|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-10-2020, 20:15 | #421 |
Reputacja: 1 |
|
17-10-2020, 13:39 | #422 |
Reputacja: 1 | - Wybacz, Casparze, ale nie mogę się na to zgodzić. – Cyrulik wyglądał na równie zdecydowanego, co Sophie. – Nadszedł czas ostatecznej walki z czarownikiem i jego siłami, nie stać nas na stratę kolejnego wojownika, a tym bardziej maga. Ja mogę leczyć rannych, ale to w walce nie pomoże. Nachylił się do maga, kładąc mu rękę na ramieniu, niby to w pożegnalnym geście. Wykorzystał jednak okazję, by szepnąć mu kilka słów do ucha. - Spróbujemy się jakoś uwolnić z Sophie. Oby nie było to nasze ostatnie spotkanie.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
22-10-2020, 21:01 | #423 |
Reputacja: 1 | Skaven stał z boku i wodził swoimi szczurzymi, małymi oczkami od twarzy do twarzy. Jego wąsiki poruszały się nerwowo, kiedy tak czekał na ostateczną decyzję wysłanników z klasztoru. W końcu nie wytrzymał i huknął kosturem w ziemię. Kości przyczepione do kija zagrzechotały złowieszczo. - Wyskończyćmówićmówić! – warknął. – Niemócsiędogadaćtoszczurekwybraćtak! Ajaknietociachciachwszystkichpogardłach – przejechał pazurem po szyi i zapiszczał… a może się zaśmiał. Chyba to przyspieszyło decyzję. Chwilę potem dwoje ludzi siadło pod drzewem w towarzystwie dwóch szczuroludzi, którzy pilnowali ich z wyciągniętą bronią. Pozostali skaveńscy wojownicy, czarownik i reszta kompanii patrząc na siebie wrogo i nieufnie wyruszyła w drogę powrotną do Maisontaal. * - Eeeer… Witamy – kiedy tylko głowa Rasskabaka wynurzyła się z sedesu, z gromady mnichów niecierpliwie czekających w toaletach wystąpił Jean-Louis i nawet schylił głowę w geście powitania. – Witamy w imię… - Tyniemówićnicnic – odwarknął czarownik zeskakując na podłogę. Cały był upaprany w nieczystościach, które niedbale strzepał ze swoich szat n podłogę i na stojących w pobliżu ludzi. Ktoś jęknął, ktoś westchnął. Rasskabak powiódł wzrokiem wkoło. Skaveni wynurzyli się z otworów, z bronią gotową do walki. Ich oczy płonęły złością. – Prowadzićszybkodoskrzynia! Jużjuż! Skonsternowany przeor poprowadził wszystkich do swojego gabinetu, gdzie wciąż spoczywała Arka. Skaveński przywódca aż pisnął z radości i podskoczył na jej widok. Na jego kosturze zapłonęło zielone światło kiedy wskazał wszystkim aby pozostali na swoich miejscach, a sam podszedł do artefaktu mrucząc coś pod nosem w swoim języku. Minęła dłuższa chwila, kiedy czarownik oglądał skrzynię, gładził ją pieszczotliwymi dotknięciami łap, cały czas szeptając coś pod nosem. Od strony dziedzińca słychać było odgłosy nasilającej się walki, krzyki przerażonych ludzi, szczęk broni. - Sysnyijk’shasss – Rasskabak w końcu oderwał wzrok od skrzyni i wydał rozkaz swoim skavenom. Ci podnieśli Arkę i ruszyli do wyjścia na zewnątrz. Na dziedzińcu panował chaos. Ożywieńcy zdołali właśnie zdobyć główną bramę, zabijając i rozpraszając jej obronców. Na ziemi wokół rozbitych wrót leżało kilka ciał i kilka kup kości. Bój był zacięty. Przez resztki wrót do wnętrza właśnie wlewał się potok szkieletów, którym towarzyszył rozlewający się po ziemi zimny, biały opar. Czarownik znów skupiony był tylko na skrzyni. Ignorując to co dzieje się wokół, ściągnął z szyi wisior i przyłożył go do jednego z zagłębień w wieku. Potem zręcznymi ruchami podotykał różnych części skrzyni, powodując serię kliknięć, po których wieko odskoczyło w górę. Wszystko zalał oślepiający, zielonkawo-mleczny blask. Broń została uaktywniona. |
22-10-2020, 22:01 | #424 |
Reputacja: 1 | Caspar nie miał nadziei, że pojedynczy magiczny pocisk cokolwiek zmieni, a tym bardziej że podmuch wywieje tyle pchających się szkiletów za drzwi. Na szczęście miał jeszcze inną opcję. Pierścień kontrolny na palcu pozwalał wysłać golema prosto w kierunku wyłomu. Kiedy człowiekopodobna istota stanie w nim, będzie niemal nie do przejścia dla nieumarłych. Co prawda na razie wyłącznie jako "ściana" ale... Mag kątem oka zobaczył co czynił skaven. I pamiętał, o czym pisał twórca golema. Skoro skrzynka została uruchomiona... - Szczur da moc ze skrzynki golemowi! - na wszelki wypadek pokazał też, kogo, a właściwie "co" ma na myśli. |
26-10-2020, 16:48 | #425 |
Reputacja: 1 | Zostali sami. Sophie, on i dwa stwory, świergoczące do siebie w swoim piskliwym języku i zerkające wokół czerwonymi oczkami. Jako jeńcy nie byli jednak związani, choć nie mieli broni. Czy jednak na pewno nie mieli? Skaveni wzięli ich miecze i noże, ale torbę z medycznymi instrumentami Dietmara zostawili, najwyraźniej przegapiając skalpele i szpikulce do przebijania czyraków umieszczone w bocznych przegródkach. Może to niewiele w porównaniu z poszczerbionymi szablami mutantów, ale przynajmniej nie byli całkowicie bezbronni. Gdyby tak udało się przeprowadzić zaskakujący atak, przejąć broń... Serce Rachego waliło jak oszalałe. Ten plan był szalony, ale co mogli zrobić? Czekać? Ich czarownik każe ich zabić, jak tylko wróci. Dietmar miał już dość strachu, ale nie potrafił się go pozbyć. - Sophie... – szepnął w stronę towarzyszki. – Dam ci coś... Do drugiej ręki weź piach z ziemi. Musimy spróbować. Pyłem w oczy. Potem tniemy. Zabieramy broń. Zabijamy. Tak powtarzał sobie w myślach, raz za razem. I za każdym razem podświadomość odpowiadała mu – zginiemy. W końcu jednak poderwali się z jednocześnie z Sophie i zaatakowali.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
30-10-2020, 09:23 | #426 |
Reputacja: 1 | Golem z żelazną determinacją ruszył ku wyłomowi, skierowany tam poleceniem Caspara. Wokół wrót właśnie trwała nierówna walka. Obrońców było zbyt mało, a horda szkieletów napierała bez strachu i litości. Co gorsza wśród napastników znajdowali się teraz Ci, którzy polegli wcześniej w walce z nimi. Caspar miał wrażenie, że dostrzegł obłażącą od kości czaszki twarz niedawno zmarłego Armanda , będącego pierwszą ofiarą Liczmistrza. Kolejny mnich padł pod ciosami rdzewiejącej broni. Golem wszedł między walczących, nie zwracając uwagi czy odpycha swoich czy wrogów. A w tym czasie skaveński mag zaczął manewrować skrzynią, kierując światło ku bramie. Strzaskane wrota, trupy i walczących oblała upiorna, zielonkawa, opalizująca poświata. Rasskabak przechylił głowę, celując dokładnie w plecy żelaznego człowieka, po czym wcisnął jakiś emblemat na skrzyni. Po dziedzińcu przetoczył się ogłuszający huk, coś syknęło i z wnętrza Arki wprost w plecy golema wystrzelił snop światła. Energia została natychmiast pochłonięta przez automaton, który zatrząsł się i znieruchomiał w pół ruchu. Zielone iskry przelewały się po jego stalowej skórze, a wszystkie przeguby przez chwilę świeciły na zielono. Potem mechanizm wrócił do życia. Znacznie szybciej niż wcześniej, niemal tanecznie odwrócił się i szybkim krokiem zbliżył do Caspara. Mag spojrzał na twarz robota i oniemiał. Oczy statuy jarzyły się czerwonym blaskiem, a będąca ustami szczelina błyszczała w uśmiechu złotych zębów. Żelazny człowiek spojrzał z góry na maga i podniósł metalową brew w geście oczekiwania. * Dwóch skavenów nie zorientowało się, że ludzie nie są tak bezbronni na jakich wyglądali. Sophie była szybsza od Dietmara. Zrywając się na nogi, cisnęła piachem i igliwiem w stronę twarzy szczuroczłeka. I już była na nim. Kotłowała się z cuchnącym mutantem po ziemi, w próbie odzyskania swojej broni. Obok Dietmar również zaatakował. Jednak jego przeciwnik zdołał zastawić się żelazem. Długi, wąski i diabelsko ostry szpikulec w ręce Rachego wszedł głęboko, na wylot w łapsko skavena. Szczur wrzasnął z bólu i wypuścił miecz, odskakując. Cofnął się jeszcze dwa kroki, znajdując się poza zasięgiem wierzgających i tłukących się Sophie i drugiego skavena, po czym wyrwał szpikulec i tryumfalnie spojrzał na cyrulika, sycząc coś z nienawiścią. Władną ręką wyjął długi sztylet o ząbkowanym, zakrzywionym ostrzu i oblizał go, rozcinając sobie język. Splunął w stronę Rachego, czekając na jego ruch. |
30-10-2020, 16:21 | #427 |
Reputacja: 1 | - Zablokuj wejście. Po drodze chroń ludzi i skavenów, niszcz nieumarłych. Ale nie zwalniaj - instrukcje Caspara były zwięzłe. Zanim by wymyślił i wypowiedział wszystkie niezbędne formuły zapewniające pełne zrozumienie, nieumarli zdążyliby wybić wszystkich obrońców. Co nie znaczy, że o nich nie pomyślał. Będą na później, o ile przeżyje. Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 31-10-2020 o 13:06. |
31-10-2020, 07:33 | #428 |
Reputacja: 1 | Grimm słyszał polecenia Caspara wydawane automatonowi. Sam golem, teraz pełen inteligencji i życia, wydał się krasnoludowi jeszcze bardziej niebezpieczny. Nie czas był jednak na rozterki. Trzeba było naprędce uformować obronę klasztoru. A do tego magiczny konstrukt nadawał się wybornie. - Ludzie i krasnoludy! - zakrzyknął khazad gromko w kierunku walczących. - Golem to nasz sprzymierzeniec. Nie atakujcie go! Schodźcie mu z drogi i niszczcie szkielety, które ujdą jego gniewowi! Zwrócił się do maga i wyszeptał mu do ucha. - Casparze, pilnuj tych skavenów, oni powinni zaatakować mocą arki Kemmlera, gdy się pojawi. A później, trzeba będzie im ten artefakt zabrać, rozumiesz to prawda? Zabrać za wszelką cenę. To mówiąc, pognał w kierunku wyrwy w bramie. Wiedział, że niedługo przybędzie sam Liczmistrz i wtedy dopiero się zacznie bitewna zawierucha. - Baruk khazad! - wyrwało mu się z piersi. |
03-11-2020, 17:43 | #429 |
Reputacja: 1 | Dietmar przyklęknął na jedno kolano, nie odrywając wzroku od skavena. Wymacał rękojeść jego miecza i podniósł się powoli. Napięte mięśnie twarzy drgały, wargi odsłaniały zęby Rachego, upodabniając go do zwierzęcia, z którym walczył. Ostatnie dni, tygodnie i miesiące znajdowały powoli ujście, cały smutek, zmęczenie i strach skumulowały się w jednym długim dźwięku, ni to krzyku, ni to warknięciu. - Chodź! – Cyrulik dyszał z wściekłością. Czubek miecza skierował w stronę potwora. – No chodź tu! Zrobił jeden krok, stając bliżej stwora, potem kolejny. - No chodź! Skaven zawahał się, a Dietmar zauważył kątem oka, że w kotłowaninie na ziemi przewagę zyskała Sophie, która przycisnęła swojego przeciwnika do podłoża. Nie namyślając się wiele Rache przyszpilił zwierzoczłeka przebijając go na wylot mieczem. Teraz to oni mieli przewagę.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
05-11-2020, 12:29 | #430 |
Reputacja: 1 | - No tego się nie spodziewałam – wysapała Sophie podnosząc się z drgającego w konwulsjach skavena i kierując wzniesiony kciuk w stronę Dietmara. Wyrwała zza skaveńskiego paska swój miecz i skierowała się w stronę drugiego szczuroczłeka. – Teraz na ciebie kolej… Skaven, widząc co się dzieje stracił zupełnie rezon. Będąc sam przeciwko dwójce, teraz uzbrojonych ludzi najwyraźniej zmienił zdanie w kwestii walki. Oblizał zakrwawione wargi, podkulił pod siebie ogon i rzucił się do ucieczki między drzewa. * Golem szybko, niczym krasnoludzki parowy tank ruszył z powrotem w kierunku bramy, tam gdzie walczyła najgęstsza ciżba. Grimm był już na murach, skrzykując walczących. Szkielety wdzierały się nie tylko przez bramę, wspinały się też na blanki w kilku miejscach na obwodzie murów obronnych, otaczających zabudowania. Walczono w małych grupach. I w większości obrońcy musieli się cofać. Golem wdarł się w wyłom utworzony przez wyrwane wrota. Co ciekawe, był zupełnie ignorowany przez ożywienców, którzy skupiali się na walce z istotami żywymi. Co jakiś czas zagubiony cios trafiał go w stalowe ciało, które grzmiało wówczas niczym rozbudzony dzwon. Sam golem rozdawał ciosy potężnych pięści na prawo i lewo, miażdżąc kości i rozrywając pordzewiałe zbroje. I w tym miejscu obrońcy zdobywali przewagę… Skaveni, skupieni przy Rasskabaku skupili się na sporej grupie ożywieńców, dowodzonej przez jakiegoś ożywionego bohatera, wyróżniającego się pełną ornamentów, niekompletną zbroją. Kształt zdobień jednoznacznie wskazywał na poświęcenie się jej posiadacza bogu zgnilizny i chorób, Papie Nurglowi. Ożywieńczy oddział wdarł się na mury, brutalnie rozprawiając się z grupą obrońców. Wtedy skaveński mag znów odpalił Arkę. Kolejny spaczeniowy piorun wystrzelił z wnętrza, anihilując część szkieletów. Skaveni ruszyli w ich stronę, dążąc do starcia. Nagle powiało chłodem. Przez chwilę zrobiło się tak zimno, że wszyscy zaczęli szczękać zębami. Mgła zgęstniała i zaczęła wirować szaleńczo. Gdzieś w mroku, w oddali rozległ się niesiony upiornym echem tętent kopyt… |