|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-02-2017, 01:19 | #151 |
Reputacja: 1 | Adelmus przysłuchiwał się rozmowie, między Drozdowem a Jorgowem. Gdy skończyli rozmawiać, kapłan odezwał się spokojnie. -Jeśli trzeba pojadę, oczywiście jeśli Pan Jorgow się zgodzi. Może na coś się tym razem przydam. Jak rozumiem w okolicy pojawili się znów zwierzoludzie i orkowie, czyżby ten mężczyzna przyniósł te wieści? Po czym kapłan wskazał na nieznanego mu mężczyznę.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' Ostatnio edytowane przez Orthan : 04-02-2017 o 12:28. |
06-02-2017, 08:05 | #152 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 06-02-2017 o 11:38. |
06-02-2017, 17:21 | #153 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Jorgow najpierw pokornie skinął głową Adelmusowi po czym spojrzał badawczo w oczy oczy Wasyla i raz jeszcze się uśmiechnął. - Jeśli zechcesz polować w okolicy na zwierzoludzi to stawka się nie zmieniła, za każdy łeb zapłacę ci dziesięć koron. Dla mnie bez różnicy czy zamierzasz ubić te bestie w pojedynkę czy z bandą naganiaczy. - Co się zaś tyczy orków... Do nekropolii jest kawał drogi, na razie nic nie wskazuje na to, by nam zagrażali. Nie mam zamiaru ustanawiać ceny za rozwiązanie kwestii ich obecności w okolicy. |
08-02-2017, 00:36 | #154 |
Reputacja: 1 |
|
08-02-2017, 14:30 | #155 |
Reputacja: 1 | Adelmus tylko pokiwała głową, rządząca był albo bardzo nieodpowiedzialny albo niezbyt mądry. Kapłan westchnął i odpowiedział mężczyźnie. -Orkami też należał by się zająć, to robactwo szybko się potrafi rozprzestrzeniać. To że dziś jeszcze nie stanowią zagrożenie to nie znaczy że za jakiś czas nim nie będą, lepiej pozbyć się problemu zawczasu niż potem żałować opieszałości.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |
08-02-2017, 18:58 | #156 |
Reputacja: 1 | - ...w każdym bądź razie, za çhwilę będę - kwaśno dodał Leonard, któremu przeprowadzka była raczej nie pomyśli, bo oznaczało to konieczność spakowania wszystkim swoich pakunków, rozrzuconych przy sienniku. Zatrzymał się jeszcze przy krzywo ociosanych schodach. - Ale na orki to bym uważał, mało które plugaştwo tak şzybko zmienia miejşce pobytu jak zielonoşkórzy. Mnoży şię to zreşztą jak ślimaki, bo z liśçi, to i çholerştwa pełno. Po jakiejś godzinie, nie więcej, utknie wóz w błocie gościńca, za to głowę by Schumann dał, bo już nie raz po takim gównianym traktem różne czterokołowe pojazdy eskortował, już to karoce, już to furmanki i każda bez wyjątku osiadała w tych kałużach z gówna. Zamiast budować przeprawy powinni trakty po ludzku wybrukować. Targając z góry nieskładnie zapakowane tobołki, zawołał jeszcze półgębkiem do nowo poznanego Jaucha. - Çhçeçie zarobić troçhę grosza, panie kapeluşznik? To jeźdźçie z nami do Işka, przy naş çhociaż za łeb jakiegoś plugaştwa nieço grosza nam şkapnie, no i opişzeçie mi dokładnie, gdzie te orczycę widzieliśçie. Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 19-02-2017 o 21:39. |
08-02-2017, 20:02 | #157 |
Reputacja: 1 | - Co tu opowiadać, na kurhanach mości towarzyszu, tam gdzie i resztę tego zielonego plugastwa. I racja to, oni rozmnożyć się potrafią szybciej niźli karakany i mogą setki razy więcej dotkliwych szkód wyrządzić. - odparł ochrypłym głosem milczący do tej pory Tankred. Siedział wygodnie w zajeździe młyńskim przyglądając się obcym, którzy rozmawiali o równie obcych mu sprawach, sącząc powoli jakieś cienkie piwo, ni to z pragnienia, ni to z radości, ale ze zwykłej grzeczności lejąc to ścierwo do swojego brzucha. Długo już siedział na północy, ale po opuszczeniu południa nie mógł pogodzić się z jednym - alkohol był tutaj naprawdę chujowy, dokładnie tak jak zapamiętał. Widać, że towarzystwo bitne jest, a sam Tankred nie był z pierwszej linii wojownikiem. Nie oznacza to, że bronią nie potrafił robić, ani z zimną krwią mordować - jednakże lepszych od niego wielu było, a swej broni używał raczej w ostateczności, a nawet umiejętnie nadziakiem machał. Przyda mu się taka hałastra, która migiem oczyści kurhany. Przecież o legendarnej ich zawartości nikt wiedzieć nie musi. Siedział w pomieszczeniu, więc skarcił siebie za niepotrzebne nakrycie głowy, gdyż miał się Jauch za wielkiego dżentelmena. Nie zdjął jednak kapelusza, bo zimno w łeb tłukło, nawet za karczemnymi ścianami. - Z wielką chęcią do was dołączę. Dobrze jest w towarzystwie podróżować, a parę monet przy mordowaniu plugawego gówna zebrać - jeszcze lepiej! - uśmiechną się z doskonałym, szlifowanym od wielu lat fałszerstwem. Ostatnio edytowane przez Szkuner : 08-02-2017 o 21:05. |
08-02-2017, 20:51 | #158 |
Reputacja: 1 | Frederick Colonsky siedział po prostu z kuflem piwa i popijał. Nie odzywał się do nikogo zanużony w odmętach artystycznych swojego umysłu. Malował tam obraz pełen logiki, racjonalności i doświadczenia życiowego. Połączenia nerwowe w jego mózgu pracowały na najwyższych obrotach analizując uzyskane informacje. Tajemnicze znaki - zwierzoludzie - orki mówiące ludzkim głosem - zwyczaje pogrzebowe zwierzoludzi - osadnictwo zwierzoludzi - rzeź niewiniątek wycinających drzewa - to wszystko układało się w jedną złowieszczą całość. Mutanci coś ukrywali w lesie i dlatego nie chcieli, żeby kontynuować wycinkę. Prawdopodobnie używali plugawej magii rytualnej w celu sprowadzenia Kroczącego Między Przestrzeniami! Pradawnego bóstwa kontrolującego portale. Colonsky nie jedno w życiu widział i nie z jednego pieca chleb jadł i wiedział, że choć swoje umysły potrafiłby uargumentować to lepiej głupcom - znaczy niemal wszystkim - tej wiedzy nie prezentować. Niech sami domyślą się albo umrą próbując. Wyjątkiem od tej ogólnej zasady był Ponury Wilk i jego dość spora familia. Żyli na uboczu, a Colonskyego znali jeszcze zanim ten wyjechał do Imperium i powrócił. Właściwie to Frederick Colonsky wybrałby się do Ponurego Wilka przekazać mu najnowsze wieści, ale przez te wszystkie sprawy sądowe nie miał czasu wyrwać się na jakiś czas. Poza tym już lada dzień powinien dotrzeć do niego kurier z wiadomością od Ponurego Wilka - czekał na to z niecierpliwością. Odnośnie najnowszych wieści to oczywiście natychmiast poznał Tankreda. Miał na tyle charakterystyczną fryzurę, że jedynie w Altdorfie mógłby uchodzić za normalność - przynajmniej wśród dekadenckich żaków. Tego typu fryzura jaką nosił Tankred wyszła z mody jakoś tak dwie dekady wcześniej. Frederickowi to nie przeszkadzało, ale po wzroku Tankreda można było wywnioskować, że ten nie poznał go. Może to i lepiej. Tamten czas był bardzo intensywny dla Colonskyego i z trudem uszedł z życiem z okolic Middenheim - niedługo później zresztą w ogóle opuścił Imperium. Tankreda widział jeden raz w życiu - ale cóż to były za okoliczności! Colonsky dopił piwo i był gotów do drogi. |
09-02-2017, 23:24 | #159 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | - Tak samo, Wasylu. - Z całym szacunkiem, kapłanie, proszę się nie kłopotać orkami. A ty, Schumann, skoro coś tam wiesz o tych pokrakach, będziesz odpowiadał za obserwowanie ich ruchów - zakończył rozmowę Jorgow. Cała sprawa była skomplikowana logistycznie. Z Pińska do Iska było niedaleko, jeśli tylko jeździec potrafił prawidłowo trzymać się w siodle osiągał wioskę w ciągu godziny jazdy. Nekropolia zlokalizowana była znacznie dalej w gęstwinie. Znak Chaosu zaś daleko na południe od nekropolii. Planowanie patroli zajmowało myśli odpowiedzialnych osób poza Frederickiem, który dopiwszy piwo wkleił wzrok w obrazek za oknem. Na nim jakiś parch zakutany w ciemne szaty właśnie skroił sakiewkę mężczyźnie ciągnącemu dwukółkę z opałem. Kiepski dzień miał ten ostatni, bo przyszło mu zwieźć drewno akurat w zacinającym deszczu. Tymczasem Wasyl podążał uliczkami z powrotem ku stajni zajazdu młyńskiego, a za jego plecami kroczyła czwórka ludzi. Niewysocy, niepostawni. Żylaści. Nie spotkał ich tam, gdzie przypuszczał - karczemni ochroniarze byli nijak chętni do współpracy i uganiania się po lasach za niebezpieczeństwem. Dopiero w knajpie morderców o wdzięcznej nazwie "Pod chudym elfem" spotkał właściwe osoby. Michaił, Gustaw, Wołodia i Irina. Jasia, krócej i jeszcze bardziej niepozornie. Lubiący picie, doświadczeni przez los i mający powody, by polować z Drozdowem. Naznaczeni deszczem spotkali się w stajniach z całą resztą: Chudym Piotrem, Rudym Arnim, Adelmusem, Leonardem, Tankredem i Frederickiem. Brak Rogera nikogo nie dziwił - dalej majaczył w alkoholowym półśnie. Jako, że jedynie Colonski i Schumann posiadali przydzielone wierzchowce reszta musiała ścisnąć się na niekrytym wozie. Zapowiadały się bite dwie godziny podróży w strugach deszczu. Wsiadając na wóz, już na podwórzu, Tankred rozejrzał się ostatni raz wokół. Nie dalej jak dwadzieścia metrów dalej ujrzał obserwującą ich zza rogu zielonoszarą twarz, która na widok zaskoczonej miny hieny wykrzywiła się w przestrachu. Choć może ten kolor to tylko kwestia cienia? Ale jeszcze te pożółkłe kły, skąd one? Deszcz zacina, światło się odbiło? Ostatnio edytowane przez Avitto : 19-02-2017 o 14:14. |
10-02-2017, 07:28 | #160 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 10-02-2017 o 09:48. |