|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-06-2007, 18:58 | #1 |
Reputacja: 1 | Zwykły dzień Nad Uberwaldem zapada powoli wzrok. Pod koniec dnia targowego w karczmie panuje tłok. Karczma ma piętnaście pięcioosobowych stolików. Główna izba jest dużym prostokątem, od izby odbiegają drzwi na zaplecze i schody na piętro. Na piętrze są pokoje do wynajęcie. Prawie wszystkie stoliki są zajęte. Wszyscy debatują o losie miejscowego medyka. W mieście od zawsze leczyli kapłani drobne zabiegi czasem wykonywał miejscowy cyrulik Joachim Oswald. Kilka miesięcy temu do miasta przybył młody medyk. Medyk ma na imię Waldemar. Jest on bardzo uzdolniony. Szybko zaczął pomagać ludziom, za swoje usługi brał niewiele a czasem od biedniejszych nic. Często przychodził do domu pacjenta. Dla kapłanów to się nie podobało. Dwa dni temu gdy Waldemar wyszedł do swego pacjenta oni zrobili mu rewizje. Znaleźli pokrojone ciała i oskarżyli go o nekromancje. Waldemar broni się i mówi, że ciała są mu potrzebne do sekcji w celu zbadania anatomii człowieka i lepszej pomocy. Za pięć dni ma zostać spalony. W karczmie o niczym innym się nie mówi. Przy jednym ze stolików siedzą tylko dwie osoby. Ochroniarz Felix i krasnoludzki aktor Kadgar
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
15-06-2007, 23:45 | #2 |
Banned Reputacja: 1 | - Ech... - krasnolud westchnął ciężko. - Co to za czasy, w których każdy, kto chce zrobić coś dobrego dla ludzi dostaje dzbankiem w łeb i sztylet w plecy. Przecież ten medyk nie zrobił nic złego, sam się tłumaczył, że kroił tych ludzi, aby poznać ich anatomię. Ja tam mu wierzę, chociaż nic nie jest pewne w dzisiejszych czasach... Kadgar rozsiadł się wygodniej na krześle, poprawił fason swojej ciemnozielonej koszuli. Miał zamiar się rozerwać dzisiejszego wieczoru, jednak gdy zobaczył, że izba jest niemal pełna, po prostu usiadł sobie przy stoliku z jakimś Felixem. Podrapał się po lewym uchu, uważnie obserwując swojego rozmówcę oraz innych ludzi. - Jaka jest twoja historia? – zapytał po chwili przerwy. – Z pewnością musisz mieć jakąś, czym się trudnisz, jak tu trafiłeś? – Kadgara interesowały takie szczegóły, lubił wiedzieć wszystko i o wszystkim. Nie przestając przyglądać się ludziom czekał na odpowiedź Felixa. |
20-06-2007, 17:42 | #3 |
Reputacja: 1 | Kadgar Felix popatrzył na Ciebie zdziwiony. -Jestem ochroniarzem burmistrza, ochraniam go jak jest w pracy. Faktycznie chcą go spalić a równy człek z niego był. Ale co można z tym zrobić? Drzwi karczmy odtworzyły się i wszedł do niej miejscowy skryba Natan. Natan Po ciężkim dniu pracy wchodzisz do karczmy. Karczma pod głową Araba jest dziś przepełniona. Przodek właściciela ponoć przywiózł z wojny z Arabią głowę jakiegoś araba i powiesił jako szyld. Teraz szyldem jest drewniana głowa, która ma przypominać Arabską. Zauważyłeś swego znajomego Kadgara jak rozmawia z ochroniarzem burmistrza.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
21-06-2007, 13:13 | #4 |
Reputacja: 1 | O, Kadgar.pomyślał Natan. Hmm. Tylko kimże jest jego towarzysz. Nie można o nim powiedzieć że wygląda inteligentnie. Podejdę, porozmawiamy, mam dość atramentu i paieru na cały dzień. Podszedł. -Wolne to miejsce panowie? Mogęż się przysiąść? -Kadgar kiwnięciem głowy pozwolił. -Hmmmm... -zamruczał przeliczając zarobione dziś pieniądze. Przekalkulował w myślach na co może sobie pozwolić. Szybko odliczył trzy czwarte zarobku i schował do większej sakiewki, którą nosił w torbie, a której zawartość wysyłał co 3 dni rodzinie. Reszty został mu i tak pokaźny zarobek dwóch srebrników i trzech miedzianych. Dzisiaj miał pełne ręce roboty, to i pieniędzy sporo. -Karczmarzu... Piwo dla mnie i dla towarzyszy. I jeszcze nalewkę, aby gorącą i gęstą. - zawołał uprzejmie na karczmarza. Oddał mu większość swojego utargu, po czym oddał się delektowaniu znakomitym piwem, wyraźnie bez dodatku moczu.
__________________ Chciałeś dać swego Boga innym, choć tego nie chcieli. Żyli w zgodzie, spokoju, swego Boga już mieli... |
22-06-2007, 22:55 | #5 |
Banned Reputacja: 1 | - [i]Spadłeś wprost z nieba drogi Natanie, bo jestem ogołocony z kasy, a tak siedzieć w karczmie bez liku to raczej dziwny sposób na spędzanie dnia, zresztą, w gardle mnie suszy jak cholera![i] - podziękował Natanowi, uśmiechając się pod nosem. Pogładził swoją brodę. Warto zauważyć, że nie była taka, jak u innych krasnoludów, wprost przeciwnie, była krótko przystrzyżona, tak na jedną i pół stopy, co i tak jest mało dla krasnoludów, którzy potrafią zapuszczać brody długości 3, czy nawet 4 stóp długości! Dzisiaj Kadgar miał brodę uplecioną w warkocz, złączoną na końcu kilkoma pierścieniami. Czuł mały niedostatek, praca w kuźni nie dostarczała zbytnich dochodów, a jego grupa rozpadła się kilka miesięcy temu, po prostu nie byli zbyt zgrani ze sobą... tak więc krasnal musiał się zająć chwilowo kowalstwem. Nie chciał jednak tego robić do końca życia, nie do tego został stworzony. Sam planował, z własnej inicjatywy zebrać ludzi i jeździć po kraju, od miasta do miasta, od dworu do zamków, od bufetów do... pieniędzy, nie koniecznie tych zapłaconych za sam występ, bo gdyby aktorzy mieli z tego żyć, ten zawód już dawno by podupadł. - Tak więc... - zagadnął od niechcenia. Łokciami zaparł się o stół. - jak tam robota Natanie? |
23-06-2007, 10:51 | #6 |
Reputacja: 1 | -Robota? Nie wiem co to ich wzięło tak nagle, ale od tygodnia tylko robota i robota. Tych to tam... klientów coraz więcej zamiast coraz mniej. Ale narzekać nie wypada, bo przecie praca dobra i piniędzy dużo. Rodzince sie żyje jakoś. Ojciec ostatnio za piniądze co mu wysłałem kupił dwa cielaki i rozbudował warsztat. Coraz lepij im tam. Wpatrując się w naprzeciwległą ścianę sączył powoli piwo z kufla. -Ale co za brak wychowania z mojej strony. Przecie my sie nie znamy.- powiedział do ochroniarza burmistrza. Zapoznać sie wypada, nasz milczący towarzyszu. Moje imie- Natan. -powiedział wyciągając rękę.
__________________ Chciałeś dać swego Boga innym, choć tego nie chcieli. Żyli w zgodzie, spokoju, swego Boga już mieli... |
25-06-2007, 12:05 | #7 |
Reputacja: 1 | Felix popatrzył zdziwiony, widać był przyzwyczajony, że wszyscy go znają. Podał rękę a uścisk miał mocny. -Jestem Felix, pracuje jako ochroniarz burmistrza. Ty jesteś tym skrybą świątynnym? W karczmie panował gwar. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł dwójka obcych. Pierwszy był niskim łysym krasnoludem. Na jego ciele była masa blizn i tatuażów, z ubrania nosił tylko spodnie, jego jedyną bronią był wielki topór dwuręczny. Drugi był człowiekiem, miał kolczugę i kolcze nogawice spod których było widać watowane nogawice i przeszywanice. Nosił łebke, spod której wystawał waciak, miał młodą dwudziestoletnią twarz. Przy prawym boku miał przypięty kord i kołczan z bełtami, a przy lewym małą kuszę, taką jak do polowań. Obaj nieznajomi wśród ciszy jaka zapadła, podeszli do kontuaru. Krasnolud odezwał się zachrypniętym głosem. -Karczmarzu wódki i jadła. Człowiek odezwał się po tym jak się upewnił, że krasnolud skończył, miał spokojny głos. -I piwa.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
25-06-2007, 15:55 | #8 |
Reputacja: 1 | Wejście dwóch uzbrojonych gburów nie było nowością, więc z początku Natan prawie nie zwrócił na nich uwagi. W tych czasach każdy był uzbrojony. I prawie każdy był gburem. Popijając smaczne piwko i gawędząc z towarzyszami o ostatnich wydarzeniach rozglądał się dyskretnie po karczmie, przyglądając się gościom. Nie zobaczył nikogo znajomego, przynajmniej z początku. Po dokładniejszym przyjrzeniu się dostrzegłby kilku swoich klientów, ale nie zamierzał dokładniej się przyglądać. Jego uwagę przykuł towarzysz łysego krasnoluda, który siedząc przy stole wpatrywał się w trójkę rozmawiających przyjaciół...
__________________ Chciałeś dać swego Boga innym, choć tego nie chcieli. Żyli w zgodzie, spokoju, swego Boga już mieli... |
02-07-2007, 11:29 | #9 |
Reputacja: 1 | Najemnik popatrzył się na waszą grupkę. Do krasnoluda i najemnika podeszła trójka miejscowych rębajłów. Jeden ich przywódca o imieniu Ulrich zaparł dłoń na rękojeści szabli. Jego kompani Konrad i Edgar też trzymali ręce na broni. Konrad na mieczu a Edgar na nożach do rzutu. Ulrich przemówił swym gardłowym głosem. -Nie ma tu miejsca dla takich jak wy. Wynosić się stąd. Krasnolud wolno obrócił głowę zaczął się pienić i wstawać. Jego kompan wstał, był szybki podszedł do Ulricha i warknął. -Jeśli chcesz to możemy rozstrzygnąć czy to nasze miejsce, jest was trzech ale zaraz może być dwóch. Ulrich wyraźnie pobladł jednak nie chciał się wycofać przy wszystkich. Wziął kufel, który stał na kontuarze wypił go i chciał roztrzaskać go na twarzy najemnika. Towarzysz krasnoluda szybko odchylił do tyłu głowę i uderzył go ręką w rękawicy kolczej w brzuch. Krasnolud wstał i rzucił się na Konrada zanim ten wyciągnął miecz. Obaj przewalili się na stół roztrzaskując go. Edgar rzucił w krasnoluda nożem jednak trafił Konrada, który zawył, krasnolud złamał mu nos.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa zakalcem w ustach nie wyrośnie, dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi, w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |
02-07-2007, 17:17 | #10 |
Reputacja: 1 | Nagle drzwi do karczmy zaskrzypiały i wszedł Joachim Oswald. Jego ciemna karnacja, czarne oczy i brązowa broda kontrastowały z lekką śnieżnobiałą koszulą. Zauważywszy rostrzaskany stół i twarz Konrada umazaną we krwi przystanął. Znowu trzeba będzie nastawiać - pomyślał. Skrzypieni drzwi umilkło. Oczy wszystkich w karczmie nagle skierowały się w kierunku Joachima. Nastała cisza. Większość miejscowych posłała mu wrogie spojrzenie. Joachim zauważył Natana. Zwrócił się w stronę walczących z lekkim ukłonem -Ależ panowie nie przeszkadzajcie sobie, nie szukam zwady - i skierował swe kroki w stronę Natana omijając z daleka przybyszy ale rzucając co jakiś czas okiem na nich. Minął Konrada i szepnął pod nosem -Cholerne bydlęta, a niech się wreszcie zarżną - będzie spokój Usiadł przy stole Natana i lekko skinął głową Natanowi a potem Felixowi i Kadgarowi. No co się tak gapicie do cholery. Brudny jestem czy co? Siedział speszony i wpatrywał się w towarzyszy upatrując ratunku z tej niezręcznej sytuacji. Nie patrzył już w kierunku przybyszy - nie miał ochoty na zaczepki. Siedział jak na szpilka czekając na czyjś ruch.
__________________ Logic will get you from A to B. Imagination will take you everywhere - Albert Einstein Problemy z komputerem i Internetem – przepraszam wszystkich. Wkrótce się odezwę. |