tu i młotem bum rób! Wyważyć dźwierza trzeba. Już ruchy, ruchy, na płot młotem. Już! – Krzyczał próbując zdopingować kompana do działania.
 
AJT jest offline  
Stary 17-05-2012, 20:50   #406
 
Deliad's Avatar
 
Reputacja: 1 Deliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputację
Na okrzyki Zirniga, aby utworzyć zwarty szyk nie zareagował nikt. Członkowie drużyny podzielili się na dwie frakcje. Pierwsza chciała być jak najdalej od wrogów, druga jak najbliżej.

Bitwa przekształciła się w szereg pojedynków, zraszanych obwicie pociskami strzelców. W zadymionym powietrzu z cichymi syknięciami śmigały strzały i bełty.
Ogólny harmider wrzasków i ryknięć przerwały wystrzały z Victorii, jak zwykł nazywać swoje pistolety Dawit. Huk eksplodującego prochu w zamkniętym pomieszczeniu wzmagał się wielokrotnie niemal ogłuszając walczących, po czym powracał rytmicznymi falami echa. Smród płonących ciał i gryzący, w oczy i gardło, dym dopełniał całokształt atmosfery walki w najgłębszej jamie kompleksu jaskiń zmutowanego bractwa.

Tymczasem Twardy, który załatwił gruntownie sprawę z pomiotami chaosu, samotnie walczył z najgroźniejszym przeciwnikiem.

Krasnolud zerwał się do szaleńczej szarży brnąc przez pole bitwy na orka. Przebiegając dostrzegł Wolfgrimma dzielnie stawiającego czoła dwóm zmutowanym gwardzistom. Przebiegł łukiem koło jednego z nich, starając się go powalić. Niestety szybkość z jaką biegł spowodowała, że topór dwukrotnie chybił celu.

Czas jakby zwolnił gdy Zirnig przemierzał ostatnie metry dzielące go od zielonoskórego. Zobaczył jak maszkaron upuszcza broń, jednocześnie w jego ciele zagłębiła się broń Twardego, a przelatująca strzała rozorała mu skroń.

Ork zdawał się nie odczuwać ran i schylił się, czy to po broń, czy może aby spojrzeć swemu przeciwnikowi w oczy.
Wtedy właśnie do "zielonego" dotarł Zirnig. Krasnolud niesiony rasową wściekłością i szałem bojowym, wyskoczył wysoko w górę i szerokim cięciem rozszczepił głowę orka na dwoje. Po czym dla pewności oderżnął to co z niej pozostało i napluł do szyi, szczerząc się radośnie do Twardego.
 

Ostatnio edytowane przez Deliad : 17-05-2012 o 21:04.
Deliad jest offline  
Stary 17-05-2012, 23:30   #407
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trafiony, zatopiony - jak mawiali matrosi. A może utopiony? Jak się oberwie czymś ciężkim i wypadnie za burtę... Najbliższy kawałek lądy parę metrów w dół, trudno zabłądzić. Może o to chodziło?
Trafiony ork nie poszedł co prawda na dno, ale o posadzkę jaskini walnął z całkiem niezłym łomotem. Nie czas jednak było świętować sukces, bowiem walka ciągle trwała.
Gottwin rozejrzał się dokoła sprawdzając, kto jest w największych opałach. Wyszło na to, że Albert, zmagający się z dwoma przeciwnikami.
Strzelanie w takiej sytuacji było nieco ryzykowne, dlatego też Gottwin czym prędzej wymienił kuszę na miecz i chwyciwszy tarczę ruszył na pomoc szefowi banitów.
Chyba za bardzo się spieszył, bowiem jego pierwszy atak rozminął się z celem, a drugiego ostrzeżony ork zdołał bez wysiłku uniknąć.
- Na zadek Morra - zaklął Gottwin, widząc bezskuteczność swoich ataków. Jedynym zyskiem było to, że ork przestał nacierać na Alberta i zajął się nowym przeciwnikiem.
Gwałtowny unik i uderzenie orka minęło Gottwina.
Rewanż był bardzo szybki i, ku radości Gottwina, udany. Ork nie zdążył wrócić po zadanym ciosie do pozycji obronnej i ostrze Gottwinowego miecza rozwaliło mu szyję, posyłając zalanego krwią zieloskórego na ziemię.

Walka dobiegła końca.
Gottwin ruszył w stronę resztek palisady, za którą ujrzał związaną kobietę. Jej jednak nie była potrzebna pomoc Gottwina, bowiem już za jej rozwiązywanie zabrał się Dawit. I, znając okazywane wszem i wobec zamiłowanie niziołka do płci pięknej, trudno było się dziwić, że właśnie on się tam znalazł.
Gottwin zatrzymał się na moment, zdarł z jakiegoś truposza kawał szmaty, a potem, wycierając zakrwawiony miecz, ruszył w stronę owej niewiasty.
 
Kerm jest offline  
Stary 20-05-2012, 11:50   #408
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Ile ten orkas musiał wpierdalać że strzały Felixa nic mu nie robią? Tak o... wbijają mu się patyczki. Pewnie to przez mutacje... tak... Felix zawsze wiedział, że cholerne mutacje robią takie rzeczy, ale to była już przesada. Naciągnął strzałę i posłał ją w bark orka. Strzała leciała idealnie prosto, miała perfekcyjną siłę i prędkość. Ork jedynie warknął nie przejmując się...
- Co jest kurwaaa?! - krzyknął do siebie jak obrażone dziecko. Ta sytuacja już go zaczynała denerwować. Miał ochotę dobyć miecza i po prostu podejść tnąc orka, jednak khazady go uprzedziły.
~ Masz szczęście jebaku jaskiniowy... bo by nie było tak miło jak od brodaczy. Już bym ci te jajca odrąbał...
Splunął na truchło. Rozejrzał się po jaskini. Dawit gadał z jakąś kobietą, o dziwo nie zmutowaną.
~ Taaa... łowcy czarownic cyckami nie świecą po jaskiniach z orkami.
Po chwili jednak kobieta zasłoniła się kurtką. No niech jej będzie. Teraz Felix miał jeden cel... Idziemy spać, później się najebać i znów spać! Ha!
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 20-05-2012, 12:48   #409
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Yerg już dawno temu nauczył się, żeby niczego nie oczekiwać w dramatycznych sytuacjach. Zawsze należy skupić się na tym, co robisz, na myślenie jest czas... kiedy jest czas. Tak mawiał Fidian. Rębacz żałował, że go tu nie było. Przemierzając mroczne czeluście pieczary dotarli do komnaty oświetlonej przez dziesiątki świec. Nieludzki okrzyk, który doszedł ich z głębi jamy rozpoczął bitwę. Wojownicy ruszyli. Strzelcy strzelali. A Yerg ruszył pod prawą ścianę, roztrącając szybko świeczki stojące mu na drodze. Już przyczaił się w dogodnej wnęce, gdy ognista eksplozja rozświetliła całą grotę. Leśnik był pewien, że go wtedy zauważono, ale widocznie wszyscy wrogowie byli na tyle zainteresowani wybuchem, że nikt go nie zauważył. Podziękował w duchu Shalyi i czekał na rozwój wydarzeń, mając nadzieję, że jaki ork się mu nawinie pod miecz. Wiedział, że w obecnym jego stanie każde gwałtowne sapnięcie wiąże się z ryzykiem śmierci.

Pierwszą okazję do działania miał, gdy obok zakręciła się Helena i atakujący ją niemowlak-mutant. Mały potwór poruszał się z nadludzką szybkością. W pewnym momencie znalazł się w zasięgu wypadu i Yerg zaatakował, jednak bestia przemieściła się błyskawicznie atakując kobietę. Na szczęście jej udało się wypatroszyć skurczybyka.

Parę chwil później Sir Valdon z jego przeciwnikiem przenieśli się w swym tańcu stali i krwi w pobliże kryjówki rębacza. Ciosy orka choć powolne, były potężne i rycerz nie mógł znaleźć chwili swobody, aby dopaść wroga swoim atakiem. Widząc, że gwardzista Ur'Shaka całą uwagę poświęca rycerzowi, błyskawicznie doskoczył do niego z ukrycia i przebił mu plecy swym mieczem. Bretończykowi niezbyt się spodobał ten manewr, ale Yerg tylko zmierzył go tępym wzrokiem i rozejrzał się po polu walki. Bitwa już się kończyła. Udało im się, na bogów, wygrali.

* * *

Kobieta... Łowca czarownic. Leśnik słyszał już o nich co nieco, darzył ich sporym uznaniem. A teraz, widząc tę kobietę, jej determinację i odwagę, wiedział, że żadne z opowieści nie były przesadzone. Był dumny z tego, że może służyć tej samej sprawie, co ci wielcy wojownicy. Kto wie, może kiedyś i jemu będzie dane wstąpić w ich szeregi...
 
Ryder jest offline  
Stary 20-05-2012, 15:33   #410
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Czas poleciał jak z bicza strzelił, dość okrutnego bicza jeśli chodzi o ścisłość. W jaskini błyskawicznie rozgorzał bitewny chaos. Jedni rzucili się do walki, inni kulili ze strachu nie mogąc do końca pojąć z jakim plugastwem właśnie przyszło się im mierzyć. W takich potyczkach nie było litości, dlatego też żaden z walczących nie miał zamiaru jej okazać. Sam by jej przecież nie uświadczył. Dla Ragnara było to zaś jak błogosławieństwo gdyż mógł umysł skupić na walce miast przejmować się duchem Idalgi, który za cel obrał sobie dręczenie jego osoby. Mimo kompletnej dezorientacji oddziałowi śmiałków udało się wyjść z całej sytuacji obronną ręką i bez większych strat. Bogowie i duchy przodków po raz kolejny opowiedziały się po ich stronie. Szczęścia i umiejętności nie można im było odmówić. Znaleźli nawet jedną ocalałą.
-Pani, pani cała?! - Zapytał niziołek, polecając wcześniej, by rzucić okrycie kobiecie. -Nie lęka się już, już po wszystkim. Ja Dawit, Dawit ‘Bohater’ Frontham. Słyszał jęki pani o i przybył z pomocą. Cała na szczęście. Cała? Dawit musiał uratować, mimo tłumów na plecach, orków i mutantów. Ale już nie żyją, nie, nie. – Mówił dumnie – A jak zwie się pani piękna, ocalona? I co tu robi biedna ? Co?-
-Nazywam się Louis, jestem łowcą czarownic na usługach Imperatora. Te kurwi syny złapali mnie kilka dni temu, kiedy oglądałam okolice wejścia do jaskini. Wyprowadźcie mnie stąd...- przedstawiła się stanowczym tonem. Nie krępowała się, że mężczyźni widzieli ją nago, ale z chęcią przyjęła kurtkę jednego z banitów, która przykryła ją do ud, dzięki czemu mogła czuć się nieco bardziej swobodnie.

-Jestem Gottwin- powiedział właściciel tego imienia, oczyszczając do końca ostrze miecza z krwi orkowego gwardzisty. -Cieszę się, że zjawiliśmy się w porę. Potrzebujesz może pomocy medyka?- spytał.
Za łowcami czarownic nie przepadał, ale kto ich lubił? To jednak nie oznaczało odrzucenia pewnych zasad, obowiązujących w kontaktach międzyludzkich.

-Witaj pani jestem Twardy. Z chęcia poznam cię lepiej na zamku okolicznego lorda. Do którego was zabierzemy. Musisz mi też wybaczyć środki ostrożności. Ale w tej jaskini spotkało nas wiele złego. Zabierzemy cie stąd jak i innych ocalonych.- powiedział jeden z khazadów.

-Nie wiem po co szukać ocalonych- powiedział pod nosem Wolfgrimm - Już wcześniej zostało ustalone że zabijamy każdego kto miał kontakt z chaośnikami- Krasnolud skrzywił się i spojrzał na Louis -Kobieto, miałaś jakiś fizyczny kontakt z wyznawcami chaosu? Podawali ci cokolwiek? - powiedział głośno w strone uratowanej, nie obchodziła go jej nagość, nigdy nie rozumiał co ludzie widzą w swoich kobietach.

-Nie jesteśmy mordercami. Zabić mieliśmy mutantów. Cześć z was została nam przysłana do pomocy. I o ile nie widzę problemu w eliminacji ludzi dla których ratunku nie ma, o tyle reszcie mam zamiar pomóc. Co do twojego pytania do tej kobiety- krasnolud zaśmiał się niemal przez łzy gdy Helena wyjmowała kolejne robale -To chyba nie liczysz na inna odpowiedź niż przeczącą? Nawet gdyby, służka inkwizycji nie przyzna się do tego. Do póki nie zacznie jej rosnać nienaturalnie szybko brzuch ciążowy, albo nie zmiani ją mutacja tak długo będzie oddychać. Oddamy się wszyscy oględzinom u Maga Gregora. Zna się na swojej robocie i chaośniaków wskaże.- odrzekł

-Masz racje, pojawiłem się tutaj później- Wolfgrimm zwrócił się do Twardego -Ale uwierz mi, miałem w życiu doczynienia z chaosem nie jeden i nie dwa razy, no ale cóż nie ja tu jestem dowódcą. Nie myśl też, że jestem bezmyślną maszyną do zabijania, poprostu wiem jak paskudne i jak małozauważalne mogą być zmiany.- odparł zabójca.

Gracjan stał z tyłu milcząc. Łowca czarownic, nie ważne jakiej rasy był, nie przypadł młodzieńcowi do gustu. Najchętniej zostawił by ją tutaj ale był za młody by się odzywać, więc stanął z boku i nasłuchiwał. Wiedział i liczył że nie zwróci jej uwagi na siebie inaczej będzie.. ciepło. Łowcy to fanatycy a takich omijać z daleka warto było.

Krasnolud spojrzał na zabójce w zamyśleniu. Widać rozumiał głębię jego słów.
-Dowództwo w ograniczonym stopniu- tu popatrzył się na Gottwina z uśmiechem -Zostało powierzone mnie. Zapewniam cie jednak, że każda mądra rada.-tu zwracał się już do Wolfgrimma -Zwłaszcza taka jak ta zawsze będzie miła mym uszom i wysłuchana. Powiem więcej, jeśli ktoś okaże się nie do odratowania. Nie będzie litości i wszyscy powinni wiedzieć, że będzie to akt łaski. Nie zamierzam narażać moich ludzi, kontaktem z chaosem. Ale od konieczności do bezmyślnej krzywdy jest cienka granica.- rzekł.
Wolfgrimm poczekał aż twardy skończy i odpowiedział - może i masz racje - zamyślił się chwile -Niech bogowie mają nas w swojej opiece żeby żaden z tych dobrodusznie uratowanych ludzi nagle nie rzucił się nam do gardeł-

-Oto oczywiście zadbamy. Hans, Benjamin-zwrócił się do dwóch banitów. -Miejcie na oku uratowanych jeśli zacznie sie dziać coś dziwnego z nimi i gwałtownego zabić bez wahania. Wolfgrimie,Herbert, Ragnar,Zirnig zabierzcie topór od Reinera zapakujcie w jakiś worek i przynieście mi. Trzeba to jakoś zabezpieczyć. Zadbajcie też w drodze powrotnej o zniszczenie ołtarza chaosu.- krasnolud sprawnie wyznaczył kilka osób na wypadek gdyby topór już oddziaływał na psychikę Reinera, ewentualnie gdyby ten stawił opór. Ostatnie o czym marzył to by broń chaosu od tak spoczywała w rękach ludzi w jego pobliżu. Spojrzał też wyczekująca na Wolfgrima nie wiedział czego spodziewać się po zabójcy. Chciał potwierdzić, że nie ma on oporów przed wykonywaniem zadań jakie zostaną mu powierzone dla dobra grupy. Czy może już oddziału jakim powoli się stawali.

Gottwin wykrzywił usta w szyderczym uśmiechu. Twardy zaczynał coraz bardziej wchodzić w rolę dowódcy. Można paść ze śmiechu, jak się toto zaczynało szarogęsić. Ty zrób to, ty tamto... Pan na włościach. Nie... Raczej sierżancina, co się do władzy dorwał.
-O! to to też bardzo dobry pomysł - Wolfgrimm odpowiedział z aprobatą, też wolał żeby topór spoczywał w rękach silniejszej psychicznie rasy, jaką są krasnoludy, niż w ręku słabego człowieka, który pod wpływem chaosu mógłby się jednak okazać nielada wyzwaniem -Myślę że najlepiej będzie jak zrobimy tak jak powiedziałeś, zapakujemy go do jakiegos wora, albo chociaż owiniemy w coś i będziemy nieść na zmianę.- powiedział kierując się w strone Reinera w celu zabrania mu broni, w myślach znowu modlił się do Grunngiego żeby ten głupi człowiek nie dostał się już pod wpływy chaosu -Mówiąc my, mam na myśli krasnoludów, ludzie mają zbyt słabą wole - dodał szeptem mijając Twardego.

-Jestem tu sama.- odrzekła w końcu kobieta, gdy kompani doszli do małego porozumienia -To znaczy byli inni, lecz zostali zarżnięci. Dzisiaj, kilka godzin temu zabili kolejnego na ołtarzu. Ja byłam ostatnia. Nie tykali nas, bo ofiara pewnie musiała być z niewinnych i czystych.- wyjaśniła chłodno - Nie dziabali jej to dobrze, dobrze. Czysta, lepiej, lepiej- zamyślił się Dawit. -Jestem wdzięczna za uratowanie mego życia ale nie mam czasu błąkać się po magach. Chaosytów i mutantów nienawidzę równie mocno co wy, przeto zaklinam się na samego Sigmara, że jeśli me ciało zacznie się zmieniać, pierwsza złapię za pistolet i strzelę sobie w głowę.- wyjaśniła -Muszę wracać i poinformować moich przełożonych, pewnie myślą, że nie żyję. Trza tu wrócić i oczyścić to miejsce z trupów, co by okoliczne ziemie nie gniły, by choroba nie trawiła je jeszcze długi czas.- dodała.
- Pani, ale pani Louis nie pójdzie sama bez przebadania, oj nie. Możemy iść z nią. Dawit może. Ale sama nie pójdzie, oj nie. - Zareagował malec, gdy usłyszał o zamiarach kobiety.

-To chyba wszystkie.- odezwała się Helena. Kobieta spojrzała na khazada. Brodacz zbadał wzrokiem swe ciało i poczuł się lekko zagrożony. Po ukąszeniach robali pozostawało wiele, zaczerwienionych i krwawiących ran.
-Bez odpowiednich medykamentów wiele nie zdziałam. Zajmę się twymi ranami na zamku dokładniej.- dodała. Brodatemu wojakowi przez głowę przeszła myśl, że niebawem to jego będą skazywać na śmierć za mutację, lecz póki co jeszcze było za wcześnie na takie osądy.
-Oby tylko nikt nie zdradził istnienia naszego zielarza- pomyślał nagle Gottwin. -Jak kto piśnie słowo o cudownym uzdrowieniu, to stos gotowy.-

-Ty khazadzie dowodzisz tą grupką? Przypomnij mi swe imię, bym wiedziała komu łowca czarownic swe życie zawdzięcza.- rzekła jeszcze uratowana kobieta, dając do zrozumienia że wdzięczność osoby, piastującej jej profesję jest niezwykle... Cenna.
-Ejejej, jaki khazadzie? Ja niziołek! Wiem, że potężnie zbudowany, ale niziołek. Nie miesza z nimi mnie.- Wtrącił lekko oburzony -Dawit, pani. Dawit, Wyzwolicielem zwany. Jak wspominałem zresztą, ale wiem zdenerwowana pewnie, zdenerwowana. – Odpowiedział malec. Miał jednak dziwne wrażenie, że kobieta nie odezwała się do niego, tylko do Twardego stojącego obok. Tylko w sumie czemu miała by tak zrobić?

Gottwin przeniósł wzrok z Louis na miejsce, gdzie leżały zwłoki ostatniej zamordowanej ofiary. Zapewne pojęcie “czysta ofiara” w jego rozumieniu, z rozumieniu mutantów, nieco się od siebie różniły. Pojęcie wzgledne, jak widać.
- To Twardy - powiedział. - Przynajmniej część uważa go za dowódcę - dodał. Podobnie jak on sam, dorzucił w myślach. - I czasami mu to wychodzi. To dowodzenie - dokończył.
- Co się stało z twoim ekwipunkiem? - spytał. - Zniszczyli, wyrzucili czy gdzieś schowali? Chcesz może wody? - zaproponował, sięgając po bukłak.
-Czasami wychodzi to dowodzenie? To w twoich ustach niemal jak komplement-uśmiechnął sie do Gottwina. Po prostu Twardy pani. Faktycznie nasz pracodawca wyjechał. Będzie trzeba znaleść inne rozwiązanie. Póki co pani prosiłbym byś udała sie z nami na zamek. Niewola pewnie nadwyrężyła twoje siły. Stamtąd będziesz mogła posłać gońca, który sprawnie dotrze gdzie trzeba. Szybciej z pewnością niż ty pani w tym stanie. Poczekasz na zamku a potem lord pewnie da ci obstawę na powrót do jaskini. Odpoczniesz, porozmawiamy w normalnych warunkach.- odrzekł.
-Właściwie masz rację. Odpoczynek mi się przyda.- zwróciła się do Twardego -A ekwipunek pewnie wykorzystali. Miałam skórzaną zbroję, sześć pistoletów. Każdy odebrany innemu heretykowi - podkreśliła - oraz szablę. Jak gdzieś zauważycie wśród rzeczy tych śmieci to jeśli łaska oddajcie.- dodała na koniec.

Robiło się coraz ciekawiej....
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 20-05-2012 o 15:35.
Blackvampire jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172