|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-05-2018, 14:55 | #601 |
Reputacja: 1 | Przedpołudnie było całkiem przyjemne. Galeb posłuchał historii oraz opowieści tutejszych krasnoludów, wypił z nimi piwo i pracował w kuźni przy, prawdę powiedziawszy, niezbyt wymagającym projekcie. Wziął kilka grubych kawałków blachy stalowej, ukształtował je ogniem i młotem w odpowiednie kształty po czym przynitował je do swojej skórzni. W miejscach gdzie potrzebna była większa elastyczność zastosował ćwieki, drut i paski. Jednak tak naprawdę był to pretekst, aby posłuchać o czym mówią tutejsi. Jakie mają historie, skąd pochodzą i jaki ładunek doświadczenia ze sobą dźwigają. Galeb zdawał sobie sprawę, że aby móc przewidzieć reakcję krasnoludzkiej gminy na zmieniającą się sytuację to musi nie tylko rozgryźć Starszego, ale także jego "podopiecznych". Wspólna praca i rozmowa były do tego doskonałymi okazjami. Wybiło południe. Galeb był lekko znużony. Zbliżała się pora posiłku, a jego "oddział" znajdował się teraz na murach pod komendą Bojowej Pieśni. Kowal Run zgarnął z gminy beczułkę piwa, prowiant (był gotów zapłacić z własnej kieszeni, jeżeli nie było na nią przydziału dla wojaków, a żądanie czy przyjęcie za darmo było dla niego wykluczone) i ruszył na mur, aby porozmawiać z krasnoludzkimi wojownikami. *** Z jednej strony dziwnym było, aby ktoś kto dowodzi drużyną nie dzielił z nią trudów i warty. Z drugiej dziwniejszym było trzymać Kowala Run poza kuźnią i nie pozwalać mu pracować. To był taki dysonans, który przeszedł z głów krasnoludom, kiedy Galeb przyszedł na mur z beczułką piwa i posiłkiem. Postawił koszyk z jedzeniem i beczułkę z napitkiem. Przywitał się z każdym z wojowników i skinął głową dowodzącym nimi weteranowi. Rozsiedli się pod osłoną blanek, dzieląc się jadłem i piwem. Galeb zapytał ich o samopoczucie czy dalej panuje spokój, czy może widzieli czy wróg coś kombinuje. Potem i z nimi wymienił się kilkoma historyjkami i krotochwilami. - Bogowie Przodkowie są blisko nas. - rzekł w pewnym momencie - Chętnie słuchają naszych historii i przeżyć. Obdarzają Łaską tych, których opowieści mają w sobie prawdę i męstwo. Rzemieślnik mając w pamięci te historie przelewa je do broni, którą tworzy. Nadaje jej ten szczególny element, który odróżnia ją od oręża stworzonego szybko, byle w dużej ilości... Była to część mistycznej otoczki, która otaczała jego rzemiosło. Kowale Run mieli swoje zapatrywanie na kowalstwo i kształtowanie stali i kamienia i nie raz ich przystępowanie do pracy było poprzedzone różnymi rytuałami oraz modłami. Sprawa skórzni była betką. Teraz, kiedy jego umysł nasiąkł wojennymi historiami... mógł wrócić do kuźni i zająć się pracą na poważnie. *** Po zjedzeniu posiłku z wojakami na murze Galeb wkroczył z powrotem do krasnoludzkiej kuźni. Zdjął z głowy hełm i ustawił go na jednym ze stołów wizjerem do wnętrza warsztatu, jakby był on towarzyszem, który miał obserwować nadchodzącą pracę. Kowale spojrzeli na niego i pozdrowili go, a on odpowiedział skinieniem głowy. Zatrzymał się przed zawieszoną na ścianie podobizną Grungniego i złożył jej głęboki pokłon u przyklęknięciem. Zmawiając cichym głosem modlitwę zaczął szykować sobie stanowisko. Na wolnym kowadle kawałkiem węgla nakreślił runę Smednira - Kowala Losu, Tego Który Kształtuje Metal, patrona mistycznego kowalstwa. Przyłożył pięść do piersi i temu Bogowi Przodkowi też oddał hołd. Potem symbol starł i z wielką determinacją w głosie zapytał najstarszego z pracujących kowali. - Nad czym pracujecie, kuzyni? Jak was wesprzeć w waszym dziele? Miał też własne plany, jednak teraz mając już w swojej pamięci kilka historii tutejszych krasnoludów mógł je przelać w rzeczy, które by tworzył dla ich obrony. |
05-05-2018, 18:29 | #602 |
Reputacja: 1 | Loftus był w średnim nastroju. Prawie że siła odebrano mu miksturę i wygoniono od Sigmaryty. Mikstura nie była przecież trucizną, doprowadziła by kapłana do ładu i umożliwiłaby podjęcie przez niego działania. Cholerni sabotażyści przeżerają to miasto. Ritter zapamiętał sobie twarze tych ludzi. Teraz nic nie zrobi, nie ma wystarczających dowodów, ale miał przecież paru zaufanych ludzi w tym mieście. Pozostało mu więc skierować kroki ku wieży, taki dostał przydział. Przydział, który był sprzeczny z oczekiwaniami jakie przed nim postawiono. Miał wrażenie, że dowództwo w postaci Detlefa nie tylko całkowicie zignorowało większość jego wniosków, to do tego odstawiło go na odstrzał. Został odcięty od Berta, który miał przecież polować na wrogiego maga. Do tego piromanta zdejmie go z tej wieży jeśli tylko spróbuje rzucać czary. Khazadzi gardzą magami, tak było i w tym przypadku. Bliżej kapralowi były rady jakiegoś rzemieślnika, który kto wie czy nie jest szpiegiem Wernickiego, albo Bröka. Ponure rozważania przerwało pojawienie się komendanta.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 05-05-2018 o 18:32. |
05-05-2018, 21:07 | #603 |
Reputacja: 1 | Obrońcy gotowali się do odparcia niechybnego szturmu. Nosili garnki z wodą, wyrywali bruk i przygotowywali inne niespodzianki dla wrogów. Walter pilnował południowego muru. Odpowiedzialny był za 10 kuszników i 12 łuczników. Było ich mało, zważywszy że wrogów są dużo więcej. Wszyscy czekali zniecierpliwieni na atak przeciwnika. Z jednej strony bali się, gdyż szturm będzie na pewno bardzo krwawy i wielu z nich skończy w jego czasie swój żywot. Z drugiej chcieli by działo co dziać się musi i jak najszybciej to nastąpiło. Lekko poddenerwowany cyrkowiec zwrócił się do swoich ludzi: -Sprawdźcie swoją broń, bo później będzie na to za późno. Na pewno macie ją sprawną i nieuszkodzoną? Macie ze sobą komplet strzał i bełtów? W razie gdyby były jakieś braki zamierzał wysłać do magazynu gońca z prośbą o przysłanie stosownych uzupełnień. |
06-05-2018, 09:26 | #604 |
Reputacja: 1 |
|
06-05-2018, 17:01 | #605 |
Reputacja: 1 | Z dziewiątki kandydatów Diuk przyjął tylko dwóch młodzieńców, a resztę odesłał do oczyszczania fosy, nie przejmując się, że nie ma nawet którędy wyjść za mury. Zbroje (Karlowi nadal zostały trzy zestawy zbroi płytowej) były na nich nieco za duże, ale jako synowie bogatszych mieszczan byli i tak wyżsi i lepiej odżywieni niż ich odpowiednicy z biedoty. Nakazał ich szybkie przeszkolenie swoim ludziom, a sam zajął się zbieraniem informacji. |
06-05-2018, 19:59 | #606 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Ciężko ranni odpoczywali, co dobrze wróżyło ich przyszłości. Przed wieczorem czekała ich jeszcze pobudka, kuracja i karmienie ale nie były to atrakcje mogące znacząco odmienić ich los na najbliższe godziny. Waldemar nie uzewnętrzniając emocji był zbudowany postawą zespołu w nocy. Przed lazaretem w dalszym ciągu gromadziła się ciżba i oczekiwała na pojawienie się choć fragmentu swego kapłana. Choć zdecydowanie woleliby zobaczyć go w całości. A w ogóle najlepiej, żeby mówił i chodził samodzielnie. Ot ludzka naiwność. Waldemara cieszyło również, że rybacy okazali się nie w ciemię bici. Jeśli łodzie przeciwnika wpłyną na niewidoczne ponad powierzchnią wody pale pozostałe po konstrukcji pomostów będzie to dla nich wielce niemiła niespodzianka. A na wypadek wszelki miał własną łajbę! Dostał ją bez długich targów zupełnie za darmo. Pozbierał więc trochę żywności i zawinąwszy ją w lniane prześcieradło zabrał na pokład. Łódka była ustawiona razem z innymi za murami garnizonu. Cyrulik na swoje potrzeby oznaczył ją białą flagą zawieszoną na młodym, giętkim pędzie odciętym z jabłoni rosnącej nieopodal. Wiosła były w środku. Liny również, choć ich przeznaczenia Waldemar nigdy szczegółowo nie zgłębiał. Była też nieduża kotwiczka. Po powrocie do garnizonu mężczyzna odnalazł swój niezbędnik higieniczny i z jego pomocą ogolił się oraz uczesał. Włosy związał rzemykiem jak zwykle. Przeczesał dłonią wąs. Stojąc na murze ponad bramą garnizonu obserwował okolicę. Do wieczora była jeszcze kupa czasu. |
06-05-2018, 22:26 | #607 |
Reputacja: 1 | - Słuchajcie - powiedział Bert do młodzieży przysłanej od Karla. Głos zniżył do teatralnego szeptu, a gestem kazał żeby go otoczyli - odkopanie fosy to była taka ściema, by zdezorientować szpiegów. Teraz prawdziwe zadanie, którego celu nie mogę wyjawić i trochę sprawdzian zaangażowania. Pójdziecie do garnizonu, a jak będzie i potrzeba to w miasto załatwicie stół, narzędzia do pisania i ze trzy krzesła. Zaniesiecie to na dach garnizonu, a ty piękna - wskazał najbardziej niepewną dziewczynę - zostaniesz tam i poczekasz na oficera, któremu będziesz służyć za pisarza. Tylko morda w kubeł bo to ściśle tajne, a jakby kto pytał to wykonujecie moje rozkazy. |
06-05-2018, 23:15 | #608 |
Reputacja: 1 |
|
07-05-2018, 20:43 | #609 |
Reputacja: 1 | Wróg był przebiegły, musiał mieć swoich agentów w mieście. Ci podburzali i podpłacili mieszczan/uchodźców, a takie były tego efekty. Zamiast odpowiedzieć na wezwanie, to pomrukiwali, buczeli, a gdyby nie ograniczenia zapasów żywności to jeszcze niewidomo czym by obrzucili Loftusa. Na całe szczęście nie pomyśleli o łajnie, a zwyczajnie rozeszli się do swoich zajęć. Mag zeskoczył z prowizorycznego podwyższenia i udał się na wieże. Ten dzień nie przynosił mu nic dobrego. Przez Gustawa stracił lunetę, tak zdecydowanie łatwo rozporządza się cudzym mieniem i bierze za to pochwały. Zresztą i wcześniej poświęcał własne zasoby, a mógł zwyczajnie odpłynąć z Idrą, albo przeczekać ruchawkę skrywając się w siedzibie maga. Zapewne jeszcze mógłby to zrobić, potem tłumaczyłby to magicznymi i alchemicznymi sprawunkami. Ba kto wie, może nawet Bert by go poparł, w końcu silnie żrący kwas. – Ehh - mag tylko westchnął, cholerne poczucie obowiązku, nie pozwalało mu jednaj tego uczynić. Nawet jeśli był ranny i nie w pełni sił. I choć tego dnia los nie był dla niego łaskawy, to ktoś o nim pomyślał i podesłał mu dwóch posłańców. Chociaż tyle.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
07-05-2018, 21:25 | #610 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Waldemar przekazał posłańcowi co wiedział, choć nie było tego wiele. - Gdy byłem w porcie trwała bójka w jakimś warsztacie. Jakiś krasnolud tam leżał z żołnierzem Olegiem a z wnętrza wiało wódą. Obaj byli dość biernie bici przez dwie kobiety. Jedną z nich była ta stuknięta z południa, druga dużo od niej starsza. - Mówili sporo o materiałach wybuchowych a i siarkę mieli bo ją nosem potrafię wyczuć. Tak myślę, że nasi coś tam szykowali. Tylko skąd tam ten karzeł? I czemu wszyscy pochlani? Gdy goniec ruszył w drogę powrotną Waldemar zrobił jeszcze jedną wycieczkę do łódki tym razem ładując nań bukłak z wodą. Na przechadzkę zabrał ze sobą halabardę by nie wyróżniać się wyglądem pośród żołnierzy. Wracając zatrzymał się na chwilę przy barykadzie, gdzie krytycznym okiem obejrzał resztki mostu i konstrukcję służącą do poruszania się pod ostrzałem. Czemu miałaby zostać i się zmarnować? Cyrulik wrócił do garnizonu i poinstruował weterana dowodzącego służbą pomocniczą by wziął tylu ludzi, ilu potrzebuje i w miarę możliwości dostarczył konstrukcję na północny mur po czym wrócił do garnizonu. - Gdyby nie udało się wam jej wtaszczyć w bezpieczny sposób, przynieście ją tutaj - dodał Waldemar. Gdy służba ruszyła cyrulik udał się do lazaretu i obudził kapłana Sigmara. - Mój kolega Loftus przyniósł ci prezent. Od chwili, gdy tu trafiłeś niedługo minie doba, więc los cię raczej nie zabierze z tego świata. Wypij ten wywar, podobno magiczny. Ja Loftusowi wierzę. wypijesz, zobaczymy co dalej. Waldemar w milczeniu obserwował efekty działania magicznego dekoktu a gdy ten zrobił już swoje zaczął kolejną serię zabiegów na rannych, by jak najszybciej odzyskali sprawność. Przy tym często agitował. - Nie bez powodu to wy bronicie tego miasta. Nie bez powodu rany was nie powaliły. Silniście, więc ja wam pomogę. Jeszcze się odgryziemy tym południowcom. Nie dajcie obcym bez zaproszenia z buciorami włazić do waszych domów. |
| |