Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-06-2011, 23:00   #101
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Rupert stanął przed trudnym wyborem.
Czy pobiec do karczmy i skryć się wraz z towarzyszami? Być może dobry pomysł, o ile nie dostanie bełtem po drodze. No i Szczury raczej uciekają z tonących okrętów, a nie pchają się do nich. Nizioł porównał karczmę, w obecnej sytuacji, do tonącej łodzi.

A może uciekać z wioski, żeby odnaleźć hrabiego, który mógłby przyjść na pomoc? Gdzie niby miałby go szukać. Błądzić po lesie, w czasie, w którym mógłby przydać się na miejscu, to nie był dobry pomysł.

A gdyby tak zaatakować tych ludzi? No jak! Mały Nizioł na trzech, zapewne dobrze wyszkolonych, kuszników. To samobójstwo!

"Chyba wypada mi zostać tutaj i obserwować dalszy rozwój sytuacji."
- pomyślał z kwaśną miną Rupert. Na wszelki wypadek sprawdził, czy mógłby się schować w beczce.
 
Mortarel jest offline  
Stary 03-06-2011, 01:50   #102
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Alexander Tregardt

- Wy tam, na zewnątrz! - krzyknął przez drzwi - Widzimy was! Kim jesteście i czego chcecie?
Nie czekając na odpowiedź, przemknął pochylony ku nieprzytomnej i obudził ją kopniakiem.
- Wstawaj! - warknął, chwytając ją silnie za ramię i ciągnąc do góry. - Szybciej, kurwa.
Gdy się podniosła, zacisnął jej przedramię na gardle i zmusił do podejścia do drzwi. W drugiej ręce trzymał kuszę.
- Otwórz je któryś gdzieś do połowy, tak, żeby było widać tylko ją i mnie - powiedział do kompanów.
- I jak, jest jakieś tylne wyjście? - rzucił jeszcze przez ramię do bandytów.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 04-06-2011, 08:56   #103
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Krzyk Alexa, jaki przeszył skąpaną w ciemnościach wioskę odbił się od chałup, skotłował pomiędzy nimi i poleciał ku ścianie pobliskiego lasu. Tylko po to, by zaraz wrócić. Zdwojony echem. Rupert, który cały czas widział miejsce, plamę ciemności stłoczoną pomiędzy dwoma przyległymi chatami naprzeciwko oberży, za płotkiem, gdzie kryła się trójka „gości”, dostrzegł również ruch będący najpewniej odpowiedzią na słowa Alexa. Dziewka, która jak szmaciana, bezwolna lalka ciążyła mu w rękach, bo jak bezwolna rzecz do wszystkiego podejście już miała obojętne. Musiała takie mieć bo inaczej to co ją spotkało powinno było ją zabić. Kroki z tyłu oberży były coraz bliżej, choć nadchodzący starali się być cicho. Rupert słuch miał wystarczająco dobry, by wyłowić je z mroku nocy. Było źle, oberża zdawała się okrążona…


- I jak? Jest jakieś tylne wyjście? – pytanie Alexa rzucone przez ramię nie wymagało odpowiedzi. Bandyci, którzy przecież wymknęli się chyłkiem tyłem nie poszli do wychodka. Mimo to Alex spytał.


- Jest, za magazynem. Mors z Hanuszem poszli tamtędy. Musimy dać im trochę czasu… - odparł cicho ten wielki, który zdawał się być ich dowódcą wysuwając się lekko zza kontuaru. Rend stojący pod ścianą splunął siarczyście. Ten, który posuwał wcześniej dziwkę i młodzian, który polewał okowitę zaklęli szpetnie. Cóż, okoliczności temu sprzyjały. Jednak zdumiewającym było to, że pytanie Alexa skierowane do nieznajomych przybyszy, doczekało się odpowiedzi.


- Jesteśmy w służbie tego, no Jego Godności Barona Gregora Auerbacha, pana na Gruyden i okolicznych ziem. I z jego rozkazu oraz rozkazu Rady Kapłanów Gruyden ścigamy groźnych zbirów. Odłóżcie broń i wyjdźcie z rękoma w górze a jak nic nie uczyniliście nie macie się czego kurwa bać. Dajemy wam dwa pacierze, później przystąpimy do szturmu!


Słowa gromkim się niosły echem po wyludnionej wiosce. Alex, którego wzrok powoli przyzwyczajał się do ciemności, zdawał się dostrzegać miejsce z którego krzyki dochodziły. Oraz skulone za płotkiem, sylwetki w mundurach.


Rupert słyszał nadchodzących coraz wyraźniej. Pułapka się zamykała. I to szczelnie zważywszy na to, że zdało mu się, że skradających słyszy również zza drugiego węgła oberży…


.
 
Bielon jest offline  
Stary 04-06-2011, 23:19   #104
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Głupek. Tak przynajmniej Martin pomyślał o Aleksie. Bez względu na to, czy wieśniaczka miała być żywą tarczą, czy też zakładniczką, nie zmieniało to w najmniejszym stopniu sytuacji. Lub raczej na gorszą. ‘Tamci’ z pewnością nie będą się przejmować jedną, ledwo żywą babą, a taki ‘pokojowy’ gest automatycznie ustawiał Alexa po stronie ‘tych złych’.

Jakaś jednak korzyść z tego genialnego uczynku płynęła - okazało się, że kamyk faktycznie był ostrzeżeniem. Jakiś lokalny pan i władca wysłał swoich ludzi by zaprowadzić porządek w podległej sobie wiosce. Raczej nie zrobił tego w przypływie natchnienia. Musiał mieć informacje... i to z pewnością były informacje dokładne. A jeśli tak, to wojaków było więcej, niż tych paru, co można było ich wypatrzyć przed gospodą, nawet jeśli dziura w oknie nie była zbyt wielka...

Propozycja rzucenia broni i wyjścia, z nadzieją na sprawiedliwość, była co najmniej śmieszna. Może i czasami komuś wyszło coś takiego na zdrowie, ale w większości przypadków wszyscy byli traktowani jak bandyci i zanim do wymierzenia owej sprawiedliwości doszło, to część zainteresowanych (winnych i niewinnych) była dawno w krainie Morra.

- W dupę niech sobie wsadzą taką propozycję - mruknął.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-06-2011, 13:34   #105
 
Retarded_Hamster's Avatar
 
Reputacja: 1 Retarded_Hamster nie jest za bardzo znanyRetarded_Hamster nie jest za bardzo znany
Krasnolud także nie rozumiał Alexa. Wydawało by się, iż ciało jednej kobiety jest naprawdę kiepską osłoną przed bełtem wystrzelonym z kilku metrów. W sumie to chyba nie jest żadną osłoną, biorąc pod uwagę, że broń tą zaprojektowano by przebijała się przez rycerskie zbroje. Co więcej używając kogoś w ramach żywej tarczy stawiał się z góry w pozycji „tego złego”. Co prawda i tak właściwie w niej byli, więc ciężko było tak naprawdę obwiniać o to najemnika.

Naturalnie i krasnolud nie zamierzał się poddawać. Oddać broń znaczyło tyle co zdać się na łaskę jakichś zupełnie obcych ludzi. Mało było jednak prawdopodobne by rzekomi ludzie barona jakiegośtam okazali się gorsi od ich aktualnych kompanów. Z tym, że Jotunn nie chciał podejmować takiej decyzji samotnie. Szukał wzrokiem kolegów, wiedział że nie udało im się opracować na razie żadnego sposobu szybkiej, bezgłośnej komunikacji musiał jednak liczyć na to, iż tak samo jak on czują się częścią pewnej grupy i powoli zaczynają sobie ufać.

Kiedy udawało mu się trafić na spojrzenie jednego ze swych dawniejszych kompanów najpierw szybko rozglądał się czy żaden z łotrów akurat na niego nie patrzy, później zaś wskazywał na zbirów oczyma i pukał lekko w topór licząc, iż jego gest zostanie zrozumiany. W odpowiedzi oczekiwał czegokolwiek, najlogiczniejszymi zdawało mu się lekkie potakiwanie, ale uśmiech czy cokolwiek innego znamionującego pozytywne przyjęcie propozycji byłoby zrozumiałe.

===============================
49, 80, 14
 
Retarded_Hamster jest offline  
Stary 05-06-2011, 17:34   #106
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Rupert walczył wewnętrznie z samym sobą. Siedział skulony w swojej kryjówce. Z jednej strony wiedział, że musiał coś zrobić, aby pomóc towarzyszom. Z drugiej nie chciał ginąć bohaterską śmiercią, która nikomu i tak niczego nie da.

"A jednak hrabia spodziewał się pułapki"- pomyślał Rupert. I nagle go olśniło.
"Będziemy szli równo z wami, tak byśmy o zmroku byli razem pod wsią." - słowa hrabiego rozbrzmiały w jego głowie. Nizioł nie miał już wątpliwości co należy zrobić.

Położył się na ziemi i zaczął czołgać się ostrożnie w kierunku wyjścia z wioski. Uważnie dobierał teren, tak aby zawsze osłaniał go płot, wysoka trawa, czy choćby nierówność na drodze. Jeśli tylko uda mu się oddalić na tyle, aby nie można było go dostrzec, to wstanie i pogna ile sił w małych nóżkach.

"Muszę odnaleźć hrabiego i powiadomić go o zajściu. Powinien być w pobliżu, tak jak mówił. Nie przydam się w walce, ale jeżeli sprowadzę posiłki..." - z nadzieją ruszył w objęcia nocy.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 05-06-2011 o 22:49.
Mortarel jest offline  
Stary 06-06-2011, 16:03   #107
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
W gospodzie zawrzało i ruch się zrobił jak w potrąconym ulu.
Najemnik zachował zimna krew. Nie byli być może w zbyt komfortowej sytuacji, ale o swoje umiejętności bojowe nie musiał się obawiać. Zdarzało mu się już toczyć potyczki w ciasnych i zamkniętych pomieszczeniach. Znał dobre i niekorzystne strony podobnego środowiska walki i potrafił je wykorzystać na swoją stronę.

Oczywiście zawsze coś mogło pójść nie tak, ale jak to w życiu. Chcesz rozśmieszyć Boga to zaplanuj coś.
Był przygotowany. Wiedział, że Martin też – to było ich już dwóch. Dwóch walczący razem ze wzajemnym porozumieniem potrafiło zniwelować niejedną przewagę liczebną.

Kamyk był z pewnością ostrzeżeniem. Szkoda jedynie, że nie mógł przekazać więcej.
Ciekawiło go jednak kto nadchodził. Wiadomo, że im dalej w las tym więcej drzew. Byle by tylko ostrą piłę mieć przy sobie.
Najbliższe chwile miały przynieść rozwiązanie.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 06-06-2011, 18:45   #108
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Alexander Tregardt

- Mamy zakładników! - krzyknął w odpowiedzi. - Zbliżycie się, to zaczniemy ich zabijać! Macie pacierz, żeby zebrać się wszyscy na drodze! Jeśli zobaczymy tam choćby jednego mniej, też zaczniemy ich zabijać!
Zatrzasnął kopniakiem drzwi.
- Jeszcze się przyda, pilnuj jej młody. - warknął do blondyna, prowadząc dziewczynę za kontuar i rzucając ją tam na podłogę.
- Zabiliście przypadkiem karczmarza?
- A bo co?
- Bo jego trup też się przyda. Wypierdolimy go na zewnątrz, to im da do myślenia.
~ A wtedy spierdalam stąd, a wy radźcie se sami ~
pomyślał, obrzucając uważnym spojrzeniem karczmę, szukając czegokolwiek, co mogłoby się przydać.
- A co, kurwa, z tym twoim szefem?
- Powinien być już pod wioską
- skłamał. - Ale może mieć zagwozdkę, co zrobić z tymi chujkami na zewnątrz. Trzeba by mu dać jakoś do zrozumienia, żeby ich skasował.
- Niby jak?

Wzruszył ramionami. Po chwili podszedł do drzwi.
- Na waszym miejscu zrobiłbym, co każemy! - krzyknął - Zaraz padnie pierwszy trup!
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 07-06-2011, 14:30   #109
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Jeżeli słowa Alexa zrobiły jakiekolwiek wrażenie na ludziach barona Auerbacha, skrzętnie to przed wszystkimi ukryli. Ewidentnie mieli ambiwalentny stosunek do jego słów, zarówno przy pierwszej, jak i przy drugiej próbie nacisku. Czołgający się w półmroku Rupert miał nadzieję, że uda mu się czmychnąć poza strefę walki, nim zagwizdaną pierwsze bełty. Gdzieś tam na skraju wsi miał przecież czekać hrabia. On i jego ludzie, do których społem z towarzyszami przystał. Płotek okalający oberżę był już blisko. Bardzo blisko. Jeszcze ledwie minąć wodopój, kawałek po otwartej przestrzeni ale zaraz potem szopa w cieniu której można zniknąć. I już płotek. Był blisko. Za płotem zdołał by podnieść się i puścić biegiem. Było by szybciej…


***

Słowa wykrzyczane przez Alexa nie wywołały żadnej z oczekiwanych reakcji. Nerwowość wśród zastanych w oberży moczymord wzrastała proporcjonalnie do czasu, jaki upływał w milczeniu. Tym milczeniu z zewnątrz. Słowa Alexa mogły być drażniące. Zwłaszcza dla kogoś, kto miałby cokolwiek na sumieniu. Pewnie dla tego każdy z nich się jeżył. Z każdą chwilą bardziej.


- Mylisz nas z rzeźnikami. – warknął ich herszt, który ani myślał wyłazić ze swej kryjówki za kontuarem.


- Grzeczny, powiedzmy im… - powiedział ten o trzech palcach. Rend. Splunął ciężko, przaśnie na klepisko, czujnym wzrokiem obrzucając towarzyszy Alexa. Musiał mieć w gardle nie lichego gula skoro tyle charkał. Albo był przeziębiony. Jednak wszystko to nie przeszkadzało mu w czujnym wodzeniu po oberży wzrokiem. Jakby w poszukiwaniu czegoś ulotnego. Nie uszło to uwadze większości z obecnych w biesiadnej.


- Morda Rend! – warknął ostrzegając kompana przed paplaniną Grzeczny, zza kontuaru. Grzeczny Jan, znany skądinąd z imienia zbrodzień i hulaka, który często gęsto służył różnym panom. Jego imię i reputacja znaczyły nieco w Hochlandzie. I pozwalały sądzić, że oto spotyka się oko w oko z legendą. Karczm, burdeli i obozowisk. Ale zawsze…


- Co morda, co morda? Myślisz, że w piątkę damy radę jak ich więcej? Niedźwiedź miał tu przybyć a tak siedzimy w gównie. Nadadzą się. Powiedz im. – Rend nie ustępował, choć teraz uważniej przyglądał się krasnoludowi. Jakby podejrzewając go o jakiś niecny zamiar. Czy widział cokolwiek z gestów brodacza trudno było rzec.


- Dobra. Niech będzie po twojemu. – Grzeczny dał za wygraną. – Ścigamy groźnych zbiegów i morderców. I tu się na nich zasadziliśmy. Z kolasą na wabika. Na zlecenie możnego jednego pana. To co się tu we wsi stało to nie nasza sprawka tylko tych, których ścigamy…


- A dziewka? – pytanie wyrwało się z ust Martina nim udało mu się pomyśleć. Nie podobało mu się wszystko w tej hecy włącznie z przedmiotowym użyciem dziewczęcia.


- Sama się prosiła, he he he! – Warknął w odpowiedzi Rend. Zarechotali wszyscy ludzie Grzecznego. Żarcik był przedni.


- Nie róbcie głupot i nam pomóżcie a się nam wszystkim opłaci. – dodał Grzeczny spoglądając po twarzach wszystkich w oberży. Na zewnątrz rozległ się krzyk. Krzyk, który trudno było uznać za ludzki…

***

Rupert już minął wodopój i szopę i był o kilka ledwie kroków od upragnionego płotka. Jeszcze kilka ruchów i… buty, które dostrzegł tuż przed sobą wyrosły niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki. „To się nie dzieje naprawdę! To się nie dzieje naprawdę!” krzyknął w myślach próbując zapanować nad drżeniem i głosem. Odwagi by spojrzeć w górę mu nie starczyło. Do chwili, kiedy jedna z nóg uniosła się nagle i wylądowała obcasem na jego lewej dłoni wyrywając mu z ust zwierzęcy niemal krzyk…


Błyskawicznie, krzycząc jeszcze zwinął się w kłębek i próbował uskoczyć przed kopniakiem, który jednak trafił precyzyjnie. Ból wyrwał z jego ust kolejny krzyk, ale miał w nieszczęściu szczęście. Trzeci i czwarty kopniak chybił.


- Zajeb nieludzia kurwa jego mać! – warknął głos gdzieś z boku. Rupert ani myślał poddać się bez walki. Niczym fryga wił się po ziemi próbując skutecznie wyrwać się z zasięgu bolesnych kopniaków. W końcu skoczył na równe nogi cały czas czując przeszywający ból w lewym nadgarstku. Mógł mieć połamane kości. Dostrzegł dwóch zbirów w poszarpanych, karmazynowych tunikach stojących za węgłem oberży z nagimi ostrzami i osłoniętą latarnią w garści. Trzeci obchodził właśnie wózek, którym się odeń odgrodził Niziołek. Też miał w ręku ostrze. Uśmiechał się chytrze. Widać miał jakiś plan…


- Wychodzicie?! – krzyknęli ci, którzy zza płotka położonego naprzeciwko wyjścia z oberży negocjowali z Alexem.


- Gustaw, spal tę budę! Wtedy wyjdą na pewno a mamy już wszystkie wyjścia obsadzone... – polecił temu z latarnią drugi. Niziołek uskakując w tył przed ciosem miecza widział rozpaloną latarnię, która koziołkując pomknęła w kierunku strzechy oberży. To, że jego druhowie mają się jeszcze gorzej niż on sam, jeszcze doń nie docierało.


W sumie nawet go nie interesowało. Walczył o swoje życie…


.
 
Bielon jest offline  
Stary 08-06-2011, 14:34   #110
 
Retarded_Hamster's Avatar
 
Reputacja: 1 Retarded_Hamster nie jest za bardzo znanyRetarded_Hamster nie jest za bardzo znany
Sytuacja z kiepskiej zaczynała zmieniać się w chujową. Co prawda jeszcze taką nie była ale niewiele brakowało. Krasnolud wiedział, że ogień jest naprawdę groźny. Wiedział jednak także, iż prawdopodobnie to on najdłużej wytrzyma w płonącej karczmie, był najniższy więc najpóźniej odczułby działanie dymu oraz zahartowany pracą w kuźni toteż gorąca się nie bał. Oznaczało to, iż wybiegające zbiry byłyby dla niego ochroną przed pociskami. Tylko, że w tej sytuacji bandyci byli jego sojusznikami, a o tych należało dbać. Jotunn liczył na to, że będzie w stanie przedstawić szybko swój plan, na tyle jasno by każdy go zrozumiał.

- Otoczyli gospodę, są więc podzieleni. Najprawdopodobniej najwięcej jest ich z przodu, tam z resztą jest też dużo miejsca dla strzelców. Musimy zaszarżować przez tylne wyjście i przebić się gdzieś, gdzie będziemy mogli się przegrupować. Pociski są groźne, niech pierwsza osoba, która otworzy drzwi trzyma przed sobą jakiś stół, jest szansa że strzelą od razu nie patrząc, iż trafiają w drewno. - Daleko było temu do genialnego pomysłu, jednakże brodacz obawiał się, że nie mają czasu by się zastanowić. Skoro jednak zamierzał przenieść walkę w otwarty teren, to należało zmienić broń. W trakcie gdy mówił przypiął sobie topór do pasa i schwycił swój korbacz – Gotów jestem iść zaraz za pierwszym, na samym przedzie nie powinienem, bo mogą strzelać nade mną.
 
Retarded_Hamster jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172