Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-10-2019, 02:35   #131
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Hans Hans nigdy nie należał do jakichkolwiek elit - zarówno intelektualnych, jak i socjalnych. Ba! Nawet do alkoholowych sporo mu brakowało, w porównaniu do co niektórych znajomych. Z drugiej strony nigdy też nie trafił na samo dno, na kompletny margines społeczeństwa, na stan bliski zezwierzęceniu - byle przeżyć. Cała sytuacja w Herrendorfie była dla niego czymś nowym - był traktowany jak KTOŚ, wieśniacy z wioski zwracali się do niego per "Pan". Zamierzali ugościć go po królewsku (jak na ichniejsze standardy rzecz jasna), a kto wie czy jakby nie poprosił któregoś chłopka roztropka o cnotę jego córki, to czy by i tego nie dostał. Brón przy pasie, pokaźna postura i rzecz jasna obecność czarodziejki z którą tu przybył tylko wzmagał efekt.

I cały ten wyjątkowy stan psuło zaledwie jedno słowo - nieumarli. Chędożony Brumstein mówił tylko o eskorcie czarownicy w te i wewte. Ta również zapewniała, że będzie musiała w Herrendrofie zaledwie "załatwić swoje sprawy", prawdopodobnie celowo unikając wzmianki o truposzach. Wiedziała, że na miejscu, czy tego chcą czy nie chcą, cała ich banda zostanie wplątana w... cholera wie nawet co, misję ratunkową? Oprych wbrew swoim pierwotnym planom gdy wyruszali z Remen, zamierzał wygarnąć to Lautermannowej, gdy ta tylko wróci i oznajmi, że wiosce trzeba pomóc. A że taki właśnie będzie scenariusz, nie miał żadnych wątpliwości.

- Tak jak kolega Mauer mówi - o waszym problemie dowiedzieliśmy się zaledwie przed chwilą. Pani Katerina Lautermann miała się nim zająć, my zaledwie mieliśmy robić za służbę i przydupasów podczas podróży. Poza tym wygląda na to, że od umarlaków macie już fachowców, tych ubranych na czarno, co nie? Długo już tu są, zrobili coś chociaż?

Nie było głupim pomysłem według Hansa wypytać trochę o Leto i jego kompanię. Szczególnie ta kobieta z jego grupy, wyglądała nawet całkiem całkiem.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 30-10-2019, 19:15   #132
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Felix z nietęgą mina wszedł do wspólnej chaty. Przeprowadzenie kogoś przez las to jedno, ale utkniecie w siole oblezionym nieumarłymi to zupełnie co innego. I to za marne pare koron!

- By jasny chuj to wszystko, Franz. Nie za te pieniądze... - Skomentował kręcąc głową. Wyciągnął zza pasa zatkniętą tam wcześniej kaczkę i podał Saxie.

- Oskub to wypatrosze i przynajmniej zjemy coś dobrego zanim pomyśli się co dalej. - Uśmiechnął się do dziewczyny lekko ale na myśl zaraz nasunął mu się "ostatni posiłek", skutecznie ważąc nastrój.

Ze swojej strony Mayer przygotował większą miskę, która stała niedaleko paleniska i wydawała się idealna na przechowanie wnętrzności ptaków podczas pracy. Odruchowo sprawdził ostrość noża przesuwając palcem w poprzek ostrza i uśmiechnął się. Ostry jak zawsze.

- Wybierz co lepsze lotki ze skrzydeł. Może dorobimy nowych strzał? - Zapytał już znacznie spokojniejszym tonem niż na początku. - Ja wybiore serduszka i wątróbki do polewki. Będzie dobrze. - Nie sprecyzował, czy to ostatnie miało odnosic się do jedzenia, czy ich kiepskiej sytuacji.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 30-10-2019, 21:20   #133
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Saxa popatrzyła po wspólnej sali i nie mogła oprzeć się myśli, że Pani Lautermann nie uzna tego za odpowiednie warunki dla siebie. Podobnie pomyślała o strawie z żab i węży...owszem ona sama zjadła kiedyś żabę. Jako dziecięce wyzwanie i rechoczące elementy natury nigdy tak naprawdę nie znalazły się w jej codziennej diecie.

Saxa ułożyła swoje bagaże koło jednej ławy kiedy panowie zajęli się przyniesieniem bagaży szlachcianki. Chwile spędziła na ogrzaniu swoich dłoni przy wspólnym ognisku.
- Już. Już. - Odpowiedziała Felixowi zajmując się pierwsza z dwóch dzikich kaczek. - A ty weź garnuszek na serca i wątroby.

Najpierw usunęła wszystkie lotki i odłożyła na osobne miejsce. Resztę piór oskubała na kawałek materiału jaki poprosiła jedną z krzątających się kobiet. Dziewczyna obiecała że ta będzie mogła je zabrać jeśli będzie chciała zrobić sobie z nich poduszkę.

- Jeśli sytuacja jest tak zła to dlaczego nie odeszliście? - Spytała dziewczyna siedzących z nimi mieszkańców miasta.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 31-10-2019 o 09:43.
Obca jest offline  
Stary 31-10-2019, 23:24   #134
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, domostwo Valdemara

- Wiele słyszałam o pobłogosławionych wybrańcach Morra, ale dopiero dzisiaj dane mi było jednego z was spotkać - Katerina Lautermann odwróciła głowę w kierunku jasnowłosego brodacza, a przysłuchująca się rozmowie z wstrzymanym oddechem Olivia bezbłędnie wychwyciła dźwięczący w głosie czarodziejki szacunek.

Świadomość tego jak mistrzyni Ametystowego Kolegium odnosiła się do człowieka w czerni budziła w dziewczynie konsternację i zalęknienie, panna Hochberg wcześniej nawet nie pomyślałaby o tym, by czarnowłosa piękność mogłaby okazywać równie głęboki szacunek komukolwiek prócz samego Karla Franza von Holswig-Schliesteina, miłościwie panującego imperatora.

A to znaczyło, że noszący czarną skórznię i kruczy medalion Leto był kimś szczególnym - nawet jeśli na pierwszy rzut oka przypominał jedynie przywódcę grupki najemnych rębaczy.

- To Bóg Śmierci przywiódł tutaj swych czcicieli, nie ja - potwierdził wiercący się na swoim fotelu Valdemar. Jego skrzywione w wyrazie permanentnego bólem oblicze dowodziło jawnie tego jakim cierpieniem musiały być dla kleryka daleko posunięte reumatyczne schorzenia.

- Odwołałem się do miłosierdzia Ametystowego Kolegium, albowiem sam uczyniłem wszystko, co było w mocy sigmaryckiego kleryka. Oczyściłem osadę poprzez egzorcyzmy, umieściłem ochronne runy na murze, konsekrowałem wszystkie znane nam miejsca, gdzie kiedyś dokonano czyjegoś pochówku. Nic nie pomogło. My znamy jednak swoją historię. Ponad wiek temu z okładem to właśnie czarodziej zakończył podobną plagę. Ametystowy Mag. Taki sam jak ty, pani. To jego zaklęcia zawiodły ożywionych zmarłych z powrotem do ich grobów i otoczyły nas ochroną przed tym wynaturzonym złem aż po dzisiejsze dni. Musisz powtórzyć ten rytuał, moja pani. Nic innego nam nie pomoże.

- Mówisz o Arforlu - Lautermann pochyliła się w siedzisku, splotła dłonie długimi wąskimi palcami - Okoliczności jego zniknięcia pozostają po dziś dzień źródłem kontrowersyjnych dysput w Kolegium. Jeśli naprawdę dokonał tutaj żywota, moi mentorzy będą ogromnie zainteresowani tą historią.

Valdemar pokiwał skwapliwie głową, zmienił pozycję w fotelu na mniej bolesna dla swoich powykręcanych reumatyzmem członków.

- Radamus Arforl. Pamiętamy doskonale jego miano, choć upłynęło już tak wiele lat. Tę historię rodziciele opowiadają dzieciom, pokoleniu po pokoleniu. Nigdy nie zapomnieliśmy. Umarł na mokradłach walcząc przeciwko ożywieńcom. Wciąż gdzieś tam spoczywa, w swoim mauzoleum, z którego chroni nas przed złem.

- Przed czarną postacią, która raz jest podobna człowiekowi, raz zaś przeistoczona w stado wron - wtrącił przysłuchujący się rozmowie Leto, odruchowo kładąc dłoń na swoim medalionie. Jego towarzysze natychmiast powtórzyli ten gest, a ich oblicza stężały w posępnych grymasach - Widziałem to w snach. Morr pragnie, abym ją zniszczył i uwolnił te ziemie raz na zawsze od klątwy nekromancji.

- Chciałbym wierzyć, że możesz to uczynić, Śniący - w przeciwieństwie do szczerego respektu Kateriny, Valdemar przemawiał pod adresem Leto tonem pełnym szacunku niechętnego i ostrożnego, co jednak Olivii nie dziwiło w przypadku konfrontacji gorliwych czcicieli dwóch różnych bóstw - Lecz jeśli połączenie twych sił z magistrem Kolegium może przechylić szanse na naszą stronę, będę o to usilnie zabiegał. Kogo sprowadziłaś ze sobą, pani? Czy to świta adeptów biegłych w praktykowaniu magii?

- Zwyczajni słudzy, mający zabrać o komfort mej podróży - Lautermann machnęła dłonią w sposób, który wydał się Olivii niezasłużenie lekceważący - Tylko to dziewczę posiada szczątkową wiedzę, ale na szczęście nie będzie się musiała do niej odwoływać. Jestem głęboko przekonana, że własnymi siłami pokonam drzemiące tu zło. Z całym szacunkiem dla posłańca Pana Śmierci.
 
Ketharian jest offline  
Stary 31-10-2019, 23:33   #135
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, domostwo Valdemara

Dym snuł się leniwie, niosąc ze sobą parafinowe drobiny, te osiadając na wszystkim impregnowały gospodarza wraz z domostwem. Kominek wygasły i zimny jak chęć życia kapłana, niezauważalnie wolno wsysał dym. Zdało się Olivii jakby miejsce to już było grobowcem, a Sigmaryta prosi bardziej o zemstę z za grobu niż ratunek, obraz widzianej osady zdawał się potwierdzać jej osąd. Ludzie ci zbyt mało mięli w sobie radości życia, żeby na nie zasługiwali. Tak sprowadzili na siebie życia przeciwieństwo, nekromancję. Bo uznała mała czarownica, że skoro czarodziejka nie poddaje sprawy w wątpliwość to i ona nie powinna.

Czujnie nadstawiła uszu, wsłuchując się w każdy szczegół, zdawać by się mogło nieco niedbałej, a pełnej rezerwy i szacunku wymiany zdań między Ametystową Czarodziejką i Śniącym Morrianinem. Łowiła nie tylko słowa i sens przytoczonej historii, ale grymasy, gesty i ton wypowiadanych słów.

Leto przyciągał jej uwagę szczególnie, bo przypominał co zostawiła w Behaufen, może w pamięci jego źrenic mogłaby odnaleźć obraz tego. Z prawego oka popłynęła jej łza, ale wtedy śniący rycerz przyłożył dłoń do piersi, a jego towarzysze powtórzyli ten gest jak śpiewający unisono chór. Zjeżyły się włosy na karku dziewczyny, kiedy przypomniała sobie opowieści o żywych golemach, istotach bez własnej świadomości, poddanych woli innego umysłu. Zawsze powolnych w wykonywaniu jego woli. Czy mogli tym być wojownicy Leto? A właściwie on sam byłby wtedy jak smok pięciogłowy.
Jedną głowę uciąć za mało, bo w innej zamieszka. Rada zatem panna Hochberg słuchała woskowanego kapłana, któren wzajemną pracę zalecał czarodziejce i śniącemu, ale ci byli nad to butni, lub postanowili się nawet prześcigać w odczynianiu złego czaru, co wzbudziło w Olivii jakieś niewyraźne obawy. Zastanawiała się czy nie przeceniła tych możnych pań i panów, którzy tylko figurą mogą nadrabiać.

Nie skrzywiła się nawet, na lekceważący sposób w jaki Katerina wypowiedziała się o swojej świcie, uznała to za przejaw sprytu czarodziejki, która nie wykłada wszystkich atutów od razu na stół. Olivia czuła się skołowana nie mogąc odgadnąć intencji dwojga głównych rozmówców. Na wszystko nałożył się uśmiercony w pracy egzorcysta i człowiek wrona, przez którego cierpią ptaki. Z miejsca uznała przeistaczającego się w stado wron czarodzieja za prowokację onego. Ludzie w nieporadnej zemście mordują niewinne ptaki, a on syci się śmiercią i okrucieństwem. Otworzyłaby już usta i wykrzyczała co myśli o podobnych dyrdymałach, ale uratowała ją maska. Zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech przez nos, czując niemal jak na otworach w masce osadza się łój spalonych świec.

Uczuła, że serce jej przyspieszyło, a zmysły wyostrzyły się, była podniecona i choć tęskno jej było, by po troszeczku sprzedawać usłyszane nowiny towarzyszom, wdzięczna była pani Katerinie za wyróżnienie stania za jej krzesłem. W jakiś sposób wybaczała jej nadmierną pewność siebie i niepotrzebną, uznała, dumę.
Uszy i oczy karmiły się etykietą i wiedzą, których tak głodna była Olivia Hochberg.
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 04-11-2019 o 22:39.
Nanatar jest offline  
Stary 01-11-2019, 17:53   #136
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, dom zgromadzeń

Oswald pochylił się do przodu na ławie, przybrał porozumiewawczy wyraz twarzy. Kilku towarzyszących mu chłopów podeszło bliżej, jak na gust Hansa Hansa nawet nazbyt blisko, przez co osiłek czuł wyraźnie fetor ich niemytych ciał. Po prawdzie on sam dotąd też nie przywiązywał większej wagi do kwestii częstego mycia, ale wydarzenia ostatnich dni nieco zmieniły punkt widzenia opryszka na wiele spraw.

- To czciciele Morra, wielce niemożebnie dziwni ludzie – oznajmił Oswald, a jego ziomkowie wydali z siebie zgodne pomruki aprobaty dla słów mężczyzny – Przyjechali dzisiaj o poranku, podobno z samego Bechafen. Świątobliwy Valdemar powiada, że to łowcy wampirów i że trza do nich z wielkim szacunkiem, bo dla nich kogo zaciukać od ręki to jak zaszczyt wyświadczyć, że człeka od razu przed oblicze Morra wysyłają. Wy też lepsiej dajcie na nich pozór. Wzięli dla siebie chałupę starego Leona, któren na wiosnę umarł na suchoty i w niej się rozgościli, ale cięgiem u kapłana przesiadują, wypytują go o wszystko. A ta wasza pani to wielka magiczka?

- To nie nasza pani – odparł ściągający buty Franz – Myśmy na służbie sędziego Brunsteina z Remer, na parę dni jeno. Mieliśmy ją tukej doprowadzić, co uczyniliśmy, a teraz trza nam patrzeć jak się stąd z powrotem do domu dostać.

- Ale jak to? – zdziwił się inny chłop, otwierając z niedowierzaniem usta – Chceta nas porzucić, coby nas umarlaki podusiły, a pozagryzały? Przecie to nie po bożemu!

- Jeśli tu prawdziwie nieumarli grasują, czego nie odejdziecie? – powtórzyła pytanie Saxa udając, że nie zauważa gęsiej skórki na swoich rękach – I naprawdę one tu są? Aniśmy jednego nie ujrzeli w drodze.

Stojący przy ławach chłopi i gotowiące strawę niewiasty zaszumieli jednocześnie, jęli składać dłonie w ochronne znaki.

- Poczkaj do ćmicy, dziewko – sarknął Oswald – Od kilku nocy podchodzą pod mur, drapią w niego, na bramę napierają.

- Kapustę nam rozdeptali, a Sigurdowi porwali kozy!

- I przeinaczyli je na swe podobieństwo. Sam żem widział w mroku jak one kozy z niemi lazły całkuśne martwe, a i tak brykaśne.

- Tedy przyjmij dobrą radę, dziewko – powiedziała głośniejszym tonem jedna z kobiet wskazując na skubanego przez Saxę ptaka – Jeśli chcesz sporządzić tę kaczkę na strawę, pokrój mięso na małe kawałki i pamiętaj o odcięciu głowy. Moc złego jest wielka, ożywia nie tylko spoczywających w grobach człeków. Mąż mój zjadł parę dni temu głowę węża wraz z szyją, nie dość dobrze rozczłonkowanego, a plugawa magia Pana Wron przywróciła onemu wężowi życiu w brzuchu mego Alfreda! I pokąsał on jego wnętrze, a wszyćkie flaki i do strasznistej śmierci przywiódł!

Biała jak śnieg służka otworzyła szeroko usta i jeszcze szerzej oczy, nie potrafiąc uwierzyć w tak potworną opowieść.

- A uciec się stąd nie da – dodał pełnym rezygnacji tonem Oswald – Nocą nam szturmują bramę, ale i za dnia nie śpią, nie leżą w mogiłach. Czają się na mokradłach, przy groblach, na skrawkach suchej ziemi albo i pod taflą wody. Jak kto uciec chce, polują na niego, a z powrotem do Herrendorfu zapędzają, a tych nie dość szybkich mordują i czynią sobie podobnymi. Pozwolili wam tu wejść bez szwanku, albowiem tego chcieli. Jesteście w potrzasku jak my wszyscy, jak myszy zapędzone do norki, do której dokopuje się lis.

- Cała nadzieja w tej waszej magiczce – powiedział któryś z wieśniaków – Świątobliwy Valdemar obiecał nam, że wyśle pismo do Ametystowych Magów, bo oni wielce obeznani są w magii śmierci i ożywieńców się nie lękają. Wszyscyśmy się żarliwie modlili do Sigmara, coby młody Udo i jego koń dali radę przebyć mokradła i uciekli temu plugastwu i Młotodzierżca nas wysłuchał.
 
Ketharian jest offline  
Stary 01-11-2019, 22:23   #137
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, dom zgromadzeń

Przemytnik skrobał dalej patyk pogrążając się w myślach. Sytuacja w Herrendorfie nie napawała optymizmem, ale stary traper jakoś nie do końca wierzył opowieściom miejscowych. Fakt, nigdy nie stanął twarzą w twarz z nieumarłym, ale zdążył się w życiu nasłuchać opowieści ludzi nieskorych do fałszu, a uczonych bardziej niźli chłopi z opuszczonej przez bogów wioski. Zdołał wywnioskować z tychże, iż nieumarli nie dysponowali intelektem większym niż za życia, więc sądząc po miejscowych, truposze jakie z nich powstawał musiał być głupsze niżli wspomniane kozy, więc nie skore do zasadzania pułapek i zapędzania uciekinierów na powrót do wsi, bo przecie jeśli kto głupi jak koza był, to i skomplikowanych gambitów niezdolny, więc tę opowieść można było włożyć między ludowe klechdy napędzane strachem. Zresztą jak miejscowy kapłan wysłał listy? Przecie nie wykrzyczał ich w powietrze i ktoś je dosłyszał w Remer, tylko młodego Odo posłał na koniu. Chłopi, jak to chłopi się po prostu bali. Nie zmieniało to faktu, że Franz wierzył, że nocami pod mury mogą podchodzić powstali z grobów martwi.

Nie wierzył też w to jakoby zjedzony wąż pokąsał kogo od środka do okrutnej śmierci przywodząc. Toż kmieć musiał gada wpierw pogryźć, bo w całości nie połknął, a powszechnie wiadomym było, że wapory ludzkie wszelakie jadło w gówno obracały, a gówna co gryzło, to jeszcze nikt w Imperium nie widział. Bujda to słowem być musiała, a kmiotki pewno tylko łakomie na kaczkę spozierały i apetyt Remerczykom odebrać chciały.

Mimo celnych spostrzeżeń sprawa i tak nie była kolorowa. Przecie czarodzieje, albo czciciele Morra nie zjawili by się tu bez powodu, a też pewnikiem nie skłoniło by ich do tego kilku nieumarłych. Tak czy owak, traper wolał się trzymać od spraw czarodziejów z daleka. Mógł zostać we wsi kilka dni w oczekiwaniu na magiczke. Mauer znał sędziegu Brunsteina na tyle, że wolał go ukontentować wracając do Remer ze szlachcianką, ale nie miał zamiaru zostać tu przesadnie długo.

- Obaczym co będzie. Nie wiem jak kompania, ale ja, jeśli pani Lautermann zechce zostać tu na dłużej, wracam do Remer, nic tu po mnie.

Wyczuwam paszkwil na jedzacych mieso. Jako milosnik stekow poczulem sie bardzo obrazony ta mierna weganska nagonka

 
8art jest offline  
Stary 02-11-2019, 20:06   #138
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Karl nie spieszył się. Uznał, że miał czas. Chata którą zajął była ciepła i przytulna,ale kmiotek zdołał zabrać większość zgromadzonego w domu jedzenia, przez co rzezimieszek zmuszony był się ruszyć do wspólnej sali, gdzie była reszta. Przymknął więc drzwi domostwa, wyszedł na ganek i przeciągnął się, patrząc na chmurne niebo.

Wracał myślami do rodzinnego nieba nad Altdorfem. Najczęściej o tej godzinie wybijał dzwon w katedrze Sigmara, nawołując na wieczorną mszę. Wzrok Karla spoczął na budynku, który w Herrendorfie pełnił funkcję tego świętego dla wszystkich ludzi w Imperium miejsca, a sam rzezimieszek nie mógł powstrzymać parsknięcia.

-Trupy… - mruknął i splunął. To miejsce przypominało trupa. Ponure, zdegenerowane, zbyt podłe i mizerne by się ostać. Pogrążone w maraźmie strachliwej niemocy, musiało ulec i dziwnym było, że wciąż jeszcze stało. Karlowi nie do końca pasowała układanka.
“Dlaczego do tego mizernego chlewu przybyli śniący i szacowna czarodziejka kolegium….” zasępił się, próbując zrozumieć w tym wszystkim jakiś większy sens.
Myślenie jednak wyostrzyło mu apetyt i kiedy burczący po całodziennej jeździe w siodle żołądek przypomniał o sobie, Karl ruszył w końcu wolnym krokiem przez błotnisty plac wioski, długimi krokami omijając co większe kałuże by nie zabrudzić butów.

Zdążył akurat na wieczerzę. i aby usłyszeć większość dyskusji, która tak zajęła wszystkich, że Karl mógł stanąć w spokoju w drzwiach, i na moment oprzeć się w cieniu o ich drewnianą framugę, co pozwoliło mu wysłuchać większości wywodu Oswalda i pozostałych kmiotków. Było jak zwykle. Strach napędzał ich tak bardzo, że najpewniej proste, chłopskie zaniedbania tłumaczyli działaniem sił nieczystych. Chorowite zwierzęta, czy nadmierna ilość drapieżników w okolicy najpewniej świadczyła o ich lenistwie, lub lenistwie ich feudalnego pana, który miał w głębokim poważaniu cały ten uroczy chlewik. Jednakże Karl wiedział, że jeśli pani Lautermann zdecyduje się zostać, cała ich banda nie będzie miała innego wyboru jak zostać razem z nią, i zostanie wmieszana w ewentualną drakę za całkowity frajer, co napawało Karla obrzydzeniem. Oczywiście pod warunkiem, że w majaczeniu chłopka jest choć ksztyna prawdy.

- Pieprzenie, Oswald - Karl zdecydował się w końcu odezwać - Nudne pieprzenie - dodał przysiadając się powoli do stołu.
- Biorę trzydzieści koron za śmierć. Dacie mi trzydziestaka za każdego nieumarłego obkurwienca, to pogadamy. Jeśli nie, wypieprzaj stąd wraz ze swoimi strachami. Tęższe głowy nad tym posiedzą w samotności, i może coś uradzą, a tobie nic do tego - Karl wyjaśnił swój punkt widzenia Oswaldowi stanowczym głosem, ale bynajmniej nie zamierzał wtajemniczać kmiotka w całość planu bardziej niż było to konieczne.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 05-11-2019 o 10:54.
Asmodian jest offline  
Stary 06-11-2019, 19:23   #139
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, dom zgromadzeń

Słowa pana Niersa wywarły na zgromadzonych w pomieszczeniu wieśniakach piorunujące wrażenie. Wszyscy umilkli w jednej chwili, wlepili w mężczyznę szeroko otwarte oczy patrząc na niego niczym na jakiego cudaka, który wyskoczył właśnie z budy objazdowego cyrku. Nawet mieszające w saganie zupę kobiety znieruchomiały wpatrując się z niedowierzaniem w plecy Altdorfczyka.

- Trzydzieści koron od umarlaka? – powtórzył Oswald mówiąc tak powoli jakby obracał w ustach każde wypowiedziane słowo – Od jednego?

Cisza panowała jeszcze przez chwilę, po czym prysnęła jak mydlana bańka od dźwięku szaleńczego śmiechu. Śmiali się wszyscy, ciszej lub głośniej, ale zgodnie, a w śmiechu tym dźwięczało wszystko, tylko nie wesołość.

- Trzydzieści koron! – Oswald uśmiał się tak mocno, że z oczu popłynęły mu łzy – Toż po jednej nocy byłby wielmożny pan bogatszy od cysorza!

Wieśniak otarł oczy, a kiedy ponownie spojrzał na Niersa, na jego obliczu rysował się wyjątkowo posępny grymas. I wyjątkowo nieżyczliwy.

- Wielce żeście mocni w gębie, wielki panie – wycedził przez zęby – Ale poczkajta do zmroku, to wam ta mości pańska buta wywietrzeje jak smród z pasterskich onucy na zimowym wietrze. My tu co noc o życie walczymy jak Gwardia Reiku bez mała, o dusze nasze i trzodę. Nie będziecie nas obrażać jak byle parobków zza prowincji, by myśmy są dumni ludzie. Dobra, chłopy, zostawmy tych wielkopanków samych, niechaj się naradzają, a głowią, co po zmroku uczynić. My już wiemy, co ich tu czeka. Miriam, odstaw tę łyżkę. Póki wielmożny pan nie zapłaci trzydzieści koron od miski zupy, nie będziesz go karmiła moimi żabami, choćby i świątobliwy Valdemar co innego rzekał. Wyciągaj te żaby z wody, a wężowizny też nie zapomnij.

Szurając ławami i pomrukując coś nieprzyjaźnie, miejscowi pozbierali się z miejscu, jęli zawracać w stronę drzwi z paskudnie skrzywionymi gębami, srogo widać ukrzywdzeni roszczeniami pana Niersa.
 
Ketharian jest offline  
Stary 06-11-2019, 19:28   #140
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Nim wieśniacy jeszcze zdołali się zupełnie wynieść z chaty, Felix sapnął zdenerwowany i nadział przed chwilą wycięte kacze serce na koniec noża.

- No to po chuju żeśta przywitali miejscowych panie Karl. - Wycelował serce w Karla. - Teraz to będziesz chyba wode z żab pił na kolacje. Albo może sam czego nałapiesz? Dobrze, że ustrzeliliśmy pare kaczek, to choć część z nas coś zje, bo wszyscy to się za chuja tym nie najemy. - Od wnętrzności nerwowo oddzielił wątróbkę, nerki, żołądek i odłożył je na bok, czekając aż Saxa uwinie się z drugim ptakiem.

- Może chociaż ślimaków by nałapał? Ale o tej porze... - Powiedział bardziej do siebie, nadziewając serduszko na zaostrzony patyk i zaczął je powoli opiekać nad płomieniami po przesiadce bliżej kominka.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 06-11-2019 o 19:53.
Cattus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172