Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-12-2014, 02:55   #571
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Wieści przekazywane przez tych, którzy zajęli się eksploracją jaskini nie przyniosły zdecydowanego przełomu. Nie wiedzieli gdzie się tak naprawdę znajdują, nie znaleźli też żadnych zapasów poza dwoma żarowymi lampami górniczymi podobnymi do tej, którą wziął z pomieszczenia nadzorcy komory spalania gazów i odrobiną oleju do nich. Wszystko wskazywało na to, że wszelkie zapasy żywności zeżarły szczury - tym razem byli to mniejsi kuzyni podłych skavenów.

Co do dalszej drogi - dwa przejścia były odcięte - zawalone schody na górę oraz główny tunel, którym transportowano wózki z materiałem wybranym z rozlewiska przez dźwig. Dodatkowo był tunel, najprawdopodobniej techniczny, który prowadził pionowo w górę - czyli w kierunku, z którego właśnie przyszli. Pozostawały wąski tunel prowadzący w niewiadomym kierunku i kończący się kawałek dalej litą skałą oraz, co pozostawało jeszcze w sferze przypuszczeń, kolejny tunel do którego trzeba było dostać się przez półkę wiszącą kilkanaście stóp nad lustrem wody - z jednej strony niedużo, a z drugiej całkiem sporo. W końcu inaczej wdrapywać się na coś stojąc twardo na ziemi, a inaczej próbując tego samego wprost z lodowatej wody.

Thravarsson prowizorycznie zabezpieczył tunele ustawiając przy ich wylotach sita i taczki - hałas spowodowany przez niezauważonego wcześniej wroga mógł dać im kilka chwil na reakcję. Ergan w tym czasie rozpracował obsługę dźwigu - zdawało się, że mechanizm jest sprawny i wybierakiem da się operować. Z relacji Kyana wynikało, że o ile w miejscu ujścia wody da się wyczuć powiew powietrza świadczący o wyjściu na powierzchnię, o tyle w ślepym korytarzu powietrze jest nieruchome. Sprawdzenie tego zaułka Detlef postanowił zostawić na następny dzień.

W czasie rozmowy z Huranem i Kyanem na temat tej części azulskiej kopalni coś im przerwało - głośny plusk zdradził miejsce upadku szczuroludzia, a uniesiona w górę ręka Urgrimsona wskazywała grupę skavenów na ostatniej kracie komina sitowego. Wszyscy, poza najciężej rannymi rzucili się do brzegu rozlewiska. Okazało się, że skaven miota się w wodzie nie mając drogi ucieczki. W końcu skierował się do skalnej półki po drugiej stronie i tam zniknął w mroku. Znając ich zwierzęce możliwości można było być pewnym, że bez trudu poradził sobie ze wspięciem się wyżej i ucieczką tunelem.

Thorvaldsson zastanawiał się, czy skok skavena był przypadkowy, czy może osobnik ten został zmuszony do zbadania tej drogi? Gdyby była to planowana akcja, to z pewnością użyliby lin, żeby pozostać niezauważonym. Obecność szczuroludzi na górze była znakiem, że przedarli się przez komorę spalania lub zrobili to samo, co oni wcześniej - przebili się przez kraty komina sitowego. W każdym razie polowanie znów się rozpoczęło.

- Sigurdsson, jak tam twoja rusznica!? Sucha jest? Dawaj na brzeg i pilnuj tych drani na górze. Kyan, bierz kuszę i dołącz do Thorguna! Strzelać, jeśli tylko spróbują złazić na dół! - nie zwlekając dłużej zaczął szykować się do zorganizowanego odwrotu. Póki wróg był na górze i pod strugami lodowatej wody mieli pewną przewagę. Jednak duża liczebność przeciwnika mogła równowagę sił zmienić na ich niekorzyść.

- Reszta - zbierać manatki! Wynosimy się stąd jak najszybciej! Thorinie, rzuć okiem na rannych i daj znać kto, wliczając Rorana, wymaga transportu i w jakiej formie. Khaidar - rozlej olej po równo do wszystkich trzech latarni. Lepiej zapalać jedną po drugiej, niż stracić całość w przypadku zniszczenia lampy. Zbierz zapas pochodni i trochę opału. Bierzemy tyle, ile zdołamy unieść. Ergan! - zwrócił się do inżyniera. - Sprawdzimy ten twój dźwig. Wejdę do tej wielkiej łychy i podrzucisz mnie jak najbliżej skalnej półki po drugiej stronie. Biorę tylko latarnię, linę z kotwiczką, lekki pancerz i toporki. Resztę moich rzeczy będziecie musieli przetransportować.

- Wszyscy - zakładać pancerze i szykować broń! Ta droga prowadzi na górę - wskazał miejsce, gdzie śmierdziało ekstrementami. - Ta z kolei wydaje się zablokowana lub niedokończona. - Skinął na tunel ze schodami prowadzącymi do góry. - Nie mamy wyjścia i musimy pójść tam, gdzie zniknął ten mały sierściuch, który spadł z komina. Ja pójdę pierwszy - użyję do tego wybieraka dźwigu, a potem albo zrobicie to samo, albo będę was wyciągał z wody za pomocą liny. Muszę się tylko upewnić, że ten śmierdziel nie będzie nam przeszkadzał. - Oznajmił. - Dobrze wiecie, że pozostanie tutaj dłużej to proszenie się o kłopoty - ci z góry w końcu przylezą tutaj w większej liczbie i odegrają się za tamtych, którzy leżą pod ścianą.

Kilka chwil później, pozbawiony zwykle niesionego przez siebie balastu w postaci ciężkiej zbroi i masy pozostałego ekwipunku wdrapał się do półotwartej łyżki dźwigu i stanął w niej okrakiem. Ergan podniósł wybierak do góry i przemieścił go w pobliże skalnej półki i ziejącego czernią korytarza po drugiej stronie rozlewiska. Detlef przerzucił zwój liny z kotwiczką na półkę i stanął na krawędzi łyżki. Do półki wciąż brakowało jakiś piętnastu stóp. Niby niewiele, ale nieudany skok oznaczał powtórną kąpiel w lodowatej wodzie, nie wspominając o całkiem możliwym solidnym grzmotnięciu o skalną ścianę. Słowem - nic przyjemnego.

Machnął ręką, dając umówiony znak Erganowi. Zajął pozycję na skraju łyżki i mocno się chwycił, by przedwcześnie nie wypaść z wybieraka. Uginając i wyprostowując nogi w kolanach powoli huśtał łyżką, niczym olbrzymią huśtawką dla dzieci. Ciężar mechanizmu sprawiał, że wprawienie go w ruch trwało dość długo, jednak już wprawiony trudno było zatrzymać i dalsze kołysanie wymagało mniej siły. Gdy stwierdził, że wystarczy przestał kołysać, odliczył kolejne wahnięcia i na "trzy" wybił się z wybieraka, gdy ten był niemal w maksymalnym wychyleniu - kierunek skoku pokrywał się z kierunkiem ruchu łyżki. Szczęśliwie zrobił to w odpowiednim momencie - nie za wcześnie, ani nie za późno, gdy wracająca łyżka jeszcze bardziej utrudniłaby skok.

Spadł ciężko na półkę na ugiętych nogach, aż zapiekły go podeszwy. Zdecydowanie latanie nie było domeną krasnoludów. Przypomniał sobie o intruzie i natychmiast w jego ręce pojawił się toporek. Spojrzał w głąb niskiego tunelu - nie dostrzegł niczego podejrzanego. Odsłonił latarnię i postawił ją u wylotu korytarza tak, by rozświetlała tunel, a półka pozostawała skryta w mroku. Nim to zrobił błysnął jeszcze lampą w kierunku Ergana - był to znak do rozpoczęcia odwrotu.

Najpierw Grundi, który miał pomóc zabezpieczyć perymetr. Następnie tobołki, drewno i inne wyposażenie. Potem ranni, a na końcu dwóch strzelców pilnujących komina i Ergan - operator dźwigu. Wszystko przy użyciu lin, których mieli pod dostatkiem.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 29-12-2014, 23:43   #572
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
- Oglomdałem mapy kapitana Tollussona, był tam komin sitofy, któly miał plowadzic,do jaskiń, jednak nie było tam ani komoly spalania ani tej kopalni, tym baldziej cfigu.
Tak naplafdem nikt nie ma pojemcia o istnieniu tych miejsc, chocias oficjalnie. Kapitan miał naplawdę solidne i dokladne mapy na stanie.
– tłumaczył towarzyszom krasnolud.

-Tutaj pofinien byc tunel plofacomcy dalej… Nie fiem gcie te dlogi plofacom. Fiem jednak se 1 cien dlogi na sachód,a tsy f nasym stanie i tempie podrósofania trafimy na fyjscie. Ocyfście jeseli dloga jest cysta i nie ma ni safałóf ni floga. Jeseli lusymy na sachód po dloce natkniemy siem na odnogi do poludniofych i pólnocnych jaskiń. Latfo tam siem sgubić… - kontynuował drapiąc się po policzku

Dał chwile by drużyna przetrawiła te informacje na spokojnie

- Cug jaki jest f tym pomiesceniu saskocył mnie. Dym i pofietse leci pod kladkem koło cfigu, odkryłem tam tunel któremdy fyplyfa foda.
Do losfasenia jest cy dalsom dlogem nie mosemy pokonać f beckach spłafiając siem tym tunelem o ile byśmy siem tam smiescili.
Co do tunelu na pólnocy, fidać koniec schodóf i skalnom sciane, co najmniej cifne, dloga tamta jest samknieta, mose Dollin by sobacyl cy mosna siem pses niom latfo psebic? Mose ktos samulowal psesjscie dalej...
Przy tym fonskim psejściu gcie postafiłem tacke śmielci gófnem jak sam skulfysyn, as scypie w ocemta.Conajmniej jakby almia Tlolli slala tam dsien i noc.
– zakończył w końcu krzywiąc się na wspomnienie odoru z jakim się niespodziewanie zetknął.

Thorin wyciągnął z kroniki złożoną mapę skaz, kichnął, smarknął, po czym rozłożył ją skinając zapraszająco ręką Kyanowi.

- Zapiski górników mówiły coś o czyszczeniu pieca w chodniku Fyra , nie gdzie indziej niż w Karak Undzul. Aaapsik ! przetarł łapskiem nozdrza a następnie wytarł je o koszulę .

- Być może na tej mapie będzie ta jaskinia, lub inne pomieszczenia, do których być może się zbliżamy. Myślę że warto to sprawdzić - zasugerował po czym sam zaczął sprawdzać mapę Karak Undzul, zwanej powszechnie twierdzą Skaz.

Było mu zimno od środka, po nadmiernej kąpieli, na szczęście jednak jego futro znajdowało się w wodoszczelnym plecaku, dzięki czemu mógł się nim szczelnie owinąć. Do ziołowej herbatki postanowił dolać nieco spirytusu, nie tylko sobie zresztą. Małą porcję wlał do wszystkich kubeczków z herbatą czyniąc ją w ten sposób mocniejszą i zdrowszą.

Kyan odchylił się unikając kleistego strumienia, który wydobył się z Thorinowego nosa, niepewnie jeszcze zerkając na przyjaciela nachylił się nad mapą i począł ją badać. Podzielił się z towarzyszami wszem i wobec swoją nowo zyskaną wiedzą jeżeli taka by nadeszła.


Skaveny nie martwiły Kyana jak reszte drużyny, na ten czas mieli od nich spokój... chociaż do czasu aż sierściuchy nie znajdą innej drogi.

Padły nagle rozkazy co spowodowało rumor w krasnoludzkich szeregach, ognistobrody krasnolud ruszył ku swym rzeczom. Jako że był już w większości ubrany i uzbrojony, zajęło mu to chwilkę by założyć hełm, opatulić się futrem, wciągnąć plecak, a następnie przypasać kołczan z bełtami.
Załadował leże kuszy bełtem i stanął koło Thorguna, gotów by odstrzelić jakieś futrzaste szczurze jaja…
 

Ostatnio edytowane przez PanDwarf : 30-12-2014 o 12:03.
PanDwarf jest offline  
Stary 30-12-2014, 09:18   #573
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Strzelec siedział na swoim miejscu i w spokoju doglądał swojej towarzyszki. Czyszczenie jej należało do przyjemności, i robił to z taką czułością, z jaką elfy doglądały swoje drzewka, krzaczki czy chuj wie co tam jeszcze. Twarz krasnoluda zdawała się mówić, że ten jest znów gdzieś daleko myślami i nie wiele pomylili się. Ponownie przeszłość, bolesna przeszłość doganiała go, by ten musiał w swej pamięci do niej wrócić.

“Dassel. Upadła dziura, na zadupiu Ostlandu. No może nie taka dziura, bo wioska ta leżała koło głównego traktu do Wolfenburga, ale co można powiedzieć o miejscu, w którym zamiast piwa podają jakieś siki i mówią na to “piwo Panie, złote i pyszne”. Mocz jaki oddaje bezdomny też jest złoty, ale z tą pysznością i smakiem, to musiał karczmarz zamienić się z goblinem na łby. Tak to jest z tymi człeczynami. Mówią wiele, ale działają rzadko. I tak siedzę tam już drugi dzień ze swoją kompanią i kapitanem, który jaja ma większe od pędzącego ogra i czekamy na jakieś rozkazy. W karczmie połowa kompanii leża najebana jak wieprze, z czego większość rzyga dalej niż widzi, a druga połowa wybija jakimś najemnikom głupie pomysły. W wiosce brakuje powoli jadła, drewno nie nadaje się na opał bo przemoczone i nie ma jak go wysuszyć, domostwa sypią się ze starości a tu zwierzoludzie z pobliskich lasów postanowili wpaść na jednego głębszego. Kapitan jednak ma łeb na karku i zaczyna organizować obronę. Chłopi łapią za widły, siekierki czy co tam mają pod ręką, czym można zrobić krzywdę. Połowa kompanii naszej znała się na rzeczy, więc w chwilę każdy był już w gotowości…
Krew. Wszędzie krew i krzyki. Zwierzoludzie nie bacząc na straty jakie odnosili wpadają do wioski i zaczyna się rzeź. Kapitan walczy dzielnie, lecz nawet on nie jest wstanie dać radę trzem, wielkim i potężnie umięśnionym gorom. W końcu pada od ciosu jednego z nich. Topór wbija mu się głęboko w czaszkę, a jego twarz zalewa ciemna, brunatna krew. Wilhelm, ich łucznik w końcu zostaje przybity do dachu włócznią. Kobiety, dzieci i starcy są zarzynani niczym prosie idące na rzeź. Domy płoną. Chaos. Wszędzie chaos. Strzelec wycofuje się powoli strzelając do każdego, kto pędzi w jego stronę. Kule latają na lewo i prawo, siejąc zamęt i śmierć. Kilka ungorów rzuca się pędem na niego. Miruchna ląduje na plecach, a krasnolud dzierży w dłoni miecz i sztylet. Zaczyna się walka w ręcz..” - na to wspomnienie zakrywa jedno z oczu. To które jest białe.

Detlef wydający rozkaz przywrócił jakby Thorguna do rzeczywistości wyrywając go z zadumy. Miruchna w jednym ułamku sekundy znalazła się w dłoniach strzelca, a on sam zerwał się ze swojego miejsca nie bacząc na ból. W kilka kroków znalazł się on na brzegu, klęcząc na jednym kolanie, i szukając swoimi bystrymi oczami celu. Białe wąsy uniosły się do góry, wraz z ustami w gniewnym grymasie. Khazad czuł że jeśli dojdzie do potyczki nie wyjdzie z niej żywy zapewne. Bogowie Przodkowie i tak byli dla niego łaskawi, a i limit szczęścia jaki miał do tej pory zapewne się wyczerpał.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 30-12-2014, 17:31   #574
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Przeprawa i majaki dały mocno w kość staremu krasnoludowi, dlatego z wdzięcznością przyjął poczęstunek jakim obdarował go Huran. Nie było z nim dobrze, wiedział to ale fakt że starszawy krasnolud podzielił się z nim resztką jedzenia tknął w niego jakby lepszego ducha. Wdał się z nim w chwilę rozmowy – nie od razu, gdyż faktycznie nawet wargi strasznie miał wysuszone – lecz później, gdy zdołał odpocząć, opowiadając o swych podróżach i wypytując go czymże się parał i gdzie nosiło go przeznaczenie po tym ciemnym i nędznym świecie. Czy może widmo śmierci czy melancholia czy cokolwiek wzruszenie, tak czy inaczej coś sprawiło, że Roran począł myśleć o swym życiu…nie był z niego nie zadowolony. A i równie starego krasnoluda opinii był równie ciekawy…zwłaszcza, że Thorinowi obiecał wypytać go jak się da. Szans rozmawiać miał o tyle sporo z racji próby powstania, która znów skazała go na medyczne usługi Thorina. Temu Roran się dziwił - obserwując ich grupę był pewien, że sam nigdy nie zgodziłby się medykiem zostać – zbyt nędzna to była robota.

Poza tym pozostawało mu czekać co dalej, jak zrealizowane zostaną plany Detlefa i czy zdołają umknąć po rz kolejny. Sam nic więcej już nie mógł.
 
vanadu jest offline  
Stary 31-12-2014, 20:46   #575
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Wielkie było zdziwienie Galeba na widok wzrostu aktywności runicznych kamieni. Oto gdzieś mogło być tu miejsce mocy... albo potężne runy... pieczętujące na przykład wejście do Poddróg. A może Hazga i Jolven byli w pobliżu? Albo uwalniali runiczną moc? Któż to mógł wiedzieć. Galeb wziął z trudem torbę i zaczął chodzić po jaskini jakby starając się dojrzeć gdzie podążając kamienie będą najmocniej emanować. Musiał wiedzieć. Musiał znaleźć.

***

Skaveny znów się pojawiły. Galeb musiał niestety powrócić w swych rozmyślaniach do tu i teraz. Zwinął się szybko. Rady nie było i skaveński pomiot znów deptał im po piętach. Runiarz tylko spojrzał w świecące z wylotu komina oczy. Widział w nich inteligencję... ukierunkowaną jednak tylko na jedno - bezczelne, bezrozumne uprzykrzanie życia wszystkim istotom na świecie. To oznaczało że w interakcji ze skavenami było tylko jedno wyjście...

... całkowita eksterminacja ich rasy.

Ale nie było czas na stwierdzanie takich faktów. Galeb pokuśtykał do górniczej machiny obsługiwanej przez Ergana. Trzeba było przeprawić się do tunelu zanim szczury wrócą z jakimiś swoimi sprzętami wspinaczkowymi. Detlef coraz bardziej wdrażał się w rolę przywódcy. Podejmował decyzje szybkie i słuszne, bez mrugnięcia okiem. I choć szkoda było starego Rorana to zmiana dowódcy wyszła jednak grupie na dobre.
 
Stalowy jest offline  
Stary 01-01-2015, 19:22   #576
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Jeb!

Stłumionemu dźwiękowi uderzenia towarzyszył cichy pisk konającego gryzonia, któremu to Grundi przyjebał pięścią zaraz po otwarciu skrytki. Spory szczur został rozpłaszczony ciosem, aby po chwili zwinąć się w kłębek, pod którym pojawiła się mała plama krwi.
Fulgrimsson ucieszył się ze znaleziska. Lampy i olej będą niezbędne w dalszej podróży, a jak każdy strategiczny zasób mogą zadecydować o życiu i śmierci. Natomiast butelkę zwietrzałego wina zabrał do znaleźnego kociołka. Po przepłukaniu go wodą z kurzu i innych zanieczyszczeń, nalał doń zwietrzałego wina i postawił obok ognia. Może podgrzane będzie jeszcze się do czegoś nadawało? Tak dawno nie miał nic poza wodą w gardle, że był w stanie skusić się nawet na zwietrzalca. Byle by nie trąciło szczurem i octem, bo to już by było za wiele jak dla Grundiego. Przynajmniej Gundarsson, o ile żyje, nie będzie musiał żałować trunku z całą pewnością mu przeznaczonego, gdyż wino utraciło większą część swych walorów. Ale może ktoś jeszcze się skusi na grzańca jeśli ten będzie się nadawał do czegokolwiek?

Martwego szczura rzucił na ziemię obok ognia. - Przemyślał bym nałapanie tego ścierwa. Jak nadejdzie głód, a będzie to niebawem to może być nasza jedyna szansa. Może jak się dobrze wypiecze to nie porzyga się khazad po pierwszym kęsie? Hę? Zaproponował i szybko oskórował małe paskudztwo. Opieczenie bydlaka nie stanowiło problemu i gdy jeden już skwierczał na grubej drzazdze, Fulgrimsson poszedł nałapać tych wkurwiających paskudztw w pobliżu stosu spalonych ciał. Nie wydawało się to zbyt zdrowe źródło jadła, lecz lepsze było to jako ostateczność, niż powolna śmierć głodowa. Kiedy już kolejne małe dziady dołączyły do swego pobratymca przy ogniu, Grundi ostrożnie sprawdził zapach i smak wątpliwego grzańca. ~ Jeśli będzie jebał szczurem albo octem to wypierdole! Pomyślał chwilę zanim zbliżył nos do kociołka

Czekając aż szczury się wypieczą, Grundi wziął swą tarczę i sztyletem zaczął wycinać na jej obrzeżach litery. Po chwili zaczęłu układać się one w dość przypadkowe zdanie: Dzieki Gundarson następne stawiam ja.
Lecz sielanka ta nie trwała długo i została przerwana przez skavena spadającego z komina sitowego. Widać było jak reszta obkurwieńców łypie z góry na swego pobratymca i khazadów, jakby czekając efektów. Pewnie zepchnęły jednego ze swoich aby przetestować drogę w dół. Jebane ścierwa.

Mobilizacja była całkiem szybka. Strzelcy obsadzili brzeg jeziora, a Detlef wydał rozkazy i udał się do dźwigu, aby przedostać się na skalną półkę, gdzie zbiegł skaven. Grundi nie zwlekając zebrał swe rzeczy i ruszył jako następny. Planował najpierw przerzucić swe toboły Detlefowi na półkę, a następnie samemu spróbować przeprawić się w podobny sposób co obecny dowódca. Z asekuracją lin, drugiego khazada i maksymalnym odciążeniem nie mogło być to aż tak trudne. Chyba...
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 01-01-2015, 22:18   #577
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
13 Vharukaz, czas Azurytu, Anugaz Veaghir 5568 KK
Jaskinia na dnie komina sitowego, obóz, po północy


Thorgun i Kyan obserwowali kratę na dnie komina w której to ziała spora dziura będąca drogą jaką dostali się tu wcześniej khazadzi, jednak z komina nie zeskoczył już nikt inny, wydawało się że zapanował spokój, że szczuroludzie odpuścili, przynajmniej na razie. Przeprawa na skalną półkę trwała a Tułacz stojąc przy rozlewisku mógł żałować tylko tego że Miruchna nie była wcześniej gotowa do użycia bo skaveński pływak był w zasięgu jej morderczej lufy, teraz było na to zdecydowanie za późno. Obolały i ciężko ranny strzelec ledwie mógł ustać na nogach a tu szykował się kolejny etap podróży, prawie bez wytchnienia, zupełnie bez litości. Syn Thravara zaś miał inny dylemat bo nie tylko jego znajomość kopalni nie potwierdzała istnienia tej kopalni i rozlewiska ale nie wiedział też nic o tym Huran i Ergan, obaj azulczycy, do tego mapa Thorina ukazywała jedynie poziomy twierdzy Skaz i nic poza tym, mapie tej bliżej było planów samego miasta niż do ukazania okolicznych traktów, zatem okazała się w tej sytuacji bezużyteczna. Do tego wszelkie informacje wskazywały na to iż Undzul jest na wschodzie Stalowego Szczytu, a grupa khazadów była obecnie na zachodzie miasta pod górą, zupełnie przeciwna strona i nawet jeśli był jakiś tunel łączący zachodnie jaskinie z drogą do Skaz to nie było jej na mapie ani nikt z obecnych takiej drogi nie znał.

Khaidar rozlała olej do lamp zgodnie z tym co doradził Detlef, robiąc to zdała sobie sprawę że tego dnia wypadał trzynasty dzień miesiąca, Vharukaz który w rodzinnych stronach rodzeństwa Ronagaldów zwany był Fornskrakiem lub po prostu powiośniem był czasem gdy równiny wokół Karak Norn okrywała najzieleńsza trawa a słońce przyjemnie ogrzewało twarz… oczywiście nie było tak w Karak Azul które wiecznie skute lodem było niczym przekleństwo dla tych którzy pochodzili z zachodu kontynentu. Khaidar miała to wszystko pewnie w dupie jednak trzynasty Vharukaz wbił się w kalendarz mocno jak ostra siekiera w suche drewno i nawet wojownicza kobieta wiedziała co ta data dla niej oznacza. Co innego Roran który na takie rozmyślania nie mógł sobie pozwolić z racji bólu, dopiero gdy odpoczął troszkę i zebrał kapkę sił mógł wdać się w dywagacje z Huranem chętnie gaworzącym z Roranem szczególnie ze względu na podobny przedział wiekowy, wiedzę czy sentyment między dwoma długobrodymi którzy to byli ciężko ranni. Gdy jednak Ronagaldsson miał już kłaść się do snu i czerpać garściami zdrowie ze studni odpoczynku, wszystko znów zawrzało i przed ledwie stawiającym kroki Roranem pojawiło się widmo dalszej drogi. Wszystko jednak stało się oczywiste gdyż nie było absolutnie mowy o tym by Roran mógł sam wejść na półkę w ten czy inny sposób, jedyna droga dla niego było przetransportowanie go wodą po czym wciągniecie na linach po ścianie, Thorin wiedział to doskonale. Medyk był pewien że Roran nie utrzyma się lin czerpaka lub nie wybije się do skoku na półkę… poparzony krasnolud musiał zostać ponownie zamoczony w lodowatej wodzie a później traktowany jak kawał mięcha, z pewnością miał to przypłacić kolejnymi ranami i osłabieniem, Thorin musiał podjąć decyzję co dalej z byłym sierżantem. Logicznie nie było absolutnie mowy o tym by można było zabrać Rorana dalej w jego obecnym stanie, jeśli jednak zmuszeni, mogli na siłę ciągnąć biedaka za sobą ale ciało Rorana mogło poddać się i jeśli nie przypłaciłby tego ranny życiem to pewnie kalectwem do końca swoich dni. Decyzja spoczywała na barkach Thorina.

W podobnej sytuacji był Dirk i Galeb, im nie groziła śmierć co prawda ale wejście na łyżkę koparki, podróż na niej a później jakikolwiek skok był wykluczony, obaj ranni mieli ciasno zapakowane w bandaże dłonie, szyje i głowy. Rzecz jasna, jeśli byłaby taka potrzeba to pewnie można było zdjąć bandaże i przełamując ból dzięki ogromnej sile woli lub odpowiednim medykamentom i działać tym samym zostawiając kawałki skóry i mięśni na linach co tylko pogłębiło by i tak tragiczny stan obu krasnoludów. Owa dójka śmiałków także była skazana na podróż przez rozlewisko i o ile Dirk jakoś mógł je pokonać to Galeba musiał asekurować ktoś potrafiący pływać i kto był na tyle zdrów by robić za ratownika. Rozkaz Detlefa był jasny, wszyscy mieli podążać kolejno w taki czy inny sposób na skalną półkę ale gdy Grundi był już w drodze na wspomnianą półkę, należało to przemyśleć poważnie, jeśli nie decyzję to na pewno sposób jak tego dokonać gdyż dotarcie na brzeg z wody po zejściu kominem było trudne, później wszyscy grzali się przy ogniu i wysuszyli odzienie, teraz musieli nie tylko przepłynąć całe rozlewisko w szerz i znów się zamoczyć ale na końcu Roran, Galeb czy Dirk musieli zostać wciągnięci na linach na półkę. Wszystko było możliwe i miało zostać wykonane oczywiście jednak warto było mieć na uwadze jakie to mogło przynieść konsekwencje. Gdy jednak Detlef wkroczył do tunelu a Grundi był w drodze by dołączyć do zhufbarczyka i kiedy inni szykowali się do drogi, Galeb faktycznie coś odkrył przy użyciu swych runicznych kamieni, nie było to nic wielkiego ale kamienie zdecydowanie bardziej wydzielały z siebie poświatę gdy Galeb podchodził do wąskiego przejścia bok dźwigu, tego samego gdzie była poręcz i schody do góry. Runotwórca z dołu dostrzegał szczyt schodów, nie było ich więcej jak dwadzieścia i kończyły się ścianą, wyglądało to na ślepy tunel, być może w budowie. Jednak po wejściu na górę Galeb zauważył jak jego kamienie runiczne robią się wręcz białe od dziwnej mistycznej aury jaką wydzielały, wtedy też Galeb zauważył to, znaki w runkh… odkurzył ścianę dłonią i jego oczom ukazała się krótka formułka dzięki której wszystko stało się jasne. To były drzwi, zamknięte od środka mechanizmem i zapieczętowane runą ukrycia z zewnątrz, zatem grupa znalazła się w środku miejsca które inni z jakiego powodu postanowili ukryć. Oczywistym stało się też dla strażnika run że odnalezienie mechanizmu drzwi i otwarcie ich oznacza zerwanie runy i ujawnienie przejścia od zewnątrz, czyli zrobienie czegoś czego pewnie budowniczy tego miejsca bardzo nie chcieli.

Mechanizm dźwigu pracował bez zarzutu, idealnie naoliwiony i nastrojony, jedynie łopaty na wodzie huczały dość głośno i w połączeniu z wodą spadającą z komina w sali było hałaśliwie, to jednak nie przeszkadzało Erganowi w pracy. Pierwej Detlef, później Grundi a teraz Dorrin był na ramieniu dźwigu w drodze na skalną półkę, wszystko grało jednak Ergan zdawał sobie sprawę że jako ostatni będzie musiał ruszyć za drużyną, nie będzie mógł też skorzystać z dźwigu, czekała go zatem przeprawa przez lodowate podziemne rozlewisko, pewnie przy użyciu lin, dość ryzykowne i z pewnością niezdrowe mogło to być dla azulczyka, jednak na daną chwilę innej drogi chyba nie było. Ergan pracował przy dźwigu i rozmyślał a w tym czasie Dorrin skakał już z łychy koparki na skalną półkę, wylądował tam jako trzeci, zaraz po Grundim i kiedy już tam był to dostrzegł leżące na drewnianej podłodze graty jego towarzyszy, ich samych widział już jednak z dość dużej odległości… gdzieś daleko w tunelu dostrzec się dało poblask światła z latarni Detlefa, ruszył zatem za nimi. Dorrin kroczył swymi ciężkimi krokami i rozglądał się na boki, mijał wiele odnóg od głównego korytarza, tunele były po prawej i lewej jednak były węższe i nie miały podłogi zrobionej z desek. W jednym z bocznych korytarzy Dorrin dostrzegł taczki, skręcił tam choć jego towarzysze poszli dalej prosto głównym szlakiem, zaciekawiony cóż to za miejsce i co może być na taczce podszedł do niej i zobaczył stos kamieni. Niestety światło było bardzo słabe, dobiegało trochę od strony Detlefa a trochę z pochodni i latarni płonących w sali z dźwigiem, zatem do Zarkana docierały tylko nikłe promienie, wystarczyło jednak by Dorrin zrozumiał co tu jest grane… spojrzał na ścianę i zauważył ślady po oskardach i bartach, przyjrzał się bliżej i dostrzegł węgiel, rudę miedzi i małe żółte grudki uwięzione w skale… z całą pewnością było to złoto.

Z obnażoną bronią, czujny i w całkiem niezłym humorze, kroczył po drewnianej podłodze Grundi. Przed nim w tunelu majaczyła sylwetka Detlefa, z tyłu zaś szedł Dorrin który swą sylwetką przesłaniał niemal cały prześwit a ten i tak był dość szeroki. W ustach syn Fulgrima miał posmak grzanego zwietrzałego wina które i tak smakowało wybornie biorąc pod uwagę ostatnie kilkanaście dni podczas których żywiąc się głównie suszoną wołowiną, orzechami i popijając zimną wodą można było dostać pierdolca, każda odmiana od rutyny była dobra. Podobnie miała się sprawa dotycząca pieczystego z gryzoni, te były soczyste, ociekały tłuszczem i zapach wonnego mięsiwa, jakie by ono nie było, rozchodził się po jaskini powodując u wszystkich ślinotok. Jednak nie każdy pewnie potrafił się przemóc, szczury pasły się na truchłach skavenów i jedzenie ich choć pewnie nie groźne dla zdrowia to w jakiś sposób było nie na miejscu. Wszystko to pewnie zależało od stopnia głodu oraz światopoglądu, ten ostatni zaś zwykle zmieniał się względem tego pierwszego, niektórzy jeszcze mieli jadła na dzień czy dwa i mogli obyć się bez pieczonych gryzoni ale kto nie spróbował owej kuchni Grundiego ten miał czego żałować bo Fulgrimsson szedł z pełnym brzuchem co w połączeniu z jego niemalże całkowitym brakiem ran i przechodzącym katarem co zawdzięczać mógł pewnie nalewce Urgrimssona oraz odpoczynkowi przy ogniu, powodowało że czuł się bardzo dobrze, znacznie lepiej niż inni w oddziale Detlefa. Grundi zatem szedł i spoglądał na tunele mijane po prawej i lewej, dostrzegł w nich taczki, górnicze narzędzia, wiadra, sita jednak nic poza tym… a jednak Thorvaldsson szedł pewnie przed siebie zupełnie jakby wiedział dokąd prowadzi ów tunel, cóż, dowódca miał ku temu swoje powody.

Detlef od momentu gdy zeskoczył z wybieraka już wiedział jak ma znaleźć to lub raczej tego kogo szukał. Na drewnianej podłodze była mokra plama w miejscu gdzie skaven z pewnością wspiął się na półkę, dalej zaś prowadziły już w oczywisty sposób ślady łap szczuroczłeka. Trop był idealnie widoczny przy świetle z latarni żarowej która niósł dowódca oddziału, tym bardziej że mokre ślady pazurzastych łap wyraźnie kontrastowały na suchej zakurzonej drewniej podłodze. Detlef ruszył przed siebie a każdy jego krok przypominał stąpanie po pokładzie statku, obijał się głuchym echem i z pewnością zdradzał pozycje idącego za skavenem krasnoluda. Sam ścigany jednak zachowywał się jak zaszczuty zwierz gdyż mając możliwość zakrętów w prawo czy lewo to wybrał drogę przed siebie, prosty, niesamowicie długi korytarz którego końca widać nie było, oznaczało to pewnie że faktycznie ucieka, byle dalej od zagrożenia, a to ułatwiało jego tropienie gdyż tylko główny tunel miał drewnianą podłogę i do tego szeroki był tak by dwóch khazadów z łatwością mogło się minąć w nim. Korytarze po prawej i lewej stronie, których to było mnóstwo, takich podłóg nie miały jednak w każdym był drewniany podjazd ułatwiający wjazd taczki na główny chodnik. To musiało być miejsce cenne lub należące do bogatego klanu gdyż mało kto wykładał chodniki drewnem którego w górach było niewiele a jego transport nie był tani.. takie ułatwienie pracy dla górników musiało być tego warte. Detlef z toporem w dłoni szedł przed siebie gdy w końcu za sobą zobaczył postać Grundiego który także włączył się do pościgu za skavenem, później na chodniku znalazł się Dorrin. Thorvaldsson przeszedł dobre dwieście stóp gdy natknął się na beczkę z wodą oraz na taczkę na której leżała starta kamieni, niedaleko od tego miejsca główny tunel kończył się i rozwidlał na prawo i lewo. Mokry ślad prowadził w prawo i tam ruszył Detlef, nie było już jednak podłogi z drewnianych belek, były za to kilofy i wózki na urobek, kawałki lin, młoty i co kilkanaście kroków w wnęce skalnej leżały dziesięciocalowe bolce których używano do wzmacniania ścian i sufitów w których fedrowano. Ze dwadzieścia kroków za Detlefem szedł wciąż Grundi co dowódca słyszał po tym jak kadrińczyk stawiał kroki. W końcu Detlef dotarł do końca tunelu lecz w pierwszej chwili nie dostrzegł tropionego, dopiero po dłuższej chwili zauważył że w rogu, przyciśnięty do podłogi leży mokry skaven, drżąc z zimna liczył chyba na to że nikt go nie zauważy, widać było nawet że z trudem wstrzymuje oddechy by nie było słychać jego sapania. Do Detlefa w końcu zbliżył się Grundi, obaj stali i patrzyli na ślepy tunel i udającego element tła, przerażonego skavena. Co się zaś owych tuneli tyczyło, było ich mnóstwo, może trzydzieści lub czterdzieści, trudno powiedzieć było na pierwszy rzut oka, wszystkie jednak dość krótkie i z tego co khazadzi zauważyli były on ślepe, zupełnie jakby górnicy dopiero co zaczęli je fedrować. Sprawdzenie wszystkich z pewnością mogło zająć przynajmniej dwie klepsydry, no ale cóż, jakąś drogę wyjścia z jaskini znaleźć trzeba było.
 
VIX jest offline  
Stary 02-01-2015, 13:47   #578
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Rany i zmęczenie, choć stawały się mniej dokuczliwe, sprawiły, że Dorrin zapadł w głęboki sen, ciesząc się z odzyskiwanej sprawność. Nie zwracając uwagi na to, że towarzyszom może przeszkadzać jego chrapanie, Dorrin spał i śnił.

***

Zarkan na przemian to drapał się z zafrasowaniem po brodzie, to wpatrywał w stojącą na kurzej łapce chatkę z piernika mrugając z niedowierzaniem oczami.

- Ki czort... - skinął na młodego krasnoluda stojącego obok - Czyżby bogowie pomieszali mi zmysły? Czy ten jaszczurowaty zdzielił mnie w bebechy nieco za mocno? Co to do stu goblinów jest?

Młodzian uśmiechnął się zakłopotany i podał staremu Krasnoludowi kufel z gęstym piwem.

- No chatka na kurzej nodze. Grundi zdzielił ją toporem, ale tylko odłupał trochę. Mistrz Galeb powiedział, że to piernik, a teraz pański brat zamierza zjeść ją całą. Podobno dobrze smakuje z piwem. Może Purpurooki zje trochę drzwi?

Dorrin pokręcił zrezygnowany głową. Z pewnością postradał zmysły ale głodny wyciągnął dłoń po fragment piernika, z piwem smakował całkiem nieźle...


***

Obudziły go pokrzykiwania Detlefa, nagłe rozbudzenie, nad wyraz nieprzyjemne, rozwścieczyło Dorrina, który huknął coś obraźliwego pod nosem i jął się rozglądać dookoła.

Wszedł na skalną półkę po ramieniu dźwigu, tuż za Detlefem i Grundim. Cieszył się z odzyskiwanej sprawności. No cóż, wyglądało, że jest wytrzymalszy od swoich rannych towarzyszy.

Zerknął w jeden z bocznych tuneli, skręcił. Hmm... Przyjrzał się ścianie. Złoto, tego kruszcu pomylić się nie da z niczym innym.

Dogonił towarzyszy.

- Tam, w odnodze - rzekł do Detlefa. - jest złoto. Żyła niewyczerpana. Nikt nie zostawia niewyczerpanych żył...

Pozostawił zastanawianie się nad tym faktem zhufbarczykowi, skoro dowodzi, to niech się zastanawia. Takie rzeczy jak skomplikowane rozmyślania nie leżały w naturze Dorrina.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 03-01-2015, 17:33   #579
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Grundi nie miał powodów do narzekań. Z ciepłym jedzeniem w żołądku i ciepłym ubraniem na grzbiecie czuł się niemal wybornie. No i tym razem to oni ścigali wroga, więc powodów do narzekań brak.
Kolejne kroki dudniły na deskach i zwiastowały rychłą śmierć ściganemu skavenowi. ~ A to bydlak miał pecha. Pomyślał Fulgrimsson i uśmiechnął się do siebie. Nowy topór dobrze leżał w dłoni i też pewnie cieszył się na walkę. Lecz czy będzie to walka? Chyba na prawdziwą potyczkę będzie musiał jeszcze poczekać.
Kiedy już skończył się wyłożony drewnem korytarz i ślady prowadziły do jednego z rozwidleń tunelu, w końcu udało im się natrafić na zaszczutego parszywca. Siedział skulony pod jedną ze ścian i chyba liczył że nikt go nie dostrzeże. Oj jak bardzo się mylił! Cały dygotał, ni to z zimna ni ze strachu i w ogóle prezentował się tragicznie. Wyglądał jakby zaraz miał zejść na zawał. Detlef był na miejscu pierwszy i Grundi widząc takiego przeciwnika tylko splunął pod nogi i przemówił. - Skończ to szybko. Nie ma czasu na głupoty.


Kiedy problem szczura był już rozwiązany Grundi zagadnął ponownie.

- Musimy sprawdzić czy w ogóle jest stąd jakieś wyjście. Ten tunel kończy się wyrobiskiem. Mijane też nie wyglądały bardziej obiecująco. Jeśli to prawda i brak stąd wyjścia to nie ma sensu sprowadzać tu rannych. Wejście tu będzie dla nich straszliwe i pewno będą musieli przepłynąć pod półkę i być wciągnięci. Jeśli będzie to droga na marne i ją przeżyją, to z pewnością nie przeżyją powrotnej. Idę sprawdzać te odnogi. Warto by się przyjrzeć również temu złotu które znalazł Dorrin. W naszej oddziałowej sakwie w końcu przydało by się coś cennego. A i moja sakiewka z przyjemnością przyjmie słodziutkie złotko. Jeśli to faktycznie wyrobisko złota, to kruszca który tu zalega nie wyniesiemy i przez tydzień transportów. Sprawdzone korytarze będę oznaczał krzyżem w kole po prawej stronie wejścia. Grundi zakończył i wziął ze sobą jedną z lamp, aby poszukać jakiegoś wyjścia. Jakikolwiek kawałek miękkiego kamienia, albo znaleźny kilof będzie wystarczający do oznaczenia spenetrowanych odnóg. A wizja odnalezienia odrobiny złota tylko podnosiła na duchu i zachęcała do działania.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 05-01-2015, 12:24   #580
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
Z krasnoluda zeszło trochę ciśnienie gdy sierściuchy oddaliły się i zrezygnowały z ewentualnych misji w dół komina. Był zadowolony że nie będzie musiał przez najbliższy czas oglądać tych brzydkich jak kupa po jagodach pysków.
Opuścił kuszę, uważnie i powoli rozładował ją, a bełt schował do kołczanu dla bezpieczeństwa.

– Fyglomda na to se odpuscily… chocias chfilofo… pomos mi… upolujmy tloche sculkof i upiecmy, cas siem naslec.Pses Glundasa któly wpiepsal socyste miensko jestem tak glodny se chapnolbym nafet supke z elfóf i cebuli harharhar. – zarechotał rubasznie spoglądając na Thorguna.

Kyan ruszył w stronę masy szczurów pochylając się lekko jakby skradał się do przyszłego posiłku

– Cip cip skulfysynki cip cip… – ochoczo zachęcał swoje przyszłe ofiary
Nagle młot śmignął w powietrzu, uderzając o podłoże z nieprzyjemnym mlaśnięciem

– HA! Kolacja nie mose być zbyt luchlifa… – rzekł szczerzący się szeroko

Podniósł młot spoglądając z niezadowoleniem na jego głownie, obciekała posoką, flakami i resztką futerka, która się przykleiła. Niestety z samego szczura niewiele zostało do jedzenia.

– Tholgun! Lubis mielone? … – spoglądając na niego z rozbawieniem

Krasnolud mruknął wycierając młot o beczkę. Wrócił koło ogniska zostawił młot, kuszę, plecak i tarczę, musiał być bardziej mobilny i zwinny.

Ze sztyletem i pochodnią ruszył na polowanie, począł od schowka, który odkryli niestety szczury były tam pierwsze. Zeszło mu trochę czasu nim mógł się poszczycić kilkoma dziesiątkami przyszłych kąsków. Po polowaniu zaczął zręcznie i szybko oprawiać te sztuki przy ognisku. Jednym ruchem odcinał łeb szczura, drugim rozpruwał brzuch następnie dynamicznym ruchem patroszył je z wnętrzności, odrzucają je daleko od ogniska. Kolejnym ruchem pozbył się ogona i lapek z pazurami. Kolejne sztuki były obrabiane i pieczone nad ogniem, włosie i tak się wypali więc nie tracił czasu na skórowanie ich.

W trakcie tych zajęć usłyszał informujący krzyk Galeba, który niósł się pod sklepieniem, nie miał jednak czasu na przerwanie swojej pracy.

Jeżeli Thorgun przyszedł wraz ze swoją zdobyczą, pokazał krasnoludowi co i jak ma zrobić.

W trakcie pieczenia zjadł ich tyle by zaspokoić tylko pierwszy głód i w takiej ilości zrobił z reszty rację. Jadło się tragicznie nie czerpał z tego żadnej przyjemności mimo solidnego głodu. Szczęka z każdym kęsem promieniowała bólem aż łzy pojawiły się w oczach tropiciela. W końcu zmuszony pozostał by użyć sztyletu i kroić na malutkie kęski i łykać je bez gryzienia. To była mordęga.
Popił znaczną ilością wody z bukłaka, którą uzupełnił, przy okazji obmywając ręcę po skończonej robocie.

Mimo to że znaleźli źródło pożywienia trzeba było patrzeć w przyszłość, trzeba było zrobić spory zapas dla całej drużyny jak czas pozwoli wybić i upiec do ostatniej sztuki.
Osobom znajdującym się po tej stronie brzegu wydał ich rację by nabrali trochę wigoru.Resztę spakował w prowizoryczny koszyk, który zrobił ze szmaty i kawałka patyka przywiązując wszystkie cztery rogi do niego i spakował je do plecaka.
 

Ostatnio edytowane przez PanDwarf : 06-01-2015 o 11:20.
PanDwarf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172