Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-05-2017, 21:10   #271
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
- Tacy nieufni a w mieście mają wszystkich po trochu... - archiwistka ofukała po cichu oglądany koloryt. Po chwili przemyśleń zwróciła się do reszty. - Proszę państwa, skoro mamy możliwość obcowania z tak szeroką gamą ras, jak i grup etnicznych, które napłynęły do tego miasta, można z dużym prawdopodobieństwem założyć, iż użyte przez nich metody to portale, co pociąga za sobą możliwość odnalezienia bezpośredniej drogi powrotnej do Sigil. Większe miasto magiczne musi kontrolować portale i prowadzić ich wykaz. Zatem proponuję udać się do urzędu po zaczerpnięcie informacji o naszych możliwościach podróży.

~Ewentualnie skrzyżowania Fey z materialną. Jednak popytać nie zaszkodzi, a nawet należy. ~ Kiedy Kanciasty przekazał tą myśl, zaczął się zastanawiać, czy tutejszy koloryt lokalny coś takiego jak odpowiedni urząd posiada. Drugim punktem byłoby, ile się w takim czeka na odpowiednie informacje, ale to dopiero po potwierdzeniu punktu pierwszego. Osobiście celował raczej w biblioteki, lub karczmy, gdzie informacje płynęły szeroką rzeką. Chociaż w przypadku karczm, potrzebowały zwykle one głębszego sprawdzenia. ~Biblioteki, to można by znaleźć najpierw, potem nocleg dla was ~ przekazał Odłamek, jego priorytety były zwykle dość uporządkowane.

- Urząd? - Uszy eladrinki uniosły się nieznacznie w zdziwieniu. - Nie sądzę byśmy tutaj znaleźli coś, co odpowiada pani definicji urzędu. - Estel uśmiechnęła się lekko. - W dobrym tonie byłoby, gdybym odwiedziła tutejszą świątynię, być może uda mi się tam czegoś dowiedzieć - dodała. - Karczma też jest dobrym pomysłem, szczególnie, że i tak gdzieś nocleg, jak to Garion zauważył, znaleźć musimy.
- Oczywiście racja. Wprawdzie nie wiem, czy tu są urzędy, jednak na pewno są portale, skoro zaś są, może właśnie w jakiejś karczmie, gdzie będziemy nocować, popytamy. Karczmarze wiele wiedzą, ewentualnie podróżnicy - dumał głośno wojak.

Urząd, biblioteka, świątynia, karczma. W Astrazalian istniały niektóre z tych instytucji. Opinia Gariona i Aedd'aine była słuszna, miejscowi pytani o jakikolwiek urząd, albo reagowali śmiechem, albo kompletnym niezrozumieniem. Najbliżej jakiejkolwiek zorganizowanej władzy był dwór Lady Shandrii, ale jak każdy inny dwór nie przyjmował ot tak, petentów z ulicy.
Biblioteki w mieście istniały, społeczeństwo eladrinów ceniło wiedzę bardzo wysoko. Fey miały jednak specyficzne podejscie do wspólnej własności, bo o ile jasnym było dla każdego fey, że wszystko wokół należało do niego, jeśli tylko chciał, to nic co sam posiadał nie należało do kogokolwiek innego. Publiczne biblioteki, takie jak w Sigil, nie miały prawa bytu. A dotarcie do czyjejś prywatnej wymagało znajomości, których towarzysze nie posiadali.
Świątynie i karczmy nie tworzyły już jednak żadnych komplikacji. Na prośbę Estel miejsce kultu odszukano jako pierwsze. Piękna i wystawna świątynia Angharradh znajdowała się tuż przy odrobinę wystawniejszej świątyni Ojca Corellona. Wejście do niej było szeroko otwarte (nie posiadało nawet żadnej bramy, którą można by zamknąć), a wnętrze tłoczne od rozradowanych elfów. Kapłanki błogosławiły wiernych, albo przyjmowały dary przeznaczone Trójcy.
Garion próbował sobie przypomnieć jak najwięcej na temat religii Fey, na co mogli być uczuleni, na co drażliwi, co uważali za świętokradztwo, a co za najzwyklejsze praktyki kultu. Skoro to właśnie kapłanka była ich przepustką do tego miejsca, warto byłoby wiedzieć, jak się zachować. Może też wpadłby na pomysł jak dobrać się do świątynnych zapisków. To by nie było głupie, ba, nawet całkiem dobre rozwiązanie.
Estel natomiast poprosiła, by poczekali na nią i sama podeszła do pozostałych służek Angharradh witając się z szacunkiem.
- Bądźcie pozdrowione. - Skłoniła głowę i przyklękła przy ołtarzu, by najpierw pomodlić się do Bogini. Dziękowała za bezpieczne opuszczenie Mechanusa i prosiła o dalsze przewodnictwo. W końcu powstała i podeszła do jednej z kapłanek, która zdawała się akurat nie być zajętą.
- Witaj siostro. - Skłoniła głowę lekko. - Jestem Estel Aedd’aine. - Przedstawiła się.
- A ja Naevys - odparła elfka. Była młoda, nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia lat. Ledwie akolitka. - Witaj. Przybywasz w pielgrzymce?
- Niestety, choć z radością korzystam z możliwości odwiedzenia przybytku Bogini. - Estel uśmiechnęła się delikatnie. - Chciałabym porozmawiać z przeoryszą, o ile nie jest teraz zajęta.
- Aha... nie wiem, ale sprawdzę - odparła usłużnie. Aedd'aine, nawet będąc w świątyni pierwszy raz, roztaczała wokół siebie naturalną aurę autorytetu. Może właśnie dzięki temu już po kilku minutach cała grupka stała w malutkim ogrodzie na tyłach świątyni, w towarzystwie już znacznie starszej elfki, której włosy przyjęły brązową barwę opadłych liści. Przeorysza nazywała Ayla i jak każda elfka, mimo swego wieku zawstydziłaby urodą niejedną ludzką dziewczynę. Sprawiała wrażenie otwartej i chętnej do pomocy.
- Dziękuję za możliwość rozmowy. - Zaczęła spokojnie Estel. - Podróżuję wspólnie z towarzyszami między planami. Poszukujemy teraz drogi do Sigil, Miasta Drzwi. - Wyjaśniła sytuację. - Czy słyszałaś może Pani by istniał tutaj jakiś portal mogący nas tam zaprowadzić?
Przeorysza zadała jeszcze kilka pytań, by móc jak najlepiej odpowiedzieć na pytanie Estel. W końcu stwierdziła, że tego rodzaju magia jest domeną arcymagów, a kilku takich przebywa w Astrazalian. Prawdę powiedziawszy, to każdy z najpotężniejszych rodów miasta dysponował co najmniej jednym, był to swego rodzaju punkt honoru między eladrinami. Naturalnie usługi arcymagów nie były tanie, a nawet sama rozmowa z takowym uchodziła za zaszczyt, ale Lady Shandria była znana ze swej słabości do awanturników i poszukiwaczy przygód. Gdyby kompani mieli jej coś do zaoferowania, możliwe że poleciłaby ich swemu nadwornemu magowi.
Aedd’aine podziękowała za rady i zaoferowała, że w czasie pobytu w mieście chętnie spełni posługę po parę godzin dziennie, by odwdzięczyć się przeoryszy i Bogini za dotychczasową pomoc.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 30-05-2017, 18:05   #272
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Coś się audiencje u różnorakich dam zaczynały mnożyć ostatnimi czasy. Było zasadniczo jasne, że Shandria musiała być skrajnie różna od Garabutos, skoro jedna uosabiała prawo, a druga niezależność, ale nijak nie rzutowało to na sukces w osiągnięciu celu - eladrinka mogła się czuć w Ostępach niemal jak u siebie w domu, ale reszta krwawników robiła na tym Planie za trepów, których można oszukać. Czemu by więc kapryśna fey, pani w swym mieście, nie miała zabawić się nieznajomymi przybyszami?
Pozostawiając jednak na boku negatywne domysły, trzeba było znaleźć sobie jakieś łóżko do spania, dach nad głową i (w większości przypadków) miskę jedzenia.
Astrazalian było miastem tłocznym, przez to podróżnicy z góry założyli, że znaleźć wolne miejsce w karczmie nie będzie łatwo. I mieli rację, tylko powody się nie zgadzały. Mianowicie w mieście praktycznie nie było otwartych karczm. Tu i tam można było coś zjeść, albo wypić, ale znaleźć sobie pokój do wynajęcia? Niepodobna. “W tym sezonie?” odpowiadali rozbawieni miejscowi, jakby pytanie o gospodę było jakimś przednim żartem. Krwawnicy szybko zrezygnowali z zadawania pytań elfom (i tylko Estel miała problem ze zrozumieniem dlaczego) i spróbowali zasięgnąć języka u ludzi. Ci, owszem, wskazywali taki albo inny lokal, ale każdy był zamknięty na głucho. Aż wreszcie udało się trafić na otwarty budyneczek, z lwem na szyldzie. Wnętrze zdecydowanie sugerowało wystrojem karczmę, ale parę rzeczy się nie zgadzało. Nieporządek to niby nic nadzwyczajnego, ale nie kiedy stoły i krzesła są zrzucone na dwie kupki, jakby na rozpałkę stosu. Dwa okna zasłonięte były workowatym suknem i zabite deskami, a podłoga miejscami pokryta była wiórami i trocinami, jakby sypał się dach. Przed wrażeniem ruiny ratował przybytek okazały i pięknie zdobiony zegar… wyraźnie stworzony przez kogoś, kto nie rozumiał czym zegar jest, a jedynie słyszał opowieści (na dodatek tylko jednym uchem). Trzy wskazówki kręciły się we wszystkie strony, a we wnętrzu coś stukało skocznym, ale nierównym rytmem.


1

Przybycie klientów nie pozostało niezauważone. Zza barierki na piętrze wychynęła owłosiona głowa, o płaskim nosie i ustach wygiętych w stronę przeciwną do uśmiechu.


2

Mróz, tak bowiem nazywał się nieznajomy, był właścicielem “Lwa”, z charakterem adekwatnym do imienia. Ani on nie był opryskliwy, ani specjalnie usłużny. Głównie milczał, ale prośby realizował sprawnie i bez zbędnych ceregieli. Indagowany, z niechęcią wyjaśnił, że Astrazalian otwiera swe karczmy i tawerny wtedy, gdy miasto osunie się z Ostępów Fey do pierwszego planu materialnego. Znajdowało się ono bowiem na terenie, który badacze nazywali “światospadem”. Takim obszarem, który z powodu zachwiań w międzyplanarnych barierach zmieniał swoje miejsce położenia z jednego planu na drugi i z powrotem. W Krainie Wróżek klienteli było mało, to nie opłacało się grzać w kotłach i sprzątać pokoi. Skoro jednak już towarzysze przyleźli pod jego dach, to nie policzył drogo, nie wygonił na zewnątrz i nawet wstrzymał remonty, żeby nie hałasować gościom.


Zapewnienie sobie audiencji u miejskich władz nigdy nie jest łatwe, jeśli nie jest się arystokratą, bogatym kupcem, albo dyplomatą z listem polecającym. Najbliżej polecenia było dobre słowo ze strony przeoryszy świątyni Angharradh, ale samo w sobie by pewnie nie pomogło. Eladrini byli najbardziej poukładaną rasą w całym planie, ale nawet ich administracja nie należała do najlepiej zorganizowanych. Po prostu uważali oni swój czas za znacznie cenniejszy, niż czas petentów. Z pomocą, o dziwo, przyszło tutaj malkontenctwo Brent, która mimochodem i raczej do siebie stwierdziła, że już prędzej dogonią ich tutaj fomorianie, niż kompani wygrzebią się z kolejki. Wspomnienie pokracznych tytanów zadziałało na pozostałe osoby czekające w pałacu jak wrzątek. Urzędnik od razu naskoczył na nich, że to nie jest temat do żartów, ale niezrażona niczym archiwistka powtórzyła jedynie, że od przybycia na ten plan widziała już trzech fomorian i wolałaby raczej zobaczyć miejscową władczynię, niż czwartego. Estel próbowała jakoś załagodzić sytuację, ale sprawy wystrzeliły już jak ze sprężyny. Cała czwórka w mgnieniu oka znalazła się na czele kolejki i została skierowana do sali audiencyjnej niemal od ręki.
Żeby nie było zbyt kolorowo, oczekiwanie przed salą audiencyjną też musiało trochę czasu pochłonąć. Cięty język Ender nie czynił przecież cudów i dworzanie nie wyrzucili sprzed oblicza majestatu aktualnego petenta. No, petentki jak się wkrótce okazało. Chyba petentki. Na pewno wyglądała jak "ona".


3

Driada nie tylko przypominała swym wyglądem w jakim miejscu znaleźli się planarni podróżnicy, ale także to, że panowały tam inne obyczaje niż w Klatce, czy Celestii. Duch drzewa ubrana była bowiem jedynie w przybliżonym znaczeniu tego słowa. Po jej ciele wiły się bluszcze i kwiaty, jednak co chwila odsłaniały miejsca, które w Sigil określono by jako "nieobyczajne" (no dobrze - w Sigil określono by je w większości przypadków słowami "dalej trepko, pokaż śmiało", ale przyjmijmy że w ramach tego przykładu chodziło nam o Dzielnicę Pani). W Ostępach Fey, nawet w pałacach, odzienie było jedynie opcjonalne.
Odejście egzotycznej piękności otworzyło ścieżkę prosto do władczyni miasta. Sala audiencyjna była przestronna i elegancka, ale pozbawiona przepychu. Ściany ozdabiały proporce z herbem Astrazalian i obrazy dawnych władców. Lady Shandria, niegdyś prosta eladrińska wojowniczka i najemniczka, obecnie swym wyglądem nie zdradzała swej bojowej natury. Jasne włosy spięte miała w długi warkocz, który opadał na dekolt nie pozostawiający już dużego pola manewru wyobraźni.


4

U boku, zamiast miecza, łuku lub włóczni, miała czterech gwardzistów, nieufnie przypatrujących się obcym przybyszom. Spojrzenie mlecznobiałych oczu Shandrii pewnie przesuwało się to po Odłamku, to po Ender, ale jak to u eladrinów - bardzo trudno było to stwierdzić.
- Poinformowano mnie, że rzekomo natknęliście się ostatnio na fomorian. Czy zechcecie podzielić się informację o tym spotkaniu? - zapytała. Ton miała swobodny i konwersacyjny, nie czuć w nim było dystansu.



________________________
1 - grafika z gry Final Fantasy IX
2 - nie znam autora grafiki, chętnie poznam
3 - grafika autorstwa Willa Obriena
4 - grafika autorstwa Dmitryja Prozorova
 
Zapatashura jest offline  
Stary 15-06-2017, 19:51   #273
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
praca wspólna GMa i gracz

Widząc że nikt się nie odzywa. Na co być może wpływ miało przejście driady, chociaż tego fenomenu nie mógł do końca zrozumieć, jego szata była wyłącznie użytkowa i gdyby nie to, że była bardzo użyteczna a jednocześnie nie rzucała się w oczy, równie dobrze mógłby chodzić nago. Co jak zdawało się było częścią tutejszej mody. Rozejrzał się po zgromadzonych i zaczął konwersację między ich czwórką a władczynią. ~Oczywiście, co chciałabyś wiedzieć na temat tego spotkania? Czy raczej dwóch spotkań. Pierwszej dwójce zwyczajnie uciekliśmy, zaś patrol cyklopa z Formorianinem spacyfikowaliśmy, by dowiedzieć się, gdzie zamieszkują w okolicy istoty nieco bardziej gościnne niż Formorianie. ~ Przedstawił w gigantycznym skrócie Czarodziej. Wojownik natomiast wcześniej czekał. Wydawało mu się, że najlepszym mówcą byłaby piękna Estel. Mieszkańcy tego miasta chyba raczej woleli rozmawiać ze swoją rasą. Przynajmniej właśnie tak się wojownikowi wydawała.
- Walczyliśmy z tą drugą grupą, Wasza Wysokość. Kiedy udało nam się uzyskać informacje, jak się wydostać z tamtejszych części krainy, wydostaliśmy się do tych pięknych lasów.
- Po pierwsze i najważniejsze - gdzie trafiliście na fomorian - pytanie eladrińskiej władczyni było zwięzłe i konkretne, ale w jej mimice dało się dostrzec pewne uznanie na wieść o tym, że poszukiwacze przygód pokonali tytana.

Estel uznała, iż skoro Lady Shandria przypatruje się Garionowi i Brent, to nie ma potrzeby by wysuwała się na pierwsze miejsce, dlatego stała milcząco tym razem. Na kolejne pytanie postanowiła jednak odpowiedzieć.
- W ogromnym kompleksie jaskiń, który znajduje się nie tak daleko stąd, Pani.
- Zatem nie widzieliście fomorian na powierzchni?
~ Nie, wyłącznie pod ziemią w tunelach ~ Odparł Odłamek w imieniu całej drużyny jak się zdawało. Bowiem tak właśnie było, wojownik jedynie skinął potwierdzająco.
- A kiedy to było? - pytało rzeczowo dalej, choć dało się już po jej reakcji zauważyć, że dotychczasowe odpowiedzi bardzo ją ucieszyły.
- Zaledwie parę dni temu Szlachetna Pani - skłonił się wojownik. - Dzień przed naszym pobytem tutaj wydostaliśmy się ze straszliwego labiryntu podziemi. Właśnie tam. Czyli Dwa dni przed dotarciem do tego pięknego miejsca mieliśmy owo niefortunne spotkanie, może trzy, bowiem czasu tam nie liczyliśmy, słońca, które wskazywałoby doby kolejne, nie widać było - wyjaśnił elfce.

Shandria wysłuchała odpowiedzi, kiwając odruchowo głową.
- Ostatnie pytanie - oznajmiła. - Czy zaobserwowaliście w podziemiach duże grupy fomorian, albo cyklopów? Przygotowywali się do wyprawy, przeciskali tunelami?
- Nie wyglądało jakby szykowali się na wyprawę, natknęliśmy się najprawdopodobniej na rutynowe patrole.
Władczyni pokiwała zadowolona głową.
- To nam daje sporo czasu - powiedział ni to do siebie, ni to do zebranych na audiencji kompanów. Skinęła na jednego ze swych gwardzistów i przekazała mu coś szeptem. Wojownik spiesznie opuścił salę audiencyjną, a lady ponownie zwróciłą sie do przybyłych.
- Dziękuję za wasze informacje. Czy oczekujecie czegoś w zamian?
Odłamek zastanowił się chwilę nad doborem myśli. Pytanie wprost lub domaganie się dostępu do portalu mogłoby zostać odczytane przez władczynię miasta Fey za nieco zbyt zachłanne. Z drugiej strony, za tutejszymi mieszkańcami ciężko było trafić. ~ Bardzo by nam ułatwiło sprawę, gdybyśmy poznali lokację, wygląd i klucz najbliższego portalu do Sigil lub Arvandoru, może Estarii. O ile to nie problem lub wielka tajemnica oczywiście. ~ Odpowiedział w końcu Kanciasty na pytanie Shandrii, po mniej więcej półtora ludzkiego oddechu. Kryształy w tym, co można by uznać za jego głowę, zwykle pracowały dość szybko.
Shandria w zdziwieniu uniosła brwi.
- Już chcecie opuścić moje miasto? Dopiero przybyliście - zauważyła. - A wasza obecność byłaby nam pomocna - dodała.
- Tak, Szlachetna pani? - ukłonił się wojownik odpowiednio etykietalnie. Bowiem sugestie damy stanowiły istotną kwestię. Bowiem tak czy siak miała pewnie tyle wpływów, ażeby drużyna albo mogła spokojnie przejść gdzie chciała, albo przymusowo pozostała. Dlatego najlepiej chyba było usłyszeć, właściwie jak brzmi jej propozycja.
- Tak - potwierdziła, uśmiechając się. W grymasie tym było jednak więcej łobuzerstwa, niż radości. - Fomorianie co roku próbują podbić moje miasto i co roku ponoszą klęskę. Zawsze jednak przyjmę pomoc poszukiwaczy przygód, szczególnie takich, którzy już mają doświadczenie w zabijaniu tytanów.
~Interesująca kwestia cykliczności. Jak duża jest zwykle ta inwazja i czy jest to określona data, czy raczej jakieś ramy czasowe, w których przypuszczają szturm? ~ Zapytał Garion, nie zobowiązując się do niczego.
- Zazwyczaj napadają nas tuzinami jak tylko pojawimy się w okolicy - wyjaśniła. - W tym roku są… ospali.
Wojownik spojrzał na Estel. Skoro Garion nie zaprzeczył, zaś on nie miał nic przeciwko, wszystko opierało się o decyzję kapłanki. Oczywiście Archiwistka zrobiłaby tak czy siak to, na co sama miałaby ochotę. Decyzja należała więc do kapłanki. Wprawdzie mieli ogólnie wracać, jednak ich powrót zależał od łaski tutejszych władców. Wartoby wobec tego zdobyć ich wielkopańską przychylność.
- Mamy za sobą ciężką podróż, Pani. Plan, który poprzednio odwiedziliśmy, nie należał do najprzyjemniejszych dla istot żywych. Chętnie rozważymy Waszą propozycję ze świeżymi umysłami. - Skłoniła się z szacunkiem. Eladrini jako długowieczna rasa patrzyli na czas inaczej niż pozostałe rasy, Aedd’aine uznała więc iż niepodjęcie decyzji ad hoc będzie najlepszym rozwiązaniem, a przy okazji będzie mogła poznać zdanie pozostałych.
- To zrozumiałe - przyznała Shandria. - Dzięki wam wiem, że mamy trochę czasu na przygotowania. Jeśli zdecydujecie się udzielić nam pomocy, nie ominą was nagrody ani zaszczyty. Czuję się jednak w obowiązku poinformować was, że gdy gdy inwazja się rozpocznie, potrwa całą jesień i zimę. Fomorianie nie odpuszczają w swych podbojach. Są na to zbyt głupi. - Władczyni spojrzała ponad głowami kompanów, rozważając coś w myślach. - Daję wam czas do jutrzejszego świtu, abyście podjęli decyzję.
I tak też audiencja dobiegłą końca, a poszukiwacze przygód mogli wrócić do “Lwa” i przedyskutować sytuację we własnym gronie.
 
Kelly jest offline  
Stary 26-06-2017, 23:29   #274
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca wspólna

Gdy dotarli do Lwa, Garion poruszył kwestię potencjalnej pomocy Fey. ~Chyba właśnie dostaliśmy propozycję zostania ponownie wynajętymi do udziału w konflikcie. Nie mam nic przeciwko byciu najemnikiem, ale pytanie, czy warto pakować się w to od razu, czy lepiej najpierw załatwić sprawę urządzenia, a następnie dopiero wiązać się kolejnym zleceniem. To nie do końca jak w Arvandorze, gdzie niejako interesy bezpośrednio się wiązały. Dzięki temu, może uda się zdobyć lokację portalu dwustronnego i klucza, po zakończeniu jednego kontraktu, od razu podjąć drugi. ~ Przekazał swoją opinię Kanciasty.
- Przyjąłbym propozycję - stwierdził wojownik - jeśli oczywiście tak właśnie zadecydujemy. Po pierwsze wtedy powinniśmy bez problemu wydębić klucz do Sigil. Po wtóre zaś, nie chciałbym, żeby fomorianie uderzyli na to miasto. Przecież wiele osób stąd zwyczajnie nie zna się na walce. Jeśli wyruszymy do Sigil trudno stwierdzić - zawahał się spoglądając na swoich kompanów - rzeczywiście powrócimy? Szczerze powiadając, właściwie nie byłbym taki specjalnie pewny.
Kapłanka zamyślona odparła po chwili.
- Fomorianie nie będą łatwymi przeciwnikami… Wolałabym uniknąć tej walki ale obawiam się, że nie dostaniemy informacji o przejściu bez udzielenia wsparcia…- Spojrzała na wszystkich poważnie. - Widzieliście co jednoocy potrafią. Zdecydujcie.
~ Najpierw dostarczyć urządzenie, potem można tu wrócić, o ile warunki będą interesujące. ~ Przedstawił swoje stanowisko Odłamek.
- Wobec tego decyzja jest twoja, Estel - szanował zdanie kompana Faeruńczyk, jednak raczej wątpił, że uda im się tutaj powrócić. Doświadczenie pokazywało, że przygoda odrzucana uciekała gdzieś hen daleko poza horyzont możliwości. Oczywiście jednak byłoby sensowną rzeczą załatwić jedno, później zaś ruszyć na kolejne dopiero.
- Wolałabym zatem najpierw dostarczyć urządzenie… - Odparła po chwili namysłu eladrinka. - Jeżeli się zgodzicie mogę poręczyć słowem, że wrócimy i wtedy zajmiemy się Fomorianami. - Spojrzała pytająco na towarzyszy.
- Sprawa zdecydowana - uznał zawiedziony wojownik. - Kompletnie nie widzę potrzeby dawania czegokolwiek, słowa honoru, albo ogólnie czegoś. Wyjątek jedynie, jeśli będzie to konieczne do wydostania się.
~Zwłaszcza, gdyby w Sigil pojawiły się komplikacje z jakiegokolwiek powodu. Warto jednak zapytać o portal obustronny, lub powrotny, żeby zaoszczędzić sobie później fatygi. ~ Stwierdził Garion.

- ...ilu oblężeń trzeba, by odzyskać jeden kamień... - przebąknęła pod nosem archiwistka, której udział od incydentu z fomorianami diametralnie się ograniczył. Kobieta, która na planie Mechanusa była niezwykle racjonalny, od samego początku Fey była kapryśna jak wyrośnięta nastolatka. - Śmiem przypomnieć, że mój kontrakt z panią Annabel opiewa na dostarczenie telekomunikatora, a nie ochotnicze angażowanie się w lokalne konflikty - rzekła, po czym zabrała się za przygotowywanie swojej fajki słodkiego ziela.
~Śmiem zaznaczyć, że o tym właśnie dyskutowaliśmy z dodatkiem powrotu tutaj, jako potencjalnego przyszłego zatrudnienia. Póki co, trzeba tylko dać odpowiedź władczyni miasta. ~ Odparł archiwistce Odłamek, tak by wszyscy go usłyszeli, jednocześnie mentalnie wzruszając ramionami. Wyglądało na to, że decyzja zapadła, mniej więcej jednomyślnie. Przynajmniej w kwestii jak najszybszego powrotu do Sigil.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 26-06-2017 o 23:31.
Plomiennoluski jest offline  
Stary 02-07-2017, 18:23   #275
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Kompanom nie pozostało nic innego, jak powrócić do pałacu, ale zważywszy na to, że władczyni miasta dała im czas do kolejnego świtu, chodzenie tak w te i spowrotem mogłoby zostać odebrane jako naprzykrzanie się. Tym samym popołudnie cała czwórka miała dla siebie. Kanciasty i Brent mogli się oddawać intelektualnym rozważaniom lub poznawaniu nowej kultury, a Estel i Dotian mogli oddawać się… cóż, czemuś innemu. W Ostępach Fey było im bardzo trudno choć udawać, że ich relacje są jedynie przyjacielskie.

Mając trochę wolnego czasu i wiedząc o zbliżającej się inwazji fomorian, towarzysze inaczej patrzyli na mieszkańców Astrazalian. Wesołość i lekkoduszność, pierwotnie przyjmowana za naturalną wśród fey, teraz jawiła się jako chwytanie ostatnich chwil radości. Remont prowadzony przez Mroza podejrzanie zaczął przypominać barykadowanie się. Spotkanie z tarczowniczką Cyllyn z perspektywy obecnej wiedzy było naturalną konsekwencją zbliżenia się do miasta - Astrazalian wysłało już zwiad, aby określić przedpole nadchodzących walk.


Zaraz o świcie, czwórka towarzyszy stawiła się ponownie w pałacu lady Shandrii. Aedd’aine podejrzewała, że taka punktualność wcale nie jest konieczna, a nawet oczekiwana, lecz Twinklestar wolał być ostrożny. Ku zdziwieniu kapłanki, służba pałacowa faktycznie oczekiwała na ich przybycie i niezwłocznie zaprowadziła ich przed oblicze władczyni.
Jak nietrudno się domyśleć, Shandria nie była szczególnie uradowana stanowiskiem przybyszów, ale trzeba jej też przyznać, że nie wpadła w złość i nie kazała ich przepędzić na cztery wiatry. Zapewne dlatego, że ci sami się chcieli przepędzić, tylko na myśli zamiast wiatrów, mieli Klatkę. Lady okazała nawet należną wdzięczność za przekazanie wieści o pozycji fomorian i poleciła poszukiwaczom przygód rozmówić się z jej nadwornym magiem, Aracardem Błękitnym. W powietrzu wisiała jednak niewypowiedziana groźba, co też się stanie, jeśli nikt nie powróci z Sigil by udzielić pomocy obleganemu miastu. Fey były bardzo sprawne w temacie niewypowiadanych gróźb.
Do rzeczonego czarodzieja, cała czwórka została odprowadzona pod dwuosobową strażą. Wdzięczność wdzięcznością, ale przecież nie można pozwolić pospólstwu pałętać się samemu po pałacowych korytarzach. Jeszcze coś im by się do rąk przykleiło... fey bowiem takie nagłe przyklejenia zdarzały się nieustannie. A w komnatach Arcarda było co kraść. Wiekowy eladrin pomieszkiwał bowiem jak na arcymaga przystało, wśród półek ksiąg i stołów obłożonych dziwaczną aparaturą. Garion wystrój docenił z miejsca, choć Twinklestar uznał, że jest ciut duszny.


1

Kobiety zapewne doceniłyby garderobę maga, Błękitny traktował swój przydomek bardzo poważnie. Odziany był w jedwabną szatę, koloru czystego nieba, która nadawała mu szyku i powagi. Jakby jeszcze dodawała mu ogłady, to sukces byłby pełen, lecz najwyraźniej takiego umagicznienia w nią nie wplótł. Mówił wyłącznie w elfickim pozostawiając Dotiana i Gariona poza konwersacją (oczywiście poza tymi momentami, gdy Kanciasty nie trudził się mówieniem na głos).


2

Gdyby nie polecenie Shandrii przekazane przez eskortę, zapewne w ogóle wyrzuciłby gości za drzwi. Szanując jednak kaprysy swojej władczyni, Arcard niechętnie wysłuchał prośby o udostępnienie teleportacyjnego kręgu. Tutaj jednak rodził się problem - z całej czwórki, tylko Kanciasty potrafił uruchomić krąg teleportacyjny, jednak jedynie w obrębie danego planu. Przebicie się do innej sfery w Multiwersum pozostawało poza jego licznymi talentami. Arcymag takimi umiejętnościami dysponował, lecz ich wykorzystanie było kosztowne. Ani Błękitny, ani Shandria nawet nie zająknęli się o zapłacie, ale takie darmowe dary często okazywały się w ostatecznym rozliczeniu bardzo kosztowne. Garionowi zostały wręczone dwie sekwencje sigili, jedna prowadziła do jedynego, znanego Arcardowi miejsca w Mieście Drzwi, druga zaś (naturalnie) do kręgu teleportacyjnego w komnatach maga. I znowu nie padło nawet słowo o tym, że fey oczekują powrotu czwórki awanturników, no ale czy słowa w takiej sytuacji były jeszcze w ogóle potrzebne? Eladrin nie mitrężył wiele czasu, z miejsca przystępując do odprawienia rytuału. Po paru minutach magiczne symbole w kręgu zajarzyły się ognistą czerwienią i wybuchły jasnym dymem, który zwijał się w mglisty obraz placu i ciżby sylwetek. Wystarczył ledwie jeden krok, by pozostawić Krainę Wróżek za plecami.



"Kim jest Pani Bólu? To bardzo niebezpieczne pytanie. Wielu, spośród tych co je zadali, zniknęło bez śladu. Lecz od kiedy to ryzyko okropnej i bolesnej śmierci powstrzymuje badaczy przed ich dociekaniami?
Niestety w tym temacie faktów jest bardzo mało. Pani istnieje, to po pierwsze. Jest wielu świadków, którzy ją widzieli i niektórzy nawet nie kłamią. Pani sprawuje pieczę nad prawami miasta. Pośrednio i w trudny do zrozumienia sposób. Jeżeli jakieś ustanowione prawo nie przypada jej do gustu, daje wyraz swojego niezadowolenia, a jak krwawnicy już uprzątną resztki nieszczęsnego prawodawcy, to zaraz dekret zmienią. Pani nigdy nie opuszcza Klatki. Po prostu tego nie robi. Pani zamyka w labiryntach trepów, którzy szkodzą Sigil. Legendy powiadają, że niektórym więźniom udało się odnaleźć drogę na wolność, ale po powrocie nie byli już tacy sami. Pani nie znosi czci i wyznawców, ci którzy próbują traktować ją jak boga, sami trafiają do labiryntu. Pani ma swe sługi: dabusów. Dabusy wypełniają wolę Pani.
A domysły? Och, domysłów jest bezmiar. Ostrzaki uważają, że jest jedną z nich - pramatką, która osiągnęła apoteozę. Motywy teologiczne zresztą przeplatają się w większości teorii. Bogini dabusów, która uważa że nikt kto dabusem nie jest, nie jest godzien jej czcić. Aspekt Aoskara, boga portali, który pochłonął sam siebie. Arcydiablica, arcydemon... można wymieniać i wymieniać. Ja tam po prostu nie wiem i wolę nie dociekać. Niech ktoś inny położy głowę na ołtarzu nauki."

Horskar, starszy skryba Gmachu Zapisów

"Klatka, ale czemu Klatka? Kto prześlizgnie się przez kraty, a kto zostanie zatrzymany? Śmiertelnicy, diabły, anioły, umarli, wszyscy wchodzą i wychodzą. Miasto Drzwi, nie Klatka. Potęgi są zatrzymane, Klatka. Pani Bólu jest zatrzymana, jest Potęgą. Czy Klatka chroni ją przed innymi Potęgami, czy chroni inne Potęgi przed nią?"
rozważania al Zahana

"AAAaaaaaa"
ostatnie słowa ofiary Pani Bólu


3

Sigil

Cytat:
Cechy Sigil
Rodzaj: demiplan
Rozmiar i kształt: torus o obwodzie 20 mil i grubości 1,5 mili
Grawitacja: normalna
Niestałość: plan stały, możliwa zmienność pod boskimi wpływami (Pani Bólu)
Cechy specjalne: w Sigil nie działa magia przyzwań

Wychodząc z portalu, kompani prawie rozbili sobie nos o olbrzyma, który zmierzał w przeciwnym kierunku. Ponieważ olbrzymy nie zwykły ustępować pierwszeństwa, rozsądnym było uskoczenie w bok. Fey faktycznie wysłały ich powrotnie do Klatki (znad Niższej rozchodziły się obecnie mięsne chmury i smrodu tego nie dało się pomylić z niczym), ale w mało dyskretny sposób. Czwórka wypadła bowiem z postumentu nic’Epony, dokładnie tego samego portalu, który zaprowadził trójkę spośród nich do Celestii. Reguła kręgów - wszystko wraca do początków. Możnaby tutaj dyskutować, czy te początki są na tyle przyjemne, że chce się do nich wracać. Poczucie estetyki Twinklestara i Aedd’aine ciągnęło kochanków raczej ku Arvandorowi, lub właśnie opuszczonym Ostępom Fey, lecz z drugiej strony Klatkę chociaż omijały wojny, które wydawały się wybuchać w każdym planie, do którego docierali poszukiwacze przygód. Arvandor - atropal. Mechanus - modrony, Kraina Wróżek - fomorianie. Wszędzie te walki i walki. W Mieście Drzwi można było zostać zdeptanym przez nieuważnego giganta, ale przynajmniej balisty nie świszczały nikomu pod oknem.
Z telekomunikatorem pod pachą nie pozostawało już nic innego, tylko raźno ruszyć do Dzielnicy Gildii. Cała grupka była już znużona swoją wyprawą, a astralny diament w jednej i drugiej kieszeni pewnie tchnąłby w nich trochę energii. Kanciastego stać by było na stworzenie własnego kręgu teleportacyjnego, pozwalającego przenosić się na inne plany, kapłanka sfinansowałaby dalsze badania nad lekiem na zarazę w Ulu, Dotian zapewne planował zbudować jakiś letni domek w przytulnym zakątku Multiwersum, a Ender… no, też pewnie coś sobie wymyśliła.

- Duchy! Upiory! Cienie - Annabell najwyraźniej nie ze wszystkimi swoimi gośćmi dogadywała się równie dobrze, bowiem w drodze po zapłatę awanturnicy natknęli się na lekko zzieleniałego człowieka (a może to był po prostu półork?). Było chociaż wiadomo, że kolekcjonerka jest w domu. W sumie gdzie indziej miałaby być? Duchy nawiedzają przecież stare domostwa, a nie fontanny na środku placów.
Wystarczyło zawołać raz, czy dwa, aby szeroko uśmiechnięty duch zbiegł z piętra. Rzecz jasna nie kłopotał się schodami, ale do tego tylko Ender nie była przyzwyczajona.
- Wróciliście - stwierdzenie nie było może zbyt odkrywcze, ale przynajmniej radosne. - I to wszyscy, w dodatku chyba zdrowi - centaurzycy obiegła swoich gości, jakby chcąc się upewnić, że są w jednym kawałku. - Udało wam się zdobyć telekomunikator? - po dopełnieniu grzeczności, kolekcjonerka przeszła do sedna.
Wysłuchała raportu i pełna podekscytowania drobiła kopytami wokół postawionego na podłodze znaleziska. Wyglądała jak dziewczynka (źrebak?), która otrzymała z dawna wymarzoną lalkę.
- Wspaniale, doprawdy wspaniale - chwaliła, pochylając się nad urządzeniem, którego nawet nie była w stanie dotknąć. Bardzo intrygowało to Brent - po co duchowi przedmioty doczesne? - Tak jak poprzednio, nagroda czeka was w Przechowalni Alstona. Hasło brzmi “gambit królewski”, a kwit… - Annabell przerwała. - Ech te urwisy, nigdy nie ma ich kiedy są potrzebni - powiedziała do siebie. - Chodźcie ze mną, kazałam przygotować kwit wcześniej i schować przed szabrownikami.
Rzeczony kwit znajdował się na piętrze, schowany w szufladzie dawno połamanego biurka. Były to dwa pergaminy, spełniające rolę reklamy jak i prawnego dokumentu. Ich okaziciel, po podaniu stosownej frazy, miał otrzymać zawartość skrytki. Garion i Dotian przerabiali już raz tę procedurę, wiedzieli zatem dokładnie gdzie się udać i co robić.


4

Przechowalnia Alstona może i nie była najpiękniejszym miejscem w Sigil, ale była jednym z najlepiej ufortyfikowanych. Właściciele zarabiali na swój chleb reputacją i gdyby ktoś kiedyś ukradł coś ze skrytek i sejfów Alstona, to całe przedsiębiorstwo poszłoby z torbami. W przypadku Annabell wszystko było na swoim miejscu, dzięki czemu już po kilkunastu minutach Dotian, Ender, Estel i Garion byli bogatsi o dwa bardzo drogocenne kamienie. Odpryski astralnych dróg, które niegdyś łączyły ze sobą wyższe plany, wyceniane po kilkanaście tysięcy złotych monet każdy. Niezgorszy majątek, z którym wiele można było zrobić... albo przez który dało się wpakować w nowe kłopoty. Poszukiwacze przygód zwykli wszak wymieniać bogactwo na przygody.
To już jednak inna opowieść.

Apendyks




________________________
1 - grafika znaleziona w serwisie wallpaperscraft
2 - autora grafiki nie znam, chętnie poznam
3 - grafika z podręcznika "The Planeswalker's Handbook" autorstwa Neda Damerona
4 - zdjęcie miniaturki z nieistniejącego już bloga Cult of Khaine
 
Zapatashura jest offline  
Stary 05-07-2017, 17:08   #276
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Piękna elfia kapłanka zajęła się leczeniem mieszkańców najpodlejszej dzielnicy Sigil, zaś wojownik miał wolne. Odwiedzał siostrę, która podczas jego nieobecności związała się z pewnym dobrze rokującym planarnym kupcem, czytał książki oraz zaczął sam pisać wspomnienia z ich przygód, oczywiście pod zmyślonymi imionami. Szło mu to jednak nie najszybciej, nawet przez ten okres, kiedy Estel walczyła ze wstrętnym choróbskiem dzielnicy Ul. Skupiał się więc póki co głównie na notatkach oraz początkowych rozdziałach, kiedy to dopiero poznali się oraz wyruszyli na pierwszą wyprawę. Nie wiedział lub nie pamiętał, że Archiwistka żywi podobne plany, aczkolwiek tak czy siak jej opis mógł dotyczyć jedynie części ich wspólnych przygód. Ponadto nawet, kiedy razem wędrowali, bywali niejednokrotnie rozdzieleni.

Kiedy elfce udało się zwalczyć problem Ula, ruszyli ponownie wspomóc Astrazalian. Wojownik uważał, że powinno się dotrzymywać danego słowa, zaś kapłanka się z nim zgodziła. Prosili także bardzo Gariona, żeby jeszcze przez trochę czasu pobyć razem. Nie da się zaprzeczyć, że polubili dziwacznego, jednak bardzo mądrego czarodzieja oraz świetnego kompana wędrówki. Niejedna walka rozgorzała na przedpolach miasta, niejedna kropla potu została wylana, niejedna litera została napisana przez Dotiana, który chciał pokazać literacko również wspomniane starcia. Jednak dotrzymali słowa, po walkach zaś bogato uposażeni ruszyli tam, gdzie pragnienie wiodło.

Wschodni skrawek wybrzeży przy Morzu Spadających Gwiazd zajmują najczęściej trawiaste niziny oraz kamienne góry. Istnieje jednak paręnaście pagórkowatych obszarów leśnych, wśród nich ten wewnątrz magicznej krainy Aglarond. Właśnie tam osiedlili się Estel oraz Dotian, gdzie mnóstwo jest mieszanych par oraz nikt się nie dziwi, kiedy człowiek oraz elfka idą pod rękę słodko się do siebie uśmiechając. Sembijskie drukarnie wypuściły zaś wydanie rękopisu wojownika, uznanego jednak przez większość za milutką bajkę dla grzecznych dzieci. Jedynie podróżnicy planarni, magowie oraz osoby wielkiej wiedzy potraktowali owo pisanie poważniej. Pozostali dorośli głośno zaśmiewali się dziwiąc fantazyjnej wyobraźni. Dzieci jednak były zachwycone dziwacznymi opowieściami, okazało się więc wreszcie, iż zamiast bitewnych przewag, wojownik zyskał sławę popularnego bajkopisarza.
 
Kelly jest offline  
Stary 12-07-2017, 03:24   #277
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Odłamek lubił Sigil z wielu powodów. Głównie jednak dlatego, że łatwo było tam o dostęp do wiadomości, ksiąg oraz innych światów. Klatka była dla niego równie tymczasowym jak każde inne miejsce w Wieloświecie, jakie do tej pory odwiedził. Co prawda rzadko bywał najemnikiem, dbając przede wszystkim o swoje własne przetrwanie jako coś absolutnie najważniejszego, niezależnie od zapłaty, jaka miałaby czekać. Mimo to, wizja eliminacji kilku formorian, jak najbardziej mu odpowiadała. Możliwe, że chodziło właśnie o osobiste porachunki. Skoro mieli czelność spuścić mu niemalże łomot, to powinno się im uzmysłowić, że odłamki są niejadalne, oraz mogą grozić śmiertelnym zatruciem żołądkowym przy próbie spożycia. Przyszła pora na zaopatrzenie się w kilka rytuałów, które mogły pomóc w walkach w krainie Fey.


Wojownik z Eladrinką nie musieli zbyt długo namawiać Kanciastego. Był gotowy w zaledwie kilka cykli, zwłaszcza że nie musiał spać, a z gotówką, której większość i tak zamienił na astralny pył, w kieszeni, dało się załatwić wiele. Problemem było tylko odsiewanie prawdziwych informacji i towarów, od podróbek, mających na celu zmylenie trepów i pierwszaków, którzy nie wiedzieli z czym mają do czynienia. Co prawda nikt Gariona nawet przez chwilę nie brał za pierwszaka, ale to nie znaczyło, że żaden przedstawiciel niższych diabłów, demonów, czy nawet mniej rozgarniętych innych istot, nie próbował nabić kiesy oszukując odłamka. Z nikłym skutkiem oczywiście. Nawet gdyby co prześlizgnęło się pod powierzchownymi myślami potencjalnego nieuczciwego kupca, to Kanciasty na magii zwyczajnie się znał. Na dodatek całkiem niezgorzej. W czasie, kiedy Estel walczyła z plagą w Ulu, czarodziej przygotował nowy kamień sensoryczny ze wspomnieniami, z kluczem dopasowanym do swojej krwi i ponownie umieścił go w Przybytku Rozkoszy. Skoro zrobił to już raz, nie widział powodu, by zmieniać porządek rzeczy.


Wreszcie nastał czas, by powrócić w ostępy Fey i przygotować formorianom przykrą niespodziankę. Z drugiej strony, momentami miał pewne rozterki. Upadli tytani uosabiali porządek w dość chaotycznej krainie Fey. Z kolei reszta Fey w tym głównie eladrinowie, nie byli wynaturzeniami, więc nie miał aż takiego problemu z opowiedzeniem się po konkretnej stronie w tym konflikcie. Astrazalian płaciło, jak również dawało pewne szanse na dostęp do wiedzy, z kolei formorianie jasno wyrazili swoją opinię na temat tego, co robią z gośćmi. Tam nie byłoby szans dowiedzieć się czegoś sensownego, bez wielkiej armii zajmującej mieszkańców Feymroku, czy potęgi o wiele większej, niż ta, którą dysponował obecnie Garion. Tak więc oto jesień ostępów Fey przemieniła się w zimę a ataki wypaczonych gigantów wreszcie ustały, zaś odłamek był pewien jednego. Nie powinien przebywać dłużej na tym jakże dzikim planie. Ruszył na poszukiwania elanów, a później w ostępy Elementarnego Chaosu, by dowiedzieć się więcej o sobie lub swych pobratymcach.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 26-08-2017, 04:54   #278
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Po odebraniu nagrody drogi towarzyszy rozeszły się. Archiwistka, która niezbyt przypadła do towarzyskiego gustu Estel, Dotiana i Gariona, zniknęła im z oczu do momentu wyruszenia na Astrazalian. Na plan należało przedostać się portalem. Portale były skrzętnie katalogowane i najnowsze aktualności były dostępne w Gmachu Zapisów. Tam zostali obsłużeni przez urzędnika i, ku zaskoczeniu, oddelegowani do Ender Brent, jako osoby, która z obecnej wtedy obsługi po raz ostatni postawiła nogę na tymże plane. Manifestacja świadomości archiwistki obsłużyła ich dość neutralnie i był to ostatni raz, kiedy ją widzieli. Później mieli szansę o niej już tylko usłyszeć.

Złożony raport z wyprawy na Plan Porządku opiewał na 418 arkuszy papieru zapisanych dwustronnie i zawierał on szczegółowy faktograficzny opis każdego elementu wyprawy:

Miejsce wyjścia portalu do jaskini Myconidów.
Jaskinia Myconidów, wraz z rozmiarami jak i porośniętym gruntem.
Spotkanych Myconidów wraz z ich zachowaniem.
Droga na zewnątrz wraz z wyjściem.
Kopuła planu ze szkicami.
Efekt planu na rytuały.
Droga, która prowadziły do wieloprzejściowego portalu.
Wieloprzejściowy portal i agresywne gryfy.
Sposób przejścia przez portal.
Dalsza droga do gniazda Thri-Kreen.
Zachowanie się grawitacji przy dojściu do gniazda.
Społeczność i zachowanie Thri-Kreen.
Gniazdo Thri-Kreen.
Droga powrotna do wieloprzejściowego portalu.
Procedura przejścia przez portal.
Okolica każdego miejsca podczas przechodzenia przez portal.
Zbuntowane modrony i ich podatność na sugestie opartą na logice.
Droga do Delon-Estin Oti.
Delon-Estin Oti wraz z mieszkańcami i ich zachowaniem.
Droga do Fortecy Zdyscyplinowanego Oświecenia.
Forteca Zdyscyplinowanego Oświecenia i jej obstawa
Oblężenie Fortecy Zdyscyplinowanego Oświecenia.
Stowarzyszenie Porządku.

Ender Brent swoją pracą podczas wyprawy wyznaczyła ważny punkt w swojej karierze Gmachu Zapisów. Wiedza wyniesiona z Mechanusa przyczyniła się do wzmożonego ruchu naukowców chętnych niezbadanej wiedzy, jak i pielgrzymek ciekawskich trepów mających nadzieję na ugranie czegoś dla siebie w blaszanym chaosie. Wszyscy ci musieli zacząć oczywiście od jednego wspólnego miejsca początkowego - raportu archiwistki.

Dodatkiem do opisu faktograficznego był 21 stronicowy pamflet "Forteca Despotycznego Oświecenia". Tekst ten był jak najbardziej opiniotwórczy i twardo stawiał na swoje stanowisko. Użyty warsztat tak bawił się uszczypliwością, że tylko zachowanie klasy dzieliło go od paszkwila na Stowarzyszenie Porządku. Inteligentnie przedstawiał on jak wiele sytuacji jest przeinaczanych przez organizacje, ukazując ją jako zadufane w sobie stado manipulantów z nadmuchanym ego.

Dopiero ten dodatek na temat Stowarzyszenia Porządku wywołał istną burzę w środowisku naukowym. Jak pierwsza praca ściągała zainteresowanie poprzez roznoszenie się plotek, to pamflet wprost wybuchł i zajął ogniem swój cel. Bezradność organizacji i niemoc w odparciu argumentów skompromitowała ją po całości. Krzykacze szybko podchwycili to, o czym mówiło się w dzielnicy Urzędników, a za jakiś czas wieść rozeszła się na inne dzielnice. Podobnie Gmach Mówców zatarł ręce na debaty w tymże gorącym temacie.

Popularność w Mieście Drzwi jest czymś, co od czasu do czasu się zdarza. Niektórzy potrafią szybko się wybić, inni lub nawet i ci sami, szybko znikają z ust ludzi. Jeszcze inni znikają z oczu wszystkich na zawsze.

Ci, którzy wybili się kosztem frakcji... musieli cały czas liczyć się z każdą ewentualnością... Od tamtego czasu archiwistka była zaskakująco nieuchwytna poza miejscem swojej pracy...
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 26-08-2017 o 05:09.
Proxy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172