Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-11-2019, 21:52   #141
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Niers zignorował zachowanie wieśniaków, bo wyglądało to na kolejną gierkę Oswalda, wyreżyserowaną do ostatniego aktu.
"Co się odwlecze, to nie uciecze" pomyślał Niers i czekał cierpliwie, aż kmiotkowie opuszczą wspólną salę.

- Głupiś. Bo młodyś - odpowiedział spokojnie Niers - będziesz zasuwać i zabijać te ich strachy, albo prawdziwie trupy, jak tylko wielmożna pani Lautermann się na to zgodzi, i wszyscy doskonale o tym wiedzie. Kmiotkowie już to pewnie zrozumieli - wyjaśnił Niers odsuwając z udawanym obrzydzeniem talerz pomyj z żabami.

- Gwardia Reiku... - parsknął - Będziecie zasuwać za frajer, za te pomyje, którymi tu "szacownych gości" o pomoc proszą, jakbyśmy nie przymierzając tą gwardią byli. Chudopachołkowie frajerów szukają, a ty Feliksie, zamiast zastanowić się, czy aby z tego polowania na trupki dupę całą wyniesiesz, albo korzystnie miecz sprzedasz, warczysz jeszcze. To i jedz na zdrowie - ostatnie słowa niemal wypluł przed Feliksa, po czym wstał i wyszedł.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 06-11-2019, 22:05   #142
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
- Jak i ty. Wszak co najwyżej chuja od miejscowych dostaniesz za tą samą robote, więc po kiego pierdolisz jak potłuczony? Lautermann karze to podskoczysz jak wszyscy, bo tylko ona może kogokolwiek z nas nagrodzić jak będzie w nastroju. - Felix rzucił za wychodzącym Karlem, ale odwracając się spostrzegł już tylko zamykające się za nim drzwi.

- A pies cie trącał z tym całym bagniskiem. - Podsumował i wrócił do przerwanej czynności.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 07-11-2019, 10:57   #143
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, dom zgromadzeń

Mauer na propozycję Niersa parskął śmiechem jeszcze przed kmiotkami. Toć miejscowi nie mieszkaliby w rozpadających się chatach jeśliby siedzieli na worze cesarzowych koron i nie żarliby węży, jeno raczyliby się przysmakami choćby i z samej Bretonii, a nie łakomym wzrokiem na kawałek ptactwa ooczyli. No miał pan Niers fantazyje iście kawalerską albo na umyśle słabował, bo w kilka chwil obrócił przeciw sobie nie tylko miejscowych pachołków ale i część swoich, bowiem atmosfera pomiędzy Felixem a Karlem stwardniała niczym końska kuśka. Franz bez wahania stanął za młodym Mayerem i twardo rzekł:

- Idźcie lepiej panie Niers na zdobyczną kwatere, bo zwady tu nikomu nie trzeba. Dudki co wam kmiecie zapłacą policzycie to ochłoniecie, bo w gorączce sromote niepotrzebnie prawicie.

A potem położył dłoń na ramieniu Felixa i dodał:

- Odpuście Felix, nie warto...
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 07-11-2019 o 13:13.
8art jest offline  
Stary 07-11-2019, 16:59   #144
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację

Stało się. Mieli już pierwszą ofiarę całego tego szaleństwa dookoła - Karl Peter Niers ewidentnie potracił wszystkie klepki i na dodatek wcale się z tym nie krył. Hans Hans nie spodziewał się, że pierwszy wariat pojawi się tak wcześnie. Obstawiał również, że pierwsza do ośrodka dla mentalnie chorych będzie Saxa, ze względu na to, że to baba, no i... To Saxa. Oprych postanowił zastosować najstarszą metodę radzenia sobie z nie do końca poczytalnymi osobnikami, to jest ignorować całkowicie. Podczas gdy Felix i Franz wykłócali się z idiotą na próżno, Hans milczał. Szkoda było jedynie tego darmowego posiłku, nawet jeśli były to nie do końca uderzające w jego gusta żaby i ślimaki.

A jeśli, co gorsza, Karl Peter Niers nie zwariował i to co mówił brał na poważnie, to czekał ich wszystkich nie lada spektakl, gdy tylko Katerina Lautermann się o wszystkim dowie jak wróci.

- Ogarnijcie coś do żarcia, ja idę się odlać - rzucił od niechcenia do wszystkich.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 07-11-2019, 17:42   #145
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, domostwo Valdemara

W głosie Kateriny zdawało się dźwięczeć zaczepne wyzwanie, ale jasnowłosy brodacz skwitował je delikatnym uśmiechem. Jego towarzysze tkwili w bezruchu niczym kamienne rzeźby, poruszali jedynie oczami. Te ich oczy zafascynowały Olivię, tak wiele potrafiła w nich wyczytać. Ból, podejrzliwość, nerwowość, posępną desperację. Dziewczyna pewna była, że wiele mogliby jej opowiedzieć o swym życiu, gdyby tylko zechcieli.

- Lękam się, że już dzisiejszego wieczoru przyjdzie wam pokazać, co potraficie, zacni goście – schorowany kapłan poruszył się niespokojnie na swoim wiklinowym krześle, być może zalękniony obawą, że Ametystowa Czarodziejka i Śniący rzucą się na siebie w efekcie butnego sporu.

- Ożywieńcy pojawiają się każdej nocy? – Lautermann przeniosła spojrzenie na starca, uniosła pytająco swe wypielęgnowane brwi – Pod murami wioski?

- Od czterech dni zawsze po zmroku – przytaknął Valdemar, a Olivia wzdrygnęła się ponownie na wyobrażenie plugawych istot wypełzających z wilgotnych i cuchnących zgnilizną grobów – Wcześniej błądzili po mokradłach, ale teraz już się widać nie lękają pobłogosławionej przez Młotodzierżcę sadyby. Ochronne zaklęcia przestały nas strzec.

- Wspomniałeś wcześniej, że Arforl został pochowany w mauzoleum – Katerina założyła nogę na nogę, złączyła dłonie palcami wpatrując się z pewną dozą sceptyzmu w pomarszczone oblicze Valdemara – Chciałabym je zobaczyć.

- Przepadło wiele lat temu. Pozostała po nim jedynie legenda. Niektórzy z nas próbowali je odnaleźć, kiedy tylko na bagnach pojawili się pierwsi nieumarli. Sam tego próbowałem, aczkolwiek nic nie wskórałem. Nikomu się to nie udało. Być może grobowiec uległ zniszczeniu. A może jest strzezony czarami przed wzrokiem tych, którzy nie powinni go widzieć. Miałem nadzieję, że znajdziemy w nim sekrety, które pozwolą nam odesłać zmarłych do grobów. Nie wiemy, czemu do nas powracają. Jeśli istnieje jakaś odpowiedź, musi się kryć w przeszłości.

- Od pierwszej plagi minęło wiele pokoleń – wtrącił do rozmowy Leto – Być może nic jej nie łączy z obecną.

- Jestem starym człowiekiem – Valdemar uśmiechnął się wyrozumiale – Morr przybędzie niebawem po mą duszę. Lecz kiedy byłem młodszy i chętny do podróży, uczyniłem wszystko, by zgłebić zagadki przeszłości. Istnieją pewne zapiski, strzępy rozsiane to tu, to tam. Gdybyś je przeczytał, Wysłanniku Morra, nie miałbyś wątpliwości. Arforl tutaj był i tutaj oddał życie. Zginął, ale nas ocalił. Tak jak teraz ocalicie nas wy.

- Stanie się wedle woli Pana Śmierci – kiwnął głową Leto.

- Uczynimy wszystko, co w naszej mocy – dodała bardziej spolegliwym tonem Katerina – List nie zawierał zbyt wielu informacji. Nieumarli sami z siebie nie powstają z grobów. Czy twoje zapiski wspominają o osobie nekromanty?

- Objawia się pod jednym jeno mianem. Pan Wron. To on przyzywał zmarłych z całych mokradeł. Arforl go pokonał. Zniszczył ciało nekromanty i przeklął jego duszę. To wówczas sam został śmiertelnie raniony. Od tego czasu nieumarli już nie powracali.

- Aż do teraz.

- Aż do teraz. Nie wiem, dlaczego znów się pojawili. Niektórzy z moich bardziej zabobonnych ziomków zaczęli nawet zabijać wrony. Wieszają ich truchła na murze jakby to mogło pomóc odpędzić zło. Powtarzałem im, że Pan Wron jest martwy. Nawet jeśli oparł się zaklęciom Arforla, wiek już dawno złożył go do grobu.

- Sztuka nekromacji jest potężna pod wieloma względami – powiedział Leto – Władający nią człowiek może żyć tak długo jak długo podtrzymuje go plugawa mroczna magia. Co więcej, tamten nekromanta mógł mieć wychowanka.

Olivia drgnęła ponownie, przekręciła w bok głowę rozważając słowa jasnowłosego. Uczeń, który podjął odrażające dzieło mistrza?

- To jedynie spekulacje – oznajmiła Katerina – Niebawem dowiemy się znacznie więcej. Muszę wpierw zobaczyć tych nieumarłych na własne oczy. Pojawią się o zmierzchu?

- Tak, moja pani – odrzekł kapłan – Kiedy tylko zajdzie słońce.

- Zatem dobrze – Ametystowa Czarodziejka uśmiechnęła się znacząco – Już nie mogę się tego spotkania doczekać. Olivio, sprawdź proszę czy twoi towarzysze zostali zakwaterowani i poproś przyjaciółkę, aby przygotowała mi coś do zjedzenia. Valdemarze, dziękuję za objaśnienia. Leto... czy zechciałbyś przejść się ze mną na osobności? Świeże powietrze rozjaśnia myśli, a ja mam jeszcze kilka pytań, które mnie trapią.

- Oczywiście, moja pani, sam mam ci wiele do opowiedzenia – Leto kiwnął w odpowiedzi głową, oderwał się od ściany wskazując prawicą na drzwi chaty – Proszę przodem.
 
Ketharian jest offline  
Stary 07-11-2019, 22:44   #146
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, domostwo Valdemara



Czarny motyl przysiadł na palcu Olivii, zamknął i otworzył skrzydła, wzbił się i przelatując nad głowami obecnych, sycił słowami ponurej legendy, gdy znów powrócił do dziewczyny na prószonych pyłkiem skrzydełkach malowała się wrona, mistyfikacja, straszydło, z dłoni na głowę i urósł, podobnymi wachlarzom skrzydłami otulił młodą czarodziejkę welonem niepewności.

Nie zdążyła w porę zdjąć maski, by coś powiedzieć, nagle porzucona przez czarodziejkę, na rzecz śniącego blondyna. Szarpała się z zapięciem, nieładnie i nerwowo, na oczach kapłana i morrowian. Kiedy wreszcie uwolniła usta, z pod maski wyfrunęła ćma, owad ominął pierwszy i drugi kaganek i spłonął w trzecim, w co wpatrzeni byli wszyscy obecni.

Olivia uśmiechnęła się nerwowo. - Spaliła się, śmieszne, nie? - Niezgrabnie podeszła do kapłana, spojrzała w wyblakłe oczy starca, jakby chciała wyczytać ile jeszcze księżyców mu zostało. - Kiedy? - spytała - Kiedy mur wystawiono? Dawno? Przed Arforlem jeszcze? - widząc zaś opuszczających pomieszczenie towarzyszy Leta, zwróciła się w ich stronę - Proszę zaczekajcie państwo! Na dwa słowa. Wiem, że służyć przybyliście, ale służyć trzeba głową. Proszę! - chwyciła spojrzenie kobiety - przeniosła się do starca - Kiedy mur, kiedy Arforl? - czule ujęła pomarszczoną, bladą niczym wosk twarz sigmaryty, przeniosła prawą dłoń niżej pieszcząc starcze palce, same kości i skóra. - Niosę światło w gęsty mrok, niosę życie gdzie go brak. Cienie zmienię w boski blask, przeżyje smok i ptak. - sama się popłakała

Trzeba było zostać aktorką, zamiast głupio.. - pomyślała

- Państwo radzą jak ocalić życie wszelkie i klątwy zdjąć, a powiedzcie mi proszę jak przeżyć noc, jeśli niemartwi przyjdą - rzuciła do odzianych w czerń, ale ci ja zignorowali.

Później bardzo długo szukała domu zgromadzeń, próbowała zabłądzić, jakby było to możliwe w tym miejscu. Panna Hochberg pragnęła zgubić się i znaleźć w chlewiku wieprzy Oufnira, zastać tam pijanego Hansa Hansa i obrzucać się wyzwiskami. Znalazła Hansa, załatwiał potrzebę pod lepianką, lecz wciąż była Herrendorfie, a wedle słów kapłana i wieśniaków otaczali wioskę nieumarli. Chwilę jeszcze delektowała się obserwując oprycha z ukrycia , wyobrażając sobie, że jest w Remer. W końcu poszła zmierzyć się z towarzyszami i prawdą, którą zdecydowała się im przekazać.
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 09-11-2019 o 23:23.
Nanatar jest offline  
Stary 09-11-2019, 22:13   #147
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, uliczki Herrendorfu

Olivia Hochberg przemierzała brudne uliczki osady starając się tak stawiać kroki, by kleiste błoto nie ubrudziło nadto jej podróżnych trzewików. Kręcący się po wiosce miejscowi ustępowali dziewczynie z drogi, mamrocząc coś pod nosami i mierząc ją ogromnie podejrzliwym wzrokiem. Gdziekolwiek Olivia nie spojrzała, dostrzegała wyrysowaną na ludzkich obliczach rozpacz. Do jej uszu dobiegały dźwięki szlochów, słanych ku bogom błagań o ocalenie, plugawych przekleństw i bluźnierczych wyznań. Herrendorf znajdował się na skraju zagłady i wysoko stojące słońce wcale nie dawało dziewczynie poczucia bezpieczeństwa.

Spoglądając na nędznie odzianych zaniedbanych wieśniaków coraz bardziej wierzyła w prawdziwość opowieści sędziwego Valdemara. Zresztą, dlaczego tutejszy kapłan miałby okłamywać potężną czarodziejkę? Na dodatek w obecności człowieka, którego sny nawiedzał sam Morr? Na wspomnienie Leto, jego smutnego uśmiechu i dziwnego cienia w oczach Olivia poczuła zimne ciarki, a jej przedramiona pokryła w jednej chwili gęsia skórka.

- Kiedy zmarli nadejdą, trzeba będzie stanąć na murze - krewniaczka sędziego wspomniała słowa Valdemara, kiedy kapłan odpowiadał na jej nieśmiałe pytanie - Będziemy ich zrzucać na ziemię, płomieniami odpędzać i tyczkami, dopóki słońce nie wzejdzie.

Olivia nigdy jeszcze nie widziała nieumarłego, ale słyszała o nich wiele opowieści i nic nie potrafiła poradzić na z trudem trzymaną w ryzach trwogę, która jej ściskała gardło. Noszący się na czarno wyznawcy Morra okazali dziewczynie znacznie mniej szacunku od kapłana, najzwyczajniej w świecie ignorując jej pytanie. Być może byłaby się z nimi wdała w mniej uprzejmą utarczkę, wielce sobie bowiem ceniła własną wartość, jednak pani Lautermann stanowczym ruchem dłoni dała swej towarzyszce do zrozumienia, że powinna natychmiast opuścić domostwo Valdemara.

Tak też posłusznie uczyniła, gryząc się z niespokojnymi myślami w drodze do domu zgromadzeń. Szła szybkim krokiem, spojrzeniem uparcie błądząc po szczycie otaczającego Herrendorf muru. Kapłan twierdził, że kamienną fortyfikację wzniesiono przezornie po śmierci Arforla wydając na nią prawdziwą w oczach wieśniaków fortunę i że przez blisko trzysta lat nie była miejscowym do niczego potrzebna.

Aż do tej wczesnej jesieni.
 
Ketharian jest offline  
Stary 09-11-2019, 23:05   #148
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, dom zgromadzeń

Powinność walczyła z każdą przemijającą chwilą, dziewczyna wciąż jak sparaliżowana stała w cieniu strzechy, bliskiej domu zgromadzeń, lepianki, widziała jak Hans zawarł ciężkie koślawe odrzwia. Raz jeszcze już wiedźmim wzrokiem powiodła po nędznej osadzie, po zmęczonych twarzach ludzi i jeszcze bardziej zmęczonych pyskach zwierzęcych, nawet chaty zdawały się strudzone ciągłym jeszcze istnieniem. Wszędobylskie, choć tłuste, muchy latały jakby otumanione. Tylko mur zdawał się tkwić niezachwianie i pewnie. Mogłaby tak stać Olivia jeszcze długo, ale przypomniała sobie na powrót o powinnościach. Mus przygotować jadło dla czarodziejki. Ruszyła niepewnie przecinając rozbite klepisko. Pod drzwiami, nabrała już pewności, rozzłościły ją tylko owe drzwi, które trzeba było ciężko przesuwać, co uniemożliwiało efektowne wejście. Postanowiła sobie pomóc i mocno zastukała w drewno.

Już traciła nadzieję, kiedy jednak ktoś uchylił od środka, napotkała spojrzenie młodego Mayera, oczy miał wzburzone, po dłoniach spływała krew i przez chwilę panna Hochberg pomyślała o najgorszym. Wkroczyła z wilgotnego chłodu w duszny półmrok pomieszczenia. Nienaturalnie pustego i cichego. Nerwowo przekroczyła całą salę, zatrzymała się przy palenisku i odwróciła.

- Gdzie Niers?! Co się wydarzyło? - dopiero gdy przestała skupiać się na surowych twarzach mężów i popatrzyła na przykucniętą przy miednicy Saxę, zrozumiała. Kaczki.

- Wyszedł - odparł zdawkowo Franz, ale dziewczyna już śmiała się z własnego błędu. Mało śmiała, zanosiła się śmiechem histerycznie, aż się popłakała. Wskazała na miednicę - Kaczki - otarła twarz rękawem - dobrze, bo nasza dobrodziejka dopomina się wieczerzy. Nie, nie teraz jeszcze, poszła na przechadzkę z śniącym zwącym się Leto.

Podeszła do ławy rzuciła na nią torbę podróżną i ciężko padła na ławkę. Zauważyła zagubionego nocnego motyla i zaczęła wodzić za nim wzrokiem. Czuła podświadomie skupioną się na niej uwagę. Spojrzała na skostniałe palce i cicho westchnęła - Zrobiłabym laskę za puchar rubinowego bretońskiego. - Przeniosła wzrok na rozbawionego Hansa Hansa i dodała - nie kłopocz się, nie ma takiego w okolicy wielu mil. Wcale nie mam ochoty na pieszczochy jęzochy.

Odczekała jeszcze kilka dramatycznych uderzeń serca i zwróciła się do wszystkich.

- Oni zdają się w to wierzyć, to znaczy Śniący i Czarodziejka. A Wy, wierzycie w żywe trupy? To bez znaczenia i tak wkrótce się przekonamy. Lepiej żeby Niers wrócił do wieczora, jest zbyt pochopny do miecza. Kapłan, Sigmaryta zwie się Valdemar, twierdzi, że przychodzą po zmroku, od kilku dni codziennie. Wcześniej jakoby rzadziej. - Niby od niechcenia spojrzała na Saxę, uśmiechnęła się - Łakną wszelkiego życia, ale szczególnie tego które lśni młodością, szczęściem i wigorem.

- Pani Katerina przybyła z kolegium za wysłanym listem z prośbą o pomoc, zaś sługa Morra, twierdzi, że nakazał mu to jego pan w snach. Kapłan utrzymuje, że ten list był ostatnią nadzieją i szansą, dziwne to, bośmy idąc tu żadnych umarlaków nie widzieli, ani ich śladów, to samo rzekli słudzy Morra. - przerwała - proszę o kubek wody.

- Masz łapy, sama se nalej. Jeszcze mleczko będziemy smarkowi pod nos podstawiali. - żachnął się Hans Hans

Dziewczyna podniosła się ciężko, podeszła do paleniska, z wielkiego sagana zaczerpnęła chochlą i nalała do glinianego kubka, dosypała ziół, mięty, tymianku i szałwii, na obrzeżu naczynia przysiadł motyl. Olivia pozwoliła przejść mu na dłoń. Odpoczywał delektując pot. Patrząc na ćmę dziewczyna kontynuowała.

- Valdemar opowiadał mroczną historię osady, nie jest to pierwszy raz kiedy nieumarli jej zagrażają, działo się to już wcześniej. Szczególnie rozprawiano o czarowniku mianem Radamus Arforl. Człowiek ten wiele lat temu przybył do Herrendorfu, by odpędzić pana wron. - upiła łyk, delikatnie, by nie oparzyć ust - Takim mianem określano czarodzieja odpowiedzialnego za nekromancję, ukazywał się podobno pod postacią stada wron. Te wiszące na murach ptaki pokutują za starego maga i jego sztuczki. Arforl odprawił rytuał, by wygnać nieumarłych i ich pana, ale coś poszło nie tak, gdyż sam legł martwy. Powiadają, że zgubiła go miłość do niewiasty. Trudno wybierać między miłością życia, a życiem wielu ludzi i bezpieczeństwem cywilizacji. Tak czy inaczej po rytuale umarlaki odeszli, a czarownika pochowano w mauzoleum. Było to blisko trzy wieki temu i w owym czasie wystawiono mur. Znów to trochę dziwne, kiedy już zło odegnano, wystawiono zapobiegawczo ochronę. Do tej pory nic złego nie spotykało mieszkańców Herrendorfu.

Podeszła na powrót do ławy i z impetem odstawiła kubek. Zdjęła dopiero płaszcz.

- Mauzoleum zaginęło na bagnach, nikt nie zna jego miejsca położenia - omiotła spojrzeniem myśliwego i przewodnika - to dla was wyzwanie panowie. Stary kapłan syczał jeszcze coś o zapiskach, starych pergaminach, będących wskazówkami. Ktoś czyta? - saknęła noskiem - Liczę, że wiedź.. Pani Lautermann zainteresuje się tym szczegółem.

Wstała, wzięła do rąk gorący jeszcze kubek i zaczęła przechadzać się między towarzyszami, czując się jak na teatralnej scenie. Znużenie opuściło ją niezauważone, wróciło podniecenie.

Tymczasem najlepsze.. - przerwała - A gdzie podział się Karl? Ach wyszedł, niepotrzebnie, powinien słuchać! - w jej głosie można było wyczuć prawdziwą złość - Ametystowa Czarodziejka jest pewna, że odprawi rytuał i odpędzi nieumarłych sama, bez pomocy - zamiast odstawić wpierw kubek Olivia klasnęła w dłonie i wylała większość napoju, niezrażona kontynuowała w jeszcze większej egzaltacji - Zaś Leto odparł to samo, załatwi sprawę, albo będzie jak zechce Morr, to faktycznie już mniej optymistyczne. - panna Hochberg, pierwsza aktorka Herrendorfu, obróciła się dramatycznie na pięcie dookoła osi. Choć wielu cyników uznałoby to za groteskę, nie można było odmówić dziewczynie wdzięku, gdy do czegoś się zapalała. - My zaś jesteśmy szarymi sługami, tak rzekła. Trochę martwi mnie zbytnia pewność siebie naszych możnych, ale pobłogosławmy im by wiedzieli co robią.

Opróżniła kubek, odstawiła. Spoglądała po zebranych.

- Jeśli prawdą są słowa tych możnych państwa, przyjdzie nam stanąć dzisiejszej nocy na murach i pikami, oraz ogniem razić nieumarłych. Nieistotne jak bardzo na tym zyskamy, jak nas docenią, dzisiejszej nocy będziemy chronić siebie nawzajem. Mój stryj nas wybrał, nie sądzę by dla zaszczytów to czynił, wybrał tych, których mało byłby żałował. Ale ja nie chcę stracić żadnego z was, dlatego zaklinam was chrońcie się wzajemnie, jakbyście samych siebie ochraniali! Gdzie jest do cholery Niers?! Chcę jego miecza.

Olivię wyczerpała scena, ale jeszcze chwilę pograła, pogładziła po włosach Felixa, uścisnęła Mauera, ucałowała przedramiona Saxy, bo ta dłonie miała w rosole, położyła się na ławce, układając skudłaconą głowę na kolanach Hansa.

- Ale jestem zmęczona. Kurwa, co my tu robimy Hans? - i ledwo powstrzymała się od płaczu.

Jakieś pytania? Większość informacji poszła. Myślę, że jeszcze ktoś powinien pogadać z kapłanem. Z morrianinami się nie udało. Olivia ma kilka kwestii do wyjaśnienia, ale się już nadto post wydłużył.
Czekam interakcji

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 09-11-2019 o 23:20.
Nanatar jest offline  
Stary 10-11-2019, 09:50   #149
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, dom zgromadzeń

Saxa słuchała panienki Oliwi, ale z każdym zdaniem jej serce ogarniał coraz większy niepokój. Wiejskie bajania bajaniami ale kuzynka sędziego nie kłamała bym im. Służka też nie spodziewałą się, że Oliwia miała by tak zły gust by robić im teraz strach. A kiedy ucałowała przedramiona Saxy ta poczuła jak pokrywa ją gęsia skórka.
Poszła rozejrzeć się po sali i znalazła jakieś kubki. Przepłukała je i polała równo po porcji piwa jakie jej jeszcze zostało. Przyniosła i rozdała po obecnych. Swoją wypiła duszkiem.

-
Ja tam wiedziałam że nie jestem nikim ważnym dla wyprawy...to się za to określenie żalić nie będę… dokończę te kaczki to przynajmniej zjemy coś ciepłego co nie pezało jak żyło. - Odezwało się do reszty i zabrała się do krojenia mięsa na drobne kawałki, zajęła się czymś prostym zajmującym uwagę od świadomości że w nocy żywe trupy podejdą pod bramy i będą chcieli wedrzeć się do środka.

Nie, nie będzie o tym myślała. Mięso trzeba zagotować z ziołami, dodać kaszę i krew by zagęściło się to. Kości i korpusy z resztkami mięsa których nie udało się usunąć w drugi garnek by się ugotowało i smak wodzie nadało.

Pajdy chleba pokrajać smalcem posmarować i przygotować porcję dla każdego. Dopiero kiedy już wszystko było zrobione i trzeba było czekać aż w potrawie wszystkie elementy przesiąkną swoim aromatem, usiadła.
Obok młodego tropiciela, jej palce splotły się z jego. Jej głowa spoczęła na jego barku.

-
Boje się Felix. - Wyszeptała tak cicho że wydawało jej się że młodzieniec mógł tego nie usłyszeć.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 10-11-2019 o 19:22.
Obca jest offline  
Stary 10-11-2019, 10:56   #150
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Felix początkowo tylko słuchał Olivii z uniesioną brwią, kiedy ta niczym jakaś aktorka z wędrownej trupy robiła coraz większą "scenę" dla ich małej widowni. Na szczęście miejscowych przegonił wcześniej Karl, bo trzeba by teraz się wstydzić za dziwaczkę. Dobrze chociaż, że dało się wyłowić z jej słów trochę informacji i potwierdzeń wcześniej zasłyszanych wieści. Niedobrze, że tym samym zdawało się potwierdzać najgorsze. Żywe trupy łaziły z jakiegoś powodu po okolicy i najwyraźniej utknęli tu jak reszta nieszczęśników.

W odróżnieniu od Karla, który miał ponad wszelką miarę rozbuchane oczekiwania, Olivia zdawała się dziwaczką zupełnie innego pokroju. Pokroju zamykanego w szpitalach dla obłąkanych i nigdy już nie wypuszczanego na zewnątrz. Jeśli dodać do tego jej talent magiczny, myśliwy postanowił się nie wdawać w dyskusje i ignorować Olivie jak tylko mógł podczas podobnych napadów.


Kiedy Saxa przysiadła się do niego, objął ją jedną ręką i przytulił lekko.

- Odpocznijmy i trzymajmy się razem, a z pomocą magiczki i Morrytów jakoś z tego wyjdziemy. - Uśmiechnął się lekko i pocałował oparta o niego dziewczynę w czubek głowy.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 11-11-2019 o 10:39.
Cattus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172