Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-10-2010, 13:13   #61
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Jak zwykle do sprawy wpieprzyła się dzielna straż miejska, w osobie niezbyt inteligentnego osobnika. Oczywiście tłumaczenia, powoływanie się na koneksje, ani nawet wiele kontraktów ze strażą miejską na niewiele się zdały. Grim usiłował się wyrywać, zacisnął już nawet pięści, napiął mięśnie, jednak druga para rąk unieruchomiła go skutecznie. Grim przeczuwał, że łatwo się z tego nie wykaraska. Poprzysiągł sobie nawet, że jeśli nie wypuszczą go w ciągu dnia to zostawi całe miasto w cholerę i wróci do Karak-Norn, albo ruszy jeszcze gdzieś indziej. Najbardziej na nerwy zadziałał mu ten strażnik zwracający się do niego „nieludziu”. Grim miał ochotę spuścić się mu taki łomot, że ten nie wstałby ze szpitalnego łoża przez trzy miesiące. Pieprzony rasista. No ale czego wymagać, jeśli w mieście jest trochę ponad siedemdziesięciu nieludzi. Tym razem jednak Grim pobłogosławił brak swego topora, ci idioci byliby gotowi przetopić go na podkowy. Chociaż ludzcy kowale w tym mieście nie potrafili zrobić bardzo dobrej podkowy.

Zapach słomy nie był ulubionym zapachem Grima. Na samym początku wyjął wszelkie źdźbła słomy ze swoich włosów i brody. Później zaś usiadł pod ścianą i zaczął czekać. Czekał aż strażnicy pomyślą chwilę i go wypuszczą. W tym czasie zaczął działanie także jego „komitet powitalny” Który powiedział „Te nieludź! Dawaj buty, na mnie są w sam raz

Człowiek ten niestety nie wiedział, że trafił na krasnoluda który wcześniej by umarł niż oddał komuś swoją własność, zwłaszcza rasiście. Grim powstał, uderzył zaciśniętą pięścią w otwartą dłoń. Naprężył muskuły, mięśnie jego rąk były grubsze niż niejedna ludzka szyja. Grim splunął pod nogi tego który mówił o butach, krasnolud powiedział:

-Dać, to ja w ryj mogę dać. Jak żeś taki odważny to tu chodź.

Grim uniósł pięści w górę szykując się do bitki.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 16-10-2010, 14:01   #62
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Post wspólny...

Młokos nie lubiał dwu rzeczy - przerywania snu i złych wieści. Dzieciak miał zaszczyt zalizczyć obie.

- Cholera jasna!!! - znalazł pierwszą rzecz jaka nawinęła się pod rękę i cisną nią o ścianę. Z kufla niewiele zostało, sciana zaś wzbogaciła się o dziurę i spływające resztki piwa. Odsapnął głęboko i spojrzał na chłopaczka:
- Dobra... Coś wymyślę. Chcę wiedzieć kto był w tym nalocie, kto był na służbie, pod jakim pretekstem zatrzymali... Wszystko. I jak ktoś pójdzie przez to do ciupy to ja go nie będę wyciągał. I wszystko ma być załatwione jeszcze bardziej czysto niż zwykle. Zmiataj. A. Niech Maciej wytraśnie skądś jakieś inne mundury, każde mundury...

Znalazł wiadro z wodą i wsadził do niego głowę. Przez jego głowę przebiegło kilka myśli, z których najłagodniejszą było wsadzenie kosy między żebra strażnikowi, który wpadł na durny pomysł zatrzymywania transportu jadącego do Złotej Monety. Wsadzenie czyjejś dupy w mrowisko też było pociągające. Jednak te wszystkie przyjemności musiały poczekać...

*****


- Witaj Kedgar - przywitał się halfling jak zwykle, że używał ksywki , szczególnie nie wtedy gdy przychodził w interesach, zwykle osłabiało to skuteczność negocjacji.
Halfling wchodząc do sklepu pozostawił strażnika z zamku na zewnątrz. Zastanawiał się co też Młokos będzie miał mu do powiedzenia na przywitanie...

- Cóż za nispodzianka - Młokos na pewno nie był spiący, ale wyglądał jakby jeszcze chwilę temu był w wyrze. Na poczetek postanoiwił zagrać idiotę, a potem... potem się zobaczy.

- Prawdziwą niespodziankę to dopiero ja miałem gdy posłaniec przybył na zamek z wieściami... - odrzekł nie kryjąc ironii i uważnie obserwując reakcję Młokosa.
- Wieściami? - ziewnął wyraźnie maskując dokumentnie skrzywienie twarzy "Kurwa!" - Kieliszek wina? Przed interesem. - zapytał kalkulując ile to wszystko będzie kosztować i czemu, cholera, tak dużo.

- Co to za pomysły by ściągać mundury du'pontów? Hmm? Nie wmówisz mi , że to na bal przebierańców... - Na propozycję wina odrzekł - Czemu nie, ale nie myśl , że pozbywając się mnie cokolwiek ukryjesz - dodał z uśmiechem, ich wzajemne kontakty zawsze odznaczały się pewną dozą ostrożności, a halfling zwyczajnie nie zamierzał skonać otruty przy okazji miłej konwersacji.

- Nie. Mam coś do załatwienia na ziemiach Du Ponte'a i były... są mi potrzebne. Bodźmy poważni. Czasy pozbywania się kogokolwiek dawno minęły. Nikt nie chciałby, aby pewne rzeczy wypłynęły... - odkorkował butelkę i nalał sobie. Drugi z kolei dzień był z dupy wzięty.

- Masz rację, dlatego póki co zatroszczyłem się aby ta wiedza nie poszła dalej na zamek, choć nie wiem jak długo uda mi się sprawę utrzymać w tajemnicy. Jednak nie myśl , że uwierzę w tą historyjkę z du'pontami, dobrze wiesz, że każdy na naszym zamku tylko czai się by im dokopać, chciałeś zrobić coś takiego w ukryciu przed D'Arvillem? Nie mówiąc już o tym, że na ziemiach du'pontów, te mundury na niewiele ci się zdadzą. Co innego tutaj , w granicach ziem D'Arvillów... Tupik zastanawiał się na ile przyjdzie im grać w otwarte karty, nie było to proste wśród ludzi z półświatka...

- Dokopywanie w większej grupie ma jedną wadę - więlu chętnych do podziału... nagrody. Moze i wielu na zamku chce dokopać - nie przeczę - ale ilu tak naprawdę chce wyłożyć kasę? Ha? No właśnie. Dlatego wolałem to zrobić własnymi środkami i dla siebie mieć zarówno zyski jak i straty... Chyba, że potrzebujesz niewielkiego oddziału, który może podróżować otwartymi szlakami za dnia. Wtedy straż jest najlepszą przykrywką. Prawda?

- Pierdolisz, D'Arvill jeszcze by ci dopłacił, gdyby wiedział, że szykujesz się z akcją na du,pontów , a tak wpakowałeś się w niemałe gówno... i to jeszcze w takim czasie - dodał dla podkreślenia wagi sprawy. - Wiesz po śmierci D'Arvila i niedoszłym zamachu na dziedzica każda taka akcja może grozić stryczkiem, szczególnie jeśli ktoś porywczy zająłby się sprawą. - Tupik wiedział o czym mówił, mundury du'pontów w obrębie murów zamku mogły wskazywać na próbę zamachu, przejęcia zamku, odwrócenia uwagi i cokolwiek tylko mogło przyjść do głowy podejrzliwcom...

- Że co?!? - odstawienie szklannicy było autentyczne, a nie udawane; przynajmniej w zakresie informacji o zamachu. To dopiero była informacja... Czyli najemnicy nie kłamali... Cholera, w zasadzie... Umysł Młokosa ponownie przemyślał wszystko. Ktoś musiał siedzieć w zamku.

- Właśnie a każdy kij ma dwa końce, jak zapewne rozumiesz... Nasze interesy bez kontroli D'Arvilla mogły by się rozwinąć ... o ile nie skończysz w lochu czekając na wyrok. Wiesz jak zaczną się przyglądac reszcie twoich interesów to tylko głupiec nie powiąże mundurów i możliwości napaści. Przeciez wiem, że większość łupów które mi odsprzedajesz pochodzi z tych terenów, wiem bo kupcy się skarżą... - stwierdził halfling - A tak apropo towarów, jakiś solidniejszy zapas trunków będzie potrzebny i kilka innych zamówień o ile zdołasz jeszcze je zrealizować.

- Skarżą się? A mają jakieś dowody? Ja też mogę się skarżyć. Chyba jesteś świadomy, że nie tylko z tych terenów... W każdym razie. Skoro D'Arvilla nie ma, a właściwie jest... - zawiesił głos - próbowano zabić dziedzica to dołożę ci jeszcze kilka klocków. Ten nalot straży na transport był ukartowany. Ktoś bardzo dobrze zoirientowany w sprawach zamku się w to wmieszał. Złóż sobie chaos na zamku i odcięcie zaopatrzenia zamku w jedną całość. Co dostajesz? Zapas trunków wyciągnij do cholery ze spichrza straży zanim nie wychleją...

- Ooo - zdziwił się halfling choć niespecjalnie, - a skąd niby ktoś z zamku miałby wiedziec o twoim transporcie mundurów, które na dodatek zamierzałes użyć nie tu a na ziemiach Du'pontów w skrywanym i tajemniczym interesie? Jak rozumiem, to ktoś od ciebie na zamku wiedział i sypnął? - halfling z trudem ukrywa ironiczny uśmiech, sam zbyt długo był przestępcą by przyjmować takie kity, choć rozumiał Młokosa, sam na jego miejscu kombinowałby jak mógł byle tylko odsunąć od siebie podejrzenia.

- Zamierzasz rozmawiać o interesie czy grać w jakieś gierki? Mundury były przy okazji. W transporcie były trunki. Skoro ja płacę straży to du Ponte też może - nie uważasz? A opłacać kogoś na zamku...

Brak dalszego tłumaczenia właściwie potwierdził założenia Tupika. - Nie przyszedłem tu udowadniać twojej winy, nie muszę, zresztą i ja bym na tym stracił gdyby ktoś zakończył nasze interesy, przyszedłem raczej z propozycją wyjścia z tej kabały, bo bez poręczenia z zamku nikogo nie przekonasz, żeś chciał dobrze z tymi mundurami. Tak czy siak napad przed sądem , niezależnie gdzie byłby dokonany , kara jest jedna. Gdybyś jednak wykonywał polecenie ... i to kogoś kto realnie mógłby na zamku D'Arvillów zrobić użytek z mundurów, to może tym razem upiekłoby Ci się - dodał rzeczowo.

- A skoro o tym mowa - wyciągnął z kieszeni dokument Kressa i pokazał przez stół tak aby Tupik mógł przeczytać - działałem z polecenia. Chcesz się dopisać do tej historii? - schował pergamin. - A propos - nie o napad idzie... więc nie dorabiaj historyjek...

Ujawnienie dokumentu teraz nie było może najlepszym posunięciem, ale najwyrażniej Tupik zaczynał czuć się zbyt pewnie, a na to Młokos nie mógł sobie pozwolić:

- Z powodu podejrzewanej zdrady na zamku zachowywaliśmy to w tajemnicy. - dodarł, kiedy Tupik uważnie czytał jego treść i sprawdzał autentyczność podpisu Kressa

"Idiota " - pomyślał Tupik o Kresie nie komentując tego jednak na głos, po czym nieco konkretniej dodał:

- Pan D'Arvill już nie żyje, można by więc rzecz , że i dokument wygasł... poza tym podpisany jest przez dowódcę straży zamkowej więc i kompetencje są tu mocno ograniczone... Chmmm nie wiem jak przekonałeś tego barana do podpisania takiego dokumentu , ale winszuję, ciekaw jestem czy przyjmie na siebie całą aferę z mundurami. Tym bardziej, że przesyłka nie wyszła przecież dziś... to musiało trwać co najmniej tydzień, tak więc albo zdradził interesy lorda, albo zwyczajnie ze sprawą mundurów nie miał nic wspólnego.

- Zakładasz, że przesyłka nie wyszła dziś... Może... Zdecyduj się w której drużynie grasz. Bo skoro chcesz udowadniać moją winę - drzwi są tam. Jak chcesz coś załatwić, bo D'Arvill żyje - to pół tonu niżej.

- Wskazuję jedynie grube luki w twoich wyjaśnieniach, a to nie ja przecież będę cię przepytywał gdy sprawa wyjdzie na jaw. Do czego mam nadzieję nie dojdzie, zresztą między innymi dlatego tu jestem. List ci nie wystarczy, szczególnie nie przed samym Kressem, który byłby miał sam kłopoty przed resztą gdyby dowiedzieli się co podpisał i co niejako chroni... Zresztą to moje zmartwienie o tyle o ile może zakończyć nasza owocną działalność. A co do stanu zdrowia D'Arvilla wcale bym tego taki pewny nie był, Kress także dysponuje tylko niepotwierdzonymi wieściami.

- Konkrety?

- Mundury mogą przejść na sucho o ile zostaną faktycznie użyte w słusznej sprawie, czyli dla zamoncenia du'pontom . Naszych ludzi nie da się użyć do tej sprawy bo rozpoznani ściągnęli by reakcje ze strony Du'pontów. Twoi zaś, mogliby spokojnie zwiać i ukrywać się na naszych terenach, tu du'ponty Cię nie dorwą. To nie jest koniec konfliktu między rodami, lecz dopiero prawdziwy początek, teraz dopiero się zacznie a ... osobistości na zamku, nie mówiąc już o małoletnim Malcolmie, będą potrzebować każdego wsparcia i raczej nie będą wybrzydzać...
Chciałbym abyś przeniósł trzon swych działań na tereny du'pontó. Zamku w tej chwili nie stac na dodatkowe wewnętrzne kłopoty, a jak u nas się sypnie to nad okolicą zapanuje du'ponte , a z nim wcale ci lepiej nie będzie.

- Powiem to tylko raz. D'Arvill jest w niewoli u du Ponte'a. Mundury były mi potrzebne do odbicia go, bez pomocy zamku. Za co w zamian? za szlachectwo. Ale teraz szlag to wszystko trafił. - upił kolejny łyk cieńkiego wina. Blef może nie był najwyższych lotów, ale nie było po co się wysilać, jeszcze nie - Gorzej również mi nie będzie... A zamek pustym zostanie. Więc skoro zamku nie stać na kłopoty to proponuję list żelazny dla mnie i moich działań i trzymanie straży krótko, żeby wszyscy żyli... a ja zrobię swoje. Skoro mam wziąć du Ponte'a na własną klatę

-Halfling także upił łyk. - Chcesz mi wmówić, że w ciągu nocy posłałeś po mundury i wraz z winem po prostu ci je nad rankiem przywieźli? Albo masz manufakturę szwaczek - o której nie słyszałem, albo zachowaj sobie te kity dla śledczych. - Tupik wolał nie wspominać o wyprawie która ruszyła na odbicie D'Arvilla i która ruszyła bez mundurów... co czyniło tłumaczenie Młokosa dziurawym jak ser którego dopadły kruki.

- Chyba... że o niewoli D'Arvilla wiesz co najmniej od tygodnia, ale wówczas Kress jest zwyczajnym zdrajca który nie poinformował nikogo na zamku o tym co się stało z Lordem.

- Kradnę nie takie rzeczy... Tupik.

- Ale nikt w pobliżu nie trzyma mundurów, te można zdobyć na zamku Du'pontów, a to wcale nie dzień drogi stąd - odrzekł fachowo.
Nikt ci nie każe brać Du'ponta na własną klatę, masz przecież schronienie tutaj, schronienie które i tak aż dziw, że jeszcze się trzyma... najwyraźniej jednak i strażnicy mają swoje limity łapówek. Masz rację to dość dziwne , że wydali Ciebie mimo opłat które na nich łożysz... Ktoś ich pewnie przepłacił, ale tu raczej szukaj winnych wśród swojej konkurencji, Du'pontom by się to zwyczajnie nie opłacało. Listu żelaznego wydać nie jestem w stanie... choć mówiąc szczerze mam dostęp do pieczęci D'Arvilla a mając grosz czasu na podrobienie jego pisma, nie takie dokumenta byłbym w stanie stworzyć

- Trzyma... nie tylko te mundury. Ale nie o tym rozmawiamy. Nie wstawiaj mi kitu ze schronieniem. Możę ktoś dostał więcej od kogoś innego, albo sadzi się na jakieś stanowisko, kiedy nazwisko D'Arvill przestanie figurować w okolicy. Odcięcie zaopatrzenia się opłaca. Nie mówiąc o tym, że obawiam się, zę to ja mam więcej szpiegów w okolicy niż zamek i straż razem wzięci. Wyeliminowanie mnie więc wprowadzi dodatkowy chaos w powiedziałbym napiętą sytuację na zamku D'Arvill. Nie mogę działać szybko jeżeli zamek i straż nie dadzą mi wolnej ręki. Przecież nie chcielibyśmy sobie wzajemnie utrudniać? Prawda?

- Masz rację, ale widać, żeś dogadał się z Kressem w tej sprawie, przecież listu za darmo ci nie podpisał, prawda? - halfling upił łyczek zastanawiając się przy okazji na jakie sposoby odegrać się na Kressie za jego szczyt głupoty. Przez głowe przechodziły mu różne obrazy egzekucji, choć wiedział, że pewnie i tak żadnego nie zrealizuje. Za bardzo lubił Kressa mimo że czasami Tupikowi ręce opadały na wieśc o tym co wyczyniał.

- Nikt nie mówi o eliminacji, ale raz wprawioną maszynę sprawiedliwości w ruch niezwykle trudno jest zatrzymać... nie bez D'Arvilla którego obecnie nie ma, a Malcolm? Obawiam się, że wydałby wyrok nawet nie wysłuchując racji stron... Wolną rękę to możesz miec na ziemiach du'pontów. tutakj to oznacza po prostu bezgraniczne rabowanie, nie patrząc na to kogo rabujesz - a to już z punktu widzenia interesów zamku i okolicy nie najlepiej im służy. To przyzna każdy kto ma choć ćwiartkę oleju w głowie, a obawiam się, że osoby z którymi współpracujesz na zamku to mniejszość - ja i Kress nie przegłosujemy reszty, gdy będą się decydowały twoje losy... o ile w ogóle będą się decydowały. Mógłbym zajść do strażników i narobić im rumoru za przejęcie ściśle tajnej przesyłki i nakazać ją zabrać do zamku, stamtąd mundury mogą wrócić do ciebie... o ile będe wiedział co konkretnie chcesz z nimi zrobić, bo wiem, że odbicie D'Arvilla z użyciem tych mundurów na dzień dzisiejszy nie wchodzi w rachubę.

- Założenia po raz kolejny. Zakładasz, że będę kogoś rabował. Spójrz na to w innym - właściwym - świetle. W przypadku takim jak ten z mundurami zamiast zabijać strażników, czy ich ogłuszać chcę im pokazać papier i tyle. Jakbym chciał rabować to zapewniam, ze jestem w stanie to zrobić w taki sposób, że nawet nikt skargi nie złoży. Skąd wiesz, ze nie wchodzi w rachubę?

- A co twoi szpiedzy nie mówią ci wszystkiego? - uśmiechnął się tajemniczo halfling - Po prostu wiem i nie zamierzam, zdradzać źródeł swojej wiedzy, zresztą ty także nie mówisz mi wszystkiego co w przypadku mundurów staje się niemal oczywiste. Może więc rzeczywiście przejdźmy do interesów skoro uważasz że sprawa sama się jakoś załatwi... Mogę odzyskać dla ciebie te mundury, ale chcę mieć przynajmniej udział w łupach. Powiedzmy dwadzieścia pięć procent , co przy fakcie , że powstrzymałem wydostanie się tej wiedzy na zamek należy mi się jak psu kość - Tupik użył mało wyrafinowanego porównania, ale zwyczajnie zgłodniał i myśl o jedzeniu coraz natarczywiej przerywała jego myślotok. - Oczywiście możesz sam zająć się tą sprawą, zważ jednak że beze mnie cały zamek by już huczał od nowiny. Co zaś się tyczy nie wtracania straży... to możliwe byłyby konkretne ustępstwa na konkretne działania o czymś ogólnikowym raczej nie masz co marzyć, a papier Kressa zostanie zużyty przy pierwszej próbie osłonięcia nim szkodzących zamkowi interesów. Co prawda nie będzie to już twój ból lecz Kressa, ale na dłuższa metę przyda ci się coś konkretniejszego.

- Oh. Chwilę później cały zamek huczałby od nowiny, że to zamek był głownym odbiorcą kradzionych towarów. Ciekawe jak zareagowałaby reszta szlachty? Kupcy, którzy by się o tym dowiedzieli, mieszczanie... Cóż zastanawiam się ile trwałoby wywołanie zamieszek i do czego ono by doprowadziło. Uważaj Tupik, bawiąc się ogniem można popalić sobie palce... 10 procent i mundury i trunki znajdują się u mnie przed zachodem słońca. Coś jeszcze potrzebujesz? Bo chyba z jakąś listą zakupów przyszedłeś? A pora obiadowa się zbliża...

- A co napisane na towarach jest że skradzione? - Dobrze zresztą wiesz , że kupuję jedynie te rzeczy które da się zużyć, a handel z Tobą nie jest przecież powszechnie... infamizowany. Pozostali kupcy nie wiedzą co robisz, a miałby wiedziec jakiś majordomus przebywający niemal wyłącznie na zamku? 20 procent a za wino zapłacimy ... jak zwykle i przynajmniej konfiskata cię ominie. Zamek będzie potrzebował trochę nowych materiałów, mundurów, uzbrojenia - szykuje się niezły kontrakt, jeśli D'Arvill rzeczywiście padł to przecież nie sam a stracone wojsko trzeba odbudować.
"Zakładasz, że zamieszkami i burdelem na zamku, przejąłbym się bardziej niż własną kiesą..." - pomyślał fachowo i po staremu Tupik, nie ujawniał jednak swojego pełnego stosunku do D'Arvillów, taką wiedza można byłoby go szantażować, znacznie skuteczniej niż skradzionymi towarami.

- Nie, ale w papierach napisane za ile kupione. Każdego by zastanowiło dlaczego tak tanio... i kto, nie daj Przenajświętsza Panienko, na tym jeszcze zarabia... - Tupik mógł być teraz majordomusem... tak samo jak Młokos porządnym obywatelem... - Piętnaście procent.

- Trzy czwarte to uczciwa cena jak na spore zamówienia... A przynajmniej taka cena oficjalnie widnieje, choć prawda jest, że być może niepotrzebnie musiałbym się tłumaczyć... a skazanie głównego dostawcy mogłoby źle rzutować na opinię o robiącym z nim interesy. Ale ta akcją z mundurami tylko bardziej narażasz się na wykrycie, co będzie gdy strażnicy skojarzą niedawno odebrane mundury z najbliższym napadem?... - Zresztą twoja w tym głowa, żeby nic nie wyszło w najgorszym razie wszystkiego się wyprę, ale mundury i pół ceny za wino będziesz miał, może nawet przed wieczorem.

- Bierzesz mnie za idiotę? Uczepiłeś się wersji, że napadać chcę na ziemiach D'Arvilla. Powtórzę raz jeszcze. Primo: nie napadać. Secundo: nie na ziemiach D'Arvilla. Dotarło w końcu?

- Tak dotarło, ale nie dziw się moim podejrzeniom, nie byłby to pierwszy napad jakiego tu dokonałeś. Nietrudno skojarzyć skargę kupca z towarem który później kupuję... za pół darmo. Tupik wyjął kartkę papieru i począł spisywać zamówienie datowane na kilka dni do tyłu
Cytat:
zamawiam na rzecz zamku 8 beczułek wina " Far de Blę" w cenie 10 ZK za beczkę oraz zestaw mundurów
z wizerunkiem herbu du'pontów.

Majordomus Tupik
- Masz z tym zamówieniem będziesz bezpieczny jeśli by strażnicy robili kłopoty to zwyczajnie ich postrasz, że ci legalny towar skonfiskowali a cała sprawa miałabyć ściśle tajna z mojego polecenia i że jeśli wyjdzie, że ktokolwiek o tym rozpowiada, lub nie pozwala zabrać ci transportu to postrasz ich mną ... albo Kresem... albo jak wolisz. Jesli nie wyjdzie daj znać, osobiście się tam zjawie i narobię rumoru. Będę czekał na zamku na dostawę wina i reszty zamówień, tymczasem mam jeszcze coś do załatwienia w mieście, więc do zobaczenia Kedgar . Jak już sytuacja się nieco uspokoi, to bedziesz mógł sprzedawać na zamek wszystko co tylko zalega ci na składzie, niezależnie czy będzie to potrzebne czy nie. Do tego... potrzeba jednak ciut więcej spokoju niż mamy go obecnie. - Poza tym ile przewidujesz , że będzie z tych 15% ? Nie to , żebym nie wiedział, że na płotki się nie wybierasz, ale finanse i wydatki łatwiej planować gdy zna się środki jakimi się będzie dysponować Zapytał halfling na koniec, wiedząc, że póki co utargował część skóry z żywego niedźwiedzia. Nie wiedział jeszcze tylko ani ile niedźwidź był wart, ani tego czy po zabiciu, jego wartość nagle nie zmaleje...

- Ciężko powiedzieć. Jakieś... piętnaście procent całości. Jak ci powiem teraz 500 to się tego uczepisz, a ja nie lubie rzucać słów na wiatr. Nie w tym interesie... A propos żeby nie było, ze za pół darmo, to podniosę ceny. Pasuje mniemam? - dodał chowając zamówienie na zarekwirowany towar.

- Niekoniecznie, wówczas zasadnym byłoby pytanie czemu kupuję akurat od Ciebie... choć teraz mógłbym się chociaż powołać na stałość współpracy... Nie rób przesady, powiedzmy, że o 10% możesz wywindować cenę a i tak się jeszcze nikt nie skapnie. Z czasem, gdy już upewnię się, że nikt nie kontroluje wydatków będzie można zbliżyć ceny do tych rynkowych. - obiecał Tupik, wiedział, że w tej grze obie strony muszą odnosić korzyści ze wspólnych interesów inaczej wszystko może paść na łeb, przy próbie zmiany kontrahenta...

- No, tak... Jestem twoim ulubionym dostawcą... Dosyć tego gadania. Ja też muszę jeszcze coś załatwić. Przede wszystkim dorwać swój towar... - "i tego cymbała, który go wsadził w łapy straży" pomyślał uśmiechając się - Co do zamówień z zamku, to myślę, że jestem w stanie załatwić wszystko i szybko. Zwłaszcza jeżeli jest tego dużo. A mój układ z Kressem możesz zachować dla siebie. W zamku jest ktoś, kto robi pod górę... Wojenka rodów jak sam zauważyłeś wchodzi w nową fazę...



"Szlag jasny" - pomyślał Młokos, kiedy za Tupikiem zamknęły się drzwi - "Już 30 procent poszło się... Zostaje jednak urocze 70."
 
Aschaar jest offline  
Stary 16-10-2010, 19:10   #63
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Torturowanie w celu wymuszenia zeznań nie było ulubionym zajęciem Petera. Prawdę mówiąc nigdy w czymś takim nie uczestniczył, a na dodatek nie miał zamiar brać w torturach udziału, ani jako jedna ze stron, ani jako bierny obserwator.
Oczywiście jak każdy choćby trochę rozgarnięty człowiek mógłby od ręki wymienić kilkanaście sposobów służących łamaniu ducha za pomocą niszczenia ciała, ale nie bardzo wierzył w skuteczność takich metod, przynajmniej jeśli chodziło o osoby niewinne.
Złapany przez Yavandira wojak Du Pontów z pewnością niewinny nie był, ale i tak na to, co powie pod wpływam niezbyt delikatnej perswazji należało spojrzeć bardzo uważnie. I wziąć ogromną poprawkę. Ale o tym elf z pewnością wiedział równie dobrze, albo i lepiej, niż Peter.

Od torturowania więźnia znacznie ciekawsze było studiowanie wieży. A dokładniej - magicznej aury tego miejsca. Powiedzmy szczerze - bardzo nietypowej aury.
Peter wiele by dał za to, by był z nim teraz jeden z jego mistrzów z Akademii, bowiem moc, bijąca od wieży była nader nietypowa. I jeszcze bardziej niepokojąca. Zdawać by się mogło, że siedzi tam sobie coś, co czeka na nowego właściciela. Owo coś zdawało się być bezpańską mocą, czekającą na kogoś, kto by zechciał ją przygarnąć.
Gdy człek zwykły znajdzie skarb w złocie i klejnotach, staje się bogaczem. Umiejętnie wykorzystać to bogactwo i biedny poszukiwacz przygód stanie się KIMŚ.
A co będzie, jeśli jest to skarb magiczny? Nie w postaci przedmiotów nasyconych magią czy błogosławieństwem bogów, ale czysta magiczna siła, mogąca z niewiele znaczącego ucznia uczynić najpotężniejszego maga świata?
Czy jednak warto było iść za głosem pokusy?
Nic za darmo.
Stara jak świat zasada obowiązywała i w tej dziedzinie. Co trzeba było poświęcić, by zgarnąć to bogactwo? Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie. Tak przynajmniej mawiał jeden z filozofów, a wniosek z tego był jeden - gdy sięgasz po coś, co cię przerasta, możesz łatwo stać się ofiara tego czegoś.
Może ta magia nie czekała na to, by ofiarować się komuś w darze, tylko była drapieżnikiem chcącym zawładnąć naiwniakiem, który - nie patrząc na niebezpieczeństwa - rzuci się na zdobycz.
Nieraz myślał o potędze... Nie byłby magiem, gdyby takie myśli nie towarzyszyły mu każdego dnia. I może nawet w końcu zdecydowałby się zaryzykować, gdyby nie zniechęcający smród, towarzyszący owej ofercie.
Albo magia leżała sobie zbyt długo i powoli zaczynała się psuć - co byłoby rzeczą nigdy nie spotykaną, albo też od zarania była paskudna, naznaczona znamieniem zepsucia.
Chyba jednak lepiej było zrezygnować z tego niespodziewanego daru. Co za dużo, to - jak powiadają - to niezdrowo.

Słowa, jakie nagle rozległy się w głowie Petera, dobitnie świadczyły o tym, że rozmówca młodego maga jest wybitnie niezadowolony z takiej decyzji.
'Jak cię dorwę...."
Szyderczy, cichnący śmiech stanowił oczywisty dowód, że odchodzący tajemniczy ktoś miał groźby Petera w nosie. Albo gdzie indziej.

Peter usiadł, ignorując wiele mówiące spojrzenia wartowników.
Cholerny głos wyprowadził go z równowagi jak mało kto przed nim. Bękart. Też coś.
Fakt, niezaprzeczalny, że nie pamiętał swej matki, która odeszła z tego świata wkrótce po jego urodzinach.
Faktem, którego odrzucić nie sposób, było to, że ojciec bardziej sobie cenił Mathiasa - dziedzica i spadkobiercę, zaś Peter był raczej traktowany jak piąte koło. Zapasowe znaczy się. Teraz zbędne, ale może kiedyś się przyda...
Z drugiej jednak strony ojciec, chociaż zbyt często o swej zmarłej małżonce nie wspominał, ale nigdy nie powiedział o niej złego słowa, zaś na jego twarzy pojawiał się, gdy padało imię Gertrudy d'Orr, wyraz żalu.
Po matce, tak przynajmniej wspomniała kiedyś Katie, która w domu służyła dobre czterdzieści lat, odziedziczył oczy, ale cała reszta to był wykapany Johann. Może z wyjątkiem wzrostu, bowiem Peter był od swego rodziciela o pół głowy niższy.
Cholerny sukinsyn, pomyślał o właścicielu tajemniczego głosu. Miałby ochotę dopaść go i skręcić mu kark własnymi rękami.

A może o to chodziło? O to, by Peter, wściekły na cały niesprawiedliwy świat, wybrał się samotnie na poszukiwanie jaskini i owego głosu? Może, skoro nie podziałała przynęta w postaci wielkiej mocy, ktoś usiłował go zwabić w inny sposób?
Czyżby tamci dwaj, zaginieni towarzysze Pierre'a d'Arville, to było za mało na przekąskę dla owego "zwierciadła duszy", bez względu na to, jakim magicznym artefaktem, czy przedstawicielem demonów by ono nie było. Czyżby Peter miał się stać kolejną ofiarą?
Wątpliwe było, by to 'coś', co kryło się w podziemiach Wieży, poszukiwało nowego pana. Raczej kolejnego niewolnika.
'Obyś się stłukło' wysłał myślowy przekaz.
Tym razem odpowiedziała cisza.

A teraz pozostawał do rozwiązania jeden problem - powiedzieć Yavandirowi o przejściu i wciągnąć go w ryzykowną grę, czy też nie.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-10-2010, 21:29   #64
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Wychodząc Tupik był całkiem zadowolony - przynajmniej z własnych dokonań, bo cała reszta nie napawała go optymizmem. Czekała go poważna rozmowa z Frankiem, a i plany Młokosa nie nastrajały go zbyt pozytywnie. Nawet gdyby do napadu doszło na ziemiach du'pontów w przebraniu tamtejszych żołnierzy było tylko kwestią czasu kiedy skarga na wojsko dotrze do Du'ponta ... o ile Młokos nie czaił się na jakiegoś lokalnego kupca, który wybierał się przez ziemie du'pontów. Halflinga przestało to właściwie obchodzić z momentem w którym wytargował swoje 15 %. Oczywiście wciąż były one kreślone słowem na wietrze, jednakże w półświatkowych interesach słowo liczyło się bardziej niż dokumenta które nie zawsze dawało się stworzyć. No bo jak domagać się przed Sądem wykonania umowy przewidującej rabunek? Z drugiej strony Tupik wiedział, że wystarczająco zapracował na ów udział , bez niego sprawa na chwile obecną leżała by i zdychała... kto wie czy nie wraz z pomysłodawcą.

Młokos miał rację pod jednym względem, na zamku był ktoś zorientowany i przeszkadzający, wątpił aby mógł mieć jakikolwiek wpływ na zatrzymanie mundurów - nie było to w interesie kogoś przeciwnego D'Arvillom. Jednakże list i nocny posłaniec pozostawał faktem. Tupik wolał nie mówić o prawdziwej roli nocnego intruza. udaremniony zamach nie stwarzał dodatkowych pytań, posłaniec z wieściami już tak. Dlatego Tupik ruszył na szybki objazd miasta - a właściwie karczm, dopytując stajennych czy widzieli już danego konia i oferując okrągła koronę ( lub więcej w razie potrzeby i istotnych informacji) temu kto potrafi powiedzieć coś więcej o jeźdźcu, lub pochodzeniu konia. Miało to o tyle znaczenie że pozwalało choć w przybliżeniu ustalić czy intruz pochodził z miasta czy też przybył z odleglejszych stron.

Dopiero po przepytaniu stajennych a przy okazji także karczmarzy - skoro był już w mieście, mógł wracać na zamek - na nie mniej ważne rozmowy z Kressem i lady Lucienne. Karczmarzy dopytywał o jedno - o plotki. Na fakty raczej nie miał co liczyć... choć i w tym przypadku nieco się zdziwił gdy usłyszał, że Kedgar poszukuje najemników. "Robota istotnie poważna się szykuje, skoro właśni ludzie już mu nie starczają. Czy do zamku przypadkiem nie ma dojechać jakiś żołd?" - Tupika ciekawiło na co też zamierza napaść Młokos, ale jak to mówili w ich środowisku im mniej wiesz tym krócej zeznajesz.

Miał jeszcze jedną prywatną sprawę do załatwienia w mieście. Pancerzyk z wywerny zrobiony na zamówienie pasował jak ulał, jednak sam twórca - krasnolód rzecz jasna, otwarcie przyznał iż czasu starczyło mu jedynie na wykonanie zbroi - która de facto bardziej przypominała ubranie ze skóry niż typową żelazną ochronę. Była jednak twardsza od niejednego żelaza - zapewne z powodu łusek , które po śmierci gada trzeba było dodatkowo mocować... Tupik nie pamiętał już nawet czym gdyż krasnolód użył fachowego inżynieryjnego terminu który obecnie uleciał z głowy halflingowi. "Nitrowanie, nitonanie , nic to, zobaczymy co zbrojmistrz powie"
Sprawa była prosta i trudna zarazem. Prosta gdyż chodziło o wzmocnienie pancerza dodatkowymi okuciami, jak również i tarczy - na której Tupik z chęcią zobaczyłby szpikulec... najlepiej posrebrzany co by i na potwory się nadało od biedy. Trudna gdyz materiał był wyjątkowy, partacz mógł zniszczyć zbroje, a na druga taką raczej nie było co liczyć - Tupik nie dość że nie słyszał aby w okolicy grasowała jakaś wywerna, to jeszcze usłyszeć o niej a ją ubić - to były dwie różne sprawy o czym wiedział z własnego doświadczenia.

Zdziwił się wielce gdy zastał kuźnie zamkniętą, dopiero po podpytaniu sąsiadów dowiedział się, że krasnoluda wraz z jakimś przybłęda w nocy straż miejska zabrała.

Tupik rad nie rad wiedział już, że osobiście będzie musiał zajść do straży ... było mu to zresztą na rękę, gdyż nie wiedział jak zachowają się strażnicy otrzymawszy list od Tupika. " Jeszcze postanowią go sprawdzić osobiście... na zamku..." - ruszył wraz z zamkowym strażnikiem do miejscowego lochu - primo aby przygotować kapitana straży na wizytę Kedgara secundo, aby dowiedzieć się dlaczego najlepszy w okolicy zbrojmistrz został aresztowany.
Tupik był przewidujący wiedział, że właściciel sam ( choć nie koniecznie osobiście) zgłosi się do straży po towar tym bardziej , że miał list. Jednak skoro straż wyprawiła posłańca na zamek z wieściami, Tupik wolał uniknąć powtórki i osobiście zaręczyć, że nie ma się czym przejmować bo takie zadanie właśnie miał Kedgar i że zapewne sam zgłosi się po odbiór rzeczy. Pewnym niebezpieczeństwem mogła okazać się nadgorliwość straży, gdyby zawstydzeni listem postanowili sami bezwłocznie przetransportować rzeczy na zamek - a tego Tupik wolał uniknąć. Nierozliczone interesy, odpowiedzialność dostawcy za jakość wina i mundurów oraz dyspensy podatkowe i prowizje unijno kupieckie a także parę innych trudnych kupieckich zwrotów, miały wybić takie pomysły z głowy strażnikom.
" Chmm może jak uda się wyciągnąć szanownego Grima z loszku to odwdzięczy się solidną robotą z pancerzem ... i upust jakiś da większy... od biedy powiem, ze na zamek wzywany w celu reparacji zbroi lub inszych inżynieryjnych spraw..." Była to ostatnia sprawa która miał do załatwienia na mieście. Nie bez kozery , poruszając się od karczmy do karczmy zaczął rozglądać się za ewentualnym ogonem. Wraz ze strażnikiem znalezienie takowego nie nastręczało trudności, wystarczyło, że strażnik jechał dwadzieścia kroków za Tupikiem, aby ten mógł w alejce się schować, zaczaić i uważnie obserwować ewentualny ogon. Bardziej obawiał się o tajemnicę swoich działań niż o bezpośrednie zagrożenie dla życia, po prawdzie w mieście czuł się nieco bezpieczniej, niż na zamku wraz ze zdrajcą.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 16-10-2010 o 21:34.
Eliasz jest offline  
Stary 17-10-2010, 11:31   #65
 
Miaucur-Dymek's Avatar
 
Reputacja: 1 Miaucur-Dymek nie jest za bardzo znanyMiaucur-Dymek nie jest za bardzo znanyMiaucur-Dymek nie jest za bardzo znany
Ups. Sytuacja wyglądała coraz gorzej. Najpierw śmierć lorda, teraz okazuje się że jakiś człowiek Du'Ponte jest na zamku. Liścik pachnący lawendą. Lady Lucienne. Jednak nie będzie mogła zająć się Malcolmem, to zbyt ryzykowne. Ale ona? Nie wydawała się taka... Eh, kobiety. Jakże zmienne, jakże denerwujące, ale jakie pociągające... Obudź się! Nie daj się zwieźć pozorom. To może być tylko podstępna żmija w przebraniu. Trzeba będzie ją mieć na oku. I Malcolma.

A co jeśli to nie ona? Pomyślmy kto to mógł być. Po pierwsze, musi umieć czytać i pisać. Po drugie, to nie są bazgroły, ten ktoś jest w tym dobry. Wie o Bractwie, a nawet zna jego wewnętrzne sprawy. Ma jakiś plan. I musi mieć jakąś wyższą pozycję. "Będę czuwać." Musi mieć jakiś wpływ na decyzje na zamku.

Trzy dni. Do czego? Zamach? Jakieś pojedyncze morderstwo, panicza albo kogoś ważnego? A może otwarty atak na ziemie D'Arvill? Wskażę miejsce. Miejsce które można zaatakować? Słabą część muru, którą można zniszczyć przy oblężeniu? Sekretne przejście dla skrytobójcy? Miejsce gdzie coś jest ukryte? Tak dużo możliwości. Można się pogubić.

Cóż mogę zrobić. Chodzenie za paniczem krok w krok jest bezproduktywne. Wypadało by pogadać z Kressem by straż bardziej uważała. Ale to byłoby przyznanie się do kradzieży. Zresztą, chyba nie jest w najlepszym stanie. W sumie sam powinien pomyśleć o tym że coś się stanie za 3 dni. Albo szybciej. Jednak nie można zrobić nic lepszego niż obserwowanie. Tupik zajął się szukaniem informacji poza zamkiem i działaniem. No cóż, nie pozostaje nic innego jak obserwować zamek. Cały czas obserwował Lady. I Malcolma. Postanowił też mieć na oku Zygfryda. Jeśli nie mógł być przy wszystkich naraz, prosił swych kolegów ze służby by dyskretnie ich obserwowali.
 
Miaucur-Dymek jest offline  
Stary 17-10-2010, 14:00   #66
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Młokos wyszedł kilka chwil po Tupiku. Może nie pałał jeszcze chęcią krwawego mordu, ale kilka... kilkanaście połamanych żeber mogło ukoić jego nerwy. Jakoś nie przepadał za wybijaniem zębów; zresztą byłoby za dużo sepleniących, a żebra się zrastały.

Prędzej czy później wypłynie, że szuka najemników, co uwiarygodni bajeczkę jaką wstawił Tupikowi, choć miał świadomość, że "było blisko". W tym pieprzonym mieście po raz kolejny udało się coś załatwić za pomocą jedynego boga panującego wszystkim...

Tupik wspominał o broni, to oznaczało, że trzeba było odwiedzić lokalnych handlarzy żelastwem. Na pierwszy ogień poszedł "sklep ze starociami" Jakima. Facet skupował i sprzedawał wszystko, nawet jeżeli ostrze składało się z samej rdzy. Rozmowa była więc krótka i na temat. Młokos zainteresowany był wszystkim co było dobre i nadawało się do użytku, zwłaszcza bronią krótką... Broń wkrótce mogła stać się towarem deficytowym - jeżeli wybuchnie jakaś kolejna lokalna wojenka to ceny broni podskoczą... A ona będzie dostępna u Młokosa albo... przez Młokosa. Kupił dwa sztylety jeden przypinajać do pasa, a drugi wsuwając do buta i przykrywając nogawką.

Przechodząc koło siedzącego na skrzyżowaniu żebraka nachylił się do niego składająć datek:
- Potrzebuję sakiewkę miedziaków i kompletu wytrychów...
- Oh dziękuję szanownemu panu, niech Najjaśniejsza Panienka błogosławi... - Młokos nie słuchał skręcił w boczną ulicę sprawdzajać czy nie ma czasem jakiegoś ogona. Kolejny zakręt w wąskie przejście pomiedzy domami. Dwie sztuki złota, mieszek sporej wagi i wyrtychy szybko zmieniły właścieli.
- Panie... - chłopaczek zawahał się po czym wypalił - Majordomus Tupik rozpytuje po karczmach o konia i pieniądź żywy za informacje daje...
- Ja też... - Młokos nawet nie odwrócił się, jednak kolejne złoto poszybowało w górę i pięknym łukiem za plecy Kedgara. Nie dane złotej monecie jednak było spaść na bruk...

"O co chodzi z koniem??? Ktoś przybył na zamiek, nie... Miał przybyć na zamek? Może... Uciekł z zamku? Prawdopodobne. Kolejny klocek do układanki. Klocek, który nigdzie nie pasuje. Cholera" - myślał przemierzajac ulice i idąc w kierunku kuźni krasnoluda Grima.

Zakład był jednak zamknięty, a czeladnicy połknęli rybę i jeno "nie wiem", "nie ma", "nie wiadomo" z siebie wydusić umieli. Wypalił więc z grubej rury, ze zamówienie chciał złożyć, ale skoro nie ma z kim gadać to przyjdzie później i niech się nie ważą brać zamówień od innych zanim jego nie wykonają. Jeden tylko rozsądniejszy był i odparł, że nie mogą sami pracy brać...
W okolicy musiał być ktoś kto wiedział. I był. Starowinka w oknie na piętrze siedząca wyglądała na taką co to należała do tych co wiedzą.

- Pani szanowna, a pani możę nie wie co się z kowalem stało? - zapytał Młokos stając pod oknem, aby przez całą ulicę się nie drzeć.
- Co pan mówisz? - wystawiła głowę przez okno udając, że nie słyszy - Powtórz pan głośniej, bom głucha prawie...
"Taka z ciebie głucha kurwa jak ze mnie strażnik miejski" - pomyślał Kedgar i uśmiechnął się przymilnie i potrząsnął sakiewką: - Pytałem, czy nie...

Okno zamknęło się błyskawicznie i w tempie kozicy babinka znalazła się w drzwiach:
- Pytał pan szanowny o? - wymownie spojrzała na wyciągniętą dłoń.
- Pytałem, czy nie wie pani co się z kowalem Grimem stało - położył na dłoni srebro - "I tak za dużo, ale niech ma. Ja nie mam czasu..."
- A wiem. Straż miejska go w nocy zabrała... - drugie srebro zadzwięczało - pod pretekstem morderstwa bo go nad ciałem znaleźli... - skierowała wzrok na dłoń - razem z niejakim szczurołapem, co go de Watt zwą.
Babinka nie zrobiła kolejnej przerwy, wieć Młokos uznał, że wyczerpała temat. Kogo zamordowano było chwilowo mało istotne, bo jeszcze by się okazało, że to jakaś jego robota...
- Dziękuję. jeszcze trochę lekarstwa na słuch posiadam... - potrząsnął sakiewką i odwrócił się nie czekająć na jej reakcę. Trzeba się było jeszcze pofatygować do siedziby straży - oczywiście udając, że nic się nie wie o zatrzymaniu towaru.

Dzielna straż miejska reprezentowana była przez trzech trepów o inteligencji muła pociągowego. Przeszedł więc do frontalnego ataku na tego co jakiś raport pisał, choć ilośc kleksów...
- Słyszałem, że krasnolud Grim w lochu siedzi. Taki spokojny... Co się stało?
- E... bo... za morderstwo... A co się tak ineteruje? - wlepił te swoje tępe oczy w Kedgara szukająć dziury w całym i pozwalając kolejnej kropli atramentu spaść na pergamin.
- Bo broń miałem odebrać już opłaconą, a czeladnicy wydać mi nie chcą, a karła nie ma...
- Cholera... - zauważył, że atrament zaświnił kartę.
- Ale to bardzo dobrze, że straż tak szybko i sprawnie działa. Mieszczanie czuć bezpieczni się mogą... Datek chciałem na tak doskonałą straż złożyć - wyciągnął mieszek z miedziakami, do którego dołożył kilka sreber i ludwików, aby nie było... dało się z tego pożyć. Położył pokażny "datek" na stole i kontynuował: A tak pomyślałem, czy nie mógłbym zejść do lochu i szubrawca zapytać co z moim towarem? - Uśmiechnął się licząc na to, że ilość słow w połączeniu z wielkością mieszka i zajęciem strażnika dadzą pożądany efekt. Dwu pozostałych też wyraźnie skoncentrowało sie na "datku"...
- E... bo... nie można... Ale tylko na chwile! I bez broni - zauważył jednak sztylet dyndający u pasa - Zejdź no który...
- Oczywiście - Młokos odpiął sztylet - Poradzę sobie, nie ma powodu aby się kłopotać.

Szybko zniknął w zejściu zanim panowie zdążyli ustalić kto nie będzie przy podziale "datku". Do samych więźniów nie udało się dojść, bo krata na korytarzu zrobiła swoje. Dostrzegł jednak więźniów w jednej z cel.

- Grimm! de Walt! - syknął - mam nadzieję, że ktoś umie się tym posługiwać??? Rzucił pęk wytrychów przez korytarz tak, ze wpadły do celi de Walta - Jak nie to zagrzebać pomiędzy celami.

- Jak to nie zwrócisz?!? - wrzasnął na głos tak, że musiało to być słyszalne na górze rzucając równocześnie sztylet, który spadł trochę przed celą, ale szybko zniknął z pola widzenia - Ty szujo! Mendo! Policzymy się!!! I obyś zgnił w lochu! - kontynuował wchodząc po schodach. Trochę teatru jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

Jak burza w padł do sali i chwycił sztylet:
- A to pokurcz skubany! Jak mógł mój towar sprzedać tej mendzie pieprzonej?!! To zamówienie dla zamku iść miało... Do diabła i groma... - nie zwracajać uwagi na strażników doszedł do drzwi i znalazł się na zewnątrz.

Ci idioci, albo nie wiedzieli jeszcze o mundurach, albo byli zbyt zajęci Grimem. W końcu to pieprzone miasto miało więcej niż trzech strażników...

Teraz trzeba było dorwać konia i pognać do Zajazdu... Na chwilę trzeba było się przyczaić i poczekać co się stanie...
 
Aschaar jest offline  
Stary 17-10-2010, 21:07   #67
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Frank Kress

~ Zniknął, zniknął, zniknął... Kurwa mać, to nie był prestydigiditaorir... Kurwa!
Głowa pulsowała jak gdyby dostał w nią absurdalnie wielkim buzdyganem. Dziesiątki myśli jednocześnie wpadało do niej odbijając się po wielokroć od ścian aby po wzbudzeniu niemiłosiernego rezonansu ulecieć nie pozostawiając nawet jednego klarownego wniosku. Było źle i czuł to każdą komórką swojego ciała.
Fakt, że Jean leżał w jeszcze gorszym stanie nijak nie poprawiał oglądu sytuacji. Frank starając się nie upaść podszedł do przyjaciela delikatnie kopiąc go w bok. To, że kopnął go bosą stopą lekko go zdziwił, lecz po szybkim lustrowaniu stołu odnalazł swój but przez który wciąż jeszcze przesiąkało wlane do wnętrza wino ~ Na rany! Musiało się dziać. ~ kolejny znacznie silniejszy już kopniak wymierzony w bok towarzysza również niczego nie zmienił, podobnie szarpanie, czy bicie po twarzy otwartą dłonią. Dopiero nałożenie na głowę największego z pucharów i miarowe uderzenia żeliwnym pogrzebaczem wywołały pożądaną reakcję
- Psia twoja mać! Kress! Na łby się żeś pozamieniał z kimś?!

Reakcja nie dość, że pożądana, była nad podziw trzeźwa co wprowadziło kapitana w nieco lepszy humor.
- Później o tym porozmawiamy, teraz pilniejsze sprawy powinny wpłynąć na nasze rozważania - powiedział z uśmiechem podając półsiedzącemu kielich z winem - Pij, powinno zabić smak buta w ustach.
Pierr nie protestował, nie chciał nawet wiedzieć, co faktycznie wywołało paskudny smak jaki odczuwał w ustach. Ciecz wypływająca z buta zbrojnego przy jego każdym ruchu nie mogła na szczęście z niczym się skojarzyć.

***

Odgonił natrętnie latające wokół jego głowy muchy po czym mało przychylnie spojrzał na zdającego mu mętną relację człowieka.
- Raz jeszcze poproszę, tylko składniej tym razem.
Wypił ostatni łyk przygotowanego przez ochmistrzynię naparu wykrzywiając się przy okazji jak gdyby znów pił z własnego buta.
- Izby pilnowali zgodnie z poleceniem dwaj ludzie. Rozkaz był jednak jeno trwać do północy, kiedy to miał Kapitan wrócić i sam ciało sprawdzić.
- I nie przyszło wam kretyni do głowy, że skoro się nie zjawiłem, to rozkaz pilnowania utrzymany jest w mocy?
- Przyszliśmy przecie zapytać, ale sam Pan Kapitan odejść kazał wyrażając się, tu za słowa przepraszam "A idźcie w pizdu!".

Frank złapał się za twarz, żałując, że nie przystoi mu zapłakać nad marnym swym losem. Kopnął walający się pod nogami kłębek słomy po czym spokojnie już spojrzał na podkomendnego.
- Jesteście kretynem Gestard, właściwie nie tylko kretynem, ale idiotą, imbecylem i kozim bękartem w jednym marnym ciele. Nie wywalę was na zbity pysk tylko dla tego, żeście wojak doświadczony i nawet jeśliście bystrzy jak woda w wiadrze, to jednak żelastwem machacie jak mało kto a takich na zamku trzeba będzie za chwilę ilu bogowie dadzą.
Przez chwilę cisza, przerywana jedynie miarowymi pluskami, wypełniała całą dostępną przestrzeń.
- Dobrze - kapitan przetarł oczy zbierając z nich resztkę zmęczenia. - Zwołaj mi za chwilę dziesiętników.
- Zwołać -
Gestard zrobił dłuższą przerwę rozglądając się niepewnie po pomieszczeniu - tutaj?
- No wyobraź sobie.
- Tak jest.

Zasalutował po czym pobiegł wypełniać polecenie.
Frank odchylił się na niewielkim zydlu spoglądając na Jean Pierra wciąż ściskającego potężne wymiona tak aby ciepły jeszcze biały płyn wypełnił cały cebrzyk.
- Możesz sobie wierzyć w te specyfiki, ale wiedz, nie ma nic tak dobrego na kaca jak świeże mleko - odrzekł odstawiając naczynie od ust i ścierając rękawem białe wąsy.
 

Ostatnio edytowane przez Akwus : 17-10-2010 o 21:15.
Akwus jest offline  
Stary 18-10-2010, 15:53   #68
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Hufiec D`Arvill

Ród D`Arvill utrzymuje stały hufiec na poziomie jednej setki zbrojnego luda, są to w znakomitej większości etatowi żołnierze, lecz w związku z trudną dolą zbrojnych noszących na mundurach żółto czerwone barwy, często zachodzą w formacji liczne zmiany kadrowe.

Zbrojni dzielą się na dwie główne grupy:
Straż Miejską, oraz Huf właściwy z czego obie grupy są zasadniczo niezależnymi formacjami z własną strukturą oraz dowództwem. W normalnych warunkach nad dowódcami Straży i Hufca stoi zawsze senior rodu, który koordynuje ich poczynania. W zaistniałej sytuacji pewnym jest, że dojdzie do sporów kompetencyjnych pomiędzy Safianem Merą dowódcą Straży Miejskiej, a kapitanem Frankiem Kressem dowodzącym Hufcem.

Zadaniem pierwszej z grup jest przede wszystkim zaprowadzenie porządku w mieście, pilnowanie spraw bieżących, kontrola wwożonych towarów, pobieranie opłat portowych czy bramowych. To oni interweniują w przypadku karczemnych awantur, czy zatarczków pomiędzy kupcami. Obsadzają stale baszty wypatrując niebezpieczeństwa, a w przypadku zagrożenia są też przygotowani do obrony murów miejskich. Do wypełnienia tych zadań Mera ma 40 ludzi, którzy podzieleni są na mniejsze oddziały odpowiedzialne za poszczególne zadania.

Stała załoga zamku liczy 40 zbrojnych, z czego połowa to woje zaprawieni w bojach, którzy prócz pełnienia stałej straży oraz wyjazdu z seniorem rodu jako jego drużyna przyboczna odpowiedzialni są za szkolenie nowych rekrutów.
Kolejnych 20 ludzi to lekka jazda - zwiad, rekonesans, oraz pilnowanie szlaków to ich główne zadania, oni również strzegą w miarę potrzeby urzędników, czy pilnują terenów narażonych na "przypadkowe" zapędy sąsiadów.
Wszyscy żołnierze D`Arvillów sprawnie radzą sobie z końmi i często używają ich jako szybkiego środka transportu, choć walczą głównie pieszo. Od czasów objęcia funkcji dowódcy zbrojnych przez Franka Kressa wszyscy zbrojni przechodzą ostre treningi łucznicze, co wielce zwiększyło ich skuteczność w walce dystansowej. Trwają również próby ćwiczeń z bronią palną, lecz ze względu na koszta, ta opcja jest nadal bardziej w roli ekscentrycznej zabawy.

Mundurem jest im zwyczajowo strój typowy dla lekkiej jazdy, wygodny w podróży, łatwy w utrzymaniu. Oficerowie noszą skórzane uniformy krojone na nową modę oraz szerokie kapelusze podniesione z jednej strony. Pozostali żołnierze prócz drużyny przybocznej, która musi wyglądać po prostu reprezentacyjnie i którzy są wyposażani całkowicie na koszt suwerena, mają dużą dowolność w uzbrojeniu i wyposażeniu, które żołnierze zapewniają sobie we własnym zakresie, skutkiem czego jest ono bardzo zróżnicowane, a elementem wspólnym są zazwyczaj tylko naszyty na strojach wierzchnich uproszczony do jednego koloru herb rodu. Służba w szeregach D`Arvillów jest uznawana za zaszczyt, więc hufiec nie ma zazwyczaj problemu z nowymi rekrutami, którzy po zdobyciu odpowiedniego doświadczenia, o ile nie uzupełnią braków drużyny przybocznej, odchodzą na służbę do oddziałów najemnych, które zwyczajowo przyjmują ich z otwartymi rękami.

Opis możliwości mobilizacyjnych D`Arvillów w kolejnym poście.

[Post techniczny]
 
Akwus jest offline  
Stary 18-10-2010, 16:53   #69
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Zakneblujcie go - polecił i poszedł do Petera.
- Panie d'Orr, jak na razie nie mieliśmy powodu zakłócać ci kontemplacji, ale teraz potrzebuje się czegoś dowiedzieć. - powiedział półgłosem przysiadając na pietach koło maga. - Pod wieczór zjechać mają ich zmiennicy, nie wie ilu ale pewnie nie mniej niż tych tu. Gdyby doszło do walki ilu z zasadzki zdjąć potraficie. Szczerze, bez koloryzowania, nie ma tu wieśniaków na których trzeba robić wrażenie.
- I druga sprawa, wedle ich obyczajów pod wieczór żarcie wozili tym na wyspie, z odpływem. Jak wcześniej popłyniemy połapią się i nas wystrzelać mogą. Trzech ich, ale i kawałek wody do przepłynięcia. Wiem na co stać chłopaków Kressa i Kosmę, a na co stać was panie d'Orr?
 
Mike jest offline  
Stary 18-10-2010, 20:08   #70
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Nie uczono mnie, co prawda, bym zza winkla na kogoś napadał - odparł cicho - ale co nieco potrafię.
Tu Peter rękojeści miecza dotknął.
Studenci, nawet takiej Akademii, nie cały czas na naukach spędzali, zaś pojedynki, wbrew zakazowi, też się zdarzały, ale nie na magię, bo tego zakazu przestrzegano pilnie.
- Problem jednak na tym polega, panie Yavandirze, że po zniknięciu tego tam - mag kciukiem wskazał zakneblowanego więźnia - więcej ich przybędzie, niźli poprzednio było. Ja bym tak zrobił, i wy pewnie też. A ludzi du Pont ma pod dostatkiem.

- Na magię za to za bardzo bym nie tu liczył - Peter jeszcze bardziej ściszył głos, na tyle, by nikt poza elfem nie słyszał jego słów - jeśli o to pytacie, panie Yavandirze.
- Nie rozmyślaniami się bowiem zajmowałem przed chwilą, ale studiowaniem tego, co w Wieży siedzi i czeka nie wiadomo na co lub kogo. I na tym drugi problem polega. Nie do końca wiem, jakie skutki wywoła nasza wycieczka na wyspę. Przydałoby się nam paru chłopców, co to nie tylko orężem machać potrafią i diabła się nie boją, ale i siano mieli w mózgu i na złe podszepty odporni byli.
- Są tacy?
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172