10-02-2014, 17:31 | #1 |
Reputacja: 1 | [Owod) Srebrny Młot - Czarna Błyskawica Nad pewnym środkowoeuropejskim krajem świeciło jasne, czerwcowe słońce sprawiając, że wszyscy jego m8ieszkańcy mogli się skąpać w gorących promieniach Wyjątek stanowili ci, co zamieszkiwali pewną kotlinę znajdującą się na granicy z Czechami. Choć Kotlina Jeleniogórska była miejscem iście zjawiskowym, to niestety miała ten feler, że jak już się tutaj zanudziła brzydka pogoda, to potrafiła trwać zaskakująco długo. Niektórzy mogliby widzieć w tym metaforę, klątwę lub coś w tym rodzaju, choć większość całkiem słusznie zwalała wszystko na góry tworzące specyficzny mikroklimat. Działał on też na odwrót, choć niestety o wiele rzadziej Tomasz Kciuk z trudem przyzwyczajał się do tej dziwacznej aury. Pamiętał w końcu czasy i miejsca, gdzie trzy dni paskudnego dżdżu były niewyobrażalne. Mieszkał na ulicy Ogrodowej, która była czymś w rodzaju dzielnicy willowej, choć większość tutaj mieszkających ludzi nie była zamożna, po prostu ich ojcowie i dziadowie zajęli takie a nie inne domy, potem przez dziesięciolecia łożąc wszystkie środki na ich utrzymanie. Niedaleko znajdowało się też osiedle, gdzie żyli już ludzie zamożniejsi, mimo, że ich domy były znacznie mniejsze. Za wąskim wąwozem nad którym rozpięto krótki most i na dnie którego biegły os lat nieużywane tory kolejowe znajdowały się bloki wybudowane dla pracowników dawnej Fabryki Dywanów, teraz pomalowanych na pastelowe kolory, plac zabaw i biedronka. Wąwóz otaczał ulicę z drugiej strony, gdzie za dłuższym, na poło żelaznym mostem znajdował się ośrodek zdrowia i ulica trzeciego maja. Idąc w trzecią stronę mijało się nieczynne zakłady włókiennicze Kondor i podobnie nieczynny tartak. Stąd tylko o krok było od basenu - niewielkiego jeziora z naturalną wyspą znajdowały atrakcje akwarystyczne, takie jak pomosty czy rowery wodne, albo przebieralnie, teraz bez wyjątku niszczejące. Woda przypominała teraz z powodu glonów zieloną zupę, w której strach byłoby się kąpać. Nad basenem znajdowały się też ruiny hotelu Przyrzecze, strasząc wszystkich. Cały przybytek był własnością Zygmunta Schtaufena, który wydzierżawił na wiele lat obiekt w zamian za obietnicę przywrócenia go do stanu pełnej używalności. Poniżej basenu znajdowało się drugie, mniejsze jeziorko czyli zalew wędkarski, o dziwo sprawnie funkcjonujący. Na szczęście, zgodnie z tutejszą tradycją, pobliska stacja kolejowa znajdująca się obok dwóch supermarketów (w tym drugiej biedronki) i ośrodek wypoczynkowy były opuszczone. Tomasz Kciuk wyszedł na chwilę przed dom, nieco zirytowany nie bardzo wiedząc czym zobaczył, jak przez pobliską ulicę przejeżdża tyr z wielkim napisem "Galiard" . Należał on do Marka Chmielewskiego, Leadera zespołu Gothic Punkowego zwącego się właśnie Galiard. Został wezwany przez pewne wilkołacze rodzeństwo, wobec którego miał dług. Problem polegał na tym, że oboje wezwali go jednocześnie, aby pomógł im w walce z drugim. Starając się chwilowo zachować neutralność, zaparkował na dużym parkingu obok Biedronki, pstrokatych bloków i wielkiego, żółtego kościoła. Tymczasem młody "Człowiek" o imieniu Zbigniew wysiadł z autobusu znajdującego się przy stacji kolejowej. Czytał właśnie książkę o tym, że w pobliskich Górach sowich, w ogromnych poniemieckich bunkrach znajduje się największy w europie Rezerwat Nietoperzy. Tutaj gdzieś w górach miał się też znajdować Caern dzikołaków. Ponoć nawet tutaj zginął ostatni z przedstawicieli tego wielce szacownego rodu. Jednym słowem, ciekawa okolica.
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo. Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda... Cisza nastanie. Awatar Rilija |
11-02-2014, 09:42 | #2 |
Reputacja: 1 | Świat taki niedoskonały... Pierwsza moja myśl, która przeszła mi przez głowę. Wkurzało mnie wiele rzeczy, ale jedna z nich były tego typu kapele. Nie, żebym nie lubił muzyki, albo uważał ją, za coś złego... Chodzi o pewną tradycje. Weźmy takiego Mozarta. Czy taki Mozart byłby osobą pamiętaną, gdyby grał "trzy akordy darcie mordy?" Albo jeszcze inaczej, dlaczego niektóre rzeczy jak te techna albo inne dubstepy, czy jak to się zwie, nazywają muzyką? Za moich czasów...A nawet i późniejszych to było nazywane po prostu budową lub remontem. Tak, to było denerwujące... Z drugiej strony nie można odmówić ludziom dostępy do rozrywki, prawda? Nie można powiedzieć, że słuchają czegoś złego, nawet Romanie zwykli mawiać, że "O gustach się nie dyskutuje"... Wsiadłem w swojego rzęcha, zwanego przez pomyłkę, samochodem(Głównie dlatego, iż posiadał cztery koła i silnik) i próbowałem odpalić...jak znowu siadł mi rozrusznik, albo akumulator...
__________________ Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski. |
12-02-2014, 09:18 | #3 |
Reputacja: 1 | Zbigniew wysiadł z autobusu i rozejrzał się po okolicy. Uśmiechnął się od ucha do ucha. Góry! Ile to już lat minęło? Ostatni raz widział je jako szczeniak. Co prawda były znacznie mniejsze niż je zapamiętał, może to dlatego że sam zrobił się trochę większy. W końcu teraz ma całe siedemnaście lat! Uśmiechnął się do obserwującej go dziewczyny siedzącej na ławce - trzeba przyznać że miał powodzenie. Nastolatek miał długie jasne włosy, błękitne oczy i twarz pozbawioną jakichkolwiek pryszczy i niedoskonałości. Całe wrażenie psuł jednak jego ubiór - mimo że był czysty, to kolory jego ciuchów były zupełnie niedopasowane, miał dwa różne buty a jego za duży płaszcz miał metkę z ceną i klipsa zabezpieczającego przed kradzieżą. Na szczęście nie straszył już dziewiczym zarostem, który zgolił parę tygodni temu. Włożył książki do plecaka, wyjął paczkę czipsów i z głową podniesioną do góry ruszył w linii prostej w stronę najbliższego wzgórza. Przeszedł przez jezdnię, gdzie mało co nie potrącił go odjeżdżający autobus, następnie potknął się o starą tabliczkę z napisem "nie deptać trawnika!" i wszedł w krzaki. Po niedługim spacerze, będąc już pod osłoną drzew, zdjął plecak i schował go w krzaczorach. Rozejrzał się i po upewnieniu się że nikogo nie ma w pobliżu przyjął postać wilka. Miał gęste biało-szare futro, długie nogi, smukły pysk, jego wygląd nasuwał skojarzenia z patronem myśliwych z indiańskich legend, symbolem rzymskich legionów lub ucieleśnieniem sił wyższych jak w starożytnej Grecji. A w języku współczesnych nastolatków - nie jest wilkiem z "Wilka i Zająca" tylko wygląda jakby uciekł z tapety na windowsa przerobionej fotoszopem. Teraz poruszał się znacznie szybciej - na wzgórze dotarł w oka mgnieniu. Spojrzał na miasto. Przodkowie podpowiadali mu, że zgodnie ze starym zwyczajem powinien się przywitać. Podniósł więc łeb do góry i zaczął donośnie wyć. Wiadomość była krótka: "Ja, Wolny od Gniewu, Filodoks z Dzieci Gai oznajmiam swoje przybycie na te tereny i proszę miejscową watahę o zgodę. Czekam w pobliżu stacji kolejowej". Aby wszyscy słyszeli, powtórzył skowyt kilkakrotnie, po czym udał się w drogę powrotną, zabierając przy okazji swój plecak. Wrócił na dworzec w formie człowieka, uwolnił psa przywiązanego do drzwi dworca (właściciel pewnie w Biedronce) i rozłożył się wygodnie na ławce, pogrążając się w lekturze. Ostatnio edytowane przez Porando : 12-02-2014 o 09:23. |
12-02-2014, 17:23 | #4 |
Reputacja: 1 | Zespół Galiard Składał się z czwórki krewniaków Mari narzeczonej Marka, Veroniki- przygarniętej na szlaku, Gustava- Bliskiego przyjaciela Lidera, Oraz Andrzeja- Perkusisty zespołu znanego z swojego specyficznego poczucia humoru. Oraz samego lidera zespołu Marka Chmielewskiego, który był wilkołakiem z plemienia Fianna oraz patronatu rosnącego księżyca. Warto jeszcze wspomnieć o 6 cio miesięcznej Anastazji owocu związku Marii i Marka ich nadziei na lepsze i szczęśliwsze życie. Głównym źródłem dochodu zespołu były koncerty. Choć w Polsce o Zespole Galiard nie było głośno zdobył on rozgłos w Niemczech. Większość członków odsypiała imprezę. Marek wyznawał jedną zasadę przynajmniej dwójka musi być trzeźwa i w gotowości. Padło na niego i Gustava. Marek Chmielewski Lider „ Galiarda” Był szczupłym brunetem o zielonych oczach, ubranym w skórzaną kurtkę z naszywkami oraz przetarte jeansy. Włosy Marka były średniej długości i w nieładzie 3 dniowy zarost dopełniał wizerunku rockmana. Marek siedział na miejscu pasażera i nie mógł zmrużyć oka. Jechał przez całą noc dopiero nad ranem zmienił go perkusista zespołu Gustav. Jechali w ciszy nikt nie miał chęci na brawurową jazdę i bez tego polskie drogi niebyły przyjazne zawieszeniu. Gustav zaparkował tak jak mógł najlepiej to „maleństwo” Popatrzył na Marka Chmielewskiego. Głównego lidera zespołu i osobę, która nadała ich życiu sens i dzięki, której mogli nazywać się „rodziną”. - Powiedz mi dlaczego akurat tutaj musieliśmy przyjechać. Wiem, że twoi starzy znajomi wysłali zaproszenie, ale to jeszcze nie powód, aby znów nas narażać.- Zatrzymał się i wyłączył silnik. Marek rozejrzał się po okolicy i nie patrząc krewniakowi w oczy powiedział. - Gustav tutaj jest nasz dom. Uciekliśmy z niego jak banda tchórzy. Teraz przegrupowaliśmy się i wracamy po nasze. Dobra idę kupić jakieś żarcie zostań tutaj i miej oko na Marię oraz naszego szkraba. Cicho...- Marek otworzył okno i wsłuchał się w dźwięki miasta. - Witają nas- Powiedział z uśmiechem.- Nareszcie jesteśmy w domu.- Po tych słowach wysiadł i udał się do sklepu, aby zakupić niezbędne produkty. Myślał jak wyjść z tej patowej sytuacji zwycięsko. W końcu będzie musiał wybrać po, której stoi stronie czy władców cienia czy Srebrnych kłów. Przystanął na chwilę i zapalił skręta. |
14-02-2014, 15:26 | #5 |
Reputacja: 1 | Marek zapalił skręta aby się wyluzować. Wyluzowywanie nie trwało jednak długo. Ulicą w jego stronę szła młoda policjantka. Gdy tylko ją zobaczył, czym prędzej zgasił papierosa, ale ta najwyraźniej coś zauważyła, bo podeszła do niego. - A co my tu mamy? - zapytała uśmiechając się jadowicie. Marek natychmiast wyczuł, że jest z nią coś nie tak. Ona także się zaniepokoiła i zmarszczyła brwi, ale zaraz rozległo się wycie wilka. Zaklęła pod nosem, bo musiała odebrać komórkę. Zaklęła drugi raz, rzuciła spojrzenie mówiące, jeszcze się spotkamy i odeszła. - Oho, ten to miał pecha. Pierwszy patrol od roku i gówniarz się nadział. Hehe -pijaczki się podśmiewały, ale ledwo ich słuchał. Zrozumiał przekaz "Ja, Wolny od Gniewu, Filodoks z Dzieci Gai oznajmiam swoje przybycie na te tereny i proszę miejscową watahę o zgodę Tymczasem Zbigniew musiał się chwilę nabiegać, zanim, mijając cmentarz dotarł do lasu położonego za przejazdem kolejowym. Gdy wrócił koło biedronki, usłyszał. - Cholera, znowu Cyganie wzięli jakieś bydlę! - To nie cygański, patrz jaki zadbany - mówili ludzie którzy go mijali. Jakiś menelpodszedł do niego i zaczął mówić cicho starając się ubrać obrożę. - Chodź rękawiczko, chodź - mówił pieszczotliwie W tym czasie Tomasz odebrał telefon. - On tu był! - usłyszał głos pani Doroty, jego sekretarki od wszystkiego w firmie. - Mikry tu przyszedł i groził mi nożem! Musiałam mu oddać pieniądze - Mikry był stróżem nocnym, dwódziestokilkuletinim facetem, ojcem czworga dzieci. Było mu go żal, ale gdy zaczął przychodzić podpity, musiał go zwolnić
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo. Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda... Cisza nastanie. Awatar Rilija |
17-02-2014, 01:01 | #6 |
Reputacja: 1 | -On? Mikry? Groził?- Westchnąłem do telefonu. nienawidziłem takich sytuacji. Tyle razy się słyszało o bezrobociu, o tym, jak to roboty nie ma, jak to nie ma czegokolwiek. Dobrych pracowników też nie - Dobra, dzwoń na policje. Będę....niebawem, niech kogoś przyślą, tego płazem mu puścić nie mogę, szkoda tylko dzieciaków i zony....będę niebawem- Rozłączyłem się. Wkurzony, przeklinając pod nosem, uruchomiłem silnik i ruszyłem w kierunku firmy, klnąc na czym świat stoi, jadąc ostrożnie mijając tria i pstrokatych nastolatków.
__________________ Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski. |
18-02-2014, 12:57 | #7 |
Reputacja: 1 | Po pewnym czasie Zbigniew wstał z ławki. Nikt się nie pojawiał, a niedługo zacznie się ściemniać. Czas poszukać schronienia. Schował plecak w bezpiecznym miejscu i zamienił się w wilka. Chciał niezauważony przekraść się na nasyp kolejowy, stamtąd będzie więcej widać, jednak natknął się na żula. Kloszard mamrotał coś o rękawiczkach, Wolny od Gniewu mu tylko odwarknął i ruszył biegiem na nasyp. Menel nie miał szans go dogonić. Po zgubieniu natręta Zbigniew rozejrzał się po okolicy i zobaczył niebieską zjeżdżalnie wodną. Pobiegł do niej, wskoczył na rurę i wspiął się na szczyt. W zjeżdżalni nie było już od dawna wody (za to były pety i butelki), wciąż jednak mogła służyć za punkt widokowy. Wystawił łeb i zobaczył stary budynek z wielkim napisem "PRZYRZECZE", spojrzał w drugą stronę i zobaczył jezioro a na niej wyspę. Zjechał na łapach w dół i podreptał na najdłuższy pomost. Tam wystraszył grupkę pijących wino nastolatków i spojrzał w lustro wody. Glony zniechęciły go od pływania, przeszedł więc za zasłonę. W umbrze woda była znacznie czystsza. Przepłynął na wyspę i przeszedł z powrotem do świata ludzi. Otrzepał się z wody, upewnił się że w pobliżu nikogo nie ma i poszukał odpowiednio dużej dziury by się do niej zmieścić. W formie hispo szybko ją rozkopał i poszerzył, a w glabro nanosił suchych liści. W formie lupus usadowił się w tak przygotowanym legowisku i nasłuchiwał odpowiedzi. Widocznie nie usłyszeli - pomyślał - jutro rano będę musiał zawyć jeszcze raz. |
23-02-2014, 16:46 | #8 |
Reputacja: 1 | Tomasz Kciuk - Tak, dzwoniłam na policję, już jadą! Tomasz minął plac franciszkański z nowym posągiem Świętego Franciszka, którego dłonie były większe od głowy. Żółty barokowy kościół górował nad skrzyżowaniem. Na murze okalającym rzekę znajdował się pomnik Świętego Jana Nepomucena, stary i zniszczony, za to władze miejskie dodały mu aureolkę ze złotymi gwiazdkami. Przejechał nad rzeką i wjechał na ulicę Burą. Minął stary transformator, pod którym jak co dzień duża grupa Romów urzędowała od rana do wieczora, niewielki rynek ruiny lakierni zniszczonej podczas pożaru lakierni i jadąc przesz łąkę dotarł do swojaj fabryczki. Tam przed bramą stała roztrzęsiona pani Dorotka i dwoje policjantów, posterunkowy Czesław pracujący na tutejszym posterunku od kilku i młoda nowa funkcjonariuszka Zuzanna. Dorota przez łzy mówiła - Proszę go zaaresztować! - Za co? Przyszedł, poprosił o pieniądze, a pani mu je dała. Nie widzę tu żadnych znamion przestępstwa - mówił powoli funkcjonariusz, na którego towarzyszka patrzyła z pogardą. - Ale on miał nóż! - To nie jest karalne proszę pani. Nie groził przecież pani? - O! Wcześniej pani o tym nie mówiła. Wie pani, że składanie fałszywych zeznań jest karalne? W tej chwili zrozpaczona pani Dorotka zobaczyła Tomasza. - Panie Tomaszu, proszę coś zrobić Zbigniew "Wolny od Gniewu" Czekał |do nocy. Gdy się zapadł zmierzch, na parkingu przed hotelem stanęła luksusowa limuzyna. Wysiedli z niego dwaj mężczyźni. Jeden był młodym albinosem, drugi wyglądał na Skandynawa i nie miał jednego oka. Właśnie on zaczął rytmicznie migać latarką.
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo. Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda... Cisza nastanie. Awatar Rilija Ostatnio edytowane przez Slan : 28-02-2014 o 14:58. |
23-02-2014, 19:28 | #9 |
Reputacja: 1 | - Witam, jestem Tomasz Kciuk, właściciel firmy- Powiedziałem spokojnie- Jak...dojechałem najszybciej jak się dało. Czy można by poprosić o dokładnie....Dokładne powiedzenie tego, co się właściwe stało, tutaj?- Zapytałem się i spojrzałem to na sekretarkę to na policję- Jeżeli mogę w jakikolwiek sposób pomóc to jestem tutaj, chętny do współpracy. No i liczę na szybkie załatwienie sprawy. Państwo pozwolą do środka?- Zaoferowałem policjantom wejście do biura firmy. Pierwsze słowa jednak tego co usłyszałem nie bardzo mi się podobały. Oczywiście nie chciałem wywierać presji, ani też grozić policji ale jeśli nie będzie...efektów śledztwa to w sumie...miałem jedną, czy dwie sztuczki, by uprzykrzyć im życie i sprawić, by odechciało im się żyć. No i odzyskać skradzione pieniądze... Objąłem ramieniem swoją sekretarkę, chcąc zbudować w niej poczucie bezpieczeństwa
__________________ Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski. Ostatnio edytowane przez one_worm : 23-02-2014 o 20:33. |
24-02-2014, 19:35 | #10 |
Reputacja: 1 | Policjant spojrzał na Tomasza spode łba. - Pana sekretarka jest zamieszana w napad z bronią, kradzież i składanie fałszywych zeznań rzekł gdy znaleźli się w biurze. Po drodze pani Dorotka opowiedziała w skrócie co się wydarzyło. Po prostu Mikry przyszedł, wyciągnął nóż, i zażądał pieniędzy. Dała mu ze strachu pieniądze, nawet nie wołała innych pracowników. - Zróbcie coś z nim! - zawołała na koniec. Policjant pokręcił z politowaniem głową. - Chce pani, żebyśmy teraz uganiali się po całym mieście za najprawdopodobniej niewinnym człowiekiem?~! Nawet nie wiemy gdzie przebywa! - Wiemy, mieszka na przeciwko mojego mieszkania, w tej samej kamienicy Policjant westchnął - Nie może tam mieszkać, bo tam mieszka jego konkubina, do której nie wolno mu się zbliżać, więc byśmy go aresztowali. - Zaiste - powiedziała chłodno policjantka.
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo. Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda... Cisza nastanie. Awatar Rilija |