Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-03-2018, 16:58   #101
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Isak usatysfakcjonowany ze swojego kuszniczego popisu, nie przeładował kuszy ponownie. On, jego pancerz, tarcza oraz srebrny sztylet był potrzebny gdzie indziei. Kusza wróciła na plecy, a zbroja Isaka zaczeła pobrzękiwać w tak nabieranie przez niego rozpędu. W dłoni pojawił się posrebrzany sztylet na potwory.

To prawda, rozpędzał się niczym nosorożec. Najpierw powoli, ale Isak był silny nie tylko duchem. Z każdym krokiem, który przemieniał się coraz szybsze susy nabierał rozpędu, a masa zbroi czyniła z jego szarży coraz bardziej niebezpieczną. Oczywiście liczył się z tym że może to być jego ostatnia walka, ale Isak już dawno temu na takową oczekiwał. Jednakże, miał odrobinę nadziei że nie tym razem.

Wystarczyło by srebrne ostrze wbiło się głęboko w cieło leszego. Srebro zazwyczaj samo kończyło robotę, Isakowi pozstałoby tylko półtoraręcznym kawałkiem stali, nie pozwolić bestii ów srebra z siebie wyciągnąć i osłabiać, kasać, atakować niczym wściekły. A na przewagę warto było doliczyć, że za towarzyszkę miał wkurwioną kobietę po swojej stronie. A wkurwiona Nilgardzka kobieta była bardziej niezbezpieczna niż zaraza Catriony.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 23-03-2018, 20:58   #102
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Każda sekunda była cenna. Dla Morana, który chciał zabić i dla maga, który tego losu chciał uniknąć. Gdzieś z oddali biegł w ich stronę jeden ze zbirów. Ale był za daleko, by wdać się w walkę wręcz. Zeskakując z konia, Moran dostrzegł błysk w jego dłoni. Prawdopodobnie kolejny sztylet miał zaraz pomknąć w jego stronę. Ale liczyło się jak najszybsze pozbycie się czarodzieja, który parał się głównie magią, to zwinnością wystawał ponad zwykłego człowieka. Jak jednak las miał być ich sprzymierzeńcem, tak nieszczęśliwy upadek w gęstwiny leśne wciąż sprawiłby każdemu ogromne trudności, by się oswobodzić. Mag zdążył, nim Esterad do niego dopadł. Pierwszego ciosu zdołał też uniknąć. Tak samo, jak Moran lecącego obok niego sztyletu. Zbir rzucał w biegu, co na pewno utrudniło mu celne rzucanie. Mag wstał z krzaków, ale już nie miał czasu na wyciągnięcie broni, na przygotowanie zaklęcia, czy jakiejkolwiek innej obrony. Kolejny cios zatopił się w jego klatce piersiowej, odbierając mu po chwili życie.

Caelas z furią runął na leszego. W ostatnich chwilach jego życia, Elke mogła nawet nieco docenić jego umiejętności walki. Mimo walki z nieludzko szybką i silną bestią, stoczył dość równą walkę. Pierwszy bardzo szybki cios sztyletem zmusił bestię do odskoku przed ostrzem. Następny szybki atak leszego zbędny towarzysz Nilfgaardki zdołał cudem uniknąć, mimo obficie krwawiącej klatki piersiowej wykonując akrobatyczny unik. Następnie zdołał kontratakować i był to bardzo dobry cios, który minimum poważnie raniłby każdego, kogo jest w stanie zranić zwykły sztylet. Leszy do takich istot jednak nie należał. Broń odbiła się od ciała bestii, jakby była zwykłą, drewnianą zabawką. W odpowiedzi bestia zatopiła swoje kły w szyi Caelasa praktycznie przecinając ją jak nożyce. Przypadkiem krwawiąca głowa upadła tuż obok miejsca, z którego Elke przed chwilą podniosła swoją tarczę. Wybałuszone oczy mężczyzny zdawały się wpatrywać z niedowierzaniem w Nilfgaardkę. Ale z oczywistej przyczyny już nie mogły tego robić.

Do walki wręcz zbierał się też Isak. Był dość daleko, więc Nilfgaardka musiała dłuższą chwilę czekać na wsparcie. Bestia wydała z siebie kolejny głośny ryk, po czym ruszyła na kobietę. Gdy ta wyciągnęła przed siebie swoją broń, mogłaby poprzysiąc, że dźwięk, jaki wydał z siebie leszy, brzmiał jak parsknięcie śmiechem. Isak, obserwując z daleka zarówno wcześniejszą walkę Caelasa i dzierżąc w dłoni srebrny sztylet, doskonale wiedział o co chodzi. Bestia była odporna na konwencjonalną broń. Kompletnie nie bała się ostrza topora Elke. Gdy ta zamachnęła się na leszego, bestia nawet nie odskoczyła, pozwoliła, by broń odbiła się od jej ciała. Co prawda uderzenie było jak cios, bestia od niego drgnęła. Ale tylko tyle. Spodziewająca się sporego rozcięcia przeciwnika toporem Elke mogła poczuć się bezbronna. Kontrataki pazurami była w stanie odbić tarczą. Czuła jednak w rękach, jak konstrukcja staje się coraz bardziej wątła, każde kolejne uderzenie w nią mogło sprawić, że się rozpadnie. Leszy spieszył się, bo widział, że w odległości kilkunastu metrów był już Isak, a kilkudziesięciu wiedźmin. Obaj w dłoniach mieli już wydające niecodzienny, srebrny blask oręże. Na ich widok bestia nie zdawała się być już tak rozbawiona.

W zgiełku walki nikt nie sprzeciwiał się, nawet nie odpowiadał na polecenia Zevrana. Być może na rękę był im jego przywództwo, nie musieli sami myśleć nad tym, co robić. Wiedźmin potakując pognał do leszego, tymczasem rosły rycerz głośnymi, mocnymi krokami, nieco w tyle biegł za Piwnym Rycerzem. Również przeciwnicy nie pozostawali bierni i zaczęli zbliżać się w ich stronę. Początkowo dopadli do Zevrana we dwójkę, w zgranym duecie atakując go. Był w stanie unikać i parować ciosów, ale do czasu przybiegnięcia nowo-napotkanego rycerza, nie miał szans na przejście do ofensywy. Przybiegnięcie było od razu demonstracją siły, jaka płynęła z tego masywnego ciała. Zamach mieczem był niecelny, ostrze trafiło w drzewo zamiast wroga. Młodej sośnie nie dane już było dalej pnąć się w górę lasu, by dopchać się do większej ilości słońca wśród koron innych drzew. Została ścięta, czego byle kto nie potrafiłby dokonać jednym cięciem miecza. Obaj przeciwnicy się zlękli, ale tylko na moment.

Każdy zajęty był walką lub zmierzał do niej. Isak, Elke i Venter zaraz wspólnie mogli się zetrzeć z leszym, Moran z jednym zbirów, a Zevran z rycerzem z kolejną dwójką zbirów. Ale jak mogli się domyślać, flara posłana przez maga nie była przypadkiem. Koślawym lotem, niedaleko od miejsca, gdzie leżały zwłoki maga, pojawił się nietoperz. Szybko zmienił postać w człekokształtną. Na pierwszy rzut oka zaskakiwał brak ręki. Poza tym przypominał zwykłego ludzkiego mężczyznę, choć dość bladego. Postać przyklęknęła przy magu, badając bardzo szybkim ruchem dłoni jego ciało. Spojrzała na znajdującego się dość blisko Morana. Odsłoniła ostre kły, sprawiające, że wypowiedziane słowo brzmiało, jakby trochę sepleniła.
- Skuhwysyny...
 
Zara jest offline  
Stary 24-03-2018, 11:02   #103
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jak powiadają, ten, któremu w serce wpakuje się kilkanaście centymetrów stali, nie ma szans na doczekanie kolejnego poranka.
Mag, będący przeciwnikiem Morana, nie odbiegał od normy i zgodnie z zasadami spoczął na ziemi bez życia. To jednak nie rozwiązywało kłopotów Morana, bowiem z tupotem nadbiegał kolejny przeciwnik - ten sam, który najpierw nie dał się stratować, a potem rzucał w medyka nożami.
Moran nie zamierzał cierpliwie czekać i ruszył atakującemu naprzeciw. Miał zamiar jak najszybciej skończyć i to starcie, bowiem zdawać się mogło, iż liczba wrogów jakoś nie zamierzała zmaleć. Nowy przybysz miał jakąś wadę wymowy, ale to, co powiedział, nie zabrzmiało zbyt przyjaźnie... Tak się przynajmniej zdało Moranowi.
Jednoręki osobnik zdawał się mieć jakieś pretensje do medyka, więc ten z pasją zaatakował nożownika, by pozbyć się go jak najszybciej, a potem móc całą uwagę poświęcić sepleniącemu.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-03-2018, 23:42   #104
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Pojawienie się potężnego rycerza dało Zevranovi trochę oddechu i możliwość przejścia kontrofensywy. Topornik siłą rzeczy musiał skupić się na nowym przeciwniku i pozostawić Zevrana drugiemu bandycie.

Taki układ sił zdecydowanie bardziej odpowiadał Piwnemu Rycerzowi. Szybko sparował uderzenie miecza z lewej strony i natychmiast zaatakował mocnymi cięciami, ruszając pewnie do przodu. Uderzenia były mocne ale nie tak szybkie i zaskakujące, każdy w miarę wprawny wojak dałby radę je sparować, jednak nie o zranienie przeciwnika Zevranowi w tym momencie chodziło, tylko odciągnięcie go w większą gęstwinę, gdzie nie będzie mógł tak swobodnie posługiwać się swoim orężem. Mogłoby się wydawać, że to będzie działać również na niekorzyść de Molena, jednak miecz nie był jego jedynym atutem w walce. W odpowiednim momencie miał zamiar wyprowadzić, bądź sparować cios, i wypuścić miecz z ręki, robiąc jednocześnie unik i chwytając za sztylet na plecach. Jego przeciwnik nie był ciężko uzbrojony, więc luk w pancerzu miał o wiele więcej niż rycerz w pełnej zbroi. Wszystko zależało od tego, jak wyjdzie mu unik i czy jego przeciwnik będzie na tyle zwinny by w porę się zorientować co się dzieje. Przy odrobinie szczęścia mógłby nawet zakończyć pojedynek wbijając sztylet głęboko w szyję bandyty, ale zranienie boku, czy przecięcie ścięgien u nogi również byłoby satysfakcjonującym efektem, praktycznie dającym zwycięstwo.
 
Aronix jest offline  
Stary 13-04-2018, 11:08   #105
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Niewiele mogła zdziałać, jeżeli poprzestanie na atakowaniu bestii swoim marnym, stalowym orężem. Schowała go więc za pas i oburącz chwyciła potężną tarczę, stając się osłoną dla tych, którzy lepiej poradzą sobie w zadawaniu ran nędznej potworze.
 
Szkuner jest offline  
Stary 15-04-2018, 20:37   #106
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Moran szybko zaatakował. Jak na ironię, chęć natychmiastowego zakończenia starcia nie powiodła się, bowiem przeciwnik przeszedł do defensywnej postawy. Skupiając się na unikaniu i parowaniu ciosów, chwilę zeszło Moranowi, nim jego miecz zaczął kąsać wrogi pancerz. Gdy ciągłymi atakami nieco zmęczył przeciwnika i pierwsze cięcia nadszarpnęły lekki kaftan, ten również przeszedł do ofensywy. Rozpoczęła się równa walka, w której co jakiś czas oba miecze znajdywały wrogie ciała, jednak kończyły swoją trasę maksymalnie rozcinając lekki pancerz i naskórek. Długo nikt nie potrafił zadać decydującego ciosu. Moran czuł, że walka przedłuża się za bardzo i zaraz będzie miał na głowie dwóch przeciwników. Obejrzał się jednak przez ramię, a jednorękiego nie było w jego najbliższej okolicy. Jakby wyparował. Być może przypadek, a być może nieobciążona koniecznością szybkiego rozprawienia się z przeciwnikiem psychika sprawiła, że... wreszcie mu się to udało. Moran zamarkował uderzenie, na które nabrał się przeciwnik. Co prawda skontrował, sięgając czubkiem miecza ramienia medyka, jednak odsłonił całe swe ciało, w które Esterad wbił głęboko swój miecz. Momentalnie siły uleciały ze zbira, a Moran przez chwilę mógł odetchnąć i spojrzeć, jak toczyła się walka w innych częściach lasu.

Zevran i świeżo poznany przez niego wojownik podjęli po jednym przeciwniku. Jak brutalna siła kompana sprawiała, że każdy jego cios spychał przeciwnika kilka kroków do tyłu, tak Piwny Rycerz musiał się bardziej napracować, by wprowadzić w życie swój plan walki. Pierwsze dwa cięcia nie przesunęły wroga do tyłu, co już mogło trochę zniechęcać, ale uparte kolejne już przyniosły znacznie większy sukces. Starcie przeniosło się w gęstwinę, gdzie walka sztyletem miała być dla Zevrana atutem przechylającym szalę na jego korzyść. W praktyce jednak, przeciwnik poruszał się dość sprawnie, nie pozwalając na zadanie mu żadnych większych obrażeń. A sam odgrażał się za pomocą miecza, który dzięki większemu zasięgowi zmuszał po każdym machnięciu Zevrana do odskoku. Zmierzając do kolejnego zwarcia, sylwetki obu walczących objął wysoki cień, którego źródło dochodziło zza pleców zbira. Ułamki sekund później muzykę zagrał dźwięk miecza wbijającego się w plecy, połączony z krzykiem zbira. To potężny rycerz, wykończywszy swojego przeciwnika, zapewnił wsparcie Zevranowi.
Chwila zadowolenia nie trwała długo. W ich stronę poleciały strzały. Pierwsza, chybiła obu wojowników, zatapiając się w drzewie. Druga, obtarła się o brzuch Zevrana, grotem rozcinając ubrania do skóry. Spowodowała krwawienie, póki co niegroźne, ale przy konieczności przemieszczania się, z czasem rana mogła zacząć mocniej doskwierać. Trzecia strzała zatrzymała się na naramienniku ciężkiej zbroi kompana Piwnego Rycerza. Odbiła się, powodując wgniecenie, oraz sądząc po syku mężczyzny - trochę bólu. Ciężkozbrojny padł na ziemię, by uniknąć dalszych strzał. Z tamtej pozycji obserwował trójkę łuczników i dwójkę wojowników za ich plecami.
- Kurwa, mnoży się ta banda - odparł do Zevrana. - Ale zaraz będą moi ziomkowie. Jesteś cały?

Elke chwyciła tarczę oburącz, osłaniając się nią od leszego. Ten, zdając sobie sprawę, że kobieta jest dla niego łatwym, nie mogącym oddać łupem, przeszedł do szybkiego ataku. Całym ciałem napierał na Nilfgaardkę, z trudem utrzymującą się na nogach. Każde kolejne uderzenie wzmagało uczucie, że tarcza zaraz rozpadnie się na kawałki albo kobieta wyląduje na ziemi, skąd próba obrony byłaby już bardzo rozpaczliwa. Od silnych uderzeń kręciło jej się w głowie, traciła równowagę. Jedynie to, że całe życie trenowała i walczyła powodowało, że pamięć mięśniowa na siłę utrzymywała ją w defensywnej pozycji. W pewnym momencie jednak poczuła, że to już koniec. Bestia rzuciła się w nią, uderzając swym ramieniem o tarczę. Elke straciła równowagę, upadła na ziemię. Zalane własną krwią dłonie wciąż trzymały prawie rozpadnięty kawał drewna, zdający się nie dawać żadnej ochrony. Ale cios nadszedł z drugiej strony. Cięcie srebrnego miecza sprawiło, że bestia musiała wykonać unik. Wiedźmin zdążył, nim bestia zatopiła w Elke swe pazury i kły. Ale Nilfgaardka czuła się wykończona.
Venter zaczął toczyć dość wyrównaną walkę. Leszy obawiał się miecza, więc nie mógł już tak śmiało atakować. Wciąż jednak szybkością i zwinnością zawstydzał nawet wiedźmina, który po szybkim sprincie potrzebował chwili, by złapać oddech. To zapewnił mu dopiero Isak, szybkim cięciem sztyletu chcąc zakończyć życie bestii. Szybko przekonał się, że krótka broń nie była najlepszą do walki z tak nieludzkim potworem. Ruch łapy leszego i nim sztylet w ogóle sięgnął celu, na dłoni Isaka pojawiły się trzy krwiste ślady po pazurach. Po złapaniu oddechu, wiedźmin zaatakował, w końcu skutecznie trafiając i rozcinając bok bestii. Prawie czarna posoka trysnęła obficie. Następny cios Isaka doczekał tylko uniku, jednak nadziewającego leszego na kolejny atak Ventera. Cięcie już miało wchodzić w ciało, gdy zza ich pleców szybko koślawym lotem przeleciało coś, co przypominało nietoperza, w ułamkach sekundy zmieniło się w postać człekopodobną i szybkim uderzeniem posłała Ventera wraz z mieczem na najbliższe drzewo. Postać, bez ręki, wyszczerzyła kły.
- Pierdolony wampir... - z sykiem bólu skomentował wiedźmin.
 
Zara jest offline  
Stary 16-04-2018, 09:03   #107
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdy bandzior padł, Moran podziękował (w myślach) wszystkim znanym sobie i nieznanym bogom. Bez ich interwencji z pewnością nie dałby sobie rady.
Odetchnął głęboko, upewnił się, że ani jeden, ani drugi z przeciwników nie żyje, po czym - starając się nie rzucać nikomu w oczy - pobiegł między drzewami w stronę toczącej się walki.
To, że on załatwił swoje sprawy nie oznaczało, że starcie się już zakończyło. Trzeba było wspomóc kompanów i spróbować przechylić szalę starcia na odpowiednią stronę.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-04-2018, 10:38   #108
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Isak przeklnął parszywie, kiedy potwór zaczął unikać jego ataków. Utopce, wywerny i inne mniej inteligentne stwory kosił niczym zboże, wyręczając nie raz wiedźminów. Ale z leszym miał pierwszy raz do czynienia. A do tego pojawił się jeszcze wampir, jakby ta walka już nie była przegrana. Miał nadzieję że Nilfgardka szybko się pozbiera i ich wesprze, bowiem rzucony na drzewo Wiedźmin był w tej chwili unieruchomiony, a Isak doskonale wiedział że nie da rady na raz dwom potworom, a jego zbroja choć mocna, w końcu zacznie przepuszczać kły i pazury. I na nic się tu zdadzą finezyjne parady, markowania ciosów i taniec z mieczem. Dobiorą się do niego w końcu niczym do konserwy i wyrwą wnętrzności.

Dlatego Isak skupił się na rannym potworze. Leszy był ranny, a co za tym idzie bardziej zmęczony walką z dwoma przeciwnikami. Jego ruchu były wolniejsze, dlatego też Wiedźmin zdołał go zranić. Nic to, musiał wytrzymać jak najdłużej, przejść do ofensywy, narażając się na ciosy, mając nadzieję że je sparuje lub uniknie.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 22-04-2018, 12:01   #109
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Zevran zasyczał z bólu, od razu schował sztylet i chwycił za miecz. Zwinnym ruchem schował się za pień drzewa przywierając do niego plecami dzięki czemu zapewnił sobie osłonę przed wrogimi strzałami. Zerknął na leżącego towarzysza - Jakoś daje radę…- odpowiedział zaciskając mocniej zęby, po czym schował swój miecz i z woreczka przyczepionego do pasa wyciągnął małą buteleczkę z alkoholem do dezynfekcji, a następnie skropił nim swoją ranę wykrzywiając się w grymasie bólu. Następnie wyjął drugi pojemnik i nasączył jego zawartością białe płótno, po czym przyłożył je do rany. Prosty odwar z nagietka i arniki skutkował szybszym gojeniem się ran, na chwilę obecną musiał wystarczyć. Piwny Rycerz schował swoje medykamenty z powrotem do woreczka i odetchnął głęboko.
- No miejmy nadzieję, że coś się stanie, bo póki co jesteśmy idealnie wystawieni tym skurwysynom z łukami...dalej siedzą tam gdzie wcześniej? Widzisz jakąś szansę, żeby umknąć z ich pola zasięgu?- podjął rozmowę z kompanem dobywając ponownie miecza.
 
Aronix jest offline  
Stary 15-05-2018, 20:58   #110
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Isak postanowił skupić się na leszym. Cios, który zadał bestii wiedźmin, mocno osłabił bestię. Właściwie stanowiła już wrak tego, co prezentowała na początku walki. Słabsza, wolniejsza, ślamazarna. Byłaby łatwym celem, gdyby nie to, że dostępu do niej strzegł wampir. Ten znów był za silny, szybki i zwinny, by srebrny sztylet Isaka zatopił się w czyimkolwiek ciele. Bliżej raczej było do tego, aby wampir zatopił swe szpony lub kły w ciele najemnika. Jednak o ile Elke zwijała się z bólu, nie mogąc powrócić do swej zdolności, tak Venter, jako wiedźmin wsparty wypitymi przed wyprawą eliksirami, nadzwyczajnie szybko się zregenerował.

Gdy mutant ponownie ruszył na potwora, Isak mógł się już tylko przyglądać. Nie stanowił nawet szczególnego wsparcia dla dwóch niezwykle szybko poruszających się postaci. Można by stwierdzić, że poruszali się nieludzko, ale jaki sens miało takie wyrażenie, skoro obydwaj nie byli ludźmi? Ale wiedźmin miał przewagę. Wampir walczył bez odciętej ręki. Doświadczony najemnik widział to od razu. Wszystkie ruchy były nienaturalne, wbrew temu, czego wyuczył się przez swoją wcześniejszą, oburęczną egzystencję. To sprawiało, że pojawiały się luki. A jeśli takie był w stanie dostrzec Isak, tak potworne, kocie oko Ventera tym bardziej.

Piwny rycerz nie widząc szans na kontratak, schował się za drzewem, by opatrzeć swoją ranę. Nie było dane mu czynić tego w spokoju, co rusz w ich stronę wędrowała strzała. Mimo schowania za drzewem, zawsze istniało ryzyko rykoszetu, obtarcia, czy nawet przebicia kory drzewa. Ale Zevranowi udało się zakończyć szybkie leczenie, nim któraś ze strzał go dosięgła.
- Arghhh! - Zakrzyknął z dziwnym grymasem jego kompan. Podczas leczenia Piwny Rycerz nie dostrzegł, aby wielkolud został trafiony. Zresztą, gdy spojrzał na niego teraz, również nie widział wystającej z jego ciała strzały. Rycerz wskazywał za to dłonią w przeciwnym kierunku. Po odwróceniu głowy, Zevran dostrzegł, że na miejsce przybywają go kompani. Gromada kilkunastu rycerzy, gdzie prawie każdy sprawiał wrażenie lepiej przystosowanego do walki w lesie, niż leżący rycerz w ciężkiej zbroi. Dziwny okrzyk tego ostatniego okazał się odpowiednikiem krzyku szczęścia lub bojowego, bo z uśmiechem na ustach z trudem podnosił się z ziemi, by wesprzeć posiłki w końcowej walce.

Ta nie trwała długo. Nowoprzybyli na pole bitwy byli prawdziwymi profesjonalistami, którzy nie dali nawet Piwnemu Rycerzowi kontynuować walki. Wszystko zrobili za niego. Szybko wyrżnęli większość członków bandy, a tych, którzy próbowali uciec, schwytali i spętali.

Wiedźmin z każdym kolejnym ruchem przybliżał się do zadania ostatecznego ciosu wampirowi, który bronił się coraz bardziej rozpaczliwie. W końcu przyparł go do drzewa, ścierając swój miecz ze szponami wampira. Ten ostatni tracił siły, ale nie na tyle, by nie móc w takiej chwili moralizatorsko gadać.
- Zabijasz, bo tak? Bo ktoś ci powiedział, że robimy coś źle? Może następny raz wpierw dotrzyj do prawdy?
Gdy już Isakowi i pewnie Venterowi zdawało się, że rozetnie ciało wampira srebrnym mieczem, wampir w ułamku sekundy zmienił się ponownie w nietoperza, wzbił się w powietrze poza zasięg srebrnego miecza i koślawym lotem pomknął w głąb lasu.

***

Do konkurencyjnej wyprawy, która przybyła do lasu i ostatecznie rozprawiła się z humanoidalną częścią bandą, należeli książęcy rycerze. Po walce rozbili mały obóz. Część z nich ruszyła dalej w las, by sządząc po rozkazach ich dowódcy, odnaleźć porwanych. Reszta zajęła się opatrywaniem ran oraz porządkowaniem pobojowiska. Po słowach wielkoluda, z którym sprzymierzył się Zevran, szybko uznali całą grupę za swoich sprzymierzeńców, którym nawet zaczęli pomagać. Nieprzytomną Elke położono koło ogniska, gdzie zarówno Zevran, jak i Moran uznali, że nie grozi jej nic szczególnego, a pozostawienie jej w śnie najlepiej w obecnej chwili przysłuży się jej szybkiemu powrotowi do zdrowia. Niestety lub stety, zarówno jej kompan, Caelas, jak i sir Deverell Aditya, zginęli w potyczce, zostawiając po sobie tylko wykrwawione ciała.

Po przygotowaniu prowizorycznego posiłku oraz poczęstowaniu wszystkich gorzałką, do obozu wróciło dwóch rycerzy. Na twarzach byli niemiłosiernie spoceni. Ich oczy wyrażały ogromne przerażenie.
- Co jest!? - wrzasnął dowódca, gdy dwójka z nich długo nie potrafiła wykrztusić słowa.
- Baronie... - w końcu jeden z nich zaczął. - Pańska córka... została zamordowana.

W obozie zapanowała atmosfera strachu. Okazało się, że osobą, która dowodziła kompanią, był właśnie jakiś baron. Ciężko było w takiej chwili dowiedzieć się dokładnie czego, ale po samych manierach, gdy ostatecznie się zdemaskował, zdawał się być ważną personą. Choć po minie wyglądał na ekstremalnie wkurwionego, starał się powstrzymywać, nie reagować gwałtownie. Gdy jakiś czas później, kolejna dwójka rycerzy przybyła z ciałem kobiety zawiniętym w płaszcz jednego z nich, baron nie potrafił powstrzymać łez. W momencie chwilowego odsłonięcia jej twarzy, Isak dostrzegł, że była to dokładnie ta dziewczyna, która parę dni temu w karczmie została przyłapana przez bandytów z handlarzem.

- Kurwa i tak mi doradzali, żeby ją zostawić u Wolfgarda, to nie dość, że mi ją wychędożył, to jeszcze tak ją upilnował! - jednak nie tylko Isak posiadał wiedzę o tym, jak kupiec zajmował się swoją przybraną córką. Baron kontynuował rozpaczliwy krzyk nad swą martwą córką. - Jeszcze ostatecznie nam zlecił jej odbicie. Tylko kurwa za późno! Skurwiel niczego dobrze nie potrafi zrobić. Dobra, pochować ją. I tak była moim bękartem, więc nie pochowam jej u siebie. Morithe się jeszcze na mnie wkurwi.

Jego ludzie szybko zajęli się kopaniem grobów. Siłą rozpędu wykopali także grób dla Caelasa i sir Deverella. Baron w tym czasie nerwowo przechadzał się po obozie. Widać, że musiał czymś się zająć, by przestać myśleć o śmierci córki. W pewnym momencie jego uwagę zwrócili odpoczywający, a być może już zbierający się do drogi powrotnej wiedźmin, Isak, Elke, Moran i Zevran. Podszedł w momencie, gdy akurat Venter skończył ładować cuchnącą głowę leszego do torby.
- Doceniam ludzi czynu - zaczął dość podniosłym tonem. - Nie wiem, w jakim celu ruszyliście na tą bandę, być może nawet przez wasz nagły atak zajebali mi córkę. Ale... to i tak nie byłaby przecież wasza wina. Jak mówiłem, potrafię docenić człowieka. Zgłoście się do mnie po nagrodę w pokonaniu bandy. Jestem baron Lewengrove. Mój zamek znajdziecie. A być może, jeśli będziecie zainteresowani dodatkową pracą, to też coś dla was znajdę.

KONIEC
 
Zara jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172