Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-07-2011, 23:21   #121
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Sigfrid przybył na miejsce spotkania z uśmiechem na ustach. Miał na sobie nowe, jeszcze nie upaćkane błotem gościńca buty, wykonane z przedniej skóry — poza tym jednak ubrany był tak samo, jak poprzednim razem; tkaniny jego ubrań — różnokolorowe, lecz wyblakłe, poprzecierane i przesiąknięte zapachem ziemi — nie robiły najlepszego wrażenia. Mężczyzna podrapał się po brudnej szyi i poprawił zielono-niebieską czapkę, spoglądając na towarzyszy. Można było jasno stwierdzić, że był szczęśliwy z licznych swych ostatnich nabytków.
— Och, bardzo dziś w istocie gorąco — powiedział udawanym głosem, po czym wyciągnął chustkę i ostentacyjnie przetarł czoło — pański gest podpatrzony dawno temu u któregoś z wyższych pozycją kapłanów. — W istocie. — Po wyruszeniu jednak nachylił się do Jansa ZInggera i mruknął: — Naprawdę się pocę! Gdym kupował to wszystko, nie przyszło mi do łba, że to będzie takie ciężkie. Powinienem był jeszcze kupić krasnoluda, co by to wszystko dźwigał.

Po paru minutach grupa zbliżyła się do posterunku mytników. Sigfrid wygrzebał z sakiewki srebrną monetę i podał urzędnikowi, zamierzając dodać nonszalanckie „reszty nie trzeba”. Zwyciężyło jednak ostlandzkie skąpstwo i grabarz w milczeniu przyjął zwrócone mu sześć pensów. Gdy tylko wszyscy zapłacili i ruszyli dalej zadbanym traktem, mężczyzna ozwał się nieco niepewnym głosem:
— Może tym razem zawczasu ustalmy, kto po co gdzie idzie? Bo mnie to niby nie przeszkadza samo w sobie, ino nie chciałbym wpaść znowu na jakieś ghule ot tak, nie wiedząc o niczym…

Grabarz spojrzał na swych towarzyszy. Wspomnienia ostatniej podróży już zaczęły się dla niego zamazywać, ale pozostała nabyta w kulminacyjnym jej punkcie ostrożność. Z drugiej strony jednak — należała ona raczej do sfery racjonalnej; jeśli chodzi natomiast o sferę emocji, to Sigfrida już zaczęła ogarniać ekscytacja nadchodzącą wędrówką. Nie mógł się doczekać, by zobaczyć Seldońskie Wzgórza, a jeszcze bardziej niecierpliwił się na myśl o powrocie i obiecanej zapłacie.

***

Gdy dotarli do karczmy, Sigfrid, wzdychając z ulgą — ciesząc się, że może w końcu pozbyć się ciężaru — zrzucił plecak, rozpiął płaszcz, czapkę zdjął i położył na stole, po czym zamówił obfitą kolację. Zamierzał też przez chwilę wynająć pokój, ale odstraszyła go cena, toteż przenocował we wspólnej sali. Rano był gotów do dalszej wędrówki.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 18-07-2011, 20:24   #122
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Krasnolud pojawił się na miejscu spotkania. Szedł obładowany zakupionym sprzętem, a na jego głowie błyszczał nowy czepiec kolczy. Jednak nie to było najdziwniejsze. Krasnolud nie szedł sam. Prowadził ze sobą najemnika, za którego usługi musiał zapewne sporo zapłacić, bowiem człowiek ten był uzbrojony po zęby i z daleka wyglądał na wprawionego w boju żołnierza.

Na plecach Khaldin miał niedużych rozmiarów worek, który się poruszał, jakby w środku było coś, co próbowało wydostać się na zewnątrz. Na pytające spojrzenia zgromadzonych poklepał worek ręką. Dało się słyszeć ciche miauknięcie z jego wnętrza.
-To Sigrfid,mój kot. - Odparł z uśmiechem na twarzy, puszczając oko w stronę Sigfrida człowieka. Następnie zwrócił się w stronę najemnika wręczając mu butelkę z gorzałką. -Na przód marsz! Komu w drogę, temu flaszka w łapę! - zakrzyknął śmiejąc się z nowego, śmiesznego powiedzonka i wręczając towarzyszowi butelkę z trunkiem.

-Ci tutaj- zwrócił się do żołdaka - są jak piąte koło u wozu. Nie licz na nich w walce, bowiem nie znają się na niej ani trochę, no może poza Jansem. A i uważaj na tego - wskazał na Carolusa- to magik. nie można mu ufać. A widzisz tą - spojrzał na Luizę- chyba za niewielką opłatą mógłbyś się z nią przespać. Może za następną premię, hę?Ten z kolei - mowa o Sigfridzie - lubi jeść psy, dlatego też kupiłem sobie kota, żeby mi go nie zjedli. Postanowiłem, że nazwę go tak samo. Może mój kot też zacznie jeść psy i okaże się groźniejszym zwierzęciem niż przypuszczamy. Ten ostatni, to właśnie Jans. Jest trochę skryty. - krasnolud komentował wszystkich na głos nie przejmując się tym, że go słyszą. Zamierzał po prostu przedstawić ich swojemu najemnikowi, ponieważ będą razem podróżowali.

Po drodze usłyszał zaczepkę słowną Sigfrieda. Postanowił odpowiedzieć na nią zwięźle.
-Po co idziemy? My idziemy przodem, a wy za nami.

Khaldin wpadł tez na świetny pomysł. Jako, że razem z nowym towarzyszem stanowili znaczną siłę militarną grupy, może któryś z obecnych chciałby wstąpić do oddziału Khazada. Wystosował taką propozycję do Jansa, który wydał mu się najbardziej wojowniczy z całej reszty.

-Co ty na to Jans? Nie odrzucaj tej propozycji, dołącz do oddziału "Trąci-czerepów". Na razie jest nas dwóch, ale z tobą będzie nas trzech, a to już potężna siła. Pomyśl tylko, wojaczka to cudowna rzecz. A z nami czeka cię sława i bogactwo. Dzisiaj mój oddział będzie w karczmie pił najlepsze trunki i spał w najlepszych komnatach. Zapraszam Cię, na mój koszt. Chyba nie odmówisz dumnemu krasnoludowi? Jeśli do nas dołączysz to dopomożemy Ci jak będziesz miał jakieś problemy. Wiesz, w walce będziemy pilnować twoich pleców i możesz liczyć na nasze wsparcie.- namawiał Khaldin.

Kiedy dotarli do "Trzech piór" krasnolud od razu zamówił najlepsze jedzenie i pokoje jakie były w gospodzie. Zapłacił za siebie, najemnika i Jansa, jeżeli przystał na jego propozycję. Zamierzał tego wieczora dobrze wypić i dobrze zjeść. Dbał też, żeby jego nowemu człowiekowi niczego nie brakowało. Wiedział, że wojownicy maszerują na żołądkach, także nie szczędził na jedzeniu dla niego.
Droga opłynęła mu szybko przy butelce. Napotkawszy strażnicę mytnika zapłacił oznaczona kwotę, bowiem sam nosił biel i czerwień. Chciał dać dobry przykład.
 
Mortarel jest offline  
Stary 19-07-2011, 10:41   #123
 
Witch Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Witch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znany
Będąc gotową do drogi ruszyła na spotkanie Carolusa. Szczęściem nie zdołał oddalić się jeszcze od apteki, którą wskazał jej informator. Rozpoznała plecy młodzieńca i zawołała do niego. Przyśpieszyła kroku kołysząc biodrami i odgarnęła zwiewnym ruchem włosy opadające na dekolt.

- Carolusie – zmrużyła oczy w uwodzicielskim uśmiechu. – Jakże się cieszę, że cię widzę. Martwiłam się już, ze odjedziesz zanim znów cię zobaczę. – Zbliżyła się do mężczyzny obejmując jego ramię i zaczęła prowadzić w stronę miejskiej bramy. Pasek dużej , przewieszonej torby umiejscowił się między piersiami, tym samym czyniąc je jeszcze apetyczniejszymi. Skinęła znajomemu strażnikowi z nieskrywaną sympatią, po czym zaraz spojrzała w twarz maga.
- Nie mogłam się pogodzić z tym, że pożegnaliśmy się tak nagle. To z mojej winy, mam nadzieję, że nie będziesz miał mi tego długo za złe. – Wychyliła się obdarowując Starka miękkim całusem. Zamruczała cicho odchylając głowę.
Słyszałam dokąd się wybierasz i postanowiłam ci towarzyszyć. Z resztą może odnajdziemy zioła, które i mi się przydadzą? – mrugnęła porozumiewawczo i puściła ramię, gdy tylko dostrzegli znajome już twarze.
- No proszę … - mruknęła pod nosem z udawanym zdziwieniem.


Sigfrid wyglądał osobliwie. Czy może raczej chodziło o zestawienie manier z jego poczciwą aparycją. Wydawał się teraz niemal uroczy i trochę… nieporadny? .Uśmiechnęła się do niego podchodząc.
- Cieszę się, że was widzę. – skinęła również Jansowi. Usłyszała zaraz głos krasnoluda i najwyraźniej radość spotkania prysnęła.
Pulpet maszerował w towarzystwie najemnika, który stąpając pewnie zgrzytał ,brzdękał i szeleścił uzbrojeniem. Spojrzała gniewnie gdy krasnolud zaczął przedstawiać ich kolejno, wytykając brudnym paluchem. Na przytyk prychnęła oburzona spoglądając na żołnierza.
- Musi ci słono płacić, skoro chcesz spędzać czas w jego towarzystwie. – obróciła ostentacyjnie głowę i zrównała się z magiem.
Unikała bliskości Khaldina całą drogę. Towarzystwo Starka było nad wyraz miłe. Wypytywała go o zioła i ich właściwości. Wykazywała szczególne zainteresowanie tymi trującymi i działającymi na ludzkie zmysły, choć nie dawała tego po sobie poznać.
Co jakiś czas spoglądała na doborowy „oddział” posiadający jedynie dowódcę i jego zastępcę, uśmiechając się przy tym złośliwie.

Opłaciła żeton w strażnicy, wykazując się przy tym uprzejmością. Zagaiła do strażników chwaląc ich niezwykle ważną i trudną pracę. Wkrótce wiedzieli wystarczająco, by zidentyfikować jej zwłoki, a także gdzie należy skierować swe kroki po służbie. Tę ostatnią informację zaserwowała jednemu z nich na ucho i wśród życzliwych śmiechów dołączyła do towarzyszy.

W „Trzech Piórach” zjadła solidny posiłek, pamiętając towarzyszące jej przy uprzedniej wyprawie niemiłe uczucie głodu. Po kolacji zaproponowała mężczyznom ( a więc nie Khaldinowi) grę w kości.
 
Witch Elf jest offline  
Stary 20-07-2011, 14:09   #124
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Jans na zbiórkę na wyprawę na Wschód o mało co nie zaspał. Tak się przez te parę dni rozleniwił, że zapomniał o bożym świecie. Toteż posłaniec od von Kruppa zastał go na sianie, niestety samego, dosłownie w samych gaciach.

- Idę, przecież idę - uciszył narzekania wysłannika władczym gestem. - Nie zapomniałem o wyprawie - starał się wyglądać przekonywająco.

Zingger ubrał szybko uprzednio przygotowanie odzienie, sprawdził sakwy z prowiantem, chwycił włócznię i wybiegł ze stajni. Aż się kurzyło.

*

Spotkawszy znajomą już Wesołą Kompanię pod Bramą Wolfenburską w komplecie wyszczerzył zęby na powitanie:

- Moje kochane mordeńki, he, he. Panie Stark, Panno Lulu, Krasnoludzie - rzucił radośnie. - Wyglądasz zaprawdę szykownie Wuju Troll - skomplementował nowy strój i chustę Sigfrida. - Wypisz, wymaluj, mój kamrat, he, he.

Zaraz potem wyruszyli w drogę.

*

Po opłaceniu mytników schował żeton za pazuchę. "Tam będzie bezpieczny" - pomyślał łowca skór.
Na prośbę Muncha o wyjawienie celu swej podróży Skalp odparł prostodusznie, lecz głośno, aby każdy mógł usłyszeć:

- To żadna tajemnica, Sigfridzie. Hrabia von Krupp, mój mocodawca, a jednocześnie wasal barona Wallensteina wynajął mnie jako najmitę w wyprawie, którą prowadzi krasnolud Khaldin. Tyle, że cel tej wyprawy jest, przynajmniej cholera dla mnie, nie do końca jasny - popatrzył szczerze w oczy grabarza.

*

Po propozycji pracy u Khaldina długo milczał, przekrzywiając głowę, raz w lewo to w prawo. Patrzył na krasnoluda i jego człowieka. Wysunął przy tym język, jakby smakował propozycję krasnoluda. Uśmiechnął się wreszcie cierpko i odparł, jak na niego, krótko:

- Dziękuję, postoję, Mości Krasnoludzie. Żadna służba mi nie w smak, choć karle nie śmierdzą jak mawiają szaleciarze z Middenheim i żyć trzeba. Jam się urodził wolny człek. Chyba, że proponujesz współpracę, to rozważyć zawsze można - skwitował.
- Zapytam Cię jednak, jak Ty widzisz, orężną wyprawę? Hrabia Von Krupp polecił mi iść z Tobą. Co planujesz? Tylko szczerze. Jeden najemnik może nie wystarczyć, gdy wrogów kupa.

*

W karczmie Jans wybrał nocleg dormitorium wraz Sigfridem. Gdy usłyszał propozycję Luizy odnośnie grania w kości mruknął z zadowoleniem, jak stary kocur i odparł:
- Gołąbeczko, dobrze trafiłaś, bo kości i pacierza, nigdy nie odmawiam. Mam gdzieś tutaj nawet gorzałkę.

Wyciągnął z sakwy bukłak z trunkiem, obudził szarpnięciem Sigfrida i powiedział:
- Poczekajcie serdeńka, skoczę na dół po jakieś szklanice, pomidory i cebulę. Już Wam ciotka Droll ucztę przyszykuje.

Na pytające spojrzenia zebranych po co to te imponderabilia wyjaśnił:
- Pomidory dla Panny, a dla reszty cebula. Ciężko tak o suchym pysku pić i grać...

Odebrał kości od rudzielca, zagrzechotał nimi w kubku i rymnął nimi o stół:
- No i kości zostały rzucone...
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 20-07-2011 o 15:00.
kymil jest offline  
Stary 20-07-2011, 16:56   #125
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
"Zapytam Cię jednak, jak Ty widzisz, orężną wyprawę? Hrabia Von Krupp polecił mi iść z Tobą. Co planujesz? Tylko szczerze. Jeden najemnik może nie wystarczyć, gdy wrogów kupa." - na słowa Jansa oczy Khaldina rozbłysły.

-Ach tak! A więc rozkazano ci wspomóc moją wyprawę... Wiesz, chyba źle się zrozumieliśmy - rzekł. - W takim wypadku musisz dołączyć do mojego oddziału, gdyż cel mojej wyprawy wyjawiam tylko mojej drużynie. Sam chyba rozumiesz, nawet drzewa w lesie mają uszy - skwitował sprawę. -Nie uraź się, ale źle mnie zrozumiałeś także wtedy, gdy mówiłeś o tym, że karle nie śmierdzą. Służba w mojej drużynie byłaby dla ciebie przecież honorem. Nie pohańbiłbym twego dobrego imienia wręczając Ci zapłatę za służbę, która jest dla ciebie honorowa! - dodał krasnolud.
- Możemy zaraz dojść do porozumienia jeśli chodzi o zakres twoich obowiąz... ekhem.. o zakres współpracy. Co ty na to? - zapytał Khazad zacierając ręce.
 
Mortarel jest offline  
Stary 22-07-2011, 16:03   #126
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Gospoda, niemalże pusta w czasie gdy drużyna do niej zawitała, do późnego wieczora zapełniła się gośćmi. Karczmarz i służba mieli pełne ręce roboty, obsługując gości, którzy zasiadali przy stołach w głównej, biesiadnej izbie. Dyliżans przywiózł tuzin gości, poczynając od jakiejś dumnej szlachcianki ze swą świtą, a na niziołku, którego profesja była oczywista, kończąc. Dwie niewielkie łodzie, które przypłynęły i zacumowały przy pomoście, zjawiły się w przeciągu niecałego kwadransa. Jedną z nich przypłynęło trzech postawnych mężczyzn, odzianych w grube, nieprzemakalne płaszcze. Widać było, że owi jegomoście są obyci zarówno z rzeką, jak i bronią, którą byli obwieszeni. Drugą łodzią przypłynęła młoda para, która niemalże zaraz po wynajęciu pokoju, zniknęła na górze. W sali pozostali jedynie dwaj żeglarze, którzy zamówili po posiłku i zajęli stolik w głębi pomieszczenia. Pojawiła się też samotna kobieta, ubrana w strój do jazdy konnej. Spod kaftana wyzierały kółeczka kolczugi, a przy pasie zawieszony miała miecz. Gdyby jednak te dwie rzeczy nie odstraszyły amatorów jej wdzięków, to spojrzenie na twarz zrobiłoby to z pewnością. Przez policzek i podbródek biegła blizna, szpecąc i tak niezbyt ładną, grubo ciosaną twarz. Kobieta zamówiła pokój i posiłek, po czym usiadła przy ostatnim wolnym stole, kładąc swój miecz na ławie obok. Był to widomy znak, że nie życzy sobie żadnego towarzystwa.

Przy stole zajmowanym przez halfinga, skupiło się kilka innych osób. Zrobiło się tam głośno. Co chwila, któryś z gości wykrzykiwał zamówienie, a puchary i kufle co chwila napełniały się trunkami. Poza niziołkiem w karcianym procederze brali udział dwaj żeglarze, woźnica z dyliżansu, dwóch paziów ze świty szlachcianki i dosyć bogato odziany mężczyzna, prawdopodobnie kupiec, który był jednym z pierwszych gości w „Trzech Piórach”. Od stołu, poza krzykami i przekleństwami słychać było co chwila stukot monet o blat stołu. Grano tam zapamiętale, a niziołek co chwila wzywał swoich bogów na pomoc. Czyżby mu nie szło tego wieczora?

Bohaterowie jednak zostawili cały zgiełk biesiadnej izby i udali się na piętro. Co poniektórzy z nich zamknęli się w swoich pokojach, inni wykorzystali przestronną wspólną komnatę, po jakimś czasie tworząc konkurencję dla grającego na dole niziołka. W dormitorium zjawili się też dwaj mężczyźni z łódki, będący nieco pod wpływem alkoholu i stary dziadyga, śmierdzący czosnkiem. Skąd się wziął, tego nikt nie wiedział. Zajął posłanie w kącie pokoju i już po chwili dobiegało stamtąd głośne chrapanie.

Jakiś czas potem, gdy wszyscy, zmęczeni podróżą już spali, coś ich obudziło. Z korytarza przebiegającego obok wspólnej noclegowni, a wiodącego do osobnych pokoi, dochodziły odgłosy awantury. Nim wszyscy obudzili się na dobre, krzyki ustały. Słychać było tylko energiczne kroki kogoś wracającego do swojego pokoju.
 
xeper jest offline  
Stary 25-07-2011, 16:18   #127
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Sigfrid siedział w gospodzie wraz z towarzyszami, nie zwracając uwagi na innych gości. Wypił trochę, zjadł dobrze i stracił parę srebrników na grze w kości. Potem udał się spać, uprzednio ułożywszy swoje rzeczy w ten sposób, aby ukryć je przed potencjalnym złodziejem. Po całodziennej podróży zapadł w mocny sen, chociaż przez chwilę jeszcze, leżąc na sienniku, zastanawiał się nad tym, co ma ich czekać w czasie tej wyprawy.

W środku nocy obudziły go jakieś głosy. Podniósł się na posłaniu, ziewnął, chrząknął i rozejrzał się, czy pozostali wciąż śpią. Wydało mu się jednak, że hałasy już ustały.
No, w końcu — mruknął do siebie cicho, po czym z powrotem się położył i zamknął oczy. — Głupie pijaki.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 25-07-2011, 19:54   #128
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Jans grał w kości w dormitorium jak diabeł. W rezultacie po paru godzinach trochę srebra przegrał na rzecz Lulu i trochę wygrał od Sigfrida. Przy czym raczył się mocno gorzałką topiąc w niej chwilowe niepowodzenia i fetując swe ulotne zwycięstwa. W końcu zmęczony grą i chlańskiem położył się za Munchem i donośnie począł chrapać.

W środku nocy, obudzony hałasem wstał i rozejrzał po dormitorium.
- Awantura, w zajeździe. Kurwa, niesłychane - mruknął cicho i wyciągnął sztylet zza pazuchy.

Zerknął na Sigfrida, który przekładał się właśnie na drugi bok i syknął mu do ucha:
- Wujuu, pęcherz nie sługa, ale gdybym nie wracał długo... poszukaj mnie nad ranem, hę?

Następnie cicho jak myszka, wyszedł na korytarz. Chciał odlać się, gdzieś przy stajni i napić zimnej wody ze studni. "Kac, Twój wróg" brzmiała jego dewiza na jutrzejszy poranek.

Cicho zamknął za sobą drzwi, aby nikogo nie zbudzić. "A przy okazji może trafić się jakaś okazja do zarobku" - pomyślał.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 28-07-2011 o 10:37.
kymil jest offline  
Stary 29-07-2011, 02:22   #129
 
Cartobligante's Avatar
 
Reputacja: 1 Cartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodze
Świeczka powoli gasła, mimo to Stark przewracał kartki zielnika jedna po drugiej, studiując dogłębnie każdy rysunek. Wczytywał się w każdy opis dokładnie, starając się zapamiętać jak najwięcej. Zdumiewał się raz po raz próbując analizować nabytą wiedzę bowiem porównanie jej do czegokolwiek czego się dotychczas nauczył zdawało się być niemożliwe. Wieczorne studia do późna znużyły go tak bardzo, że dopiero opadająca z hukiem na podłogę książka wypuszczona z rąk, obudziła młodzieńca. Zaraz też w drzwiach pojawił się stary aptekarz klaszczący wesoło w dłonie, wzywając chłopaka do pobudki.

Steinhof, chłopcze! Steinhof wzywa! - mówił doniośle już od schodów prowadzących na mieszkalny stryszek apteki. Ociągając się nieco Carolus obmył twarz, spakował zaraz swój dobytek umieszczając wszystko w plecaku, owijając wcześniej kuszę w koc, tak by jej nie uszkodzić w drodze. Zjadłszy conieco z aptekarskiej kuchni wyszedł z apteki by udać się na miejsce spotkania. Po chwili też usłyszał za sobą delikatny, niczym słowiczy świergot głos. Obrócił się i spostrzegając panią Luizę, uniósł na powitanie rękę. Jej włosy szybowały właśnie jakby za szyję, odgarnięte zwiewnym, pociągającym chłopaka na swój sposób ruchem ręki.

- Witam Panią madame Luizo! - przywitał madame z lekkim ukłonem. Zaraz jednak zawahał się, gdy ta, z niezwykła lekkością i otwartością po prostu tak, objęła go przyciągając do swojego ramienia. Kobieta tak bardzo onieśmieliła go swoim widokiem i zachowanie, że nie był w stanie wypowiedzieć żadnego słowa, dopóki ta nie oswobodziła go ze swoich ramion, gdy już dotarli na miejsce spotkania. Zaraz wpadły chłopakowi w oko nowe buty Siegfrieda, który bacznie uważał by nie zabrudzić ich zaraz, przecierając co rusz szpice o nogawki. Uwagę zwracał i krasnolud, który przyprowadził ze sobą nieznanego jak dotąd kompana. Przedstawiać się jednak nie było po co, gdyż brodaty zaraz ułożył ogólny zarys społeczny całego towarzystwa, zyskując sobie ”jak zwykle” nieco nieprzyjaznych par oczu. Gdy khazad kończył swoje wywody, Młodzieniec spojrzał ze wstydem na madame LuLu, rumieniąc się wyraźnie. „Jak to zapłacić?!” - przystanął na moment spoglądając na dziewczynę ze zdumieniem. Zaraz też opuścił głowę gdyż poczuł, jak rudowłosa czyta wprost z jego wpatrzonych w nią dwojga jakby przerażonych oczu.

Droga z Wurzen do Steinhoff była zadbana i wygodna, toteż chłopak bez ociągania wyciągnął z mieszka należną opłatę, kwitując słowa strażnika krótkim -Ordnung muss sein! spod nosa. Nabyty żeton włożył zaraz do przedniej kieszeni swojego płaszcza, przyklepując dłonią patkę jakby utwierdzając się w przekonaniu, że będzie tam bezpieczna przez całą drogę. Całą drogę trzymał się jednak w ciszy z tyłu, wiedział bowiem dobrze, że męska część drużyny nie darzy go ani szczyptą zaufania. Kobiecie odpowiadał tylko krótkimi zdaniami- sam przecież niewiele jeszcze wiedział na temat ziół, zwłaszcza o te które pytała. Do tego wyraźnie czerwienił się na samą myśl, o tym, co usłyszał od przemądrzałego krasnoluda na początku dnia. Uśmiechał się więc tylko do mijających ich w przeciwną stronę uchodźców czy kupców, bądź tez machał chłopcom okrętowym szorującym zaplute pokłady łajb sunących z wolna po Talabecu próbując, bez skutku, udawać jakby rozmowa z madame LuLu nie miała na niego żadnego emocjonalnego wpływu.

Wieczór przywiał chłodny wiatr, potwierdzający plotki o zimnych stepach wschodu. Ciężkie nogi nie niosły już tak jakby samoistnie w dal. Każdy krok zdawał się być wielką udręką, toteż widok „Trzech Piór” na horyzoncie wykrzesał ostatki sił w mięśniach Starka, w sam raz na dojście do karczmy. Szczęściem drużyny znaleźli w niej sporo miejsca, gdyż podróżni dopiero po jakimś czasie zaczęli wypełniać salę wspólną. Zamówił więc tylko kufel piwa z ciepłą kolacją, a po jej zjedzeniu zabezpieczył swój majątek dopinając plecak, położył go sobie pod głowę i zasnął. Wyczerpujący marsz, i duże jak na niesprawionego w tych trunkach chłopaka piwo znużyło chłopaka na całą noc, taż, że dochodzące zewsząd chrapania a nawet trzaskanie drzwi zdawało mu się być tylko jakimiś sennymi historiami. Jeśli nie zostałby obudzony, z pewnością spał by do poranka.
 
__________________
Niechaj stanie się Światłość.
Cartobligante jest offline  
Stary 29-07-2011, 17:49   #130
 
Witch Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Witch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znany
Lubiła hazard, choć w rodzimym zamtuzie nie miała ku temu specjalnej okazji. W pewnym sensie namiastkę ryzykownej zagrywki stanowiły zwykle spotkania z handlarzem suknem, panem Gotbergiem. Ów nie mógł się poszczycić solidną głową do gorzały, za to ocucony porankiem słyszał zwykle peany na cześć zacnego przyrodzenia i umiejętności w sztuce kochania. Ani jedno ani drugie nie zostało mu udowodnione ani przez Luizę ani zapewne później przez żadną z uroczych dziwek Wurzen. Przynajmniej Lu nic o tym nie słyszała.

Teraz sypiąc kości z dłoni i potrząsając przy tym biustem, z entuzjazmem śledziła pojawiające się oczka. Wygrana nie miała tu znaczenia. I bez monet bawiła się doskonale w towarzystwie Jansa i Muncha co raz popijając winem. Późniejszą porą, gdy obaj panowie poczęli dowodzić, iż grawitacja ziemska działa również bardziej w stronę lewą, zgodnie postanowili zakończyć zabawę. Kobieta pozwoliła sobie na wynajem osobnego pokoju i już niespełna pół godziny później zanurkowała w pierzynę. ( A przynajmniej taką miała nadzieję).
Nie dane było jej jednak śnić spokojnie. Awantura dobiegająca z korytarza skutecznie postawiła ją na nogi. Nie wiedzieć czemu miała złe przeczucia. Kobieca intuicja zwykle jej nie zawodziła. Lecz może tym razem to tylko kobieca…. Ciekawość? Mniejsza, która z osławionych cech płci pięknej brała teraz górę. Rudowłosa podeszła do drzwi i uchyliła je nieco wyściubiając nosa. Łowiła kształty w mroku karczmy i nasłuchiwała.
 
Witch Elf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172