|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-03-2018, 13:19 | #501 |
Reputacja: 1 | Bert sam dał przykład żołnierzom i zaczął strzelać ze swej kuszy. Na razie nie niepokoił się ale dziwił, że nikt do tej pory nie zadbał o kotły z wrzącym olejem, czy choćby z wrzątkiem. Wątpił by Waldek zdążył coś zorganizować, nie mniej czekał z niecierpliwością na kotły lub wieści od niego. |
23-03-2018, 20:46 | #502 |
Reputacja: 1 | Thorvaldsson, tymczasowo pełniący funkcję dowódcy obrony Meissen nie ruszał się z barykady broniącej drogi z fortu po drugiej stronie rzeki do miasta. Most, na którego końcu stanęła był przy tym wysoce łatwopalny, co stanowiło dodatkowe zabezpieczenie, gdyby fort trzeba było poddać. Zwycięskie okrzyki dochodzące z drewnianej konstrukcji obsadzonej przez dwie dziesiątki strzelców pod dowództwem Waltera pozwalały jednak sądzić, że poddanie fortu chwilowo zostało zawieszone. Oby na innych odcinkach szło równie dobrze. Towarzysząca mu drużyna krasnoludów stała karnie w równym szeregu. Z marsowych min brodatych wojowników czuć było pewność i siłę - Detlef był pewien, że ci tutaj nie podadzą tyłów na widok przeważających sił wroga. Nie poddadzą się bez rozkazu i będą bronić swych domów i rodzin do końca. - Dwie setki dawi z toporami i kolejna z kuszami i wykopałbym Wernicky'ego tam, skąd przylazł... - Thorvaldsson rozmarzył się. Na tę jednak chwilę musiały mu wystarczyć dwie dziesiątki khazadów, to co zostało z Czwartej i pospolite ruszenie okolicznych mieszkańcow. Trochę było tego mało... Obejrzał się w kierunku bramy i murów. Brak mundurów wroga na ich szczycie był krzepiący, jednak to mogło zmienić się w każdej chwili. Nie było informacji o taranach i próbie wyważenia bramy, więc pewnie południowcy będą polegali na ataku z drabin. Mimo ostrzału obrońców przy ich przewadze liczebnej mogło się to im udać, a gdy już wedrą się do miasta to zacznie być naprawdę gorąco. Ochotnicy musieliby mieć trzy- lub nawet czterokrotną przewagę liczebną, żeby powstrzymać wyszkolonych najemników. I to przy założeniu, że morale nie upadnie i oddziały nie rzucą się do ucieczki po krótkim kontakcie z wrogiem twarzą w twarz. Co mogło pomóc utrzymać ten stan rzeczy, to jest wroga po właściwej - drugiej stronie murów? Ostrzał z kusz i łuków mógł nie być wystarczająco przekonujący... oliwy i innych łatwopalnych płynów, którymi można by oblać atakujących i następnie podpalić nie było - właściwie wszystko poszło na zamienienie mostu w śmiertelną pułapkę. - Młody! - zdecydował się wreszcie i zwrócił do wyrostka tłumacząc mu coś po cichu. Po chwili chłopak pobiegł z rozkazem, a Thorvaldsson ponownie spojrzał w kierunku fortu. Rozkaz "spocznij!" przekazany chwilę wcześniej drużynie dawi sprawił, że ci oddali się rozmowom na różne tematy, jednak na widok podchodzącej postaci dwóch z nich stanęło na drodze nieznajomego odgradzając go od Detlefa. Ten oznajmił, że ma wiadomość do dowódcy obrony. Jakiś nieuchwytny szczegół sprawił, że Thorvaldsson spojrzał na przybysza marszcząc brwi w zadumie. Jak on się przedstawił? Galwin? Galeb? Do tego ten głos... już kiedyś go słyszał... to było daleko stąd i przynajmniej kilka lat wcześniej... Czy to możliwe? - Szukasz dowódcy obrony, krasnoludzie? - Zapytał głośno mijając dwójkę wojowników Baruddina. - A więc go znalazłeś. Na mocy ustaleń komendanta garnizonu, rady miasta i Baruddina Kamienne Serce pełnię obowiązki dowódcy obrony w zastępstwie rannego sierżanta imperialnej armii, von Grunenberga. - Oznajmił. - I choć nie podałem swojego imienia i nazwiska, to chyba dobrze wiesz kim jestem, prawda przybyszu? - zapytał poważnym tonem, jednak na gębę wypełzał coraz szerszy uśmiech. - Kawał drogi od Azul, kowalu. Cóż przyniosło cię w to chwilowo mało przyjemne miejsce? Co to za sprawa, z jaką przychodzisz do dowódcy obrony? - Pytał, wyciągając dłoń w kierunku kowala run, by uścisnąć ją tak, jak wtedy, gdy żegnali się po wydostaniu z oblężonej twierdzy. Los rozłączył ich ścieżki na lata, jednak splótł je ponownie w jakimś celu. - Jeśli nie da się tego załatwić od razu, to być może będziesz musiał nieco poczekać - to miasto wkrótce będzie przypominać tunele pod Azul... pamiętasz, jak razem z gromowładnymi powstrzymaliśmy hordę thagorraki? Tu może być podobnie, ale przynajmniej mniej śmierdzi szczurem... - zarechotał.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... Ostatnio edytowane przez Gob1in : 23-03-2018 o 20:58. |
23-03-2018, 21:42 | #503 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 23-03-2018 o 21:46. |
24-03-2018, 01:25 | #504 |
Reputacja: 1 |
|
24-03-2018, 03:00 | #505 |
Reputacja: 1 | Karl odpowiedział posłańcowi po czym odezwał się do dowódcy weteranów. - Przejmijcie wahte na murach panie krasnoludzie. Nasi łucznicy muszą odpocząć.- Jeśli będziecie czegoś potrzebować to mówcie bezpośrednio ze mną. Diuk zebrał ochotników. - Połowa z was niech idzie po jakieś łopaty, kilofy jak macie i wyciągajcie bruk z ulic. Macie tu ode mnie pięć sztuk złota na taczki i kilofy. - Diuk dał kilka monet jednemu z ochotników.- Druga połowa niech przejdzie się po domach w okolicach bramy. Zbierzcie węgiel. Przynajmniej taczkę, drugą chrustu i badyli z ogródków i poznoście je do tego kotła na bramie. - Tym Karl dał pięć koron na taczki i siekierki. Diuk zebrał halabardników. Dwóch przydzielił do kotła. Kazał rozpalić. Pięciu poszło do studni po wodę na wrzątek. Reszta czekała z nin w baszcie. Diuk kazał strzelcą z baszty wstrzymać ogień, Ci z murów już zmienieni przez krasnoludy czekali teraz pod murami. Karl wysłał drugiego posłańca do garnizonu.
__________________ Man-o'-War Część I |
25-03-2018, 19:22 | #506 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Pozostawiony jako pan na lazarecie Waldemar zajął się wykonywaniem swego zawodu. Małego pomocnika zapytał tylko o miejsce, z którego przybył i przekazał go pomocnikom do opatrzenia zgodnie z wcześniejszymi instrukcjami. Być może babka Alfrida miała też w zanadrzu jakąś sztuczkę na ranę. - Gdzie jest kurwa zastępca za tego odważnego młodzieńca! Ruchy, do chuja, macie tu być pod ręką - wydarł się cyrulik bezceremonialnie na służbę pomocniczą po czym pospieszył do ułożonego na stole pacjenta. Po badaniu oko uznał za stracone, podobnie jak wątpliwą urodę łucznika. Odezwał się dopiero, gdy skinął na Hermana. - Bierz szmatę i na bieżąco czyścisz całą twarz. Będzie krwawo. Nie trzeba było być magistrem akademii by wiedzieć, że czaszka nigdy nie pęka z jednej strony. Na szczęście ta złożona kość o skomplikowanym kształcie często łamie się niemal symetrycznie. Waldemar nie mógł zrobić wiele dla pacjenta, ale z najwyższą starannością wydobył pocisk i zatamował krwawienie. Ponieważ wiele mogło od tego zależeć użył pajęczego liścia w formie przygotowanej wcześniej pasty. Z drugim pacjentem tylko pozornie było łatwiej. Waldek długo sprawdzał czy istnieje możliwość przebicia pocisku na drugą stronę bowiem jeśli miał zadziory jakikolwiek ruch wyprowadzający promień z szyi mógł okazać się śmiertelny. Po oględzinach dotychczasowych postrzałów doszedł jednak do wniosku, że przeciwnicy używają tradycyjnego bodkina jakby spodziewali się opancerzonych obrońców. W końcu podjął próbę wyjęcia pocisku tą drogą, którą ten dostał się do ciała. - Przygotować posłania pod murem - krzyknął do niezaangażowanych w operację pomocników. |
25-03-2018, 21:49 | #507 |
Reputacja: 1 | Bert znów się zdenerwował. Gustaw przez słowa posłańca bredził, bo niziołek nie miał kotłów i nie miał czasu by je zdobyć. Już prędzej udałoby się mu zorganizować wodę. Ostatnio edytowane przez Komtur : 25-03-2018 o 22:15. |
25-03-2018, 22:36 | #508 |
Reputacja: 1 | Detlef naprawdę ucieszył się ze spotkania ze starym druhem, choć takie określenie mogło wydać się komuś nie na miejscu w odniesieniu do kowala run. Thorvaldsson, który był dość bezpośrednim krasnoludem i do tego wiele przeżył z Galebem w tunelach pod Azul i nie tylko, gdzie niejednokrotnie będąc bliskimi śmierci dzięki żelaznym charakterom wciąż parli do przodu i wykonywali swą misję konwenanse miał po prostu w dupie. Teraz japa mu się cieszyła jak na widok kufelka spienionego Bugmanna i nie zamierzał tego ukrywać. No i dobrze mieć wśród tylu szalonych umgi jednego przyzwoitego dawi po swojej stronie. Choćby brody nie miał - w końcu Detlef dobrze wiedział, w jakich okolicznościach ją stracił... Zalakowaną kopertę obejrzał i wzruszył ramionami. Thorvaldsson należał do tych osób, które z tych wszystkich pieprzonych robaczków na pergaminie potrafił rozpoznać jedynie swoje imię i nazwisko, zarówno w staroświatowym jak i khazalidzie, oraz oznaczenia dróg w krasnoludzkich kopalniach. - Dowódcą jestem od świtu - mruknął. - Próbuję posprzątać ten bałagan, bo sierżant von Grunenberg zdążył już zniechęcić do siebie miejscowych khazadów i pewnie połowę ludzkiej części miasta. I to w ciągu kilku dni. Że też człeczyny nie potrafią wytyczyć i zrealizować swojego pomysłu od początku do końca bez kompletnej zmiany zdania co chwilę... - pożalił się. - Niby jest do sierżanta, więc pewnie się wkurzy jeśli dostanie już wcześniej otwarty. - Zastanawiał się. - Z drugiej strony jeśli tam jest coś istotnego, to ten narwaniec gotów zrobić coś bez pomyślunku i nowych kłopotów narobić... - dumał. - Przeczytaj, jeśliś łaskaw. I tak sierżant ma ochotę mnie powiesić za wyrażenie zgody na objęcie dowodzenia obroną miasta - dam mu kolejny pretekst, gdyby nie mógł się zdecydować... - wyszczerzył się. - Tutaj chyba spokój będzie. Walter dobrze się sprawił. Chodźmy na mury - może tam komuś przywalić będzie można i rozerwać trochę. - Powiedział. - Poznasz kilku z tych, którzy próbują uratować to niewdzięczne miasto. Później trzeba będzie cię przedstawić Starszemu Baruddinowi, komendantowi, sierżantowi, pozostałym z Ostatnich, kapralom i innym funkcyjnym. Do miasta przeniknęli agenci wroga, więc każdy patrzy podejrzliwie na obcych. - Wyjaśnił.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
25-03-2018, 23:52 | #509 |
Reputacja: 1 | - Przyjdzie człowiek i spieprzy, a potem krasnolud musi za niego naprawić. - mruknął Galeb przejmując od Detlefa kopertę i oglądając ją uważnie. - A co z tym atakiem od rzeki? W sumie z jakiego też to kierunku? Potem podszedł do jednej z łodzi, wyjął pochwy przy pasie doskonale wykonany, acz prosty sztylet i spróbował pomimo wszystko otworzyć kopertę bez kruszenia pieczęci. Jak już mieli cwaniaczyć to czemu nie spróbować jeszcze zrobić człeka w konia? Kowal pamiętał doskonale ile problemów przynosiły kłótnie i brak konsekwencji w działaniu. Tak czy inaczej obojętnie czy pieczęć się skruszyła czy nie Galeb rozłożył kartkę papieru. - Zdziwiłbym się jakby oblegający tego nie zrobili. - rzekł nie przerywając czynności - Walka na murach... miła perspektywa na resztę dnia. Tak swoją drogą... takim przedsięwzięciem jak obrona powinien dowodzić chyba jakiś oficer? Przeleciał tekst listu wzrokiem, a potem cicho odczytał go Detlefowi. |
26-03-2018, 09:43 | #510 |
Reputacja: 1 |
|
| |