Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-03-2013, 14:06   #391
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Randalu czemuś mnie opuścił? Zawsze starałem się żyć zgodnie z twoimi naukami. Nigdy nie prosiłem o wiele i wiodłem życie prostego przemytnika. Nie zaniechałem opłat, nie używałem przemocy. Intelekt oraz przebiegłość były moimi jedynymi broniami. Czemu więc twoje szczęście opuściło mnie tak nagle?
Nie, to nie mój patron to spowodował. To ten pryk Von Stercza! Ten stary lubieżnik i powsinoga! Ten kawałek krowiego łajna myślący tylko o swoim rodzie i majątku! Za nic mający obcych! Tylko taki łajdak mógł wysłać mnie do tego zapomnianego przez bogów klasztoru, w objęcia tego szaleństwa! Wraz z drużyną potępieńców, wysłanych na zatracenie.
Wiedziałem co wybieram... mogłem uciec wiele razy. Nie musiałem wracać. Zawsze jednak wracałem. Coś w tym starym pierniku przyciągało mnie, coś znajomego... jakby odległe wspomnienie. Czułem, że muszę się go słuchać, chociaż sam nie wiem dlaczego...

Skąd nagle te myśli? Dlaczego teraz? Co się ze mną dzieje? Kiedy wokół trwa ta szaleńcza gonitwa życia i śmierci, ten danse macabre. Kiedy eminencje Chaosu otwarcie wędrują po świecie, manifestując swoje możliwości. Tak... słyszę je... szepczą do mnie, kuszą. Te słodkie głosy. Obietnice. Dają tak wiele... Spokój, bogactwo, szczęście... To nie są monstra, to są zbawiciele! Ci którzy uchronią nas przed doczesnymi krzywdami! Ci którzy dadzą nam wewnętrzny spokój, prawdziwie uwolnią nas...
NIE! Na bogów! Czyżbym tracił rozum!? Chroń mnie Randalu przed stratą tego co we mnie najlepsze! Chroń mnie Ursunie, Ty który patrzysz w oczy otchłani bez lęku!


***

Szaleństwo. Najznakomitsi uczeni łamią głowy nad istotą tej choroby atakującej umysł. Brak jednak jakichkolwiek naukowych dowodów cofa ich do zabobonnych wierzeń, że są to skutki ingerencji bóstw Chaosu. Ich ingerencji i prób opętania.
-Szaleństwo to choroba chwili - rzekł kiedyś jeden uczony skazany za swoje poglądy na stos. – powstaje w momentach gdy zmysły zostają zaatakowane poprzez ohydne bądź okropne wizje. Wiele z nich jest zależnych od Chaosu ale kluczowym słowem jest tutaj moment. Gdy bowiem prosty umysł zostanie nagle przeciążony tym co weteran widzi przez całą swoją służbę, może obrócić się jego mózg w kierunku obłędu.
Taki właśnie moment przypadł w udziale Adalbertowi. Patrząc na ohydną maszkarę, która wyrwała się z brzucha dziewczyny bladł i zieleniał na zmianę. Sparaliżowany strachem nie mógł zrobić nic, chociaż pewnie jedyne na co by się odważył to wzięcie nóg za pas jak najdalej od potwora. Zamiast niego zrobiły to jednak muły, nagłym szarpnięciem posyłając go na pakę.
Wóz bez woźnicy jest niezwykle niebezpieczną sprawą. Oszalałe ze strachu zwierzęta zeskoczą z urwiska albo nawet wyrżnął w twardą skałę byle by tylko oddalić się od prowodyra ich ucieczki. Nie będą zważały na przeszkody, ludzi czy koleiny. Wóz skakał niczym tancerka na jarmarku. Przemytnik wolał jednak, żeby zachowywał się bardziej niczym sędziwa staruszka. Momentalnie wypadł przy kolejnym takim skoku, w ostatniej chwili łapiąc się burty. Sił starczyło mu jedynie by nie wypaść. Stopy boleśnie obijały się o podłoże, a muły ciągle przyspieszały. Wtedy z pomocą przyszła mu dziewczyna, która nadzwyczaj szybko odzyskała przytomność. Chociaż nie tak silna jak jeszcze tego ranka to przy jej pomocy wspiął się z powrotem w obręb pojazdu. Dodatkowo jej okrzyk otrzeźwił przemytnika.
Do jasnej cholery – rugał się w myślach, próbując dostać się na kozła – dlaczego nie pomyślałem o tym wcześniej!? A uczono mnie by zawsze zaciągać hamulce kiedy się gdzieś zatrzymuje. Co się ze mną dzieje!”
Koła ponownie zaklekotały, podrzucając wszystkich w górę. Brownhood upadł boleśnie na oparcie kozła ale był przynajmniej blisko urządzenia, które mogło uratować ich od bolesnej kraksy.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 01-03-2013, 17:26   #392
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gislan wpuścił nogi w ruch i szybko spieprzył przed pełzającą paskudą. Dla postronnego obserwatora wyglądało to jak karkołomna ucieczka, ale w rzeczywistości był to taktyczny odwrót. Bezpieczna odległość pozwoliła wykonać mu kilka specyficznych czynności. Po pierwsze znalazł kawałek badyla nadający się na pochodnię, następnie odciął kawałek koszuli, owinął wokół drewna i nasączył go gorzałką, którą słusznie nie zużył do tej pory. Chwilę później prowizoryczna pochodnia zapłonęła, świecąc się błękitnawym blaskiem alkoholu.
- No gnido zobaczymy jak poradzisz se z ogniem! - i krasnolud skoczył w kierunku krwawego robala. Czas zrobić sobie pieczyste.
 
Komtur jest offline  
Stary 01-03-2013, 17:43   #393
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Jon poszedł z pomocą Gislanowi. Miał nadzieję, że ogień i miażdżenie stwora młotem odniosą tym razem jakiś efekt. Gigant był zdeterminowany by ubić stwora. Jednocześnie niepokoiła go jego odporność na ciosy. Co będzie jak spotkają większe osobniki albo całe stado? Spojrzał też na to w szerszej skali, co będzie jeśli potwory rozleją się po imperium... Ta myśl nawet jego zmroziła. Muszą to powstrzymać za wszelką cenę.
 
Icarius jest offline  
Stary 13-03-2013, 01:13   #394
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Elise, Brownhood

Wóz pędził jak oszalały, dając przymusowym pasażerom tylko ułamki sekund na reakcje. Trzeba było dobrze wykorzystać ten czas i właściwie określić priorytety. Tak też uczyła Elise, rzucając się najpierw w kierunku Bruna. Najemnik był postawnym mężczyzną, jego bezwładne ciało ważyło sporo, wciągnięcie go na wóz, kiedy już praktycznie był w połowie poza nim, nie było łatwym zadaniem. Mimo to Elsie dokonała tego. Co więcej, szybko stwierdziła, że siła, którą dysponowała nie zmniejszyła się jakoś znacząco, po usunięciu potwora z jej ciała. Nie miała jednak czasu się nad tym zastanawiać, dopadając do kolejnego zagrożonego upadkiem z wozu kompana.

Adebert nigdy w życiu nie biegł tak szybko jak teraz. Przebierał nogami, jak się tylko dało, byle uniknąć wciągnięcia pod koła pędzącego pojazdu, co było równoznaczne ze śmiercią. Dopiero pomoc dziewczyny pozwoliła mu unikać tego losu. W dalszej kolejności rzucił się na wóz, aby dosięgnąć hamulca. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Wozem rzucało na wszystkie strony, oszalałe zwierzęta nie zwarzały na to, którędy jadą, taranując co mniejsze przeszkody po drodze. Brownhood o mało co nie znalazł się pod kopytami, kiedy pojazd podskoczył na kolejny kamieniu. Udało mu się jednak utrzymać na koźle i pociągnąć za hamulec. W samą porę, bo wóz był już tuż pod wrotami klasztoru.

Mężczyzna zaparł się nogami, z całych sił ciągnąc za dźwignie hamulca. Oczy wyszły mu z orbit z wysiłku, ale mechanizm działał! Wóz tracił prędkość opornie, ale pozwolili zwalniał i...

TRZASK!!!

Adebert spoglądał osłupiały na złamaną dźwignie hamulca , która została mu w dłoniach. W następnej chwili zobaczył wrota klasztoru, w które zaraz mieli uderzyć.

Moperiol

Elf zgiął się w pałąk, chcąc dosięgnąć ostrzem trzymającej go istoty, ta jednak nie miała zamiaru tak łatwo dać za wygraną. Gdy tylko stal zetknęła się z ciałem potwora na mężczyznę siknęła krew, zalewając mu oczy. Uścisk na łydce stał się mocniejszy a tempo wciągania wzrosło, ale Moperiol z determinacją piłował odrażającą mackę, która okazała się zadziewająco twarda. Był już dobre trzy metry nad ziemią, kiedy zobaczył drugiego potwora pod sobą. Gdyby nie widział tego, który zaatakował go przed wejściem, teraz z pewnością struchlał by za strachu. Na jego szczęcie trach tym razem strach go nie sparaliżował. Potwór pod nim był bardzo podobny do tego pierwszego, tyle ze kilkukrotnie większy. Bezkształty ochłap mięsa wielkości sporego dzika, ustawił się tuż pod nim, jakby czekając, aż drugie bydle zrzuci mu posiłek.

Jednak, jak przystało na przybytek bogini miłosierdzia, nikt tu nie był altruistą i uczepiony sufitu stwór wcale nie miał zamiaru dzielić się posiłkiem z głodującym pobratymcem. Elf był już pod samym sufitem, kiedy mógł przyjrzeć się i tej poczwarze. Już nie był zaskoczony widokiem. Kolejna porcja krwawiącego, ropiejącego mięsa, różniąca się tylko tym od pozostałych dwóch, że miała długą mackę, którą właśnie jej odrąbywał. Mężczyzna był już metr od stwora, kiedy z mięsa nagle wykształciło się coś na kształt otworu gębowego, zajmującego trzy czwarte powierzchni stwora. Paszcza był pełna zębów, ale ku przerażeniu elfa, te były wyraźnie ludzki. Więc nie zdążył zobaczyć, bo stal w końcu pokonała ciało stwora.

Dopiero w powietrzu zorientował się, że jego „uwolnienie” nastąpił dobre dziesięć metrów nad ziemią. Sklepanie świątyni, stanowiące naturalną formacje skalną, było bardzo wysokie. Normlanie niekontrolowany upadek z tej wysokości, skończyłby się pogruchotaniem kości, być może nawet śmiercią, jednak tym razem elf miał miękkie lądownie. Spadł prosto na czekającego na dole potwora i wylądował na nim z głośnym, obleśnym mlaśnięciem. Tylko swemu refleksowi zawdzięczał życie, bo bestia praktycznie od razu „wywinęła” się cała, aby go pochwycić. Zabrakło jej centymetrów. Udało się jednak i został mu tylko szalona ucieczka.

Skakał po ławach i krzesłach, przeskakiwał nad połamanymi świeczkami, ślizgał się na umazanej krwią i paskudnym szlamem posadzce, czując za plecami szarżującego stwora. To jednak nie mogło potrwać długo. On się męczył, czego nie można było powiedzieć o ścigającym go monstrum. Potwór zachował przy tym całkowitą cisze. Żadnych ryków, sapań, wrzasków, nic. Nawet oddechu nie było słychać. W końcu, po długiej gonitwie, zmęczony Moperiol poczuł oddech śmierci na plecach. Bydle zagoniło go w ślepy zaułek, tuż przed wielkimi wrotami prowadzącymi na zewnątrz budynku. Elf mocniej zacisnął dłonie na broni, zdeterminowany drogo oddać życie.

Gigant, Gislan, Mierzwa

Plan kozaka wydawał się dobry, jednak jego kompani najwyraźniej średnio się z nim zrozumieli. Po zrejterowaniu przeciwników, bydle niezwyczajnej w świecie wróciło do konsumpcji resztek węglarza. Dopiero kilka celnych kamieni rzuconych przez Mierzwe, przyciągnęło jego uwagę i bydle faktycznie ruszyło za kozakiem. Dmuch starał się podprowadzić go pod mury, ale w międzyczasie na powrót zaatakowali go Gislan z Gigantem. Pochodnia khazada uderzyła w potwora kilka razy, paląc jego obrzydliwe ciało. W powietrzu uniósł się zapach palonego mięsa. Gigant też raz za razem uderzał swym młotem.

Tyle tylko, że nie wiele to wszytko dawało. Za którymś uderzeniem, bydle owinęło się wokół Gislanowej pochodni, gasząc ją i wyrywając z dłoni krasnoluda, Gigant zaś zaliczył bolesne uderzenie w nogę, na szczęście nie uszkadzające niczego ważnego. Obaj zdążyli się już zasapać a potwór, chodź zakrwawiony, wciąż się ruszał i atakował.

- Tutaj! Dawajcie go tutaj! -

Mierzwa zdążył wspiąć się na mury i znaleźć wielki, obluzowany głaz, który zdołał podważyć szablą. Coraz bardziej zmęczeni walką kompani, tym razem podchwycili jego pomysł i naprowadzili potwora we właściwe miejsce. Kozak napiął mięśnie, metal zazgrzytał o skałę i wielki kamulec z hukiem odpadł z murów i runął w dół, prosto na stwora. Gislan i Jon odskoczyli, kiedy skała z mlaśnięciem zmiażdżył poczwarę. Wreszcie mogli odetchnąć z ulgą. Z pod głazu wylała się wielka kałuża krwi a dookoła leżały pomniejsze kawałki potwora.

Mierzwa, Gigant, Gislan, Vogel, Albert

Mierzwa zbiegł z murów, dołączając do zdyszanych kompanów, aby popatrzeć na swoje dzieło. W tej chwili dołączyli do nich tyle zdyszani co przerażeni Vogel i Albert. Uciekając ze szpitala, Vogel podpalił łózko, na którym leżał i przewrócił na podłogę kilka lamp i słoików z dziwną zawartością, licząc, że jest łatwopalna. Nie pomylił się wiele. W chwili, kiedy dołączyli do kompanów, ze szapita unosił się już kłęby czarnego dymu a płomienie szybko przenosiło się na inne części budynku. Czarna noc zrobiła się nieco jaśniejsza.

- Na Sigmara, spójrzcie! -

Czarodziej wskazał na szczątki potwora. Kawałki były niewielkie, największy był wielkości dłoni. Wszystkie się ruszały. Gigant zmiażdżył najbliższy butem, pozostali odsunęli się na bezpieczną odległość. Nawet wielki głaz, zrzucony z murów nie wystarczył aby do końca uśmiercić bestie...

Nagle usłyszeli wielki huk i wszyscy jak na komendę odwrócili się w kierunku klasztoru.

Moperiol, Elise, Brownhood

Elf żegnał się z życiem, kiedy brama klasztoru eksplodowała. Wielkie wrota wleciał do środka, uderzając prosto w stwora i przygniatając go do posadzki. Za nimi do budynku wpadły dwa muły. Brutal nawet się nie zatrzymał, tylko przebiegł po odrzwiach, jeszcze bardziej wgniatając bestie w ziemie i pognał dalej. Drugi muł zatrzymał się przerażony i stanął dęba. Błąd. Bestia rzuciła się na niego w oka mgnieniu i od razu zaczęła konsumpcje, na kwiczącym z bólu i strachu zwierzęciu. Moperiol po pierwszym szoki nie czekał ani chwili. Wypadł na zewnątrz klasztoru, gdzie spotkał stających przy wozie Elise i Brownhooda, obserwujących całą scenę z grozą na twarzach. Pojazd miał urwaną oś i połamane koła, ale zdołał się nie przewrócić ani nie zabić pasażerów. Nawet z nowymi zwierzętami nie pojedzie dalej.

- Hej, tam na dole! -

Zaskoczenie ludzkim głosem w tym piekle, było ogromne, ale wszyscy troje zadarli głowy do góry, skąd dochodziły ich słowa.

- Szybko, na górę! Schodami za ołtarzem! Szybko! -

Głos należał do mężczyzny. Jego sylwetkę widzieli zza „kielicha” zdobiącego” szczyt świątyni. Człek miał ręku pochodzenie, którą wykonywał koliste ruchy. Spojrzeli do wnętrza klasztoru. Istotnie gdzieś w ciemnosci majaczył ołtarz a z obydwy jego stron, wzdłuż skalnych ścian wykute były spiralne schody, ginące za płaskorzeźbą bogini miłosierdzia, będącą centralnym punktem świątyni. Tyle, że najprostsza droga do tych schodów prowadziła obok „jedzącego” ich muła potowa...

Mierzwa, Gigant, Gislan, Vogel, Albert

- Hanka... -

Mierzwa przełknął ślinę, uświadamiając sobie, że to właśnie na woź wpakował dziewczynkę, tuż przed walką z potworem.

Po chwili i oni w panującej ciszy usłyszeli te same nawoływania i choć nie widzieli ich autora, na szczycie „kielicha” wyraźnie widać było znaki dawane pochodnią. Tule tylko, że wozu już nie mieli a najprostsza droga do klasztornych wrót prowadziła obok płonącego już szpitala. Z niego zaś, na główną ścieżkę właśnie wytoczyły się trzy, płonące kształty...

-----------------------------------

mapka
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 14-03-2013 o 00:49.
malahaj jest offline  
Stary 14-03-2013, 20:05   #395
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mierzwa podbiegł i porwał na wpół przytomną Haneczkę na ręce. Wóz nie nadawał się do jazdy. Szpital zasnuł się cały czerwonoczarną kurtyną ognia i dymu. Czas naglił.

Wtem wszyscy dojrzeli na szczycie klasztoru znaki świetlne.

- Dobra, chłopy! Tam na szczycie ktoś jeszcze żyje. To mi się widzi jedyna nasza szansa. Idziemy kupą. Nie ma co deliberować
- zakomenderował kozak. - Trza tylko te biesy jakoś ominąć czy odgonić albo... - jego wzrok padł na pozostałości furgonu, a ściśle jego drewniany szkielet. - Albo może tak tymi żerdziami od wozu potworzyska poodpychać jakby były zbyt nachalne, co? Byle dalej od nas. Nie zdążą nas ucapić. Ogień ich spowolni. Jak myślicie? Gigant, Gislan dacie li radę taką żerdką powywijać?
 
kymil jest offline  
Stary 15-03-2013, 19:18   #396
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Jon wiedział, że do środka budowli muszą dotrzeć dwie osoby. Gislan i Albert, reszta nie była ważna.

-Gislanie, Albercie będę was osłaniał biegnijcie ile sił w nogach.-Jon poprawił masywną tarczę tak by blokować nią stwory. Jednocześnie poluzował by w razie czego móc ją łatwo odrzucić. W drugą ręką zakręcił kilka młynków trzymanym w ręku młotem. Gdy wszyscy byli gotowi pobiegli...
 
Icarius jest offline  
Stary 16-03-2013, 10:14   #397
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Moperiol sapnął z ulgą. Przeżył… jakimś cudem przeżył. Bogowie wciąż nad nim czuwają.

Nie wiedząc co o myśleć o mężczyźnie, który im się nagle ujawnił, spojrzał najpierw na niego, potem na żarłoczne mięso, a następnie na Elise.
- Nie wiem, czy da się to zabić… Ale jeśli mamy sprawdzić cóż to za człowiek tam na górze jest… A powinniśmy uczynić to, gdyż wiele innego nam nie pozostaje... To musimy to obejść, lub sprawić by nie dychało. Obejść, zważając na tego żarłoczność, będzie ryzykowne. Zabić, możesz spróbować… - Spojrzał na Elise, samemu nakładając strzałę na cięciwę.
- Zgoda? Jak będziesz gotowa, daj znak, strzelę wpierw- dodał po chwili. - W środku uważajcie nie tylko na to co przed wami, pod wami, ale też na to co nad wami. Stamtąd też może przyjść niebezpieczeństwo.
 
AJT jest offline  
Stary 16-03-2013, 23:04   #398
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gislan skinął tylko głową w kierunku Jona na znak, że się zgadza na jego plan. Zresztą nie było czasu na wymyślanie czegoś lepszego, zwłaszcza że mięsaki wydawały się nie zniszczalne.

- Rusz dupę magik - krasnolud ponaglił Alberta, ruszając za wysokim wojownikiem - musimy znaleźć zapiski twojego koleżki po fachu.
 
Komtur jest offline  
Stary 17-03-2013, 15:46   #399
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Ochotniczce nie długo było dane cieszyć się z łaski bogów, którzy po raz kolejny oszczędzili jej życie. Nawet mimo jednego oka nie najlepiej radzącego sobie w półmroku i uszkodzonego słuchu, była wstanie stwierdzić, że jakieś wyjątkowo koszmarne obrzydlistwo rzuciło się na muła, a na dziwnej konstrukcji wieńczącej klasztor, ktoś macha pochodnią i przyzywa ich gestami. Nie do końca wiedziała co robi, była jednak pewna że musi się spieszyć. Uniosła bezwładne ciało Brunona korzystając z nadzwyczajnej siły jaką wciąż dawała jej choroba.

-Dziewczynka.- skinęła na Brownhooda, a potem nie zważając na gadaninę Moperiola, zawołała -Idziemy, szybko.- i ruszyła w głąb świątyni, dźwigając nieprzytomnego. Jeśli chcieli przejść koło tego monstrum to mieli szansę tylko póki z muła jeszcze coś zostało. Oczywiście mogłaby zostać i razem z elfem naszpikować paskudztwo strzałami, miecz straciła przecież w walce z minotaurem, ale Elise nie myślała już racjonalnie. Teraz parła do celu, jak ćma wabiona światłem pochodni.
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 18-03-2013 o 09:09.
Agape jest offline  
Stary 17-03-2013, 15:51   #400
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Moperiol w takim razie, nie chcąc zwracać na nich uwagi, nie wystrzelił. Ruszył więc wraz z ochotniczką w stronę schodów. Może rzeczywiście się im uda minąć to paskudztwo, póki się posila mułem. A jak nie, to już kobieta będzie zmuszona się nim zająć. Biorąc drugą opcję za wielce prawdopodobną, biegł tak by między nim, a mięskiem, znajdowała się Elise.
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172