07-06-2018, 23:38 | #91 |
Reputacja: 1 |
__________________ „Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!” |
08-06-2018, 00:23 | #92 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Loucipher : 08-06-2018 o 09:47. Powód: Zmiana opisu stroju Gabrielle i przemyśleń Johna. |
09-06-2018, 02:40 | #93 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 25 Czas: 1940.III.07; czw; godz. 23:45 Miejsce: południowa Norwegia; Oslo; hotel Bristol, hotelowa kawiarnia Warunki: ok północy, jasne, ogrzane wnętrze kawiarni ag.ter Baumont (Hepburn) - Olaf Gerhardsen, do usług. - brunet w błękitnej marynarce błysnął zębami w bezczelnie triumfującym uśmiechu gdy kobieta którą zapraszał dała się porwać na parkiet. Tancerzem okazał się wyśmienitym. Prowadził partnerkę śmiało i zdecydowanie a poruszał się ze swobodną gracją. W końcu Olaf poczuł jednak chyba niedosyt bo po zakończonym kolejnym tańcu podszedł do orkiestry i porozmawiał z nimi chwilę. Agentka dostrzegła jak wyjmuje z kieszeni portfel i wręcza jakiś banknot jednemu z muzyków a ci ochoczo pokiwali głowami. Gdy właściciel błękitnego garnituru wrócił błyskając w tym swoim bezczelnym uśmiechu zza jego plecami orkiestra zaczęła grać kolejny, pewnie zamówiony przez niego kawałek. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=mHANNkKBSNU[/MEDIA] Swing! Bardzo szybki, bardzo modny i wedle większości społeczeństwa bardzo nieprzyzwoity taniec jaki nie przystoił dobrze wychowanym damom i dżentelmenom. W końcu podczas tańca dziewczętom w zdecydowanie przykrótkch spódniczkach widać było kolana a nawet uda! Niemniej na parkietach nocnych klubów i kabaretów bardzo ostatnimi czasy modny. Olaf najwyraźniej preferował nową, swobodą modę a nie tradycyjne wartości społeczne i poruszał się w tańcu niczym ryba w wodzie. - Wyborny taniec, dawno nie miałem okazji tańczyć z tak świetną partnerką. Ale noc jeszcze taka młoda, może zechciałabyś Chris wyskoczyć w bardziej przytulne pielesze? Mam takie małe, przytulne gniazdko na mieście. Mielibyśmy okazję poznać się bliżej. A w tym lokalu publicznym niezbyt jest okazja. - Olaf przy drinku zaprosił swoją partnerkę od tańca na dalszą, bardziej prywatną część tego wieczoru czy raczej już prawie nocy. Do północy zostało już niewiele. A oboje byli już nieźle rozgrzani tańcem i krew pobudzająco krążyła im w żyłach podobnie jak te przyjemna świadomość, że oboje mają podobne preferencje co do planów na dalszą część nocy. Dotąd głównie tańczyli więc czasu na rozmowy raczej nie mieli. Olaf był więc dla agentki postacią dość enigmatyczną. Nie było właściwie okazji poznać się bliżej więc ani nie mówił o sobie ani nie pytał kobietę o cokolwiek poza czerpaniem przyjemności z tańca i wspólnie spędzonego wieczoru. Mimo to Francuzka udająca obecnie francuzkosjęzczyną Kanadyjkę wyczuwała instynktownie w nim naturę bezczelnego playboya nie nawykłego do odmowy. Albo nawet typa spod ciemnej gwiazdy. Bez trudu mogła sobie wyobrazić go jako bywalca kabaretów i nocnych klubów. Co zresztą znalazło potwierdzenie w tym jak tańczył. W szkołach tańca nie nauczano tak nowoczesnych i grzesznych tańców jak swing więc można było się ich nauczyć tylko na parkiecie. I Olaf nawet chyba byłby skłonny przez resztę nocy udzielić swojej partnerce kilku lekcji ale w tym wspomnianym skromnym gniazdku o jakim mówił a nie tutaj, na parkiecie kawiarni. mł.ag Gulbrand (Rasmussen) - Panno Blau? Oh, nie bądźmy już tacy oficjalni panie profesorze, nie jesteśmy przecież na sali wykładowej. Proszę mi mówić Hannah. - dziewczyna roześmiała się i udała dąsa na te oficjalne, stonowane wypowiedzi Norwega. Wieczór upływał w przyjemnej atmosferze. Hannah zaprosiła swojego byłego wykładowcę do stolika gdzie siedziała inna młoda kobieta, jej koleżanka. Panna Blau czy raczej Hannah przedstawiła ich sobie i okazało się, że z Gretą pracują razem. Grecie jednak chyba niezbyt przypadła rola przyzwoitki więc dość szybko przeprosiła i zmyła się zostawiając parę samą sobie. Poprosiła kelnera o wezwanie taksówki, ten po jakimś czasie wrócił meldując, że taksówka już podjechała więc Greta pożegnała się grzecznie i wyszła z lokalu. - Oh, no niestety Oslo to nie Berlin. Dobrze, że pracuję w ambasadzie w Oslo a nie w konsulacie na jakiejś pipidówie. Tutaj chociaż gdzieś można wyskoczyć wieczorem. - Hannah westchnęła współczująco dając znać, że berlińskie rozrywki zdecydowanie bardziej przypadają jej do gustu niż te lokalne, z norweskiej stolicy. A już pracy “w pipidówie” już w ogóle chyba sobie nie wyobrażała. - Może mnie pan profesor nie pamięta. Wtedy byłam brunetką. Utleniłam włosy niedawno. - Hannah uniosła swoje pukle zerkając zalotnie na mężczyznę obok siebie. Rzeczywiście kolor włosów z jasnego na ciemny mógł sporo zmienić w wizerunku kobiety. Mimo to Edvard nadal niezbyt mógł sobie ją przypomnieć ze swoich wykładów. Ale ona widocznie go pamiętała i jego wykłady bardzo dobrze. Wspominała z rozbawieniem czasy swoich studiów w Berlinie i różne historyjki i ciekawostki w tym związane też z wykładami speca od dawnych języków. Przynajmniej część z nich norweski agent Spectry rozpoznawał więc chyba jednak była jego studentką chociaż nadal jej twarz i nazwisko niewiele mu mówiły. Widać jakoś niczym specjalnym się wówczas nie wyróżniła i była tylko kolejnym studentem na wykładach. - Ale ten czas leci a muszę rano być przytomna w pracy. Mógła bym na pana liczyć profesorze, że odprowadzi pan w tą ciemną noc samotną dziewczynę do domu? - zapytała zerkając na swój mały, damski zegarek. Pora zrobiła się dość późna, bliska północy, zwłaszcza jeśli ktoś musiał zacząć kolejny dzień w pracy jutro rano. A Hannah pracowała w ambasadzie. W niemieckiej ambasadzie. Gdzie doceniono jej zdolności językowe więc pracowała jako tłumacz i “dziewczyną od papierów” czyli była pewnie jednym z licznych trybików maszyny biurokratycznej rozrosłej się niepomiernie bez względu na kraj i rodzaj urzędu. Wszystkie instytucje potrzebowały rzesz maszynistek, sekretarzy, administratorów zarządzających papierologią będącą krwią tej urzędniczej machiny. Wedle jej własnych słów mieszkała niedaleko. Chociaż wcześniej z Gretą przyjechały autobusem to teraz już było za późno na taki powrót. Zostawało wezwać taksówkę albo dłuższy spacer nocnym, zasypiającym na kolejną noc miastem. ag Wainwright (Lloyd) John mógł ze swojego stolika obserwować pozostałą dwójkę agentów. Gabrielle, ich szefowa ale pod przykrywką jaką udawali, jego sekretarka bawiła się w najlepsze na parkiecie korzystając ze swoich młodych nóg i okazji do zabawy. Bez wątpienia oboje byli najlepszymi tancerzami na niezbyt zatłoczonym parkiecie a gdy orkiestra zagrała szybkiego swinga, właściwie jedynymi. Nikt nie mógł się z nimi równać w tym tańcu i najwidoczniej nikt nie próbował. Dostali nawet trochę oklasków od innych gości którzy obserwowali te taneczne popisy z przyjemnością. Drugi z agentów, Edvard, za to siedział pogrążony w rozmowie z tą Niemką którą spotkał w recepcji. Co prawda z początku siedziały tam we trójkę ale trzecia z tej trójki, jakaś młoda kobieta podobna wiekiem do tej znajomej Edvarda, dość szybko się zmyła. Pewnie jakaś koleżanka tej z którą został norweski agent Spectry. Do brytyjskiego agenta Spectry podszedł jeden ze starszych wiekiem sąsiadów. Zapytał go coś krótko ale, że zapytał po chyba norwesku to John nie zrozumiał o co pyta. Chociaż zrozumiał zapraszający ruch ręką w stronę stolika przy którym siedziała dwójka mężczyzn w średnim wieku. Grali w karty a niedawno pożegnali się z czwartym towarzyszem. - A po niemiecku? Pytałem czy zechciałby pan zastąpić nam kolegę do brydża. Brakuje nam czwartego. Jeśli miałby pan ochotę byśmy byli bardzo rad. Nasz kolega musiał nas opuścić. - chyba Norweg zapytał po niemiecku. I to już było zrozumiałe dla Johna. Sądząc z tego co się działo niedawno przy ich stoliku rzeczywiście sprawiali wrażenie jakichś biznesmenów lub podobnych urzędników którzy mogli sobie pozwolić by czwartkowy wieczór spotkać się i zagrać w brydża w hotelu Bristol. John zdawał sobie też sprawę, że niedawno było ich czterech i gra toczyła się płynnie. Ale niedawno do jednego z nich podszedł kelner, coś mu powiedział i ten czwarty dość szybko zakończył grę i pożegnał się z towarzyszami. Więc jeden z pozostałej trójki stał teraz przy stoliku Johna i zapraszał go po niemiecku do wspólnej gry. Niemieckim posługiwał się w podobnym stopniu w jakim znał go John więc pewnie rodowitym jego językiem nie był.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
14-06-2018, 22:24 | #94 |
Reputacja: 1 | Podczas tańca Gabrielle starała się ostrożnie wybadać z kim właściwie ma do czynienia. Okazało się jednak, że w rozmowie Olaf lawiruje równie skutecznie co na parkiecie. Każdy strzępek informacji musiała dosłownie wyrwać z mężczyzny i to opłacając go ciekawostką tej samej wartości. Dowiedziała się, że jest Norwegiem, zdradzając w zamian, że pochodzi z Kanady. O tym, że jest biznesmenem powiedział dopiero gdy ona napomknęła, że pracuje jako sekretarka. Tuż przed swingiem zdążyła go jeszcze zapytać o to dla jakiej firmy pracuje w zamian dzieląc się kolejnym fragmentem stworzonej na cele misji historii. |
14-06-2018, 23:14 | #95 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
|
20-06-2018, 01:38 | #96 |
Reputacja: 1 |
__________________ „Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!” Ostatnio edytowane przez Gormogon : 20-06-2018 o 01:43. |
21-06-2018, 05:04 | #97 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 26 Czas: 1940.III.08; pt; godz. 08:00 Miejsce: południowa Norwegia; Oslo; hotel Bristol, hotelowa kawiarnia Warunki: poranek, jasne, ogrzane wnętrze kawiarni ag.ter Baumont (Hepburn), ag Wainwright (Lloyd), mł.ag Gulbrand (Rasmussen) - Oh, prowadzę taki, mały, rodzinny interes. - Olaf zbył pytanie niedbałym gestem ręki połączonym z enigmatycznym uśmieszkiem. Ten zestaw pasował obytej w czytaniu natury ludzkiej aktorce o setce twarzy, że to jednak jest ta część historyjki jaką facet ma opanowaną więc sprzedaje ją chętnie i wdzięcznie. Przez resztę wieczoru i nocy udało jej się wyłuskać tyle, że szeroko pojętym handlem międzynarodowym. Głównie alkoholem. Olaf ostatecznie uległ namowom i wdziękom Francuzki wcielającej się w Kanadyjkę. Zgodził się na wizytację w jej hotelowym pokoju i szybko się okazało, że raczej jest zainteresowany podziwianiem i smakowaniem wdzięków gospodyni a nie jej pokoju. Okazał się tak samo energiczny, żywiołowy i żywotny jak podczas tańczenia swinga zupełnie jakby potwierdzał, że jest prawowitym potomkiem dawnych wikingów. Podczas wspólnego zwiedzania hotelowego łóżka para kochanków zdołała nawzajem rozgrzać się podczas tej chłodnej nocy na tyle, że francuskiej agentce Spectry z nadmiarem starczyło do rana. Mogła końcówkę nocy wyspać się w spokoju bo Olaf nie został do rana. Zwinął się zaraz po tym etapie poznawczym zostawiając swoją wizytówkę. Na wypadek gdyby Chris kiedyś jeszcze wpadła do Oslo gdy akurat też będzie w stolicy. Na wizytówce poza nazwą, adresem i telefonem było tylko imię i nazwisko Olafa co niezbyt dużo mówiło o nim samym. Rano agentka dowodząca całą operacją z ramienia Spectry miała okazję i wstać o cywilizowanej porze a nie sporo przed świtem jak i doprowadzić się do porządku i spotkać się z dwójką podwładnych na śniadaniu w hotelowej kawiarni. Z czego jeden z podwładnych wedle przygotowanej legendy był jej szefem póki trwała ta misja. “Szef” zaś czyli pan Lloyd również zjawił się na śniadaniu gdzie spotkał się z dwójką swoich towarzyszy. Nocna partyjka przy kartach nie była dla niego zbyt wymagająca. Trójka, starszych wiekiem partnerów którzy wszyscy okazali się tubylcami zdążyła rozegrać ze dwie partie z nowym partnerem i skończyli trochę po północy. Całej trójce było bliżej do weteranów jakiegoś angielskiego klubu dla dżentelmenów niż do hałaśliwych, studenckich nocnych eskapad na miasto. Problemem była bariera językowa bo we czterech reprezentowali szeroką rozpiętość znajomości lingwistycznych. Praktycznie wszyscy w jakimś stopniu znali jak nie niemiecki to francuski i tak przeplatali ze sobą te dwa języki. Trójka norweskich dżentelmenów podeszła do tego ze stonowanym humorem. Okazało się, że jeden mówił biegle po niemiecku, znacznie lepiej od Johna ale prawie w ogóle po francusku. Drugi prawie dokładnie na odwrót zaś trzeci porozumiewał się komunikacyjnie i w jednym i w drugim ale żadnego nie miał opanowanego biegle. Trójka jak się okazało starych znajomych dla których te czwartkowe wieczory w brydża były swoistą tradycją była ciekawa nowego partnera do tej gry. Sami okazali się być przedstawicielami szacownych zawodów i być mieszkańcami Oslo. Ten który podszedł do “pana Lloyda” przedstawił się jako Eryk Holm i jak się okazało był właścicielem hotelu, chociaż nie tego w którym się znajdowali, oraz sieci pensjonatów nastawionych na zimę i turystów poza miastem, głównie w górskich rejonach tego górzystego, północnego kraju. Wydawał się być najbardziej jowialny z całej trójki i z nim właśnie John jako partnerem rozegrał pierwszą partię gdy wznowili grę. Przy śniadaniu John mógł wspomnieć uroki samej gry. Trzej mężczyzn było świetnymi graczami ale grali ewidentnie dla samej przyjemności gry i spotkania towarzyskiego. Więc chociaż każdy zespół chciał wygrać, każdą partię to do samej gry, wygranych i przegranych podchodzili z dużą rezerwą i humorem. Obrażali się na niby za podmieniane i znaczone karty to znowu odgrażali się, też na niby, że odegrają się w następnej grze. W niczym to jednak nie przypominało pokerowych rozgrywek typów spod ciemnej gwiazdy gdy grało się na pieniądze i to ciężkie pieniądze. W międzyczasie John z rozmów zorientował się, że ten czwarty, ten który musiał ich opuścić, Kristoffer, był lekarzem i dostał nagłe wezwanie. Profesor który w swojej ojczyźnie spotkał swoją byłą studentkę której jednak mimo wszystko nawet przy śniadaniu nie mógł sobie jakoś skojarzyć a z innymi włosami to już w ogóle też mógł sobie przypomnieć zakończenie poprzedniego wieczoru. Hannah wydawała się dość niepocieszona z takiej odpowiedzi i propozycji jaką zaserwował jej były profesor. Stwierdziła, że właściwie taksówkę może zamówić sobie sama i chyba trafi do wyjścia. Edvard nie do końca mógł rozszyfrować zachowanie i motywacje kobiety ale wydawało mu się, że jest albo zasmucona, rozczarowana albo zdenerwowana takim pożegnaniem. Poprosiła przechodzącego niedaleko kelnera o zamówienie taksówki i schemat z paroma chwilami na czekanie aż przyjdzie i powrotem kelnera by dać znać, że już czeka przed podjazdem upłynęła rozmowna zapchajdziura o niczym. Hannah nie wydawała się w ogóle ani przejęta ani zaciekawiona rozmową o swojej pracy i raczej traktowała ją jak zwykle pracę w jakimś biurze się traktuje. Czyli w ogóle nie była zainteresowana rozmową o niej. Bardziej ciekawił ją jej dawny profesor i jego wizyta w Oslo. Na koniec gdy już wstawali się pożegnać uśmiechnęła się mimo wszystko widocznie jednak ciesząc się z tego przypadkowego spotkania - No szkoda, że tym razem nam nie po drodze. Może następnym razem. - powiedziała uśmiechając się lekko po czym odeszła do czekającej taksówki. Po takich czy innych wieczornych przygodach i atrakcjach trójka agentów spotkała się o piątkowym poranku przy śniadaniu. Wewnątrz było ciepło i przytulnie niestety na zewnątrz był chyba przymrozek i co wiedział Edvard mógł on trzymać cały dzień a nie tylko o poranku. Niebo też wyglądało jak i wczoraj gdy tu wylądowali czyli jak stalowo szara zasłona z brudnej waty zasłaniająca błękit nieba. Do odjazdu pociągu który jechał do Rjukan mieli jeszcze z jakieś 1 albo 3 godziny. W zależności którym zdecydowaliby się jechać. Jeden i drugi jechał prawie bite 4 h więc powinni przybyć do Rjukan albo gdzieś o 13 albo o 15. A spotkanie mieli umówione w biurach Norsk Hydro na 17:00. Na szczęście z Rjukan do zakładów było tylko kilka kilometrów więc czy taksówką czy komunikacją miejską powinno dać się dojechać na miejsce bez większych trudności.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
29-06-2018, 00:42 | #98 |
Reputacja: 1 | Wspólne śniadanie
Ostatnio edytowane przez Aiko : 05-07-2018 o 09:39. |
29-06-2018, 18:05 | #99 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 27 Czas: 1940.III.08; pt; godz. 17:30 Miejsce: południowa Norwegia; Vemork; zakłady Norsk Hydro, gabinet Stiansena Warunki: popołudnie, jasne, ogrzane wnętrze gabinetu ag.ter Baumont (Hepburn), ag Wainwright (Lloyd), mł.ag Gulbrand (Rasmussen) - No więc teraz możemy przystąpić do interesów. - pan Jacob Stiansen, norweski specjalista firmy Norsk Hydro od kontaktów z klientami wydawał się być odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Starszy, jowialny pan budzący zaufanie pogodą ducha i statecznością jakie kojarzyły się z solidnością na pewno był dobrą wizytówką firmy. Aż chciało się z nim rozmawiać o interesach i nie tylko. Trójka agentów Spectry, miała już za sobą standardowy wstęp na początku spotkania. Tradycyjne zapytania o podróż i samopoczucie jak wypadało w takich okolicznościach i pomówić i pożartować. Norweg wydawał się zafascynowany tym, że Amerykanin i Kanadyjka przepłynęli ocean jak zdradził nigdy nie był w Ameryce ale musi się tam kiedyś wybrać. Może w następny urlop. Brytyjczykowi wydawało się to być przyjemnym stwierdzeniem dla każdego Amerykanina którego odgrywał. Gabrielle jednak w lot rozpoznawała, że raczej jest to towarzyska zagrywka mająca zjednać sobie przychylność rozmówcy jednak Jacob był tak czarujący i naturalny, że brzmiało i wyglądało jakby naprawdę zamierzał odwiedzić te Hollywood, Nowy Jork i resztę cudów Stanów. Zanim weszli do do gabinetu Stiansena wcześniej przeszli też typowe procedury panujące w wielkich firmach. Rozmowa w recepcji, przybycie do samych zakładów z Rjukan. Samo Rjukan przywitało całkiem dobrą pogodą. Było co prawda dość chłodno ale ciepłe ubrania chroniły przed tym nieprzyjemnym chłodem. Jednak jak na lutową pogodę w południowej Norwegii to było całkiem znośnie. Za to pokazało się Słońce i pod tym względem zrobiło się nawet przyjemnie. Można by się poczuć jak turysta na wycieczce po malowniczych, zakątkach Skandynawii. Nawet toporne bryły elektrowni wydawały się jakieś sympatyczniejsze. Na dworcu w Rjukan wysiedli z pociągu trochę przed godziną 15. Do spotkania było jeszcze prawie 2 godziny. Wystarczająco akurat by podjechać do jednego z kilku hoteli w tym miasteczku, zamówić pokoje a następnie udać się do pobliskiej elektrowni na umówione spotkanie. I teraz właśnie te spotkanie trwało pod koniec tego pogodnego dnia i po przejściu przez część towarzyską można było przystąpić do właściwej części spotkania. Wedle legendy John, udający Amerykanina, miał porozmawiać ze Stiansenem o możliwości zakupu ciężkiej wody dla swojej firmy. I co sobie wszyscy w gabinecie świetnie zdawali sprawę placówka w której się obecnie znajdowali była właściwie jedynym miejscem na świecie gdzie wytwarzano ten produkt w ilościach większych niż laboratoryjne choć zapewne nie większe niż kilkaset litrów produktu rocznie. Ile dokładnie to wywiadowi nie udało się ustalić więc dane były tylko szacunkowe.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
06-07-2018, 23:03 | #100 |
Reputacja: 1 | Chłód, mimo słonecznej pogody szybko wyciągnął Gabrielle z przyjemnego stanu, w jaki wprawiła ją gorąca noc. Modny obecnie w Kanadzie płaszczyk, także nie sprzyjał utrzymywaniu ciepła przy sobie. A niby mieli tam równie zimno co i tutaj. |