|
Muzyka, film Forumowy dział „kulturka” |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-01-2020, 14:41 | #121 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Sagę przez te wszystkie lata czytałem kilka razy, grałem w większość Wiedźminów, całkiem możliwe, że jest to mój ulubiony książkowy świat i ja osobiście z tymi modyfikacjami po prostu nie mam zbyt dużego problemu. Nie myślę też, by Wiedźmin ogólnie był jakimś wielkim arcydziełem, zanim powstał na niego ogólny hype, większość krytyków podchodziła do książek raczej z zimnym dystansem, na zasadzie, że nie ma rewelacji, ale wypada znać, bo to bardzo popularne. Ja jednak po prostu bardzo lubiłem opowiadaną historię i styl pisania Sapkowskiego. Czy ktoś miał brodę, czy nie miał, czy miał takie włosy, czy inne, czy spotkali się w jednym lesie, czy w innym, czy w danej krainie był taki rodzaj ziemi, a nie inny. Nic mnie to nie interesuje. Nie oczekuję wiernej ekranizacji, tylko adaptacji. Nie lubiłem kusz u driad, nie przepadałem za czarnymi wieśniakami (choć w przypadku maga i rosłego wojownika u ekscentrycznej królowej czerń mi w ogóle nie przeszkadzała), słabo przyjąłem węgorze, "tanie" elfy i krasnoludy oraz dość mocne wycinanki w odcinku z dżinem. Ale za tego typu rzeczy odjąłbym może z jeden-dwa punkty, nie miały dla mnie wpływu na odbiór całości. Za to uwielbiałem Renfri, Calanthe, bardzo podobała mi się "ogólnie, a nie w szczegółach" dodatkowa historyjka Yennefer. Tissaia wyszła moim zdaniem super. Podobnie jak jej relacja z Yen. Pojedynki były świetne, Geralt i Jaskier byli fajni, ogólnie cała główna historia, moim zdaniem, zachowała swoje przesłanie. Pewnie po prostu mam większą tolerancję na niezgodność z oryginałem i tyle. Co do Gry o Tron, nie lubiłem książek, co nie przeszkadzało mi w oglądaniu serialu ze sporą przyjemnością, bo co tu dużo gadać, pod względem rzemiosła było to arcydzieło. No ale cóż, moim zdaniem to zupełnie inne gatunki i zupełnie inne wyzwania stojące przed ekipą, która to produkuje. GoT to tacy typowi Tudorowie, czy inny Rzym, z paroma wstawkami fantasy. Chodzi o to, by były okropne zbrodnie, intrygi, zdrady, by widz miał satysfakcję z krwawej zemsty na ciemiężycielach ulubionych bohaterów itd. Wiedźmin to takie typowe, niemal generyczne fantasy, gość z mieczem, który udaje, że jest twardy, a w rzeczywistości ma złote serce, łażący od questa do questa, romansujący z czarodziejkami, bratający się z pijanymi krasnoludami i lejący po pyskach w karczmach. Fakt, jest tam trochę głębi i ciekawych przemyśleń, ale twierdzenie, że z super głębokiej opowieści zrobiono coś lekkiego i głupawego, to moim zdaniem przesada, bo oryginał to żadne ambitne arcydzieło, które koniecznie musi być adaptowane absolutnie precyzyjnie, by nie utracić głębi. | |
12-01-2020, 16:48 | #122 | |||||
Reputacja: 1 | Cytat:
Aczkolwiek byłbym ostrożny z tymi krytykami - to osobny gatunek człowieka Cytat:
Jeśli mówisz o poziomie szczegółowości typu: Geralt na mocy prawa niespodzianki został powiązany z Ciri, którą finalnie spotkał u Yurgi, to masz rację. To jest to, o czym pisałem: scenarzyści powyciągali kilka najważniejszych, najgrubszych punktów, bez których wszystko by się rozpadło. Inne punkty, nawet ważne, często wyrzucają do kosza. Cytat:
Gdy w serialu mówią, że idą do pięknej, żyznej krainy ("Oh, Valley of Plenty, oh, Valley of Plenty, ooo, ooo, ooo (...)"), a przedstawiają suche pustkowia, to odcinek ma wewnętrzną sprzeczność. To niedopuszczalne niezależnie od tego o jakim serialu mówimy i abstrahuję tu całkowicie od prozy Sapkowskiego. Nie ważne: "Wiedźmin", "Stranger Things", "House" czy cokolwiek innego. Nie ważne czy jest to ekranizacja czy adaptacja. Dotyczy to nie tylko seriali, ale też filmów, komiksów czy książek. Świat przedstawiony musi być wewnętrznie spójny i rządzić się prawem przyczyny i skutku. Dlatego to, że Geralt poznał Ciri w Brokilonie, a potem spotkał ją u Yurgi jest ważne - wersja przedstawiona przez Netflix przekreśla wiarygodność. Mała dziewczynka została schwytana przez mimika po wyrżnięciu w pień jej rodziny i całego jej świata. A potem z pełnym zaufaniem rzuca się na szyję osobie, której nigdy nie widziała na oczy. I znowu abstrahuję tu od prozy. Jest to niewiarygodność wewnętrzna - coś, co nie ma prawa zdarzyć się w dobrym czymkolwiek. Gdy w 1 sezonie "Arrowa" biegnący Oliver Queen dogonił Huntress uciekającą na motocyklu, to myślałem, że wgniotę sobie czoło. Nie istniał żaden powód, dla którego miałoby się to udać. Cytat:
Przed ekipami stoją różne wyzwania, ale czy rzeczywiście tak różne jak mówisz? Moim zdaniem nie. Wyzwania są różne, bo takie a nie inne podejścia zostały wybrane. Obie ekipy musiały zadbać o kostiumy z epoki, nakręcić dialogi w różnych lokacjach, ułożyć i nakręcić choreografię walk bronią białą. W "Wiedźminie" było więcej magii - racja. Dlaczego zatem nie mogę ich porównać? Dlaczego nie mogę porównać jakości nakręcenia dialogów "Wiedźmina" z jakością nakręcenia dialogów w "Black Mirror"? Dlaczego nie mogę porównać jakości walk w "Wiedźminie" z jakością walk w "Star Wars"? Nie rozumiem. Cytat:
Dla mnie "głębia" to nie tylko to. Weźmy przykład "Mniejszego zła". Dostajemy historię Dzierzby stawiającą ją w bardzo niekorzystnym świetle. Potem otrzymujemy tą samą historię widzianą z drugiej strony i okazuje się, że za tymi konkretnymi wydarzeniami stoją dość istotne powody. Zatem jest okrutną mutantką spod "Czarnego Słońca" czy dziewczyną, którą swoimi decyzjami stworzył Stregobor? Kto jest potworem? Mordująca Renfri czy dokonujący wiwisekcji Stregobor? Czyja śmierć byłaby lepsza? Nie potrafię powiedzieć kto tu jest bardziej winny. Może Stregobor miał rację i trzeba było się jej pozbyć, zaś on sam próbował uchronić świat przed tym, co właśnie się działo. A może to jego wierzenia w klątwę stworzyły potwora. Nie wiem. W serialu miałem, mówiąc szczerze, wywalone. Stregobor walnął sobie jakiś półmonolog, który nieszczególnie mnie zainteresował, potem to samo zrobiła Renfri. Walka na targu, koniec. Dokładnie takie same wrażenia mam po przeczytaniu streszczenia książki. No tak, ten zabił tamtego, a tamten jeszcze innego, tak, tak, zieeew, dalej. W streszczeniach nie ma żadnej głębi czy emocji. A to rzeczywiście była chyba najlepsza ze wszystkich historii przedstawionych w serialu
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 12-01-2020 o 16:50. | |||||
12-01-2020, 17:19 | #123 |
Reputacja: 1 | Dzięki za odniesienie do moich słów, ale myślę, że nie ma co roztrząsać w ten sposób osobistych gustów, bo nigdy tej dyskusji nie skończymy Jak dla mnie te skaliste ziemie od biedy mogły być jak góry w takiej Hiszpanii, Chorwacji, czy we Włoszech. Wygląda jak krajobraz księżycowy, a wchodzisz w pobliską dolinę i widzisz sady aż po horyzont. Żyzny region nie musi wyglądać jak Mazowsze. A przynajmniej tak mi się wydaje po moich skromnych życiowych wojażach, stąd nie było to dla mnie rażące. Co do spotkania w lesie. Cóż, to Dziecko Starszej Krwi, miała o nim dopiero co wizje i są powiązani przeznaczeniem, nie widzę powodu, by w tym jednym momencie nie mogła poczuć "pewności". Poza tym, wiadomo jak działa ludzka psychika, była zmęczona ciągłym uciekaniem, mogła rzucić się w ramiona z wielką nadzieją, niezależnie od lęku. To dziecko, a nie doświadczony awanturnik, który zawsze oprze się emocjom. Jak dla mnie znowu - mój pokrętny umysł gracza spokojnie może to jakoś uargumentować. Podobnie jak na przykład to, że driady wpuszczą do Brokilonu kogoś, kogo biorą za druida. Ogólnie jednak moim celem nie jest przekonanie nikogo, tylko odpowiedź na postawione pytanie, dlaczego serial właściwie podoba się tym ludziom, którym się podoba |
12-01-2020, 17:49 | #124 |
Reputacja: 1 | To ja też se napisze. A co! Mam podobnie ze szczegółami jak Tadeus. Po prostu wykazuje się większą tolerancją na zmiany i nie jestem tam jakimś bardzo wymagającym widzem, żeby wszystko musiało stać dla mnie na najwyższym poziomie wszystkiego. Po prostu mi się całkiem dobrze obejrzało, a niektóre zgrzyty jakoś mi nie zbrzydziły tego do reszty. Tak, kawałek z dżinem można było zrobić sensowniej i więcej wyjaśnić co, ajk i dlaczego, ale tego nie zrobili. Trudno. Tak, Foltest jak żywo przekserowany z Władcy Pierdzieli i mi się nie podobał. Dla mnie nie koniec świata. Trudno. Tak, było inaczej niż w książkach. Trudno. Tak mógłbym jeszcze powymieniać, ale po co? Sagę czytałem caaałe lata temu i większości tych szczególików w ogóle nie pamiętam. O Lwicy z Cintry pamiętałem, że była (nawet troche kim dla kogo była) i umarła. Tyle. Nawet jej imie mi uciekło. Może jakbym to czytał w zeszłym roku to było by inaczej. Może by było, ale nie jest. Z pewnością będę chciał wrócić do książek. Lądują na końcu kolejki aktualnych czytadeł, ale raczej przed premierą drugiego sezonu się z tym nie wyrobie. Może przed trzecim. A dookreślić co mi się podobało? Vilgefortz mi się podobał. Nie jest jak w książce, ale od tego mam książkowego Vilgefortza żeby był książkowy i filmowego żeby był filmowy. Jakoś mi to nie robi. Podobały mi się jego sztuczki z teleportowanym mieczem. Nie podobało mi sie jak bezsensownie dostał oklep. Generalnie jednak rozbieżności bardzo mnie nie ruszają. Trochę, ale nie bardzo. No i najważniejsze. Jak chyba wcześniej wspomniałem, bardzo satysfakcjonujące dla mnie było, jak wszystkie rozczłonkowane historie i punkty widzenia, które śledziłem przez wszystkie odcinki na końcu ułożyły się w spójną historię po uzupełnieniu paroma szczegółami. Ten zabieg mi się bardzo podobał. Wszystko wskoczyło na miejsce jak kawałki układanki, gdzie do końca nie było dokładnie wiadomo co przedstawia. Może i ktoś mógłby zacząć tu robić sekcję zwłok opowiedzianej historii i udowodnić mi, że jednak się nie składa i puzzle nie do końca wskoczyły, ale nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia. Podczas oglądania wszystko co ważne mi wskoczyło i tyle. Bawiłem się całkiem nieźle. Oczy mi się nie zamykały. Wszystko. I żeby nie było, że opinie i analiza Alarona (i innych/inne podobne) jakoś mi nie pasuje bo mnie się generalnie serial podobał, więc siłą rzeczy muszę stać po przeciwnej stronie barykady. Pasują mi. Nawet bardzo, bo dokładnie napisał co mu się nie podobało i dlaczego. Dobrze się czytało, szanuje wiedze, pamięć, umiejętności i pasję. Lubie takie analizy i porównania, jednak serial dalej mi się całkiem dobrze obejrzało. No trudno. Nie obiecuje poprawy. Moja ocena to Płotka/10
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
12-01-2020, 18:26 | #125 |
Reputacja: 1 | Od dłuższego czasu przymierzałem się do zrobienie szerszej Chapeau bas, podpisuję się pod większością 4 łapkami. Jedna rzecz mi pozwoliła przejrzeć względem opinii jaka miałem po dwóch obejrzeniach serialu. Freya Allan. Uważałem, że to co ona wyprawia i gra aktorska to jest dramat, nawet mając świadomość tego, co jej zrobili scenarzyści. Może jednak zbyt pochopnie oceniłem ją, a mocniej powinna oberwac tu ekipa od scenariusza... Problem w tym, że po tym co popełnili nie wiem jak ich ocenić niżej. Nie da się... Ja bym jednak w swojej próbie oceny chciał wrócić do tego serialu z bodaj 2001 produkcji PL uznanego powszechnie za tragicznego poziomu szmirę i równanego z błotem przy każdej możliwej okazji. Jakie były główne zarzuty względem tamtej produkcji (powtarzane najczęściej)?
No to odnieśmy to do Netflixa.
Wiele osób broni produkcji Netflixa wskazując, że krytycy mieli oczekiwania zbyt wyśrubowane i stąd się nie podobało. Ale umówmy się – to prawda, gdy ktoś czekał na ten serial i miał poziom oczekiwań, że to będzie pogromca GoT-u. Ja miałem oczekiwania, że ten serial będzie po prostu lepszy na tych polach, gdzie W:PL z 2001 dał ciała. Lepszy z UWZGLĘDNIENIEM rozwoju technologii i kinematografii przez blisko 2 dekady. I eliminując te makabry z W:PL pokaże tę historię w ciekawy sposób. Nic więcej, nie oczekiwałem fajerwerków jak w sylwestra, ale by się po prostu nie przewróciły podczas odpalania i nie strzelały w poziomie. Okazało się, że jest podobnie słabo w najbardziej newralgicznych kwestiach, a w niektórych produkcja z 2019 przegrywa z tą z 2001 (sic!). Choćby plenery. Albo te motywy fucklogic opisane przez Alarona. Można je rozpisywać bardzo długo – dodam jednak coś o czym nie wspomniał… Oto na linii czasu dołączonej do oficjalnej mapki jest zaznaczone kiedy Jaskier się urodził i kiedy było polowanie na smoka. Wedle Netflixa podczas jazd z Villentretemerthem bard był po czterdziestce. No a w serialu młodzieniec. Piętnaście lat chyba było od spotkania z Geralthem w Dol Blathana a Jaskier jak zamrożony. Calanthe czy Eist zresztą to samo (Czarodzieje czy Geralt się tu jak wiadomo nie liczą). To wpisuje się w ten beznadziejny trend toczący większość produkcji w dzisiejszych czasach, gdzie człowiek siedzi i nie wierzy jakim cudem scenarzyści nie mogą ujrzeć zależności przyczyna-skutek względem tego co wyprawiają. I jak pewne szczegóły się po prostu gryzą. To wpisuje się we wręcz fatalne w dzisiejszych produkcjach podejście do batalistyki, przez co starcia pod względem taktycznym wyglądają jakby po obu stronach starcia dowodzili pijani gimnazjaliści. To wpisuje się w ten nieszczęsny BAME. To wpisuje się też w promowanie heroizmu jednostek co w W:Netflix widać w bitwie pod wzgórzem Sodden. Garstka ludzi stawia tam czoło całej armii, a posiłki przychodzą jak już pozamiatane. Jak w „Commando” ze Schwarzenegerem czy „Wejściu Smoka” z Brucem Lee, gdzie śmigłowce przybywają (tu za to robił Foltest ze swoją armią) jak już w zasadzie jest ogarnięte. Ta ostatnia zmiana boli tym bardziej, że wypacza to pewne ważne przesłania ogólnej historii. Bitwa o Sodden Hill była symbolem, gdzie zjednoczyły się królestwa północy. Symbolem dla tego świata. Zwornikiem dla geopolityki. A tutaj? Grupka czarodajnych sobie stawia opór niczym karykatura jakiejś wariacji „Parszywej Dwunastki”. Śmiałem się z W:PL, to będę się śmiał (a nie na poważnie oceniał) z produkcji Netflixa. Bo owszem, są sceny walki na poziomie mistrzowskim (choć nie wszystkie), jest „Toss a coin…”, sa fajne niuanse, ale ogólnie to ja nie widze powodu by po 18 latach uważać, że W:Netflix jest jakoś specjalnie lepsze od W:PL. Ot też dno, tylko bardziej spektakularne. Na koniec dodam coś co mnie się rzuciło w oczy na innym poziomie, wobec kosy Sapka z CD Project RED. Redzi tworząc Wiedźmina poszli w kanon za wyjątkiem tego iż Geralt i Yenn sobie żyją (choć w książce ich śmierć jest w sumie niedopowiedziana). To czemu żyli zresztą było ważnym elementem fabuły Witcherów komputerowych, z akcentem na Witcher III. Redzi nie robili adaptacji tylko coś nie związanego z pięcioksiągiem sztywno, ale uczynili z tego pseudokanoniczny (bo bez wykluczających się faktów) sequel względem książek. Przynajmniej nie widziałem w grach zgrzytów z treściami z książek. No to zobaczmy produkcję Netflixa (Myszowór, Rębacze?) i fakt w jakiejś formie uczestniczenia w tym Sapka jako konsultanta. Rębacze nie musieli ginąć, aż prosiło się tam o wykorzystanie (jak w książce) za przeciwników milicję z Hołopola. Tak jak jest to rzeczywiście wyszło jakoby Rębacze mnożyli się przez pączkowanie. Myszowór nie musiał ginąć, to wręcz głupie, bo Cahir i Fringilla mogli go jeszcze na jakieś sposoby wykorzystać jako jeńca. Te zgony nie niszczą związków serialu z książka, bo i tak poszło wiele innych zmian, a to adaptacja przecież. To dwa różne sposoby na przedstawienie jednej story. Ich śmierć niszczy jednak logiczną łączność serialu z grami. I oczywiście nikt nie mógłby oczekiwać, że Netflix będzie starał się tworzyć swoją produkcję w klimacie spójności uniwersum w aspekcie zawartości gier. Po prostu zastanawiam się czy w/w motywy i kilka innych niuansów palących mosty na linii serial-gra, są faktycznie pierwotną wizję scenarzystów, czy taka perfidna małostkowa świnka tam nie miała swojego udziału, a scenarzystom to latało i zaakceptowali propozycje tejże perfidnej małostkowej świnki
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
12-01-2020, 19:43 | #126 | |
Interlokutor-Degenerat Reputacja: 1 | Tadeus, Cattus - dziękuję za zaspokojenie mojej ciekawości. Cytat:
Ten serial jest słaby jako samodzielne dzieło. Nawet jeśli w ogóle nie będzie się patrzeć na książkę. - Muzyka nie istnieje, poza kawałkiem "Toss a coin to your witcher", który jest zresztą kontrowersyjny (jedni go kochają, inni nienawidzą, jeszcze inni mają wywalone). - Kostiumy... Nie będę się już pastwić. - Ujęcia nieciekawe, klaustrofobiczne. - Gra światłem nie istnieje. Przypominacie sobie scenę, gdzie wyprawiali się na smoka i siedzieli przy ognisku? W pewnym momencie Yennefer mówi, że idzie spać. A ja robię oczy jak spodki i "jak to spać? Przecież jest dzień, czemu na smoka nie maszerujecie?". Okazuje się, że to miał być już wieczór. Niestety tak bardzo chcieli wszystko doświetlać, że nawet nie było widać kiedy jest noc. - Scenariusz bardzo słabo napisany. Czemu? Alaron wymienił masę wewnętrznych sprzeczności (podkreślam: WEWNĘTRZNYCH sprzeczności, nie sprzeczności z książkowym oryginałem). Ja w poprzednich postach też to zrobiłem. Ale podam prosty przykład czemu ten scenariusz jest zły. Mamy historię o strzydze. I teraz zaczyna się jakaś komedia omyłek... 1) Geralt nie ma czym zapłacić za karczmę. Zostawia konia i idzie na piechotę do sąsiedniego królestwa (wtf? Czy konie aby nie służą do transportu?). Wiem, że to miał być niby zastaw za niezapłacony pokój. Ale serio, czy ktoś z Was zostawiłby samochód średniej klasy w zamian za to, że nie stać go żeby zapłacić za pokój? Bo tak to mniej więcej cenowo się przekłada. Już nie chcę mówić, że dla twórców serialu Temeria to miasto a nie królestwo, żeby nie było że jestem purystą. 2) Geralt przychodzi do Temerii (MIASTA Temerii). Tam trafia na strajk górników. Czemu górnicy są w mieście? No nie wiem panowie, najwyraźniej na ulicach można wykopać jakieś minerały czy węgiel. Czy ci górnicy popychają nam fabułę w jakiś sposób lub wzbogacają? No nie, są bo są. Żeby było więcej absurdów. Nadchodzi dworak ze strażą i każe Geraltowi spadać. Więc uwaga: Geralt odchodzi (łazi na piechotę w tę i nazad bo nie ma konia). 3) Geralt wraca - zatrzymuje go Triss Merigold (potrzebna tej historii równie mocno co górnicy). Mówi "ej weeeź, nie bądź taki, to tylko takie jaja są, a tak naprawdę chcemy żebyś tam poszedł do tej strzygi". Dobra, Geralt zawraca i znów na piechotę idzie do MIASTA Temeria. 4) Geralt wrócił do miasta i trafia wreszcie przed oblicze króla. Efektownie zamyka się sam na sam z królem, żeby przemówić mu do rozsądku. Liczyłem, że teraz zajdzie jakiś przełom. Ale nie... KRÓL TEŻ KAŻE MU SPIEPRZAĆ. Słowo daję, myślałem że Geralt będzie znowu dymać na piechotę do tej karczmy gdzie konia zostawił i znowu ktoś będzie go łapać... Ale na szczęście scenarzyści zachowali jakieś resztki rozsądku i Geralt postanowił na NIELEGALU sprawdzać co ze strzygą (nie mając pewności czy dostanie zapłatę?...) Takie rzeczy można mnożyć - np. pobyt Ciri u driad. Cattus, Tadeus - Was naprawdę to nie nudziło? Ale tak serio, serio? Bo: a) nic się tam nie działo, b) w żadnej postaci nie zaszła żadna przemiana duchowa, c) doprowadziło to tylko do kolejnego absurdu, kiedy to najpierw 50 driad z kusz celowało do małej dziewczynki i kazało im pić "wodę wykrywacz kłamstw", a potem wpuściło psychopatycznego seryjnego killera-dopplera jakby nigdy nic (argument, że Myszowór to druid do mnie nie trafia - haha, bo serial nic nie mówi o tym, że Myszowór jest druidem! Samodzielne dzieło, przypominam ) Wybaczcie, że z takim uporem maniaka to wszystko opisałem niczym psychicznie chory antyfan, ale chcę żeby było jasne: mnie nie chodzi tylko o niezgodność z oryginałem. A co do zmieniania oryginału - to też trzeba umieć zrobić i wiedzieć po co się robi. Prawda jest taka, że dobrzy pisarze (a Sapkowski jest co najmniej dobrym pisarzem) tworzą bardzo przemyślane i spójne światy. Grzebanie w takich delikatnych strukturach wymaga ostrożności i przemyślunku. Nie można tego robić na pałę, bo... Wychodzi Netflix "The Witcher". Jak już zauważył Alaron - zależy co uznasz za przesłanie. Jeśli przesłanie to "chodzi gość z mieczem na plecach i tłucze bestie, a do tego coś tam przeznaczenie" to tak, zachował. Nie kuś, bo ja jestem zawiedzionym fanem, a tacy tylko czekają na okazję... Ostatnio edytowane przez Bardiel : 12-01-2020 o 19:46. | |
12-01-2020, 19:54 | #127 |
Reputacja: 1 | Może troche, ale jakoś dotarłem do kolejnej sceny gdzie moje zainteresowanie zaczęło sie ponownie podnosić. Co ja ci mam tu napisać? Oczy mi się nie zamykały i jakoś mnie nie ciągnęło żeby przeglądać sadola na telefonie.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
12-01-2020, 20:08 | #128 | |
Interlokutor-Degenerat Reputacja: 1 | Cytat:
Ale rozumiem bez problemu. Alaron wspominał o serialu "Arrow". Przyznam, że świadom wad i niedociągnięć tego dzieła, byłem wiernym fanem. Czasami płakałem nad tym co głupiego tam widziałem, ale nadal trwałem na posterunku przed laptopem. I w sumie na ogół dobrze się bawiłem! Czasem po prostu coś nam się podoba i nic innego się nie liczy. Nie byłem dla "Arrowa" nawet w 1/10 tak krytyczny, jak dla "Wiedźmina". Dzięki za rozmowę. | |
12-01-2020, 20:30 | #129 |
Reputacja: 1 | O Ciri już pisałem. Dla mnie w tym wieku była śmiertelnie nudna już w książkach (bo po prostu nie lubię takiego typu postaci w książkach fantasy), a z Brokilonu książkowego też nie wyniosłem absolutnie żadnych ciekawych, czy wartościowych wspomnień. Szczerze mówiąc sceny w obozie uchodźców, które kończą się tym, że - spoiler - sługa zabija szlachcianke - były dużo lepsze i "głębsze" od wszystkiego, co pamiętam z udziałem Ciri na tym etapie jej życia z książek. Co do tych nieścisłości z koniem. Nic z tego nie zauważyłem, akcja skakała między różnymi scenami i miejscami, to po prostu nie zastanawiałem, co stało się z koniem (?!) i jakie połączenie komunikacyjne Wiedźmin wybrał, by przemieszczać się między decydującymi punktami fabuły. Podejrzewam, że zakulisowe podróże bohaterów nie zaprzątają moich myśli w większości filmów, które oglądam i podobnie ma większa część ludzkości. Krasnale w mieście też mnie nie zdziwiły, nawet nie pamiętam już, jak to dokładnie wyglądało, może po prostu przyszły do miasta, by ich strajk zauważono? Nie mam pojęcia Nie rozumiem, szczerze mówiąc, czemu to dopytywanie ma służyć, jak widać, mój pokrętny mózg nie widzi problemów logicznych z większością tego, co jest dla was rażące, a elementy, które uważacie za wartościowe części oryginału, które zostały w adaptacji zniekształcone, mnie jakoś nigdy specjalnie nie grzały, więc nie ma sensu przekonywać mnie, że film tak naprawdę powinien mi się nie podobać I nie mam też zamiaru przyjmować defensywnego stanowiska i mówić, że film był ok i w sumie to w porządku, ale nie rewelacja, bo nie mam żadnych wymagań. Wiele elementów mi się naprawdę bardzo podobało i bawiłem się nieźle praktycznie cały czas. I nie były to tylko rzeczy, które serial zawdzięcza książce, ale i nowe pomysły. Jak przyjdzie sezon drugi, to na pewno łyknę go najszybciej, jak się da. Dla mnie serial nie jest bez wad, ale jest zdecydowanie udaną adaptacją, która do tego, jest całkiem wierna książkom. Nie jest wierna całkowicie i na pewno nie wszystko się udało, ale całość dla mnie jest zdecydowanie na plus. |
12-01-2020, 21:36 | #130 | |||||||
Reputacja: 1 | Cytat:
Pozostałe wypowiedzi to odniesienie się nie do gustów, tylko faktów - bardzo mocno unikam polemiki z gustami. Jeśli chodzi o Dolinę Kwiatów, spotkanie Ciri i Geralta oraz dopplera w Brokilonie, to powiem, że wytłumaczyć można sobie wszystko. Dlaczego straże wystawione przez Foltesta nie obawiają się, że strzyga ich zeżre? Bo mają pancerze +500 do obrony. Albo magiczną aurę chroniącą przed jej atakami. Jeśli będziesz chciał sobie coś wytłumaczyć, to wytłumaczysz sobie wszystko. Nawet latających Chińczyków w filmach azjatyckich (znają tajemny styl walki wykorzystujący unoszące się z ziemi prądy Qi). Ja nie chcę produkcji tłumaczyć na siłę - bo to już jest tłumaczenie na siłę. A bo może gdzieś są sady. Może są, może nie ma. Morze jest szerokie i głębokie, nie ma co spekulować i nadinterpretować obrazu. Mówią: żyzna ziemia, a pokazują kupę piachu. Taki jest fakt. Nie było ani jednej sceny pokazującej żyzność i bogactwo plonów tej krainy. Wyobraź sobie, że każdy reżyser tak podchodzi do sprawy. Wchodzimy teraz na bezmiar oceanów, a zaprezentowali bajoro. Nooo... Ale tam dalej jest ocean. W temacie Geralta i Ciri, to też można sobie tłumaczyć i szukać racjonalnych wyjaśnień. Ciri to dziecko, a nie doświadczony awanturnik, który zawsze oprze się emocjom (strachowi). W ciągu krótkiego czasu próbowano wielokrotnie ją "zamordować". Myślisz, że to wyzwala ufność? Gdyby była rezolutnym łobuzem z prozy Sapkowskiego, to może... Ale tu jest przestraszoną ciapą biegającą po lasach. To się wprost kłóci z kreacją. Niemniej to też można sobie tłumaczyć. Myszowór w serialu ani razu nie został przedstawiony jako druid ani hierofant, ale jest jeszcze jedna sprzeczność. Była scena pokazująca kości leżące na ziemi. Dara dostał jedną strzałą i... tyle. Po prostu na chama szedł dalej. A mimik po prostu wszedł. Nie ma strażników Brokilonu? Tak, z całą pewnością możemy to sobie jakoś wytłumaczyć. Cały problem polega na tym, że to serial ma tłumaczyć takie rzeczy, a nie widz sam sobie. Są produkcje pozostawiające niedopowiedzenia, miejsca do interpretacji, ale są to działania świadome i zamierzone (końcówka "Incepcji", koniec "Pani Jeziora" i tak dalej). Tutaj to po prostu niedoróbka, którą można łatać najwyżej samemu dla siebie. Cytat:
Szkoda, że Netflix nie zdecydował się na współpracę. Dostaliby całą wiedzę, jaką REDzi zdobyci ciężką pracą. Wygląd miast, zbroje i tak dalej. Tutaj mogła być piękna kooperacja ku wspólnym zyskom. Tu przemycić niezgodny z kanonem medalion z gry, tam bliznę czy brodę. Popuszczać kilka oczek do graczy. Gdzie indziej wrzucić smaczki dla fanów. Wziąć świat taki, jakim jest w kanonie i uzupełnić go. Dodać nowe przygody Geralta czy Yennefer. Jak dla mnie super. Cytat:
To dlatego strzyga lata po całej Temerii Cytat:
Cytat:
Jak najbardziej przyjmuję, że ci się podoba i świetnie, ale takie stwierdzenia są zakłamywaniem stanu faktycznego, co mogę ci dalej udowadniać cytatami. Cytat:
Cytat:
Mnie podobał się "Travellers". Jestem świadom potknięć, niezgodności i nieścisłości (może nie wszystkich), ale mimo wszystko jakoś przypadł mi do gustu. Tobie może się przez te potknięcia, niezgodności i nieścisłości nie podobać. Nie zmienia to faktu, że one są. Nie zmienia to także faktu, że mi się podobał. Jak to mówiła moja szefowa: "Z opiniami można dyskutować. Z faktami - nigdy." O gustach natomiast się nie rozmawia. Dlatego nie odnoszę się do ostatnich, a opinie staram się popierać faktami. Dzięki wielkie wszystkim za uznanie, niezmiernie mi miło Fakty są takie, jakie są. Jednym przeszkadzają, innym nie. Poza tym ogólny odbiór całej produkcji będzie się różnił w zależności od oglądającej/go. Dla mnie serial nie jest tragiczny. Jest słaby, ale do obejrzenia. Innym może się podobać
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 12-01-2020 o 23:15. | |||||||