|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-04-2007, 23:27 | #41 |
Reputacja: 1 | Jens trochę ożywił się na słowa Gabora o jutrzejszym początku szkolenia. 'Wreszcie coś ciekawego' Z rozpędu chciał dopijać napój, jednak zreflektował się, że już wszystko wypił. Odstawił tylko pusty kubek na stół. Rozejrzał się po nowo-przybyłych. Robiło się troszkę tłoczno. Nie wypowiadał się na temat Ilmarina. Cała sprawa jego pamięci trochę go ciekawiła, jednak chciał się przekonać jak to wygląda "w praniu". - Oczywiście, że nie chcemy się spóźnić! - powiedział podniesionym lekko głosem, udając, że wygibasy Ari nie zrobiły na nim wrażenia. Dosunął krzesło. Wygrzebał z kieszeni ostatnie srebrne monety jakie miał i skrupulatnie odliczając odłożył co się należało. Mina trochę mu zrzedła bo na dłoni za wiele nie zostało. 'Oby cały sprzęt i żarcie było zagwarantowane bo będzie krucho' Skrzywił się trochę na tą myśl. Odprowadził tylko wzrokiem Ari wychodzącą karczmy z uśmiechem na twarzy. Chwile po tym także skierował sie do wyjścia.
__________________ Nobody is perfect |
02-05-2007, 00:03 | #42 |
Reputacja: 1 | Wyszliście na ulicę. Tłum już rozpierzchł się po placach i karczmach Altdorfu. Gabor popatrzył na niebo i pociągnął nosem. - Chodźmy. Pójdziemy teraz obok portu i potem w dół ulicą, to zobaczycie przynajmniej z bliska statki. I cała trójka ruszyła ładną, brukowaną uliczką wprost do miejsca, skąd było słychać krzyki ptaków przemieszane z krzykami sprzedawców. Już widzieliście to miejsce dziś, ale to, co zobaczyliście gdy weszliście do starego portu było zupełnie czymś innym. Statki tutaj były duże. Ich białe żagle wyraźnie odcinały się od ciemnych kadłubów tworząc wspaniałą i barwną mozaikę. Dostrzegliście również masywne cielsko promu, które robiło naprawdę niesamowite wrażenie wielkością oraz bogactwem. - To "Graf Luitpold" - cesarski prom. Jak chcecie udać się do Talabheimu albo Marienburga to tylko tak - pospieszył z wyjaśnieniem Gabor. Poza tym oczywiście jak to w porcie mrowie ludzi, zarówno sprzedających jak i kupujących. Rozmaite towary znoszone ze statku sprzedawane były nieomal na ulicy, gdzie można było jeszcze coś sobie wybrać zanim trafi on dalej, na targowisko. Dlatego też częściej niż gdzie indziej widzieliście strażników, którzy bacznie przyglądali się wszystkiemu i wszystkim. Wreszcie zostawiliście za sobą port i weszliście w uliczki, które już rozpoznajecie. Ostatecznie trafiliście z powrotem pod karczmę, z której jakiś czas temu wyszliście. - Tutaj kończy się moja rola - Gabor zatrzymał się przed karczmą. - Od teraz jesteście już u Ilmarina i należycie do leśnego ludu. Obyście mieli więcej szczęścia niż ja.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
20-06-2007, 11:37 | #43 |
Reputacja: 1 | Ariane Vaskazey Ari niespecjalnie zauważyła coś godnego uwagi na tym samym niebie co Gabor, mimo,że stanęła zaraz koło niego i również zadarła główkę w górę. Możliwe, iż przez to drobne naśladownictwo swojego towarzysza wyglądała zabawnie, ale niewiele ją to obchodziło. Ariane miała nature dziecka i tą jeszcze niezmąconą niczym ciekawość życia, którą dorośli tracili niewiedzieć czemu, zupełnie niespodziewanie i niezauważalnie w pewnym okresie swojej dorosłości. A szkoda, bo oczy im się przez to zamykały na wiele nie tylko nieważnych spraw. Gdy dziewczyna usłyszała, iż idą znowu do portu uśmiech jej się poszerzył, choć tak naprawdę nie znikał prawie ani na chwilę z jej ładnej buzi. "Co prawda to już nie będzie płynąca woda której nurt można by obserwować, ale z pewnością znajdzie się wiele innych interesujących rzeczy." Oczywiście nie pomyliła się. Ogromne statki, tak cudownie komponujące się z obrazem całej okolicy wzbudzały jej podziw i zachwyt nad tym wszystkim czego jeszcze nie doświadczyła we wcześniejszym życiu. W między czasie dotarły do niej słowa Gabora: -"Graf Luitpold" - cesarski prom. i odwróciła się zaraz we wskazanym kierunku. Widok takiego kolosa o mało co nie sprawił iż opadła jej szczęka z zachwytu.. Gdy nadszedł czas powrotu, popatrzyła tylko ze smutkiem na znikający za nią widok nie zatrzymując się w marszu za Gaborem. Miała nadzieję, że w czesie szkolenia będą jeszcze mieli czas, żeby wyrwać się choć na chwilę na kolejne zwiedzanie. A przynajmniej popodziwianie tego co już ich zachwycało. Znalazwszy się już pod dobrze sobie znaną karczmą uśmiech dziewczyny odrobinę zbladł. Nie chciała żeby to był już kocniec wycieczki. Nie przepadała za obowiązkami, a te z pewnością się już niedługo zaczną. Pozatym nie znosiła pożegnań. W gruncie rzeczy Gabor był całkiem sympatyczny i szkoda iż nie mieli czasu dłużej porozmawiać. Choć z drugiej strony nastawanie na niego o jego opowieści też nie musiało być dla niego miłe.. Ari zrobiło się odrobinę przykro, że w sumie musiał przez nich wracać do przykrych dla siebie wspomnień. Spojrzała przepraszającym wzrokiem na swojego przewodnika i dygając lekko jak matka ją uczyła odezwała się naprawdę ciepłym tonem: -Dziękuje Ci Gaborze w swoim i imieniu i Jensa, chyba nic nie będzie miał przeciw temu, za czas który nam poświęciłeś, za twoje opowieści, ostrzeżenia i życzenia dalszego powodzenia. Nie mamy się po prawdzie czym odwdzięczyć, ale mamy nadzieję, że spotkamy się jeszcze nie raz i napewno postaramy się jakoś Ci wynagrodzić uganianie się z nami po całym mieści. Na koniec obdażyłą go jeszcze ciepłym uśmiechem i podała dłoń na pożegnanie. Z każdą chwilą pożegnania, która przybliżała ich do rozstania było jej coraz bardziej przykro.
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania." |
05-10-2007, 22:41 | #44 |
Reputacja: 1 | Dotychczas wzrok wyrażał uznanie Jens'a Falkenheim. Oczy błądziły po ogromie w jakim zanurzył go ojciec. Nowość, strach i zachwyt zmieszane razem ryły w nim pobitewny pejzaż. Zmieszane jak błoto z krwią, stanowiły materiał pod przyszłe domostwo, które miał zbudować. Dziękując Gabor'owi, oparł sie o słup, zostawiając to co było wokół za ścianą muru własnych myśli. Właśnie teraz, tak mu sie przynajmniej zdawało, zrozumiał swoje wcześniejsze zacofanie. Czekał na Ilmarina.
__________________ We wspaniałym popisie brutalnej siły Silnoręki zadał Thunder Flan 48 punktów obrażeń. Ostatnio edytowane przez Goldfinger : 07-10-2007 o 13:15. Powód: takie o |
18-10-2007, 12:22 | #45 |
Reputacja: 1 | Dwójka młodych ludzi weszło do środka. Gabor oddalił się w stronę zaplecza, jakby dla niego nie było już miejsca pomiędzy myśliwymi, którzy pewnie zjadą na spotkanie. Poprzednio w karczmie był półmrok i przygotowania do wieczerzy trwały niespiesznie. Teraz wszystko uległo zmianie. Ilmarin już był w środku. Wraz z nim było też sporo osób, które najwyraźniej przybyły na spotkanie Gildii. Elf zdawał się trwać nie zwracając uwagi na to, co się wokół niego dzieje. Dopiero przybycie dwójki uczniów sprawiło, że poderwał się i raźnym krokiem dołączył do nich. - Jak widzicie uczta już jest szykowana. Ale zanim się rozpocznie, chciałbym coś dla was dać. Jutro ruszamy w las, a przecież nie pójdziemy tam z pustymi rękoma. Chodźcie za mną - powiedział i ruszył do drzwi na zaplecze. Wąski korytarzyk prowadzi na tyły karczmy, gdzie przygotowano niewielki placyk otoczony ze wszystkich stron budynkami. Taka zamknięta przestrzeń dziwnie wyglądała w takim miejscu, gdzie nie było gwaru ani ścisku z ulicy. To również dobre miejsce na to, by swobodnie porozmawiać. Na placyku dostrzec można było kilka skrzyń, stojak na broń oraz okrągłe, słomiane tarcze. Miejsce takie jak to od razu kojarzyło się z placem ćwiczebnym i pewnie nie bez powodu. Ilmarin podprowadził swoich towarzyszy pod stos skrzyń przy jednej ze ścian. Poklepał rękoma drewno i rzekł: - Chciałbym byście teraz wzięli na jutro ekwipunek. Jednak nie jest to coś, co można wziąć jak miecz ze stojaka. Dzięki niemu macie coś upolować a w ostateczności nawet przeżyć, więc musi to być sprzęt odpowiedni. To, czym się posługujemy na codzień to nóż, łuk i włócznia. Noże pewnie macie swoje - jak chciecie to weźcie. Jeśli nie macie, to jutro jakiś dostaniecie. Akurat ta broń nie jest szczególnie ważna. Elf chwycił pokrywę skrzyni i podniósł ją. Widać, że sprawdza co jest w środku. Widocznie było to to, o co mu chodziło, bo zdjął wieko i sięgnął do środka. Po chwili w ręku trzymał kij. Kawałek zwykłego kija, długiego i okorowanego. Wydawał się lekko zagięty i trochę nierówny w grubości. - To jest łuk - powiedział Ilmarin. - Wiem, że nie tak sobie go wyobrażacie, ale tak jest. Solidne cisowe drewno jest na tyle twarde i sprężyste, że można z niego robić wspaniałe łuki. To, co możecie kupić na straganach to raczej będzie jesion albo brzost, bo łatwiej o ich obróbkę, ale tylko cis da wam potrzebną jakość. Obrócił kij w rękach. Wydawało się, że jest lekki jak piórko, a operowanie nim w powietrzu to bagatelka. - Łuki są sprężyste i pewnie nie raz się o tym przekonaliście. Chciałbym wam dać teraz łuk, który będzie tylko wasz. Taki łuk trzeba dobrać odpowiednio. Wszystko zależy od waszej siły oraz wzrostu. Odpowiednie proporcje we wszystkim pozwolą wam mieć najlepszą broń na świecie. Ilmarin otworzył kolejną skrzynię. Wyjął z niej kolejny kij, ale ten był podobny raczej do wędki niż do łuku. Mimo to łucznik sprawnie zaparł jeden koniec o ziemię a drugi przygiął tak, że mógł zaczepić pętelkę ze sznurka owej "wędki". Łuczysko wygięło się a cięciwa napięła. Elf spojrzał jeszcze krytycznym wzrokiem na łuk, pogładził drewno i w palcach sprawdził naciąg. Napiął ostrożnie cięciwę i zluzował ją bez puszczania. Uśmiechnął się i rzekł: - Tak, teraz to wygląda jak łuk. Doskonała robota, choć niekoniecznie dla Was. Chciałbym by każdy z was wziął go do ręki i spróbował naciągnąć. Niech popróbuje kilka razy na jednym naciągu, sprawdzi ile może napiąć i jakie napięcie nie jest dla niego problemem. Tylko pamiętajcie, by nie puszczać cięciwy bez strzały - za to będę karać. Przygotowany łuk postawił obok skrzyni i wyjął kolejną "wędkę", którą szybko przerobił na kolejny łuk. Obie bronie wręczył uczniom, by mogli spróbować swoich sił.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
19-10-2007, 22:15 | #46 |
Reputacja: 1 | Ariane odprowadziła Gabora smutnym spojrzeniem. „Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.” Ale jej smutek nie trwał zbyt długo, zaciekawiona rozejrzała się po izbie. Gdy ją opuszczali jakiś czas temu, była pusta, cicha i spokojna, teraz tętniła życiem, szum czynionych przygotowań dobiegał do dziewczyny z każdej strony pomieszczenia. Ariane uśmiechnęła się do siebie, była wesołym i energicznym dzieckiem, a zamieszanie jakie panowało w izbie skutecznie odwróciło jej uwagę od ponurych myśli. „Jest i nasz elf, wygląda jakby zapomniał o bożym świecie, tak się zamyślił. Ale dziwny. A jeśli myśli o jakimś okropnie trudnym zadaniu dla nas?” Ariane trochę się zaniepokoiła. Ilmarin podszedł do dziewczyny i jej towarzysza. To dziwne stworzenie strasznie onieśmielało zazwyczaj otwartą Ari, dlatego, spróbowała się uśmiechnąć, ale zamiast olśniewającego pokazu przedniego uzębienia, udało jej się pokazać tylko jego onieśmielony i nie całkiem uzębiony odpowiednik. Dziewczyna miała nadzieję, że skutecznie zamaskowała swoje zmieszanie, chociaż z boku pewnie wyglądało to komicznie. Elf zaprowadził ich na tyły karczmy, gdzie na małym placyku był plac ćwiczeniowy. Z jednej ze znajdujących się tam skrzyń wyciągnął wędkę, z której następnie, ku zdziwieniu Ariane zrobił łuk. Ale co on to wcześniej mówił? Coś o najlepszej broni na świecie? Do tej pory w starciach z braćmi najlepszą bronią były jej własne pięści, no i spryt, w końcu była od nich niższa i drobniejsza, ale nie dawała sobie w kasze dmuchać, przez co ciągle miała kłopoty. I co jeszcze? „Mamy wziąć nóż? Dobrze, że rodzice zanim się mnie pozbyli dali mi nóż w posagu. O czym ja znowu myślę……” Potrzasnęła burzą rudych włosów. Ilmarin podał jej i Jensowi, zrobione przed chwilą łuki. Dziewczyna wzięła do ręki ten przeznaczony dla niej. Był lekki, a nieobrobione drewno nieco szorstkie i niezbyt przyjemne w dotyku. „Może tym razem zrobię coś jak powinnam? Ten łuk nie różni się prawie niczym od tych, które miałam wcześniej. Przecież nie mam strzelać do celu tylko trochę ponaciągać cięciwę. To tylko ćwiczenia.” Ze zmarszczonym nosem, który zapewne miał wyrażać pełne skupienie i koncentrację, przez chwilę siłowała się ze swoim łukiem. Naciągała i puszczała, naciągała i puszczała, zgodnie z poleceniem Ilmarina, i jeszcze raz najmocniej jak umiała. Stwierdziła, że nie jest w stanie w pełni naciągnąć cięciwy, poza tym jej łuk był trochę za długi. Spojrzała na Jensa ciekawa jak jemu się wiedzie. - Chyba już wystarczy? |
25-10-2007, 00:21 | #47 |
Reputacja: 1 | Ilmarin widząc zmagania Ariane z łukiem podszedł do dziewczyny i wziął do ręki jej łuk. - To zobaczymy, czy wystarczy. Ten łuk wydaje się być za długi. Zaraz znajdziemy krótszy. Zabrał łuk, spuścił cięciwę i odłożył go do skrzyni. Wziął z niej kolejne łuczysko i ponownie napiął zakładając cięciwę. Wszystko odbyło się sprawnie i zręcznie, co w wykonaniu elfa nikogo nie dziwiło. - Spróbuj teraz. Powinno być dobrze. Jeśli cięciwa jest za twarda, to spróbuj ją poluzować na zaczepie. Łuk musi leżeć w twoich dłoniach tak, żebyś nie musiała się obawiać, że cię zawiedzie. Jeśli ten będzie odpowiadał, to spuść cięciwę i załóż ją. Powtórz to tyle razy, by każde ponowne naciągnięcie było takie same. Wtedy będzie można powiedzieć, że to twój łuk.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
25-10-2007, 23:18 | #48 |
Reputacja: 1 | Stal nieco z lewej obok dziewczyny. Trzymał luk w prawej dłoni, przyglądał się jemu długo, zanim zaczął brzęczeć. I grał tak długo jak się w niego wpatrywał. Wydawało się że czaszka skutecznie powstrzyma plątaninę jego urojeń. Jego Umysł, zamknięty jak ptak w ciepłej komorze, tętnił. Rozrastał się, mógł juz słyszeć życiodajne pulsowanie. Brzęk, brzęk. Narasta i do ciemnej rozpadliny urasta. Spadł, leci w ciemność. Rozgląda się. Gdzie jest placyk - zawołał. Tak, w jego umyśle był to potężny ryk. Ale tym razem kości czaszki skutecznie go stłumiły, tak ze z ust jego wydobył się skrzywiony pisk. Ciemność, nieograniczona, pustka zakręciła sie wokół niego. Splątując nogi ręce, ściskając wnętrzności, ból. Upadł. Przez mgiełkę zobaczył tylko blade światło. Na jego nieszczęście, ból żołądka stał sie teraz bardziej wyrazisty.
__________________ We wspaniałym popisie brutalnej siły Silnoręki zadał Thunder Flan 48 punktów obrażeń. |
26-10-2007, 14:31 | #49 |
Reputacja: 1 | Ariane wzięła od Ilmarina nowy łuk i zważyła go w dłoni. Wydawało się, że ten, jakby od razu dopasował się do jej ręki, nie ciążył, ani nie bujał się na boki. Łuk leżał lekko i pewnie, więc praktycznie nie musiała wkładać żadnego wysiłku ani skupienia, które tak malowniczo rysowało się na jej twarzy, po to, aby utrzymać go w dłoni. Dziewczyna była stosunkowo niska i drobna, więc poprzedni łuk, trochę dłuższy od obecnego sprawiał jej nieco kłopotów przy naciąganiu cięciwy. Poza tym, samo jego utrzymanie nie było takie proste, chociaż Ari nie była zupełnie niedoświadczonym łucznikiem. „No, teraz powinno pójść dużo łatwiej, może nawet zupełnie prościutko.” Ariane spuściła cięciwę. „Na szczęście, nie jest zbyt twarda. To do dzieła. I jeszcze raz, spuszczamy, naciągamy, spuszczamy, naciągamy, spuszczamy……” Z tym łukiem szło jej dużo lepiej, chociaż pierwsze próby osiągnięcia takiego samego naciągu jak poprzednio, nie były do końca udane. Ariane to jednak zupełnie nie przeszkadzało i z samozaparciem godnym nastolatki ćwiczyła dalej pod czujnym okiem elfa. Bardziej usłyszała, niż zauważyła jak Jens upada. Najpierw głośne klapnięcie, potem cichutkie sapnięcie. Zostawiła swój łuk i podeszła, a właściwie podskoczyła jednym długim susłem, do kolegi. Chłopak nie wyglądał zbyt dobrze, zielony na twarzy leżał zwinięty w kłębek na ziemi. -Co Ci się stało? O rety, nie wyglądasz za dobrze. Możesz wstać? Nie wywijaj mi tu teraz takich numerów, bo nie chcę iść sama na ucztę. Jej usta wywinęły się żałośnie w podkówkę. Ale w głosie Ariane słychać było strach pomieszany z irytacją. Gdyby to był któryś z jej braci, natychmiast złapałaby go za uszy i doprowadziła do pionu, co zważywszy na to, że była od nich niższa, nie była takim prostym zadaniem. Ale Jensa nie znała i nie wiedziała, czy tylko biedaczek udaje, bo przestraszył się zadań, które na nich czekały, czy naprawdę mu coś dolega. Nie chciała iść sama na ucztę, a potem być może i do lasu? „Co oni z nami teraz zrobią? Co ten chłopak wyprawia? No nie, a może naprawdę mu coś jest?” Spojrzała na Ilmarina czekając na jego reakcję. Ostatnio edytowane przez sheetal : 26-10-2007 o 17:27. |
26-10-2007, 23:22 | #50 |
Reputacja: 1 | Ilmarin również zainteresował się stanem Jensa. Spoglądał ciekawie na niego lekko przekrzywiając głowę. Założył łuk na plecy i podszedł do dwójki ludzi. - Chłopcze - chwycił go za podbródek - co cię boli? Co ci jest? Elf ciekawie zerkał w oczy ucznia próbując dostrzec w nich coś więcej niż tylko błysk bólu.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |