Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-04-2018, 07:58   #581
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Karl tylko mrugnął okiem i wyszedł z kwatery głównej. Lista zakupów była spora, belki, bruk, sieci, bosaki, kotły i na to wszystko tylko chwila. Topher poczekał jeszcze na Truskawę przed domem Rittenbergów. Razem z Bertem poszli szabrować sprzęty.
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest teraz online  
Stary 25-04-2018, 22:31   #582
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Dowódco - wtrącił nieśmiało Bert - A kto dowodzi na moim odcinku muru? I mam opuścić ludzi jak czarodziej zostanie namierzony? A jak go namierzą po drugiej stronie miasta, to co mam robić? Kotły i paleniska i wrzątek, wymagają całej nocy przygotowań i pewnie rekwirowania wielu rzeczy u kupców, mam to zrobić? Taka akcja może wywołać zamieszki, nie mówiąc już o zmęczeniu moim i moich ludzi.
 
Komtur jest offline  
Stary 25-04-2018, 23:58   #583
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Gustaw z opatrzoną ręką udał się do warsztatu kowala Hansa, gdzie o mało co nie zasugerował, że miejsce dla zhańbionego krasnoluda wybrał Komendant, i że jeszcze za nie zapłaci, ale na szczęście przypomniał sobie, że dokładnie tego Komendant mu zabronił i w ostatniej chwili ugryzł się w język. Udało mu się też skutecznie zminimalizować kwestię złota, choć propozycją tchórzliwego pozostania na tyłach zbliżył się do granicy obrazy. Tu jednak wkroczyła żona kowala, która mniej czuła na punkcie honoru, a bardziej skupiona na dzieciach uwiesiła się na ramieniu męża i przekonała go, żeby i on i dwóch synów zostało w kuźni, bo przecież obcy coś może popsuć, a i na pewno pomocy będzie potrzebował. Wobec przewagi liczebnej Hans skapitulował i zgodził się wypożyczyć warsztat na zaproponowanych warunkach, o ile będzie mógł mieć gościa na oku.

W gildii kupców mimo bardzo późnej pory zdołał zdobyć adres odpowiedniego kupca i złożył mu propozycję zwolnienia bliskich z szeregów obrońców a jego samego z podatku "do momentu stanięcia na nogi", którą kupiec skwapliwie przyjął, szybko układając odpowiedni dokument i natychmiast po uzyskaniu podpisu von Grunnenberga obiecał zająć się dostawami i osobiście dopilnować, by wszystkie niezbędne materiały dotarły do warsztatu.


Leonora jak na akolitkę przystało wspierała rannych słowem i czynem, a jej wysiłki wystarczyły by ranni doczekali wozu wysłanego przez Waldemara. Potem z lżej rannymi udała się do Portu i na Przystań, gdzie ustaliła, że balista jest na Przystani, a most zapalił się od płonącej strzały.


Oleg wszedł do niego po linie spuszczonej z murów. Chodził ze spuszczoną głową, z poczuciem porażki pogłębionym przy fakt, że nikt z Ostatnich po niego nie wyszedł. Brak docenienia wędrowca był tym bardziej przykry, że... ale nie uprzedzajmy faktów.


Bert sprawnie zorganizował kolację i zasłużył tym na szacunek żołnierzy i ochotników nie mniej niż sprawnym dowodzeniem na murach. Miejscy kupcy stanęli na wysokości zadania i dostarczyli beczkę wina i kolejną z piwem. Dostatek wody znalazł w studniach i w rzece. Niestety, ani prośbą ani groźbą niziołek nie był w stanie wydębić od nich oleju - po prostu go nie mieli. Podobno jakieś zapasy mógł mieć niejaki Diuk. Powodując masę protestów zarekwirował masę artykułów gospodarstwa domowego, co z pewnością spowoduje lawinę skarg z samego rana. Najwięcej problemów sprawił mu niejaki Andreas Grobke, który najwyraźniej nakazał swoim pracownikom przenosić cenne i potrzebne towary do portu.


Karl Topher słusznie uznawszy, że wypoczęci i zdrowi ludzie oraz zadbana broń to najważniejsze rzeczy w walce wysłał tych, którzy pod nim walczyli do łóżek, cyrulików, rzemieślników cechowych. Kilku z tych ostatnich z nim służyło zresztą. Zdobyczne zbroje przyjęto do dopasowania, halabardy do naostrzenia, rany jego ludzi opatrzono, a jego samego na mieście nie raz i nie dwa poczęstowano szklaneczką czegoś na wzmocnienie. Wytrzymały organizm Diuka zniósł to dzielnie, a on sam znalazł nawet swój wóz i zdołał pożyczyć kowadło. W przenoszeniu pomagało mu dwóch jego ludzi, którzy z własnej woli zostali by pilnować swojego dowódcy. Cała siódemka zgodziła się na zmiany w tej roli, a ósmy, ciężko ranny też chciał dołączyć, ale mu medyk nie pozwolił.
Czarodzieja znalazł po drodze i wymienili kilka słów. Niestety, Idry nie znalazł, zniknął też posłaniec z jego dwudziestoma koronami. Cóż, tylu pieniędzy pewnie nigdy w życiu nie widział, nic dziwnego, że uciekł lub się gdzieś zaszył z nimi.


Loftus zachowywał się niczym rasowy mag z Kolegium Cienia, szerząc plotki, dezinformując wroga i wprowadzajac zamieszanie. Czy to słowem, czy magią, czy nawet wiklinowymi manekinami na dachach budynków w porcie, przez co wydawał się znacznie silniej broniony niż w rzeczywistości. Z daleka przypominały bowiem ludzi i póki wrogowie nie podejdą dostatecznie blisko by się połapać, powinny działać odstraszająco.
Jego magiczne sztuczki nadal mu wychodziły. Drwiąc ze statystyki udanie rzucał kolejne zaklęcia, które, nawet jeśli nie wychodziły od razu, jak teraz, to z powodu nieosiągniecia poziomu mocy, a nie pecha czy złośliwości wiatrów magii. Powtórne rzucenie okazało się skuteczne i fragment rzeki przy porcie rozświetliły magiczne ogniki, a we wrogim obozie na chwilę zapanował hałas.


Waldemar operował, zszywał i wyciągał różne ostre rzeczy z różnych miejsc, niechcący(?) pomógł w budowaniu legendy Kapłana Sigmaryty, Umiłowanego przez Boga, a nawet zjadł kolację, kiedy w końcu pozornie nieskończony sznureczek pacjentów się urwał. Na koniec dostał zaś kolejną okazję do poszerzenia wiedzy. Loftus przyszedł po pomoc. Magiczne pociski, jak się okazało, powodowały całkiem fizyczne obrażenia. Mundur był rzeczywiście tylko do wyrzucenia, a napierśnik skórzni do wymiany, ale same rany zostały już zaopatrzone przez cyrulika w porcie i jedynym co Waldemar mógł zalecić to maści i dużo wypoczynku. Ewentualnie nieśmiertelne upuszczanie krwi.


Na naradzie początkowo mówił głównie Galeb, dzieląc się swoimi doświadczeniami i pomysłami. Jego wiedza brała się z doświadczeń, a ścisły umysł runiarza domagał się jasnych zasad i organizacji. Inni także mieli kilka pomysłów: Walter zaproponował spalenie fortu, Loftus chciał dwóch ludzi do ochrony. Detlef długo milczał. Nie doczekawszy się odpowiedzi Loftus wyszedł, a w jego ślady szybko poszedł Duży Karl, który zamierzał robić to co on uznaje za słuszne i nie potrzebował do tego marudzenia “dowódców”. Morale jego halabardników wzrosło, za to morale żołnierzy spadło, kiedy okazało się, że nowy dowódca obrony cieszy się takim samym szacunkiem swoich ludzi jak poprzedni. W końcu jednak Detlef przy wsparciu Galeba przedstawił swój plan obrony miasta i wydał rozkazy zarówno tym, którzy na naradzie byli, jak i tym, którzy się na niej nie pokazali lub wyszli wcześniej. Wbrew obawom/nadziejom części zebranych próba oskarżenia Gustawa o spiskowanie z Brockiem nie zakończyła się pojedynkiem, choć i w sprawie listu do żadnego wniosku nie doszli. Po długiej dyskusji zgodzili się za to wszyscy na to, by jeńców wymienić, na co najgłośniej nalegała Leo. Jeszcze przed północą trzech ludzi opuściło Meissen, a w zamian Cychod wypuścił szesnastu chłopów, wychodząc z założenia, że jemu dodatkowe gęby do wyżywienia potrzebne nie są, a miasto niech sobie radzi.


Galeb odwiedził krasnoludzką dzielnicę i dowiedział się, że kowale run, nawet początkujący, są tu darzeni takim samym szacunkiem jak w górach, jeśli nie większym, ale i wielkie są wobec nich oczekiwania. Nikt nie powiedział tego wprost, ale miał wrażenie, że gdyby zdecydował się zostać w Meissen, nikt by się nie obraził. Zdobył też z pewnością kilka punktów okazując szacunek tak szybkim przybyciem i przedstawieniem się, a z rzeczy bardziej wymiernych - nieograniczony dostęp do kuźni i materiałów wysokiej jakości.
Co do celów i motywacji Starszego - tak jak się spodziewał, polityka wszędzie była taka sama. Chodziło o to, by nie sprzedać za tanio i nie kupić za drogo. Dać jak najmniej i uzyskać możliwie duże ustępstwa. I nie stracić krasnoludów. Choć nie zostało to powiedziane wprost, przy zbyt dużych stratach dwudziestka (a teraz już dziewiętnastka) khazadów zostanie wycofana do skarbca-twierdzy. Barrudin był też jak na razie bardzo zadowolony z Detlefa i używania ludzi jako osłony dla krasnoludów, choć sugerował, by przekazać dowódcy obrony, by nie czynił tego tak ostentacyjnie. Dodał też, że kapłan Sigmara był przyjacielem krasnoludów (na ile umgi może nim być) i zapytał, dlaczego południowy mur był niemal zupełnie niebroniony.

Po naradzie i wizycie u Barrudina chciał jeszcze rozpocząć oczyszczanie fosy, niestety zostało mu to wyperswadowane przez Detlefa, tak więc niepowtarzalna okazja na ponowne osłonięcie wodą chociaż części murów została zaprzepaszczona.

Okazało się także, że brakuje kilku osób: Idry, która uciekła łódką, Trotsky'ego i jego pozostałych ludzi, którzy jakby się pod ziemię zapadli oraz Kadeta.


***

Natychmiast po zakończeniu rozejmu w kierunku fortu poszybował podpalony pocisk z balisty. A potem kolejny i kolejny. Trudno ocenić czy i jakie zadano wrogowi straty, ale fort spłonął, ku zadowoleniu Waltera. Brak uciekających w płomieniach postaci sugerował, że strat raczej nie było. Ale nic dziwnego - mając kilka godzin nawet ślepy by się zorientował, że coś tu w forcie dosłownie śmierdzi. Zapewne Granicznym udało się odzyskać przynajmniej część łatwopalnych materiałów z fortu. Można się było jedynie zastanawiać jak ich użyją.

***

Wyznaczone na murach warty kilkukrotnie wzywały pomocy, gdy wydawało im się, że wróg szykuje się do szturmu. Za każdym razem jednak okazywało się, że wróg się tylko z nimi bawi, pozorując atak, by zmęczyć obrońców. Tylko Pennaeth Cychod wiedział kiedy zamierza zaatakować naprawdę. Gustaw spodziewał się jednak, że nie nastąpi to w nocy, a prawdopodobnie i najbliższy dzień okaże się spokojny - wiedział, że kiedy na tyłach armii pojawiają się patrole wroga zwykle jest to sprawdzane. Wiedział też, że do następnego szturmu wrogowie przygotują się lepiej. Uczyły się obie strony. Nikt poza nim nie wiedział jeszcze, że przeciwnik zaniepokojony obecnością, jak sądził, całej Imperialnej Kompanii na tyłach wstrzyma się z atakiem. Wbrew oczekiwaniom obrońców nie nastąpił on minutę po północy, gdy wygasł rozejm, ani nawet do rana, mimo kilku fałszywych alarmów. Złe samopoczucie Olega i poczucie porażki było nieuzasadnione. Jego atak na cumowisko barek nie tylko pomógł wrogiemu dowódcy w podjęciu decyzji o przerwaniu szturmu, ale i miał dać obrońcom chwilę oddechu. Nie mówiąc już o sprowadzeniu sześciu tak bardzo potrzebnych doświadczonych łuczników, w tym Sala.

Niektórzy przeczuwali jednak, że atak, który zlekceważą jako “udawany” może okazać się tym prawdziwym. Rankiem wielu spośród obrońców odczuwało zmęczenie.

Mury za to były znacznie lepiej zaopatrzone niż przed szturmem - bosaki, sieci, kamienie brukowe i inne rzeczy, które będzie można spuścić na łeb napastnikom pod murami będą zapewne przydatne… chyba że podjadą wieże oblężnicze.



Skończyła się noc, a niebo znów się wypogodziło. Nastał nowy dzień.
Bezahltag (Dzień Podatków), 33 Vorgeheima 2522 zapowiadał się nadzwyczaj pięknie...
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 26-04-2018 o 00:02.
hen_cerbin jest offline  
Stary 26-04-2018, 22:14   #584
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Nie wybałuszaj oczu. Tak, upuszczanie krwi będzie konieczne. Pozwoli oczyścić ciało z trawiącej je gorączki poprzez pozbycie się gorącego płynu ustrojowego - edukował Waldemar oniemiałego chwilowo Loftusa. Magik od dobrej minuty wyglądał, jakby nie mógł uwierzyć w skierowane doń słowa. W końcu jednak udali się na garnizonową wieżę by wspólnie osuszyć niedużą butelczynę.
- Dużą maja przewagę? Jak to wyglądało z twojej pozycji - dopytywał się cyrulik, podając kompanowi odkorkowaną butelczynę.
 
Avitto jest offline  
Stary 26-04-2018, 22:44   #585
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Świt zastał Diuka w dobrym humorze. Wróg nie zaatakował wał, byli lepiej przygotowani niż ostatnio, a nawet butelka się znalazła. Duży Karl mając już wóz i kowadło na bramie zwrócił się do dwóch halabardników, takichbco służyli w cechu i znali się odrobinę na bloczkach, łożyskach i zębatkach.
- Weźcie wóz, idzcie do magazunybskąd wytaszczyli balistę. - Karl podał adres. - i przynieście mi mechanizm obrotowy do tej bezużytecznej kuszy. Tylko migiem. -
Karl sprawdził stan osobowy. Niewielki. I stan broni. Dobry. Po czym poszedł na basztę obserwować ruchy wroga. W razie prawdziwego ataku obrońcy mieli rzucać kamieniami i lać wrzątek. Tymczasem tajna broń Tophera już powinna być na południowym murze.
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest teraz online  
Stary 27-04-2018, 12:34   #586
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Oleg wszedł do miasta napięty jak struna minstrelowej lutni w festagowy wieczór. Po raz kolejny przytłoczyła go rzeczywistość, w której nie miał ochoty brać udziału. Jeszcze przed chwilą chciał wpakować kołczan pocisków w plecy wroga, ale teraz znów nie wiedział po co to robi.
Owszem zdarzało mu się już wdać w niepotrzebną bijatykę, a czasem nawet gdy go poniosło w emocjach mógł rozbić czyjąś czaszkę zapominając o konsekwencjach. Jednak zaplanowany atak z zimną krwią. To coś co poznał dopiero po wcieleniu do armii i, o zgrozo, nie mógł powiedzieć sobie, że przychodziło mu to z trudem.
Ten żołnierz, który podał mu rękę nie wyglądał na kogoś kto zasłużył na śmierć. Bo w imię czego? Dlatego, że stał po drugiej stronie muru?
Takie rozterki moralne były dla włóczęgi zbytnim obciążeniem. Zwykł radzić sobie z nimi w jeden, jedyny znany mu sposób. Już nawet upatrzył sobie wąską uliczkę, w której umościłby sobie gniazdko i nie ruszał się stamtąd tak długo, aż nie zapomniałby co go trapiło.
Był jednak jeden problem. Po wizycie we wrogim obozie jego kieszenie były puste niczym gacie de la Vegi. O ile za to drugie dałoby się zorganizować flaszkę na mieście to kieszeń trzeba było po prostu zapełnić.
`Gdzież się zatem zwrócić o pomoc? Niziołka będzie znaleźć stosunkowo łatwo. Wystarczy popytać. - pomyślał przecierając spierzchnięte usta.

Kolejnym punktem na liście rzeczy ważnych miało być odwiedzenie Znajomego krasnoludzkiego inżyniera. Może się skusi na jednego.
 
Morel jest offline  
Stary 29-04-2018, 06:06   #587
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Bert uwijał się przez całą noc jak mrówka, czego efektem było zorganizowanie kotłowo-wrzątkowej broni na murach. Kazał też przenieść więcej tarcz na swój odcinek muru, bo musiał jakoś tak zorganizować ostrzał by tracić mniej ludzi. Nakazał też służbie pomocniczej by wybrali pośród siebie ośmiu ochotników do awansu na kuszników. Broń ta była prosta, więc nie było potrzeba zbyt wiele czasu na przeszkolenie w obsłudze.

W między czasie zdołał spotkać się z Detlefem i powiedzieć mu o nastrojach panujących wśród żołnierzy odnośnie krasnoludów, a te nie były najlepsze. "Chłopcy" uważali że dowódca chce obronić miasto kosztem ludzi, przy jak najmniejszych stratach krasnoludów. Jeśli khazadowie nie zaczną stacjonować na murze to grozi to buntem lub zamieszkami w mieście.

Na koniec Bert wreszcie mógł odpocząć i przespać parę godzin w improwizowanym legowisku na murze północnym.
 

Ostatnio edytowane przez Komtur : 29-04-2018 o 06:18.
Komtur jest offline  
Stary 29-04-2018, 20:13   #588
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
- Opatrunki i maści wystarczą Mistrzu Cyruliku. Upuścić krwi już mi chcą Graniczni, Wy dajcie temu pokój. – Opowiedział sceptycznie Waldemarowi. Loftus zdawał się zmęczony i lekko apatyczny. Spodziewał się, że Ida może opuścić miasto jak tylko zyska odpowiednie fundusze. Sam zapewne tak by zrobił, ale tęskno mu było do tej niedawno poznanej kobiety. Propozycja udania się na wieżę była ciekawa, zresztą niegrzecznie było by odmawiać człowiekowi, który raz po raz dogląda twoich ran. Dlatego też uczeń czarodzieja udał się za cyrulikiem i wspólnie zasiedli nad butelką.
- Widziałem walki po obu stronach Meissen i ludziom tego nie powiem, ale wy i tak z garnizon się nie wychylacie. Bez porucznika Czwartej nie ma kto tego bajzlu ogarnąć. Graniczni infiltrują miasto, żołnierze i ochotnicy gubią się w rozkazach. Wroga na drugim brzegu można było pobić i rozbić. Zamiast tego straciliśmy fort. Połowa sił trwała w miejscu, gdy w inny ludzie się wykrawywali. Nie jestem w taktyce, czy strategii uczony, ale jak dla mnie nie mamy żadnego planu obrony. Jedynie powoli reagujemy, czy improwizujemy w odpowiedzi na działania wroga. Graniczni w pełni przejęli inicjatywę. – Loftus przerwał na chwilę swój smutny wywód i sięgnął po butelkę.
- Jedyna szansa, to wykorzystanie determinacji i dawanie nadziei. Każdy sukces trzeba roztrąbić, porażki zamienić w chęć i żądze odwetu. Tu nie ma gdzie się cofać, szczególnie, że została odrzucona propozycja najemników. Ale nie wiecie tego ode mnie panie Brök. – Uczeń czarodzieja sięgnął do futerału i wyjął lunetę. Wróg przeprowadzał pozorowane ataki. W słabym blasku ogni ciężko było rozeznać się w sytuacji, ale bez słowa podał lunetę Waldemarowi, aby i ten mógł popatrzeć na sylwetki wroga. Mag nie miał zamiaru gonić na mury, był zmęczony, i ranny. Dlatego tez siedział w wieży licząc, że nikt po niego nie przyśle gońca. Zresztą zgodnie z rozkazem miał wypoczywać i to właśnie robił. Jednak, gdy buteleczka powoli się kończyła, a wróg postanowił po raz kolejny otrąbić szturm Loftus postanowił działać. Drobny świński dowcip.
Dłużej niż zwykle, ale zebrał otaczające go wiatry magii, wypowiedział magiczną formułę
- procidat deceptionem audiunt canetis – i miał nadzieję, że mniej więcej z szeregów oddziałów wroga zaczęły dochodzić piski zarzynanej świni.
Nie długo później Loftus podziękował cyrulikowi za poczęstunek i udał się na łóżko. Miał szczery zamiar uśnięcia i wstania dopiero kołu południa. Oczywiście po ile nikt go wcześniej brutalnie nie zbudzi.

Uczeń Czarodzieja w końcu wstał, czół się lepiej, dlatego też po zjedzeniu śniadania udał się do kapłana Sigmara. To nie tak, żeby Loftus był przesadnie religijny. Mag chciał wzmocnić morale mieszkańców, nakłonić parę kolejnych osób do dołączenia do wątpłych sił obrońców na murach. Rozpuszczone plotki to jedno, autorytet sługi bożego tu drugie. Rotter miał więc nadzieję, że Sigamryta będzie wstanie wstać i udzielić choć krótkiego przemówienia z murów garnizonu, albo nawet udać się na rynek, czy mury. Wcześniejszy datek, ukorzenie się i współpraca w czasie walki powinna dać dobry grunt do rozmowy. Może nawet kapłan będzie mu przychylny i tym bardziej pochwyci pomysł Loftusa.
- Kapłanie zechcecie mnie wysłuchać? – Zaczął ostrożnie mag.
- Brakło mi waszej siły i determinacji. Dwóch cyrulików mnie opatrywało, ale to nic z porównaniu do waszych ran. Kapłanie jesteście wzorem dla mieszkańców, żołnierzy i uchodźców. Wytrwaliście wystarczająco długo, aż nadeszła odsiecz. Weźcie proszę miksturę leczenia, ulży Wam trochę. - Młody mag oddał swoją własną miksturę kapłanowi, licząc że ten niezwłocznie z niej skorzysta.
- Wybaczcie raz jeszcze, ale jeśli jesteście w stanie chodzić i mówić, to przemówcie może do ludzi? Niech mieszczenie zobaczą, że ich opiekun żyje. Niech usłyszą lojalni słudzy Imperium o okrucieństwie bezbożnych granicznych. Niech wierni kościoła Sigamra wspomogą wojenny wysiłek, niech dzielą się żywnością, przygarniają kobiet i dzieci z ulic pod swe strzechy. Niech kto zdrowy i silny wspomoże zbrojnym ramieniem armię Wissenlandu. Kapłanie ludzie wiedzą już o Waszej odwadze. Wiedzą, że wróg nie waha się zabić dziecka. Wykorzystajcie to i dajcie ludziom powód do walki. Niech pomszczą śmierć dziecka, niech ukarzą wroga, który podnosi rękę na kult Sigmara.

Dalszą część dnia mag spędził w większości na wieży obserwacyjnej. Wcześniej tylko rozesłał gońców do poszczególnych sygnalistów, przypominając im o ich obowiązkach. W przypadku hejnalisty, który uciekł w wieży nakazał mu powrót z tym zastrzeżeniem, że może zamienić się z jakimś innym grajkiem. Loftus siedział więc w wieży, co jakiś czas rozglądał się przez lunetę po okolicy i odpoczywał. Nie podobał mu się pomysł Khazada. Piromanta zbyt łatwo go tu namierzy, do tego jak komukolwiek da znać, że wrogi czarodziej się kręci w okolic...
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 29-04-2018, 20:55   #589
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Walter po skończonej naradzie ruszył w kierunku mostu, żeby wykonać zlecone mu zadanie. Zebrał ludzi i tuż po wygaśnięciu rozejmu, przy pomocy balisty, spalił fort. Następnie, zgodnie z rozkazami, pozostał z nimi przy barykadzie. Wyznaczył kilku ludzi do jej pilnowania, reszcie pozwolił się zdrzemnąć. Sam spał bardzo lekkim snem, gdyż co pewien czas musiał zmieniać warty- tak by każdy obrońca był w stanie się trochę pospać.

Rankiem zabrał swoich żołnierzy (zostawiając na barykadzie dziesiątkę Warsunga) do centrum i tam zostawił, by coś zjedli i załatwili przez chwilę swoje sprawy. Samemu poszedł w kierunku kuchni, by poprosić tam o jedzenie. Po posiłku miał zamiar iść na południowy mur ze swoimi ludźmi, by wypatrywać wroga.
 
Ismerus jest offline  
Stary 29-04-2018, 22:03   #590
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Rozmowa z Loftusem nie poprawiła humoru Waldemara a wręcz stała się powodem jego bezsenności. Obserwacje poczynione przez lunetę nie napawały optymizmem. Jeszcze późno w nocy cyrulik krążył po mieście w bezpośrednim sąsiedztwie garnizonu. W końcu zawędrował na północny mur. Trafił tam w momencie, gdy przeciwnik wycofywał się po pozorowanym ataku.
- Przynajmniej tutaj jest ktoś z olejem w głowie - głośno skomentował Waldemar, gdy pośród obrońców dostrzegł Berta.
Podszedł czym prędzej do niziołka chcąc skonfrontować swoje obawy z kolejnym znajomym.
- Obserwowałem to miejsce przez lunetę Loftusa jakiś czas temu - mówił cyrulik ziejąc gorzałką w konspiracyjnym pochyleniu. - Porządny z ciebie gość. Coś ci powiem. Czemu tych chat tuż za fosą nie podpalić, gdy wróg podejdzie? Na tym odcinku od groma zagród a w stodołach pewnie słoma dla bydła. Nie ma co się oglądać! Co cenne już i tak wyniesione.
Na murze Waldemar zabawił jedynie chwilę w obawie o własne życie. Swoje kroki skierował z powrotem do garnizonu. Po długim kręceniu się pod kocem pogrążył się we śnie.

Cyrulik obudził się wczesnym rankiem by zadbać o rannych w wczorajszych walkach. Od Siegfrieda dowiedział się, że w nocy przybył goniec wysłany do pana Bucha z informacjami, jednak nie zastawszy Waldemara udał się w tylko sobie znanym kierunku z kolejnym posłaniem. Jedyne co można było teraz zrobić to machnąć na tę sprawę ręką. Po sprawdzeniu stanu pacjentów, zmianie opatrunków i wykonaniu koniecznych zabiegów Waldemar udał się na plac garnizonowy by złapać przemieszczającego się Gustawa.
- Dzień dobry, możemy zamienić kilka słów? - Zapytał, gdy w końcu spotkał się z przełożonym.
Gestem zaprosił dowódcę do pustego pomieszczenia magazynowego i zawarł drzwi.
- Martwię się, że nasz przeciwnik jest mądrzejszy od nas na naszym terenie. Chodzi mi o to, że... No całe życie nad rzekami spędziłem. Być może Ferret jako uczony inżynier będzie miał pomysł jak ja wykorzystać na naszą korzyść? Na razie spalony most skutecznie odciął nam jedyną drogę ewentualnej ucieczki.
- Jeśli zaś chodzi o naszych rannych to mamy spory problem. Jest ich mniej niż zabitych, a winno być odwrotnie. Trzeba zbadać co takiego stało się ubiegłej nocy, że noszowi nie mogli wykonywać swoich obowiązków a winnych tego stanu wybatożyć dla przykładu!


Gdy spotkanie z Gustawem dobiegło końca Waldemar nie wrócił od razu do izby. Dłuższą chwilę kręcił się po magazynach w poszukiwaniu niedużej, wiosłowej łódki zdolnej do użycia od ręki lub po niewielkiej naprawie.
 
Avitto jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172