Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2021, 20:46   #351
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Woods był wściekły. W Londynie otrzymał dwa zadania: dostarczenie belgijsko-niemieckiej pary kaprali oraz transport archiwum paryskiego oddziału Spectry. Jak to w ogóle było możliwe, że choć jego samolot się rozbił, musiał przedrzeć się przez linię frontu, został uwięziony i poddany przesłuchaniom, przez co do Paryża dotarł ze sporym opóźnieniem, to cholerne archiwum wciąż nie było gotowe do transportu? Istnieje spore ryzyko, ba, właściwie pewność, że w trakcie misji coś się nie uda. Na przykład samolot, którym się podróżuje, może zostać zestrzelony. I może to być kwestia błędnego doboru załogi, która zmyli drogę, niedostatków technicznych pojazdu lub zwykłego pecha. Trzeba się z tym zmierzyć. Ale to co odwalała komórka Sorena zakrawało o czystą amatorszczyznę. We wrześniu Polacy odwalili podobny numer, Woods o tym wiedział, dzięki czemu archiwum ich wywiadu dostało się w ręce Abwehry. Ale żeby Francuzi?

Z trudem powstrzymał się, by nie palnąć Francuzowi kazania. Restauracja nie była do tego najlepszym miejscem, a potem... Cóż, czy to by cokolwiek zmieniło, gdyby się wydarł na tego głupca? Przyspieszyłoby tok wydarzeń? Nie. Woods i tak musiał czekać, i czynił to w pokorze.

Poprosił Sorena o kontakt z Londynem i wysłał meldunek o dotychczasowych postępach misji. Dość ogólnikowy meldunek. Wysyłając go nie wiedział, że za parę godzin będzie się witał z tymi, o których meldował, że "nie posiada aktualnych danych" na ich temat. Nawet się ucieszył, widząc obie panie całe i zdrowe, czego oczywiście nie dał po sobie poznać.

W Paryżu nie brak atrakcji i sposobów na spędzanie wolnego czasu, jednak Woods, nawet pomny obietnicy złożonej belgijskiemu żołnierzowi, postanowił nie ruszać się z hotelu. Gorąca kąpiel, czyste ubranie, wygodny fotel i ciepły posiłek to wszystko, czego w tej chwili potrzebował. I oczywiście papieros, jakżeby inaczej. W takich warunkach doczekał wieczornego spotkania.

Anglik nie ufał powierzonemu im kapralowi, ale też nie chciał zniechęcać go do współpracy, wtrącając do jakiegoś aresztu z tym drugim. Zaproponował pozostawienie go w hotelu, ale pod dyskretną obserwacją. Gdyby Sorenowi brakowało ludzi był gotów zaproponować, że sam się tym zajmie. W końcu zadanie Sorena nie było tak naprawdę ich misją, a hotel był naprawdę komfortowym miejscem, po tych wszystkich niewygodach, związanych z podróżą po francuskiej ziemi.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 15-03-2021, 17:01   #352
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Francja; pn Francja; Paryż

Noemie nawet się ucieszyła widząc Woodsa całego i zdrowego. Tak jak się spodziewała ten nie okazał żadnego entuzjazmu na ich widok, więc i ona ograniczyła się do skromnego powitania. Szczerze jednak ucieszyła się widząc Sorena. Obiecała sobie, że jak znajdzie się tylko chwila na osobności to wypyta go o sprawę Gabrielle i jej podwładnych. Teraz jednak mieli inne zadanie.

- Skoro obaj są już w naszych rękach wypadałoby ich wstępnie przesłuchać. Tak na wszelki wypadek jakby tym ważnym świadkom coś przeszkodziło dotrzeć do Anglii. - Francuz nie ukrywał, że nie miałby nic przeciwko gdyby tym zajęła się trójka gości.

- Chciałabym się tym zająć. Oraz prosiłabym by przy przesłuchaniu Belga towarzyszył mi Funes, a przy przesłuchaniu Niemca, Gordon. - Noemie od dłuższej chwili ciekawa była co też wydarzyło się w Belgii. Miała też nadzieję, że uda się wyciągnąć z obu kaprali nieco informacji. - Lejenowi zaproponowałbym dołączenie do francuskiej armii, Fabera jednak trzeba na pewno jak najszybciej odesłać do Anglii.

Potem dłuższą chwilę wsłuchiwała się w wypowiedź Sorena.
- Muszę potwierdzić zmianę zadania z centralą. Archiwa są dla nas bardzo istotne. - Nie chciała nie zgadzać się na inne zadanie, ale nie z takimi materiałami opuściła Anglię. Nie znała też zamysłu swoich przełożonych. - Jeśli góra się zgodzi podejmiemy się zadania, chyba że, oddeleguję Funes i Gordon do pomocy, a sama udam się po państwo Joliot. Jest tam już dwóch agentów, tak?

- Co do ciekawostek związanych z kapralami, obawiam się, że musisz poczekać na przesłuchania. Mieliśmy duże opóźnienie, a i na miejscu nie było tak różowo jak byśmy chcieli. - Belgijka wzruszyła ramionami. - Będziemy z pewnością musieli uzupełnić ekwipunek, wszystko straciliśmy podczas wypadku, a nie mogłam pozbawić oddziału na froncie niezbędnej broni i sprzętu. Kajdanki Fabera wzięłam z posterunku policji.

Gdy skończyli spytała jeszcze Sorena czy chciałby się przejść i porozmawiać z nią o dawnej sprawie.
 
Aiko jest offline  
Stary 22-03-2021, 18:20   #353
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 92 - 1940.VI.o1; sb; popołudnie; Paryż

Czas: 1940.VI.01; sb; popołudnie; godz. 15:15
Miejsce: Francja; pn Francja; Paryż; paryska siedziba Spectry
Warunki: bufet, jasno, ruch na korytarzu, ciepło na zewnątrz jasno, deszcz, umi.wiatr, ziąb


George (srg. Andree de Funes), Noemie (por. Annabelle Fournier) i Birgit (kpr. Mae Gordon)



- No i pogoda nam coś słabo dopisuje tego lata. Chociaż może to i lepiej? Boshe nie latają w deszcz. - cała czwórka agentów spotkała się na obiedzie w bufecie agencji. Właściwie to Soren dosiadł się gdy trójka przybyszy zza Kanału już zdążyła zamówić sobie swój obiad i go zacząć. Szybko więc zamówił sobie jakieś grzanki i kawę. A przysiadł się bo miał parę spraw do omówienia i nawet ucieszył się, że w bufecie zastał całą trójkę w jednym miejscu.

- Mam dla was depesze z Londynu. - powiedział przekazując Noemie kopertę z wiadomością. Wczoraj wieczorem, właściwie to już było po północy jak się rozstali i wysłali depszę do Londynu. Na szczęście centrala w Paryżu miała własny sprzęt do takiej łączności. I teraz agent jaki był tutaj ich opiekunem przekazał tą wiadomość.

Noemie szybko przebiegła ten niezbyt długi tekst. Obaj kapitanowie z londyńskiego biura przyjęli jej wczorajszy raport i sucho graturowali wyrwania się z opresji zza lini frontu oraz przywiezienia obu kaprali do Paryża. Podkreślali, że trzeba ich jak najszybciej przetransportować na wyspy. A co do reszty spraw zdać się na lokalną centralę bo na miejscu na pewno mieli lepszą orientację w sytuacji niż tam za Kanałem. Zalecali współpracę i właściwie oddawali trójkę agentów pod rozkazy paryskie centrali którą reprezentował agent Soren. Póki więc działali na terenie Francji to Soren stał się ich zwierzchnikiem na czas tej misji.

- Mam dla was dobrą wiadomośc. Udało mi się dla was załatwić samochód. - oznajmił wgryzając się chciwie w grzankę. Lub tosta jak mówili Anglicy. To mówiąc wyjął z kieszeni kluczyki do samochodu i położył je na środku stołu.

- A wy jak radzicie sobie w Paryżu? Czegoś wam potrzeba? - zagaił patrząc na trójkę koleżanek i kolegów jacy siedzieli przy stole. Bufet paryskiej centrali był zaopatrzony całkiem przyzwoicie. Może nie jak restauracja w najlepszym hotelu w mieście ale dalej można było zjeść cość całkiem dobrego. A przy innych stołach siedziała obsada francuskiego biura. Wyglądali trochę jak jacyś urzędnicy na przerwie obiadowej. Chociaż i w londyńskiej centrali zwykły dzień w biurze wyglądał podobnie. Tym razem jednak dało się wyczuć aurę pospiechu i remontu. Tak przynajmniej można było sądzić po tym jak co chwila korytarzem wywożono na taczkach całe sterty teczek albo i całe meble. Widocznie ta ewakuacja trwała i dość mocno absorbowała uwagę tubylców.

A za oknem się rozpadało na tą przerwę. Zrobiło się dość nieprzyjemnie i ponuro. A ranek i pierwsza połowa dnia były całkiem ładne i słoneczne. Tylko wiatr psuł efekt bo całkiem mocno wiało. Ludziom zrywało czapki i kapelusze z głów i bujało całkiem sporymi konarami. A teraz się rozpadało. Ale jak to George obserwował pół roku temu w Polsce tutaj już też Francuzi odberali lekcję, że niebo należy do Luftwaffe. Pod tym względem pochmmurna i deszczowa pogoda wydawała się sprzymierzeńcem tych co byli na ziemi chroniąc ich przez upadkiem bomb i ostrzałem karabinów maszynowych bo samoloty raczej nie latały w deszcz. Im sprzyjała ładna i słoneczna pogoda. Taka jak była rano. Trochę po 9-tej musieli przerwać rozmowę z kapralami bo ogłoszono alarm i wszysyc musieli zejść do piwnic gdzie były schrony przeciwlotnicze. Tam siedzieli razem z francuskimi kolegami i koleżankami czekając na to co się stanie. Ale nic się nie stało. Przynajmniej z perspektywy zatłoczonego schronu. I z pół godziny później ponownie zawyły syreny tym razem odwołujące alarm. Mogli więc wrócić do swoich zajęć.

A dzisiejszy dzień upłynął im w bardziej cywilizowanych warunkach niż do tej pory. Przynajmniej od wylotu z Londynu. Mogli się wyspać we własnym łóżku, zaplanować co zjeść na śniadanie czy teraz obiad, wziąć kąpiel i poczuć się cywilizowanym człowiekiem. Nawet przyjść rano do pracy w biurze jak to czynili zwyczajni ludzie. Tylko zwyczajni ludzie nie prowadzili rozmów z niemieckimi albo belgijskimi kapralami. Same rozmowy zaś już mocno różniły się ze sobą tak jak mocno różnił się status i charakter każdego z kaprali.

- Nie będe z wami rozmawiał. Jestem jeńcem wojennym i znam swoje prawa. Chcę się widzieć z konsulem niemieckim albo szwajcarskim. I żądam przeniesienia do obozu jenieckiego. - Faber jak można się było spodziewać po dumnym członku elitarnej formacji wojskowej co już w Beauvais pokazał swój charakter i upór okazał się być hardym człowiekiem. Widocznie został przeszkolony jakie prawa ma jeniec i teraz się domagał ich respektowania. Zdawał sobie sprawę, że poza personaliami i stopniem nie musi mówić nic więcej. No i nie mówił. Pierwsze podejście do przesłuchania okazało się mało skuteczne i przed agentami stanęło wymyślenie jakiejś alternatywy jeśli od tego upartego Niemca chcieli wydobyć jakieś informacje. Pod tym względem Belg okazał się znacznie bardziej rozmowny i skory do współpracy.

- Byłem celowniczym karabinu maszynowego. Mieliśmy stanowisko na zewnątrz fortecy. Naszym zadaniem było pilnowanie kanału gdyby Niemcy próbowali go przekroczyć. - Joffrey zaczął od dość standardowego wspomnienia swojej roli w obronie belgijskie fortecy. Początek nie niósł ze sobą wielkich rewelacji. Ot kolejny żołnierz z obsady twierdzy co był jakimś tam trybikiem w mechanizmach jej działania.

Na swój sposób jednak okazał się wyjątkowy. Choćby dlatego, że należał do tej zdecydowanej mniejszości obrońców jacy mieli swoje stanowiska na powierzchni a nie w trzewiach bunkrów i podziemi. Po drugie owego feralnego poranka miał dyżur na stanowisku bojowym. A po trzecie to na początku walki oberwał na tyle poważnie, że dowódca kazał go ewakuować z pola. A, że już toczyły się walki o bunkry i powrót do twierdzy był mało realny to ewakuowano go na zaplecze. Tam go przejęli inni. I koniec końców w końcu ewakuowano go przez Belgię i Francję aż trafił do owego szpitala miejskiego w Beauvais. I niechcący okazał się pierwszym świadkiem tego co kilka tygodni temu stało się w najnowocześniejszej belgijskiej fortecy jaka całe dnie i tygodnie miała bronić podejść w głąb Belgii i niejako także Francji a padła w ciągu jednego dnia. I nikt w Paryżu ani Londynie nie miał pojęcia jak to się stało. Dotąd żaden uczestnik walk nie przedostał się do aliantów więc zakładano, że albo wszyscy obrońcy zginęli albo poszli do niewoli. Tajemnica pozostała niezbadana a sami Niemcy puszyli się na cały świat ze swojego sukcesu ale ani się zająknęli jak tego dokonali. A teraz trafił im się uczestnik owych wydarzeń. Właściwie to samego początku.

- Oni wylądowali na nas takimi samolotami. Nie miały śmigieł. Nic nie było ich słychać. Nawet niezbyt duże. Pierwszy raz takie widziałem. A potem wybiegli z nich żołnierze. Zaczęli strzelać i rzucać granaty. My też strzelaliśmy do nich. - relacjonował belgijski kapral jak ten atak na twierdzę wyglądał z jego perspektywy. Dało się wyczuć zaskoczenie taką nieznaną metodą ataku. Brzmiało jakby Niemcy użyli szybowców. Ale chociaż same szybowce nie były żadną nowinką techniczną, w aeroklubach całej Europy były bardzo popularne to zwykle były to jedno, może dwuosobowe maszyny. Nikt ich dotąd nie używał w walce. I trudno było sobie wyobrazić, że jeszcze mogli z nich pomieścić się jacyś żołnierze a tak to właśnie przedstawiał Lejen. Jeśli nie fantazjował to przynajmniej wyjaśniało jak Niemcy dostali się niepostrzeżenie i nagle w okolice fortu. Bez żadnych ostrzałów artyleryjskich i zmasowanych szturmów jakimi zwykle zaczynało się wszelkie większe operacje.

- Potem widziałem jak wymiatają naszych miotaczami ognia i granatami. Wrzucali granaty przez strzelnice. I palili naszych żywcem z tych miotaczy. Straszna śmierć! Nasi się bronili. Strzelali do nas a my do nich. Ale u nich chyba każdy miał taką dziwną broń. Cała metalowa i strzelała serią jak karabin maszynowy. Tylko była dużo mniejsza. W kinie, na filmie, amerykańskim widziałem kiedyś jak bandyci strzelali z czegoś takiego. Jak z karabinu maszynowego tylko dużo mniejszego. I ci Niemcy co nas atakowali też mieli coś podobnego. - relacjonował kolejną nowinkę techniczną jaką dostrzegł wówczas u niemieckich napastników. To też było ciekawe. Co prawda pierwsze pistolety maszynowe wymyślono już pod koniec ostatniej wojny ale chociaż niby uznano to za świetny wynalazek jakoś żadna armia nie wpisała sobie tego na stan. Wcale nie było łatwo opracować coś skutecznego i w miarę taniego. A tu proszę. Opis brzmiał jakby Niemcom pomimo zakazów wersalskich jakoś ta sztuka się udała.

Ale najciekawiej brzmiał opis czegoś co kapral sam do końca nie był pewny. Po części dlatego, że to działo się w innej części twierdzy której nie widział zbyt dobrze a po części dlatego, że właśnie oberwał i starał się nie stracić przytomności jak mu kolega zakładał opatrunek osobisty i krzyczał aby się trzymał i nie umierał. Wtedy go zaczęli wlec po ziemi ciągnąć na pasach ci dwaj sanitariusze co po niego przybiegli to oni się czołgali na brzuchach i w przeciwną stronę a jego wlekli na plecach. Więc widział jak stopniowo oddala się od centrum walk i twierdzy.

- Może mi się wydawało. Sam nie wiem. Może ogłuchłem na chwilę? Ale widziałem jak oni uciekają od jednej z kopuł. Myślałem, że nasi ich pognonili. Ale jak oni padli po jakichś dziurach to ta kopuła wybuchła. Tylko tak po cichu. Nic nie słyszałem. Granaty, strzelaninę, moździerze, ckm-y słyszałem. Ale nie słyszałem tego wybuchu na kopule. I to też było dziwne. Taki ani to ogień ani dym. I czarny. Z czerwonymi błyskami. Takimi dziwnymi. A potem nie wiem co było bo ci co mnie wlekli dotarli do okopu i tam mnie wrzucili. Potem mnie przenieśli dalej, za twierdzę i już więcej tam nie wróciłem. - zakończył swoją relację tym opisem nietypowego wybuchu. Dla słuchaczy była trudna do weryfikacji. Mieli tylko słowa tego kaprala. Co wóczas był ranny, obolały i wleczony do punktu opatrunkowego. Sam przyznawał, że nie był wtedy w najlepszym stanie. Perspektywę też musiał mieć nienajlepszą. A jak był w szoku, to w chaosie walki jedna eksplozja łatwo się mogła zlać z innymi. Z drugiej strony agenci Spectry byli trenowani aby zwracać uwagę na różne nietypowe zjawiska bo im silniejsze stężenie immaterium tym silniejsze one były. Z opisu gdyby uznać go za wiarygodny nie można było wykluczyć, że Niemcy użyli w Eben Emael jakiejś zaawansowanej broni z immaterium. Birgit zdawała sobie sprawę, że tak na samo słowo to trudno było to oszacować czy tak mogło być czy nie. Gdyby miała próbki z tamtej kopuły to mogłaby je zbadać. Ale tak to wiedziała tyle co i pozostali agenci. Zdawała sobie sprawę, że immaterium może mieć niesamowite możliwości i jednym z pomysłów było użycie jej do forsowania pancerzy i murów. Nie pracowała nad tym projektem ale wiedziała, że były takie pomysły na użycie immaterium. No a teraz francuski agent pod którego skrzydła trafili siedział obok nich i pytał o wyniki tych rozmów z oboma kapralami.

A wczoraj po spotkaniu w biurze jak we dwoje z Noemie poszli wysłać depeszę to Francuz zagajony przez Belgijkę streścił jej jak potoczyła się marcowa sprawa w sprawie zastrzelonych kolegów.

- Przesłuchaliśmy świadków. Prawdopodobnie Niemcy podszyli się pod nasz wywiad. Machnęli odznakami zamykając teren i strasząc tym świadków. - zaczął od tego co już Noemie wiedziała a potem dodał to czego dowiedzieli się po ich powrocie do Londynu. To musiała być specjalna akcja mająca na celu przechwycenie ładunku ciężkiej wody. Niemiecka grupa musiała liczyć może pół tuzina osób. Przybyła dzień wcześniej. Wynajęli garaż, kupili samochody płacąc jak się okazało świetnie podrobionymi frankami. I czekali na przyjazd agentów i ciężkiej wody. Zapewne zdawali sobie sprawę, że powinna trafić do Jolliota to łatwiej im było przygotować zasadzkę. Po likwidacji agentów przejęli ładunek i pojechali na północ gdzie przesiedli się na zwykły, rybacki kuter. I nim pewnie dopłyneli do Niemiec. Co prawda aliantom kosztem ciężkich strat w walce powietrznej udało się zatopić ten kuter ale prawie u progu niemieckich drzwi. Po części dlatego Agencja uznała, że Niemcy interesują się profesorem Jolliotem i wysłała agentów do obserwacji jego i jego niemniej sławnej żony, laboratoriów i współpracowników.

Smutnym pokłosiem przegranej przez aliantów bitwy o Eben Emael były dzisiejsze radiowe wiadomości. Niemcy puszyli się, że wzieli do niewoli całą francuską armię jaka przed nimi skapitulowała pod Lille. A w Belgia dostała się pod zarząd niemieckiego wojska oficjalnie niejako potwierdzając stan okupacji tego kraju.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 26-03-2021, 19:22   #354
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Woods stał na balkonie, paląc kolejnego już papierosa. Nie cierpiał francuskiego tytoniu, ale póki co był na niego skazany. Zapasy, które wziął ze sobą z Anglii, uległy niemal całkowitemu zużyciu. Zostały mu tylko trzy sztuki, które postanowił zostawić sobie na szczególnie czarną godzinę. Chociaż jeszcze chwilę wcześniej zastanawiał się czy taka nie nadeszła.

Wstępne przesłuchanie obu kaprali dało pewne efekty, ale w sumie nic specjalnego. Nowe rodzaje uzbrojenia, nowatorskie ich użycie, ot i tajemnica upadku belgijskiej twierdzy. W tym co mówił Lejen można się było po prawdzie dopatrzeć czegoś nietypowego, ale bez potwierdzenia z drugiego źródła, Woods nie zamierzał tego traktować inaczej niż owoców bujnej wyobraźni Belga. Niestety drugie źródło wybrało milczenie.

W każdym razie to i tak nie miało większego znaczenia. Zadaniem grupy Faucher nie było pozyskanie informacji od dwójki żołnierzy, a dostarczenie ich do Londynu, gdzie w obroty wezmą ich specjaliści od tego rodzaju zabaw. Frustracja Woodsa wymierzona była w coś zupełnie innego.

Trudno mu było uwierzyć w to co było napisane w depeszy, którą po przeczytaniu podała mu Noemie. Zamiast wracać do Londynu z odnalezionymi kapralami i archiwum paryskiej Spectry, musieli póki co pozostać na miejscu. Mało tego, praktycznie zostali oddani pod rozkazy Sorena, który zresztą już znalazł im jakieś zajęcie.

Na domiar złego przyszły kolejne złe wieści z frontu. Padło Lille, tysiące francuskich żołnierzy dostało się do niewoli. A tak ładnie się tam bili, przynajmniej jeśli wierzyć komunikatom prasowym. Jaka była prawda wiedzieli tylko w biurze propagandy.

Anglik wyrzucił niedopałek przez balustradę i wszedł do środka. Podszedł do Noemie i spytał możliwie cicho, tak by tylko ona go mogła usłyszeć:

- Błagam, powiedz że nie masz ochoty zostać chłopcem... to jest dziewczyną na posyłki tego Francuza.

Oczywiście wiedział jaką odpowiedź otrzyma. W końcu taki był rozkaz z centrali. Wiedział, że Noemie nie może odmówić, również dlatego, że naraziłoby to na szwank ich stosunki z paryskimi kolegami, ale po prostu musiał wyrazić swoją dezaprobatę dla tego pomysłu. Pomysłu, który za chwilę sam pomoże wprowadzać w życie... Ech, znowu nabrał ochotę na papierosa.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 27-03-2021, 19:54   #355
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Francja; pn Francja; Paryż

Nomie spojrzała nieco zaskoczona na Woodsa. “Błagam” musiała przyznać iż nie spodziewała się iż takie słowo mogłoby przejść przez jego gardło. Nie skomentowała tego jednak.

- Nie.. nie mam na to ochoty, jednak rozkazy to rozkazy. Przyznaję, że potwornie kusi mnie by zostawić ciebie i Brygit byście mimo wszystko dopilnowali tematu archiwum. Jeśli jest tam już dwójka agentów to nie musimy wszyscy latać za tą rodzinką… tym bardziej że mogłoby być to bardzo podejrzane. - Belgijka wzruszyła ramionami i wyjrzała przez okno. - Decyzję jednak pozostawiam wam. Ja udam się do Joliotów by wypełnić polecenie dowództwa.

Faucher nie była w dobrym nastroju. Niedawno sporządziła kolejny raport z informacjami uzyskanymi podczas przesłuchań, a nawet z ich brakiem. Nie tłumaczyła Faberowi, jak bardzo się mylił licząc na obóz jeniecki. Ona nie mogła sobie tu pozwolić na brutalne przesłuchanie, tym zajmą się specjaliści z Agencji. Po tym co powiedział Joffrey nie mogli choćby nie spróbować wyciągnąć z Niemca informacji. Na jego nieszczęście. Samemu belgowi zaproponowała już spokojniej by udał się do Anglii. Zaoferowała mu że po ponownym przesłuchaniu, będzie mógł dołączyć do brytyjskiej armii. Z resztą poprosiła Agencję by o to zadbała i napisała do swojego wojskowego przełożonego. Joffrey mógł się im jeszcze przydać i trzeba było o niego zadbać.

Sorena ponownie poprosiła o uzupełnienie ekwipunku. Potrzebowała cywilnych i wojskowych ubrań. Broni, naboi, noża i innych rzeczy, które znajdowały się na podstawowym wyposażeniu żołnierza. O resztę zatroszczyła się sama, spacerując sobie po paryżu pomiędzy przesłuchaniami i raportami, i po ludzku odpoczywając przed wyjazdem.
 
Aiko jest offline  
Stary 28-03-2021, 17:24   #356
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
Siąpiący w Paryżu deszcz równie dobrze mógłby obrazować wewnętrzny nastrój Birgit. Inżynier robiła dobrą minę do złej gry, towarzysząc starszym agentom w rozmowach z Sorenem raczej tylko jako uważna obserwatorka. Kulturalnie, miło i z opanowaniem właściwym dla byłej nauczycielki, a teraz tłumaczki, jak stało w papierach. W duchu miotała jednak na Francuza gromy już od chwili, kiedy po pierwszym zaskoczeniu i zdradzieckim entuzjazmie, zdała sobie sprawę, że jako Mae Gordon nie będzie mieć nawet okazji porozmawiać z eskortowanymi naukowcami tak, jak by chciała, jak by mogła, jak by trzeba, jak - do stu piorunów! - należałoby wymieniać doświadczenia dla dobra nauki! Niech to wszystko szlag!

- Nie, nic nie potrzeba.
- Paryż jest piękny, mimo tej całej zawieruchy.
- Na pewno zdążymy.


Gładkie, grzeczne odpowiedzi. Nic nie znaczące. Na przeczekanie, aż nowy lokalny dowódca oddeleguje ich do nowego zadania.

Choć, trzeba przyznać, Soren akurat był najmniej winny tej sytuacji, nie wiedząc przecież nic o prawdziwej tożsamości Niemki, Birgit instynktownie go nie trawiła.

Obserwacja ewakuacyjnego bałaganu oraz radiowe wiadomości tym bardziej nie nastrajały optymistycznie. Za kilka lat historię napiszą zwycięzcy i gdyby tylko jej ojczyzna nie stała się folwarkiem Adolfa i jego wyznawców, Birgit zupełnie inaczej myślałaby o perspektywie zwycięstwa Niemiec. Teraz po prostu, jak każdy młody, chciała coś zrobić. Działać i być potrzebna, a co najważniejsze przysłużyć się nauce. Czuła zaś, że drepcze w kółko i być może Agencja uwiąże ją na tej bezsensownej smyczy, aż będzie za późno. Może, gdyby uciec dalej... Do Amerykanów?

Wieści o zeznaniach Lejena skłoniły ją jednak do poszukania okazji, aby porozmawiać z agentką Faucher na osobności, a przynajmniej bez świadków w postaci francuskich tubylców. Anglik bowiem też nie wyglądał na zadowolonego z całej sytuacji. I nie myliła się.

-Chętnie zostanę - odpowiedziała na propozycję Noemie. Po raz pierwszy od obiadu z Sorenem uśmiechnęła się naprawdę szczerze - Jeśli Lejen przypomni sobie kolejne szczegóły, może naprowadzą mnie na kierunek, w jakim szły eksperymenty z substancją wybuchową. A w drodze, poza pokojem przesłuchań spróbowałabym jeszcze podejść Fabera. Jego słabym punktem jest duma i chociaż nie chce zeznawać, być może wyrwie mu się coś, gdy będzie mógł się pochwalić. Albo chwalić Führera - spojrzała na Woodsa pytająco - Jak pan myśli, sierżancie?
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 28-03-2021, 20:29   #357
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Myślę, że ta opowieść o cichym wybuchu może być zwykłym bajaniem
żołnierza, który był w szoku po odniesieniu rany w pierwszej i na razie jedynej, walce w życiu
- odpowiedział szorstko Woods. - I dopóki nie dostaniemy potwierdzenia z drugiego źródła, tak to zamierzam traktować. Co do Niemca... Cóż, to raczej twoja dziedzina. Kto z nas może lepiej znać się na Niemcach? Dlatego nie wierzę, że o to pytam, ale co proponujesz? Przypominam jedynie, że przesłuchanie kaprali nie należy do naszego zadania. Tym jest dostarczenie ich do Londynu - mówiąc to skierował wzrok na Noemie, jak gdyby przypominał o tym Belgijce.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 28-03-2021, 21:03   #358
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
- Droga do Londynu zajmie nieco czasu - gestem podkreślającym bałagan wciąż trwający z archiwum Birgit zgodziła się z Woodsem. - Moglibyśmy z nimi porozmawiać jeszcze... Przy okazji. - mina uosobienia niewinności sugerowała wcale nie niewinne zamiary w kwestii wyłudzenia zeznań podstępem, skoro nie siłą. - Znam przynajmniej część procedur, czynników i procesów i łatwiej mi będzie zauważyć związek jeśli Lejen jednak nie miał zwidów. A Faber raz już mi zaufał. Nie mogę obiecać rezultatów, ale co szkodzi spróbować?
Nie mówiła jeszcze o jednym. W każdym razie nie w tej chwili. Po pytaniach, które zadawano w centrali jej samej nie spodziewała się cudów choćby w przypadku brutalniejszego potraktowania świadka. Wydawało jej się bowiem, że polityka i propaganda dużo bardziej niż naukowy pragmatyzm zajmują umysły władz nawet w Agencji.
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 29-03-2021, 08:55   #359
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 93 - 1940.VI.02; nd; zmierzch; Clermont - Ferrand

Czas: 1940.VI.02; nd; ranek; godz. 08:15
Miejsce: Francja; pn Francja; Paryż; paryska siedziba Spectry
Warunki: bufet, jasno, ruch na korytarzu, ciepło na zewnątrz jasno, zachmurzenie, powiew, chłodno


George (srg. Andree de Funes), Noemie (por. Annabelle Fournier) i Birgit (kpr. Mae Gordon)



- A więc wyjeżdżasz. - agent Soren nie okazał zdziwienia gdy znów spotkali się we czwórkę przy stole w firmowym bufecie. Nie był zdziwiony bo przecież sam przekazał trójce tymczasowych podwładnych polecenie udania się na południe. Jeśli zdziwiło go czemu z całej trójki rusza tam tylko belgijska agentka to zatrzymał to dla siebie.

- Tu ci przygotowałem mapę Clermont - Ferrand oraz atlas drogowy Francji. - powiedział kładąc na stole mapy o jakich mówił. Chwilę rozmawiali jak najlepiej dobrać drogę na to południe. W opinii francuskiego agenta przed zmierzchem powinno się dojechać. Aczkolwiek pogoda oraz wojny mogły tutaj dorzucić swój element chaosu w te plany. W każdym razie Soren uprzedził miejscowych agentów o przyjeździe wsparcia z Paryża co powinno ułatwić spotkanie ale się nad tym nie rozwodził przy śniadaniu.

- W recepcji czeka na ciebie paczka z rzeczami o jakie prosiłaś. Aczkolwiek nie zdążyliśmy przyszyć insygniów do munduru więc będziesz musiała sobie z tym poradzić sama. - dorzucił jeszcze co wyszło z wczorajszego zamówienia jakie niejako złożyła u niego belgijska koleżanka.

- A co do was. - zwrócił się do Anglika i Niemki. Skoro zostawali w mieście to im też znalazł odpowiednie zajęcie. - Myślę, że nie ma na co czekać z tymi waszymi kapralami. Udacie się z nimi pociągiem do Bordeaux. Tam spróbujcie dostać się na jakiś statek płynący do Anglii. Udało nam się zorganizować pomoc dwóch żandarmów. Nie są wtajemniczeni w nasze sprawy, są z zewnątrz. Wiedzą, że mają się zgłosić do sierżanta i eskortować niemieckiego jeńca do Bordeaux. - Francuz streścił na czym polega obecnie zadanie dwójki pozostałych agentów. Zresztą zbieżne z oryginalnymi rozkazami jakie otrzymali jeszcze w Londynie. Jak przewidywał ta podróż również powinna się zakończyć jeszcze tego samego dnia ale znów trudno było to tak dokładnie panować w realiach wojny i niemieckiej dominacji w powietrzu. Zwłaszcza, że chmury za oknem nie były na tyle groźne aby odstraszyć nieprzyjacielskich lotników.

Rozmawiali jeszcze chwilę kończąc tą śniadaniu zdając sobie sprawę, że jest to ostatnie wspólne spotkanie w tym gronie na nie wiadomo jak długo i ustalając różne szczegóły jakie jeszcze były do ustalenia. W pewnym momencie przerwali rozmowę gdy spiker w radiu w wiadomościach poinformował o ciężkim bombardowaniu Beauvais przez niemieckie lotnictwo. Podobno zniszczenia były “bardzo poważne”. Spiker rozwodził się nad brutalnością i barbarzyństwem Luftwaffe która zbombardowała nawet miejski szpital który był wyraźnie oznaczony znakami czerwonego krzyża.




Czas: 1940.VI.02; nd; zmierzch; godz. 18:45
Miejsce: Francja; centralna Francja; Clermont-Ferrand; plac de Jaude
Warunki: wnętrze kawiarni, jasno, gwar rozmów, ciepło na zewnątrz jasno, deszcz, umi.wiatr, ziąb


Noemie (por. Annabelle Fournier)



Przewidywania Sorena okazały się całkiem poprawne. Wyruszyła z Paryża późnym rankiem po śniadaniu, pożegnaniu z pozostałymi i przejrzeniu zawartości przygotowanej paczki i map. I krótkim spotkaniu z samym Sorenem który wstępnie wdrożył ją czego może oczekiwać w Clermont.

Paczka okazała się w sam raz. Był mundur ale bez dystynkcji. Te jednak dała radę w parę minut przyszyć zmieniając go w mundur francuskiego porucznika żandarmerii zupełnie jak ten jaki odebrała w Londynie. Znów w razie potrzeby miała odpowiedni mundur do papierów jakimi się posługiwała. Była też mała walizka chociaż pusta. Ale Soren skierował ją do niewielkiej garderoby dla agentek gdzie sama mogła sobie dobrać co jej pasowało na rozmiar i stylistycznie. Garderoba okazała się sporym pokojem w którym dominowały szafy i wieszaki z kobiecymi kreacjami. Można tu było chyba dobrać zestaw na każdą okazję.

Oprócz tego do munduru była broń i potrzebne przedmioty. Przepisowy francuski bagnet piechoty, drugi mniejszy i poręczniejszy nóż i jeszcze zwykły scyzoryk. Do tego płaska latarka i mapnik gdzie poza mapami można było trzymać potrzebne dokumenty, aktówki i inne potrzebne drobiazgi. Ale prawdziwym rarytasem była broń boczna. Soren czy ogólnie paryska centrala się postarała bo to był nowy pistolet sił zbrojnych przyjęty do uzbrojenia tuż przed wybuchem wojny.



https://pl.wikipedia.org/wiki/Pistol...0-gradient.jpg


MAS używał francuskich 7-ek* i miał magazynek na 8 naboi. Poza tym w broni dołączone były 3 zapasowe magazynki oraz 2 pełne paczki nabojów po 20 sztuk każdy. Sam pistolet był lekki, poręczny i cechował się nowoczesną stylistyką więc rokowano mu świetną karierę no ale ten wybuch wojny stawiał tą karierę pod dużym znakiem zapytania.

Sama droga z Paryża poszła w miarę gładko. Najwięcej kłopotów miała przy samym wyjeździe ze stolicy Francji bo ulice były zatłoczone konwojami z rannymi, wojskami jadącymi na północny front oraz uchodźcami. W miarę jak oddalała się na południe ten cały korek rzedniał chociaż przez całą drogę spotykała charakterystyczne wózki pchane przez uchodźców lub konne woze wiozące swój dobytek. Wszyscy niezmiennie ciągnęli na południe uciekając przed wojną. Gdzieś w połowie dnia i trasy złapał ją deszcz. Ale padał tylko z pół godziny, może trochę więcej a potem się przejaśniło. I w końcu późnym popołudniem dotarła do rogatek docelowego miasta. Teraz mogła zmienić atlas Francji na mapę tego miasta aby dotrzeć pod wskazany adres. Mapa się przydała bo nie znała miasta. A miała dotrzeć nad plac de Jaude w samym centrum. Spotkanie z lokalnymi agentami Spectry miało się odbyć w kawiarni przylegającym do tego placu. Ze świetnym widokiem na wspaniały pomnik galijskiego wodza Wercyngetoryksa. Ponieważ nie do końca było wiadomo o której uda jej się dotrzeć na miejce to miała tam czekać na kontakt o 8-mej wieczorem i rano jakby nie udało się dotrzeć wieczorem. Gdyby do rana kontatk nie nastąpił miała działać wedle własnego uznania. Na wszelki wypadek dostała do przeczytania krótkie dossier kontaktu. Polak, Franciszek Adamski, ale dobrze mówił po francusku a wedle dossier biegle znał też niemiecki. Na zdjęciu był widoczny przystojny blondyn. Oraz był podany adres pod jakim się zatrzymał. Ale ponieważ w Paryżu nie znali dokładnie jaka jest sytuacja w mieście to pierwsze spotkanie miało się odbyć na neutralnym gruncie w tej kawiarni przy placu. No i pogoda oraz los jej sprzyjał bo dotarła na miejsce na tyle wcześnie by zdążyć na wieczorne spotkanie a nawet się trochę rozejrzeć.


---

*francuskie 7-ki - amunicja pistoletowa 7,65x20 Longue.

---



Frank



Dziś miała przyjechać nowa szefowa jaka miała przejąć prowadzenie tej operacji w jakiej centrum było małżeństwo Jolliotów. Rano dostał telefon z Paryża, że wyjechała. Zostawło czekać aż przyjedzie. Nie do końca było pewne na co trafi po drodze. Przed wojną można było szacować dość dokładnie, że o ile nie trafi na jakiś wypadek czy awarię wozu to bez problemu powinna dojechać przed nocą co Clermont. No ale była wojna. Więc wszystko zorbiło się jeszcze trudniejsze do oszacowania. Dlatego był umówiony na spotkanie na placu de Jaude w jednej z popularnych kawiarni. Plac był w środku miasta i łatwo było tu trafić. Pewnie dlatego wybrano go na miejsce spotkania. Kobieta miała tam być dziś o 20-tej albo jutro o 8-mej rano jakby dziś nie zdążyła na czas. No to jeszcze ponad godzina do tego spotkania.

Miał więc czas aby zastanowić się nie tylko nad nową szefową ale i nad tą całą sprawą. W pewnym sensie zaczęła się w marcu. Ta zuchwała akcja Niemców w samym środku Paryża mocno ubodła dumę Francuzów. Wywiad wziął się za bary ze Spectrą oskarżając się nawzajem o nieudolność. Bo wiadomo, zwycięstwo ma wielu ojców a klęska jest sierotą. Więc jakoś nikt nie kwapił się aby podpisać się pod tą marcową klapą. Śmierć dwójki agentów Spectry jaka przybyła z Londynu, kradzież ładunku bezcennej ciężkiej wody, bezczelnie podszycie się Niemców pod agentów francuskiego wywiadu i wywiezienie tego całego ambarasu przez pół Francji na północ a potem morzem do Rzeszy. I jeszcze porwali doświadczonego, francuskiego agenta Alliera. Strach było pomyśleć co z niego mogli wyciągnąć. Więc klapa na całej linii.

Ale jak ta gorączka i kurz opadły ktoś dodał dwa do dwóch i doszedł do wniosku, że ta ciężka woda i Jolliotowie mogą być dla Niemców ważni. Więc Spectra postanowiła wziąć ich pod lupę. Na razie dyskretną i skromną. Dwóch agentów dyżurowało w pobliżu mając za zadanie przede wszystkim obserwację. Przede wszystkim mieli wykryć i meldować wszelkie niemieckie próby inwigilacji lub nawet porwania sławnego małżeństwa. Albo kradzieży wyników ich badań które uchodziły za światową czołówkę w tej fizyce. A to by mogło dać technologicznego kopa niemieckim badaniom.

Agenci dyżurowali na zmianę mniej więcej zmieniając się co kilka tygodni. I tak i on sam dzień po tym jak niemieckie czołówki pancerne dotarły nad Kanał przyjechał z Paryża w roli zmiennika francuskiego kolegi. Więc od jakichś dwóch tygodni wdrażał się w temat poznając teren i jego specyfikę.

Ani wcześniej ani po tym jak sam dołączył do dyskretnej opieki nad sławnym małżeństwem naukowców nie udało się wykryć żadnej podejrzanej aktywności wrogich agentów. Chociaż ostatnio w okolicach miasta odkryto dwa spadochrony. A żadnego wraku. Policja zabezpieczyła te spadochrony i je przebadała. Opinia ekspertów przyszła dzisiaj. Uznali, że to niemieckie spadochrony. Co prawda nie było wiadomo kto mógł użyć tych spadochronów, może jakaś załoga niemieckiego samolotu jaka została zmuszona do opuszczenia pokładu swojej maszyny. Ale brano też pod uwagę, że mogą to być jacyś sabotażyści albo szpiedzy.





Na razie jednak miał jeszcze ponad godzinę do umówionego spotkania. I mógł się cieszyć sławnym pomnikiem galijskiego wodza wzniesionym na początku tego wieku jeszcze w innym świecie nie zniszczonym Wielką Wojną. Pogoda była co prawda pochmurna i chłodna ale płaszcz czy palto skutecznie niwelował tą niedogodność. A tak daleko na południu jeszcze nie dało się wyczuć bezpośrednich skutków wojny. Może poza patrolami żandarmerii polowej które legitymowały żołnierzy sprawdzając czy mają prawo tu przebywać. Ale żandarmeria zdawała się nie interesować istotami pozbawionych wojskowych mundurów i dystynkcji. Wieczorami już nie było tak słodko bo obowiązek zaciemnienia nadawał miastu ponurego wyrazu. Ale na razie był letni dzień i do zmroku było jeszcze dobre kilka godzin więc pozornie wszystko było jak przed wojną.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 07-04-2021, 15:08   #360
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
dialog współtworzony z Aiko :)

Clermont było kolejnym z tych francuskich miasteczek, jakie Adamski odwiedzał. I choć niewątpliwie było urokliwe, to agent Spectry zdecydowanie bardziej wolałby siedzieć w Paryżu, o wiele bliżej wielkiego świata, bliżej wieści, bliżej toku wydarzeń. Tutaj, o tym co się dzieje na froncie, mógł się dowiedzieć tylko z gazet lub radia, ale doskonale zdawał sobie sprawę na ile wiarygodne były to źródła. Pamiętał jak we wrześniu Kurier Warszawski informował o bombardowaniu Berlina, ofensywie na Prusy Wschodnie, czy o zwycięskiej bitwie pod Kutnem i wielkich stratach nieprzyjaciela. Już wtedy wiedział o niektórych z nich, że to bzdury, o innych dowiadywał się później. Dziś wiedział, że mediom, w czasie wojennym, nie ma sensu wierzyć.

Był więc na prowincji, odcięty od bardziej konkretnych wieści, ale nie znalazł się tu bez powodu. Miał szpiegować małżeństwo niejakich Joliotów, podobno powszechnie uznanych fizyków i chemików, ale Franek wiedział o tych dziedzinach niewiele więcej niż wyniósł ze szkoły, a już na pewno nie śledził aktualnego ich rozwoju. Dopiero z akt dowiedział się, że Irene Joliot to córka słynnej polskiej fizykochemiczki Marie Curie-Skłodowskiej, co z jednej strony dodatkowo go zainteresowało, a z drugiej poczuł do siebie jakby obrzydzenie, że oto na obczyźnie musiał podglądać w zasadzie własną rodaczkę. I nie pomogła myśl, że w sumie robi to dla jej dobra. Poczuł się niczym jeden z kundli Modelskiego.

Pomimo wątpliwości, bez szemrania wypełniał rozkazy. Do Clermont przybył z kolegą z paryskiej centrali. Zastąpili oni inny duet, który przed nimi zajmował się "ochroną" państwa Joliot. Starszy z tej dwójki, agent Philippe, Franek nie dowiedział się czy to jego imię, czy nazwisko, wtajemniczył nowoprzybyłych we wszystkie szczegóły. Wskazał najlepsze punkty obserwacji, zdradził wszystkie zwyczaje pary naukowców, jak i miejsca, w które się zwykle udawali. Oddał im klucze do niewielkiego mieszkania, w którym stało jedno tylko łóżko, ale skoro zawsze jeden z agentów miał mieć baczenie na "ochranianych", nie miało to większego znaczenia. Poznał też Franka z komendantem miejscowej policji, w razie gdyby agenci potrzebowali wsparcia.

Znajomość z komendantem Jarbertem okazała się zresztą przydatna również w temacie rozeznania. Parę dni temu w pobliżu miasta znaleziono parę spadochronów, które specjaliści sklasyfikowali jako niemieckie. Adamski natychmiast wysłał meldunek Sorenowi, załączając prośbę o sprawdzenie w dowództwie lotnictwa czy francuskie myśliwce, bądź "pelotki", nie zestrzeliły w pobliżu jakiegoś niemieckiego bombowca. Do dziś jednak nie przyszła żadna odpowiedź, zapewne lotnicy mają ważniejsze rzeczy do roboty niż pomoc wywiadowi, zwłaszcza że nie chodziło o Deuxieme Bureau.

Poza tym, w każdym razie, nie działo się nic ciekawego. Joliotowie żyli, zdawać by się mogło, całkiem zwyczajnie, przynajmniej jak na wojenny czas. Adamski obserwował ich na zmianę ze swoim partnerem. Pracowali systemem 8-godzinnym, z czego ostatnią i pierwszą godzinę "dyżuru" odbywali wspólnie, co z kolei dawało cztery zmiany na dobę. Może i nie pozwalało to się najlepiej wysypiać, ale we wrześniu było ze snem zdecydowanie gorzej.

Teraz zaś agent Spectry siedział w ogródku kawiarni, co jakiś czas zerkając niecierpliwie na zegar na ratuszowej wieży. Duża wskazówka nieubłaganie zbliżała się do dwunastki, mała w zasadzie osiągnęła już pozycję ósemki. Mężczyzna miał na sobie ciemny garnitur, włosy starannie zaczesał na prawą stronę. Jego kapelusz spoczywał na krześle obok, na którym zawiesił też płaszcz. Prawą nogę założył na lewą i sączył kawę z eleganckiej, małej filiżanki. Jeden z ostatnich luksusów z czasów pokoju, jaki mu pozostał.

Luksus ten nie mógł jednak sprawić by zapomniał o sytuacji, w jakiej się znajdował. Siedział na widoku, w samym środku miasta, przy jednej z popularniejszych knajpek. Gdyby ktoś chciał go znaleźć, nie miałby z tym żadnego problemu. Nie podobało mu się to, czuł się z tym wyjątkowo niekomfortowo. I nie pomagał fakt, że w Clermont prawdopodobnie nikt go nie będzie szukał. No, prawie nikt, bo oczywiście nie wystawiał się na widok bez powodu.

Rano przyszła wiadomość od Sorena, że przysyłają im tutaj wsparcie. I to nie byle jakie wsparcie, ale nową szefową. Adamski nie był pewien czy powinien to odczytać jako brak zaufania do własnej osoby. Z drugiej strony, jeśli nie ufają mu nawet jego rodacy, jak można tego oczekiwać po sojusznikach? Czy po skończonej walce z Niemcami będzie musiał przejść kolejną weryfikację, tym razem w wykonaniu jakiegoś francuskiego Modelskiego?

Najgorszym był jednak fakt, że nawet nie wiedział jak wygląda ta nowa szefowa, to ona miała go rozpoznać i dlatego sterczał w tej kawiarni, dając się podziwiać wszystkim przechodzącym. Parę razy miał nawet nadzieję, że zbliżająca się młoda dama, okaże się tym, na kogo czekał, ale każda przechodziła obok, albo siadała przy innym stoliku.

Znów spojrzał na zegar. Ten zaczął wybijać ósmą...

Noemie niedawno przyjechała do Clermont. Miała na sobie cywilne ubranie. Jedną z tych popularnych w tych czasach garsonek. Soren umówił jej spotkanie. Miał na nią czekać Adamski… była niemal pewna, że kiedyś słyszała to polskie nazwisko, teraz jednak trudno było jej sobie przypomnieć gdzie.

W walizce zostawiła mundur, ubranie na zmianę i resztę wojskowego ekwipunku. Leżała w bagażniku zaparkowanego za rogiem auta. Podeszła do wskazanej przez paryskiego agenta kawiarni i bez trudu rozpoznała siedzącą tam postać. Kojarzyła Polaka z ostatniej niemieckiej akcji, w jakiej brała udział. Nie współpracowali bezpośrednio, acz twarz mężczyzny, który przekazywał jej informacje utkwiła w jej głowie.

Z uśmiechem podeszła do jego stolika i oparła dłoń na wolnym krzesełku.

- Czy mogę się dosiąść? - Spytała płynnie po francusku.

Franek zerwał się na równe nogi, jak to każdy polski oficer przed damą. Podając jej rękę, powiedział z uśmiechem:

- Porucznik Adamski. Franciszek, ale może mi pani mówić Frank, albo Francis, w ostateczności Francois - płynnie mówił po francusku, ale od razu szło poznać, że to nie jego rodowity język. - Wiem, że dla Francuzów moje imię nie jest najłatwiejsze do wymówienia. Proszę siadać. Czego się pani napije? Mają tu całkiem niezłą kawę.

- Porucznik Annabelle Fournier - Noemie uśmiechnęła się, przedstawiając się przydzielonym jej nazwiskiem. - Dziękuję. Będzie mi dużo łatwiej używać imienia Francis. Wobec tego mów mi proszę Belle.

Zajęła miejsce przy stoliku spoglądając na Polaka. Woods odzwyczaił ją od uprzejmości i choć nigdy by tego nie przyznała, czuła się nieco nieswojo.

- Kawa brzmi wspaniale - Rzuciła spoglądając na lokal, w którym się spotkali.

Adamski wezwał zaraz gestem kelnera i zamówił kawę dla damy. Gdy pracownik kawiarni się oddalił, wbił bystry wzrok w kobietę. Na twarzy widniał jednak szczery uśmiech.

- A więc to panią Soren przysłał na nowego szefa? - zaśmiał się przyjaźnie. - Jakie będą pierwsze rozkazy? - ton głosu miał miły. Samo pytanie zabrzmiało po części jak lekki żart na rozluźnienie atmosfery.

- Będziemy robić za przewodników - Noemie uśmiechnęła się. - Nie wiem jednak czy to dobre miejsce do omawiania szczegółów - Przed dłuższą chwilę z uśmiechem uważnie obserwowała swojego rozmówcę. - Co cię sprowadza do Francji?

- To, co wszystkich Polaków. Wojna. We wrześniu zostawiliście nas na pastwę Hitlera - w jego głosie słychać było delikatne echo żalu. - Po upadku Polski dostałem się przez Bałkany do Francji, z nadzieją na przydział w formowanym Wojsku Polskim. Niestety, nie dla każdego oficera starczyło miejsca, za dużo ich tu zjechało - znów ten pogłos żalu. - Na szczęście z nieba spadł mi Soren i przynajmniej nie umieram z głodu, a i może uda się zrobić przy okazji coś pożytecznego.

- Ale byłeś w Niemczech, prawda? - Noemie ściszyła głos upijając kawy. - Wróciłeś potem do Polski?

Adamski zamyślił się przez chwilę.

- Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy? - spytał.

- Owszem.. w Niemczech. W okolicy 35-ego - Belgijka napiła się nieco kawy uważnie obserwując swego rozmówcę. - Wtedy jednak przedstawiłeś się jako Muller - dodała cicho.

Mężczyzna pokręcił głową, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Ech, ta głowa - powiedział wesołym tonem, pukając się w czoło. - Teraz pamiętam, chociaż ty wtedy też nie występowałaś jako Francuzka. Zresztą, zdaje się, że wiszę ci przysługę, bez ciebie nie dotarlibyśmy do tej listy. Powiedz, wiedziałaś wtedy kim jestem naprawdę?

- Tyle, że nie tym za kogo się podajesz i że jesteś po mojej stronie - Noemie odstawiła pustą filiżankę po kawie. - W tych czasach nie potrzeba dużo więcej.

- Muszę więc popracować nad moim austriackim akcentem - Franek zażartował. - Mam tu niedaleko wynajęte mieszkanie, dziesięć minut piechotą, gdybyś chciała odpocząć po podróży. Możesz się czuć jak u siebie, ja i tak mam dzisiaj pracowitą noc.

- Obawiam się, że nie mam czasu na odpoczynek. Ty i ktoś jeszcze macie mi pomóc w przetransportowaniu pewnego małżeństwa.

Adamski rozejrzał się wkoło, czy nikt nie może ich podsłuchać. Upewniwszy się, że w pobliżu nie ma nikogo, powiedział:

- Przetransportowaniu? Rozkazy mówiły o cichej obserwacji.

- No to się zmieniły. Pogadamy u ciebie? - Noemie wyjęła portfel, gotowa zapłacić za swoją kawę.

Adamski gestem powstrzymał kobietę przed wyciągnięciem gotówki. Sam rzucił banknot dziesięciofrankowy na stolik i wstał.

- Musimy wyjść z rynku tą ulicą - wskazał najbliższe skrzyżowanie.

- Jasne - Noemie podążyła za znajomym agentem. Nie mieli dużo czasu, powinni ruszać.

Wkrótce dotarli na miejsce. Mieszkanie nie było zbyt duże. Salon, połączony z sypialnią, niewielka kuchnia i łazienka.

- Małe, ale własne - zażartował Frank. - Chociaż w zasadzie to tylko "małe" się zgadza. Usiądź, proszę - wskazał złożoną wersalkę. - Rozmawiać możemy w miarę swobodnie. To jakie są te nowe rozkazy?

- Frederic i Irene Joliot. Mamy podejrzenie, że Niemcy będą chcieli ich zgarnąć. Musimy ich stąd zabrać i najlepiej przetransportować do Anglii - Noemie wyłożyła w skrócie zadanie, które jej wydano. Usiadła na fercalcs i wyjrzała przez okno.

- No to musimy się śpieszyć. Niedawno w pobliżu miasta znaleziono dwa niemieckie spadochrony. Może to tylko lotnicy z jakiegoś zestrzelonego samolotu, ale jeśli wasze podejrzenia są prawdziwe, to może… - nie dokończył.

- Wątpię by był to zbieg okoliczności - Noemie wstała z sofy na której na chwilę usiadła. - Widziałeś kogoś nowego w mieście? Opowiesz mi po drodze. Chodźmy do mojego auta.

Mężczyzna zaśmiał się, ale nie był to szyderczy śmiech, raczej ciepły i przyjazny.

- Wiesz, w tym mieście żyje trochę ludzi, codziennie widuję jakąś nową twarz - powiedział zamykając drzwi do mieszkania, a następnie kierując się w stronę stronę schodów. - Policja prowadzi poszukiwania tej dwójki. Pewnie sama byłaś legitymowana po drodze, to właśnie przez nich. Ale środki mają ograniczone i raczej nie ma co liczyć na to, że trafi się ślepej kurze ziarno. Macie takie przysłowie we Francji?

- Hm… chyba nie ma we francuskim bezpośredniego odpowiednika - Noemie zamyśliła się, by roześmiać po chwili. Szybkim krokiem schodziła po schodach. - Lepsi jesteśmy w powiedzonkach o miłości. Wracając jednak do tematu… przy moim szczęściu ostatnio...Joliotów już porwano.

- Spokojnie, mój kolega ich teraz obserwuje. Nie spuszczamy z nich oka od tygodni.

Noemie wyszła z budynku i poprawiła żakiet od garsonki.

- Wobec tego jedźmy do niego.

Poprowadziła Polaka w kierunku otrzymanego od Sorena auta.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172